Kiedy byłam jeszcze w podstawówce, jako wielka fanka Harry’ego Pottera, zaczęłam pisać fan fick. Wtedy jeszcze nie znałam tego określenia, ale to właśnie tworzyłam. W notesach z płatków i w pamiętniku z Witch przelewałam swoje wizje. Nie będę się w to zagłębiać, powiem Wam tylko, że związek Harry’ego i Hermiony kwitł.
Chciałam jednak pójść o krok dalej i stworzyłam ich… Lana, Cody i Danny. Nowi uczniowie Hogwartu, oczywiście dumnie reprezentujący Gryffindor. (Kto jeszcze uważa, że Cody bardziej pasuje do domu węży?) Lana była rozpieszczoną i słodką idiotką, z małym pieskiem i w szpilkach. Śliczna, o dużych, brązowych oczach i ciemnych lokach. Na zajęcia chodziły jej klony, bo ona wolała paryskie pokazy mody. Szybko traciła zainteresowanie, mało co potrafiło przykuć jej uwagę. Udało się to jednej osobie. Znany motyw: Danny kocha Lanę, Lana kocha Cody’ego, a Cody… A Cody potrzebuje dobrego psychologa.
Główni bohaterowie wylatują na wyspę, na której się gubią. Chłopcy zdobywają drewno i pożywienie, a dziewczyny pilnują obozowiska. Ach, nikt nie może czarować! Pamiętam, że tak było. Cody łapie jakiegoś wirusa, Lana się martwi. Przy nim komórki w jej mózgu pracują, a nagle od paznokci ważniejsze staje się to, czy chłopak jest zdrowy.
Po kilku dniach okazuje się, że wszystko to było testem sprawdzającym dla młodych czarodziejów. Oczywiście sam dyrektor to zaplanował, ale z braku rozrywki, postanowił, że pomęczy grupkę jeszcze trochę. Podzielił dzieciaki na drużyny, wrzucił do lasu i kazał tam siedzieć i przetrwać. Czarodzieje walczyli, a Lana została mocno poturbowana przez trójkę napastników. Podczas tego zdarzenia, nasza miss stwierdza, że bardziej od miss to ona woli być super hero, bo taka super hero to ma jednak większy szacunek. Oczywiście, w porę sytuację ogarnia dotąd nieprzytomny Cody, a na miejsce akcji zlatują się inni. Potem jednak nasza wesoła trójeczka zostaje sama, a Lana… Dostaje do głowy, chodzi po drzewach, chce z nich skakać, dzieli się z chłopcami swoimi uczuciami i jakże głębokimi przemyśleniami, a także porównuje swojego Romeo na białej miotle do Brada Pitta, następnie jednak stwierdza, że ten jej to w sumie jest fajniejszy.
Nigdy nie napisałam już nic więcej. I proszę, nie oceniajcie, byłam w podstawówce! Za to już będąc w gimnazjum, oczarowana mitologią, czytałam opowiadania na blogu i jako totalny świeżaczek wzięłam udział w konkursie. Jestem herosem i się o tym dowiaduję. Duże pole do popisu. Zastanawiałam się długo i postanowiłam wziąć Lanę. Na potrzeby fabuły zmieniłam nieco jej wygląd i (na całe szczęście) charakter. Wrzuciłam ją w rodzinę, uczyniłam z niej siostrę, córkę i uczennicę. Na jej drodze postawiłam opalonego przystojniaka, bo co to za opowiadanie bez jakiegoś ciacha, no nie? Pisało mi się to tak dobrze i pomyślałam, że jak nie wygram, to wrzucę to i tak na stronę i będę kontynuować.
Zajęłam pierwsze miejsce, a do mojej głowy zakradli się obrażeni za pominięcie chłopcy. Z nimi nie miałam za dużo do roboty. Wygląd i charakter taki sam jaki malował się na kartkach pamiętnika Witch. Obsypałam ich tylko większym bólem i samotnością, dodałam naleśniki, trudną przeszłość i tajemnicę z dzieciństwa. A potem wszystko potoczyło się samo. Pisząc trzeci rozdział, miałam plan na trzy serie. Pisząc czwarty, wiedziałam, że Lana umrze na koniec drugiej. Pisząc piąty, wyobrażałam sobie szczęśliwe zakończenie. Sięgnęłam po stare zeszyty i w ten sposób, choć zmodyfikowany, powstał rozdział ósmy. Porzucałam PH i wracałam do niego jak zaklęty bumerang. To było coś więcej niż opowiadanie, w tym jest moja dusza.
Przez lata skrupulatnie realizowałam swoją wizję.
Chyba byłam w liceum, gdy po usłyszeniu tej piosenki wpadłam na pomysł tego, co zaraz przeczytacie. Ten epilog powstał w moim umyśle tylko i wyłącznie dzięki tej piosence i tylko dzięki niej jest w takiej formie, a ja przez lata pisałam to w głowie od nowa i od nowa, by w końcu pojawiło się na ekranie. Gimnazjum, liceum, teraz jestem na studiach. Pamiętnik był ze mną przez cały ten czas. Czuję, że moje dzieci wylatują z gniazda, a ja nic nie mogę zrobić. Proszę, opiekujcie się nimi.
Pamiętacie jak Zeus zaproponował Lanie, że podaruje jej nowe życie? Inne życie. A co najważniejsze, chłopcy także otrzymają taką szansę. Bóg w swej dobroci chciał nawet uratować mamę Danny’ego, która zmarła po porodzie. Jedynym mankamentem sielskiego życia bez mitologii miał być fakt, że herosi nigdy się nie spotkają. Lana odrzuciła ofertę ojca, wybierając swoje przetestowane życie.
Zastanawialiście się jednak, co by było, gdyby wybrała inaczej?
Przed wami alternatywne zakończenie historii, która pokazuje, że przeznaczenia jednak nie da się do końca ominąć.
