Okej.
Żyje jeszcze ktoś…? Bo ja, hop, hop, wciąż jeszcze oddycham (też się sobie dziwię). Czuję, że teraz jest ten moment, w którym powinnam się zacząć tłumaczyć, ale nie chce mi się, bo co to by była za wytłumaczenia? Nędzne.
Może lepiej przejść w stronę tego, dlaczego w ogóle piszę teraz te słowa? Też nie będzie łatwo.
Z jakiegoś dziwnego, niepojętego dla mnie powodu, nagle Inferno Interny zaczęło mnie przyciągać. Teraz, w najgorszym momencie ze wszystkich, ale jednak. I pewnie bym sobie normalnie odpuściła, gdyby nie dwa powody.
Po pierwsze, dawno, dawno temu obiecałam sobie, że nigdy nie porzucę tego, co zaczęłam. Choćby mi to miało zająć większość, skończę, co miałam skończyć. I jest to dość irytująca i uwierająca obietnica, ale jak widać, skuteczna. Po drugie, Inferno Interny jest naprawdę blisko końca. Który to koniec mam już cały wymyślony. I częściowo napisany. Od bardzo długiego czasu. Więc pomyślałam sobie: dlaczego do licha, skoro jestem tak blisko, skoro już prawie to napisałam, ma to nigdy nie ujrzeć światła dziennego? Choćby dla jednej osoby?
Nie znalazłam żadnego powodu, który by mnie przekonał, dlatego czytacie to teraz (o ile to w ogóle czytacie). Wiem, że dwa lata to długo, wystarczająco długo, by całkowicie zapomnieć fabułę i bohaterów i utracić zainteresowanie, więc nie spodziewam się niczego po Was, ale dalej to wstawiam, dla własnego spokoju ducha. Jeżeli ktoś ma ochotę, to proszę. Proszę czytać.
Nie wiem, kiedy skończę, ale jak widać, lepiej późno, niż wcale. Więc kiedyś na pewno to zrobię. Możecie mieć tego pewność.
Póki co… Zapraszam. Ali.
K. Fly – Blood in The Cut
Rozdział XIV
PERCY
PERCY ZOSTAŁ JUŻ KIEDYŚ POGRĄŻONY W KILKUMIESIĘCZNYM ŚNIE, więc pobudka po takowym nie była dla niego niczym nowym. Nie mniej jednak, definitywnie nie było to dla niego przyjemne doświadczenie i w momencie, w którym spojrzał na gazetę i zobaczył na niej przerażającą sierpniową datę, obiecał sobie w myślach, że co jak co, ale w tym przypadku nie będzie do trzech razy sztuka.
Drzewczyca, która to, nie miała wcześniej takich doświadczeń, przyjęła to znacznie mniej spokojnie i przez to znaczenie bardziej zdrowo na umyśle.
– ARHG! – Jej krzyk wypełnił mały ciasny pokoik, w którym się znajdowali. – ARGH!
– Naya – Chłopak szybko zsunął się z łóżka, na którym obydwoje się obudzili, i złapawszy nimfę za dłonie, zmusił ją do popatrzenia mu w oczy. – Spokojnie. Nie krzycz. Jeszcze ktoś nas znajdzie, przyjdzie i zacznie zadawać pytania.
Naya wybałuszyła na niego oczy. Szczerze mówiąc, nie mógł jej się za bardzo dziwić. Sam nie wiedział, skąd u niego tyle spokoju.
– Ktoś przyjdzie?! – powtórzyła krzykliwie, a Percy się skrzywił mimowolnie.
– Mogłabyś, proszę, trochę ciszej? I niżej? – poprosił błagalnie.
Oczywiście nie wywołało to pożądanego efektu. Więcej, nie wywołało to żadnego efektu.
– Jaki ktoś przyjdzie?! Czy ty w ogóle wiesz co się dzieje? Bo ja nie wiem! Nie mam pojęcia, na Bhora, co się dzieje! W jednej chwili jesteśmy o dzień od tego twojego ukochanego obozu, a w drugiej budzę się tutaj, nie wiadomo gdzie, głodna, otępiała, a ty mi mówisz, że nagle minęło pół roku?! Jak możesz teraz być spokojny?
Otworzył usta, ale nie padło z nich żadne słowa. No właśnie, jak mógł być tak spokojny? Na twarzy wciąż miał odciśnięty ślad poduszki, na której najwidoczniej przeleżał dobrą połowę roku, przed oczami datę na gazecie, zakreśloną przez kogoś na czerwono (mógł mieć tylko nadzieję, że jest to dzisiejsza albo przynajmniej wczorajsza gazeta), a w myślach obraz nieznanej dziewczyny. Jej twarz, która nagle wyrosła z ziemi przed nim, i malujące się na niej rozpoznanie, były ostatnimi rzeczami, jakie zobaczył przed nagłym wybudzeniem teraz.
– Myślę, że ktoś nie chciał, żebyśmy ostrzegli moich przyjaciół – powiedział szybko. – Pamiętam dziewczynę. Nie wiem dlaczego, ale ona nam to zrobiła. Musiała nas uśpić i ulokować tutaj. Wyłączyła nas z gry.
Naya przed nim zmarszczyła brwi i wiedział już, że stara się sobie coś przypomnieć. Czekał cierpliwie.
– Chłopak – stwierdziła w końcu.
– Jaki chłopak?
– Nie wiem. Ale wydaje mi się, że widziałam jakiegoś chłopaka. Mężczyznę. Tyle pamiętam.
