Lubię pisać i mam prośbę, czy moglibyście ocenić.
Rozdział I
Marzenie zepsute, ale nadal moje.
Pewnego dnia wymyśliłem sobie marzenie… Znaleźć Skarb. To było chyba z 2/3 dni temu. Akurat za tydzień rozpoczynały się wakacje, pomyślałem: to wspaniała okazja na poszukiwania może znajdę coś ciekawego. Więc chcę opowiadać wam co się dzieję na bieżąco.
-Fred. Na początku wakacji jadę z rodzicami i wnerwiającą siostrą nad Rów Mariański Super okazja prawda? –Zapytałem mojego jedynego przyjaciele (zapewne już zauważyliście, tak on ma na imię Fred) –Fred, Fred słuchałeś mnie? –On czasami jak się zamyśli to trzeba go wyciągać z transu. Pstryknąłem mu jeszcze przed twarzą.
-Tak, tak słuchałem cię Jacob. –A no właśnie mam na imię Jacob za tydzień wreszcie kończę ósmą klasę szkoły podstawowej. Wreszcie koniec z podstawówką. –Tylko wiesz w końcu jak się nazywa to miejsce gdzie jedziesz? Czy znowu zapomniałeś się zapytać.
-Zawsze musisz mi wypominać zapominalstwo. –Czasami zapominałem o ważnych rzeczach (no może częściej niż czasami ale to nie zawsze moja wina) –Tak wiem to Wyspy Hekate. –Powiedziałem dumny z siebie.
-Dobra. A coś o nich się dowiedziałeś? –Zamiast brawo to od razu czy coś się dowiedziałeś.
-N-no jeszcze nie. Dopiero rano się taty zapytałem a dobrze wiesz jak trudno jest złapać mojego tatę rano.
-To czemu nie zapytałeś wczoraj wieczorem.
-Ble-ble czemu nie zapytałeś. –Przedrzeźniłem go.
-Co mówiłeś? –Zapytał.
-Nic, nic ważnego. Ważne, że go zapytałem. Możemy na lekcjach czegoś poszukać w necie i tak nic już nie robimy.
-No masz rację, ale dziś jest polski a wiesz jak ona nie daje nam spokoju. –Powiedział. Miał rację, koniec roku a ona ciągle nam każe przerabiać jakieś wiersze. Dobra ja to lubię tylko czasami trzeba udawać nawet przy najlepszych kumplach.
Fred jest najlepszy z informatyki, naprawdę zna się na komputerach. Powiedział i poszliśmy na lekcję nie rozumiem jak w ostatnim tygodniu szkoły już po wystawieniu ocen mogą być lekcje. Mniejsza z tym mamy jeszcze tydzień na szykanie, bo niestety Fred prawie od razu po zakończeniu roku szkolnego jedzie gdzieś z rodzicami, lecz nie chciał mi powiedzieć gdzie? Na lekcjach oglądaliśmy filmy i nic więcej jak to jest przed zakończeniem roku. A bo zapomniałem mam na imię Jacob idę do Technikum po ósmej klasie. Następnego dnia, czyli we wtorek udało mi się nie iść do szkoły cały dzień szukałem coś o Rowie Mariańskim i o tych Wyspach Hekate, bo tam się zatrzymamy. Znalazłem tylko to, że Hekate jest boginią Magii, Ciemności i Rozdroży. Ona jest córką Persesa i Asteri, czyli tytanów. Tam była najbardziej wielbiona i czczona. Kiedyś o niej przeczytałem w jednej książce i nie powiem żeby była moją ulubioną Boginią ani Grecką ani Rzymską. Poszedłem zapytać taty czy zna jakąś opowieść o tych wyspach, ale niestety żadnej nie znał. Kiedy już się skończył rok szkolny, wracałem do domu jakiś facet mnie zaczepił.
-Nie szukaj skarbu na tych wyspach radzę ci tam jest niebezpiecznie. – Powiedział. Głos miał pewny a zarazem też przerażony. Był w niebieskich dżinsach i białej koszuli i dziwnej pomarańczowej marynarce miał ciemne włosy i błękitne oczy. Wydawał mi się znajomy, ale skąd? Nigdy go nie widziałem może z jakiejś książki, ale nie pamiętam.
-Sk-skąd o tym wiesz był…
-Nie, nie byłem, lecz poznałem Hekate ona nie jest bezpieczna zaufaj mi. – Przerwał mi widziałem w jego oczach szaleństwo wyglądał na 20 lat.
