Komentarze pod ostatnim rozdziałem i nie tylko, można powiedzieć, że podsunęły mi pomysł napisania kilku słów o moim pisaniu. Z tych kilka słów zrobiło się 3,5 strony, ale jestem z tego zadowolona. Ci co chcą to przeczytać to zaraz podam link i wytłumaczę gdzie to znaleźć.
Na moim koncie na blogspocie utworzyłam 23 blogi. Szaleństwo, nie? Są to historie i trzy blogi z miniaturkami, które zamierzam napisać. Chętne osoby, które nie mają mnie dość i chcą poczytać coś z świata HP albo nieriordanowskiego to zapraszam.
prosto-w-ogien-luke.blogspot.com
Tak, to wersja bloga Prosto w ogień. W zakładce Autorka – Kilka słów o moim pisaniu jest coś co może was zaciekawić. Albo i nie. Serdecznie zapraszam was do zwiedzania wszystkich blogów mimo że większość jest jeszcze w stanie surowym. Byłabym cholernie wdzięczna gdybyście chociaż zobaczyli i przelecieli wzrokiem co tam znowu Snakix wymyśliła. O komentarzu nawet nie mówiąc.
Muszę wam napisać, że sama zakochałam się w zakładce Bohaterowie, ale ile ja się naszukałam Luke to paranoja.
Pozdrawiam
***
Znowu kogoś rozczarował. Luke, widział to w ich spojrzeniach, które prześlizgiwało się po jego wątłej sylwetce, zniszczonym ubraniu i śladach łez na twarzy. Na twarzach niektórych widział kpinę pomieszaną z nienawiścią. Jeszcze bardziej bolały go spojrzenia, w których wychwytywał współczucie i troskę. Chciało mu się płakać i nie wiedział jakim cudem nie zbłaźnił się jeszcze bardziej przed nimi, po raz kolejny, dzisiejszego dnia. Chciał stąd uciec, zapomnieć o tym wszystkim, odnaleźć Isaaca i błagać go o wybaczenie.
Chciał wrócić do domu.
Chciał poczuć ciepło i poczucie bezpieczeństwa jakie dawały mu ramiona Isaaca. Wypić z nim zieloną herbatę i śmiać się z tego, że znowu poparzył sobie język. Chciał znowu poczuć smak ust starszego chłopaka na swoich własnych i emocje, które wręcz rozrywały go od środka przy okazji każdego pocałunku. Chciał mu kupić prezent urodzinowy – Isaac od tygodni marudził mu o tym, że pojawiła się nowa płyta Green Daya, a on nie ma za co jej kupić. Chciał zobaczyć jego uśmiech kiedy będzie rozpakowywać prezent.
Chciał poczuć, że wrócił do domu.
– Luke.
Najbardziej zabolało to, że miał nadzieje usłyszeć głos Isaaca. On nadal karmił się nadzieją, że jego chłopak gdzieś tutaj jest. A to, że się mylił było tak samo bolesne. Delikatny głos Annabeth i jej dłoń na ramieniu wcale nie pomagała. Potrzebował silnych ramiona Isaaca i jego zapachu, który nauczał się rozróżniać od reszty perfum.
– Nic mi nie jest.
On tylko umiera. Z tęsknoty za człowiekiem, który pokazał mu jak można cieszyć się kolejnym wchodzącym dniem. Który był przy nim kiedy leżał na dnie i podał dłoń, która znaczyła w tamtym czasie obietnice o lepsze jutro. Isaac pokazał mu, że jego serce może jeszcze bić dla drugiego człowieka. A później Luke to wszystko spieprzył i go zostawił. Bez wyjaśnień. Bez prośby żeby na niego zaczekał i pozwolił wrócić do siebie kiedy już przybędzie z powrotem.
– Pójdę już.
