Ok, let’s go people! Put your hands up and make some noise!
This is the last chapter, the last time!
Chciałabym Wam podziękować za te LATA spędzone z Pamiętnikiem Heroski. Za wasze komentarze, opinie, wsparcie i motywację. Pamiętam kiedy ulepiłam z gliny Lanę i tchnęłam w nią życie. Ubrałam w wady, do głowy wcisnęłam marzenia i popchnęłam ją w otchłań kłopotów. Widzieliście jak się śmieje, jak płacze, jak kocha, jak walczy, jak w końcu ginie. Wszyscy spędziliśmy z nią i resztą pyszczków niezwykły czas. Jestem wdzięczna za każdy moment spędzony z wami na tej stronie. Dorosłam, pisząc Pamiętnik Heroski. To opowiadanie, do którego mam niezwykły sentyment.
Chciałabym szczególnie podziękować moim ziomeczkom. Arachne, Annetti, Pass, Quick, Jamces – jesteście moimi soul mates. Czekam na jakieś prace waszego autorstwa. No i oczywiście dziękuję Admince – naszej Blogowej Mamie. Powiedzcie mi też pyszczki, jak wam życie mija.
Pozdrawiam
Wasza ♥Annabelle♥
Rozdział X:
If you…
Nicość go pochłaniała. Powoli zaczynał tracić wszelkie czucie. Rozpływał się. Spojrzał na swoją dłoń. Jego palce rozmywały się jak mgła, która całego go teraz otaczała. Kumulowała się wokół jego ciała.
„Czy to już koniec..? Czy to w ogóle jest śmierć…?”
Nie czuł bólu. Niczego już nie czuł. I chyba to właśnie było najgorsze.
Oczy miał otwarte, choć oprócz szarej mgły nie widział niczego.
Powoli zaczął też tracić świadomość. Najpierw zapomniał o zdarzeniach odległych. Po chwili zapomniał nawet kim jest. Myśli, szumiąc głośno, uciekały mu z głowy. Potem pozostała już tylko cisza. Pustka.
Był niczym. Nie różnił się więc od otaczającej go nicości. Stanowili jedność. Stopniowo przestawał istnieć.
– Cody… Cody… Cody…
Słyszał słowo. Nie był jednak pewny, czy nie jest to tylko wytwór jego wyobraźni. O ile jeszcze ją miał. Słowo nic nie znaczyło. Słowo było jedynie słowem. Zbiórką literek, sylab, dźwięków. Tylko tym.
A on wsłuchiwał się. Głos… Nie jego, na pewno nie jego. Więc czyj? Był ktoś jeszcze?
Ręka rozpłynęła mu się aż do łokcia. Nie wiedział jak było z nogami, bo i tak ich nie czuł. Widział, słyszał, był w stanie jeszcze myśleć. To było wszystko, co mu pozostało.
– Cody… Cody…
Ten głos… Słyszał go kiedyś? Był miły, ładny i przyjemny. Sprawiał, że chciało mu się spać. Uspokajał go. Nie chciał jednak zamykać oczu, bo nie wiedział, czy potem byłby w stanie je otworzyć.
– Cody…
Dźwięk echem rozchodził się po przestrzeni, w której się znajdował. Miał wrażenie, że jego źródło znajduje się całkiem blisko. Wręcz na wyciągnięcie ręki.
„Och, ale ja nie mam ręki!”
Zaskoczyła go ta uwaga. Świadczyło to o tym, że jest jeszcze zdolny do jakiegokolwiek analizowania. Zaczął się zastanawiać, czy słowo jednak coś znaczy. Głos je powtarzał, musiało więc być ważne.
„Cody.”
Chyba je znał. Był pewny, że nawet potrafił je kiedyś wymówić i napisać. Ale jaki skrywało sekret?
– Cody…
Czy to nie było jego imię? Jakieś przecież musiał mieć. Więc czemu nie to? Było nawet ładne.
Zapadła cisza, a on się zaniepokoił. Zdążył już przywyknąć do głosu. Dlaczego teraz ucichł? Dlaczego do niego nie mówi? Co się stało?
– Cody…
Otworzył szerzej oczy.
Więc wciąż był. Gdzieś w oddali, ale był.
Gdyby mógł się ruszyć, na pewno wstałby i poszukał tego kogoś. Ale przecież nie mógł. Przecież się rozpływał. Czy on się w ogóle na to godził? Nie przypominał sobie, by ktoś go w tej sprawie pytał o zdanie. A może jemu wcale nie podobał się pomysł nieistnienia. Nieistnienie nie jest fajne. Nieistnienie jest fe i niemodne. On chyba jednak woli istnieć. Nie mógł więc tak po prostu leżeć i bezczynnie czekać aż zniknie. Musiał zadziałać.
Po chwili zapał go opuścił. Nawet jeśli udałoby mu się odzyskać kończyny, to co by to dało? Co miał zrobić? Gdzie pójść? Jak się wydostać z tego miejsca? I po co? Czy coś na niego czekało?
– Cody…
Głos… Może on był odpowiedzią? Może to on na niego czekał?
– Cody…
Poczuł coś. Coś palącego w środku. To chyba wściekłość. Czy tak się nazywa to uczucie? Nie miał pewności, ale tak mu się zdawało. Zrobiło mu się gorąco. Po raz pierwszy od dawna. Jego klatka piersiowa wypełniła się ciepłem, które następnie rozlało się do nóg. Więc je miał. Udało mu się spojrzeć w dół. Kończyny sięgały jedynie kolan, ale było to i tak więcej niż mógł przypuszczać.
Spróbował nimi poruszać. Chciał mieć nad nimi władzę.
– Cody…
Nie mógł dłużej czekać. Wiedział, że musi się pośpieszyć.
– Cody…
Pamiętał ten głos. Znał go.
– La-na… – to było pierwsze słowo, które udało mu się wypowiedzieć
Kim była? Kimś ważnym.
„Czy już Cię nigdy nie zobaczę? Gdzie jesteś? Ty, której nie mogę dotknąć…”
– Lana… Lana…
Jak w transie szeptał to jedno imię.
– Przepraszam…
„Gdzie jesteś? Tęsknię za Tobą. Nie mogę bez Ciebie żyć. Przepraszam, bo nie umiałem Cię ochronić. Wybacz mi.”
Nagle z policzka spłynęła pojedyncza łza, a wraz z nią, w jego umyśle pojawiło się wspomnienie. Potem kolejne. Zacisnął powieki. Chciał złapać się za głowę, ale nie miał jak. Przed oczami przelatywały mu różne obrazy. Słyszał też dźwięki. Rozmowy, krzyki, piosenki, śmiechy. Niemal sam wrzasnął.
Wnet wspomnienie o Lanie zdominowało jego umysł.
– Jesteś niewyspana?
– Jake w nocy płakał.
– Mogłaś przyjść do mnie. Lubię z Tobą spać.
– Ja też to lubię, ale nie chciałam zostawiać mamy samej.
– Więc następnym razem, to ja przyjdę do Ciebie. Tylko zostaw otwarte okno.
– Cody, to niebezpieczne!
– No i co z tego? Zrobię wszystko, by do Ciebie dotrzeć.
– Wszystko?
– Wszystko.
– A jakbyś miał pójść za mną na koniec świata?
– To bym poszedł. Tylko najpierw musiałbym się spytać mamy.
– Mamo! Gdzie są moje płatki?
– Kochanie, zjadłeś je wczoraj.
– Coo?! Wszystkie?!
– Kilka dałeś rybce.
– Pożarła je?!
– Nie wiem synku, poszłam się kąpać.
– Ach… I co ja mam teraz zjeść?
– Może rybkę?
– Mamo!
– Mama… – szepnął
Po chwili przypomniał sobie wydarzenia mające miejsce po tym jak utracił matkę i przyjaciółkę.
Ukucnął i schował głowę pomiędzy kolana. Osłonił się rękoma. Nie płakał. Był zbyt przerażony spotkaniem z Mojrami, które osobiście przepowiedziały mu jego życie.
W jednej chwili cały świat runął. Został sam. Był sam. Co miał zrobić? Gdzie pójść?
– Ej… To znaczy… Cześć.
Poderwał szybko głowę. Ujrzał chowającego się za drzewem chłopca. Musiał mieć tyle samo lat, choć niebieskooki zdecydowanie był niższy. Jasne włosy sterczały mu wokół głowy. Wyglądał jakby poraził go prąd. Przybyły spoglądał na Cody’ego z nieskrywaną ciekawością. Sprawiał wrażenie bardzo żywiołowej i wesołej osoby.
– Kim jesteś? – spytał czarnooki
Blondyn podrapał się po głowie i wychylił niepewnie zza drzewa. Cody mógł mu się lepiej przyjrzeć. Miał stare, zniszczone ubrania i plecak. Opalona skóra była lekko podrapana, prawdopodobnie od gałęzi.
– Schowałem się i widziałem co się stało. Przykro mi, ale wiesz… powinniśmy teraz chyba iść. – odparł cicho chłopiec
Brunet milczał przez chwilę.
– Więc Ty też jesteś…
– Tak mi się zdaje. – rzekł z uśmiechem
Jak wiele wiedział o swoim pochodzeniu i świecie, o którym opowiadała mu mama? Czy wie, jak trafić na obóz?
– Jesteś sam? – spytał, a blondyn skinął
– Nie mam żadnej rodziny, ani domu.
– Ja też już nie… – szepnął cicho brunet
– Jestem Danny. Danny Harrison. – przedstawił się niebieskooki, podszedł bliżej i wyciągnął przed siebie rękę
Cody wstał z ziemi i otrzepał się.
– Cody. Cody Carter. – oznajmił i uścisnął dłoń uśmiechniętemu blondynowi
– Więc jesteśmy tacy sami…
Zapulsowała mu skroń.
– Danny…
Przyjaciel. Danny to jego najlepszy przyjaciel. Tego był pewny. Pamiętał ten głupkowaty uśmiech, pod którym chował ból. Nigdy nie powiedział tego na głos, ale uważał, że Danny był od niego silniejszy. Umiał ukryć cierpienie i samotność pod maską żartów i śmiechu. Cody tego nie potrafił. Nawet nie próbował. A Danny wiedział, że udając radosnego, nikt nie będzie w stanie ujrzeć smutku w jego duszy.
Czuł bezsilność. Jakby był sparaliżowany. Nigdy nie chciał tak skończyć. Wolał umrzeć, niż męczyć się, nie mając władzy nad własnym ciałem.
Leżąc, analizował całe swoje życie. Myślał o matce, o ojcu i bracie. Pierwszy raz ujrzał Hadesa, kiedy był jeszcze bardzo mały. Mieszkali wtedy z Connie w Bostonie, a on tak po prostu przyszedł. I przychodził tak od czasu do czasu. Zawsze ich znajdował, nieważne gdzie obecnie mieszkali. Potem pojawił się na obozie i przez kolejne lata ukrywał, że jest ojcem chłopaka. Nawet kiedy zamieszkali razem, ich stosunki się nie polepszyły. Rozmawiali więcej, Hades naprawdę się starał, by spędzali ze sobą dużo czasu, pomagał mu w treningach, czy panowaniu nad mocami, jednak Cody nigdy nie poczuł od boga ojcowskiej miłości.
Nie chciał być półbogiem. Nie chciał być synem Pana Podziemi. Nie chciał tracić bliskich. Nie chciał, by jego życie było z góry przeklęte i skazane przez los na porażkę. Był bohaterem tragicznym, bez wpływu na to, co się stanie.
Z Nico stosunki miał dobre. Czasem trudno było im się dogadać, a wynikało to z tego, że Cody uważał się za starszego brata, a to Nico w rzeczywistości urodził się pierwszy. Obaj czuli, że powinni opiekować się tym drugim.
Chłopak myślał też o popełnionych błędach, o ludziach, których zranił. Trochę tego było. Żałował każdego złego słowa. Przypomniał sobie każdą kłótnię i bójkę z przyjacielem. Przypomniał sobie jak źle traktował dziewczyny, które próbowały się do niego zbliżyć. Czasem, kiedy brakowało mu cierpliwości, naprawdę był niemiły. Pamiętał też jak skrzywdził Lanę.
„Przepraszam, bo nie umiem być dobry…”
Co by zrobił, gdyby dostał drugą szansę? Do tej pory marnował swoje życie. Ruszył z miejsca, gdy poznał Lily. Ona mu pomogła. Ale nawet jej obecność nie potrafiła zapchać tej wielkiej dziury w jego piersi. Czy mógł przyrzec, że jeśli i teraz uda mu się przeżyć, to coś się zmieni? Czy stanie się lepszą osobą? Popełniał błędy, był w końcu tylko człowiekiem, a nie nieomylną istotą. Jeśli umrze, to gdzie trafi? Czy w ogóle gdzieś trafi?
„Frajer… Jestem frajerem…”
Znów naszła go chwila zwątpienia. Spoglądał na swoje rozpływające się ręce.
„Czy jest sens walczyć?”
Zawsze to Lana była jego sensem. Powinien więc się ruszyć i iść po nią. Czy nie obiecał, że kiedyś się z nią ożeni? Miał sobie pozwolić na niedotrzymanie tej przysięgi?
„Kocham Cię. Kocham Cię. A Ty i tak tego nie usłyszysz, bo moje serce nie ma siły, by Ci to wykrzyczeć…”
Zadrżał.
„Jak tarcza księżyca, która wydaje się kurczyć, tak ja coraz głębiej skrywam się w półmroku moich blednących warg… Modlić się? Śpiewać? Co zrobić, gdy straciłem Ciebie – moje słońce..?”
Coś ścisnęło mu serce. Poczuł okropny skurcz.
„Czy Ty czekasz na mnie? Jeśli Ty… Jeśli Ty… Jeśli czekasz na mnie, jeśli nie jest za późno, czy mógłbym jeszcze wszystko zmienić? Powinienem nie pozwolić Ci odejść…”
Wyciągnął przed siebie rękę, jakby próbował coś chwycić.
– Lana…
– Cody…
Głos. Jej głos. Usłyszał go. Była tu. Wciąż była. Musiał ją uratować. Po twarzy spłynęła mu kolejna łza.
Nagle ujrzał przed sobą na oko sześcioletnią dziewczynkę. Ubrana była w białą sukienkę z falbankami, a czarne loczki otaczały jej bladą twarzyczkę. Spoglądała na niego przyjaźnie. Przez chwilę nie wiedział, czy to omam, czy rzeczywistość.
– Dlaczego leżysz na ziemi? – spytała dziecięcym głosikiem
Patrzył na nią otępiały. Sześcioletnia postać Lany stała przed nim w tej czarnej otchłani i zadawała chyba najgłupsze, możliwe pytanie.
Miał zaschnięte gardło i ciężko mu było wymówić kolejne słowo, a przez powracające wspomnienia, nie mógł się skupić.
– Co Ty tu robisz? – zapytał
– Przyszłam po Ciebie. – oznajmiła spokojnie
– Naprawdę istniejesz, czy postradałem już zmysły?
– A czy to ma jakieś znaczenie? – odparła pytaniem
Chłopak rozejrzał się. Chyba naprawdę wariował.
– Chcę stąd wyjść. – rzekł nagle
Mała Lana uśmiechnęła się. Wyglądała nieco przerażająco. Jak upiorne dziecko z horrorów. Cody starał się o tym nie myśleć.
– Wiesz jak się tu znalazłeś?
Skinął niepewnie głową.
– Lana… Ale ta prawdziwa. Czeka na mnie. Potrzebuje mnie. Muszę ją znaleźć.
– Więc już pamiętasz. – rzekła zadowolona
– Pomożesz mi?
– Nie potrzebujesz mojej pomocy. Jesteś silny, nie poddałeś się, to miejsce Cię nie pochłonie.
– Aha. Nie mam rąk i nóg.
– Odnajdź w sobie wiarę.
– Jeśli zaraz będziesz mówić o potędze wiary i nadziei, to przysięgam, że jak wstanę…
Lana zachichotała. Chłopakowi nie było do śmiechu. Odzyskał świadomość, ale nie kończyny. Jego ciało było obce.
– Łzy naprawdę czasem działają cuda. To one mnie do Ciebie sprowadziły. – rzekła sześciolatka i zaczęła się odsuwać
Odchodziła. Lana odchodziła, a on nie mógł nic zrobić. Zupełnie jak wtedy, gdy umierała. Jak głupek stał w miejscu.
Teraz także patrzył na nią jak się oddala. Zamienia się w mgłę i znika.
Serce zaczęło mu bić szybciej. Wziął głęboki wdech.
Czy sześciolatka naprawdę z nim rozmawiała? Może jednak to sobie wymyślił? Kim była? Duchem? Zjawą? Wspomnieniem? Po co przyszła? Czy jej obecność coś zmieniła?
„Łzy…”
Łzy kiedyś już go uratowały. Gdy został otruty, płacz Lany przyniósł mu uzdrowienie. Czy teraz, szczere łzy smutku i pokuty, które spływały mu po policzku, sprawiły, że odzyskał wspomnienia?
„Nawet jeśli dzieli nas śmierć, wciąż jestem w stanie poczuć Twoje serce…”
Zatrząsł się, a słone krople spłynęły ciurkiem. Od razu poczuł się lepiej. Jakby się oczyścił. Zdumiony zauważył też, że jego dłoń odrasta. Nadgarstek rozgałęził się jak drzewo i chłopak ujrzał swoje smukłe, blade palce. Aż zachłysnął się powietrzem. Szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w swoją rękę, którą zaczął niepewnie poruszać.
Podniósł głowę i zawirowało mu przed oczami. Spróbował podeprzeć się na łokciach, co spowodowało, że zachwiał się i prawie przewrócił. Podekscytowany, odwrócił się, by zobaczyć, czy ma nogi. Uśmiechnął się szczęśliwy. Jeszcze nigdy się tak nie cieszył na widok trampków.
Policzył do trzech i używając do tego swoich drżących mięśni, stanął wyprostowany.
– Ha! – zakrzyknął z triumfem i przechylił się na bok
W końcu udało mu się utrzymać równowagę. Poprawił włosy i ruszył przed siebie.
– Mam płakać? Mogę płakać. – powiedział sobie pod nosem
Nie było to jednak takie łatwe. Myślał o czymś smutnym, myślał o Lanie, ale jak na złość to nie pomagało.
„Przecież jestem takim dobrym aktorem… No co jest..?”
Wspominał najgorsze chwile w swoim życiu, ale był zbyt przepełniony ekscytacją, by go to ruszyło. To było irytujące, bo przez ostatnie miesiące płakał naprawdę dużo.
Szedł prosto. Nie słyszał już głosu i to go dopiero zmartwiło. Nie widział niczego. Do czasu. Nagle ujrzał coś jaśniejącego. Z początku nie wiedział, czy to coś jest w górze, w dole, czy naprzeciw niego. W próżni, jakiej się znajdował, bardzo ciężko było stwierdzić położenie czegokolwiek.
Przyśpieszył. Dopiero po przejściu paru metrów rozpoznał bezwładne ciało Lany. Dziewczyna leżała nieruchomo, a loki opadały jej na bladą twarz.
Zatrzymał się przy nastolatce i uklęknął niepewnie. Odegnał ręką gęstą mgłę i dotknął policzka półbogini. Dotknął jej skóry. Poczuł ją. Była prawdziwa. Tak samo prawdziwa jak wtedy, gdy spotykali się w Elizjum.
Zerwał poczerniałą nitkę i odrzucił na bok. Ostrożnie wziął nastolatkę na ręce. Zapomniał jak była lekka. Lana oddychała bardzo słabo, a chłopak wsłuchiwał się w ciche bicie jej serca. Przytulił dziewczynę do siebie i ruszył powrotną drogą. Jeszcze to do niego nie docierało. Nie mógł uwierzyć, że trzyma ją, że jeszcze chwila, a oboje wydostaną się z tego piekła i na zawsze już będą razem.
Nogi mu się plątały, a oddech był ciężki, podobnie jak powieki, które coraz bardziej mu ciążyły. Poczuł ogromne zmęczenie.
„Nie, nie, nie. Nie teraz. Jeszcze nie…”
Spanikował. Przestraszył się, że nie uda mu się uratować Lany. Ona przecież była najważniejsza. Musiał ją stąd zabrać. Musiał.
Ciemność go przerażała. Pierwszy raz w życiu się jej bał.
– Jeszcze trochę malutka, jeszcze trochę… – powtarzał cicho, choć sam przestał w to wierzyć
Nie widział wyjścia. Nie wiedział, czy w ogóle idą w dobrą stronę. Zaczął mieć omamy słuchowe. Próbował koncentrować się na Lanie. Była jak Królewna Śnieżka. Jego królewna. Tylko jego.
Zrozumiał, że jest źle, gdy zdał sobie sprawę, że modli się do bogów. Od dawna tego nie robił. A teraz słał do nich szczere prośby, mając cichą nadzieję, że to coś da. Gdzie indziej miał szukać ratunku?
Nagle natrafił na opór. Jakby ścianę. Zdziwił się i pewnie gdyby nie był tak otumaniony, to by to logicznie przeanalizował. Zamiast tego, parł ciałem przed siebie. Uważał tylko, by nie skrzywdzić Lany.
Oddech coraz bardziej mu słabł. Miał problem, by utrzymać się na nogach. Chciał krzyknąć z frustracji, ale nie zdążył, bo nagle padł do przodu. Czuł, że przeciska się przez jakąś dziurę. Upadł na trawę i uśmiechnął się lekko.
– Cody! Lana!
Danny poderwał się z ziemi, na której dotąd siedział. Całkowicie ignorując siedzącego na drzewie Tanatosa, podbiegł do przyjaciół. Lana i Cody upadli, nim zdążył ich złapać, a dziwne przejście wyglądające jak wagina, zniknęło.
Blondyn czuł ogromne szczęście.
„Udało się! Udało się!”
Chłopak uklęknął przy nieruchomej dwójce. Lana leżała skulona i zawinięta w białą suknię, a czarne loki opadały jej na twarz. Cody za to upadł na brzuch, z głową przyciśniętą do trawy. Syn Apolla podniósł lekko dziewczynę i poprawił jej włosy. Wzruszony patrzył na jej twarz. Jeszcze nie dotarło do niego, że wróciła. Że żyła.
Pamiętał chwilę, gdy umarła. Gdy jej mała dłoń opadła na ziemię, a oczy się zamknęły. Pamiętał krew wylewającą się z rany. Pamiętał ją, gdy leżała w trumnie. Jak woskowa lalka. Jak pogrążona we śnie księżniczka z bajki.
A teraz znów była. Oddychała, a jej serce biło.
– Lana, Lana…
Pogłaskał przyjaciółkę po policzku, a następnie lekko nią potrząsnął. Dziewczyna nagle wzięła głęboki wdech i otworzyła szeroko swoje jaskrawoniebieskie oczy.
– Lana! – krzyknął szczęśliwy i uśmiechnął się promiennie
Nastolatka rozejrzała się zdenerwowana. Miała spojrzenie wystraszonej, spłoszonej łani. Wyglądała jakby pierwszy raz w życiu widziała niebo.
– Lanuś… – powiedział spokojniej Danny, patrząc na jej lekko uchylone, nieco sine usta
Dziewczyna wlepiła wzrok w przyjaciela i uśmiechnęła się.
– Danny! – krzyknęła zachrypnięta i rzuciła się na chłopaka
Blondyn roześmiał się i uścisnął nastolatkę.
