No cóż… Jestem wolna! Co prawda szkoły nadal jest sporo, ale już po olimpiadach! Jeszcze testy, ale to już na spokojnie. Mam dla Was kolejny rozdział. Wiem, że chwilę rozdziałów nie było, ale pokrótce przypomnę, na czym stoimy:
Lila spędzała miły wieczór na weselu Billa i Sama, gdy wyczuła zagrożenie. Poszła to sprawdzić i okazało się, że w pobliżu był dzik, a nawet dwa (mitologiczne). Wszystko byłoby dobrze, ale została postrzelona, a Thanatos nakazał jej odwiedzić Obóz Herosów. Właśnie tam skończyła się nasza historia ostatnio, jak Lila traci przytomność.
Zapraszam do czytania i komentowania!
III
Czwórka dzieci siedzi na murku. Pierwszy raz od bardzo dawna wyglądają jak dzieci. Dwie dziewczynki ubrane są w kolorowe sukienki, a chłopcy w szorty i t-shirt. Dla kogoś z zewnątrz ten widok wydawałby się normalny, może nawet słodki. Czworo siedmioletnich dzieci. Ten jeden raz, przez tę jedną chwilę wyglądają normalnie. Nagle jedna z dziewczynek wstaje. Jej niebieską sukienką porusza wiatr. Odgarnia włosy z twarzy. Ma piękne morskie oczy i ciemne włosy. Zgrabna, ładnie ubrana- śliczna, słodka dziewczynka, która ma na twarzy długą bliznę. Z nią nie wygląda już jak dziecko. Wygląda nienaturalnie i odpychająco. Zeskakuje na miękką trawę. Światło księżyca odbija się od jej zaszklonych oczu. Rzucają nią sprzeczne emocje. Nie wie, co czuć. Chce, by ktoś był przy niej. Troje pozostałych dzieci rozpływa się. Nigdy ich nie było. Byli tylko pragnieniem. Ona to wie, ale uporczywie nie chciała tego zaakceptować. Teraz, gdy jej wyobraźnia znów pracuje, czuje się jeszcze bardziej samotna. Straciła swoją racjonalność. Nie ma do nikogo żalu. Przynajmniej tak myśli, a jaka jest prawda? Nie wie ona ani bogowie, ani nikt inny.
Otaczająca mnie pustaka zaczyna przybierać kształty. Zaczyna się poruszać i zmieniać. Przybieram na twarz maskę obojętności. Nagle stoję w holu, przynajmniej tak mi się wydaje, bo czuję lekki przeciąg. Pomimo panującego półmroku, wyraźnie widzę kobietę. Ma na sobie czarną suknię i bladą twarz , i przerażającą pustkę w oczach. Wygląda wyniośle z głową uniesioną do góry i władczym spojrzeniem. Chociaż ma narzucony kaptur, dostrzegam jej kruczoczarne włosy. Każdy rozpoznałby w niej śmierć nawet ci, którzy jej nie znają, jak ja. Patrzę na nią i próbuję przypomnieć sobie jej twarz. Na żywo jest pewnie jeszcze straszniejsza i donioślejsza. Ale jest tylko obrazem. Postacią na płótnie obramowanym w złoto.
-Lilianna- nie krzyczy, a mimo to słyszę go wyraźnie.
Odwracam się. Thanatos stoi na końcu długiego korytarza. Ruszam w jego stronę. Na ścianach wiszą portrety. Czarne zakapturzone postaci. Śmierć.
-Wszyscy czekają- mówi mężczyzna, a za nim otwierają się ogromne drzwi.
Nie uderza mnie światło, ani powiew ciepłego powietrza. W ogromnym pomieszczeniu przede mną jest równie ciemno i chłodno, jak w holu. Stoję w progu i rozglądam się po wielu twarzach. Niby każda inna, a jednak identyczne. Nie mniej, każda z postaci ma charakterystyczne cechy. Każda z nich jakby pochodziła z innego świata.
-Przedstawiam wam Liliannę- mówi doniośle Thanatos, a wszyscy odwracają się w naszą stronę.- Oto potomkini- zapada mrożąca krew cisza.
-To ma być Ona?- odzywa się jakiś mężczyzna. Odwracam się w jego stronę i wykorzystuję całą siłę woli, by nie wzdrygnąć się. To coś ma krwawe oblicze i to w dosłownym znaczeniu. Na głowie ma kolorową koronę, kontrastującą z jego czarnymi jak węgiel oczami. Wielki kieł nachodzi mu na górną wargę sprawiając, że przypomina bardziej potwora niż boga.- Kpisz sobie z nas? Przecież to zwykły śmiertelnik- w jego ustach to słowo zabrzmiało jak największa obelga.