Moje wizje wypełnione są nie tylko słowami, ale także muzyką, więc już po raz ostatni – https://www.youtube.com/watch?v=heI0mjUyy3w Uwierzycie, że to dzięki tej piosence dotarłam do tego miejsca?
Kochani, jeszcze raz Wam dziękuję, że przebyliście tę drogę ze mną. Mam nadzieję, że nigdy nie zapomnicie moich dzieci.
♥Annabelle♥
Epilog:
Hello Goodbye & Hello
Stał przed dużym, dostawczym samochodem i wypakowywał z niego różne pudła, które kładł na chodniku, lub podjeździe. Spoglądał na ceglany budynek, który od teraz miał nazywać domem. Przestał rozmyślać i ponownie zabrał się do pracy. Było przecież tak dużo mebli do przeniesienia.
Słońce grzało go w kark. Odwrócił się i oparł o pojazd, by trochę odsapnąć. Wtedy zauważył, jak z pokrytego białymi panelami, sąsiedniego domu, wychodzi szczupła, niewysoka dziewczyna. Na oko musiała być w jego wieku. Nastolatka miała naprawdę ładne, zadbane, długie, czarne loki i jasną karnację. Ubrana była w białą bluzkę na grubych ramiączkach i jeansowe, jasne spodenki z wysokim stanem. Dziewczyna miała w uszach słuchawki, w których kabel była chyba nieco zaplątana. W skupieniu wpatrywała się w duży ekran telefonu i od czasu do czasu w niego stukała. Nie patrzyła nawet przed siebie. Drogę od drzwi do furtki przeszła bez podnoszenia głowy. Ustała przy skrzynce, wyciągnęła jej zawartość i zaczęła ją pobieżnie przeglądać. Następnie skierowała się z powrotem do domu.
Czarnowłosy przez cały ten czas uważnie ją obserwował. Od razu więc zauważył, że dziewczyna upuściła przy furtce jedną kopertę. Szybko podbiegł do ogrodzenia i podniósł zgubę.
– Przepraszam! Hej! – krzyknął głośno, by brunetka go usłyszała
Nastolatka zatrzymała się przy schodkach i powoli odwróciła. Spojrzała na chłopaka niepewnie i wyjęła z ucha białą słuchawkę.
– Upuściłaś to. – powiedział, unosząc kopertę
Dziewczyna zamrugała i spojrzała na pakunki, które niosła.
– Omo! – wyrwało jej się i podeszła szybko do młodzieńca
Ustała przed nim nieco speszona. Podniosła głowę, a ich spojrzenia się spotkały. On pomyślał, że tak pięknych niebieskich oczu jeszcze nie widział, a ona poczuła, że zatraciła się w nieprzeniknionej czerni jego tęczówek. Patrzyli na siebie przez chwilę w milczeniu, a serca biły im szybciej. Dziewczyna zarumieniła się lekko, wyciągnęła rękę po kopertę i wzięła ją szybko.
– Dziękuję. – powiedziała
– Nie ma sprawy. To może być coś ważnego, pomyślałem, że lepiej będzie, jeśli Ci to od razu oddam.
– Moja wina, czasem bywam zamyślona. – przyznała
– Nikt nie jest idealny. – rzekł, a ona się zaśmiała
Spojrzeli na siebie jeszcze raz.
– Jestem Cody. – oznajmił szybko brunet i wyciągnął dłoń przed siebie
– Jestem Lana. – rzekła z uśmiechem i uścisnęła mu rękę
Witaj, żegnaj i witaj ponownie
Poznałam Cię, a teraz muszę się pożegnać
Witaj, żegnaj i witaj ponownie
Witam się ze światem, w którym nie istniejesz
Mógł przysiąc, że poczuł, jak przez jego ciało przechodzi prąd. Z tej odległości miał okazję się jej lepiej przyjrzeć. Była naprawdę ładna. Delikatna i naturalna. Dokładnie w jego typie.
– Miło mi Cię poznać.
– Nawzajem. Od dziś będziemy się częściej widywali.
Lana przechyliła się i zlustrowała dostawczy samochód.
– Ach, więc to Ty będziesz moim nowym sąsiadem.
– Na to wygląda.
– Jak idzie wypakowywanie?
Chłopak westchnął i podrapał się po głowie.
– Chyba brak mi zapału. – przyznał
– Jeśli chcesz, mogę Ci pomóc. Zaniosę tylko to do domu.
Zanim zdążył zaprotestować, dziewczyna pobiegła do środka. Po chwili jednak wróciła i uśmiechnęła się przyjaźnie. Oboje podeszli do samochodu i zaczęli wyciągać z niego kartony.
– Cieszę się, że dom wreszcie nie będzie pusty. Gdzie mieszkałeś wcześniej?
– Hhmm… Do szóstego roku życia, podróżowałem z mamą po kraju, a potem wynajęliśmy mieszkanie na Manhattanie.
Lana spojrzała z uwagą na chłopaka.
– Dlaczego nie chcieliście wrócić tu wcześniej? Dom jest taki duży i piękny. To smutne, że tyle czasu stał pusty.
– Wiem, ale mama nie była gotowa. Mieszkała tu z rodzicami i po ich śmierci dom wciąż jej o nich przypominał. Podróżowaliśmy, bo próbowała znaleźć miejsce, w którym dobrze by się czuła. Potem zatrzymaliśmy się na Manhattanie, bo chciała zapewnić mi choć trochę stabilizacji. No wiesz, szkoła i rówieśnicy. Wszystko na miejscu. A teraz wreszcie dojrzała do tego, by tu wrócić. – wyznał spokojnie Cody, wciąż wyładowując rzeczy z samochodu
– Rozumiem. Mama wiele mi o niej opowiadała. Bardzo się cieszy, że wreszcie będzie mieć ją przy sobie.
Brunet uśmiechnął się, a Lana zaczęła spacerować pomiędzy meblami.
– O! Masz gitarę! – zawołała ucieszona
Cody odłożył lampkę i podbiegł do dziewczyny, która delikatnie wzięła do rąk instrument.
