Normalnie nie napisałabym części drugiej tak szybko, ale siedzę w domu, jestem chora i nudzi mi się. Tak więc liczę na komentarze i krytykę. Trzecia część (o ile będzie) pojawi się zapewne duuużo później. Przepraszam za te dziwne odstępy między dialogami i nie tylko ale spacja z enterem się zbuntowali. Z dedykacją dla Saide by mi nie wybuchła.
Arion
-(…)Ależ ja panu już mówiłem: Chciałem złożyć mamie życzenia i dać kwiatki.-mówił zmęczonym głosem chłopak. Na przeciw niego siedział łysawy, gruby policjant. Znajdywali się w niedużym pokoiku, dwójkę ludzi oddzielało proste, drewniane biurko na którym stała tania lampka i komputer który był już stary gdy jeszcze dinozaury chodziły po Ziemi. Do sufitu za biurkiem podczepiona została kamera, zaś na przeciw niej były niezbyt mocne, szerokie drzwi. Betonowa podłoga i ściany które ongiś były koloru błękitnego nie dodawały pomieszczeniu uroku.
– Kto jest twoim biologicznym ojcem?-spytał mężczyzna. Percy poczuł, że robi mu się gorąco. ,,Co powiedzieć, co powiedzieć?”myślał gorączkowo.
-Nie wiem-skłamał gładko syn Posejdona, pod pytającym spojrzeniem stróża prawa dodał- moja matka… ona unikała tego tematu, wiem tyle, że zaginą na jakimś rejsie, tuż przed moim urodzeniem.
Policjant wyklikiwał coś mozolnie do komputera. Po chwili powiedział oficjalnym tonem
– Zostajesz adoptowany przez rodzinę Churbert’ów. Jak tylko cię wypiszą ze szpitala pojedziesz do nich. Mieszkają w Mountaku Higawy. Jak będziesz pełnoletni otrzymasz wszystko co ci się należy w spadku.-po chwili dodał cicho -masz chłopie szczęście, gdybyś był pełnoletni dostałbyś spadek i radź sobie, gdybyś zaś trafił do domu dziecka to zatrzymali by wszystkie odsetki plus 1% ze spadku a na urodziny spakowaliby cię, dali to co zostało, może na na miesiąc opłacili ci jakąś kawalerkę, ale tak poza tym to również zamiast się kształcić walczyłbyś o przetrwanie. Przykro mi z powodu straty bliskich, 1 czerwca jest pogrzeb.
– W święto Fortuny-mrukną pod nosem Percy i wstał, podniósł się też policjant. Otworzył drzwi i doprowadził zielonookiego do recepcji. Chłopak spojrzał na zegarek i wybiegł z przerażeniem z budynku komisariatu zmierzając w stronę pobliskiego szpitala.
Percy wpadł jak burza do gabinetu lekarskiego przylegającego do sali w jakiej przebywa w czasie pobytu w szpitalu. Znad biurka uśmiechał się młody lekarz, mógł mieć z dwadzieścia jeden lat.
-Dzieńdobryprzepraszamzaspóźnienie-powiedział jednym wydechu. Młody lekarz zaczął się śmiać
-Percy to nie lekcja matmy!-powiedział i podszedł do kolegi
Will?-spytał zdziwiony i przybił żółwika.
– Kończę starz i dali mi ciebie -wyjaśni blondyn uspokajając się.
-To dlatego te żebra tak szybko się zrosły, dałeś mi nektar-domyślił się syn Posejdona.
-Ciężko był przemycić ale się udało, niestety na znużenie cię w oceanie nie pozwolili.-powiedział syn Apollina.- a teraz muszę cię zbadać.
-Żartujesz?!-spytał, lecz posłusznie podwiną t-shert odsłaniają niepotrzebnie owinięte bandażem, zrośnięte już żebra.
— medycyna nie trwa przypadkiem pięć-sześć lat? A ty studiujesz ile… trzy lata?-dodał po chwili zdziwiony. Will uśmiechnął się się i począł odwijać bandaże…
Skóra pod nim była lekko zaróżowiona i całkiem mocno odznaczała się od opalonej reszty ciała. Blondyn dotkną w tym miejscu i zamkną oczy. Nic się nie działo… gdy nagle donośne CHRUP!
-Au!-krzyknął chłopak będący pacjentem i skrzywił się. Po chwili ból ustał, a bandaże całkowicie opadły.
