Grupowa domku Afrodyty siedziała nad jeziorem i czekała na Annabeth. Ostatni miesiąc córka Ateny rzadko kiedy wpadała do obozu, a jej niezbyt długie wizyty na obozie spędzała zamknięta w Wielkim Domu z Chejronem. Wracała zawszę przygnębiona. Percy’go zaś ani widu ani słychu, co do wesołego syna Posejdona niepodobne że, nie spędzał czasu ze swoją dziewczyną. Piper czuła, że ta trójka coś ukrywa… A raczej dwójka, wierząc obozowym plotkom. Córkę bogini miłości z zamyślenia wyrwały czyjeś kroki na pomoście. Odwróciła się i zobaczyła swoją przyjaciółkę. Dziewczyna wyglądała lepiej niż tydzień temu. Znikły przekrwione od płaczu oczy, czy nieudolny makijaż którym blondynka maskowała wory pod oczami. -Cześć.- rzuciła krótko. Piper wstała i przytuliła pokrzepiająco przyjaciółkę.
-Hej-szepnęła.
Usiadły na brzegu pomostu i chwilę milczały. Po kilku minutach blondynka podjęła opowieść o tym co się stało i dlaczego jej chłopak tak nagle znikł. Córka Afrodyty nie przerywała przyjaciółce- była dobrą słuchaczką. Gdy Annabeth skończyła, Piper skwitowała to krótkim ,,och”.
-Jak on sobie poradzi?-spytała szarooka.
-Nie zapominaj jednak, że jest to wielki, niezwyciężony syn Posejdona-Percy Jackson.-odpowiedziała żartem Piper. Annabeth uśmiechnęła się i mruknęła:
-Glonomóżdżek, który zamiast mózgu ma plankton.-Dziewczyny zaśmiały się.
-Która jest?-spytała Annabeth
-Dochodzi druga. Zjesz obiad?- odpowiedziała Piper zaciekawiona.
– Najbliższy autobus stąd do Mountaku jest za półgodziny. Do przystanku we wsi idzie się około półgodziny, a nastepny jest o dwudziestej.- oszacowała córka Ateny.
– Trochę na styk-stwierdziła brunetka, ale szarooka już pędziła w stronę sosny Thali.
-Ja lecę. Cześć!- krzyknęła oddalając się Annabeth.
Pa!-odkrzyknęła Piper za biegnącą przyjaciółką.
Percy spojrzał na swoje odbicie w lustrze. Siwe pasemko we włosach- pamiątka po wydarzeniach na górze Othrys- znowu stało się widoczne. Oczy, zielono-morskie dawniej pełne wesołych ogników jakby przygasły, wyglądały jak potrzaskane szkło lub ocean po sztormie który zmiótł ze swojej powierzchni niejeden okręt. Cała jego sylwetka wydawałaby się niby przygarbiona jakby poczuł nagle ciężar swoich przeżyć. Chłopak rozejrzał się po wnętrzu niedużego pokoiku na poddaszu. Ściany były w pastelowych kolorach zieleni i błękitu. Na sosnowej podłodze leżał prosty granatowy dywan. Pod zachodnim oknem stało proste łóżko, zaś nie co po skosie pod zachodnio-południowym biurko. W pokoju była jeszcze tylko nieduża szafa i podobnych gabarytów biblioteczka w której mieściły się wszelkie szpargały. Od książek o mitologi greckiej, przez zdjęcia do skamieniałego koralowca z pałacu ojca. Syn Posejdona westchną i już miał wychodzić gdy zobaczył zegarek leżący na biurku pod lampką. Zawahał się niepewny co ma robić, w końcu podszedł do mebla i założył prezent od brata na lewy nadgarstek.
Chłopak chcąc być cicho schodził schodami tuz przy żółtej ścianie. Nagle potkną się o stojącą na przedostatnim stopniu walizkę i zrzucił ją, sam ledwo łapiąc równowagę. Zaklną pod nosem po starogrecku gdy ta narobiła hałasu. Zeskoczył z ostatnich stopni na podłogę i podniósł walizę.