– Nie wierzę, że naprawdę żyjesz. Tak bardzo za Tobą tęskniłem. – powiedział, wdychając zapach jej włosów
– Ja też! Ale zawsze byłam przy Tobie! Jest tak wiele rzeczy, o których musimy porozmawiać! – powiedziała ożywiona
– Spokojnie Lanuś, teraz mamy mnóstwo czasu. – powiedział szczęśliwy, że znów może tak się zwracać do przyjaciółki
– Tak dziwnie się czuję! Wszystko jest takie realne i nowe! – oznajmiła, wciąż tuląc przyjaciela – Gdzie Cody? – spytała, wreszcie się odsuwając
Oboje spojrzeli w bok, gdzie na trawie nieruchomo leżał czarnowłosy. Lana wystraszyła się i spojrzała zlękniona na przyjaciela. W tym samym momencie rozległ się głośny trzepot skrzydeł. Tanatos poderwał się w powietrze i zgrabnie wylądował obok Cody’ego. Bóg uśmiechał się lekko. Na Lanie jego ponadprzeciętna uroda nie zrobiła jednak wrażenia.
– No, no. Nie sądziłem, że którekolwiek z was, wyjdzie stamtąd cało. – wyznał szczerze – Mój plan chyba nie do końca się powiódł. Trudno. Ale jego duszę i tak ze sobą zabiorę. – dodał
Lana i Danny zamarli.
„No chyba nie! Teraz to już będzie przegięcie! Takie rzeczy dzieją się tylko w telenowelach!”
Nastolatkowie rzucili się na czarnowłosego. Danny przewrócił chłopaka na plecy i od razu sprawdził puls. Zamknął oczy, to pomagało mu się skupić.
– Cody… – pisnęła Lana
– Słaby… Stary, ocknij się. – zwrócił się do przyjaciela Danny i zaczął go klepać po policzkach
Córka Zeusa była tym wszystkim zbyt oszołomiona. Nie potrafiła racjonalnie myśleć. W głowie jej szumiało, miała wrażenie, że jej zmysły wariują. Wydawało się jej, że wszystko czuje mocniej, bardziej. Każdy dźwięk, zapach i ruch.
Klęczała przy brunecie, lecz Danny blokował jej do niego dostęp. Nie mogła nawet złapać chłopaka za rękę.
Syn Apolla nie spanikował, mimo że stan Cody’ego był poważny. Szybko udało mu się to ocenić. Chłopak leżał nieprzytomny ze słabnącym sercem i płytkim oddechem.
– Już za późno. Za długo był po tamtej stronie. Twoja wiedza medyczna na nic się tu nie zda. – oznajmił spokojnie bóg
Tanatos sprawiał wrażenie nieco zasmuconego i obojętnego. Jakby postawił wszystkie pieniądze na jednego konia, od początku wiedząc, że przegra.
– Przykro mi paniczu. Ja tylko wykonuję swoje obowiązki. – dodał skrzydlaty kucając i wyciągnął parę lśniących nożyc
Lana krzyknęła cicho, a Danny zacisnął gniewnie szczękę i spojrzał piorunującym wzrokiem na boga.
– Jeszcze nie. – powiedział poważnie i przyciągnął do siebie ciało przyjaciela – Jestem synem Apolla, nie lekceważ mnie. – dodał
– Danny… – zaczęła Lana
– Od zawsze zastanawiałem się, jaki jest mój udział w tym wszystkim. Jaki to ma sens, gdzie jest moje miejsce i jakie muszę wykonać zadanie. Teraz już to wiem. Nie martw się Lanuś. Tym razem nie zawiodę. – oznajmił poważnie, z błyskiem w oku
Spojrzeli na siebie krótko. Dziewczyna zacisnęła pięści i skinęła szybko głową. Dała tym samym przyjacielowi pełne zezwolenie na działanie.
Danny odetchnął głęboko i rozluźnił mięśnie. Nie raczył nawet zerknąć na Tanatosa, który jak sęp, czekał, aż serce Cody’ego przestanie bić.
Był medykiem. Był uczniem samego Apolla. Przez rok uczył się medycyny i pomagał w szpitalu. Chciał być lekarzem. Nie mógł zawieść.
Położył lewą dłoń na czole przyjaciela, a prawą na sercu. Zamknął oczy, próbując się skoncentrować. Adrenalina buzowała mu w organizmie. Wyglądał na spokojnego, ale w środku wariował. Nie dopuszczał do siebie myśli, że straci przyjaciela. Nie po tym wszystkim co przeszli. Nie teraz, kiedy odzyskali Lanę.
„Przeklęty Central Park!”
Pamiętał jak przyjaciółka powiedziała, że jest szczęśliwa, bo umrze w miejscu, gdzie to wszystko się zaczęło. Jej śmierć nie zatrzymała jednak okropnej klątwy. On teraz sprawi, że nastąpi koniec tej cholernej przepowiedni. Przez lata zastanawiał się, czemu on? Jaki ma związek z tymi tragediami? Czy miał być tylko obserwatorem, tak jak wtedy, gdy Hydra zabiła Connie? Hydra, która goniła jego. To on miał wtedy zginąć. Może gdyby tak było, nic złego by się więcej nie wydarzyło? Nie mógł sobie tego wybaczyć. Czuł, że ma dług. Teraz miał okazję, by go spłacić. Ratując Cody’ego, zakończy to koło nieszczęść. A następnie dopilnuje, by żadne z nich już nigdy nie weszło na ogromny teren Central Parku.
Czuł jak Cody gaśnie. Wiedział, że słabnie i traci coraz więcej energii, ale nie poddawał się. Obaj byli wykończeni. Na czole blondyna pojawiło się kilka kropelek potu. Zacisnął szczękę, tłamsząc krzyk. Kosztowało go to wiele wysiłku. Oddawał swoje siły życiowe, ale nie miał w ogóle pewności, czy to wystarczy. Organizm syna Hadesa był naprawdę osłabiony.
– Wróć do domu… Czy możesz wrócić dziś do domu? – szepnął Danny – Siostro, potrzebuję muzyki. Zaśpiewaj mi tu coś. – dodał, patrząc na Lanę
Przerażona i bezradna dziewczyna pokiwała głową i wzięła dwa głębsze oddechy.
– Czemu jesteś smutna Srebrna Gwiazdko?
Danny uśmiechnął się, zamknął ponownie oczy i zaczął wsłuchiwać się w kołysankę. Od razu poczuł się lepiej. Był synem Apolla. Muzyka, nieważne w jakiej formie, zawsze mu pomagała. Była tym, czym woda dla Percy’ego.
Zaczął myśleć o tym, co ich czeka, kiedy ten koszmar się wreszcie skończy. Gdy będą już wolni. Może gdzieś razem pojadą. Tak we czwórkę. Może jakiś domek letniskowy nad jeziorem. Nie, to trochę tak, jakby dalej byli na obozie. To może namioty. To za to jak na misji. To może… Ile właściwie kosztują hotele?
Nagle poczuł, że serce Cody’ego zabiło szybciej. Mocne uderzenie aż nim wstrząsnęło.
Blondyn otworzył oczy. Palce już mu nieco ścierpły, bo przez długi czas były wyprostowane.
Lanie za to zaschło w gardle, ale starała się śpiewać dalej.
Tanatos z zaciekawieniem obserwował ową dwójkę. Kucał po drugiej stronie i bawił się nożycami. Jakby tylko czekał, żeby obciąć synowi Hadesa włosy. W pewnym momencie wstał i odsunął się. Danny nawet tego nie zarejestrował. Był zbyt skupiony na przesyłaniu swojej energii przyjacielowi.
„Rany, jesteś najgorszym kumplem na świecie! Jak już się ockniesz, stawiasz mi chińszczyznę!”
Cody może jednak nie był takim najgorszym kumplem na świecie, bo momentalnie się obudził. Otworzył gwałtownie oczy i zerwał się od razu do pozycji siedzącej. Na jego bladą twarz wstąpiło więcej koloru, zaczął łapczywie wciągać powietrze i machać rękoma.
– CODY!
Lana i Danny rzucili się na przyjaciela. Ścisnęli go tak bardzo, że nie był w stanie wypowiedzieć ani słowa. Po chwili jednak wyswobodził się z ich objęć i czujnie spojrzał na Tanatosa.
Bóg schował swoje nożyce i uśmiechnął się lekko.
– Śmiertelnicy są tacy interesujący…
– Zostawisz nas w spokoju? Pozwolisz Lanie żyć? – spytał Cody
– Och tak! Do czasu. Kiedyś przyjdę po was wszystkich. – rzekł poważnie Tanatos
– Kiedyś. – powiedziała z uśmiechem nastolatka – To dobre słowo.
– Tak. – zgodził się Danny – „Kiedyś” to spoko termin. Pasuje mi. – dodał i wyszczerzył się
– Nie wiem tylko, co na to wszystko Hades. Na pewno już wie, że coś się wydarzyło. Radziłbym z nim porozmawiać. Żegnaj paniczu.
Bóg spojrzał krótko na Cody’ego, skinął głową, zamachnął potężnymi skrzydłami i odleciał.
Nastolatkowie spojrzeli na błękitne niebo. Po chwili rzucili się na siebie i zaczęli się przytulać i krzyczeć z radości.
~*~
HEROSOWE CIEKAWOSTKI
90. Gdy Jessy miał dziewięć lat, podkochiwał się w koleżance ze szkoły imieniem Natalie. Bardzo długo zbierał się, żeby wyznać jej uczucia. Nie zdążył. Natalie zginęła w wypadku samochodowym, kiedy jechała do domu ze swoją rodziną. Jessy bardzo płakał na jej pogrzebie i rzucił na trumnę czerwoną różę.
91. Ulubione słowo Lany to „miłość.” Nie lubi za to słowa „nigdy.”
92. Danny śpiewa przez sen.
93. Gdy Lana bywa smutna, zamyślona, lub płacze, chwyta za kryształowe serduszko na łańcuszku.
94. Jednym z prezentów, jakie Danny otrzymał od Cody’ego była… paczka tamponów.
95. Lana zamyka się w sobie na świat, gdy jest jej bardzo źle.
96. Percy nie lubi, gdy ktoś śmieje się z jego brata.
97. Thalia zna na pamięć wszystkie piosenki Green Day.
98. Lana miała kiedyś chomiki, które się zagryzły.
99. Danny jest uważany za najbardziej charyzmatycznego członka obsady.
100. Lana uważa, że jej różowa sukienka przynosi szczęście. Po tym jak się zniszczyła, dziewczyna schowała ją w ozdobne pudełko i ukryła pod łóżkiem.
~*~
Dwie godziny później…
Powiedzieć, że czułam się jak nowo narodzona, to za mało. Szczerze mówiąc, nie mogłam znaleźć żadnego określenia, które idealnie określałoby mój stan. Idąc na szczyt Olimpu, miałam wrażenie, że śnię. Że to się nie dzieję naprawdę. Nie wierzyłam, że żyję. Wszystko wokół wydawało się aż za bardzo realne. Każdy dźwięk był głośniejszy, a każde czucie i zapachy intensywniejsze.
W jednej dłoni ściskałam rąbek białej sukienki, by nie wpadła mi pod nogi, a drugą trzymałam rękę brata. Jake ściskał mnie z całej siły i nie mógł puścić. Ciągle się śmiał. Wszyscy się śmialiśmy. Jak po zażyciu jakiejś niebezpiecznej substancji rozweselającej. Wprost nie mogliśmy się uspokoić. Machaliśmy do napotykanych muz i nimf. Danny i Cody cały czas chcieli nosić mnie na rękach, ale ja pragnęłam iść na własnych nogach, więc obaj podrzucali Danielle.
W końcu przyszło nam przejść przez próg sali tronowej. Panujący w środku przepych bardziej niż kiedyś zaparł mi dech w piersiach. Ach! Ja oddychałam! Naprawdę oddychałam, a moje serce biło! I to tak szybko!
Złote światło na chwilę mnie oślepiło, więc szybko zamrugałam. Nasze kroki rozniosły się głośnym echem. Całą piątką ustaliśmy przed bogami. Olimpijczycy znajdowali się w swojej nieco powiększonej postaci. Samym wyglądem budzili strach i respekt. Każdy siedział na swoim tronie. No, prawie każdy, bo miejsce Hery było puste. Zdziwiłam się, że tak szybko zauważyłam brak królowej. Niepewnie spojrzałam jeszcze raz na pozostałych bogów. Wszyscy wyglądali poważnie i dumnie.
Wymieniłam z przyjaciółmi porozumiewawcze spojrzenie i skłoniliśmy się równo.
– Dobra, dobra. Nie wygłupiajcie się. – rzucił obojętnie Zeus i machnął lekceważąco ręką
Zmieszani, nie bardzo wiedzieliśmy jak mamy się zachować. Otuchy dodały mi przyjazne uśmiechy Afrodyty i Apolla. Lubiłam ich. Reszta bogów również prezentowała przychylne postawy. Raczej nie zamierzali nas zabić. Chociaż pewności nie miałam.
Czułam na sobie spojrzenie Artemidy. Czy chciała powiedzieć „A nie mówiłam?” Bogini dawno temu, zaproponowała mi, bym do niej dołączyła. To miało ochronić mnie przed cierpieniem. Rudowłosa twierdziła, że miłość do Cody’ego przyniesie mi zgubę. Przyniosła mi śmierć. Nie doszłoby do tego wszystkiego, gdybym została Łowczynią. Ale teraz żyłam. Stałam przed boginią cała i zdrowa i ani przez chwilę nie żałowałam podejmowanych w życiu decyzji.
– Witajcie dzieciaczki. – rzekł Posejdon, a Danny powstrzymał się przed wybuchnięciem śmiechem
– Lanusia! Moja Lanusia! – krzyknął nagle Pan D. i poderwał się z tronu
Zrobił to tak gwałtownie, że ze strachu aż podskoczyłam w miejscu. Dionizos wyciągnął w moją stronę ręce i już chciał zrobić krok, ale przerwał mu Zeus.
– Dionizosie… – rzekł ostrzegawczo
– Ale… – zaczął bóg
– Nie teraz. – uciął Gromowładny
Zawiedziony Dionizos usiadł ponownie na swoim tronie i spojrzał z wyrzutem na Zeusa.
– Ja też tęskniłam. – szepnęłam konspiracyjnie, a bóg wina uśmiechnął się i otarł łzę z czerwonego policzka
Zeus chrząknął znacząco i poprawił krawat w kolorowe owoce.
Zastanawiałam się, o co w tym wszystkim chodzi. Czy byli źli, że wróciłam? Zeus był moim ojcem, więc teoretycznie powinien się cieszyć, że żyję. Teoretycznie. Obawiałam się, że wszyscy możemy ponieść jakieś konsekwencje, ale chciałam otrzymać od boga wyjaśnienia. Jakieś mi się chyba należały.
– Mam nadzieję, że uwierzysz jak powiem, że cieszę się, widząc Cię żywą. – rzekł
Nie odpowiedziałam, tylko spojrzałam na przyjaciół. Wiedziałam, że Cody i Jake mają żal do Zeusa.
– Zwołałem to zebranie, by moja małżonka oficjalnie was przeprosiła, ale jak widać, nie ma tyle odwagi, by przyznać się publicznie do winy. – dodał i westchnął zmęczony
Brat mocniej ścisnął moją dłoń, a kilku bogów poruszyło się niespokojnie na tronach.
– Mamuśka znowu narozrabiała, co? – rzucił rozbawiony Ares
– Uuu, czuję, że będzie dym.
– Bogini Matka zrobiła coś złego?
– Gdzie ona jest?
– Pewnie schowała się w jakiejś komnacie.
– Ojcze, współczuję Ci.
– Ja to chyba pojadę gdzieś na wakacje.
– Doby pomysł.
Bogowie zaczęli zawzięcie dyskutować, a Cody i ja spojrzeliśmy na siebie zaniepokojeni.
„Co tu się dzieje?”
– Halo, halo! – zawołał Danny – Ktoś nam coś wyjaśni? Bo jak nie, to my spadamy na imprezkę! – dodał głośno i zaczął wyć jak wilk
– Ogar frędzlu. – mruknął Cody
Powstrzymałam uśmiech, a Zeus zaczął masować się po czole.
– Moja małżonka jest zbyt dumna, by przyznać się do błędu. Z osobistych pobudek, zniszczyła tym dzieciom życie, a teraz nawet nie zjawi się, żeby za to przeprosić.
Zapadła grobowa cisza. Wszyscy wpatrywali się w Zeusa. Dionizosowi upadła na ziemię kiść winogron.
– Co to ma znaczyć? – spytałam zachrypniętym głosem, a ojciec westchnął
– Kiedy po raz pierwszy się spotkaliśmy, okłamałem was. – wyznał ciężko
– Uuuu, kłamstwo jest złe! – powiedział oburzony Apollo
– Nie wtrącaj się. – uciszył go bóg
– Co to znaczy, że nas okłamałeś?
– Wiedziałeś, że mama żyje? Dlaczego nam o niczym nie powiedziałeś? Dlaczego nas rozdzieliłeś? – spytał szybko Jake, a ja pogłaskałam go po głowie
– To był warunek. – wyznał Zeus
– Warunek? – spytał Cody
Gromowładny odwrócił wzrok. Chyba trudno było mu spojrzeć nam w oczy.
– Hera oczywiście wiedziała, że mam córkę. Przed nią nie dało się tego ukryć. Groziła mi, była w swoim zachowaniu bardzo poważna, no ale tak wyszło, że…
Nagle Posejdon zaczął się śmiać. Wszystkie spojrzenia skupiły się na nim.
– Przepraszam, to wcale nie jest zabawne. – powiedział szybko zmieszany i spuścił głowę
Ojciec westchnął zażenowany.
– Wymusiłem na Herze obietnicę, że nigdy nie skrzywdzi ani was, ani waszej matki. Nie miała wyboru. Musiała jej dotrzymywać, ale nie mogła zaakceptować faktu, że żyjecie sobie szczęśliwi, podczas gdy jej duma została zraniona. Atak Hydry nie był jej winą, ale nie potrafiła sobie darować takiej okazji do zniszczenia waszej rodziny. Alex przeżyła, a wy byliście bezpieczni, ale Hera nie chciała tak tego zostawić. Zażądała, abym usunął wam pamięć i doprowadził do waszego rozdzielenia. Tylko w ten sposób dałaby wam całkowity spokój. Wtedy pozwoliłaby wam żyć bezpiecznie. Musiałem sprawić, że niewinna kobieta uwierzyła w waszą śmierć i natychmiastowo wyjechała. Przez lata opiekowałem się wami z ukrycia i widziałem ile cierpienia wyrządziła Hera. Wszystko to doprowadziło do jeszcze większych tragedii. Żałuję, że nie mogłem szczerze porozmawiać z Alex i pożegnać się z nią. A teraz naprawdę odeszła…
Ponownie zapadła cisza. Okropna, przytłaczająca cisza. W mojej odzyskanej głowie zapanował mętlik. Straciłam matkę, bo Hera nie mogła znieść myśli, że nie jest jedyną kobietą w życiu Zeusa? Zrobiła to z nienawiści i zawiści? Jak można być takim potworem? Jak można rozdzielić dzieci z matką?
Momentalnie przypomniały mi się słowa Lamii, które wypowiedziała niedługo przed moją śmiercią. Gierki Hery… Teraz to miało sens. I pomyśleć, że kiedy spotkałam boginię po raz pierwszy, była taka milutka. Zrobiła nam zdjęcie, dała nawet pióra swojego pawia. Manipulantka. Kłamliwa żmija. Wyrachowana jędza. Kłamczucha. Okrutna i podła wiedźma.
Prychnęłam i powstrzymałam łzy napływające mi do oczu. Jake bez słowa się do mnie przytulił.
– Zniszczyła nam życie. Nam wszystkim. – powiedziałam, a Zeus pokiwał głową – Chcę się z nią zobaczyć!
– Tak! Niech zapłaci za wszystko!
– Przez nią nasza mama całe życie… – zaczęłam zdenerwowana, ale ojciec mi przerwał
– Wiem. Dlatego mam dla Ciebie ofertę. Nie miałem w planach jej składać, ale Hera mnie sprowokowała. Jestem królem bogów, będę robił co chcę. Chociaż raz w życiu uczynię coś dobrego dla moich dzieci.
– Tak jest tatko! – wykrzyknął Apollo wesoło, ale po chwili szybko spoważniał
– Co to za oferta? – spytałam ciekawa, choć nie miałam pewności, czy chcę przyjąć cokolwiek od Zeusa
Cała buzowałam ze złości. Nie mogłam uwierzyć, że Hera wymiga się od kary.
– Tak sobie pomyślałem… Cieszę się bardzo, że wróciłaś, ale czy pomyśleliście o tym, jak świat na to zareaguje? Zmartwychwstania nie są raczej na porządku dziennym, ludziom będzie ciężko to zrozumieć. Jak chcesz to wyjaśnić? Będziesz musiała się ukrywać. No, chyba, że każemy wszystkim zapomnieć. – oznajmił bóg
Otworzyłam szerzej oczy.
– Zapomnieć… – szepnęłam
– Tak, zapomnieć. Mogę wymazać każdemu pamięć. Jak sama wiesz, jestem w tym dobry.
Już chciałam pokiwać głową, kiedy Zeus ponownie się odezwał.
– Lub… Lub mogę podarować Ci inne życie. Zupełnie inne życie.
– Co to znaczy? – spytał Danny, ale bóg wciąż patrzył tylko na mnie
– Nigdy nie zastanawiałaś się, co by było, gdyby pewne wydarzenia potoczyły się inaczej? Gdyby Hydra nigdy was nie zaatakowała? Albo gdybyś nigdy nie miała dowiedzieć się o obozie? Gdybyś miała żyć w nieświadomości? Gdyby nie groziło Ci żadne niebezpieczeństwo? Gdybyś była zwyczajną nastolatką? Teraz masz szansę się przekonać. Jeśli chcesz…
– Jeśli chcę…
Czy się nad tym zastanawiałam? I to nie raz. Przecież wielokrotnie wyobrażałam sobie inne życie. Wyobrażałam sobie życie z Alex i wspominałam to błogie, u boku przybranych rodziców. Marzyłam o normalności i bezpieczeństwie. Czy teraz miałam szansę, by zacząć wszystko od nowa? Jak miałabym nie skorzystać? Mogłabym przecież mieszkać z matką w starym domu. Czy było coś lepszego?
– Zaraz… Ale, czy to znaczy, że zapomnę o wszystkim? A rodzice? Co z nimi?
– Jeśli skorzystasz z mojej oferty, trafisz do świata, w którym nigdy nie zostałaś adoptowana, a Twoi przyjaciele nie będą sierotami.
Danny, Cody i ja natychmiast na siebie spojrzeliśmy. Czy to znaczyło, że nasze mamy… Że my… Czy to możliwe?
– Jakie są szanse na to, że się spotkamy? – spytałam szybko
– Nie spotkacie się. Wybierając inne życie, wasze drogi się nie skrzyżują. – wyznał Zeus
Spojrzałam na zaciekawione rozmową twarze bogów, a potem na brata i przyjaciół. Oczekiwałam, że Cody i Danny będą szczęśliwi, a byli przerażeni. Zdenerwowani, patrzyli na mnie z obawą. Panikowali, o czym świadczył ich rozbiegany wzrok. Nie odzywali się jednak ani słowem, dając mi do zrozumienia, że to ja mam zdecydować.
„Co powinnam zrobić? Co powinnam zrobić?”
Inne życie. Nowe życie. Ale czy lepsze? Czy na pewno byłoby lepsze? Jak mogłoby być, gdyby obok mnie nie było moich przyjaciół? Cody i Danny tak wiele dla mnie zrobili. Wspólnie zwrócili mi życie. Nie byłoby mnie, gdyby nie oni. Tak wiele im zawdzięczałam. I właśnie z tego też powodu, powinnam pomyśleć o nich. Mogłabym się odwdzięczyć, a nie samolubnie skupiać się tylko na sobie. Cody i Danny. Kochałam ich i pragnęłam ich szczęścia.
Wyobraziłam sobie jak obaj dorastają u boku matek. Danny nigdy nie byłby już samotny. Poznałby kobietę, która go urodziła. Spełniłabym jedno z jego marzeń.
Jake podniósł głowę i spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami. Uśmiechnęłam się do niego lekko.