-To bogowie ist…
Tak, … niestety tak. Jestem synem jednego z nich zaufaj mi to nic dobrego. – Zamyślił się.
-Popatrz!. – Pokazał palcem na coś za moimi plecami.
-Tam nic nie… – Odwróciłem się a on zniknął. Poczułem zapach Morza, skąd morze w środku miasta? Nieważne, to musiały być jakieś zwidy. Mam nadzieję, że to się już nie powtórzy. Ja osobiście lubię mitologię Grecką i Rzymską. Czytałem kiedyś książki o Bogach Greckich i Rzymskich. Dobra mniejsza
z tym. Hekate, „może naprawdę istnieje” (Za nic w to nie uwierzę chyba, że stanie przede mną i powie witam jestem Hekate) wtedy może nam narobić problemów. Chciałem odpocząć a tu, co moje życie jak zwykle musi coś pójść nie po mojej myśli. Możliwe jest, że ten facet uciekł z wariatkowa albo miał omamy, bo jest gorąco a on był w garniturze. Możliwe też jest, że ja miałem omamy, ale wolałem wierzyć w którąś z tych dwóch opcji.
-„Co jeśli on miał rację i to wszystko te obie mitologie to praw… – Pomyślałem-Nieważne to niemożliwe nie zaprzątaj sobie tym głowy pakuj się na wyjazd.
Kiedy zaczynałem się pakować przyszedł do mnie dziadzio.
-No pokaż wnusiu świadectwo. Albo, choć to od razu pokażesz babci.-Powiedział dziadek a ja chciałem, lecz nie mogłem odmówić. Poszedłem za dziadziem jak zbity pies do nich na piętro. Ja mieszkam na drugim piętrze, dziadki na pierwszym a reszta na trzecim.
-No wnusiu trzy z pięciu przedmiotów mogło być lepiej. – Nie wiem jak wy, ale ja z moimi dziadkami mam super kontakt dobrze mi się z nimi gada dopóki niema tematów w stylu:, Jakie masz oceny, masz dziewczynę i najgorszy jak się używa tego telefonu.
Zostawmy to chodźmy dalej. Szukałem jeszcze coś o Hekate i tylko znalazłem niech się zastanowię …nic. Nic niema o tych wyspach oprócz jak dojechać i jednego hotelu gdzie się zatrzymujemy. Zostawiłem już tą Hekate w spokoju. Przygotowywałem się do wyjazdu spakowałem: okulary przeciw słoneczne, telefon, książki, latarkę, kredki z ołówkiem i blok techniczny i rysunkowy do rysowania map skarbów nie liczę ubrań i kosmetyków. Prawie zapomniałem o najważniejszym, czyli scyzoryku, paczce zapałek i zapalniczce to może uratować życie naprawdę. Za dwa dni miałem wyjechać byłem prawie gotowy ( nigdy nie jestem całkiem gotowy). W ostatniej chwili zadzwonił do mnie Fred.
-Cześć. – Powiedział.
-Cześć stary, co tam?
-Znalazłem coś o tych wyspach i bogu to jest niebezpieczne… – Przerwał. Czemu powiedział o Bogu a nie Bogini może się przejęzyczył a może nie.
-No mów nie stresuj mnie. – Przestraszyłem się czy coś się stało.
-Odezwę się póź… -Znowu go przerwało bałem się o niego nigdy tak nie robił.