– Grasz? – spytał rozpromieniony
– Tak, ale tylko na akustyku, podobnym do tego. – powiedziała i przejechała palcami po strunach
– Mam jeszcze elektryka. Jak chcesz, mogę Cię pouczyć gry na nim.
Lana przygryzła dolną wargę i pokiwała głową.
– Chętnie. – odparła wesoło – Twoja mama jest w domu? – spytała i odłożyła gitarę na fotel
– Nie, właśnie nie mam pojęcia gdzie się podziała. Uciekła?
– Może z moją mamą? Miała wyjść na zakupy, a bardzo długo jej nie ma. Za to brat jest chyba w parku, na spacerze z psem, ale też nie jestem pewna…
– O, masz psa? Fajnie.
– Spytałeś o psa, a nie o brata. Prawidłowo. – rzekła, a on się zaśmiał – Owczarek niemiecki.
– Brat?
– Pies. – odparła i oboje zaczęli się śmiać – Brat ma na imię Jake i jest bardzo denerwujący. A pies słynie z tego, że jest głośny. Więc do siebie pasują.
– Coś wiem na ten temat. – rzekł ze zrozumieniem
Wtedy nie wiedziałam, co znaczy kogoś pożegnać
Moje złamane serce wciąż Ciebie szukało
Gdybym mogła Cię sięgnąć, tak wiele chcę Ci jeszcze powiedzieć
Przysięgam całym swoim sercem, że chcę zobaczyć Twój wieczny uśmiech z oddali
Nagle z końca ulicy dało się słyszeć głośne wołanie i rytmiczny stukot. Lana i Cody równocześnie spojrzeli w tamtym kierunku i ujrzeli wysokiego, szczupłego, dobrze zbudowanego, opalonego chłopaka. Jego blond włosy powiewały na wietrze i wpadały mu na twarz. Nastolatek ubrany był w zwyczajny, luźny, pomarańczowy podkoszulek i jeansowe spodenki do kolan.
– BRO! – zawołał głośno
Lana nawet z tej odległości mogła dostrzec jego śnieżnobiały, promienny, wesoły i szczery uśmiech.
– Bro! – odkrzyknął przyjaźnie Cody
Jasnowłosy chłopak stanął na kolorowej deskorolce i zaczął jechać w ich stronę.
– Twój brat? – spytała niepewnie Lana i wskazała palcem na zmierzającego ku nim nastolatka
Cody parsknął śmiechem i podparł się o klapę samochodu.
– To mój najlepszy przyjaciel. Znam go chyba od zawsze i jest dla mnie jak brat, więc w sumie można tak powiedzieć. – oznajmił, patrząc to na Lanę, to na blondyna
Dziewczyna uśmiechnęła się i wyprostowała. Chłopak płynnie zatrzymał się przed nią oraz brunetem i dopiero wtedy Lana zauważyła jego duże, przepełnione szczęściem, piękne, niebieskie oczy. Były jak letnie niebo. Takie czyste i szczere. Sam chłopak był atrakcyjny i przystojny, choć nie do końca w jej typie. Miał w sobie jednak coś, co sprawiało, że choć nie znała jego imienia, to już go lubiła.
Chłopcy rzucili się na siebie i zaczęli się witać na kilka sposobów. Wyglądało to bardzo zabawnie i Lanie trudno było zachować powagę. Kiedy skończyli, blondyn wlepił spojrzenie w czarnowłosą i zrobił wielkie oczy. Dziewczyna zagarnęła loczek za ucho i uśmiechnęła się nieśmiało.
– A kto to? – spytał ciekawy nastolatek i spojrzał wyczekująco na Cody’ego
Brunet ustał pomiędzy sąsiadką, a przyjacielem.
– To jest Lana. Mieszka obok. A to jest Danny, mój…
– CZEŚĆ! JESTEM DANNY HARRISON! – wrzasnął wesoło blondyn i wyszczerzył się
Cody westchnął ciężko, a Lana uśmiechnęła się i wyciągnęła przed siebie dłoń.
– Miło mi Cię poznać. – powiedziała
Danny bez najmniejszego oporu podszedł do dziewczyny i mocno przytulił. Brunetka była nieco zszokowana, ale odwzajemniła gest. Blondyn podniósł Lanę i nią zakręcił.
– No, no. Tylko Cię na chwilę samego zostawić i już wyrywasz sąsiadki. – powiedział do Cody’ego, gdy już odstawił dziewczynę, a ten szturchnął go w ramię
– Yah! Frędzlu! – krzyknął brunet i otwartą dłonią uderzył przyjaciela w plecy – Spóźniłeś się. Miałeś tu być godzinę temu. – dodał z wyrzutem
Danny wyszczerzył się i podrapał po głowie.
– Przepraszam, przepraszam. Ale namówiłem mamę na naleśniki. A wiesz, że ona robi najlepsze naleśniki na świecie! No, a potem poszedłem do Danielle. – wyznał ucieszony
– No tak, wszystko jasne. – mruknął Cody – Mogłem się tego spodziewać.
– Uuu, a kim jest Danielle? – spytała ciekawa Lana i ustała na palcach
Danny rozpromienił się jeszcze bardziej, a jego oczy zalśniły jak dwa diamenty.
– Danielle to najśliczniejsza, najmądrzejsza, najsłodsza i najcudowniejsza dziewczyna na świecie! – zawołał podekscytowany
Cody wywrócił oczami.
– O nie, znów się zaczyna… – mruknął, a Lana się uśmiechnęła
– Jest wspaniała! Musicie się poznać! Na pewno się zaprzyjaźnicie! – wykrzyknął z entuzjazmem Danny
– Bardzo chętnie. – zgodziła się dziewczyna
– Jak już u niej byłeś, to mogłeś ją przyprowadzić. – zauważył Cody
– Chciałem, ale musiała jechać z tatą na wycieczkę. Wróci dopiero jutro. – powiedział i westchnął – Wiesz, że jest jego ukochaną córeczką i uwielbiają razem podróżować.