To życie było ciężkie. Ale to było moje życie.
– Podjęłam decyzję. – oznajmiłam nagle
Dosłownie każde spojrzenie skupiło się na mnie. Atmosfera w powietrzu była bardzo napięta, ale nie czułam presji. Wzrok bogów nie napawał mnie strachem.
– Dziękuję Zeusie. Twoja oferta jest naprawdę wspaniała, ale… Kocham swoje życie takie jakie jest i nie zamieniłabym go na żadne inne. – wyznałam szczerze
Jake, Cody, Danny i Danielle równocześnie krzyknęli i zaczęli skakać z radości. Zdumiona odsunęłam się od nich kawałek. Paru bogów się zaśmiało. Również Zeus wyglądał na zadowolonego.
– Czuję dumę z Twojego wyboru. Jesteś wojowniczką, nie chcesz iść na skróty. Podoba mi się to. I rozumiem, że najlepiej będzie, jeśli rzucę na wszystkich Mgłę, by wymazać z ich wspomnień Twoją śmierć. Będzie tak, jakbyś nigdy nie umarła. Tylko wasza piątka zachowa w sercach prawdę.
Przyjaciele podeszli bliżej i uścisnęli mnie. Razem pokiwaliśmy głowami.
– Szczęśliwsza bym była, gdyby Hera odpowiedziała za swoje błędy. Niczego więcej nie pragnę. I o nic więcej nie chcę Cię prosić. – powiedziałam pewnie
Ojciec skinął głową. Nie wiem, czy ruszyły go moje słowa. Miałam nadzieję, że choć trochę.
– Więc nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci dobrego życia na ziemi. – rzekł
Spojrzałam na brata, który ponownie przytulił się do mojej nogi. Następnie zerknęłam na Danny’ego i Danielle, którzy z uśmiechem trzymali się za ręce. Ten widok sprawił, że prawie rozpłynęło mi się serce. Oboje wyglądali na bardzo szczęśliwych.
– I to wszystko? Nie dostanie nam się za przywrócenie Lany? Panie tato Cody’ego, nie jesteś zły? A co z wielką waginą? – dopytywał Danny
– Ja o niczym nie wiem. – rzekł Hades niewinnie i uniósł ręce do góry
Bóg spojrzał na syna i puścił mu oczko. Uśmiechnął się przy tym zadowolony. To był dopiero widok.
– No, ale Hera! Naprawdę nie ma zamiaru przyjść?!
– Idźcie już, zanim zamienię was w meble. – powiedział zmęczony Zeus
Rozbawieni zaczęliśmy pchać blondyna. Zatrzymaliśmy się tylko, by pokłonić się bogom i biegiem ruszyliśmy w stronę złotej windy.
REKLAMA
(Studio programu „Golden Sun.” Rozpromieniony bardziej niż zwykle, Apollo siedzi w swoim powozie. Lśni jak miliony monet. Jest piękny i przystojny. To definicja stylu, szyku i klasy. Na nowych fotelach siedzą Lana, Cody i Danny. Uśmiechają się i żartują. Ciągle puszczane są jakieś śmieszne wstawki dźwiękowe, z których śmieje się publiczność.)
– Wracamy po przerwie. To wciąż ja, Apollo. Wciąż jestem piękny. A to wciąż moi stylowi goście.
(Cała trójka macha do kamery.)
– Wiecie co teraz zrobimy? Teraz będziemy czytać wiadomości od fanów!
– Świetnie!
– Uwielbiam to!
(Herosi biorą w ręce tablety.)
– Cody będzie czytał e-maile, Danny komentarze na oficjalnym fp, a ja podam inne różne informacje.
(Chłopcy kiwają głowami. Syn Hadesa czyta pierwszy.)
– „Oglądam Pamiętnik Heroski od pierwszego odcinka. Jestem z nim bardzo zżyta. Czuję, że dorastałam razem z bohaterami. Dziękuję wszystkim za ciężką pracę. – Adriana z Californii.”
– Awww, to słodkie!
– Nasi fani są najlepsi.
– Tak, bardzo nas wspierają.
– „Nie wiem, czy w ogóle przeczytacie tego e-maila, ale chcę powiedzieć, że jesteście dla mnie ogromną motywacją w życiu. Od kiedy was poznałam, zaczęłam wierzyć w siebie i w to, że nie ma nic niemożliwego. – Jenny z Texasu.”
– Jenny, jesteśmy z Tobą!
– „Mam piętnaście lat i jestem chora na raka. Miesiąc temu Cody i Danny odwiedzili mnie w szpitalu. Przynieśli prezenty i słodycze. Zrobiliśmy sobie pełno zdjęć, a oni dla mnie zaśpiewali. To był jeden z najlepszych dni w moim życiu. Kocham was i dziękuję. – Chloe z Nowego Jorku.”
(Publiczność się wzrusza i milczy. Tak samo jak herosi. Widać, że są przejęci i poruszeni. Apollo patrzy na nich uważnie.)
– Chcielibyście nam o tym opowiedzieć?
(Chłopcy nieśmiało kiwają głowami. Danny przygryza dolną wargę, powstrzymując się od łez.)
– Chloe jest naszą wielką fanką, a my troszczymy się o fanów. Na początku odpowiadaliśmy na jej listy, ale w końcu postanowiliśmy odwiedzić ją w szpitalu.
– Była bardzo zaskoczona, a jej rodzina się wzruszyła.
– Trochę porozmawialiśmy. To naprawdę fajna dziewczyna. Bardzo miła i zabawna.
– I przede wszystkim dzielna.
– Tak, nie poddaje się.
– To wspaniałe, że macie taki kontakt z fanami.
– Cóż…
– Staramy się pomagać, chociaż tak.
– To niewiele, ale będziemy wspierać fanów, którzy wspierają nas.
– Chloe! Jesteśmy z Tobą!
– Bądź silna!
(Poruszeni chłopcy machają do kamery, a publiczność bije brawo.)
– Przeczytajcie coś jeszcze.
– „Hej! Lubię wasz serial, a ten mikser, który reklamował Cody, dalej działa. – Phil z Ohio.”
(Wszyscy się śmieją.)
– To jeden z upokarzających epizodów w moim życiu.
– Sporo ich było?
– Więcej niż bym chciał.
– Co za przemyślana odpowiedź.
– Rozwiń to.
(Cody zamyśla się.)
– Nie wiem co miałbym powiedzieć.
– Sądzę, że ja lepiej niż Cody, jestem w stanie przytoczyć obciachowe momenty w jego życiu.
– Wiesz Danny, to działa też odwrotnie.
– No Danny, to mów.
(Blondyn pociera ręce zadowolony.)
– Jak tańczyłeś przed hotelem na środku ulicy w bieliźnie.
– To się nie liczy, każdy z nas tańczył.
– Ale filmik z Tobą ma najwięcej wyświetleń.
– Dziwisz się? Spójrz na moją twarz.
– Danny, mów dalej!
– Hhmm… Jak byliśmy na scenie w przebraniach zwierzątek i Ty miałeś strój kotka.
– Oj tam, Ty miałeś kostium misia.
– To nawet wam pasuje.
– A jak goniła Cię świnia?
– To Nico goniła świnia.
– No dobra, a to jak graliśmy w reklamie ryżu? Pamiętasz ten taniec?
(Danny nagle zeskakuje z fotela i zaczyna w zabawny sposób wymachiwać rękoma.)
– Moje uczucie jak ryż. Jak ryż, jak ryż, jak ryż. Takie czyste. Jak ryż, jak ryż, jak ryż. Ryż firmy „Lovely Rice!”
(Wszyscy pokładają się ze śmiechu na widok komicznego tańca blondyna.)
– Cody! Zatańcz ze mną!
– Zapomnij.
– No weź!
– Cody! Cody! Cody!
(Brunet wygląda na sfrustrowanego. Wzdycha i patrzy ze złością na przyjaciela. W końcu jednak wstaje, zajmuje miejsce obok Danny’ego i nagle obaj zaczynają śpiewać i tańczyć.)
– Moje uczucie jak ryż. Jak ryż, jak ryż, jak ryż. Takie czyste. Jak ryż, jak ryż, jak ryż. Ryż firmy „Lovely Rice!”
(Lana i Apollo pokładają się ze śmiechu. Cody mruczy coś pod nosem.)
– Dlaczego my to w ogóle robimy?
(Brunet jest zirytowany, szturcha Danny’ego i siada na swoim miejscu.)
– Ach… To naprawdę była głupia reklama. Prawie jak ta z lodami. Niedługo po debiucie musieliśmy robić takie rzeczy.
(Blondyn kręci z niedowierzaniem głową i siada na swoim miejscu.)
– To i tak lepsze, niż wasz taniec do „Candy Shop.”
– O! Lana, masz na myśli ten filmik, na którym Cody i ja tańczymy w kolorowych piżamach z kapturami?!
– Tak, dokładnie ten. To jest naprawdę śmieszne.
– A „Harlem Shake?” Ooo, to było super! Nawet Pan D. i Chejron wzięli w tym udział.
– Ja i tak uważam, że najgorszy był wasz taniec do „Run to you.”
– Coo?! Ale dlaczego?! To było świetne!
– Musieliśmy do tego zatańczyć. Każdy kto jest sławny do tego tańczył.
– Właśnie, Cody ma rację. Jeśli chcesz być fajny, musisz do tego zatańczyć. To niepisana reguła.
– Ale dlaczego akurat to?
– Hhmm… Piosenka ma już wiele lat, to klasyk.
– No i można się przy tym wygłupiać.
– Yeah baby, yeah baby!
– No właśnie! Ta melodia, rytm i układ!
– To poprawia humor.
– I dodaje energii.
– Jeśli ktoś tego nie widział na yt, to ja chętnie pokażę!
– O nie…
(Cody i Danny zamierają. Apollo pstryka, a na telebimie ładuje się filmik.)
– Jakieś ostatnie słowa?
– Chciałabym powiedzieć, że to był pomysł Percy’ego, bo go tu nie ma i nie mógłby zaprzeczyć, ale to i tak nic nie da…
– Kiedy to nagraliście? I gdzie?
– Hhmm… Już dawno, jakoś między zdjęciami. Chyba na stołówce.
– Tak, odsunęliśmy stoły.
(Song 1: https://www.youtube.com/watch?v=2ExTXdMaml8 – DJ DOC – Run to you)
(Nagranie się rozpoczyna. Widać filmową stołówkę. Kamera obejmuje Cody’ego. Chłopak ubrany jest w czarny podkoszulek i tego samego koloru długie spodnie. Na głowie ma białą czapkę, spod której wystają włosy. Zaczyna lecieć piosenka, a chłopak śpiewa i odlicza na palcach do trzech. W tym momencie obok niego pojawiają się Danny i Percy. Syn Apolla jest w swojej pomarańczowej koszulce i hawajskich, dziwnych spodenkach. Oczy ukrywa pod okularami przeciwsłonecznymi. Syn Posejdona ubrany jest w koszulę Pana D. w lamparcie cętki oraz w jeansy. Na głowie ma turban z ręcznika. Trzej chłopcy stoją obok siebie i równo i rytmicznie tańczą. Najpierw wymachują rękoma, potem zmysłowo kręcą biodrami. Wykonują kilka kroków z układu. Potem jednak zaczynają improwizować. Cody pochyla się i opiera rękoma na ziemi, by kręcić pośladkami, ale Danny odpycha go i zajmuje jego miejsce. Roześmiany Cody wpada na Percy’ego. Chłopcy skaczą. Dziwnie wymachują rękoma. Tańczą nawet, gdy kucają. W dodatku równo. Mięśnie Cody’ego świetnie się prezentują dzięki koszulce. Nastolatek przylega przodem do ściany, ociera się o nią zmysłowo i ponownie kręci biodrami. Danny wykonuje w tym czasie taniec robota, a Percy robi piruety. Potem cała trójka wymachuje rękoma, jakby chcieli odlecieć. Dodatkowo podskakują. Percy tańczy Gangnam Style. Cody i Danny się śmieją i na siebie wpadają. Następnie Cody i Percy tańczą razem, pochylając się do przodu i odchylając, kręcąc przy tym barkami. Danny stoi obok, wskazuje na nich, robi dziwną minę i kręci z niedowierzaniem głową. Po chwili znów tańczą całą trójką i wymachują rękoma w rytm piosenki. W dodatku śpiewają, krzyczą, skaczą i obijają się o siebie albo o ściany. W końcu stylowo upadają na ziemię i nagranie się kończy.)
– Co tu się wydarzyło?! Co ja właśnie obejrzałam?!
(Lana, Apollo i publiczność cały czas się śmieją. Wszyscy klaszczą, krzyczą i gwiżdżą. Córka Zeusa jest cała czerwona na twarzy, ledwo łapie powietrze i nie może usiedzieć na fotelu. Cody i Danny milczą, choć też są rozbawieni.)
– To było piękne!
– Ach, magia Internetu. Chciałbym tylko powiedzieć, że w tej chwili nabiło się milion nowych wyświetleń. Gratuluję chłopcy.
(Apollo klaszcze i uśmiecha się.)
– Cody, byłeś bardzo seksowny.
(Syn Hadesa spuszcza głowę i powstrzymuje atak śmiechu.)
– Taki był koncept.
– Koncept?
– Tak. Sexy koncept.
– Uuu. Sexy koncept. Podoba mi się.
(Lana zaczyna się chichrać. Nie może się uspokoić.)
– Proszę się nią nie przejmować. Ona się śmieje nawet jak dostanie gumowym młotkiem w głowę.
– Ach… Przypomniało mi się jak byliśmy przebrani za dziewczyny.
– Kiedy? Bo niestety, takich sytuacji było kilka.
– Tak, jak tańczyliśmy na scenie w mundurkach albo jak kręciliśmy parodię „Mody na sukces” albo jak…
– Weź mi nawet nie mów…
(Nagle na telebimie odpala się kolejne nagranie z yt. Garderoba. Cody siedzi przed lustrem. Ma długie, pocieniowane, czarne włosy i pełen makijaż. Jedna kosmetyczka przykleja mu sztuczne rzęsy, a druga piłuje tipsy. Chłopak ubrany jest w czerwoną sukienkę. Ma wypchane piersi, rajstopy i buty na obcasie. Obok siedzi Danny, którego włosy również zostały przedłużone. Ma grzywkę, która opada mu na czoło. Makijażystka maluje mu usta. Nastolatek ubrany jest w dziewczęcy mundurek, składający się z białej bluzki, spódniczki w kratkę i zakolanówek. Na trzecim fotelu siedzi Percy. Chłopak ma rudą perukę z grzywką i dwoma kucykami, które są obwiązane wstążkami. Na różowych policzkach ma kilka namalowanych piegów. Ubrany jest w wyzywającą bluzkę z dekoltem, jeansową spódniczkę i długie kozaki. Rozmawia ze stylistką. W całej garderobie jest pełno ludzi. Wszyscy się śmieją i żartują. Cody, Danny i Percy są poważni.)
– Ej bro, ale z Ciebie brzydka laska!
– Mówisz tak, bo ja mam większe cycki.
– Wiem, że są sztuczne.
– Czy moje łydki wyglądają w porządku?
– Tak.
– Ale na pewno? Nie są za grube?
– Wow, ale seksownie wyglądasz!
– Ach! Nawet jako dziewczyna jesteś super!
– Zrobimy sobie zdjęcie?!
– OMG. To jest straszne.
– Czy wyglądam uroczo?
– Bro, czy jestem urocza?
– Musisz zmienić głos.
– Jak ja mam chodzić w tych butach?
(Chłopcy wstają. Nie mogą utrzymać równowagi. Śmieją się, poprawiają długie włosy i przytrzymują się nawzajem, żeby się nie przewrócić.)
– Nie chciałbym być dziewczyną.
– Jestem wysoką laską.
– To dziwne. Jak można tak chodzić?
– Ała! Wbiłeś mi paznokieć!
– Przepraszam bro.
– Rajstopy mnie uwierają.
– Mnie też.
– Zachowujcie się. Jesteście teraz dziewczynami, nie możecie sobie grzebać w tyłkach!
– A dziewczyny sobie nie grzebią w tyłkach?!
– Trochę kultury!
(Cody podchodzi do kamery i uśmiecha się przyjaźnie. Trzepocze rzęsami, zagarnia włosy za ucho i przytrzymuje materiał sukienki.)
– Witajcie. Jestem Cody i jestem piękna.
(Chłopak skłania się lekko, a potem macha do obiektywu. Obok niego zjawia się Nico.)
– Wiesz, kiedy mówiłem, że tęsknię za siostrą, nie myślałem, że przejmiesz się tym tak bardzo.
– Spadaj dzieciaku.
(Cody robi zamach na brata, ale Nico szybko ucieka. Do kamery dobija się Danny.)
– Ach, jestem trochę zdenerwowany. Mam nadzieję, że wypadniemy dobrze. Trzymajcie za nas kciuki!
– Wspierajcie nas!
– Kochajcie nas!
(Cała trójka ciśnie się przed kamerą i macha. Nagranie się kończy, a publiczność ponownie klaszcze rozbawiona.)
– Czy musimy to jakoś komentować?
– Fanom się podobało.
– Ach, oni lubią kiedy robimy z siebie idiotów.
– Za bardzo starać się nie musicie.
– Dzięki mała.
– Proszę.
– Zauważyłem, że wszystkie te głupie rzeczy robimy, gdy jest z nami Percy.
– Coś w tym jest.
– To on ma na nas taki zgubny wpływ.
– Musimy ograniczyć kontakty z nim.
(Cody i Danny zgodnie kiwają głowami, a Lana wzdycha z niedowierzaniem.)
– Och, nie przesadzajcie. Wiem, że sami też robicie głupie rzeczy. Chcecie dowód?
– Nie!
– Świetnie, odpalamy kolejny materiał!
(Rozpoczyna się filmik. Upalne lato. Ulice Nowego Jorku. Czerwony kabriolet, którym jadą Danny i Cody. Nie mają na sobie koszulek, ale ciemne okulary są oczywiście obowiązkowe. Chłopcy słuchają muzyki i kiwają głowami w jej rytm. Auto zatrzymuje się na światłach. Nagle nastolatkowie zaczynają krzyczeć.)
– A! Moja piosenka!
– Zrób głośniej!
(Cody i Danny odpinają pasy, wstają, tańczą na siedzeniach, skaczą i śpiewają. Ludzie z najbliżej stojących samochodów się śmieją i robią im zdjęcia. Chłopcy się niczym nie przejmują. Dobrze się bawią. Kiedy zapala się zielone, obaj błyskawicznie siadają, zapinają pasy i z piskiem odjeżdżają. Zaczyna się kolejne nagranie. Wieczór. Budynek McDonald’s. Nagle pod okienkiem, w którym odbiera się zamówienia, pojawiają się Cody i Danny. Danny siedzi na barkach Cody’ego. Brunet musi nieco przykucnąć, żeby syn Apolla mógł swobodnie zacząć rozmowę.)
– Cześć! Wiem, że to miejsce dla samochodów, ale ja przyjechałem na kumplu!
(Kobieta w okienku nie wie co się dzieje. Ma szeroko otwarte oczy i usta. Spogląda na uśmiechniętego Danny’ego. Wychyla się i dostrzega Cody’ego, który z całkowitą powagą wykonuje swoje zadanie.)
– Ale…
(Szatynka odsuwa się i po cichu mówi coś do mikrofonu.)
– Frytki! Dużo frytek! I mięso też!
(Danny się uśmiecha i ciągnie Cody’ego za włosy.)
– Woah, ale masz miękkie włosy. Czego używasz?
(Szatynka wygląda na coraz bardziej zagubioną. Ale w końcu podaje chłopakowi zamówienie, a ten płaci. Cody prostuje się i odbiega, wciąż trzymając blondyna na barkach. Koniec filmiku. Zaczyna się następny. Ma tytuł „Mordercze spojrzenie Cody’ego.” Pierwsze ujęcie. Cody i Danny stoją w kolejce w markecie. Kasjerka pyta, czy może być winna pięć centów. Brunet piorunuje ją wzrokiem. Kobieta odsuwa się przestraszona i zaczyna przetrzepywać szufladki z pieniędzmi. Ujęcie drugie. Lana, Cody i Danny są na obozowej imprezie. Obok nich przechodzi jeden z braci Hood, który spogląda na pośladki córki Zeusa. Cody patrzy na niego z chęcią mordu. Ujęcie trzecie. Cody i Lana siedzą na polanie treningowej. Rozmawiają. Nagle dziewczyna przypadkowo oblewa bruneta wodą. Syn Hadesa patrzy na nią ze złością. Pojawia się napis „Ten wzrok!” Czwarte ujęcie. Herosi ćwiczą na arenie. Chejron spaceruje i daje im wskazówki. Cody pochyla głowę. Włosy opadają mu na czoło. Czarne oczy lśnią. Nastolatek patrzy złowrogo na centaura. Piąte ujęcie. Cody w wieku czterech lat. Bawi się z dziećmi w piaskownicy. Jest wesoły. Śmieje się. Nagle jakiś chłopiec zabiera mu ulubioną łopatkę. Cody poważnieje. Staje się skupiony. Zamyka usta i patrzy na kolegę gniewnie. Wygląda, jakby chciał go zabić. Pojawia się podpis „Ten wzrok – początek.” Ujęcie szóste. Cody siedzi przy stoliku i je obiad. Uważnie przeżuwa i w skupieniu wpatruje się w jakiegoś chłopaka, który stoi przy stoliku Lany i z nią rozmawia. Syn Hadesa jest zdenerwowany i zazdrosny. Jego oczy są pełne gniewu. Wyświetla się napis „Zabiję Cię w nocy. Czaisz?” Zamiast filmików, pokazywane są teraz zdjęcia. Na każdym Cody ma podobną minę i to spojrzenie, które mówi wszystko. Koniec materiału.)
– O nie! Wy jesteście nienormalni!
– Nie pytaj, co mieliśmy wtedy w głowach.
– Zgaduję, że nic.
(Chłopcy wyglądają na zażenowanych.)
– A to ostatnie… To… Co to jest?!
– No „Mordercze spojrzenie Cody’ego!” Ujęcia zbierane przez całą jego karierę i życie! Wspaniałe, prawda?!
– Cody, potrafisz być naprawdę przerażający.
– On czasem sobie nawet nie zdaje sprawy, że to robi. Ten wzrok… To przychodzi mu tak naturalnie.
– Zrób tak teraz!
– Nie wyjdzie.
– Dlaczego?
– Musiałbyś coś zrobić. Na przykład ruszyć jego rzecz albo ją zabrać. Lub zniszczyć. Ewentualnie coś ubrudzić.
(Cody zaczyna się śmiać i szturcha przyjaciela.)
– Przestań już, to jest straszne!
– Mówię prawdę! Znam go jak własną kieszeń. W garderobie tak na mnie spojrzał, jak spytałem, czy nie wydaje mu się, że przytył!
(Wszyscy zaczynają się śmiać.)
– Lana, Cody! A może opowiecie nam o waszym ślubie?!
(Apollo szczerzy się chytrze, a widownia wydaje z siebie dziwne okrzyki. Herosi przez chwilę milczą i nie wiedzą jak się zachować.)
– Ale to wcale nie tak…
– Ładnie to tak, w sekrecie wszystko zrobić?
(Lana się rumieni, a Danny zaczyna chichrać.)
– To żeście wpadli. Mówiłem, że to się wyda!
– Dajcie nam wyjaśnić!
– No słuchamy, publiczność pewnie jest ciekawa.
– Aish… Czemu takie kompromitujące rzeczy zawsze muszą wyjść na wierzch?
(Lana ukrywa twarz w dłoniach, loki opadają jej do przodu, a Cody je poprawia.)