-Co się dzieje?-Zapytałem. Cisza aż w końcu się rozłączył. Co się stało to niepodobne do niego. Coś musiało się stać, ale na razie niemiałem czasu za raz miałem wyjeżdżać. Zawołał mnie tata żebym się pośpieszył, bo długa jazda przed nami. Będziemy jechać 12 godzin. Nie wiem jak to się dzieję, ale prawie zawsze niema taty. W wakacje zawsze jest pomimo wszystko boję żeby mu się nic nie stało. Ledwo się spakowaliśmy do auta, nie wiem, po co moja siostra bierze aż tyle rzeczy: pięć książek na 3 tygodnie. Ja biorę 3. Wsiedliśmy do auta. Mamy takiego fajnego czarnego jeepa. Jazda mi się dłużyła po drodze widziałem dziwne rzeczy. Wielkie ptaki, nie w stylu duży słodki ptaszek tylko wieli jak latający koń, może był to pegaz i to dwa za nimi była wielka czarna plama nie mam pojęcia, co to. Podczas jazdy usnąłem, ale tylko na moment. Miałem sen zobaczyłem w nim jakiś wielki napis po łacinie nie pytajcie mnie skąd wiem, że to łacina po prostu to wiem. Wyszukałem go w necie. Ten napis brzmiał Videtur quod non omnia videt, quantum imaginatio permittat(nie wiem jak go zapamiętałem) on znaczy Nie wszystko jest tym, na co wygląda, człowiek widzi tyle na ile mu wyobraźnia pozwoli. Teraz to ma sens myślę, że mogą to być magiczne stworzenia na przykład pegazy. Resztę drogi przespałem miałem zły sen widziałem teraz jakiegoś dużego wilka był przywiązany łańcuchami (chyba to były łańcuchy) do ziemi. Ciekawe, czemu był przywiązany. Był duży, ale nie aż tak żeby trzeba było go przywiązywać łańcuchami. Podszedłem do niego, chociaż nie zbyt chciałem, coś mi kazało nagle z każdym moim krokiem wszystko mi się zaczęło rozmywać został mi ostatni krok i pojawiłem się nagle w miejscu, w którym zwykle chodziłem z moim psem ona tam była zaczęła do mnie mówić. To było coś dziwnego.
-Witaj kuba ja jestem twoją strażniczką na pewno maż dużo pytań, ale mogę ci tylko powiedzieć uważaj na swojego ojca on jest niebez…. Ona została z dziadkami, ale nigdy nie gadała. Biedna psinka ma ciemną sierść a są upały do niewytrzymania. Jak co roku wypadała jej sierść na zgięciu łapki miała tam takie łyse placki. Ja jej współczuję, ale nigdy mi nic nie powiedziała tylko jedno pytanie to sen czy prawda, czyli wizja. Nagle pojawiłem się przed jakimś hotelem to było tam gdzie jedziemy. Była tam moja koleżanka, ale ona mi nie mówiła, że tam jedzie zaczęła machać w moją stronę, ale czy do mnie nie wiem. To była jedyna osoba, z którą mogłem pogadać o wszystkim(prawie wszystkim) Byłem ciekawy czy to jest prawdziwe czy nie, czasami sny mi się spełniały. Obudziłem się akurat, kiedy się zatrzymaliśmy na stacji benzynowej załapałem się na trochę kawy i wypasioną bułkę ze stacji, ale i tak niebyła najlepszą, jaką jadłem, chociaż. Gdybym jeszcze z godzinę nie jadł to wszystko by było najlepszym jedzeniem w moim życiu. Kawa była taka sobie. Podszedłem do łazienki, zobaczyłem tak jak każdy się spodziewa, okropną toaletę na stacji benzynowej. Więc stwierdziłem, że aż tak nie muszę, za łazienką zobaczyłem dwójkę nie wysokich ludzi. Zobaczyli mnie podeszli do górki obok ona była z kamienia, stuknęli w nią i nagle otworzyły się magiczne drzwi. Po tym jak weszli drzwi się zamknęły, niebyło nic widać w tej górze żadnych nawet zarysów tych drzwi. Coś się tu dzieje dziwnego. Co to wszystko ma znaczyć to-to nie może być prawda. Może to sen. Ja w ogóle wstałem? Chyba jeszcze śpię- uszczypnąłem się-.Nic. Nie obudziłem się, czyli to prawda. Przez jakąś minutę stałem nie mogłem nic zrobić. Jakiś samochód na mnie zatrąbił, otrząsnąłem się. Poszedłem do auta myślałem ciągle nad tym, co się stało to było nie-nie prawdopodobne, nie możliwe. Oni byli niscy (nie żebym miał coś do niskich po prostu opisuję, co widziałem) mieli długie brody jeden miał takie warkoczyki z brody. Jechaliśmy jeszcze jakąś godzinę. Tata prowadził ja go „nawigowałem”, a tak naprawdę on ciągle wiedział jak jechać tylko chciał sprawić mi przyjemność. Reszta drogi minęła mi spokojnie.
Dopóki nie wsiedliśmy na statek. Wjechaliśmy autem na statek, wysiedliśmy żeby po oglądać statek. Na nim było dziwnie. Wszyscy ci ludzie z załogi byli bardzo wysocy (jak mówię wysocy to mi chodzi naprawdę bardzo wysocy) jeden miał trzy metry. Wszyscy na witali. Tata wszystkim z załogi mówił po imieniu. Załoga była ubrana w białe stroje marynarskie z czapką, na piersi każdy miał plakietkę z-z imieniem acha (już wiem, czemu tata mówił wszystkim po imieniu). Statek był wielki, cały biały w niebieskie paski. Jeszcze trzy dni będziemy płynąć na te wyspy.