– To jeden dzień, wytrzymasz. – rzekł Cody i wcisnął przyjacielowi karton w ręce
– Danny, jesteś romantykiem? – spytała Lana, a chłopcy parsknęli śmiechem
– Wiesz Lanuś, w naszym związku, Cody jest ten romantyczny, a ja jestem zabawny i słodki.
– Chciałbyś.
– No dobra, obaj jesteśmy słodcy i zabawni. I przystojni.
– I skromni. – wtrąciła Lana
– To przede wszystkim! – przyznał Danny, kładąc karton obok niewielkiego stoliczka
Blondyn skierował się w stronę domu.
– Gdzie idziesz? Lodówka jest jeszcze pusta. – oznajmił Cody, a Danny zatrzymał się gwałtownie
– Wcale nie szedłem do lodówki. Chciałem zobaczyć Twój pokój. – bronił się chłopak
– Ile lat my się znamy, co? – spytał retorycznie brunet
Danny wyszczerzył się i usiadł na fotelu, biorąc w ręce gitarę.
– To co ta cioteczka? Gdzie ona jest i czemu nie przygotowała jedzenia dla swojego ulubionego siostrzeńca?
Cody westchnął i podparł się rękoma o drewnianą komodę.
– Też chciałbym to wiedzieć. – przyznał
Nagle zaczął dzwonić telefon. Cody spokojnie wyjął komórkę z kieszeni ciemnych jeansów i spojrzał na wyświetlacz. Po chwili odebrał i przyłożył słuchawkę do ucha.
– Connie Carter! Gdzie Ty jesteś? – spytał poważnie, a Danny się uśmiechnął i wyciągnął w fotelu – „Co się stało mój cenny synu?” Zostawiłaś mnie samego! – dodał z wyrzutem
Lana podeszła do Danny’ego i wcisnęła się obok niego.
– Rozumiem, rozumiem. Pamiętaj, żeby kupić dużo jedzenia. Pasożyt przylazł, znów trzeba go dokarmić. – rzucił brunet i spojrzał znacząco na przyjaciela
Danny za to poruszył brwiami i puścił chłopakowi oczko.
– I nie przemęczaj się. Zadzwoń do mnie, wezmę od Ciebie rzeczy, żebyś niczego nie musiała dźwigać. Tylko pamiętaj. I uważaj na siebie, mamo.
Cody rozłączył się i schował telefon do kieszeni.
– Ach… Już się stęskniłem za cioteczką. Nie mogę się doczekać, kiedy przyjedzie. Będę was często odwiedzał, nie martw się.
– Ech… A miałem nadzieję, że jak się wyprowadzę choć trochę dalej, to dasz mi spokój. – westchnął Cody
– Nic z tego. Będę wpadał jeszcze częściej, żebyś nie musiał tęsknić.
Lana patrzyła na chłopców rozbawiona. Ich przekomarzanie się było nawet rozczulające. Widać było, że dobrze się znają i są prawdziwymi przyjaciółmi.
Witaj, żegnaj i witaj ponownie
Spotkałam Cię i teraz mogę się z Tobą pożegnać
Witaj, żegnaj i witaj ponownie
Witam się ze światem, w którym nie istniejesz
– Nigdy się Ciebie nie pozbędę, prawda? – spytał Cody
– Nigdy. Niczym drzewo, zawsze będę stał u Twego boku.
– To się wpakowałem. – westchnął brunet
– Jak tylko się tu urządzisz, zaczynamy próby. – oznajmił Danny – Możemy grać w Twoim garażu. Lanuś, będzie głośno, przygotuj się na to.
– Chyba jestem w stanie to zaakceptować. Jeśli tylko będę mogła wam czasem towarzyszyć.
Dziewczyna zagarnęła włosy za ucho. Cody stał wpatrzony w niebieskooką, co oczywiście nie umykało uwadze blondyna.
– Myślę, że nie będzie problemu.
Cała trójka zajęła się wypakowywaniem mebli i przenoszeniem ich. W pewnym momencie Danny ustał na podjeździe i spojrzał w niebo z uśmiechem.
– Co robisz? – spytała Lana, niosąc karton i szturchając chłopaka
– Niebo jest piękne, prawda?
– Tak, cudowne. Bardzo lubię na nie patrzeć.
Danny objął ramieniem brunetkę.
– Cieszę się, że tu jesteś. Będę spokojniejszy, wiedząc, że Cody nie będzie sam. Opiekuj się nim, ok?
Dziewczyna zarumieniła się lekko i pokiwała głową. Ciało chłopaka było bardzo ciepłe. Czuła się jakby stała obok grzejnika.
Zawiał lekki wiaterek, który zmierzwił blondynowi włosy.
– Ej! Co tak stoicie? – zawołał Cody, wychodząc z domu
– No już, już. Nie bądź zazdrosny. – powiedział nastolatek, a Lana się zaśmiała
– Danny, bierz się do roboty!
– Nie mów mi jak mam żyć!
– Będę!
Cody podszedł do nich, zmierzył przyjaciela groźnym spojrzeniem i wziął od Lany karton.
– To nie jest ciężkie. – rzekła szybko
– To nic, ja to poniosę. Ty możesz sobie usiąść. – powiedział z troską
– Och, jesteś taki kochany!
– Zamknij się Danny.
– Bo powiem Twojej mamie!
– A ja Twojej!
– Skarżypyta!
– Ty pierwszy zacząłeś! I oddaj moje słuchawki!
– Zepsułem je!
– O nie! Zaraz dostaniesz!
– Uderzysz mnie?!
– Chłopcy, chłopcy!
Lana stanęła między nastolatkami.
– Ile wy macie lat? Bo zachowujecie się jakbyście mieli sześć.
– Nie, jak mieliśmy sześć to było trochę inaczej.
– Chociaż Danny od tamtego czasu nie zmądrzał.