– Mieliśmy sesję zdjęciową w sukniach ślubnych dla magazynu. Znaczy, tylko ja byłam w sukni. Ogólnie było pięknie. Znajdowaliśmy się w cudownym miejscu. Zielona trawa, pagórki, kwiaty, deptak, jezioro, pomosty, urokliwe budki, ozdobne łuki, bujane ławki itd. Pracowało nam się bardzo dobrze. Styliści, fryzjerzy i makijażyści wciąż nad wszystkim czuwali, a fotograf był naprawdę profesjonalny. Świetnie sobie poradziliśmy. No i padł pomysł, żeby nakręcić śmieszne scenki. Zrobiliśmy burzę mózgów. Jak mógłby wyglądać nasz ślub?
– To jest naprawdę śmieszne!
– Danny, nie przerywaj jej.
– Przepraszam ziom.
– Nie śmiej się.
– Mogę mówić dalej?
– Możesz.
– Bardzo spodobała nam się wizja Pana D., który przyszedł zobaczyć jak sobie radzimy. Powiedział, że nie wyobraża sobie naszego związku.
– Dlaczego?
– Ja myślę, że po prostu widzi Cody’ego jako tego złego, aroganckiego, upartego i dumnego drania, jakim był na początku serialu.
– Dzięki Danny.
– Dokładnie tego dotyczyła ta wizja. Ja za to miałam być bierna i uległa. Później przybraliśmy odwrotny koncept. To było naprawdę zabawne.
– Widzieliście te nagrania?
– Nie.
– Nie było okazji.
– Więc teraz to zmienimy!
– O niee…
– Dlaczego? Skąd to masz?
– Nie rób tego, to upokarzające…
– Włączaj tatko!
(Publika jest zniecierpliwiona, Lana i Cody są załamani, a Danny i Apollo rozbawieni. Na telebimie zaczyna się nowy filmik. Widać zielone pagórki i niebieskie niebo. W centrum stoi drewniana, biała altanka. Jest bardzo urocza, a wokół niej wiją się kamienne ścieżki i rosną kwiaty. Gra romantyczna melodia. Zbliżenie na Lanę i Cody’ego, którzy stoją w budce naprzeciwko siebie. Dziewczyna ubrana jest w długą do ziemi, szeroką, śnieżnobiałą suknię bez ramiączek. Czarne loki ma spięte z tyłu głowy. Pojedyncze pasma opadają na jej odkryte ramiona. Cody ma na sobie czarny, elegancki smoking. Lana uśmiecha się rozpromieniona. Chłopak wygląda poważnie i dumnie. Patrzy na Lanę z wyższością. Jest bardzo władczy. I robi „Ten wzrok.”)
– Lano Rose Conners, pozwalam Ci zostać moją żoną.
– Jej! Tak się cieszę!
(Cody nagle wychodzi z altanki.)
– Cody! Gdzie idziesz?! Ceremonia się przecież nawet nie zaczęła!
(Lana wybiega za chłopakiem. Ten zatrzymuje się i odwraca w jej stronę.)
– Znudziłem się.
– Ale Cody!
– Cicho! To ja decyduję, kiedy weźmiemy ślub!
– No dobrze. Ty masz zawsze rację.
(Cody jest zniecierpliwiony i zdenerwowany. Patrzy na Lanę ze złością. Jego czarne oczy lśnią.)
– Mam Cię dość! To koniec!
– Ale Cody! Przecież obiecałeś! Co teraz z suknią? Goście zaproszeni, co powiemy babci?
(Dziewczyna robi smutną minę i mruga oczami.)
– Daj mi spokój! To rozkaz! Urodziłaś się, żeby się mnie zawsze słuchać! To jest Twoje przeznaczenie! Masz mi być poddana i wierna!
– Mogę zostać Twoją niewolnicą. Pragnę tylko być przy Tobie, ale Cody…
– Przestań wreszcie gadać!
– Już mnie nie kochasz?! Co mam zrobić? Chcesz, żebym upiekła Ci kurczaka i kupiła piwo?
(Cody jest wściekły i odchodzi, a Lana zaczyna za nim truchtać i go wołać. Nagranie dobiega końca i od razu zaczyna się następne. Sceneria nieco się zmienia, bo akcja przenosi się nad jezioro. Para stoi naprzeciwko siebie. Cody ubrany jest w biały garnitur z piórami na ramionach. Suknia Lany jest bardzo obcisła, idealnie podkreśla jej figurę. Włosy dziewczyny spięte są w wysokiego, starannego koka.)
– Lano, wiosno i różo mego życia! Hej gwiazdy, które oddały Ci swój blask! Hej słońce, które oddało Ci swe ciepło! Ty jedna znasz moje serce!
– Och, weź już skończ!
(Dziewczyna przerywa miłosne wyznanie chłopaka.)
– Ale skarbie! O co chodzi? Napisałem dla Ciebie wiersz!
– Daj mi spokój lamusie!
(Lana wyciąga telefon i zaczyna się nim bawić.)
– Och, ktoś oznaczył mnie na zdjęciu. Jestem taka fajna! Powiedz, że jestem fajna!
– Jesteś fajna.
– Głośniej!
– Jesteś fajna!
(Cody wygląda na wystraszonego. Lana na niego krzyczy i patrzy groźnym wzrokiem. Chłopak kuli się i drży.)
– No. I tak ma być. A teraz tańcz.
– Co?
– Tańcz! Tańcz dla mnie Odetto!
(Nastolatka uderza chłopaka w ramię. Cody piszczy i zaczyna wymachiwać rękoma.)
– Szybciej! Tańcz szybciej ofermo!
– Przepraszam kochanie!
– Przestań gadać! Nie chce mi się Cię słuchać!
(Brunet wykonuje piruety. Lana odwraca się i odchodzi. Cody przestaje tańczyć. Dziewczyna zatrzymuje się i ponownie spogląda na chłopaka.)
– TAŃCZ!
– Przepraszam!
– Tańcz i kręć biodrami!
(Wystraszony Cody słucha polecenia dziewczyny, a ta z gracją odchodzi. Filmik się kończy.)
– TAŃCZ DLA MNIE ODETTO!
(Danny spada z fotela, śmieje się i kula po podłodze. Publika zachowuje się bardzo głośno. Lana i Cody są zażenowani i rozbawieni. Oboje przygryzają wargi i rumienią się.)
– Chcielibyście coś powiedzieć?
– Nie mam nic na swoją obronę.
– A która wersja podoba się wam bardziej?
– Omo, obie są interesujące i na pewno bardzo się od siebie różnią.
– Pan D. ma ciekawe koncepcje. Dlaczego uważa mnie za taką osobę?
– Już nie udawaj, że naprawdę taki nie jesteś.
– Ziom, ranisz teraz moje uczucia.
– Morda cwele.
– Dobrze Lanuś.
– Ach, drodzy państwo! Czy te dzieciaki nie są urocze?
(Apollo patrzy na nich wzruszony, a cała trójka uśmiecha się słodko do kamery.)
– Cody, a może zdradzisz fonom jeszcze jedną tajemnicę?
– Jaką?
– Jaką?
(Lana i Cody są zdziwieni i zaciekawieni. Danny namyśla się i po chwili wybucha śmiechem.)
– Ja chyba wiem!
– A ja nie. O co chodzi?
(Danny wyszczerza się i robi z rąk kołyskę. Wygląda jakby kołysał do snu niemowlę. Wszyscy patrzą na niego pytająco. Tylko Apollo się uśmiecha i spogląda na syna porozumiewawczo. Nagle na twarzy Cody’ego pojawia się zrozumienie.)
– Aaa… Już wiem…
(Chłopak jest nieco zmieszany.)
– Teraz już przecież możesz powiedzieć.
– Bo ten… Bo ja miałem dziecko…
– CO?!
(Lana i wszyscy na widowni są zszokowani. Dziewczyna jest zaskoczona. Ma szeroko otwarte oczy. Patrzy pytająco na Cody’ego, który drapie się po głowie.)
– Ślub, dziecko! Co się dzieje w dzisiejszym Golden Sun?!
(Apollo śmieje się w swoim powozie. Wzrok Lany staje się złowieszczy. A po chwili morderczy. Jej ciało jest naelektryzowane.)
– Mów.
– Ale to nie tak! To tylko tak na niby!
– Lanuś, ja Ci to wyjaśnię! Cody brał udział w programie „Półboscy rodzice.”
– Wiesz, wielu herosów umiera młodo i nigdy nie doświadcza tego jak to jest mieć dziecko. Więc powstał program, w którym tacy jak wy, mogą się przekonać, jak to jest być rodzicem.
– I Cody właśnie wziął w tym udział. Nie dobrowolnie. O niczym nie wiedział. Ktoś podrzucił mu w koszyku dziecko, z liścikiem, że jest jego i ma się nim zająć.
– Co?!
– Nawet ja byłem w szoku!
– Wyobraź sobie moją minę, kiedy znajduję pod drzwiami kilkumiesięcznego chłopca i z karteczki dowiaduję się, że jest mój.
(Lana wypuszcza głośno powietrze i zaczyna się wachlować. Apollo i chłopcy na przemian opowiadają jej historię.)
– Nazywał się Nathan i…
– I był do niego cholernie podobny! Na pierwszy rzut oka widać było, że Cody maczał w tym swoje plemniki!
– DANNY!
– No co? Tak tylko mówię. W każdym razie, nikt nie wiedział o co chodzi. Czaisz, że kilka lasek od razu zaczęło mówić, że to one są matkami? Jakaś chora akcja się zrobiła, serio.
– Oczywiście od początku wiedziałem, że to nie moje dziecko. Nie miałem żadnych wątpliwości.
– No nie wiem stary. Łaziłeś jak opętany i pytałeś dziewczyn, czy nie zrobiłeś im dzieciaka.
– Bro, naginasz fakty. Pytałem, czy mi go nie podrzuciły.
– Nie widzę różnicy.
– Byłem pewien, że to jakiś żart albo pomyłka. Pytałem każdego, pojechałem nawet na policję, ale nikt nie był w stanie mi pomóc. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nie mogłem przecież zostawić dzieciaka na ulicy.
– Ale to rozważałeś. No przyznaj się.
– Nie miałem żadnego wyjścia i przez tydzień się nim opiekowałem. Wymagał ciągłej uwagi.
– Brał go nawet na plan i kiedy nagrywał, dawał go dziewczynom albo nimfom.
– One mi pomagały.
– Żebyś widziała jak karmił i przewijał małego. Albo jak go nosił i usypiał. To było coś. Niczym matka kangurzyca. A po tygodniu, okazało się, że to wszystko program. Cały czas, bez przerwy, Cody’ego nagrywały kamery i śledziły co robił.
– Czyli… To na pewno nie było Twoje dziecko?
– No mówię Ci, że nie.
– To skąd się wzięło i co się z nim stało?
– Brzdące z programu brane są z domu dziecka. To dodatkowy projekt. Mamy nadzieję, że dzięki temu, ktoś szybciej je zaadoptuje. Jestem pewny, że gdy wyjdzie odcinek, w którym jest Cody, chłopiec od razu znajdzie rodzinę.
– Szczerze mówiąc, po tygodniu bardzo się do niego przywiązałem i sam byłem gotowy go adoptować.
– Tylko nikt by Ci na to nie pozwolił.
– Cicho.
– W każdym razie, fani o niczym nie wiedzieli. Nie mogli wiedzieć. To dopiero byłaby sensacja, gdyby zobaczyli go z dzieckiem.
– Moje fanki by się załamały. I tak wiele osób robiło mi zdjęcia, kiedy chodziłem z małym po mieście. To było kłopotliwe.
– Ale do teraz, nikt spoza ekipy nie wiedział o całym projekcie. Odcinek wyjdzie już za tydzień, więc wyczekujcie cierpliwie!
– Omo! To znaczy, że kiedy nasz serial się już skończy, fani będą jeszcze mieli okazję, by Cię zobaczyć. Super!
– Mam nadzieję, że ich nie zawiodę. Proszę, trzymajcie za mnie kciuki!
– Jej, chciałabym Cię zobaczyć w roli tatusia!
– Mówisz, masz!
(Cała trójka patrzy uważnie na Apolla.)
– Tylko dziś, tylko w Golden Sun, mamy okazję zobaczyć kilka fragmentów z programu! Powtarzam, cały odcinek zostanie wyemitowany już za tydzień!
(Widownia bije brawo, herosi wyglądają na podekscytowanych. Cody się trochę denerwuje.)
– Zapraszam do oglądania!
(Na telebimie odpala się filmik. Jest wczesny ranek. Kamera znajduje się pod sufitem w domku Hadesa. W jednym z łóżek leży Nico. Chłopak wierci się. Słychać płacz dziecka. Półbóg wstaje, podchodzi do drzwi i otwiera je. Zamiera, patrząc na stojący w progu koszyk z dzieckiem. Po dwóch minutach Nico zamyka drzwi i wraca do łóżka. Mija dziesięć minut. Nastolatek ponownie wstaje i otwiera drzwi. Pochyla się nad niemowlęciem. W tej chwili z łazienki wychodzi Cody. Chłopak owinięty jest w pasie w biały ręcznik, ma mokre włosy i myje zęby.)
– Co robisz?
– Ej bro, jakieś dziecko do Ciebie.
– Huh?
(Cody podchodzi do Nico. Obaj stoją w progu i patrzą w dół.)
– Zamówiłeś z AliExpress?
– Przestań się wygłupiać. Czyje to dziecko?
– Twoje.
– Zwariowałeś?
(Kolejne ujęcie. Jakiś czas później. Cody, Danny i Nico siedzą w domku Hadesa i z uwagą patrzą na leżący na łóżku koszyk z dzieckiem. W milczeniu przekazują sobie kartkę papieru.)
– No bro, tego to się nie spodziewałem. Nawet ja jestem w szoku. Gratuluję stary.
– Ogarnij Danny, to nie jest moje dziecko.
– Jak nie? Zobacz jaki jest podobny. Zdejmij mu pieluchę, to będziemy wiedzieć na pewno.
– Jesteś nienormalny.
– Bro, może po prostu nie pamiętasz? Poznaliście się na jakiejś imprezie, zaiskrzyło i… bum!
– Nie, nie, nie. Ja nie mogę być ojcem. Ktoś mnie wrabia.
– Ale kto i po co?
– Nie wiem, ale to nie jest moje dziecko.
– Biedny Nathan, tatuś się Ciebie wypiera. Nie słuchaj go.
– Przestań tak mówić! I to takim tonem!
(Cody się denerwuje. Danny pochyla się nad dzieckiem, które zaczyna płakać.)
– Zobacz złamasie co zrobiłeś!
– Ja?! To Ty krzyczysz!
– Ale to Twojej mordy się wystraszył!
(Cody wyciąga malucha z koszyka i odwija z kocyka. Dziecko ubrane jest w niebieski śpioszek. Ma czarne włoski, ciemne oczka i śliczną buźkę. Wygląda na kilka miesięcy. Chłopak podnosi niemowlę i przygląda mu się. Wpatruje się w niego uważnie. Dziecko przestaje płakać i patrzy na Cody’ego zaciekawione.)
– Zobaczcie, poznaje tatusia!
(Obok Cody’ego pojawia się komiksowa chmurka, pokazująca jego myśli. „Czy to może być moje dziecko..? Nie, nie, nie!” Chłopak kręci głową, a dymek pęka.)
– Co jest jeszcze w koszyku?
– Butelka, smoczek, grzechotka i kilka pieluch.
– Ta laska musi Cię dobrze znać. I to musi być ktoś z obozu. Inaczej by tu nie weszła.
– Napisała, że nie jest w stanie zająć się dzieckiem i że przy ojcu będzie szczęśliwsze. Widzieliście tu jakąś dziewczynę w ciąży? I lepiej. Słyszeliście, żeby któraś urodziła i chodziła z dzieckiem? Maluch nie wziął się znikąd.
– To podejrzane. Cody, Ty powinieneś wiedzieć najlepiej.
(Danny i Nico z uwagą spoglądają na bruneta. Chłopak wciąż ma wyciągnięte przed siebie ręce i spogląda na trzymane dziecko. Mruży oczy i robi różne miny. Po chwili zdaje sobie sprawę, że patrzą na niego przyjaciele.)
– To nie jest moje dziecko!
– Jak bum cyk cyk to jest Twój syn!
– Co masz zamiar zrobić?
(Nico i Danny wstają. Cody uśmiecha się, unosząc lewy kącik ust w górę.)
– Znajdziemy mamusię.
(Następne ujęcie. Cała trójka idzie w stronę domku Afrodyty.)
– To dobry pomysł. Podejrzewam, że któraś z nich mogła Cię uśpić i wykorzystać. Córki Afrodyty i Hekate są niebezpieczne. Nico, pamiętasz Walentynki?
– Nie przypominaj mi….
– Może Cię zaczarowały i o niczym nie pamiętasz? Albo jakimś sposobem zdobyły Twoje nasienie i… no wiesz. In vitro.
– Czemu szepczesz? Mówienie głupot po cichu nie sprawi, że zabrzmią mądrzej.
(Następne ujęcie. Chłopcy siedzą pod drzewem. Wyglądają na wykończonych. Cody trzyma dziecko, a na policzku ma czerwony ślad. Wszyscy wzdychają.)
– I co teraz?
– Kilka dziewczyn się przyznało.
– I zażądało ślubu…
– Za to inne nawiązały kontakt z moim policzkiem.
(Chłopcy ponownie wzdychają.)
– Chejron zamiast pomóc, powiedział tylko, że mamy dopilnować, żeby Pan D. się o niczym nie dowiedział.
– Wydaje mi się, że dziecko jest śmiertelne. Zastanawia mnie tylko, w jaki sposób przekroczyło granicę.
– Musimy spytać każdego. Dosłownie każdego. Ktoś musi coś wiedzieć. Dziecko nie spadło z nieba.
– Co zrobisz jak nikt się do niego nie przyzna?
(Cody spogląda na chłopca, który miętoli w ustach rączkę i rozgląda się wokół swoimi ciemnymi oczkami.)
– Nie wiem…
(Następne ujęcie. Noc. Cody chodzi po domku i uspokaja płaczącego chłopca. Na ramieniu ma przewieszony kocyk. W jednej ręce trzyma malucha, w drugiej grzechotkę. Nico rzuca się po łóżku. Obaj chłopcy są zmęczeni i zdenerwowani.)
– Dłużej nie wytrzymam, dlaczego on płacze?
– Jest głodny.
– To go nakarm.
– Ciekawe czym. Czy ja Ci wyglądam na dojną krowę?
– Bardziej na osła.
– Spadaj.
(Nico podnosi się na łokciach. Ma roztrzepane włosy. Zaspany przeciera oczy.)
– To co zrobisz?
– Nie wiem skąd wziąć teraz mleko. Ostatnio jadł w dzień.
(Nathan wierci się niespokojnie.)
– Mam pomysł. Skoczę do jakiegoś całodobowego Walmartu i kupię.
– O nie, mam z nim zostać?
– To tylko kilka minut.
(Cody podaje dziecko bratu i idzie przebrać się do łazienki. Po chwili wychodzi z niej, bierze portfel i znika w cieniu. Nico kładzie płaczące niemowlę na łóżku i patrzy na nie niepewnie. Po jakimś czasie zaczyna coś do niego mówić. W końcu pojawia się Cody. Ma ze sobą pełną reklamówkę zakupów.)
– Uf, myślałem, że już nie wrócisz.
– Właściwie, byłem na granicy z Meksykiem, ale wpadłem tylko po coś.
– Dzięki.
– Kupiłem parę rzeczy. Muszę iść do jedenastki po czajnik, żeby wodę zagotować.
(Cody wychodzi z domku. Następna scena. Dzień drugi. Poranek. Chłopcy są zmęczeni. Nie spali całą noc. Dopiero teraz Nathan usnął. Cody i Nico zasypiają. Następne ujęcie. Cody śpi na siedząco pod drzewem. Na kolanach siedzi Nathan. Wokół ich dwójki zebrała się grupka dziewczyn, które piszczą z zachwytu nad dzieckiem, zabawiają go i robią mu zdjęcia. Kolejne ujęcie. Cody idzie po ulicach Nowego Jorku, a na plecach ma nosidełko z dzieckiem. Jest zmęczony, za to mały śmieje się i macha rączkami. Ludzie wokół spoglądają na nastolatka. Niektórzy z zaciekawieniem, niektórzy z pogardą, a niektórzy z rozczuleniem. Chłopak wchodzi do marketu i bierze koszyk.)
– Musimy kupić nowe pieluchy, co? I mleko. Pamiętam, które lubisz. Auć, stary, nie ciągnij mnie za włosy. One są bardzo cenne.
(Cody chodzi po sklepie i pakuje produkty. Ciekawski Nathan po wszystko wyciąga rączki.)
– Ale przystojny. Widziałaś?
– Klara, chodź zobacz jaki fajny chłopak.
– Widzę, cicho bądź, bo usłyszy.
– To jego brat, czy syn?
– Chyba syn…
– Ale przystojny chłopak, moja córka mogłaby sobie takiego znaleźć.
– Ach, z taką buzią nie będzie głodował nawet jednego dnia.
– Taki młody, a już z bachorem lata…
– Ojcowie z dziećmi są tacy seksowni.
– Czytałam, że przez kobiety uważani są za bardzo atrakcyjnych.
– Ale ten mały słodki, widziałaś?
– Uroczy!
(Cody uśmiecha się pod nosem i ignoruje uwagi na swój temat. Jest do tego przyzwyczajony. Od zawsze, gdziekolwiek by nie poszedł, ludzie o nim mówili i na niego patrzyli. To było męczące, ale już przywykł. Czasem miał też z tego korzyści. Kiedy musiał coś załatwić, ludzie byli dla niego milsi, w bankach i urzędach pracownicy robili wszystko za niego, a kobiety wręcz się rozpływały.)
– Chcesz coś słodkiego? Żartuję, jeszcze nie możesz. Ale kupię dla Danny’ego, bo chciał.
(Cody wrzuca do koszyka batoniki i ciastka, po czym kieruje się do zapłaty. Kasjerka posyła mu uśmiech, on go odwzajemnia. Kobieta zauważa wychylającego się zza pleców nastolatka malucha i robi duże oczy. Bez słowa kasuje jednak produkty i segreguje je podczas pakowania. Chłopak płaci i wychodzi. Następne ujęcie. Kolejny dzień. Danny i Danielle siedzą w domku Hadesa i bawią się z dzieckiem. Cody w tym czasie leży na łóżku i odpoczywa. Córka Ateny jest całkowicie zakochana w maleństwie. Razem z przyjacielem pochylają się nad chłopcem, przytulają go, noszą, karmią i zabawiają. Kolejne ujęcie. Obozowy las. Nathan siedzi w przenośnym foteliku. Ma na sobie śliniaczek. W rączce trzyma grzechotkę. Na kocu obok niego siedzi kilka nastolatek, które zajmują się dzieckiem. Nimfy przychodzą co kilka minut i również doglądają malucha. Niektóre biorą go na ręce i pokazują las. Przychodzi Cody.)
– Jestem!
(Chłopak oddycha ciężko. Widać, że biegł. Uśmiecha się na widok dziecka. Nathan zaczyna się śmiać i wyciąga do bruneta rączki. Nastolatek bierze maleństwo, głaszcze po główce i daje buziaka.)
– Tęskniłeś? Ja też.
– Jest taki słodki!
– Dzięki dziewczyny, jesteście super ciociami.
– Zawsze do usług.
(Półboginie pomagają synowi Hadesa w zebraniu rzeczy z koca. Następne ujęcie. Noc. Domek Hadesa. Wszędzie leżą zabawki – pluszaki, grzechotki, samochodziki. Na meblach są poskładane śpioszki, skarpetki, małe czapeczki i kapelusiki. Gdzieniegdzie są smoczki, butelki, kocyki i nosidełka. Domek wygląda jak małe przedszkole albo dziecięcy pokój. Cody leży na swoim łóżku, opiera się na jednym łokciu i spogląda na Nathana, który jest obok. Chłopak uśmiecha się i głaszcze malucha po główce i brzuszku. Niemowlę łapie palec bruneta swoją drobną rączką.)
