Hej, cześć i czołem! Zapraszam do czytania kolejnej części tego opka! (Rozwinę swoją wypowiedź trochę później, bo odwołam się do opka, a nie chcę spojlerować ;-))
Rysy na szkle
Ptaki zrywają się z drzew. Zwierzęta uciekają, jak najdalej od nieludzkiego krzyku. Wrzask jest pełen bólu. Liam pozwolił łzom spaść na miękką ściółkę. Jego głos jest ochrypły, ale on dalej wyje, cierpi. Ból zadawany mu przez Dąb, jest tylko wymówką. Liam to wie. Chłopak wylewa wszystko to, co w sobie kumulował od miesięcy. Żal po stracie najbliższych, złość na marne imitacje ludzi, którzy chcą mu naprawdę pomóc, nienawiść do samego siebie, bo dopuścił, by siostra i ojciec umarli, bo pozwolił, by łzy uciekły spod jego, zaciśniętych powiek, bo prawie dopuścił do siebie myśl, że Śmierć jest dobra, bo prawie się na to zgodził, bo jako argument podał swoje kalectwo, bo uświadomił sobie, jak mało jest wart, jak bardzo jest słaby. Wszystko to uciekło z Liam’a razem z przeraźliwym wrzaskiem. Chłopak uświadomił sobie, jak krucha jest jego dusza, jak wiele się zmieniło zarówno w jego życiu, jak i w nim samym.
Grube gałęzie przebijają się przez kości chłopaka. Dąb łączy swoje życie z Palais’em. Chce mu pomóc. Wierzy, że to co robi jest dobre, ale krzyk nastolatka przeraża potężne drzewo. W końcu korzenie złączyły rdzeń chłopaka. Liam krzyczał tylko, gdy Dąb łączył kości kręgosłupa, a mimo to był to najstraszniejszy dźwięk, jaki przyszło usłyszeć Dębowi.
Chłopak siedzi wyczerpany, opierając się o gruby konar. Brązowe włosy przykleiły się do spoconego czoła. Jego klatka piersiowa unosi się w nierównym rytmie. Chrapliwy oddech jest jedynym dźwiękiem, który rozchodzi się po cichym lesie.
Liam próbuje wierzyć, że to wszystko zły sen, że to wszystko dzieje się w jego głowie, ale jego podświadomość wie, że to nieprawda.
Liam miał sześć lat, gdy zrozumiał, że nie ma rzeczy stałych. Czas płynie, chwila przemija, życie ucieka, a charaktery ludzkie zmieniają się. Liam był jak każde dziecko. Był ciekawy świata, chciał wiedzieć, dlaczego niebo jest niebieskie, słońce żółte, a trawa zielona. Dlaczego tęcza jest smutna, dlaczego księżyc raz jest chudy, a raz gruby. Kiedy miał jeszcze ojca, ten opowiadał mu niestworzone historie, które odpowiadały na jego pytania. Ostatnią historię opowiedział mu, kiedy chłopak miał pięć lat.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami i siedmioma rzekami żyli sobie Tata Miś i Syn Miś. Pewnego razu w ich domu pojawiła się Pani Miś, która z wzajemnością, zakochała się w Tacie Misiu. Pani Miś, miała Córeczkę Miś. Wszyscy czworo zamieszkali razem. Od tej pory Syn Miś miał Mamę Miś i Siostrę Miś. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie.
Liam przez rok wierzył w bajkę, wierzył, że teraz, kiedy pojawiła się Nowa Mama i siostra, będzie jeszcze bardziej szczęśliwy. Jego dziecięcy umysł wykreował sobie piękne pomysły na życie. Chłopak wierzył, że teraz będzie dostawał więcej prezentów na urodziny, bo nie tylko od taty i zaproszonych kolegów, ale i od Nowej Mamy, i siostry. Wierzył, że teraz będą grali we czwórkę w piłkę. Wierzył, że tata będzie opowiadał bajki, a Nowa Mama będzie robić ciepłe kakao. Miał piękne marzenia. Oczywiście zdawał sobie sprawę, że będzie musiał kupować lizaki nie tylko dla taty, ale i dla Nowej Mamy, i siostry. Był świadomy, że teraz w jego pokoju będą też lalki, ale potrafił się z tym pogodzić. Nie spodziewał się, że to wszystko zmieni jego tatę. Liam naiwnie myślał, że stale będzie ukochanym synem swojego taty, naprawdę głęboko w to wierzył. Jednak świat jest okrutny.
W parku zorganizowali festyn rodzinny. Liam bardzo się cieszył, bo w tym roku był już na tyle duży, by wziąć udział w zawodach ze wspinaczki po drzewach. Od wielu miesięcy wyobrażał sobie, jak to będzie, kiedy Nowa Mama i siostra, a przede wszystkim tata, będą dopingowali go najgłośniej, a kiedy stanie na podium, będą bili brawo najdłużej. Nadszedł dzień festynu. Mama Mat’a przywiozła chłopców na festyn prosto po szkole. Wyścig wystartował. Liam nie czuł jednak radości i podekscytowania, jak to sobie wyobrażał, bo w jego głowie było jedno pytanie: „Gdzie Oni są?”. Chłopak nie mógł pojąć, dlaczego się spóźniają, innej opcji nie brał na poważnie. Niemniej dalej się wspinał. Sięgał coraz wyżej, by zdobyć, umiejscowione na samej górze drzewa, złote jabłko. Wymyślił sobie, że kiedy wygra, oni już będą, a w zamian za to, że go nie dopingowali, pojadą na duże lody z dodatkami za zwycięstwo. To wątłe marzenie, pozwoliło chłopcu wygrać. Kiedy stał na najwyższym stopniu podium, nie widział najbliższych. Liam’a gwałtownie zrzucono na ziemię, ale on wierzył, że musiało stać się coś poważnego, tata nie zapomniałby o tak ważnym dniu dla swojego syna. Liam’a wieczorem mama Mat’a odwiozła do domu. W tamtym momencie stracił nadzieję i swoją dziecięcą wiarę. Nikt nie przepraszał go, nikt nie wiwatował. Po tym jak zatrzasnęły się drzwi za panią Bircher, chłopca przywitał krzyk. Macocha krzyczała na niego, zarzucając mu, że prawie przyprawił ją o zawał, tak się denerwowała. Chłopiec próbował tłumaczyć, ale nikt nie stanął po jego stronie. Był małym gówniarzem, któremu dano za dużo swobody, który bez wiedzy rodziców pojechał na durny festyn, który szlaja się niewiadomo gdzie. Tego dnia Liam pokazał słabość ostatni raz.