-Lilianno, poznaj Jamę, hinduistycznego boga śmierci- Thanatos nie zwracając uwagi na słowa Jamy, mówi dalej.- Obok niego siedzi Myśliwy, Toltekowie nie nadali mu konkretnego imienia. Dalej jest Hel ze Skandynawii , następnie Anubis z Egiptu- następne jest puste miejsce, ale nikogo to najwyraźniej nie dziwi.- Koatlikue przybędzie po zmroku, gdy kontrolę odzyska „Ziemia, która pochłania”, ona jest od Azteków i ma dwa oblicza ziemi, życie i śmierć. Następny jest…
Wymienia i wymienia. I tak nie spamiętam tych wszystkich imion. Aż dziwne, że jeszcze nie rozbolała mnie głowa. Śmierci… No kurczę, a jednak przepowiednia mówi o liczbie mnogiej. To nie był taki zabieg, by wszystko się rymowało. Różne Śmierci= różne mitologie… Dlaczego ta myśl mi się nie podoba? Oddycham głęboko, nie pozwalając sobie na panikę. Dobra, skup się.
-A ta kobieta, której obraz wisi w holu, gdzie ona jest?- pytam, kiedy Śmierć (Grecka) kończy. Mimo iż nie słuchałam, kiedy przedstawiał zebranych, mojej uwadze nie umknął fakt, że tej dostojnej kobiety nie było przy okrągłym stole, jak i kilku innych bogów, po których zostały tylko puste miejsca.
-To Marzanna, słowiańska Śmierć i Zima, Pierworodna Protogeno- odpowiada Thanatos z ledwie dosłyszalnym zawahaniem w głosie, jakby wzywanie jej imienia mogło zwołać kłopoty.
-Dlaczego jej nie ma?- nie odpuszczam.
-Wie, jak powstał świat?- odzywa się bodajże Balor od Celtów. Patrząc na niego, w porównaniu do innych, wydaje się najmniej „śmierciożerczy”. W dużym stopniu przypomina cyklopa. Ma tylko jedno oko do tego zamknięte, jest rosłej postury, nie tylko w wyż, ale i w szerz. Ubrany jest w strój zbliżony do Thanatosa, może dlatego nie wzbudzał we mnie niepokoju.- Otóż, na początku był Nic. Z Nicości wyłonił się Chaos, który pod różnymi nazwami, postaciami i z różną wartością, występuje w każdej mitologii. Z Chaosu wynurzyli się Pierworodni Protogeno: Ereb jako Ciemność, Neith- Stworzenie, Ymir, czyli Pierwsze Życie i Marzanna, Śmierć. Ta czwórka zapoczątkowała wszystkie późniejsze mitologie. Zauważ, że ta czwórka to bogowie wyznawani w najstarszych i największych mitologiach. Greccy, Egipcjanie, Wikingowie, Słowianie- śmiertelnicy, którzy nie odeszli od Protogeno – chciałam zapytać, co to ma do rzeczy, ale w porę ugryzłam się w język. „Nigdy nie pokazuj, jak mało wiesz, pozwól mówić innym.”- Wszyscy Protogeno byli…- na chwilę umilkł w poszukiwaniu odpowiedniego wyrazu- różni. Nie mieli jednego zdania, dlatego nie ma religii, gdzie występowaliby razem. Nie mniej musieli ze sobą obcować. Trójka z nich zgadzała się bezwarunkowo w tylko jednej sprawie, że Marzanna była niebezpieczna. Z fragmentu ciała Ymira ,Ciemność i Stworzenie „ulepili” śmierci, nas. W strachu przed Śmiercią stworzyli mniejsze śmierci, które w pojedynkę nie pokonają Protogeno, ale wspólnie będą mogli obalić Marzannę. Plan był idealny, ale w ostatnim momencie stało się coś niespodziewanego…
-Ty bajkę dziecku opowiadasz?- krzywi się Jama.- Przejdź do rzeczy- ponagla.
-Drogi Jamo, proszę cię, nie przerywaj, właśnie miałem zamiar mówić- upomina Balor, głosem sugerującym, że on i śmierć hinduistyczna nie przepadają za sobą.- Kontynuując, Marzanna zanim odeszła, przeklęła nas wszystkich, wszystkie bóstwa śmierci. Bawi cię coś?- pyta widząc mój uśmiech.
-Mieliście tyle wieków, ba, tysiącleci! I nie znaleźliście leku?- mówię z niedowierzaniem.- Bo sądząc po słowach przepowiedni, jesteście chorzy.
-Myślisz, że nie szukaliśmy?- odzywa się Hel, która nie stara się ukryć gniewu, buchającego z jej oczu.- A jak myślisz, czemu tyle miejsc jest pustych?
