Cześć wszystkim! Jak życie? U mnie nieźle, ale u Lil… W sumie sami oceńcie. Oto najnowszy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. Wysyłam to późnym wieczorem, ale wierzę, że dobrze sprawdziłam. Poza tym ten i następny rozdział będą dziwne(?), inne. Miłego czytania!
To dla Snakix i Arion, za komentarze, cierpliwość do moich prac i ciepłe słowa 😉
Saide
XI
Mówi się, że życie to wędrówka. Mówi się, że każdy jest wolny. Podobno podążamy po drodze, podczas której występują liczne rozgałęzienia. Ale czy to naprawdę jest wybór? Czy drogi nie są tworzone przez człowieka? Czy po drodze nie chodzą codziennie różni ludzie? Skoro mam przed sobą ścieżkę, ktoś już wcześniej musiał nią iść, skoro ma dokądś prowadzić. Czy rzeczywiście sami wybieramy drogę, skoro idziemy jednym z wytyczonych szlaków? Osobiście uważam, że życie to podróż, chęć poznawania z czystej ciekawości. Podróż, w czasie której gwałtownie zbaczamy z drogi nakreślonej przez innych. Błąkamy się po pustkowiach, lasach, bezdrożach, samodzielnie obierając kierunek. To byłoby piękne i prawdziwe. Nie chcę wierzyć, że ktoś, kiedyś żył moim życiem, że ja jestem powtórką. Sami możemy obrać kierunek. Możemy skręcić w dowolnym momencie życia.
Zastanawiam się, czy do tego wszystkiego doprowadziła mnie droga, czy intuicja.
Otwieram oczy w pustce. Dryfuję w bezkresie.
-Gratuluję, zdobyłaś pierwszy element- głos jest chłodny, głęboki, ale pokryty delikatnym zadowoleniem. Przede mną pojawia się Thanatos. Tak go zapamiętałam. Czarny płaszcz, zasłaniający całą głowę. Czarne oczy, przewiercające człowieka na wylot. Blada skóra, która uwydatnia zmarszczki. Odwieczna śmierć, stara śmierć, umierająca śmierć.- Twoi nauczyciele chcą się z tobą spotkać.- Nie wiem, czy pyta, czy stwierdza. Milczę.- Lilianno…- słyszę nutkę zawahania. Przyglądam mu się uważnie. Podnosi wzrok na mnie, ale w oczach widzę pojedynczą ciepłą iskierkę.- Jestem z ciebie dumny.
Znika.
***
-Dlaczego kazałeś mi zostawić przyjaciół?
Czekam. Patrzę w zamknięte oko cyklopa. Ogromna postać majaczy przede mną.
-Sądziłem, że wprowadzają oni chaos do twojego umysłu, co uniemożliwiałoby ci uzyskanie spokoju, który był moim celem.
***
-Co powiedziałeś Thomasowi!?- mówię agresywnie, z pełnym pakietem nienawiści w głosie.
Odrażający stwór przygląda mi się badawczo z nutą rozbawienia w całej jego postawie.
-Ja? Nic. Wszystko, co powiedziałem, wziąłem z twoich wspomnień. Ty mu to powiedziałaś… Mogę oddać ci tę rozmowę. Poza tym bez rodziny będzie ci łatwiej pracować, nie będziesz współczuć…
***
Stoję obok. Jestem duchem, a może cieniem. Widzę siebie, swoje ciało. Stoi prosto, z lekko rozstawionymi nogami, z rękoma z tyłu. Patrzy przed siebie, ale nic nie widzi. Wiem, że to nie ja. Oddycha nienaturalnie wolno, stoi sztywno. Widzę, jak w inforynie pojawia się twarz Thomasa.
-Lila!?- ma zmartwione oblicze, podkrążone oczy i delikatnie pochyloną sylwetkę.- Gdzie jesteś?
„Thomas” Mówię, ale moje usta się nie poruszają i nie wydobywa się z nich żaden dźwięk.
-Mam zlecenie, nie szukaj mnie, bo narazisz misję.- Choć ja milczę, to moje usta się poruszają. Patrzę, jak zahipnotyzowana, a moje ciało nawet nie drgnęło.
-Lila, daj spokój, jakie zlecenie?- słyszę napięcie w jego głosie ze sporą dawką niezrozumienia.
-Jesteś mi zbędny w tej misji, a wręcz byś przeszkadzał. Odpuść sobie.- Nie wierzę, że te słowa opuszczają moje usta. Chcę zrobić krok do przodu, uderzyć samą siebie, by zamknąć sobie japę.
-Lila, to nie ty… Zawsze trzymaliśmy się razem…- czuję, jak wzbiera we mnie gniew, że pozwalam, by ton chłopaka, był błagający.
-Nie, Thomas. Byłeś moją kulą. Jako dziecko potrzebowałam podpory, a potem używałam jej, ciebie, z przyzwyczajenia. Jednak teraz wiem, że jestem zdrowa.- Nie rozumiem własnych słów. Nie rozumiem, czemu to się dzieje.
-Nie myślisz tak- słyszę prośbę w jego głosie.
-Myślisz, że naprawdę się kochaliśmy?- mdli mnie dźwięk mojego drwiącego tonu.- Dla mnie byłeś uciążliwą kulą, do której byłam po prostu przyzwyczajona. A ja dla ciebie byłam normalnością. Twój chip pozwolił ci na poczucie odpowiedzialności, byś nie wyglądał, jak maszyna w czasie misji w terenie. Zaspokajałeś męskie potrzeby i tyle.- Moje ciało wzrusza ramionami, a ja się rozpadam.
-Nie myślisz tak- próbuje przekonać nie mnie, a siebie.