-Sorry, ale jakiś odłamek kości prawie przebił ci płuco. Przez kilka tygodni nie trenuj zbyt ostro, unikaj bójek, nie wysilaj się fizycznie za bardzo itde, itpe. Odpowiadając na twoje pytanie: już wcześniej chodziłem do specjalnego liceum i na kursy a jeszcze mi tata pomógł więc przeskoczyłem dwa lata. Jeju… kiedy ty się tak opaliłeś?-rzekł Will.
-Nigdy się nie zastanawiałem; poprostu po skończonej maturze poszedłem nad obozowe jezioro trochę popływać, było ciepło, słonko grzało i się opaliłem, zawsze tak mam.-wyjaśnił Percy wzruszając ramionami. Blondyn napisał coś na komputerze, później w zeszycie leżącym na biurku i powiedział:
-Jesteś wolny.
-Dzięki. Coś jeszcze?-spytał syn Posejdona
-Tia… Za miesiąc masz tutaj wizytę, a i pierwszego sierpnia jest bal na Olimpie.- dodał na koniec Will. Percy wstał, pożegnał się z przyjacielem i poszedł do sali w której przebywał przez miesiąc i cztery dni. Wyciągnął z pod łóżka swoją wysłużoną torbę podróżną i ruszył by stoczyć kolejną walkę-walkę ze świadomością, że Mojry go naprawdę nie lubią. Na dworze czekało na niego dwóch ludzi: drobna brunetka i postawny, brodaty mężczyzna, mieli na oka po czterdzieści-czterdzieści pięć lat. Kobieta ubrana była w kwiecistą spódnicę i białą bluzkę, mężczyzna zaś w letnią marynarkę, jasnoniebieską koszulę i beżowe spodnie. Gdy zobaczyli Percy’go kobieta uśmiechnęła się a mężczyzna przywołał go do siebie ruchem ręki.
-Każdy koniec jest nowym początkiem-mrukną do siebie a jakiś cichy głosik w jego głowie odpowiedział sarkastycznie :,,No raczej początek stary być nie może”. Na tą myśl syn Posejdona uśmiechnął się i ruszył w stronę małżeństwa.
Komentarze
Zostaw komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Lepiej niż w pierwszej części, nadal jest kilka miejsc, gdzie pouciekały przecieki, ale e tam. Ci którzy pamiętają moje wypociny (xD) wiedzą, że sama popełniałam milioooord błędów. A propos starych wypocin, to te miniaturko-opowiadania przypominają mi moje bękarty, tylko ja uśmiercałam wszystko jak leci, więc witaj w klubie <3 I fajnie, że jesteś. Nasza mała społeczność, mimo że ostatnio bardzo nieaktywna (przepraszam), wita wszystkich z otwartymi ramionami. I to kieruje do wszystkich nowych duszyczek, bo widzę że trochę ich przybyło. I tak na koniec mojego długiego wywodu, który niestety odbiegł troszkę od wątku glownego, weny i dawaj zrób żeby Percy miał jeszcze bardziej przekichane, np. że ci rodzice to potwory albo bogowie. Znaczy ja nic nie mówię ale wiesz… Zaszalej!
Super sie zapowiada! Przyjemnie sie czyta, ale
„ale, lecz, jednak, zatem, totez, wiec”
Wierszyk na przecinki
Poza tym super! Dlaczego mama Percy’ego jest w areszcie, bo tak to zrozumialam… Czekam na czesci dalsze
Dzis nie wybuchne… Ale stresz sie… Wulkan nigdy nie umiera
WEEENY!
No, no rozkręca się


Jestem tak dobry w znajdowaniu błędów, jak Percy z matmy, więc dużo nie znalazłem:
T-shert –> T-shirt (raczej się tego nie spolszcza)
Will ma 21 lat?… Specjalnie sprawdziłem w Persopedii i tam jest podany wiek 15.
To tylko błąd czy coś więcej?
Żeby nie było, że odgapiam od Sadie:
WEEEENY!
Specjalnie trochę go postarzyłam, zawsze mi się wydawało, że jest nieco starszy od Percy’go-w końcu był obozowym uzdrowicielem.
Spoko
,
twój świat, twoje zasady.
Ciekawe
nie będę się wypowiadać za dużo w sprawie błędów (a szczególnie przecinków) bo sama je popełniam, więc… nie czuję się uprawniona do poprawiania/oceniania (pod tym kątem) Twoich opowiadań
(to pisze przyszła PLANOWANA polonistka :D)
W każdym razie wszystko takie tajemnicze ^^ np. to, że czytelnik nie jest do końca świadomy tego, co się stało z jego matką.
A… ale to co mi się rzuciło w oczy: każdy dialog zaczynamy z dużej litery. Tam jeden nie był zaczęty.
Pozdro i powodzenia w wymyślaniu akcji! Dużo WENY