-Nie chciałam was urazić, po prostu nie wiem, czego ode mnie chcecie- zauważam zdejmując uśmiech z twarzy. Dużo informacji na raz, za dużo. Opanuj się…
-Nie szkodzi- mówi Balor.- Rozumiem twoje zachowanie, ale pamiętaj przed kim stoisz.
-Oczywiście- uśmiecham się delikatnie, na znak zrozumienia.- Tak, czy owak chciałabym wiedzieć, dlaczego tu jestem.
-To proste. Przejmiesz nasze obowiązki- donośny głos Thanatosa, stojącego tuż obok, sprawia, że aż napinam mięśnie ramion. A może to przez znaczenie tych słów…
-Jak to przejmę obowiązki?- nie mała gula tworzy mi się w gardle.
-W najbliższym czasie, będziemy wnikać do twojej świadomości i zaczniemy przekazywać ci naszą wiedzę.- Balor mówi to z takim spokojem, szkoda, że mnie właśnie spokój opuścił.
-Nie- odzywam się.- Nie!- powtarzam głośniej.- Dlaczego ja? Nie będę śmiercią!
-Lilianno,- Thanatos zwraca się do mnie z ledwo słyszalnym upomnieniem- w twojej krwi płynie więcej ichoru, niż w jakimkolwiek innym człowieku. Od urodzenia jesteś szkolona do zabijania, a teraz będziesz też obierać cele. Ty jesteś potomkinią z przepowiedni! „Moc wszystkich zdobędzie”- cytuje.
-Wyruszysz w podróż, w czasie której będziemy cię nauczać- mówi Hel z lekkim zawodem i obrzydzeniem.
-Nadal uważam, że to zły pomysł, a ty, Hel, nie udawaj, że ci to opowiada!- Jama mówi z donośną urazą w głosie.- Pamiętajcie „ czy na zatracenie Śmierci skarze?”! Pamiętajmy, że nie mamy pewności, co to znaczy!
-Właśnie dlatego tyle czekaliśmy z wyznaniem prawdy! To jednak nic nie dało!- krzyczy, milczący dotąd, Myśliwy.- Pomoc jej w opanowaniu mocy, jest najlepszym, co możemy zrobić dla niej i dla nas! Głosuję za zakończeniem obrad. Potomkini pozostałe informacje będzie otrzymywać w czasie lekcji.- mówi już spokojniej.- Thanatosie odeślij ją z powrotem.
-Czy usłyszę sprzeciw?- pyta Balor.- Nie? Więc, żegnam.- Mężczyzna rozpłynął się w czarnej mgle, jak reszta pozostałych bogów.
-I my wracajmy.- odzywa się Thanatos. Kładzie mi rękę na ramieniu, a wielka sala rozpływa się w nicości.
Dziewczynka stoi na murku. Przed nią jest ponad sto metrów lotu. Jej palce wychodzą za granice cegieł. Jakie to byłoby proste skoczyć. „Nieszczęśliwy wypadek”- nic więcej. Nikt nie patrzyłby na nią jak na potwora, dziwadło. Nie raniłaby innych. Pojedyncza kropla spływa po jej policzku. Pierwsza łza, która bezproblemowo wypłynęła z jej oka. Nagle słyszy za sobą jakieś szmery i tupot nóg. Metalowe drzwi za nią otwierają się. Nie musi się oglądać. Dobrze wie, kto wszedł. Teraz na dachu są we czwórkę. Dziewczynka wykonuję salto do tyłu i odwraca się do przyjaciół. W tamtym momencie podpisała swój wyrok. Tamta łza nigdy nie miała być ostatnią. Ona to wiedziała, ale zgodziła się na to, bo czasem warto pocierpieć, dla niektórych warto.
PS Mam pomysł. Kiedy pojawi się pod tym rozdziałem pierwszy komentarz, wyślę następny, bo wymaga on już tylko popraweczek 😉 Co wy na to? Czekam
Saide
Doczekałaś się 😉
Bardzo ładnie napisany. Zaciekawiło mnie to „zebranie Śmierci”. Chyba troszkę Ci zajęło szukanie niektórych bogów. Dobrze, że różnią się oni do siebie. Niby to samo, ale inne. Troszkę nie łapię tych wyrywek napisanych kursywą, ale załapię – spokojnie :D.
Czekam na kolejne rozdziały,
Weny!
Troszke sama nie lapie tych fragmrntow kursywa. Znaczy mam pomysl powstaly dzieki impulsowi. Dzis wysle kolejny rozdzial
PS Z tymi smierciami to obled. Jest uch od groma
Naprawdę dobry rozdział 😀 Trochę tajemniczy, trochę mroczny i niewątpliwie ciekawy.
Podczas lektury jedno chodziła mi po głowie jedna myśl: DEATH NOTE (Takie anime, kojarzysz? ) I tu i tam bogowie śmierci, człowiek, któremu przekazują część mocy… Okej, nieważne. 😛
Weny!