Lana w końcu zagoniła chłopaków do przenoszenia rzeczy, a sama nadzorowała prace. Nawet się jej to podobało. Atmosfera znów była wesoła, bo Danny i Cody ciągle żartowali.
Odkąd się w Tobie zakochałam, zaczęłam tę podróż
Witaj, żegnaj i witaj ponownie
Spotkałam Cię i nigdy nie zapomnę
Witaj, żegnaj i witaj ponownie
Będę podążać tą ścieżką
Życzenie, którego nie chcę utracić
Myślałam, że to najodleglejsza z gwiazd
Zupełnie jak bezkresne niebo jutra
Chcę wyciągnąć rękę, która nie miałaby końca
– Mam świetny plan!
– Już się boję.
Nastolatkowie usiedli na schodkach. Cody poprawił włosy, a Lana podparła brodę na kolanach.
– Moglibyśmy spędzić całe lato razem. Może biwak? Uwielbiam biwaki! Pamiętasz jak byliśmy mali i spaliśmy w namiocie?
– Pamiętam, pamiętam.
– A jak zacznie się szkoła, będziemy się razem uczyć.
– Ty się zaczniesz uczyć?!
Cody spojrzał z niedowierzaniem na przyjaciela.
– Bardzo zabawne. Danielle twierdzi, że mam potencjał. Mama też. Tylko Ty we mnie nie wierzysz.
– Och, przepraszam Danny. Poprawię się.
– Mam nadzieję. Poza tym, muszę się dobrze uczyć, skoro chcę się dostać na medycynę. – rzekł poważnie blondyn
– Medycyna? Wow. – powiedziała zdumiona Lana
– Wszyscy tak reagują. – powiedział do niej Cody, a ona uśmiechnęła się lekko
– Tak, medycyna. Chcę być lekarzem. Albo gwiazdą rocka. Jeszcze nie zdecydowałem. – oznajmił Danny i wzruszył ramionami
– Poważne plany.
– Może tego nie widać, ale on jest naprawdę, naprawdę zdolny. Od lat chodzi na wszelkie możliwe artystyczne zajęcia.
– Moja mama jest malarką. – przyznał Danny z dumą i wypiął pierś
– Uuu, brzmi interesująco.
– Całkiem nieźle sobie radzi, wiesz?
– To taka artystyczna rodzinka. Zawsze mają w domu wesoło.
– Więc dlaczego medycyna?
Danny włożył ręce w kieszenie i wzruszył ramionami.
– Ciekawi mnie to. Chciałbym pomagać ludziom. Tak jakoś czuję, że byłbym w tym dobry.
– A Ty Cody? Myślałeś już o studiach?
Danny parsknął śmiechem i zmrużył powieki.
– Spójrz na jego twarz! Od razu wiadomo, że powinien pójść na prawo!
Cody przewrócił oczami.
– Z takimi ocenami, najlepsze uczelnie będą się o niego bić.
– Nie przesadzaj. – mruknął brunet
– Więc prawo i medycyna, huh? No ładnie.
– A Ty masz już jakiś plan?
Lana zamyśliła się na chwilę. Dziewczyna spoglądała w niebo i bawiła się jednym lokiem.
– Rozważam psychologię. Bardzo chciałabym też pisać, całkiem dobrze mi to wychodzi. Może wydam kiedyś książkę.
– O! Chcę dedykację!
Niebieskooka zaśmiała się rozbawiona.
Witaj, żegnaj i witaj ponownie
Spotkałam Cię i teraz mogę się z Tobą pożegnać
Witaj, żegnaj i witaj ponownie
Witam się ze światem, w którym nie istniejesz
– To może jak Danielle już wróci, wybierzemy się gdzieś razem we czwórkę?
Lana i Cody pokiwali głowami.
– Dlaczego nie?
– Może na chińszczyznę. Lana, lubisz chińszczyznę?
Oczy brunetki zaświeciły się momentalnie.
– Uwielbiam chińszczyznę! – wykrzyknęła, a Danny porwał ją w ramiona i mocno zakręcił
Nastolatka pisnęła lekko przestraszona, po czym zaczęła się śmiać.
– Cody, to ideał! – powiedział blondyn, odstawiając Lanę
– Frędzlu, ostrożnie, bo jeszcze jej coś zrobisz. – rzekł Cody i ustał obok dziewczyny – Wszystko w porządku? Cała jesteś? – spytał i położył dłoń na jej ramieniu
– Tak. – przytaknęła z uśmiechem
Para spojrzała sobie w oczy. Stali tak przez chwilę, a między nimi poczuć można było przyciąganie. Danny przygryzł rozbawiony dolną wargę i podrapał się po głowie.
Lana nagle zamrugała gwałtownie i poróżowiała na twarzy.
– Ktoś jest głodny? – spytała szybko
– Ja! – wykrzyknął Danny
– To świetnie, bo upiekłam ciasteczka na powitanie nowych sąsiadów. Schowałam je przed bratem, żeby ich nie zjadł. Mogę je przynieść.
Zawstydzona dziewczyna szybko pobiegła do swojego domu, nim Danny zdążył zareagować. Cody patrzył w jej kierunku rozmarzony. Blondyn szturchnął go w ramię.
– Bo się zaraz oślinisz. – powiedział wciąż rozbawiony
– Nie jestem Tobą. – mruknął brunet, ale dla pewności dotknął warg
Po chwili dziewczyna wróciła z dużym talerzem ciastek.
– Chodźmy do domu, usiądziemy sobie w cieniu. – zaproponował Cody, a oni się zgodzili
Danny wcisnął się pomiędzy czarnookim i brunetką i zarzucił im ręce na ramionach.
– Cody, Lanuś… Myślę, że to początek pięknej przyjaźni… – wyznał, gdy kroczyli razem w stronę drzwi
Cała trójka uśmiechnęła się lekko, z nadzieją w sercach.