-Gdzie by ja tu schować?…-mrukną do siebie. Po chwili, przeklinając swoja tępotę podszedł do schowka pod schodami i otworzył drzwi. Wymacał jedną ręka włącznik światła a drugą ciągną za rączkę pusty bagaż. Po chwili komórkę rozświetliła pojedyncza lampka podwieszona do wewnętrznej strony schodów. chłopak podprowadził walizkę do jedynego wolnego miejsca, bowiem całe pomieszczenie było pełne przeróżnych rzeczy: starego zegara, pudła z ozdobami świątecznymi, odkurzacza, zgrzewki wody mineralnej, drąga i flagi narodowej i kartonu z różnymi starociami. Na malutkiej półeczce stało częściowo przysłonięte starym telefonem zdjęcie i książka. Te dwie rzeczy niebyły jako jedyne (nie licząc odkurzacza i wód) pokryte warstewką kurzu, która zresztą na innych klamotach była całkiem pokaźnej grubości. I to właśnie zwróciło uwagę półboga. Zaintrygowany podszedł do półeczki i spojrzał na zdjęcie. Przedsawiało ono trójkę nastolatków na wydmie. Blondynką po lewej i chłopakiem- niewątpliwie rudzielcem byli Churbertowie, i nie było w tym nic dziwnego-o to zdjęcie z lat młodości, jednak brunetką po prawej była niewątpliwie Sally Jackson… Percy poczuł, że robi mu się słabo więc przysiadł na podłodze zdezorientowany.
-To by wszystko wyjaśniało- pomyślał. Wcześniej zastanawiał się dlaczego Churbertowie go przyjęli. Przecież był ,,niegrzeczny” i został wylany z siedmiu szkół. Jednak przyjaźń ich z jego matką zmieniała postać rzeczy. Gdy ochłoną wstał i wziął do ręki książkę która okazała się albumem. Na okładce ze sztucznej skóry były wytłoczone litery, kiedys pewnie złote teraz się wytarte. Tytuł głosił:
,,Album Przyjaźni”
Percy pomyślał, że to nieco banalny tytuł a jednak miał w sobie coś urzekającego. Chłopak niewiele myśląc chwycił książkę i wyszedł z komórki gasząc światło i zamykając składzik na niewielki skobelek. Cicho wyszedł drzwiami od kuchni i przechodząc na skróty popędził ogrodem i laskiem nag ocean.
Zdyszany po kilkuminutowym biegu przysiadł na brzegu wysokiego klifu który pionowo opadał do morza. Percy oparł się o pień sosny rosnącej za nim i wpatrywał się w morze.
-Dlaczego?- Spytał w przestrzeń. W odpowiedi kolejna Fala z hukiem rozbiła się o skarpę. Chłopak drżącymi rękoma otworzył album który zabrał ze sobą. W środku był tytuł i i jakieś napisy na dole. Z zaciekawieniem pzreniósł na nie wzrok.
Nauczycielom, rodzicom i innym osobom dorosłym zakaz oglądania zdjęć zamieszczonych w tym albumie. Grozi śmiercią lub poważnym uszczerbkiem na życiu!
Album ten zawiera zdjęcia, i relacje z wakacyjnych przygód super paczki,
a są to:
Luisa Carter Robert Churbert i Sally Jackson.
Synowi Posejdona zamglił się wzrok na wspomnienie matki, swojego ojczyma i młodszej siostrzyczki. Odłożył delikatnie książkę i spojrzał na ocean. Nim się zorientował ciepła bryza i huk fal uśpił go. Obudził się z drzemki. Przez chwilę balansował na rozkosznej granicy snu i jawy. Po chwili jednak coś sobie i gwałtownie otworzył oczy. Spojrzał z przerażeniem na zegarek-tarcze. Wskazuwki niubłagalnie wskazywałym, że jest czwarta trzydzieści.
– Na pawia Hery… Annabeth mnie zabije- powiedział wystraszony i popędził z powrotem w stronę miasta by spotkać się oko w oko ze wściekłą córką Ateny…
Super! Dawno nie dodawalas kolejnych rozdzialow i troche sie zgubilam, ale i tak ekstra. Kilkq leteroweczek, ale czytalo sie przyjemnie, wiec… Czekam na wiecej!
PS Dopiero po kilku akapitach skapnelam sie, o czym to jest i co to jest :’D
WEEEEENY!
Fajne
Zgadza się, kilka literówek. Ale reszta zdecydowanie wynagradza.
Weny, czekam na kolejny rozdział!
super jak zwykle przyjemnie się czytało
w oczy rzuciły się tylko „wskazówki” z przedostatniego akapitu i jakaś jeszcze jedna literówka gdzieś w środku, ale nie pamiętam gdzie XD
z chęcią poczytam więcej