– Nie możesz spać, bo tęsknisz za mamą? Smucisz się, bo nie wiesz gdzie ona jest? Zostawiła Cię, ale to nie znaczy, że Cię nie kochała. Wiem coś o tym. Czasem jest tak, że zostawiasz kogoś, właśnie dlatego, bo bardzo go kochasz. Widzisz jak ten ktoś cierpi, ale wiesz, że to będzie dla tej osoby lepsze. Robisz to, choć to bardzo trudne, bo przecież nie chcesz rozstania. Miłość podchodzi pod masochizm…
(Kolejne ujęcie. Wieczorne ognisko. Herosi podają sobie Nathana z rąk do rąk. Każdy chce go potrzymać. Cody jest spięty i zdenerwowany. Podchodzi do wszystkich i pilnuje, czy na pewno nic nie stanie się dziecku. Nawet Dionizos ulega urokowi malucha.)
– Uważaj na nóżkę. Popraw kołnierzyk. Ma odkrytą szyję!
(Syn Hadesa panikuje i ciągle zwraca herosom uwagę. Nagle krzyczy i podbiega do Percy’ego. Szybko wyrywa mu dziecko i odsuwa się.)
– Zwariowałeś?! Prawie wpadł do ogniska!
– Wcale nie!
– Ziom, mamuśka się z Ciebie zrobiła.
– Ja tylko chciałem odtworzyć scenę z „Króla Lwa.”
(Brunet patrzy gniewnie na przyjaciół i osłania przed nimi Nathana.)
– Jesteście nieodpowiedzialni i dziecinni. Idziemy do domku, mały musi spać.
(Cody odwraca się i szybkim krokiem odchodzi. Herosi machają do wesołego niemowlęcia. Następne ujęcie. Wieczór. Szpital. Izba przyjęć. Kilku pacjentów czeka na przyjęcie. Pielęgniarki zajmują się swoimi obowiązkami. Nagle do środka wpada Cody. Chłopak jest bardzo zdenerwowany i przejęty. Na rękach trzyma płaczącego i krzyczącego Nathana.)
– Pomocy! Mam chore dziecko! Dziecko potrzebuje pomocy!
(Do chłopaka od razu podbiegają dwie pielęgniarki, a inni ludzie z zaciekawieniem obserwują zdarzenie.)
– Co się dzieje?
– Ma wysoką gorączkę, jest cały rozpalony, bardzo płacze i nie chce pić.
– Biegunka lub wymioty?
– Jeszcze nie.
– Czy to pana dziecko?
– Tak.
(Cody nawet nie waha się nad odpowiedzią. Mówi to automatycznie. Jest bardzo zmartwiony. Jedna z pielęgniarek bierze dziecko, a druga dzwoni do lekarza. Nastolatek idzie obok jasnowłosej kobiety, która trzyma Nathana.)
– Proszę na niego uważać, to mój syn. To moje dziecko.
– Spokojnie, zajmiemy się nim. Czy syn spożył coś nieodpowiedniego?
– Nie, tylko mleko.
– Czy jest uczulony na jakiś lek?
– N-nie wiem.
– Czy choruje na coś przewlekle?
– Nie wiem, chyba nie. Do tej pory było wszystko w porządku… To normalne dziecko.
– Czy coś mogło wskazywać na to, że odczuwa gdzieś ból?
– Nie, raczej nie.
– Czy miał miejsce kontakt z chorymi na grypę?
– Nie…
– Dobrze, niech pan poczeka na korytarzu, zawołamy pana potem, by zająć się formalnościami.
(Cody kiwa głową, a pielęgniarka wraz z płaczącym dzieckiem znika za drzwiami. Film nagle gaśnie.)
– OMG, nie w takim momencie!
(Publika wraz z Laną przeżywa program. Dziewczyna wachluje się i wyciera łzę, która zaszkliła się jej w oku. Cody wygląda na poruszonego i nieco smutnego.)
– Te emocje! Cały odcinek do obejrzenia już za tydzień!
– Jeju, to było niesamowite. Muszę to obejrzeć.
– Cody, chyba bardzo się zmartwiłeś. Twoje ostatnie słowa… To było wzruszające wyznanie.
(Wszyscy obserwują młodego chłopaka. Brunet patrzy w ziemię i uśmiecha się lekko.)
– Nawet ja byłem w szoku. W tamtej chwili liczyło się dla mnie tylko zdrowie małego. Pierwszy raz w życiu byłem w takiej sytuacji. Jak wiadomo, nie zawsze ulegam emocjom i nie panikuję. Ale wtedy naprawdę bardzo się przejąłem. Przez ten tydzień nie zdawałem sobie sprawy, że to program i przywiązałem się do dziecka. I nawet kiedy wiedziałem, że nie jestem jego ojcem, to z czasem tak zacząłem się zachowywać. To było dość naturalne.
– Ach, wszyscy się do niego przyzwyczailiśmy. Musicie zobaczyć Nico z wózkiem. Niezapomniany widok.
– Czyli na każdego miał wpływ?
– Zdecydowanie. Pan D. zrobił dla niego huśtawkę z winorośli.
– Cody, a jak oceniasz swój udział w programie?
– Te fragmenty nie wystarczą, żeby stwierdzić, że został mamuśką bez piersi? Nie wiedzieliśmy o tych ninja kamerach. Mógł przecież wrzucić Nathana do śmietnika i uciec! A zamiast tego, naprawdę się nim opiekował!
– Dziękujemy Danny. Jeśli sami chcą państwo ocenić starania Cody’ego, prosimy oglądać program!
– Polecam. Danny Harrison.
– Ej, który z was jest starszy?
– Nie wiesz?
– Chyba nie.
– Ja, ale tylko o kilka godzin. Urodziłem się w nocy, a Danny o wschodzie słońca.
– Hm, jak symbolicznie.
– Prawda?!
– Chcecie zobaczyć jeszcze coś zabawnego?
– Aż się boję…
– Lana, tego też na pewno nie widziałaś. Chcę pokazać wam filmik, jak Danny wkręcił chłopców.
– O tak! Puść to!
– Chcę wreszcie zobaczyć swoją minę.
(Cody i Danny są podekscytowani.)
– A powie mi ktoś, o co chodzi?
– To było podczas naszej trasy koncertowej. Byliśmy w Las Vegas razem z chłopakami.
– Nico nienawidzi Las Vegas.
– Zatrzymaliśmy się w Plazie. I pierwszego dnia wszyscy byliśmy bardzo zmęczeni, więc siedzieliśmy w apartamencie.
– A Danny sobie gdzieś wyszedł. Oczywiście nikogo to nie obchodziło.
– A ja miałem już wszystko przygotowane! Poszedłem do kasyna i siedziałem tam chyba godzinę. Potem każdego z chłopaków wkręcałem, że przegrałem dużo pieniędzy, mam długi i muszą mi pomóc.
– O nie! Naprawdę?!
– Noo.
– Mojego brata też?! Przecież on jest za mały, żeby wejść do kasyna! I nie ma pieniędzy!
– Spokojnie, wszystko było ładnie ustawione, bez problemu go wpuścili. Każdego z nas.
– No i co potem?
– Ach, musisz sama zobaczyć!
– To zapraszam do oglądania!
(Na telebimie zaczyna się kolejne nagranie. Widać elegancki, nowocześnie urządzony apartament w drogim hotelu. Na ścianie wisi duży telewizor, który mimo że jest włączony, to nikt go nie ogląda. Na jednej skórzanej, kremowej kanapie siedzi Percy. Chłopak ma na sobie dresy. Roztrzepane włosy opadają mu na twarz. Nastolatek bawi się telefonem. W drugim pomieszczeniu jest sypialnia z dwoma dużymi, wysokimi łóżkami. Na jednym biała pościel jest starannie ułożona, a na drugim pognieciona. Przy łóżkach stoją półki, a po drugiej stronie biała komoda i duża szafa z lustrem. Pokój jest pusty. W kolejnej sypialni jest Nico. Chłopak leży plackiem na jednym z trzech łóżek. Wygląda na zmęczonego. Ma na sobie proste, czarne dresy. Część apartamentu stanowi także oświetlony hall. Nagle do środka wchodzi Jake. Chłopiec niesie reklamówkę ze słodyczami. Wita się z synem Posejdona i częstuje go jedzeniem. Percy przegląda wszystko i wybiera jednego batonika z masłem orzechowym.)
– Gdzie reszta?
(Jake siada na kanapie obok starszego chłopaka.)
– Cody się kąpie, Nico jest u nas, a Danny… Nie wiem w sumie. Myślałem, że poszedł po słodycze z Tobą.
(Herosi wzruszają ramionami i powracają do swoich zajęć. Nagle Percy dostaje wiadomość, a kamera robi dokładne zbliżenie. „Percy! Ziomek! Pomóż mi! Jestem w tym czerwonym kasynie, które oglądaliśmy, Fremont. Przegrałem wszystkie pieniądze! Nie chcą mnie wypuścić, dopóki nie spłacę długu! Zabrali mi portfel z dokumentami! Grożą mi! Musisz pożyczyć mi hajsy! Tylko nie mów nikomu! Cody mnie zabije! Przyjdź sam! Czekam przy stoliku do Black Jacka.” Percy tępo wpatruje się w ekran telefonu, wzdycha, po czym zaczyna się śmiać. Jake patrzy na niego pytająco, a nad jego głową pojawiają się narysowane trzy kropki.)
– Stało się coś?
– Nie, nie. Zobaczyłem śmieszny obrazek.
– Pokaż!
– Już wyłączyłem.
– Pf.
(Jake opada na kanapę, je chipsy i ogląda telewizję. Percy zaczyna obojętnie chodzić po salonie. Udaje, że wcale nie szuka portfela.)
– Co Ty robisz?
– Skórcz mnie złapał! Muszę rozchodzić!
(Percy nagle łapie się za nogę, podskakuje i kuleje. Jake wzrusza ramionami. Syn Posejdona skacze na jednej nodze do pokoju, w którym leży Nico. Poślizguje się na lśniących kafelkach. W ostatniej chwili utrzymuje równowagę. Czarnowłosy przeszukuje swoje rzeczy. W końcu znajduje portfel. Zakłada dla niepoznaki kapelusik na głowę, żeby nikt go nie poznał. Zmierza w stronę wyjścia.)
– Gdzie idziesz?
– Wiesz co, chcę kupić pamiątkę dla mamy. Te magnesy z Nevadą mi się spodobały.
– Jest dziesiąta.
– Nie mów mi jak mam żyć.
(Percy wychodzi z apartamentu. Ukryta kamera wciąż go śledzi. Nastolatek jest rozbawiony. Rozgląda się wokół, żuje gumę i trzyma ręce w kieszeniach dresów. Zjeżdża windą na sam dół. W lobby zachowuje się jak ninja. Opuszcza hotel Plaza. Spaceruje ulicą Fremont. Spogląda na czerwony budynek kasyna, który znajduje się niemal w centrum. Swobodnym krokiem idzie w jego stronę. Bez najmniejszych problemów wchodzi do środka. Przy wejściu witany jest przez obsługę. Percy wygląda, jakby przypominał sobie swoją wizytę w kasynie „Lotos,” sprzed paru lat. Nastolatek chodzi po wnętrzu. W końcu zauważa Danny’ego. Syn Apolla siedzi załamany przy pustym stoliku do gry. Blondyn ukrywa twarz w dłoniach. Wygląda na zmartwionego i przerażonego. Nie wie co ma ze sobą zrobić. Trzęsie się lekko. Jest zdenerwowany. Zauważa czarnowłosego, który idzie w jego stronę. Szybko wstaje i omal się nie przewraca. Percy beztrosko siada obok.)
– Co żeś odwalił?
(Syn Posejdona dalej się śmieje. Danny jest spanikowany i smutny.)
– Przepraszam bro, nie chciałem, żeby tak wyszło.
(Blondyn robi smutną minkę. Percy ponownie wybucha śmiechem.)
– Ej, ale co ja mam zrobić?
– Pożycz mi pieniądze.
– Ile? Pięćdziesiąt? Sto? Sto pięćdziesiąt?
– Tysiąc.
(Percy robi przerażoną minę i spada z krzesełka. Danny ukrywa twarz w dłoniach.)
– Ile?!
(Czarnowłosy podnosi się z trudem i patrzy na chłopaka szeroko otwartymi oczami.)
– Zwariowałeś?! Nie mam tyle!
– Musisz mi pomóc.
– Niby jak? Mam sprzedać nerkę?!
– Dobry pomysł. Za resztę możemy jeszcze pograć!
– Jesteś niepoważny?! Uciekajmy stąd!
(Percy jest zdenerwowany. Rozgląda się na boki i szarpie blondyna za rękaw białej bluzki. Danny na powrót gra skruszonego.)
– Nie mogę. Już im powiedziałem, że Ty za wszystko zapłacisz. Mają Twoje dane.
– Co?! Kto?! Komu to powiedziałeś?!
(Danny podnosi wzrok na syna Posejdona.)
– Tym kolesiom z kamerami, którzy nas cały czas nagrywają.
(Percy stoi w bezruchu. Ma szeroko otwarte usta i jeszcze do niego nie dotarło, co się wydarzyło. Danny zaczyna się śmiać, a do chłopców podchodzą kamerzyści, którzy też są rozbawieni.)
– No bez jaj…
(Nagle Percy też wybucha śmiechem i ściąga swój zabawny kapelusik. Danny wstaje i przytula się do niego przyjacielsko. Chłopcy klepią się po plecach. Wszyscy zaczynają tłumaczyć czarnowłosemu o co chodzi. Syn Posejdona jest rozbawiony. Postanawia zostać w kasynie, ukryć się i obserwować spotkania z resztą półbogów. Kamery ponownie pokazują apartament. Jake wciąż siedzi przed telewizorem, Nico udaje, że nie istnieje, a Cody wychodzi z łazienki. Jego mokre włosy przyklejają mu się do czoła. Chłopak owinięty jest w pasie białym, hotelowym ręcznikiem. Nastolatek idzie do swojego pokoju, spogląda na posłanie przyjaciela i zaczyna szukać w niewypakowanej torbie kilku rzeczy. Po chwili jednak siada na swoim łóżku i sięga po telefon. Okazuje się, że dostał wiadomość od Danny’ego.)
– „Cody! Ziomek! Pomóż mi! Jestem w tym czerwonym kasynie, które oglądaliśmy, Fremont. Przegrałem wszystkie pieniądze! Nie chcą mnie wypuścić, dopóki nie spłacę długu! Zabrali mi portfel z dokumentami! Grożą mi! Musisz pożyczyć mi hajsy! Tylko nie mów nikomu! Jesteś moim bratem, ufam Ci! Przyjdź sam! Czekam przy stoliku do Black Jacka.”
(Cody odczytuje na głos wiadomość i nieruchomieje. Nagle prycha.)
– Co?!
(Chłopak odrzuca telefon, kładzie się na łóżku i przykrywa twarz poduszką. Kamery przenoszą się do kasyna, gdzie zniecierpliwiony Danny wpatruje się w wyświetlacz.)
– Nie odpisuje. Myślisz, że mnie olał? To w jego stylu.
(Percy wzrusza ramionami.)
– Pewnie teraz się ze mnie śmieje i robi sobie maseczkę. Szuja.
(Chłopcy patrzą uparcie w ekran. Kamera ponownie wraca do Cody’ego, który w końcu podnosi się z łóżka i sięga po telefon.)
„Pojebało Cię?”
„Wyrażaj się. I przyjdź z hajsem.”
„Zapomnij.”
„Coooody! Pomóż mi!”
(Nad głową czarnowłosego pojawia się narysowana kropelka. Chłopak ponownie odrzuca telefon i przykłada poduszkę do twarzy, by stłumiła jego krzyk frustracji. Nastolatek jeszcze przez chwilę wymachuje nogami, a następnie bierze z torby ubrania i udaje się do łazienki. Szybko z niej wychodzi. Ma na sobie dresowe, czarne spodnie i tego samego koloru, wielką bluzę. Chowa się w kapturze i wciska ręce w kieszenie. Patrzy w lustro. Ćwiczy złowieszcze spojrzenie. Mruży oczy, rusza brwiami, robi złe miny, potem nadyma policzki i mruga niczym mała dziewczynka, dzięki czemu wygląda słodko. Po chwili jednak wraca do poprzedniej koncepcji. Na powrót robi złe spojrzenie. Bierze portfel, telefon i wychodzi z pokoju.)
– Młody, wychodzę.
(Jake wychyla się z kanapy. Jest skonsternowany. Cody idzie wściekły przez korytarz. Zjeżdża windą. W lobby rozgląda się uważnie i poprawia kaptur. Nikt przecież nie może go widzieć. Chłopak skrada się z gracją. Pełen klasy, szyku i stylu wychodzi z hotelu. Pewny siebie idzie w kierunku czerwonego kasyna. Nie zwraca uwagi na kolorowe sklepienie, na którym właśnie zaczął się koncert. Ostre światła tylko go w tym momencie drażnią. Że też zgodził się na pomysł Danny’ego, żeby wynająć hotel na Fremont Street.
Cody z całej siły pcha szklane drzwi. Zwraca na siebie uwagę wszystkich wokół. Omiata wnętrze złowrogim spojrzeniem. Zaczyna szukać Danny’ego. Dostrzega go. Blondyn na jego widok chowa się przerażony pod stołem. Cody poprawia kaptur i jakby nigdy nic, siada na krzesełku.)
– Wyłaź, szmato.
(Brunet jest opanowany. Danny powoli i niepewnie podnosi się z podłogi i zajmuje swoje poprzednie miejsce. Cody zakłada ręce na klatce piersiowej i wpatruje się w przyjaciela uważnie.)
– Co żeś odpierdolił?
– Ale po co zaraz te niepotrzebne wulgaryzmy?
(Cody zaciska pięść i stara się nie wybuchnąć. Danny spuszcza wzrok i zaczyna bawić się palcami.)
– Aish… Ty dzieciaku! Czy chociaż raz możesz nie sprawiać problemów?! Ile Ty masz lat?! Czy chociaż raz weźmiesz odpowiedzialność za swoje czyny?! Co?!
– Nie krzycz na mnie, Cody!
– Będę!
(Syn Hadesa unosi rękę, a Danny kuli się przestraszony. Wściekły Cody ukrywa twarz w rękach i bierze głębszy wdech.)
– Dobrze, powiedz mi wszystko od początku.
– Pomyślałem, że fajnie będzie jak zagram i coś wygram.
– Poległeś już na samym początku. Myślenie nie jest Twoją dobrą stroną. Mów dalej.
– Tyle przecież gram na obozie. Sądziłem, że mi się uda. Ale ograli mnie. Narobiłem długów i nie wypuszczą mnie, dopóki ich nie zapłacę. Zabrali moje rzeczy, mogę mieć poważne kłopoty. Jestem przerażony.
(Danny znów gra ofiarę. Trzęsie się, rozgląda nerwowo, jest zdenerwowany i zmartwiony. Cody słucha go uważnie. Dalej jest wściekły. Ma ręce założone na klatce piersiowej, od czasu do czasu poprawia swój kaptur i patrzy złowrogo na blondyna.)
– Bro, musisz mi pomóc. No bro… Uratuj mnie.
– Powinienem wstać i wyjść.
– Ale tego nie zrobisz, bo już im powiedziałem, że jak przyjdziesz, to za wszystko zapłacisz.
– Co?! Oszalałeś?!
(Cody jest oburzony, a Danny ponownie się kuli.)
– Ile to jest pieniędzy?
(Blondyn milczy.)
– Danny…
(Syn Apolla dalej się nie odzywa.)
– Ile?
– Tysiąc…
(Cody wstaje gwałtownie, a Danny odsuwa się.)
– Bogowie Cię opuścili, czy co?!
– Ale bro… Proszę, jesteś moją j-jedyną n-nadzieją.
(Chłopakowi zbiera się na płacz. Drży i jąka się. Zdenerwowany Cody siada ponownie na krześle i masuje skronie.)
– Nie pożyczę Ci tych pieniędzy.
– Ale…
– Dam Ci je, a Ty w zamian obiecasz, że już więcej nie odwalisz czegoś takiego.
(Na twarzy Danny’ego pojawia się uśmiech. Chłopak nie może ukryć radości. Cody wygląda na zrezygnowanego. Sięga po portfel.)
– To gdzie są ci ludzie? Mają broń, czy coś?
– Nie, ale mają kamery.
– Co?
– Zobacz, tam stoją. O, Percy nam macha.
(Cody powoli patrzy we wskazanym przez Danny’ego kierunku i zamiera. Otwiera szeroko usta i analizuje sobie wszystko. Percy i kamerzyści podbiegają do nich, a blondyn zaczyna się śmiać.)
– Mamy Cię!
(Nagle na twarzy Cody’ego pojawia się uśmiech ulgi.)
– O nie! Nienawidzę Cię! Nienawidzę Cię!
(Danny obejmuje Cody’ego i obaj pokładają się ze śmiechu.)
– Masz szczęście, że to był żart.
– Cody, ale byłeś wściekły!
– A Ty jak zareagowałeś? Powiedział Ci to samo?
– Ja się najpierw śmiałem. A potem się przeraziłem jak usłyszałem kwotę.
– Ty szmato. Gdybym wiedział, że to się nagrywa, to byłbym milszy.
(Chłopcy i kamerzyści się śmieją.)
– Ale nie wiedziałeś, że to żart, byłeś wściekły, a mimo to i tak postanowiłeś mi pomóc. To słodkie! Przytulę Cię!
(Danny ściska czarnowłosego.)
– W końcu jesteśmy przyjaciółmi. Zawsze bym Ci pomógł, Ty niedorozwinięta formo mady.
– Awww!
– Ziomek, ale Ty się miły zrobiłeś.
– To kto teraz?
(Danny uśmiecha się złowieszczo i sięga po telefon. Kamera przenosi się do hotelu. Jake leży na kanapie, drapie się po nodze i ogląda powtórkę jakiegoś programu. Od czasu do czasu zajada chipsy. Nico jest w drugim pokoju. Chłopak powoli zasypia, kiedy nagle jego telefon zaczyna wibrować. Czarnowłosy mruży oczy i patrzy niechętnie na ekran. Po chwili podnosi się gwałtownie do pozycji siedzącej, a jego włosy stają dęba.)
– Co?!
(Nico próbuje wstać, ale jego stopa zaplątuje się w prześcieradło i chłopak upada z wysokiego łóżka. Syn Hadesa szybko się podnosi i wybiega do salonu. Jake podnosi na niego wzrok. Brunet rozgląda się uważnie.)
– Nikogo nie ma.
– Gdzie oni są?
– Nie wiem. Wszyscy po kolei gdzieś idą i nie wracają.
– Ja też muszę iść.
– Przyznaj się, idziecie na panienki.
(Nico patrzy z oburzeniem na Jake’a.)
– Yah! Młody, lepiej idź spać!
(Jake przewraca oczami.)
– Yhm…
(Nico zarzuca na siebie kurtkę, wkłada klapki na stopy, czapkę z daszkiem na głowę i wychodzi. Wygląda komicznie. Chłopak stara się nie zwracać na siebie uwagi, ale w lobby rozpoznaje go kilka osób. Fotoreporter i dwie nastolatki zaczynają go nagabywać. Nico próbuje udawać, że to nie on. Idzie dalej przed siebie ze spuszczoną głową i patrzy pod nogi. Ręce ma wciśnięte w kieszenie i stara się omijać ludzi. Wychodzi z hotelu, a za nim fanki i fotoreporter, który otwarcie ciągle robi zdjęcia.)
– Nico! Nico, popatrz tutaj!
– Hej, Nico!
– Gdzie idziesz?
