Hejo 😉 Chciałam oznajmić, że chwilowo mam pauzę… ;p Rozdział jest w trakcie pisania.
Seryjnie 😀
A teraz chciałabym zrobić krótki wstęp do następnej części. (Tak, tak. Będzie następna część – może niewiele będziecie rozumieć, ale mam nadzieję, że Was zaintryguje)
Percy podniósł rękę i otarł oczy. Dookoła panowały egipskie ciemności. Zimna skała i stęchłe powietrze nie pomagało w niczym. Obok siebie widział nieprzytomną córkę Ateny. Leżała na boku, zwinięta w kłębek. Oddychała.
-Ann. – wychrypiał z rozpaczą. – Wyjście… wyj… się zamknęło…
****
Thalia zdruzgotana siedziała w Wielkim Domku razem z pozostałymi herosami. Piper, Jasonem, Leo, Kalipso, Clarisse, Nico i Miną, która miała na sobie srebrne kajdanki. Syczała z bólu. Chejron kroczył w te i we w te. Córka Zeusa zdawała sobie sprawę, że zawalili.
-Straciliśmy szansę na ratunek. – wymamrotała Clarisse. – Nie możemy walczyć z braćmi…
***
Nieprzebrane formacje wojowników kroczyły ulicami Aten. Ludzie myśleli, że to pochód na cześć odzyskania niepodległości, chociaż faktyczne święto było w lutym. Na czele potężnego tłumu kroczył bogato ubrany dowódca. Jego krzyk poniósł się daleko:
-Zniszczyć wrogów!
***
„Robimy to w imię czego, Posejdonie?” – zdziwiła się w myślach Atena.
„W imię przyszłości, moja słodka.” – bogini była pewna, że mrugnąłby teraz do niej, po za tym nie miała siły by się na niego efektownie zdenerwować.
„Musimy im pomóc” – podniosła apelację.
„Łamiemy zasady.”
„Co robiliśmy przez ostatni miesiąc, Posejdonie?”
„Hmm… Ale czy nie walczysz z swoimi własnymi dziećmi?”
Zapanowała długa cisza podczas której Atena biła się sama z sobą.
A jej posąg tracił moc… Moc, która od sierpnia podnosiła Greków i Rzymian na duchu – upadła.
***
– To będzie historyczna chwila! Dziś raz na zawsze pokonamy najgorszych wrogów, którzy zjednoczyli się z naszymi najgorszymi wrogami… – wrzeszczał dowódca przed sosną Thalii. Nieprzebrana armia gromadziła się coraz liczniej przed Obozem Herosów.
-Ekhm.. panie dowódco… to w takim razie kto jest najgorszy?
***
„Jakie śliczne dziecię” – pomyślała z zachwytem Afrodyta spoglądając przez ramię młodego już mężczyzny. – ‚Szkoda tylko, że stracił matkę, a być może wkrótce straci i ojca… Jakiż on podobny…”
Na II cz. zapraszam we wrześniu…
Planuję ją właśnie wtedy zacząć…
Niezłe, ciekawe i intrygujące. Masz rację, że jest to niezrozumiałe, ale wierzę, że wszystko się wyjaśni. Ostatnio też mi się wydaje, że mam zastój, ale nie pozwól sobie na zbyt długą przerwę. Przynajmniej szukaj rozwiązań sytuacji, by nie stracić panowania nad akcją. WEEEEEENY i czekam na więcej!
No tak, trochę tajemnicze, ale w przyjemny sposób. Chaos, który jednak da się zrozumieć, a taki zawsze dobry.
Weny
Trochę nie ogarniam ale ok. Łatwo się pogubić: Hades -Obóz herosów -Ateny-obóz herosów. I co u licha robi tam Afrodyta? Mam nadzieję że się wszystko wyjaśni.
PS. To ma jakiś wiodący tytuł?
PSS. WENY!