-Nigdy Cię nie kochałam, ani ty mnie…- Myślałam, że uodporniłam się na śmierć, że umarłam już na wszystkie sposoby. Myliłam się, myliłam się tak bardzo.- Miłość to wspólne przeżywanie, a ty nigdy nie będziesz czuł w ten sam sposób, co ja.
-Lil…
-To koniec. Nie musisz się mną już opiekować. Umiem już chodzić, a ty będziesz mi tylko uniemożliwiał bieg.- Czuję palące łzy na moich policzkach, choć moje oczy są suche.- Prawda jest taka, że chip nie pozwoliłby ci na miłość.
Widzę, jak jego twarz twardnieje. Nie może cierpieć, to malutkie urządzenie w nim, nie pozwala mu na to. Staje się chłodny, spokojny. Chip przejął kontrolę. Żadne z nas nie mówi nic więcej. Rozmywa się, a ostatnie co widzę, to niezrozumiały wzrok Thomasa, przepełniony bólem i smutkiem, który coraz bardziej twardnieje.
***
-Dziękuję, że przejęłaś kontrolę…- mówię cicho.
Giltine wygląda nawet ładnie w ciemnej szacie, z kruczoczarnymi skrzydłami na ramionach. Nawet ciemne oczy nie wydają się być mrożące krew w żyłach. Wygląda ładnie pomimo swojego wieku i niebieskiego nosa, jedynej nienaturalnej rzeczy.
-Nie dziękuj- odpowiada głosem, który zapamiętałam.- Nie zdążyłam przekazać ci lekcji. Choć nie wszyscy się z tym zgadzają to, nie myśl. Rób, co każe ci intuicja- mówi spokojnie, ale pewnie.- W zamku twój instynkt podpowiadał ci jedno, ale ty za dużo myślałaś o ręce. Ja tylko pomogłam ci zareagować na poczucie przetrwania.
**
Jestem w moim pokoju. Cztery białe ściany, kiedyś na pewno były białe. Z biegiem lat te ściany pochłaniały wszystko. Krew, pot, łzy, krzyk, śmiech.
Leżę na łóżku. Czuję pod sobą zużyty materac, dwa połamane szczeble tworzą niewielką zapadlinę w podłożu. Patrzę się w sufit, w swoje gwiazdy. Światło jest zgaszone. Cisza zagłusza myśli, ciemność się ze mnie naśmiewa, a samotność dobija.
Wiem, że to sen. Mam pełną kontrolę nad tym, co się dzieje. Ale tylko tutaj, tam na zewnątrz, wszystko się rozpada, wszystko czego dotknę.
-Lila?- słyszę delikatny, ale stanowczy głos. Głos, którego teraz tak bardzo pragnę. Diana siada na skraju łóżka. Nagle trzymam głowę na jej ramieniu. Siedzimy razem, a żadna z nas się nie odzywa.
-Dlaczego tu jesteśmy?- udaje mi się wydusić. Bawię się palcami, niepewna co z nimi zrobić.
-Umierasz…- szepcze mi do ucha.- Już raz kazałam ci odejść. Widziałam twój ból, nie powiem ci tego znów.- Kładzie dłoń na moje dłonie. Są ciepłe.- Wiem, co łączyłoby się z twoim powrotem i wiem, że byś cierpiała.
-Ale lepiej byłoby, gdybym wróciła?- przerywam jej. Powstrzymuję drżenie brody.
-Wybór należy do ciebie.-Milczymy. Milczymy przez minutę, dwie, piętnaście.- Pamiętaj, że zawsze jest ktoś za kogo warto umrzeć, nie musisz umierać za siebie.- Podnoszę głowę. Patrzę w ciemne oczy mojej najbliższej przyjaciółki. Są pełne wiary.
-Ty umarłaś za mnie?- Odwraca głowę. Ściskam jej rękę.- Wrócę.
***
Krzyczę. Krzyczę, kiedy ktoś zmusza mnie do ruchu. Krzyczę, kiedy moje ciało pada na jakieś schody. Krzyczę, kiedy słyszę czyjś głos. Krzyczę, kiedy kogoś dłonie dotykają moich ran. Krzyczę, kiedy zmuszam swoje serce do bicia. Krzyczę, kiedy przypieczętowuję swój los pełen cierpienia.
Nagle wszystko się urywa.
-Naprawdę chcesz żyć?- głos jest ostry, jak brzytwa, chłodny, jak lód i pełen gniewu.- Co będziesz z tego mieć? Każdy krok będzie twoim ciężarem, bólem, strachem i smutkiem. Czy dostałaś coś od życia? Myślisz o rodzinie. Zabawne, a czy ona przypadkiem się nie rozpadła? Życie coś ci daje, a potem to odbiera i ostatecznie zostaje ci cierpienie. Myślisz, że wiesz, co to jest ból? Jaki jest prawdziwy ból? Chcesz żyć? Żyj i cierp, cierp jak nigdy wcześniej!- Wszystko się rozmywa, a jedyne, co zostaje, to śmiech. Śmiech, który jest biczem, który rani umysł, dusi ciało i zabija serce. Zostaje śmiech pełen nienawiści.
Dzięki za dedykę 😀
Rozdział fajny nieco chaotyczny ( ale w granicach porządku) Bardzo mi się podobałby przemyślenia związane z własną drogą.
WENY!
Genialne.
Tajemnicze i intrygujące. Każdy fragment mógłby stanowić osobne opowiadanie, ale razem łączy się w całość, genialnie mroczną całość. Szczególnie podobał mi się fragment o Thomasie, Dianie i końcówka.
No i nie wiem, co by tu jeszcze napisać bez powtarzania się 😛
Weny!!!!