THE END
Cześć. Będę szczera. Kiedyś mnie tknęło i przeczytałam jedną, dwie, może nawet trzy części PH. Były świetne, ale nie miałam potem okazji czytać tej historii dalej. Ale zawsze, kiedy wchodziłam na stronę, zawsze, ale to zawsze, PH znajdowało się na stronie głównej. Któraś część zawsze towarzyszyła mojej obserwacji bloga. Od tych zamierzchłych czasów Kiedy dzisiaj tutaj zajrzałam, zauważyłam napis Epilog. I przeraziłam się. Bo nieodłączna część bloga, pokusiłabym się aż po wyrażanie pierwsze skojarzenie z tą stroną (przynajmniej moje), właśnie miało się skończyć.
Przeczytałam wstęp. I popłakałam się. Chociaż nigdy nie żyłam aż tak tym wszystkim, to poczułam, co przez Ciebie przemawiało. I mogę Ci obiecać, że kiedyś to naprawdę przeczytam w całości. Powodzenia na studiach w dlaszym tworzeniu.. To przez rzeczy takie jak Pamiętnik Heroski, rickriordan.pl istniało.
Ściskam Cię mocno,
Hestia
Wzruszyłam się Twoimi słowami. Kiedy zaczynałam to pisać, nie spodziewałam się, że PH chwyci za serca tyle osób i będę to publikować przez tyle lat. I że dla wielu użytkowników, będzie symbolem tej strony. Jestem szczęśliwa, że udało mi się wywołać w ludziach tyle emocji.
Cieszę się, że zamierzasz kiedyś nadrobić pozostałe części, więc życzę Ci dużo wolnego czasu, który mogłabyś na to poświęcić.
Pozdrawiam serdecznie
♥Annabelle♥
Ze wstydem przyznaję, że przez ponad tydzień nie potrafiłam zabrać się za tą część, bo nie mogłam znieść myśli, że będzie ostatnią z ostatnich. Chyba zaczęłabym ryczeć (i tym samym podniosłabym poziom Bałyku o dobre kilkanaście metrów), gdyby nie wydźwięk opowiadania.
Niebo i ziemia mogą zamienić się miejscami, przeznaczenie odwrócić swe prądy, a czas minąć bezpowrotnie, ale to, że ci, których losy mają się spleść, tak czy inaczej się spotkają sprawiło, że poczułam w sercu ciepło.
Nie mogę mówić za innych, ale piszę we własnym imieniu: za mocno zrosłam się z Twoimi bohaterami, by teraz tak po prostu o nich zapomnieć. Wciąż łapię się na tym, że czasem zastanawiam się, jak Danny skomentowałby jakąś dziwaczną sytuację w prosektorium, a podczas zajadania żelków co rusz się zawieszam i przypominam sobie jakiś wyjątkowo zapadający fragment „Pamiętnika”. Nie wspominając już o nadużywaniu, tak wobec innych, jak i siebie samej, wyrażenia „weź ty się, do cholery, ogarnij!”
Myślę, że zostanie to e mnie jeszcze przez długi, długi czas i dlatego czuję się w obowiązku Ci podziękować.
A więc- dziękuję!
To ja dziękuję Tobie. Chyba każdy pisarz, nieważne czy zawodowy, czy amator, pragnie jednego – aby jego praca i bohaterowie pozostali w pamięci oraz sercach czytelników. W ten sposób i on i postacie zyskują nieśmiertelność.
Nawet nie wiesz jak mi jest trudno się z nimi rozstać. Boję się, że już nigdy nie stworzę takich bohaterów, że po prostu nie dam rady przewyższyć samej siebie. Nie widzę tego, bym mogła wykreować kogoś cudowniejszego niż Danny. Od miesięcy w mojej głowie kiełkuje pomysł, ale wydaje się pusty bez moich dzieci. *wzdycha ciężko* Czasem siedzę i zastanawiam się, jak się potoczyło ich życie.
Jedno jest niemal pewne – Lana wciąż bardzo często używa tego sformułowania i uwielbia żelki. Myślę wręcz, że przyczyniła się do wzrostu ich popularności i w ramach uhonorowania powinna zostać stworzona specjalna seria tych słodyczy, sygnowana jej imieniem. *-*
To zabawne, że gdy obudziłam się dziś rano o trzynastej, to w jeszcze półśnie pomyślałam: Ale bym była trollem, gdybym na końcu serii napisała „I wtedy piętnastoletnia Lana Conners obudziła się z bardzo długiego snu, w swoim mieszkaniu na Upper East Side.” 😀
A co do mojego słoneczka i prosektorium. Ostatnio oglądałam interesujący film na temat autopsji i ja po prostu to widzę. Ja to widzę. Ja widzę jak nasz studenciak medycyny stoi w fartuszku przy zwłokach i choć czarny humor jest bardziej w stylu Cody’ego, to przy otwarciu zwłok mówi: „Ale ma bogate wnętrze!” A wyobrażasz sobie ich dwóch razem? Toż oni by tam tak cudowali, że sam nieboszczyk by się uśmiał!
Powiedz mi Arachne, pracujesz w prosektorium w ramach praktyk?
Pozdrawiam
♥Annabelle♥
Prosektorium to mój drugi dom. Zapach kokosa już nigdy nie będzie mi się kojarzyć z niczym innym. Wprawdzie samo preparowanie jeszcze przede mną, ale już jest ciekawie.
A co do Danny’ego: dosłownie widzę go, jak odpala teksty w stylu „proszę Cię o rękę” (=podaj mi wypreparowaną kończynę górną) czy „otwieram przed Tobą serce” (=prezentuję wnętrze prawej komory). Albo udaje tancerkę hula, tylko że zamiast naszyjnika z kwiatów zakłada na szyję nawleczone na żyłkę kręgi. Albo na pytanie „Gdzie jesteś z anatką?” odpowiada „W d*pie” (=przerabiam dentate line).
Raz nawet wyleciałam z zajęć, bo wizja Danny’ego komentującego tatuaże jednego z Panów Preparatów sprawiła, że wybuchałam śmiechem w najmniej odpowiednim momencie.