(Chłopak zatrzymuje się. Wie, że nie może teraz wejść do kasyna. To ściągnęłoby jeszcze większe kłopoty.)
– Do sklepu.
– Po bułki?
– Fajne klapki.
(Nico stara się uśmiechać i wyglądać luźno.)
– Chciałem się przejść. Taka piękna dziś pogoda.
– Przejdziemy się razem.
(Nico zaczyna chodzić po Fremont, a wraz z nim namolny fotograf i fanki, które ciągle go dotykają. Chłopak ignoruje to. Tak samo jak ignoruje półnagie tancerki kręcące biodrami na barach, ludzi poprzebieranych w kostiumy zwierząt, mężczyznę w stringach, staruszka na szczudłach, pijaną parę młodą, czy kolesia w przebraniu penisa. Chociaż to ostatnie trudno mu było zignorować. Dochodzi już do Wendy’s i wstępuje do środka na chwilę. Potem jednak wychodzi i udaje się do McDonald’s. W lokalu zamawia burgera i frytki na wynos. Je idąc, a fotograf wciąż go śledzi. Tak samo jak dwie dziewczyny, które podbierają mu kolację.)
– Jakie masz teraz plany?
– Chyba pójdę spać.
– Nie! Nie idź jeszcze spać!
– Nie idź!
– Zobacz, znów jest koncert!
(Nico patrzy w górę na kolorowe, ruszające się sklepienie i zauważa zjeżdżających na linach nad całą Fremont Street, dwóch mężczyzn. Robi mu się niedobrze jak tylko na to patrzy. Woli nie myśleć, ile osób musiało kiedyś zwymiotować na ludzi na dole. Przechodzą go ciarki. Rusza w kierunku jednego z wielu sklepów z pamiątkami. Wymija dział z kolorowymi koszulkami i przechodzi do zabawnych rejestracji samochodowych. Znajduje Florydę z pomarańczami, Minnesotę z komarami i jeziorami, znajduje Arizonę z górami i kaktusami, udaje mu się też znaleźć Nowy Jork i Kalifornię. Bierze do ręki różową tabliczkę z napisem „Pokój Księżniczki.”)
– Myślicie, że mojemu bratu by się spodobało?
(Kamera przenosi się do kasyna, gdzie przy jednym stoliku siedzą Cody i Percy, a przy drugim Danny. Blondyn jest wyraźnie znudzony i zniecierpliwiony.)
– No gdzie on jest?!
– Nie wiem.
(Cody wzrusza obojętnie ramionami i wkłada do ust kilka frytek.)
– Dobre są te kurczaki, ale daleko im do tych z Applebee’s.
– Kurczaki w Applebee’s są najlepsze! W sosie BBQ!
– O tak! Moglibyśmy jutro pojechać. Poszukam, czy jest tu gdzieś w pobliżu.
– Chyba nie ma, ale sprawdź. W razie czego możemy pojechać tam gdzie wczoraj.
– Mieli dobrą zupę. I dolewali.
– To istotne.
– A na deser możemy pójść do DQ!
– Lol, przestańcie gadać o jedzeniu!
(Chłopcy spuszczają głowy zażenowani. Kamera przenosi się na Fremont, gdzie widać biegnącego z reklamówką Nico. Chłopak rozgląda się, jakby przed czymś uciekał. Chowa się za mężczyzną w śmiesznym przebraniu. Gdy oddech mu się uspokaja i ma pewność, że zgubił śledzące go osoby, rusza w kierunku kasyna. Wchodzi swobodnie do środka. Szybko zauważa Danny’ego, który siedzi znudzony przy stoliku i sączy przez słomkę kolorowy napój. Syn Hadesa przysiada się i kładzie na blat reklamówkę.)
– Ja Cię potrzebuję, a Ty robisz zakupy! Fajnie, dzięki!
– Zamknij się. Miałem problemy z dotarciem tutaj. Musiałem zmylić śledzące mnie osoby.
– A co kupiłeś?
(Danny zagląda zaciekawiony do wnętrza reklamówki.)
– Breloczki i pocztówki z Vegas i Grand Canyon. Były w korzystnej ofercie.
– Komu je wyślesz? Przecież nie masz innych przyjaciół.
– Wychodzę.
(Nico podnosi się z miejsca, a Danny panikuje i łapie go za rękę.)
– Żartowałem! Ziomek, pomóż mi!
(Syn Hadesa patrzy złowieszczo na blondyna i poprawia kurtkę.)
– To jaki masz problem? Poza tą twarzą.
– Ohoho, komuś się żarcik wyrobił!
– Do rzeczy.
– Potrzebuję hajsu.
– A ja snu.
– Pożycz mi hajs.
(Nico przeciera twarz i masuje sobie skronie.)
– A mogę Cię po prostu zabić i sobie pójść?
– To też jest jakieś wyjście.
– Czyli uzgodnione.
– Nico, mówię poważnie.
– Ja też. Śmiertelnie.
– Dalej żartujesz, co? Haha, dopiero załapałem! Dobre!
– To ile potrzebujesz?
– Tysiąc.
(Nico patrzy w górę i kręci z niedowierzaniem głową.)
– Łatwiej dla Ciebie będzie, jeśli Cię jednak zabiję.
– Przestań mówić o śmierci! Musimy zapłacić!
– Jakie „my?”
– No… Już im powiedziałem, że jak przyjdziesz, to wszystko za mnie wyłożysz…
– Co?! Zwariowałeś?! Komu to powiedziałeś?!
– Tym gościom z kamerami. Cody i Percy są świadkami.
(Nagle do stolika podchodzą roześmiani herosi. Percy trzyma się za brzuch, a Cody robi bratu zdjęcia telefonem.)
– Nienawidzę was szuje.
(Po chwili Nico także zaczyna się lekko śmiać, a Danny klepie go po plecach.)
– Nie macie pojęcia jak się namęczyłem, żeby tu dojść.
– Doceniam ziom.
– Zobaczcie jak ja wyglądam!
– Stylowe klapki.
– Wszyscy jesteśmy w dresach.
– Ale to mi robiono zdjęcia jak kręciłem się po całej Fremont Street.
– Idziemy do hotelu?
– O nie! Jeszcze nie…
(Kamera przenosi się do Plazy. Jake stoi w apartamencie przed umywalką obok łazienki i myje zęby. Chłopiec patrzy w lustro, przemywa twarz i wyciera ją małym ręczniczkiem. Potem ogląda małe mydełka. Blondyn patrzy niepewnie na telefon. Prawdopodobnie sprawdza godzinę. W tym samym momencie dostaje wiadomość i omal nie upuszcza urządzenia.)
– Że co..? Najpierw po kolei sobie wychodzą na panienki, a teraz, kiedy któryś z nich ma kłopoty, proszą o pomoc mnie. Nigdzie nie idę.
(Jake wchodzi do jednej z sypialni, wdrapuje się na wysokie łóżko i przykrywa się cienką kołdrą. Po chwili dostaje kolejną wiadomość, którą niechętnie odczytuje.)
– Ale co ja mam niby zrobić? Jestem tylko dzieckiem. Wcześniej nie pozwolili mi nawet wyjść samemu z hotelu… To w sumie teraz mam dobry powód, żeby wyjść i zobaczyć Vegas!
(Jake zrywa się z łóżka, zakłada sportową bluzę, buty i wybiega z apartamentu. W windzie podryguje nerwowo, po czym dyskretnie wychodzi z hotelu. Chłopiec jest oczarowany kolorami i światłami. Ulica wygląda jakby ktoś przystroił ją specjalnie na Boże Narodzenie. Synowi Zeusa szczególnie podoba się sklepienie i jazda na linie. Jake śmieje się na widok mężczyzny w przebraniu penisa, ale na widok kobiet bez staników, czerwienieje i zakrywa oczy. Blondyn spaceruje i przygląda się wszystkiemu. W końcu trafia pod kasyno Fremont. Nie jest pewny, czy może wejść. W końcu ryzykuje i dostaje się do środka. Stara się wyglądać poważnie i dorośle. Kręci się po wnętrzu, aż w końcu dostrzega syna Apolla.)
– Danny!
– Jake! Przyszedłeś!
– Gdzie są wszyscy? Jesteście tu razem?
(Jake rozgląda się.)
– Chciałbym… Jestem sam, nie wiem gdzie jest reszta.
– Panienki. Na pewno. To nawet pasuje do Cody’ego, ale żeby Nico… A Percy przecież ma dziewczynę… Mama miała rację, Vegas jest niebezpieczne.
(Danny stara się wyglądać poważnie.)
– To mówisz, że nie ma ich w pokoju?
– Pewnie zrobili Pochlej Party.
– Żaden z nas nie ma dwudziestu jeden lat.
– To co? Na pewno znaleźli jakiś sposób. Tak jak Ty. Co tu robisz? Gdzie są Twoje pieniądze?
– Następne pytanie.
– Kupisz mi coś do picia?
– Nie mam za co.
– Przegrałeś wszystko?
– Yhm…
– To co teraz?
– Nie wiem. Pomożesz mi?
– Jak? Ostatnie pieniądze wydałem na świecące buty.
– Zwróć je do Walmartu.
– Nie są z Walmartu.
– Target?
– Nie. Ziomek, nie mam pieniędzy.
– Ale ja im już powiedziałem, że jak przyjdziesz, to dasz im swoją lokatę na studia.
– Że co?!
(Jake piszczy spanikowany.)
– Możesz też sprzedać wszystkie swoje zabawki.
– Jak mogłeś to zrobić?! Komu to powiedziałeś?!
– Tym miłym panom z kamerami. Zobacz, chłopacy też tam są.
(Blondyn wygląda na skołowanego. Nie wie co się dzieje. Na widok przyjaciół w końcu wybucha śmiechem.)
– Panienki?
– Że to niby w moim stylu?
– Chyba musimy z Tobą poważnie porozmawiać.
– Nie wiedziałem, że to słyszycie.
– Teraz się tłumacz.
– Dobra robota Danny.
– Tak, dałeś niezły popis.
– Świetny z Ciebie aktor.
– Ach, dziękuję, dziękuję. Wspaniale się bawiłem.
– Późno już, powinniśmy wracać.
– Zgadzam się.
– No. To kto ma kartę do pokoju?
– …
– …
– …
– …
– Aha.
(Nagranie się kończy. Widownia pokłada się ze śmiechu, tak samo jak Lana i chłopcy.)
– To było piękne. Jeju, Danny, kocham Twoje pomysły!
– Cieszę się, że Ci się podobało.
– Te wasze dresy! Ten styl!
– Zazdrościsz.
– Jak rozmawiałeś z moim bratem o Walmarcie, przypomniała mi się historia jak…
– O nie! Wiem co chcesz powiedzieć!
(Cała trójka wybucha śmiechem.)
– Cóż to za historia?
– Historia ze zwracaniem.
– Do Walmartu możesz zwrócić wszystko i zawsze.
– Danny jest w tym mistrzem.
– Jest mistrzem obiekcji.
– Pamiętam jak zwracał jedzenie.
– Co?! Haha, jak?
(Herosi wciąż się śmieją i próbują przegadać siebie nawzajem.)
– Bo nakupował pełno batoników, czekolad, jogurtów, a potem wszystko zwrócił. Po kilku tygodniach!
– Ulubiona obiekcja Danny’ego? „Bo dziewczyna kupiła takie same.”
– Tak! To jest to! „Czemu Pan to zwraca?”
– „Bo dziewczyna kupiła takie same, więc nie potrzebuję dwóch.”
– I to działa do wszystkiego.
– Raz zarobiłem sześćset dolarów, jak zwróciłem parę rzeczy. Kilka Walmartów objechałem. I nigdy nie było problemu.
– On jest mistrzem! A jak kupiliśmy lustrzankę na wyjazd, a potem ją oddaliśmy?
– Ha! To nic! Pamiętacie tę misję jak…
– O nie!
– Pamiętam!
(Lana ze śmiechu się zapowietrza, a Danny próbuje ją jakoś uspokoić. Kiedy dziewczyna dochodzi do siebie, bierze łyk zimnej wody.)
– Żyjesz?
– Tak.
– To może Ty opowiedz.
– Jechaliśmy w szóstkę. Potrzebowaliśmy namiotu, śpiworów, koców i lodówki turystycznej. Kupiliśmy wszystko, ale na osobnych rachunkach. Używaliśmy wszystkiego, ale ostrożnie, żeby niczego nie zniszczyć. Kartony delikatnie otwieraliśmy, a potem każdą rzecz pakowaliśmy. Nawet specjalnie kupiliśmy taśmę klejącą. Ja miałam pomysł, żeby powiedzieć, że nie klei i ją oddać.
– Tak! Pamiętam!
– Zaparkowaliśmy pod Walmartem i pierwszy poszedł Danny z namiotem.
– Bo namiot był najdroższy.
– A jaki wielki! Na dziesięć osób!
– W środku było zimno.
– Obiekcja Danny’ego była mistrzowska.
– „Bo proszę Pani, pojechaliśmy w trzy pary, rozstawiliśmy namiot i okazało się, że są tylko dwa pomieszczenia. A my mieliśmy mieć osobno, więc złożyliśmy go i chcę go oddać.”
– To było piękne.
– Obiekcja nie do zbicia. Spytała, czy go używaliśmy, ale jej powiedziałem, że tylko rozstawiliśmy i jak zobaczyliśmy, że nie ma trzech pomieszczeń, to od razu go spakowaliśmy.
– Potem poszedł Percy, żeby oddać śpiwory. Powiedział, że kupił je na biwak, ale pogoda się w weekend popsuła i jednak nigdzie nie pojechał, więc chce je oddać. A Annabeth stała za nim w kolejce. Tak się jej śmiać chciało! Udawała, że go nie zna i grzebała w telefonie. Ona oddawała materace. Babka je przyjęła, ale powiedziała, że wie, że jesteśmy wszyscy razem i mamy więcej nie przychodzić, tylko iść do innego Walmartu!
– To było epickie! Annabeth się tak śmiała jak wróciła do auta!
– Została nam jeszcze lodówka i koce, więc wieczorem zajechaliśmy do innego.
– Cody miał koce. To też było mocne. Wziął babkę na emocje.
– Myślałem nad dobrą obiekcją. Stałem tam taki smutny i powiedziałem, że kupiłem koce na wyjazd, ale moja dziewczyna trafiła do szpitala, więc nie pojechaliśmy. A teraz jej stan się pogorszył, więc wyprzedaję wszystko, żeby uzbierać na leczenie.
– O niee… To okrutne.
– Trzeba było widzieć jej minę. Już myślałem, że jeszcze mi dopłaci do tych koców!
– Ja stałam obok u innej kobiety i ledwo się kontrolowałam.
– Ty co oddawałaś?
– Lodówkę. „Myślałam, że to chłodzi tak sama z siebie i nie muszę mieć lodu. Bo nikt mi nie powiedział! I wszystko się rozpuściło i jest zepsute!”
– Taką blondynkę z siebie zrobić, ja nie wierzę.
– Potem się okazało, że w samochodzie została pompka od jednego materaca i wszystkie śledzie do namiotu.
– To było epickie.
– To po prostu Walmart. Pamiętam jak Annabeth mi opowiadała, że kupiła namiot, używała go kilka dni, on cały był brudny i w trawie, a śledzie się wygięły i ona go zaniosła, żeby go oddać. Powiedziała, że pogoda się popsuła, więc nie pojechała na camping. A babka go otwiera, żeby go zobaczyć.
– Przypał.
– Annabeth już sobie myśli, że no pięknie, teraz się wszystko wyda. Stoi taka i nie wie co zrobić. Babka go ogląda, ogląda i nagle mówi: „Wie Pani co, dobrze, że go Pani nie używała, bo te śledzie są jakieś powyginane.”
– No nie! Nie wierzę!
– Walmart. Tam możesz jechać w wózku w piżamie i nikogo to nie obchodzi.
– Lana mówi z własnego doświadczenia.
– To nie ja kupuję piłę, a potem mówię, że dziewczyna wzięła taką samą i ją oddaję.
– Ej, wiecie co to jest?! Długie, twarde, grube, dziewczyny bardzo lubią to mieć w ustach, jest słone i białe w środku!
(Lana, Cody, Apollo i cała widownia patrzą w milczeniu na Danny’ego. Chłopak szczerzy się wesoło i czeka na odpowiedź.)
– To oczywiście batonik Salted Nut Roll!
(Danny śmieje się głośno, a jego przyjaciele wyglądają na zażenowanych.)
– Najgorsze jest to, że ja naprawdę lubię ten batonik. Teraz przez Ciebie chyba się to zmieni.
– Jak to możliwe, że jesteś moim synem?
– Nie wiem tatusiu.
– No dobrze… Teraz, chciałbym się trochę skupić na Lanie.
– Na mnie?
(Dziewczyna, zaczyna się stresować.)
– Czy słyszałaś kiedykolwiek, że jesteś idealna?
– Nie.
– To bardzo dobrze.
(Chłopcy i publiczność się śmieją.)
– Dzięki Apollo…
– Lol. Nawet Cody tak o niej nigdy nie mówił.
– Dzięki Danny…
– Chodzi o to, że każdy ma wady. No, każdy oprócz mnie. Ja w końcu jestem bogiem i jestem wspaniały.
– Oczywiście.
– No pewnie, jesteś świetny.
– Uwielbiamy Cię.
(Herosi kiwają głowami i komplementują blondyna, który z uśmiechem słucha pochwał.)
– No właśnie. Ale ludzie mają wady. Półbogowie mają wady. Wy też macie wady.
– Jasne, to normalne. Każdy człowiek składa się z zalet i wad. One określają jacy jesteśmy. Wady często są naszą osobistą mobilizacją do pracy nad samym sobą. Nigdy nie uważałam, że jestem perfekcyjna. Wręcz przeciwnie. Krytycznie patrzyłam na swoje działania, widziałam błędy jakie popełniam i zdawałam sobie sprawę, że z wieloma nawet nie walczę.
– Yhm. A co uważasz za swoją największą wadę?
– Upartość.
– To zabawne, bo mówił to każdy, kogo spytałem o Twoją słabość. I wiem, że Ty sama też wiele razy to powtarzałaś.
– Bo to prawda. Jestem chorobliwie uparta.
– To wkurzające.
– Ciężko sprawić, żeby zmieniła zdanie na jakiś temat.
– Yhm, ma w głowie coś zakodowane i nie przemówisz.
– Tak, w wielu wypadkach słucham tylko siebie. Zdaję się na własny osąd. Proszę kogoś o opinię lub radę, ale na końcu i tak robię to, co uważam za słuszne.
– Dlaczego?
– Właśnie dlatego, że proszę o opinię, a nie o podjęcie decyzji za mnie. Zawsze chętnie dowiem się, co ktoś myśli na dany temat, jak postrzega sytuację, co by zrobił na moim miejscu i co powinnam zrobić, chcę znać obiektywne zdanie, spojrzenie z innej perspektywy. Potem analizuję to wszystko i wybieram.
– Ile ważnych w życiu decyzji podjęłaś?
– Wiele. Przemyślanych i spontanicznych. Gdybym w kilku sytuacjach wybrała inaczej, dzisiaj mogłabym być Łowczynią. Lub mogłam nigdy nie przyjechać na obóz. Jestem tu dziś, bo do tego miejsca doprowadziły mnie wszystkie decyzje, które w życiu podjęłam.
(Każdy z uwagą i zaciekawieniem słucha Lany.)
– Ach, jesteś mądra.
– To zaskoczenie, ja wiem.
– A inne Twoje wady?
– Może teraz tak tego nie widać, ale kiedyś byłam bardzo nieśmiała. Nie uważam tego za wielką wadę, niektóre osoby po prostu takie są, ale dla mnie to była bariera oddzielająca mnie od ludzi. Żyłam jako cicha, szara myszka, nigdy nie wyróżniałam się z tłumu, nie byłam w centrum uwagi i nigdy też tego nie lubiłam. Nie widziałam siebie na stanowiskach kierowniczych, w pracach zespołowych nigdy nie byłam liderem. Zawsze zostawałam z boku.
– Rzeczywiście, patrząc teraz na Ciebie, trochę ciężko w to uwierzyć. Jesteś w końcu córką Zeusa.
(Lana zaciska oczy i usta.)
– I to właśnie jest najgorsze.
– Opowiedz mi więcej. Jak to się stało, że się przełamałaś?
– W okresie dorastania, postanowiłam się zmienić. Grałam w szkolnych sztukach i nawet w nich śpiewałam, głównie w chórkach, ale zawsze, do tego byłam cheerleaderką. To dodało mi pewności siebie. Dużo nad sobą pracowałam. Przebywałam też z ludźmi, którzy chwalili mnie na próbach, dawali cenne rady i wskazówki. Występy w teatrze bardzo pomagają się otworzyć. Zaczęłam też interesować się tym, w co się ubieram. Nie kierowałam się stylem i modą, tylko tym, czy mi jest wygodnie, czy czuję się pewnie i komfortowo. W wieku piętnastu lat, nie miałam już takiego oporu, by do kogoś zagadać. Ale za to potem trafiłam na obóz i gdy dowiedziałam się, że jestem córką Zeusa i poczułam na swoich barkach odpowiedzialność i nadzieje innych, że stanę się kimś wielkim i osiągnę sukcesy, moja samoocena ponownie spadła. Nie czułam się jak dziecko Zeusa. Nie czułam tej mocy, władzy, pewności siebie. Nie byłam głosem ludu, nie potrafiłam przewodzić tłumem, nie lubiłam być w centrum uwagi. Nie byłam też silna i nie posiadałam żadnych super mocy.
– Ale to w Tobie było. Pamiętasz imprezę urodzinową, na której nie było muzyki? Namówiłaś wszystkich, żeby zostali i zaczęli śpiewać.
– Aish, to było trudne.
– Albo jak namówiłaś rabusiów, żeby nas zostawili? Radziłaś sobie z Mgłą i wiele razy swoim głosem potrafiłaś wpłynąć na ludzi.
– I uratowałaś nas przed Eryniami w lesie.
– To było coś.
– Ziomki, mieliśmy rozmawiać o moich wadach. Fakt, parę razy miałam szczęście. Ale ile było sytuacji, gdzie czułam się bezużyteczna i słaba? Dużo płakałam, chciałam się poddać, nie miałam zacięcia do walki i mimo obietnic, że się poprawię, nie potrafiłam się ogarnąć. Czasem mam słomiany zapał. To wkurzające.
– Mów mi więcej.
– Nie mam zmysłu orientacji w terenie. Jestem naiwna. Bardzo. Naprawdę, jestem łatwowierna. Nie wiem z czego to wynika. Po prostu poznając kogoś, spotykając się z nim, nie przewiduję, by mógł mnie oszukać. Na pierwszy rzut oka, widzę w ludziach dobroć.
– To raczej w porządku.
– Niby tak, ale uwierz mi, że można się na tym przejechać. Potem już trudniej komuś zaufać.
– Inna wada?
– Bywam leniwa. Nie zawsze, ale czasami po prostu nic nie chce mi się robić. Najchętniej bym spała albo po prostu leżała w łóżku i jadła. Nie jestem też dobra z matematyki i przedmiotów ścisłych. Nie lubię myć podłogi i nie mam talentu kulinarnego. Zawsze się boję, że coś spalę albo źle doprawię.
– Ach, wspaniale! To więcej, niż można stwierdzić na pierwszy rzut oka.
– A mogę ja?
– Ależ proszę Danny.
– Często jest lekkomyślna.
– Oj tak. Jest. I impulsywna.
– Czasem bywa złośliwa.
– Powiedziałabym, że bardziej wredna.
– I się wymądrza.
(Apollo się śmieje, a Lana mruży oczy.)
– A Twoje wady fizyczne? Co myślisz o swoim wyglądzie?