Pokręcił głową, starając się wyzbyć z narastającej w nim frustracji. Nic im to nie dawało. Chłopak i dziewczyna. Mogli być kimkolwiek. Służyć komukolwiek i czemukolwiek. Pomimo faktu, że wydawało mu się, że zapamiętał całkiem dobrze twarz swojej przeciwniczki, to w żaden sposób nie mogło mu to pomóc, o ile nie zobaczyłby się z nią twarzą w twarz.
Tylko dlaczego ona patrzyła się na niego jakby go znała?
Potrząsnął głową, puszczając dłonie Nayi i wstając z podłogi, na którą w pewnej chwili się zsunęli.
– To już dłużej nieistotne.
Drzewczyca podniosła się od razu za nim, kręcąc głową.
– Nieistotne? Sah’li, mamy jakiegoś wroga, to…
– Mamy mnóstwo wrogów, Naya – przerwał jej szybko. – Takie jest życie herosa.
Uniosła brew do góry.
– Ja nie jestem herosem.
– Ale utknęłaś z jednym – wytknął jej. – Powinnaś się już była przyzwyczaić, nie sądzisz?
Prychnęła.
– Nie. Nie sądzę.
Zdecydował się tego nie komentować. Rozejrzał się po pomieszczeniu, które podejrzewał za jakieś jednoosobowe mieszkanie, szukając czegoś, co mogłoby mu się do czegokolwiek przydać. Ku swojej radości, w kącie znalazł swój plecak, nienaruszony, z całą zawartością w środku. Nawet nasiona Bohra tam były. A kiedy sięgnął do kieszeni spodni, jego dłoń natrafiła na przemieniony w długopis Orkan. Odetchnął z ulgą.
– To co teraz? – zapytała Naya. – Jaki jest plan?
To było dobre pytanie.
– Cóż… Sądząc po tym, że świat się jeszcze nie skończył i obydwoje żyjemy… Zakładam, że Gaja jeszcze nie wróciła i cała katastrofa nie poszła w ruch. Może da się to jeszcze odkręcić. Może nasi porywacze nie byli wystarczająco ostrożni i wybudziliśmy się przedwcześnie, bez ich wiedzy – zasugerował, pozwalając sobie na cień nadziei.
– O ile w ogóle mieliśmy się wybudzić.
Podniósł wzrok i spojrzał na przyjaciółkę. Wyglądała tak bardzo na miejscu, stojąc obok niego, w zwykłym amerykańskim ubraniu i bojowym wyrazem twarzy, jakby chciała komuś pociąć korzenie. Nie wiedział, co by bez z niej zrobił i był jej niesamowicie wdzięczny za jej obecność. Ale jednocześnie… Jednocześnie tkwiło w nim silne przeczucie, że nie powinna była tu być, że już wystarczająco jej zabrał i na zbyt wiele rzeczy ją naraził, a to przecież nie była jej wojna.
Nagle zdał sobie sprawę, że nimfa coś mówi, a on nie usłyszał z tego ani słowa.
– …eee, co? – zapytał szybko, potrząsając głową – Mogłabyś powtórzyć?
Naya wzniosła oczy do nieba.
– To co? Z powrotem do Obozu Herosów?
Pokręcił głową.
– Nie, nie ma już czasu. Zresztą – dodał, nagle wyszczerzając zęby w uśmiechu, kiedy dostrzegł nazwę gazety, na którą wcześniej nie zwrócił uwagi: „San Francisco Chronicle”– Reyna wyjątkowo będzie bliżej.
– A nasi porywacze?
Wzruszył ramionami.
– Nie wiem, jak ty, ale ja nie zamierzam czekać, żeby ich poznać.
Szybko podszedł do drzwi wejściowych i nacisnął na klamkę. Zamknięte. Oczywiście. I to ode zewnątrz.
– To co teraz?
Percy obejrzał się przez ramię na nimfę i spojrzał na nią krytycznie. Już trzeci raz dzisiaj słyszał to pytanie.
– Trochę więcej wiary we mnie, co?
Zmarszczyła brwi.
– Co ty chcesz…
Ale nie dał jej dokończyć, zamiast tego wymierzając w drzwi jedno, porządne kopnięcie. Niestety, nie na tyle porządne, żeby się otworzyły.
Naya bez słowa podeszła do niego i ustawiła się identycznej pozycji co on.
– Na trzy?
Pokiwał głową.
– Raz…
– Dwa…
– TRZY!
Wolność hukiem stanęła dla nich otworem. Percy spojrzał na Nayę, która nie wydawała się już być ani odrobinę zmęczona. Chwycił ją za dłoń i wyciągnął z ich więzienia.
– Spadajmy stąd.
Skoro stwierdziłaś, że i ta nikt tego pewnie nie pamięta, to postanowiłam przeczytać. Nie mam pojęcia, co się dzieje, o co chodzi, ale naprawdę super rozdział! Był w nim swoisty urok. Chętnie poczytałabym więcej przemyśleń, ale nie narzekam, bo ciężko o jakieś niesamowite przemyślenia, gdy budzisz się po pół roku. W sumie to czekam na dalsze rozdziały. Nie wiem, czy cofnę się do poprzednich, ale z pewnością przeczytam kontynuację. Więc WEEENY!
PS Gratuluję silnej woli! Niby nic, a na pewno przyda się później, przy innych postanowieniach! Oby tak dalej! 😀