Chłopiec czasem jeszcze próbował. Pytał taty, czy opowie mu bajkę o białych motylach lub kolorowych kwiatach, ale macocha zawsze odpowiadała: „Jesteś już dużym chłopcem.”. Tata coraz rzadziej grał z nim w piłkę, aż w końcu w ogóle przestał. Liam powoli uczył się śmiać, śmiać w chwilach, gdy wolał krzyczeć lub płakać. Śmiał się na przyjęciach dla pluszaków, które organizowała jego siostra i zapraszała całą rodzinę. Z uśmiechem na twarzy przyjmował odmowy kupienia nowej zabawki, czy lodów. Szczerzył zęby do ekspedientki w cukierni, kiedy chodził po wypieki dla rodziny, choć i tak wiedział, że więcej niż mały kawałek nie dostanie. Z radością śpiewał „Sto lat!” swojej siostrze na drugie, trzecie, czwarte, na każde urodziny, mimo, że kilka nocy wcześniej sam sobie śpiewał.
Teraz wie, że źle robił. Nie powinien się śmiać, powinien byś chłodny. Zamiast żartować i wydurniać się, powinien ze stoickim spokojem wpatrywać się w rozgniewane oczy macochy i zawiedzione oczy ojca. Chłód byłby bezpieczniejszy. Nikt, by na nim nie polegał, nie byłby bohaterem w cudzych oczach. Niestety ktoś go podziwiał, ktoś go dopingował, ktoś skrycie mu współczuł. Liam od początku wiedział, że jego siostra jest wspaniała.
Jego mała siostrzyczka, jedyna osoba, która czasem słyszała cichy płacz w łóżku obok, która szczerze uśmiechała się do niego. Tylko ona dostrzegła rysy na twardym szkle, którym była, jest i będzie dusza Liam’a, czy na pewno „będzie”? Jego siostra była jedyną jego osłoną, przed pociskami ludzkich słów i czynów. Teraz, gdy jej zabrakło, Liam musi uważać, by żaden nabój nie przebił szkła i nie zbił woli życia, o którą chłopak tyle walczył.
***
Ten rozdział, jak zapewne zauważyliście, jest trochę inny, ponieważ nie ma tu żadnego wpisu Liam’a. Stało się tak, bo nie miałam pomysłu, jak ciekawie przedstawić, co się stało w lesie, choć w sumie nie tyle pomysłu, co nie chciałam opisywać tego w typowy dla Liam’a luźny, trochę ironiczny sposób. Teoretycznie rozdział miał być dłuższy, ale uznałam, że lepiej wysłać to w ten sposób, a kiedy dopracuję kolejny wpis Liam’a, wyślę w następnym rozdziale. Stwierdziłam, że w ten sposób będzie to lepiej wyglądało. Mam nadzieję, że miło i przyjemnie się Wam czytało.
PS Przy okazji jest to chwilowy odpoczynek od błędów Liam’a, niech Wasz oczy się radują!
PSS Jeśli chcecie, mogę ograniczyć błędy Liam’a do skreślanych, interpunkcyjnych i czasem ewentualnie nie dodać ostatniej litery lub pomylić „p” z „b”, lub „y” z „u”. Jestem gotowa to zmienić, jeśli tylko poprosicie.
Saide
NIE! Nie zadrzewiaj Liama! On nie może aż tak cierpieć! On nie chce być Treemanem! Ani Dębem Liama! Nie podwajaj, nie potrajaj jego cierpień!
Ech… I tak to zrobiłaś. Czyli jest jakby driadem powiązanym z Dębem?
Rozdział ciekawy. Szacun dla Liama, że pamięta czasy, gdy był pięciolatkiem. Ja zapomniałam wszystko z tego okresu. Jeśli chodzi o jego błędy, to to mi one za bardzo nie przeszkadzają, gdyż połowa moich znajomych popełnia gorsze ortografy (Co nie znaczy, że mi też nie zdarzyło się napisać np ‚zdarzyło’ przez ‚ż’ ) . Błędy go urzeczywistniają, choć i tak jest bardzo rzeczywisty.
To tyle. Weny
Fajne
Podobał mi się wątek z dębem i w sumie to lubię Liama.
A co do błędów… Ciekawe, chociaż troszkę dziwnie mi się to na ogół czytało. Skreślaniu mówię zdecydowanie tak (sama robię to cały czas, pisząc na papierze, choć ostatnio przerzucam się na telefon), utożsamie się lepiej a bohaterem xD, natomiast postaraj się ograniczyć interpunkcyjne, bo czasem mogą trochę namieszać. Pls, podmiana liter jest spoko bo wszyscy wiedzą że to specjalny zabieg, a brak przecinka i tym podobna wyglądają nieprofesjonalnie, że tak się wyrażę :P.
Weny życzę i czekam na następną część, i choć nie wiem czy skomentuje, to na pewno przeczytam 😉