– Hhmm… Kiedyś miałam więcej kompleksów, ale z czasem zaczęłam akceptować to, czego nie mogę zmienić i otaczałam się ludźmi, którzy też mnie akceptowali. To ważne, by przebywać z osobami, które mają do Ciebie taki sam stosunek, jaki sam masz do siebie. Nigdy nie uważałam się za piękność, moje postrzeganie siebie na co dzień wynikało z wielu czynników. Ale zawsze lubiłam swoje oczy i nos. Doskwierał mi niski wzrost i niewielki biust, więc skupiałam swoją uwagę na włosach, bo wiedziałam, że te mogę zmienić. Dbałam o to, co dobre, a rzeczami, na które nie miałam wpływu, starałam się nie przejmować.
– Ale wiesz, że dla nas jesteś śliczna, słodka i cudowna, nie?
– Przyjaźnię się z wami Danny, musicie tak twierdzić.
– Czyż ona nie jest kochana?
(Danny zwraca się do publiczności, a Lana pokazuje mu język.)
– Ta rozmowa mogłaby się znaleźć w gazecie dla nastolatek, może zostałabyś dla nich wzorem.
– Kiedyś lubiłam takie gazetki. Kupowałam je, bo w prezencie dawali błyszczyki, kolczyki albo brokatowe ozdoby.
– I tą wypowiedzią zepsułaś całą rozmowę.
– Przepraszam. Od jakiegoś czasu bardzo nad sobą pracuję. Chce zmienić wiele rzeczy w swoim życiu i w sobie. Nie mogę sobie mówić czego nie zrobię, tylko to, co zrobię. Wszystko jest w mojej głowie i zależy ode mnie. Jeśli ja będę chciała coś zrobić, to to zrobię. Jeśli mam problem, muszę znaleźć rozwiązanie. Nie traktować tego jak kłopot, tylko wyzwanie. I w każdej sytuacji znaleźć trzy pozytywne aspekty. Nieważne jakie, ale zawsze się jakieś znajdzie. Chcę się uczyć nowych rzeczy i pracować nad sobą. Mówić dużo do siebie, to pomaga. I nie skupiać się na czymś, czego nie mogę kontrolować, tylko na tym, co mogę. Wtedy jest łatwiej. Kontroluj to co możesz i rób to najlepiej jak potrafisz. Nie chcę przejmować się drobiazgami. Każdy dzień jest piękny, każdy moment jest wyjątkowy. Pragnę celebrować każdą chwilę. Wczoraj jest historią, jutro jest tajemnicą, dziś jest darem. To wszystko co mam i chcę wykorzystać ten prezent.
– Pięknie. Naprawdę pięknie. Mogłabyś motywować ludzi.
– Dziękuję.
– Pamiętacie, rozmawialiśmy kiedyś na temat plotek i tego, czy czytacie o sobie w Internecie.
– Yhm.
– A teraz chciałbym spytać, czy czytacie fanficki o sobie.
(Cody krztusi się wodą, Lana klepie go po plecach i patrzy pytająco na Apolla.)
– Fanficki..?
– Dziwne twory pisane przez niewyżyte kobity.
– Dobrze to ująłeś Cody. Dodałbym jeszcze erotyczne fantazje i nierealne wyobrażenia.
– Czyli czytacie?
– Tak.
(Cody i Danny przyznają to jednogłośnie, co u wielu osób wywołuje śmiech.)
– Opowiedzcie mi o tym.
– Najczęściej są to trójkąty miłosne między naszą trójką.
– Różne wariacje.
– Albo wszystko naraz.
– Potem są o tematyce homoseksualnej. To już tylko nasza dwójka. Lana jest przedstawiana jako jakaś nienormalna laska/wspierająca przyjaciółka/nie istnieje/została zabita.
(Lana mruży oczy jakby niedowidziała i spogląda w ten sposób na chłopców.)
– To nieco krzywdzące… Jest coś jeszcze?
– Tak, do tego dochodzą różne wymyślne paringi. Są ff, w których masz romans z Danielle, Annabeth, Lamią, Chejronem, Hadesem, Percy’m, Jessy’m, no i oczywiście z nami. Naprzemiennie.
– WTF?! Z Chejronem?!
– Czemu Chejron dziwi Cię bardziej niż Danielle albo Jessy? Albo Lamia!
– Czemu nie mogę mieć romansu z kimś sławnym?! Niech ktoś coś takiego napisze, chętnie poczytam!
– Oj, uważaj na słowa…
– Ja swoje pierwsze znalazłem przypadkowo w Internecie. Nie wiem, czego szukałem. Musiało to być coś o mnie. To też mnie dziwi. W każdym razie, wszedłem na stronę przypadkiem i… Hhmm… Zaskakujące, nie powiem.
– O czym było?
– Zapowiadało się normalnie…
– O niee! Te są najgorsze! Takie zwodnicze! Myślisz, że poczytasz sobie coś zwykłego, ciekawego i zabawnego i nagle… seksy na stole w pierwszym rozdziale!
– Widzę Danny, że masz w tym spore doświadczenie.
– Oj tak. Bo to z jednej strony ciekawe, poczytać jak ludzie Cię widzą, jak opisują Twoje zachowania i charakter. W dzisiejszych czasach jest to bardzo powszechne, myślę, że sławne osoby też czasem coś takiego o sobie czytają.
– Wyślijcie mi kilka takich prac, ok? Też chcę wiedzieć jak często idziecie do łóżka.
– Zdecydowanie za często!
– Ja trafiłem kiedyś na jedno takie fajne. Dziewczyna pisała dobrze, nie robiła błędów…
– To jest ważne, nawet z dysleksją udaje mi się wyłapywać błędy, które psują cały efekt. Ale mów dalej Cody.
– Nie robiła błędów, były ciekawe opisy, charaktery prawie całkowicie zachowane, trzymanie się realnych wydarzeń, przyjemny styl. Pisała o naszym życiu. Co by było, gdybym nie odszedł do ojca.
– To często wykorzystywany motyw.
– Tak, ale ten był dobrze zrealizowany. Miała ciekawe pomysły. Przeczytałem całe.
– Jak się skończyło?
– Umarłem.
– Och, uwielbiam szczęśliwe zakończenia.
– No, to musiało być pozytywne podsumowanie. Ja też natrafiłem kiedyś na takie fajne! Naprawdę było świetne! Całą noc je czytałem, nie mogłem się oderwać! A na końcu płakałem.
– Czyli wtedy Ty umarłeś?
– Nie, właśnie wszystko skończyło się dobrze. Ogólnie to było tak, że jak Cody odszedł, to po kilku miesiącach wybuchła wojna. Obóz został zniszczony, tułaliśmy się po kraju, jeździliśmy na misje, osiedlaliśmy się i ciągle walczyliśmy. W jednym z krytycznych momentów, nagle Cody wrócił i zjednoczyliśmy siły. Bitwy jeszcze trwały przez kilka tygodni, a po wojnie z pomocą bogów odbudowaliśmy obóz. Potem akcja skupiła się na naszych relacjach. Było trochę kryzysów i łez, ale fabuła dociągnęła do dorosłości i ślubu.
– Wow, nieźle…
– Wyślę Ci je! Będziemy się razem jarać!
(Herosi i Apollo się śmieją.)
– Najgorzej jak się natrafi na takie naprawdę, naprawdę upośledzone.
– Yhm. Czyli te paringi, jakieś dziwne zaburzenia życiorysowe, błędy i te nieprawdziwe wyobrażenia.
– Robienie ze mnie kujona, który ma alergię na pyłki nie jest fajne. Już wolę wersję ze skórą i motorem.
– Ja lubię jak robią ze mnie popularnego muzyka. Mam pełno fanek i wszyscy mnie lubią. Wtedy zazwyczaj główną bohaterką historii jest jakaś lasencja, co to na mnie leci. Albo ja na nią.
– Yup, czytałem takie. Gdzie obaj poznajemy jakieś inne dziewczyny, najczęściej są to nowe obozowiczki, najlepiej super piękne, super zdolne i super silne.
– Tak, mają moce wszystkich bogów i rozkochują w sobie cały obóz.
– Chyba, że akcja dzieje się w szkole. Wtedy mamy mundurki i jesteśmy tacy cool.
– Tak! I albo my jesteśmy nowi w szkole albo ta laska!
– Najczęściej ta laska. Ona jest nowa w szkole, cicha, zagubiona i nieśmiała. Dziwnym trafem na siebie wpadamy, potem ona zauważa nas jak siedzimy w klasie i wpatrujemy się w okno. Jesteśmy zamyśleni. Jesteśmy tajemniczy. Przyciągamy ją do siebie.
– Ona słyszy na nasz temat wiele plotek. Widzi, że się przyjaźnimy. Najczęściej gramy w zespole. Jesteśmy odsunięci od reszty społeczeństwa i ona bierze sobie na cel, żeby odsunąć się razem z nami.
– Jest niezdarna i urocza. W końcu rozkochuje w sobie naszą dwójkę, co sprawia, że nasza przyjaźń stoi pod znakiem zapytania. W końcu ląduje z tym, który w danym opowiadaniu jest bardziej tajemniczy, władczy i zamknięty w sobie. A ten drugi musi się zadowolić rolą przyjaciela. Ewentualnie bierze przyjaciółkę głównej laski.
– To. Jest. Chore. Zabiorę wam Internet.
– Ale to zabawne! Wy naprawdę to czytacie! Co jeszcze jest najgorsze?
– Brak realności boli.
– Noo! Bo czasem to w ogóle jest tak, że się okazuje, że ja i Cody jesteśmy braćmi. Albo wy jesteście rodzeństwem i dowiadujecie się dopiero na ślubie. Albo jak jesteś w ciąży. Albo któryś z nas ma zaginioną siostrę bliźniaczkę. To już są takie naciągane telenowele, że głowa mała.
– WTF?!
– A czytacie coś teraz?
– Tak, od dłuższego czasu czytamy takie jedno. Cody i ja jesteśmy w związku.
– Lol, a co ze mną?
– Ty chodziłaś z wieloma chłopakami. Percy był ostatni. Rozstaliście się i teraz on stwierdził, że kocha Cody’ego i chce z nim być.
(Lana wygląda na coraz bardziej załamaną, syn Hadesa milczy, a Apollo słucha syna.)
– I właśnie psuje nasz związek. Dziewczyna wydaje rozdział co tydzień i na bieżąco czytamy. Wczoraj właśnie był najnowszy.
– Jeszcze go nie widziałem.
– Ja tak.
– Nie mów mi!
– Powiem! Ty mi też ostatnio powiedziałeś!
– Nie powiedziałem!
– Napisałeś mi wiadomość, to też się liczy!
– Dobra Danny, mów! Ciekawa jestem!
(Cody wygląda na rozzłoszczonego. Robi obrażoną minę i krzyżuje ręce na klatce piersiowej, a zniecierpliwiona Lana szarpie ramieniem przyjaciela.)
– Jedno słowo. Zdradziłem Cię?
(Cody pyta niby obojętnie i nie patrzy na blondyna. Danny wzdycha.)
– Tak.
(Publika wydaje z siebie dźwięk oburzenia i zaskoczenia.)
– Wiedziałem. Trudno było się oprzeć jego zalotom.
– Też czułem, że to zrobisz. Ciekawe co teraz będzie. Jak myślisz?
– Pewnie na razie będziemy to ukrywać. Albo Ci powiemy albo dowiesz się przypadkiem.
– O rany, ale słabo.
– No tak wyszło.
– To moja wina, ostatnio poświęcałem Ci za mało uwagi.
– No tak, ale to nie znaczy, że mam polecieć w ramiona pierwszego lepszego. Jestem sobą rozczarowany.
– Ja też.
(Cody i Danny oddają się poważnej dyskusji. Siedząca obok Lana, patrzy na nich z otwartymi ustami. Apollo podobnie. Bóg przestał mrugać. Publiczność milczy.)
– To jest straszne!
– Też tak uważam, my naprawdę mieliśmy już poważne plany!
– Mówię o tym, że to czytacie!
– Oj tam, zrozumiesz jak też zaczniesz.
– Zatrzymajmy tę karuzelę śmiechu. Apollo, następne pytanie!
(Bóg prawie wypada z rydwanu.)
– Przepraszam, nie byłem na to przygotowany. To może pomówmy o muzyce!
– Tak! Muzyka! Kocham muzykę.
– Wiemy Danny.
– Wasza twórczość jest bardzo różnorodna. Chciałbym o tym porozmawiać.
– To prawda, nie jesteśmy ograniczeni do jednego gatunku.
– Mamy rockowe ballady jak „Serce, które umarło,” „Mamo, wrócę dziś do domu,” czy „Home,” w których dobrze słychać instrumenty, ale mamy też kawałki bardziej hip-hopowe jak „The Heroes,” gdzie skupiamy się na rapie i bicie.
– Tak, w dodatku dodaliśmy też taniec.
– Właśnie, chciałem tylko powiedzieć, że wasz teledysk do „The Heroes” zdobył milion wyświetleń w minutę po wydaniu.
(Publiczność bije brawo, a półbogowie kłaniają się nieśmiało.)
– Sądzę, że wyszedł świetnie.
– Bardzo się postaraliśmy, by taki był.
– Wasze teledyski są oryginalne i ciekawe. Najbardziej mi się podoba ten, w którym jesteście przywiązani przez Lanę do krzeseł.
– O! Ja też to uwielbiam! Świetnie się bawiłam, kiedy to nagrywaliśmy.
– Ja mniej. Miałaś bicz…
– I raziłaś nas prądem.
– Właśnie dlatego mi się podobało!
– Mi się za to podobały Twoje czarne kabaretki.
– Wiem Danny, nie dało się tego nie zauważyć.
– Ej, każdy miał coś dla siebie!
– Wracając do muzyki…
– Ach tak, tak.
– Ja bardzo lubię teledysk do „Serca, które umarło.” Jest taki smutny i piękny.
– To prawda, jest poruszający.
– Piękną piosenką jest również solowy utwór Cody’ego, „Kobieta, która kocha tylko mnie…”
(Apollo patrzy znacząco na Lanę, która się rumieni. Syn Hadesa chrząka.)
– Tak, to… To ładna kompozycja, ładne słowa, muzyka… Teledysk też ładny…
– Bardzo popularny w dodatku. To hit. Postarałeś się.
(Cody jest nieco speszony, więc Lana zaczyna zmieniać temat.)
– Cieszę się, że Danny namówił mnie i Cody’ego do tego, byśmy zajęli się muzyką. To świetna zabawa i przygoda.
– Tak, z początku patrzyliśmy na to sceptycznie, ale po czasie mogę stwierdzić, że nie żałuję. Dla nas wszystkich muzyka jest ważna, pomaga nam się realizować.
– Dzięki niej wyrażamy siebie.
– Ach, a zaczęło się od tego, że komponowałem krótkie melodie, a potem zajęliśmy się tworzeniem pierwszej ścieżki dźwiękowej.
– Piękne czasy.
(Lana bierze do ręki tablet, który wcześniej odłożyła z boku fotela i zaczyna czegoś szukać.)
– Właśnie jestem na naszej oficjalnej stronie, gdzie można przesłuchać każdy utwór.
– Tam jest wszystko.
– Strona jest na bieżąco aktualizowana.
– Wciąż dodajemy nowe zdjęcia i filmiki.
– Zdjęciem tygodnia zostało to, na którym uwieczniony jest śpiący w szafie Danny.
– Wyglądałem uroczo.
(Cała trójka zaczyna przeglądać różne rzeczy na tabletach.)
– Przeczytam wiadomość, która mi się spodobała. „W jednym z programów, Danny jadł marchewki. Mój młodszy brat, który chodzi do przedszkola ich nie cierpiał i nigdy nie chciał jeść. Dwa dni temu zobaczyłam jak je dwie surowe marchewki. Powiedział, że chce być taki jak Danny i tak jak on, będzie od teraz jadł marchewki. Dzięki Danny! Jesteś najlepszy!”
– Aww, słodkie!
– Danny jesteś wzorem dla młodego pokolenia. Musisz stanowić dobry przykład.
– Będę się starał z całych sił.
– „Cieszę się, że Lana wróciła!”
– „Lana! Tęskniliśmy za Tobą!”
– „Moja Lana wróciła!”
– „Jestem taki szczęśliwy!”
– „Tęskniłam, kochana.”
– „Teraz już wszystko będzie dobrze.”
– „Przyjaciółka i ja się popłakałyśmy.”
– Omo, to takie słodkie. Dziękuję wam wszystkim za miłość i wsparcie!
(Wzruszona Lana macha do publiczności i kamer i wysyła serduszka.)
– „O nie! Ten filmik jak oni tańczą! Umarłam!”
– „Oglądam to już pół godziny i ciągle się śmieję! Dlaczego nie widziałam tego wcześniej?!”
– „To jest piękne! To są właśnie prawdziwi oni!”
– „Kocham ich!”
– „Chcę to zobaczyć na żywo!”
– „Cała trójka ma na tym filmiku super tyłeczki.”
– „Ślub Lany i Cody’ego mnie zabił!”
– „Cody! Chcę mieć z Tobą dziecko!”
– „Taki uroczy!”
– Tu jest coś po rosyjsku, więc nie wiem o co chodzi, ale są serduszka, więc to pewnie coś miłego.
– Tu jest coś po niemiecku… Ale dalej przeczytam. „Dużo się dziś wydarzyło w programie. To naprawdę wyjątkowy odcinek.”
– „Cody będzie dobrym tatą.”
– „Lana jest urocza.”
– „Cody i Danny wyglądają kusząco.”
– „Przytuliłabym ich.”
– To najświeższe komentarze, dotyczące tego odcinka.
– Teraz poszukajmy czegoś innego.
– „Uwielbiam ten nowy taneczny teledysk Cody’ego i Danny’ego. Chłopcy wymiatają! Najlepszy colab!”
– „Zdecydowanie najlepszy duet!”
– „Chciałabym, żeby Cody umył okna w moim domu.”
– „Oni są tacy przystojni!”
– „Uczę się układu tanecznego z ich teledysku. Jest naprawdę trudny.”
– „Śniło mi się, że spotkałam Danny’ego na ulicy! To był piękny sen!”
– „Mi się kiedyś śniło, że Cody naprawiał u mnie zmywarkę.”
– „Dlaczego mi się nigdy nie śnili?! To smutne…”
– „Kocham ich tak bardzo. Niech zostaną gejami, bo nie zniosę, gdy znajdą sobie ładne dziewczyny…”
– „Ja wciąż sobie robię nadzieję, więc przestań tak mówić!”
– „Mój Cody już nigdy nie będzie miał dziewczyny.”
– „Na pewno będzie miał. W końcu jakaś go wyrwie.”
– „Nie mów, że jest Twój…”
– „Oni obaj pewnie są w związkach, więc przestańcie śnić i idźcie się pouczyć.”
(Herosi milkną. Cała trójka przestaje czytać. Nastolatkowie patrzą prosto w kamerę. Widać, że są speszeni.)
– Omo…
– To trochę krępujące.
– To jest dziwne. Laski się o was kłócą, a my to czytamy na wizji.
– Tak, to właśnie były komentarze pod jednym z teledysków. Mam w nim fajne buty…
– Danny…
– I ubrania też…
– Danny…
– I ładnie tańczę.
(Herosi dalej są skrępowani, a Apollo rozbawiony.)
– Wiecie, że już koniec, prawda?
(Cała trójka powoli kiwa głowami.)
– I nie mówię tu tylko o programie. Powiedzcie, za co dziękujecie, za co jesteście wdzięczni?
– Masz na myśli serial?
– Tak.
– Hhmm… Jestem wdzięczny za wiele rzeczy. Szczególnie za przyjaźń.
– Lata spędzone z „Pamiętnikiem Heroski” nauczyły mnie wielu rzeczy. Odwagi, poświęcenia, wybaczania, przyjaźni i miłości.
– Zrozumiałem, że potrzebuję ludzi. Potrzebuję otaczać się osobami, które będą dla mnie wsparciem. Nauczyłem się, że przez życie nie powinno się przechodzić samemu.
– Ja dowiedziałem się, czym jest prawdziwa rodzina. To nie zawsze są więzy krwi, ale bliskie relacje, które łączą Cię z innymi. To ludzie, którzy sprawiają, że się uśmiechasz i czujesz bezpiecznie.
– Wszyscy nauczyliśmy się, czym jest praca zespołowa.
– Zrozumieliśmy, że żeby pokonać własne słabości, musimy bardzo się starać.
– Wiemy też, że budują nasze sumienie, więc nie należy się ich wyzbywać.
– Dostaliśmy też lekcję dotyczącą cierpienia. Ból jest nieuniknioną częścią życia.
– Z tej lekcji wynieśliśmy też to, że nie powinniśmy się poddawać, tylko walczyć nawet o to, co wydaje się być nierealne.
– Dowiedzieliśmy się, że są walki gorsze i straszniejsze, niż te z potworami.
– A zwycięstwa po nich smakują lepiej.
– Marzenia sprawiają, że ludzie są bogatsi.
– My jesteśmy najbogatsi, kiedy jesteśmy razem.
– Bo wtedy mamy siebie.
(Apollo patrzy z podziwem na półbogów, którzy pewnie głoszą swoje poglądy.)
– Jestem z was naprawdę dumny. Dojrzeliście i naprawdę się zmieniliście. Różnicie się od tych dzieciaków, które miały złapać pawia na Olimpie. Wiecie co jest dobre, a co złe. Staliście się odpowiedzialni. Prawdziwi z was herosi.
(Nastolatkowie uśmiechają się zawstydzeni, ale ucieszeni.)
– A was drodzy widzowie, czego nauczył „Pamiętnik Heroski?” Za co jesteście wdzięczni?
(Apollo patrzy pewnie w kamerę i zalotnie puszcza oczko.)
– Odpowiedzcie mi na pytanie, które pewnie każdy sobie w tej chwili zadaje. Co teraz?
(Półbogowie milczą, rozglądają się wokół i rozmyślają.)
– Będziemy żyć.
– Będziemy sobą.
– Będziemy spełniać marzenia.
– Nigdy nie przestaniemy walczyć.
– Nigdy się nie poddamy.
– Nigdy nie przestaniemy kochać.
– I nigdy nie przestaniemy się przyjaźnić. Drużyna Szósta na zawsze razem!
– To najlepsza odpowiedź jaką mogłem usłyszeć. Dziękuję wam bardzo za spotkanie. Życzę wam wszystkiego najlepszego. To koniec na dziś, zapraszamy na ostatni odcinek.
(Publiczność jest wzruszona. Tak samo jak herosi i Apollo. Wszyscy machają, a potem wstają i zajmują miejsce na środku sceny. Nagle do studia wchodzą inni bohaterowie serialu. Każdy jest elegancko ubrany i uczesany. Wszyscy ustawiają się w rzędzie i kłaniają przed publicznością. Z sufitu spada złote konfetti. Następnie nikt już nie powstrzymuje łez. Przyjaciele podchodzą do siebie, zaczynają się żegnać i tulić. Leci smutna melodia. Gasną światła i opada kurtyna.)
PO REKLAMACH
Szłam po obozie razem z Danielle. Zachłannie się do niej przytulałam, co musiało wyglądać śmiesznie, bo przyjaciółka była ode mnie niższa. Nie przejmowałam się tym. Szeroko otwartymi oczami, rozglądałam się wokoło. Lato musiało się dopiero zaczynać. Przystań dla półbogów pokryta była zielenią, a dzieciaki rozkoszowały się błogim spokojem. Na schodkach prowadzących do jedenastki, dwóch chłopaków grało w karty. Przed domkiem kilku herosów odbijało piłkę. Bracia Hood oczywiście wszystkim zarządzali. Dzieci Demeter pielęgnowały swój prywatny ogród, ci od Aresa czyścili broń w rytm muzyki płynącej z domku Apolla, córki Afrodyty opalały się razem z potomkiniami Hebe i Eos, czym oczywiście wzbudzały zainteresowanie męskiej części obozowiczów. Trzech synów Hefajstosa siedziało przed swoim domkiem i najwyraźniej odpoczywali. Rodzeństwo od Ateny bawiło się w jakieś logiczne gry. Percy popisywał się swoimi sztuczkami z wodą, czym zachwycał córki Iris. Niebezpiecznie robiło się za domkiem Hypnosa. Potomkowie Nike, Nemezis i Eris chyba bardzo się kłóciły. Czułam, że wkrótce zjawią się tam chętne do bójki dzieci boga wojny.