To już zahacza o jakąś chorobę umysłową… Ale jak na razie niespecjalnie mi przeszkadza 😛
PS: Nie zapomnij w swojej wizji dać Danny’emu różowego czepka w matrioszki. Inaczej nie wpuszczą go na zajęcia 😉
HAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA! O nie! Naprawdę?! Proszę, powiedz co to były za tatuaże i jakie komentarze Danny’ego sobie wyobraziłaś! Muszę to wiedzieć! 😀
To „W dupie” mnie rozwaliło 😀 😀
Tak, ja się czasem czuję jakbym miała schizofrenię. Np jak jem chińszczyznę… Bawię się pałeczkami i myślę o tym jak Danny by się cieszył, gdyby był obok. Albo naleśniki… Za każdym razem podczas jedzenia amerykańskich pancakes z syropem, owocami, bitą śmietaną i innymi kaloriami, moja główna myśl to – Danny i historia o maszynie do naleśników.
Za to ostatnio oglądałam jakiś film i widząc ojca z niemowlakiem przypomniał mi się Cody w roli tatuśka. I w głowie pojawiła się wizja jego i Lany jako rodziców i urocza scenka, którą aż mam ochotę tu opisać! ♥_♥
Bardzo się cieszę, że Danny jest wciąż przy Tobie. Mam nadzieję, że często poprawia Ci humor 😀
Co robisz, kiedy jesteś w prosektorium, a Danny udaje Jebacza? 😀
Zwykle gdy pomyślę o czymś zabawnym i czuję, że zaraz wybuchnę śmiechem, lecę do okna i wystawiam za nie głowę („żeby odetchnąć czymś innym niż smród formaliny). A z tatuażami była taka akcja: Pan Preparat, zwany Marynarzem, miał wydziaraną na udzie rozebraną panią ze zwierzątkiem na smyczy. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, iż ów zwierzak, choć z założenia miał być lwem, pod pewnym kątem wyglądał jak rasowy mrówkojad.
Wyobraź sobie, że chłopcy to zauważają. Wyobraź sobie ich dyskusję (z konkluzją w stylu „Mrówkojady są lepsze od dziewczyn. Lepiej skończyć z wydziaranym mrówkojadem niż imieniem byłej. Stary, po zajęciach jedziemy do zoo na podryw.”).
Albo taki Cody w prosektorium, dla żartu namawiający trupka, żeby pomachał jakiejś dziewczynie. Dziewczyna mdleje, chłopcy wynoszą ją na korytarz. Gdy dziewczyna odzyskuje przytomność, słyszy rozmowę:
-Tak po prostu zostawili ją na środku korytarza! Zero szacunku dla ludzkiego ciała!
-Lepiej szybko zanieśmy ją do dra S., niech ją oprawi zanim się zepsuje…
Danny pomaga mi przetrwać na studiach. Pierwszy raz w życiu jestem w szkole bez moich kumpli i gdyby nie wyimaginowane konwersacje z bohaterami literackimi, nie miałabym do kogo gęby otworzyć. „Pamiętnik” ratuje mi życie (ale ze zdrowiem psychicznym już gorzej).
Cody: Do zoo na podryw? Chyba żebyś rodzinę odwiedził, pawianie.
Danny: Tyłek pawiana jest czerwony, Danny jest czerwony. *Danny zaczyna ponętnie kręcić bioderkami, podczas gdy reszta grupy w skupieniu przygląda się Marynarzowi.* Przewalone, nie?
Cody: Bycie Tobą? Owszem.
Danny: Miałem na myśli to, że robisz sobie takiego Mufasę na udzie, a tu nagle wychodzi mrówkojad. Idzie się rozczarować.
Cody: To samo pomyślano po Twoim porodzie.
Danny: Łajza. Myślisz, że panienka na jego udzie to żona?
Cody: Nie wiem, ale mogę spytać. Jego duch stoi obok Ciebie.
*Danny zamiera przerażony, a Cody z powagą wpatruje się w sporządzane notatki.*
Danny: S-serio..?
Cody: Nie.
Danny: Uf.
Cody: Stoi za Tobą.
*Danny podskakuje, wymachuje ręką i uderza ziomka obok, który przez specyficzną atmosferę panującą w prosektorium, oraz przez towarzyszące mu napięcie, piszczy głośno i naciąga czepek na oczy.*
O! Albo Danny parodiujący Supernatural. *Bierze w dłoń serce, podchodzi do Cody’ego i klęka przed nim.*
– Będziesz moją walentynką?
Widzę ten facepalm w wykonaniu Cody’ego.
Danny parodiujący CSI. *Chłopak uważnie obchodzi ciało, przygląda się dziurze po kuli w skroni, przystaje i zakłada ciemne okulary.*
– Myślę, że naszej ofierze strzeliło coś do głowy.
Albo gdy spoglądają na nagie zwłoki bez ramion.
Danny: Myślę, że w obecnej sytuacji Alfred czuje się niezręcznie.
*Stojąc z grupą wokół ciała.*
Cody: Przyjacielu, pamiętaj, że zawsze możesz liczyć na pomocną dłoń z mojej strony.
*Danny odwraca się i widzi dłoń trupa na swoim ramieniu.*
<3 <3 I jak tu ich nie kochać? Chyba zacznę ich zapraszać na swoje zajęcia. Niech pomogą mi przetrwać sesję :p Z ich wsparciem nie zginę 😀
Ja już dawno zaakceptowałam fakt, że czasy, kiedy z moją psychiką było w porządku, przeminęły bezpowrotnie.
