Panie i panowie, przedstawiam kawałek ff o Solangelo, którego to zależy mi na ocenie. Pierwszy raz coś tutaj zamieszczał i pierwszy raz napisałam ff, więc proszę o szczere opinie. Gdyby ktoś chciał dalsze części, prawdopodobnie będą się pojawiać na wattpadzie (podam zainteresowanym). Z góry dziękuję wszystkim poświęcającym swój czas :).
PS. Tytuł jest beznadziejny, przyjmuje sugestie także w tym temacie.
Narastający gwar rozmów w pawilonie jadalnym przeszkadzał Nico w rozmyślaniach. Nie mógł się zdecydować co będzie robił całe popołudnie w szczególności, że nie miał zielonego pojęcia co mógłby robić. Nadal nie odnajdywał się w obozie, gdzie wszyscy byli ciągle w ruchu, tacy radośni i tacy… żywi. Byli żywi, podczas gdy on jako jedyny posiadał świadomość czym jest śmierć. Tylko on i Hazel dzwigali ciężar tej wiedzy za całą obozową społeczność.
Skrzypnięcie ławki naprzeciwko wyrwało chłopca z rozmyślań.
– Dzień dobry Nico.- przywitał się wesoło Will. Chłopak skinął tylko głową w odpowiedzi. Nie chciał aby Solace usłyszał jego zachrypnięty głos, co i tak było nieuniknione. Nie lubił gdy ktoś się nad nim użalał.
– Myślałeś może żeby zaszczycić nas czasem swoją obecnością na zebraniach?- od razu przeszedł do tematu. A więc o to chodzi, pomyślał Nico. Już miał nadzieje, że Will po prostu szuka towarzystwa. JEGO towarzystwa.
Nico odchrząknął.
– Nie miałem ostatnio czasu. – kłamstwo było zbyt oczywiste i Solace od razu je przejrzał.
– Daj spokój Nico. Ludzie potrzebują innych ludzi. Spróbój dać obozowi szansę.- powiedział to tak miękkim głosem, że ,,Pan Śmierć We Własnej Osobie” byłby skłonny zrobić prawie wszystko o co go poprosi. Z wyjątkiem tego o co teraz prosi.
– Ja… – zająknął się chłopiec. Błękitne, jak letnie niebo oczy Willa wcale nie ułatwiały sprawy.
– Masz chrypę. Wszystko w porządku?- oczywiście że zauważył. To Will- jego celem życiowym wydaje się być leczenie wszystkich dookoła z nawet najmniejszych dolegliwości. Niestety umysł Nico nie pracował w jego obecności normalnie. Wymyślenie wiarygodnego kłamstwa przyszło mu z trudem.
– Wszystko w porządku. To chyba przez pływanie po zmroku. – przecież nie mógł mu powiedzieć że zdarł sobie gardło przez sen, gdy krzyczał z przerażenia spadając w bezkresną głebinę Tartaru.
Solace zmarszczył czoło, ale chyba mu uwierzył, bo mówił dalej.
– O czym to ja… A tak. Powinieneś przyjść na jutrzejsze zebranie. Zalecenie lekarza. – na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech przy tych słowach. Najcudowniejszy uśmiech pod słońcem, pomyślał di Angelo. -No i jeszcze jedna rzecz. Potrzebuje pomocy na strzelnicy. Najmłodsza grupa jest w tym roku liczniejsza niż zwykle. Nie przejmuj się jeżeli nie umiesz strzelać, oni wiedzą jeszcze mniej. Potrzebuję tylko żebyś miał na nich oko.- wizja spędzania czasu z tym cudownym synem Apolla wydawała się Nico świetnym pomysłem, gdyby nie towarzysząca im grupa dzieciaków. Z trudem zebrał siłę żeby odmówić Willowi.
– Nie dam dzisiaj rady.
– To nie było pytanie Nico. – wstał i odszedł nie dając mu sposobności do kłótni. Nie żeby Nico miał jeszcze siłę się kłócić.
***
Promienie popołudniowego słońca wesoło tańczyły na gładkiej tafli wody. Nico próbował wypatrzyć, głęboko w wodnej toni, nereidy. Siedział ze skrzyżowanymi nogami na drewnianym pomoście, a lekki wiaterek rozwiewał jego, odrobinę za długie, włosy.
– Nico!- podniósł głowę i zobaczył biegnącego w jego kierunku Willa. Nie było już czasu uciekać więc wstał i otrzepał spodnie. Było mu głupio, że nie przyszedł pomóc uczyć dzieciaki strzelać, ale samo przebywanie w pobliżu tego chłopaka napełniało go dziwnym uczuciem, którego nie umiał zdefiniować.