– Ach, jak tu jest pięknie! – powiedziałam szczęśliwa
– Tęskniłam za Tobą. Nie odchodź już więcej, dobrze?
Spojrzałam na szarooką przyjaciółkę i jeszcze bardziej ją uścisnęłam.
– Nawet jeśli gdzieś pójdę, wiem, że mam bliskich, którzy ruszą za mną. – powiedziałam ciszej
Spacerowałyśmy dalej, gdy ujrzałyśmy Rose. Z wrzaskiem rzuciłam się na śliczną blondynkę i zaczęłam ją przytulać.
– Rose! Kocham Cię! Dlaczego jesteś taka ładna?!
– Lana, co Ty wyprawiasz?
– Tęskniłam za Tobą! – wrzasnęłam jej do ucha
– Przecież widziałyśmy się na śniadaniu. – powiedziała cicho
– Ach… No tak…
Odsunęłam się powoli od blondynki i dopiero wtedy zauważyłam, że dziewczyna płakała.
– Co się stało?! – spytałam szybko, a niebieskooka otarła twarz
– Rozmawiałam z Clarisse i…
– Dokuczała Ci?
– Nie.
– Była miła..?
Rose uśmiechnęła się lekko.
– Właśnie wróciła z misji i opowiedziała mi wzruszającą historię młodej pary, którą poznała w pociągu. Bardzo mnie to poruszyło. Musze iść się uspokoić. – powiedziała dziewczyna i pobiegła do swojego domku
Danielle i ja patrzyłyśmy niepewnie na oddalającą się blondynkę, a potem spojrzałyśmy na siebie.
– Wzruszająca historia?
– I Clarisse?
Coś tu nie pasowało.
– Czy to na pewno jest nasz świat? Nie przeniosło nas do innego wymiaru? – spytałam i obie się zaśmiałyśmy
– Hej! Piękne panie!
Odwróciłyśmy się na dźwięk tego głosu. Danny stał w progu swojego domku i uśmiechał się do nas. Jego oczy lśniły, a jasne włosy odstawały na wszystkie strony. Chłopak podszedł do nas szybko i obie podniósł.
Ponownie zachichotałyśmy, a syn Apolla w końcu nas odstawił i poprawił swoją spraną, pomarańczową koszulkę.
– Wiecie, że jesteście najważniejszymi kobietami w moim życiu, nie? Oprócz mojej mamy. Jej nie dorównacie.
– Wiemy głuptasie.
– To dobrze. Dziś jest ognisko. Poszalejemy?
– Po to żyję! – powiedziałam szczęśliwa
Danny przyciągnął do siebie Danielle i poprawił jej włosy, a następnie chwycił pewnie za dłoń. Dziewczyna zarumieniła się lekko i uśmiechnęła do blondyna.
– Skoro Ty idziesz na plażę, to my też powinniśmy gdzieś pójść. Muszę powiedzieć Danielle coś bardzo ważnego. – oznajmił Danny
Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo.
– Najwyższy czas. – rzekłam
– Też tak sądzę. – przyznał, puścił mi oczko i pociągnął za sobą speszoną dziewczynę
– Aha! Tylko pamiętaj, że jutro rano jedziemy do moich rodziców na naleśniki! Nie zapomnij i nie zaśpij! – krzyknęłam
Danny odwrócił się w moją stronę i wyszczerzył.
– Miałbym zapomnieć o naleśnikach?! Nigdy w życiu! – odparł i pomachał mi
Musiałam się mocno powstrzymywać, żeby nie zacząć skakać i piszczeć.
„W końcu! W końcu! Moja misja zakończona! Musiałam umrzeć, żeby ten głupek wreszcie zrozumiał co czuje jego serce?!”
Miałam ochotę biegać i tańczyć w kółko. Energia mnie rozsadzała. Ze szczęścia cała poczerwieniałam na twarzy. To było wspaniałe uczucie.
(Song 2: https://www.youtube.com/watch?v=ex4-Nd8g354 Run to you)
Złapałam za materiał białej sukienki i szybkim krokiem ruszyłam w stronę plaży. Byłam zdenerwowana i zniecierpliwiona. Można nawet powiedzieć, że trochę się stresowałam.
Ustałam na brzegu, a spienione fale obmyły mi stopy. Lekki wiatr rozwiewał włosy, a słońce grzało w twarz. Zamknęłam oczy, by móc się rozkoszować tą chwilą. Właśnie takie momenty były definicją życia. Życia, którego mi brakowało. Życia, którym teraz zamierzałam się cieszyć. Uśmiechnęłam się, powstrzymując napływające łzy.
W końcu ruszyłam brzegiem, zostawiając na piasku ślady stóp.
W ciągu siedemnastu lat mojego życia, dowiedziałam się całkiem sporo o miłości. Na przykład tego, że nie istnieje nic takiego jak miłość od pierwszego wejrzenia. No, chyba, że spotykasz osobę, która jest Ci przeznaczona. Wtedy wystarczy dosłownie spojrzenie, by wiedzieć, że to jest właśnie to.
Nie istnieje nic takiego jak miłość na całe życie. Ludzie poznają się, zakochują, odchodzą i zakochują w kimś innym. No, chyba, że tak jak wcześniej, masz osobę, która jest Ci przeznaczona. Wtedy jest tylko ona. Ale wbrew temu, czego uczą w każdej bajce, miłość nie może pokonać śmierci. No, chyba, że udaje Ci się wtargnąć do Hadesu i uratować swoją drugą połówkę.
No dobrze, może jednak nie wiem jeszcze wszystkiego o miłości. Ale to w porządku. Mam na to czas. Całe życie. Jeszcze zdążę się nauczyć.
Moje czarne loki powiewały na wietrze, a fale obijały się o nogi. Słońce intensywnie raziło mnie w twarz tak bardzo, że nic nie widziałam.
– Lana! Lana chodź do mnie! – na dźwięk tego głosu, moje serce zaczęło szybciej bić
Zaczęłam biec. Zatrzymałam się i stanęłam naprzeciw chłopaka. Jego czarne, proste włosy szalały na wietrze. Czarne oczy błyszczały szczęściem, a na przystojnej twarzy gościł olśniewająco piękny uśmiech. Chłopak ubrany był w biały podkoszulek i spodenki w tym samym kolorze, co świetnie kontrastowało z jego włosami.
Stałam zapatrzona w jego piękne oczy. Cody złapał mnie za ręce. Powoli pochylił się nade mną i nagle… Zaczęłam się śmiać. Zasłoniłam usta dłońmi, ale nie mogłam się uspokoić. Po twarzy spłynęły mi łzy.
Cody patrzył na mnie osłupiały.
– Co Cię tak bawi?
– To był sen. Mój sen. – powiedziałam wciąż rozbawiona
Chłopak przechylił głowę. Widziałam, że nic nie rozumie. Poczekał, aż przestanę się śmiać. Powachlowałam się i przetarłam twarz.
– Bardzo, bardzo dawno temu, miałam sen.
– O czym?
– Właśnie o tym. Dokładnie o tym. Był cudowny, cały dzień o nim rozmyślałam i pragnęłam, by się spełnił. Nie wierzę, że faktycznie był proroczy. Musiało wydarzyć się tyle rzeczy, zanim doszliśmy do tego miejsca. – powiedziałam poruszona
Cody uśmiechnął się i złapał mnie za rękę. Podobał mi się jego dotyk.
– We dwójkę zajdziemy jeszcze dalej. – powiedział pewnie – Jak się skończył ten sen?
– Och, bardzo smutno. Urwał się w momencie, kiedy teraz zaczęłam się śmiać.
– Hhmm… Mogę Ci obiecać, że ten sen się nigdy nie skończy.
Przygryzłam lekko dolną wargę i spuściłam wzrok, bo bliskość chłopaka bardzo mnie peszyła. Bycie z nim naprawdę, to co innego niż w Elizjum, w jego podświadomości. Główną różnicą było to, że moje serce biło jak szalone.
Cody ujął w dłoń moją twarz. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
– Kocham Cię. – powiedział pewnie
Czułam jak w moich oczach zbierają się kolejne łzy. Uśmiechnęłam się szczęśliwa, że wreszcie bez obaw mogę mu wyznać swoje uczucia. Bez strachu, za to ze świadomością, że zostaną zaakceptowane i przyjęte. Moje serce było spokojne.
– Kocham Cię. – szepnęłam cicho
Cody również się uśmiechnął. Przybliżył się do mnie i pochylił. Jedną rękę trzymał na mojej tali, a drugą zagarnął mi kosmyk z twarzy. Patrzyliśmy sobie w oczy. Pragnęłam zatrzymać tę chwilę na zawsze. Nie chciałam, by to szczęście kiedyś się skończyło.
Gdy tylko zamknęłam oczy, poczułam na swoich ustach ciepłe wargi Cody’ego. Zadrżałam. Poczułam się tak, jakby moja skóra stanęła w płomieniach. Jakbym miała zaraz odlecieć w kosmos. Bez zastanowienia, oddałam pocałunek. To było nowe, ale jednocześnie tak naturalne. Tak instynktowne. Miałam wrażenie, że w moim brzuchu wybuchają fajerwerki.
Zarzuciłam chłopakowi ręce za szyję, a on przysunął mnie do siebie jeszcze bliżej. Czułam, że nasze dusze się przenikają, że stają się jednym bytem, takim jakim były, zanim zostały rozdzielone.
Nie wiem ile minęło czasu, zanim się od siebie odsunęliśmy, ale kiedy tak już się stało, Cody porwał mnie w ramiona i zaczął tak ze mną biegać po plaży. Oboje się śmialiśmy i nie mogliśmy uspokoić. Potem chłopak postawił mnie na ziemi. Weszliśmy do wody po kolana i chlapaliśmy się jak małe dzieci. Uciekałam, a on mnie gonił. Krzyczałam, bo wiedziałam, że jak mnie dopadnie, to pewnie całą wrzuci pod wodę. Wybiegłam na piasek, ale po nim wcale nie uciekało się łatwiej. W końcu stała się rzecz oczywista. Cody wpadł na mnie i przewrócił. Tarzaliśmy się jak mokre psy. Po chwili nagrzany słońcem piach miałam wszędzie. Chłopak pomógł mi się podnieść i zaczęliśmy skakać, by się otrzepać. Chyba niewiele nam to dało, ale nie przejmowałam się tym.
– Muszę Ci powiedzieć coś bardzo ważnego. – oznajmił nagle
Spojrzałam na niego pytająco, a on uśmiechnął się.
– Lana, weź Ty się do cholery ogarnij.
Zaśmiałam się, a ukochany złapał mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie brzegiem plaży.
~*~
Staliśmy przed wejściem do kawiarni. Przez szybę obserwowaliśmy cztery nastolatki siedzące przy stoliku i zajadające lody. Nasz wzrok skupiony był szczególnie na jednej z nich. Spoglądaliśmy na dziewczynę o kręconych, ciemnych włosach i brązowych oczach, która śmiała się, czytając koleżankom jakąś historię z magazynu. Przyjaciółki szturchały ją ramieniem, a brunetka coraz bardziej robiła się czerwona na twarzy.
– Wygląda na szczęśliwą. – rzekł Cody, a ja mocniej ścisnęłam jego dłoń
„Jakbym nigdy nie umarła…”
Zastanawialiśmy się, jak dokładnie wpłynie to na życie innych ludzi. Baliśmy się, że Lily wciąż jest w śpiączce, ale po mojej śmierci spotkałam ją i pomogłam się wybudzić. To się nie mogło zmienić. Różnicę stanowił fakt, że skoro nie zmarłam, to czy Cody ją spotkał? Nie wiedzieliśmy. Zeus powiedział, że rzuci Mgłę, by wymazać wszystkim wspomnienia o tym, że odeszłam. Ale czy zmienił także bieg wydarzeń?
– Pamiętam jak siedzieliśmy w tej kawiarni. Kelnerka do mnie zarywała. – oznajmił Cody, a ja przewróciłam oczami
– Ciężkie będzie to życie z Tobą. – mruknęłam
Chłopak uśmiechnął się i przyciągnął mnie bliżej siebie.
– Nie tylko życie, ale cała wieczność.– powiedział i pocałował mnie w prawy policzek
– Więc co teraz? Myślisz, że naprawdę Cię nie pamięta? – spytałam, wskazując głową na Lily
– Nie mam pojęcia. – odrzekł
Ponownie spojrzeliśmy na roześmianą brunetkę. Nie wiedziałam dlaczego, bo choć nie zamieniłam z nią słowa, była mi bardzo bliska.
– Nawet jeśli tak jest, zmienimy to. Przecież możemy zrobić wszystko. – stwierdziłam
Ukochany spojrzał na mnie z uśmiechem.
– Tak się cieszę, że jesteś. Nie zostawiaj mnie już więcej.
Minęło dopiero kilka godzin od mojego powrotu i nie mogłam nacieszyć się swoim nowym chłopakiem. To wciąż było zbyt piękne i nierealne.
Cody żałował, że Lily może go nie pamiętać. Przez tyle tygodni była przy nim i go wspierała, więc trudno mu było wymazać ją z pamięci. Cieszył się jednak, że jest szczęśliwa i bezpieczna. To było dla niego najważniejsze.
~*~
Za chwilę miało zacząć się ognisko, ale chciałam jeszcze coś zrobić. Weszłam do domku i zamknęłam za sobą drzwi. Wzięłam głęboki wdech i zacisnęłam usta.
„Czy przez cały dzień będę się tak wzruszać?”
W odpowiedzi usłyszałam znajomy grzmot. Spojrzałam na błękitny sufit, po którym przesuwały się białe obłoczki, a następnie zlustrowałam wnętrze. Po prawej stronie od wejścia, stało moje duże, drewniane łóżko. Obok szafka nocna, a po drugiej stronie komoda i lustro. Pod oknem wychodzącym na domki stała ciemnofioletowa pufa. Po drugiej stronie, niedaleko okna z widokiem na drzewa stało drewniane biureczko. Nad łóżkiem miałam tablicę korkową ze zdjęciami, rysunkami, notatkami i pamiątkami. Po stronie Jake’a znajdowało się jego łóżko, biurko zawalone rysunkami i plasteliną, szafa, z której wystawały nieposkładane ubrania, półka i zabawki. Na środku pomieszczenia był manekin w zbroi, a gdzieniegdzie znajdowały się złote posążki orłów, stojące na marmurowych piedestałach.
Usiadłam przy biurku i spojrzałam na stojące na nim dwie ramki ze zdjęciami. Jedno przedstawiało Drużynę Szóstą. Nasza pierwsza wspólna fotografia. Ja stałam w środku, a w dłoniach trzymałam bukiet kwiatów i pióro pawia, który zajął miejsce przede mną. Po mojej prawej stronie był Cody, trzymający w prawej dłoni pióro. Po lewej był naburmuszony Danny, ściskający pióro w lewej dłoni. Staliśmy na tle kolorowych kwiatów.
Nie mogłam uwierzyć, ile się wydarzyło od tego dnia. Miałam wrażenie, że fotografia została zrobiona w innym życiu. Właściwie to miałam rację.
Drugie zdjęcie przedstawiało trzy nastolatki. Dziewczyny miały wtedy pewnie tyle lat, ile ja teraz. Siedziały w szkolnej klasie na parapecie. Za nimi przez duże okno wpadały pomarańczowe promienie zachodzącego słońca. Dawały niesamowitą, ciepłą poświatę. Dziewczyny ubrane były w mundurki. Na środku była moja mama. Jasne loki okalały jej wesołą twarz. Nastolatka pokazywała znak pokoju. Po jej prawej, na parapecie siedziała Connie. Uśmiechała się delikatnie. Czarne włosy okrywały jej ramiona. Jedną ręką obejmowała mamę, a drugą pokazywała ten sam gest, co ona. Po lewej stronie, obok mamy, siedziała Diana. Była naprawdę ładna. Miała niebieskie oczy, śliczny, szeroki uśmiech i długie, proste, jasne włosy. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. Ona również pokazywała do obiektywu znak pokoju.
Cała trójka wyszła na zdjęciu naprawdę ślicznie. Dzięki fotografii, zatrzymały czas w okresie, kiedy były szczęśliwe i radosne. Wiedziałam, że gdziekolwiek teraz są, na pewno są razem i czuwają nad swoimi dziećmi. Ta myśl mi pomagała.
Przejechałam dłonią po drewnianych ramkach. Można było odnieść wrażenie, że w tym momencie i moja podróż się skończyła, ale to nieprawda. Moja podróż miała się dopiero zacząć.
Uśmiechnęłam się i sięgnęłam po wysłużone pióro. Po chwili poczułam pod palcami delikatne karki papieru.
Drogi Pamiętniku…
Wróciłam.
~*~
KONIEC SERII TRZECIEJ
OSTATNIEJ.
I co ja mam Ci tu napisać? ._. Nie wiem…
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec, no po prostu nie mogę. Tyle niezapomnianych przygód, te emocje, wzloty i upadki bohaterów, ich przemiana. To jest naprawdę świetne opowiadanie, dobrze napisana historia. Zawsze wiedziałaś, jak ukazać uczucia bohaterów, cudownie wszystko opisywałaś, zawsze czułam się, jakbym była w środku tej historii. Będę za tym tęsknić, i za tymi tekstami, przy których można było się rozpłakać. Nie wiem, jak Ty to wszystko robisz.
Szkoda, że to już koniec.
Rozdział cudowny, wszystko sprawnie opisałaś. Wiedziałam, że kiedyś przywrócisz Lanę do życia, ale sądziłam, że będzie to nieco wcześniej, niż na końcu opka. Ale ważne, że w końcu to zrobiłaś 😀
Dobra, nie wiem co tu jeszcze napisać, jak coś mi się przypomni to dopiszę 😀
Też mam problem z zaakceptowaniem tego, że to już koniec, choć minęło dużo czasu od kiedy napisałam ostatni rozdział.
Dziękuję za Twoje miłe słowa i wsparcie pod każdą częścią.
Z jednej strony wiem, że po „Pamiętniku Heroski” zostanie mi w sercu ogromna dziura, z drugiej jednak… cieszę się. To zakończenie godnie wieńczy wspaniałą serię- jest tak samo ciepłe, zabawne, wzruszające, radośnie głupkowate i prawdziwe jak wszystkie poprzednie części. Do ostatniej sekundy trzymałaś nas w niepewności, więc wciąż zastanawiałam się, kto po finałowym akcie pozostanie żywy, a kto martwy. W miarę, jak trzecia seria nabierała tempa, byłam coraz bardziej przekonana, że ostatecznie zastosujesz rozwiązanie przeciwne do tego, które wybrałaś. Opowiadanie było zawsze tak prawdziwe, że momentami aż okrutne, może słodkie, ale nigdy przesłodzone, więc zwyczajnie nie widziałam sposobu, byś oddała nam Lanę, nie czyniąc jednocześnie wszystkiego skrajnie głupim, płytkim i nielogicznym. Gdybyś od początku przyjęła konwencję idealnego księcia na białym koniu, płatków róż, „żyli długo i szczęśliwie” itd.- ok. Lana wraca, jak gdyby nigdy nic, bo taki mamy klimat, ale w tej sytuacji? Szczerze mówiąc, gdy wreszcie zorientowałam się, w którą stronę to wszystko zmierza, byłam przerażona! Tyle cudownych lat, autentyczni, rozwijający się i dorastający bohaterowie, skomplikowana sieć relacji między nimi, chwytająca za serce historia, jedyne w swoim rodzaju poczucie humoru (i żelki!), a wszystko to zepsute przez pozostawiające niesmak w ustach cukierkowe zakończenie! Ale czytałam dalej i w miarę jak zagłębiałam się w meandry tekstu, kolejne cegiełki wskakiwały na swoje miejsca. Wszystko miało sens! Pokręcony, ale jednak. Nic nie działo się bez przyczyny i nikt nie otrzymał niczego bez poniesienia kosztów. Jeśli nie zapłacił teraz, zrobi to „kiedyś”. Masz rację, to dobre słowo, ale również zwodnicze, podobnie jak kończące serię „Wróciłam”. Jakie „Wróciłam”, skoro właśnie się z nami rozstajesz?!
Chociaż czytając początek tego ostatniego wpisu do pamiętnika mam wrażenie, że historia zatoczyła koło, to to, przez co bohaterów (i nas razem z nimi) przeciągnęła sprawiło, że nikt nie pozostał taki sam. Chyba nie tylko Ciebie „Pamiętnik” poprowadził w dorosłość 😀
Mam nadzieję, że mimo nawału pracy, innych zainteresowań i zmieniającego się otoczenia będziesz dalej pisać. Wypracowany przez lata warsztat, wspaniałe, oryginalne pomysły i niewątpliwy talent to potencjał, który może pozwolić Ci na tworzenie tekstów tak dobrych jak „Pamiętnik”, lub nawet jeszcze lepszych.
Jakie by one nie były-pamiętaj, że tu zawsze znajdą wiernych czytelników (i krytyków, ale o tym sza!).
Bardzo się bałam tego, jak ocenisz zakończenie. Właśnie z tego powodu, czy nie było zbyt lukrowe. Nie chciałam tego i wiedziałam, że możesz poczuć się zawiedziona, jeśli tak będzie.
Wiele lat przeplatanych cierpieniem i radością… Oni zasłużyli na szczęście, na ten happy end. Wszyscy bohaterowie stracili zbyt wiele osób, zbyt dużo płakali. Ten ból ich ukształtował, ale ich młode serca potrzebują też miłości, by nie zagubić się w tym ogromnym świecie.
Zawiła historia zatoczyła koło, przeznaczenie się dopełniło, a moje dzieci są już wolne. Teraz wszyscy ruszą w świat bez brzemienia klątwy.
Dziękuję Ci Arachne za trwanie przy „Pamiętniku,” za Twoje pomocne uwagi i komentarze. Ja również mam nadzieję, że stworzę jeszcze kiedyś coś takiego jak to opowiadanie.
Małe szanse, że ktoś to przeczyta, ale co tam.
Dawno nie właziłem na tą stronę, ale jedynym opowiadaniem jakie zostało mi w pamięci to właśnie twoje. Ciągle pamiętam ciekawe perypetie twoich bohaterów (no i żelki jak mógłbym zapomnieć o żelkach? xd) Chociaż nie przeczytałem wszystkich części ( jak już pisałem trochę mnie nie było) to i tak smuci mnie fakt, że skończyłaś to pisać. Moim głównym pytaniem jest czy dalej będziesz się dzieliła swoimi opowiadaniami z nami, czytelnikami? Czy to już koniec twojej działalności? (Oby nie 😉 ) Jeśli tak zdecydowałaś to chociaż przekaż tą pałeczkę komuś innemu. Nie wiem czy jest ktoś odpowiedni, ale wszystko jest możliwe.
Życzę Ci więcej weny i (oczywiście) żelków. 😉
Wysłannik
Hej, dziękuję za miłe słowa! Czy od zawsze miałeś na stronie taką nazwę, czy może posługiwałeś się inną? Bo niestety Cię nie kojarzę :/
Jestem pod wrażeniem, że Pamiętnik Heroski zapadł Ci w pamięć, a w dodatku w głowie utknęły Ci również żelki. 😀
Polecam więc na spokojnie nadrobienie wszystkich rozdziałów. :p Jeśli chodzi o moją twórczość, to mam więcej prac, jednak różnią się one tematycznie, więc nie należy ich tu publikować.
Pisać na pewno nie przestanę, to moja pasja