Nie spodziewałam się, że napiszę komentarz pod tą pracą. Nie czytałam poprzednich części, bo od kiedy pamiętam, to opko było w toku, a ja nie miałam czasu nadrobić. Nie mniej, jedna lub dwie części wpadły mi pod wzrok. Były świetnie napisane, ale komentuję z innego powodu. Chcę Ci powiedzieć, że to niesamowite. Czytam wszystkie komentarze pod tym i poprzednim postem i jestem zszokowana! U tylu ludzi wywołałaś niezapomniane emocje tymi trzema częściami. Czytam o więzi, jaką stworzyłaś z bohaterami. A najlepsze i najpiękniejsze jest to, że tę więź przekazałaś innym. To niesamowite i właśnie dlatego, chcę Ci pogratulować tak świetnego pomysłu i wykonania tego opka, bo „byle co” takich uczuć nie wywołuje. Mam nadzieję, że kiedyś wszystko nadrobię i również poczuję więź z Twoimi bohaterami!
Dziękuję Ci bardzo Saidie, że choć nie czytałaś, masz takie pozytywne zdanie na temat moich prac!
Ja również jestem zszokowana, bo naprawdę nie spodziewałam się, że opowiadanie, które zaczęłam pisać jako uczennica gimnazjum, tak bardzo wpłynie na innych ludzi.
Życzę wytrwałości w nadrabianiu wszystkich części! 😀
Pozdrawiam!
♥Annabelle♥
Nie lubię końców i pożegnań, naprawdę nie lubię. Nie lubię tej świadomości, że coś odeszło i już nie powróci. To taki moment w życiu, kiedy wiesz, że musisz ruszyć dalej, bez oglądania się na przeszłość. Nawet, jeśli jest to koniec jakiejś książki i opowiadania, to boli tak samo. Przywiązujesz się do tej historii i bohaterów, ich przemyśleń, charakterów, sposobu postępowania, a nagle bum, i już wiesz, że tego więcej nie będzie. Nie będzie tego dreszczyku emocji, kiedy będziesz się zastanawiała, co wydarzy się w następnym rozdziale, jak postąpią bohaterowie. Ehh, czemu wszystko musi mieć swój koniec?
Twoje opowiadanie pokazuje, jak ważni są przyjaciele, rodzina i miłość, czyli w sumie to, co osobiście najważniejsze jest w moim życiu. Pokazuje, że każda decyzja ma swoje konsekwencje, z którymi musimy się liczyć. No i to przeznaczenie. Tak, przeznaczenie na pewno istnieje. Nic nie dzieje się bez powodu.
Będę tęskniła za tymi wariatami, ich tekstami i przygodami. A najbardziej za Dannym. Danny, czemu musisz odchodzić? T.T
Czy mogę nazwać swojego syna Danny?
Danny jest odpowiedzią na każde pytanie. Danny to życie.
Btw, ostatnio tak sobie policzyłam ile stron mają wszystkie serie, prolog i epilog. 554 strony.
554 strony śmiechu, bólu, cierpienia, miłości, tęsknoty, przyjaźni, więzi i dorastania.
A w przeznaczenie po prostu nie mogę nie wierzyć.
A no możesz, nikt Ci nie zabroni. Ja bym nazwała syna Benjamin, a córkę Rochelle, czy to dziwne? Adrianowi imię Rochelle się podoba XD Albo Aurelia i Aniela, zawsze te imiona mi się podobały. Tak trudna decyzja. Dobrze, że nie jestem w ciąży, bo bym była pod presją XD
Ahh, tyle stron radości i płaczu. Tyle emocji wywołanych przez kilka słów. Będę za tym tęskniła.
Głosuję za Rochelle 😀 U mnie będzie Lana 😀
To straszne ile moich znajomych ma teraz dzieci. Ostatnio doszłam do wniosku, że moje dzieci nie będą miały żadnych rówieśników wśród dzieci moich rówieśników. ._.
Ja też. Kusi mnie, żeby coś jeszcze napisać. Chociaż jeden rozdział!
Plose, przemyśl chociaż taką serię np. jak ,,nowe życie” gdzie tytuł nawiązuje do 2 życia Lany.
Proszę napisz coś jeszcze. Nie mogę pogodzić się z tym, że to koniec.
I dotego to zakończenie. Pisz dalej bo się potnę kostką masła.☺ Pisz co się stało z Codym i Laną. Mam nadzieję, że już coś piszesz bo do ciebie przyjdę i sam to napiszę.
A tak na serio to weź napisz kontynuację. Czuję ogromny niedosyt i ciekawość mnie zżera od środka
Nie miałam pojęcia, że ktoś to jeszcze czyta, jestem szczerze zaskoczona!
Chciałabym wiedzieć, ile czasu zajęło Ci przeczytanie wszystkiego i co sądzisz o wszystkich częściach.
Kontynuacji jako takiej nie będzie, ale jestem w trakcie tworzenia całkiem długiej miniaturki o PH. Przyznam się, że o niej zapomniałam, właśnie mi o niej przypomniałeś. Jest kilka wątków, które chcę dopisać, potem na pewno to opublikuję, choć możliwe, że tylko tu – https://www.wattpad.com/user/kawaiinekonana Jeszcze nie wiem, zdecyduję po zobaczeniu efektu końcowego.
Jak tylko będzie po sesji, a ja będę mieć więcej czasu (i wenę), to na pewno to dokończę.
Cieszę się, że to opowiadanie wywarło na Tobie takie wrażenie <3
Pozdrawiam,
♥Annabelle♥
Nie mogę powiedzieć nic innego niż: Chcę. Tego. Więcej.
Wiem, że opowiadanie było około 4 lata temu ale CHCĘ. TEGO. WIĘCEJ.
Twój styl pisania, bohaterowie, fabuła no, perfekcyjne – 1 klasa. Szacun. Serio. Najlepsze.
Jak ja bym chciała umieć pisać tak jak Ty…
4 lata temu to było… ta część… ech. Że też ja nie trafiłam tu i na tą stronę wcześniej. No ja nie wiem czemu. Smutne. Widocznie straciłam 4 lata bez TEGO CUDA.
Moje opowiadanie czeka do przeglądu ale widziałam, że od połowy marca wszystkie czekają, no mam nadzieję, że nie będę musieć dużo czekać…. Pozdrawiam serdecznie, naprawdę masz WIELKI TALENT. Napisz coś jeszcze – Pozdrawiam, Skylight_Angel