– Nico. -powtórzył, a raczej wysapał, zdyszany Will.- Tak łatwo ci nie odpuszczę.- uśmiechnął się, tak jak tylko on potrafi. – Idziemy! -powiedział, chwycił Nico za nadgarstek i pociągnął za sobą.
Twarz Nico miała bardzo czerwony kolor gdy szli tak przez cały obóz. Will całą drogę wyjaśniał podstawy strzelania z łuku. Zademonstrował mu nawet prawidłową pozycję strzelca gdy przechodzili przez pole truskawek.
Kiedy dotarli wreszcie na strzelnice Nico uświadomił sobie, że nie słuchał Willa ani trochę. Niebieskie oczy chłopaka całkowicie pochłonęły jego uwagę.
Naprzeciw ustawionych w rzędzie celów stała grupka dzieci z łukami w dłoniach. Tylko garstka z nich mierzyła do celu. Zdecydowana większość celowała do wiewiórek skaczących po drzewach albo swoich sąsiadów. Cały ten rozgardiasz udało się opanować za pomocą zaledwie sześciu głośnych gwizdów Willa. Zadaniem Nico było przyglądanie się czy aby na pewno wszyscy mierzą do celu. Stanął w cieniu i obserwował całą scenę. Szczególną uwagę zwracał jednak na Willa, który podchodził do każdego po kolei i instruował jak poprawnie oddać strzał. Jasne włosy chłopca mieniły się złoto w promieniach słońca.
Do Nico dotarło, że wcale nie jest tu potrzebny. Najwyraźniej Will się nad nim zlitował i zaprosił do wspólnego spędzania czasu. Nico nienawidził litości. Ogarnęła go złość na samego siebie, że nie potrafi znaleźć sobie zajęcia. Zobaczył Willa idącego w jego kierunku i przesunął się bardziej w cień. Najwyższa pora odwiedzić Hazel, pomyślał. I rozpłynął się w nicość.
Na wattpadzie? A nie wolisz kontynuowac tego tutaj? Bo ja chetnie, a te strone odwiedzam codziennje… Czeakam na wiecej! WEEENY!
Ej… to jest świetne. Jak to pociągniesz? 😉 Podoba mi się,
Witamy na RR 😉 Jeśli już zaczęłaś publikować tutaj to dodaj kolejny rozdział. Jak chcesz to możesz dodać to na wtt,ale z doświadczenia wiem, że niezbyt duża ilość wyświetleń jest na wattpadzie z tego rodzajami opowiadań. Chociaż tutaj też, niestety nie jest od dłuższego czasu najlepiej.
W kwestii tytułu. Dla mnie pasuje do opowiadania i nie powinnaś go zmieniać. Will może właśnie będzie takim słońcem dla Nica, który jest księciem Hadesu.
Przechodząc do właściwej części opowiadania i błędów. Nie robię tego za często, bo sama nie jestem asem jeśli chodzi i kwestię gramatyki w rozdziale, ale tutaj, aż mnie coś zabolało jak zobaczyłam błąd ortograficzny:
„– Daj spokój Nico. Ludzie potrzebują innych ludzi. Spróbój dać obozowi szansę.”
Spróbuj piszemy przez „u”.
I jeszcze jedna kwestia tego typu. Sama ogarnęłam to stosunkowo niedawno i nadal nie stosuję, bo znazłam inny i wygodniejszy dla mnie sposób.
Dialogi.
Najlepiej by było gdybyś poczytała o tym na różnych forach pisarskich, bo boję się, że źle ci coś wytłumaczę, a tego chciałabym uniknąć.
Ogólnie, to chętnie przeczytam ciąg dalszy i to jak Nico (nie)radzi sobie z ciemnością Hadesu. Spodobała mi się scenka przy śniadaniu między Nico, a Willem. W szczególności ten fragment o koszmarach i braku możliwości (lub chęci) do podzielenia się z kimś, o tym co go dręczy.
Pozdrawiam i weny życzę 😉
Za wszelkie literówki w komentarzu przepraszam, ale piszę na telefonie i odzwyczaiłam się od pisania z polskimi znakami xd
Ciekawe 😛 😛 😛
Dobra – to z tymi dialogami to jest tak:
– np. „Spróbój dać obozowi szansę.- powiedział to tak miękkim głosem”. Jeśli masz po myślniku coś niezwiązanego z wypowiedzią, to przy wypowiedzi dajesz kropkę, a ciąg dalszy z dużej litery. Ale jak nie – to żadnych kropek nie ma. W praktyce to wygląda tak:
„Spróbój dać obozowi szansę – powiedział to tak miękkim głosem” – pomijając już „spróbój”
A może kontynuuj i na Wattpadzie i tutaj? W ten sposób uzyskasz więcej opinii na temat tego opowiadania. W końcu – co Ci szkodzi?
Weny.