Muszę przyznać, że ta część była dla mnie w pewien sposób urocza oraz przypomniała mi o własnych początkach na blogu. I nie mogę się doczekać następnej części! Naprawdę! Nie zapominaj nigdy o tym, że staniesz się lepszy w pisaniu tylko poprzez pisanie (choć czytanie i sprawdzanie w internecie rzeczy, których nie jesteś pewny, też jest przydatne).
Najpierw mam dla Ciebie trzy sztuczki, mój blogowy kompanie. Pierwsza mówi, aby zamiast myślnika w dialogach używać pauzy, po której to stawiasz spację i dopiero wtedy zaczynasz pisać. To momentalnie sprawi, że rozmowa stanie się czytelniejsza.
Jak napisać pauzę?
Musisz przytrzymać w Wordzie Ctrl, Alt oraz minus (ten, który znajduje się nad plusem po skrajnie prawej stronie klawiatury). Jeśli nie chce Ci się przytrzymywać za każdym razem, możesz raz napisaną pauzę kopiować i wklejać.
Druga? Teraz już widzisz, jak Twoje opowiadanie wygląda na blogu. Możesz dostrzec, że momentami jest zwykłą ściana tekstu, w którym trochę można się pogubić, szczególnie pod koniec.
Aby tego uniknąć, staraj się częściej stawiać akapity. Enterów czy Tabów nie trzeba klikać tylko przy pisaniu dialogów, możesz spokojnie zrobić to przy opisie. Nie przejmuj się, jeśli twój akapit ma tylko dwa, trzy lub cztery zdania, czasami tak jest lepiej.
Dla przykładu: Nie musiałeś opisywać snu, stacji benzynowej, niskich ludzi oraz wysokich ludzi na statku w jednej ścianie, można to na luzie podzielić na cztery akapity.
Trzecia? Ta twierdzi, abyś wielokrotnie czytał swoje teksty przed wysłaniem, co powinno Cię uchronić przed prostymi błędami.
Jest wiele stron typu ortograf.pl, do których możesz wstawić swój tekst a program sprawdzi, gdzie i jakie robisz błędy ortograficzne lub interpunkcyjne.
To nie znaczy, że masz w ogóle nie uczyć się takich rzeczy i kompletnie je ignorować przy pisaniu, o nie! Jednak jeśli po kilku przeczytaniach i tak nie znajdziesz błędu, możesz dla pewności skorzystać z usług tego typu stron.
W gruncie rzeczy podobało mi się to, co przeczytałem, jestem w stanie wydobyć z tego tekstu jakiś taki… skarb. ;DD
Jeśli są jakieś większe rzeczy, do których już musiałbym się przyczepić, to jest to trochę lepsze sprawdzenie informacji przy pisaniu i wykorzystywanie ich. Nie przyczepiam się ani trochę do tego, czy wyspy Hekate naprawdę istnieją czy nie, bo to już Twoja pisarska fantazja, blogowy kompanie.
Mam na myśli to, że 12 godzin z Polski do lądowych okolic Rowu Mariańskiego brzmi jak trochę za szybki czas, szczególnie, jeśli jechali samochodem.
Plus fakt, że Jacob i Fred mieszkają w Polsce i mają dość niepolskie imiona jest dość niecodzienny. Możliwy, ale rzadki. Chyba, że to są jakieś ich pseudonimy, które sobie nadali, wtedy to całkowicie okej.
O i liczby lepiej pisać w większości przypadków słownie.
A tak to jest w porządku, pierwsze koty za płoty, nikt nie zaczynał doskonale. Ważne, aby nie było w Tobie zniechęcenia, wtedy z części na część, będzie coraz lepiej, gwarantuję.
A jeśli lubisz pisać, to kocham Cię, bo sam kocham pisać. ;DD
PS: Uważam też, że trochę mało w gruncie rzeczy wiemy o Jacobie. W sensie, wiek, rodzina, technikum, wszystko spoko, tylko kompletnie nie wiem jak wygląda on albo fred, albo chociaż ktokolwiek z jego rodziny. No, to chyba tyle. Ahoj!
Wciągnęłam się!
Nie przestawaj, próbuj dalej, zbieraj same dobre opinie!