Luke nigdy nie powiedział mu ile Isaac dla niego znaczy. Nie powiedział mu, że go kocha i zawdzięcza mu życie, bo bez jego wsparcia pewnie zabiłby się kilka miesięcy temu. Że zasypia przytulony do bluzy przesiąkniętą jego zapachem. Isaac nie wie, że ma wszystkie jego głupie zdjęcia, które zrobił sobie jego telefonem. Kłamał kiedy powiedział, ze je usunął. Isaac nie ma pojęcia o tych wszystkich nieudanych portretach zrobionych z pamięci, które są ukryte w zeszycie od biologii. Ani o tym małym pluszowym słoniu, który Isaac wygrał dla niego w wesołym miasteczku na jednym z stanowisk. Jedna z łapek jest troszeczkę podpalona, ale nadal jest jest to prezent od Isaaca.
Te wszystkie małe rzeczy powodują, że Luke tęskni za nim jeszcze bardziej.
– Wiesz, że jak coś się dzieje to zawsze możesz ze mną porozmawiać?
Patrzy w szare tęczówki Annabeth. Dziewczyna się martwi i przez chwile chłopak ma ochotę powiedzieć jej wszystko. Ale nie robi tego, bo wie, że to nic by nie dało. Blizny na jego przedramionach – na nadgarstkach od jakiegoś czasu nie było już miejsca – mówią same za siebie i zostaną tam. Cokolwiek by się stało i zmieniło dla niego nie ma już ratunku.
Luke się z tym pogodził.
Dlatego zostawia dziewczynę samą i odchodzi.
Wow… No nie wiem co napisac… Jak wroce do domu (czytaj: do zasiegu i wi-fi) to pewnie zajrze na blogspota, moze cos mi sie spodoba! Historia super (smutna)! Nie wiem czy pominelam jakis rozdzial (raczej nie) ale (jesli jednak tak) bedziesz opisywac ich rozstanie? Bo twoj ostatni twor byl o pozarze… Dobra! Weny! Weny i weny! Bardzo lubie te historie i nie mogr sie doczekac szczescia Luke’a!
Hej, Saide, a Isaac nie zmarł w pożarze?
Jejku, moje male serduszko autorki, aż stanęło jak przeczytałam to pytanie.
Nie, Isaac nie zginął w pożarze. W poprzednim rozdziale jak Luke wyniósł go z mieszkania i położył na noszach karetki i powiedział, że poszedł za nim w ogień Isaac odpowiedział mu, że jest idiotą.
Później jest też, że Luke musi uzyskać odpowiedzi na kilka pytań.
Poza tym w tym rozdziale jest powiedziane, że Luke żałuje, że odszedł od Isaaca bez odpowiedniego pożegnania
Ojejku… Calkiem zapomnialam o rozstaniu przy karetce… Dzieki za przypomnienie i raz jeszcze WENY! :-*
Ah, okej… Chyba przez moje Killer i Shipper Mode wszystko nadinterpretuję… 😉 Chyba powinnam wreszcie napisać Awod3, to może to wróci do normalności.
*czuje łzy, które zbliżają się niebezpiecznie blisko kącików oczu*
Uwielbiam smęty, a Twoje to mistrzostwa.
Zakładam, że zakończysz to opowiadanie śmiercią Luke’a… Być może to dobrze? Może wreszcie przestanie cierpieć? Te opisy są genialne. Tak dobrze opisujesz jego ból, uczucia, sytuację… Jego historia jest strasznie przygnębiająca.
Nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Weny!
Luke umiera???!!! Nie, proszę, nie. Nie rób tego. Przecież wtedy Issack pewnie zrobi to samo…
No ale… Przynajmniej byliby wtedy razem, martwi, ale szczęśliwi w Podziemiu, bez żadnych problemów…
Zaraz… Co ja piszę?! Ty na 100% (a nawet więcej) wymyślisz coś o wiele lepszego.
Weny. I proszę, nie zabijaj Luka. Nie w taki sposób.