O gods! No i mamy koniec… Z jednej strony jestem szczęśliwa, a z drugiej jest mi smutno. Cieszę się, bo dzięki temu opku mogłam uciec od rzeczywistości. Dzięki Wam i temu blogowi nauczyłam się lepiej pisać. Jestem dumna, że wytrwałam z tą historią. Żal mi jedynie, że zostało mi wiele pomysłów, których nie wykorzystałam w tych rozdziałach.
Podziękowania dla wszystkich, którzy kiedykolwiek przeczytali choć jeden rozdział. A teraz dziękuję za komentarze:
Arachne, Annabelle, Hestia149, Jamces, Jagi2504, Lubbock, Snakix, Siedlak, Quickdroo, Clarisse13. To chyba wszyscy.
Dobra, podziękowałam. Teraz chciałabym zachęcić Was do podsumowania całokształtu (to są pomocnicze pytania):
a)Co Wam się najbardziej podobało, a co wręcz przeciwnie?
b)Czy chcecie następny tom, sezon (jak zwał, tak zwał)?
c)Co zaliczacie do poprawek?
d)Z kim się zżyliście, a kogo znienawidziliście?
e)Macie konkretne życzenia do następnego opka?
f)Kogo chcielibyście jeszcze zobaczyć w moim wydaniu?
Ogólnie napiszcie, co chcecie!
Dzięki, że byliście przy mnie, gdy pisałam to opko. Dzięki za rady i za to, że byliście. Raz jeszcze dzięki!
PS. Epilog będzie dopiero powrocie z koloni (na początku sierpnia)
17
Miecz ze brzdękiem wbija się w kamień. Milimetry dzielą ostrze od głowy Percy’ego. Oddycham głęboko, ale niemiarowo. Serce galopuje, jak po zaciętej walce, a z czoła spływają kropelki potu.
-Ugh…- jęczy pode mną chłopak.
Gwałtownie wstałam, co było złym pomysłem. Zachwiałam się i klęknęłam na jedno kolano.
-Liczysz na pasowanie na rycerza?- pyta kpiąco Percy.- A to nie mieli być sami faceci?- zastanawia się na głos i rzuca do ataku.
-Ja jestem rycerzytką.- odpowiadam z uśmiechem i odparowuję jego cios.
Chłopak spojrzał na mnie, jak na wariatkę. Jego oczy barwy oceanu przybrały rozmiar oceanu.
-Lila?- zapytał, jakby zapomniał wszelkich innych słów.
Dziwność tej sytuacji właśnie do mnie dotarła.
-Percy? Co ty tu, na gacie Hadesa, robisz?- zapytałam z głupim wyrazem twarzy, śmiem podejrzewać, że bardzo podobnym do niego i opuszczam miecz.
-Co TY robisz?- wydusił chłopak.- Przed chwilą chciałaś mnie zabić!
-Ja?- cała ty sytuacja jest dla mnie niezrozumiała.- Ciebie?
-Taaak, i to w stu procentach!
-Jak można kogoś zabić nie w stu procentach?- pytam, jakby to było najważniejsze, chociaż po tym, co się stało przed kilkoma chwilami.- Dobra. Co się dzieje?
-Jak się dowiem, to ci powiem.- stwierdza Percy, z czego wnioskuję, że i on nic nie rozumie.- Czemu chciałaś lać mnie po pysku?
-Chciałam?- sytuacja robi się wielce interesująca.- Nie pamiętam…
-Amnezja jest nie-fajna…- powiedział Percy.
-W tym się zgadzamy.- potwierdziłam.
Chłopak podszedł do mnie i podał mi rękę. Wstałam.
-Mieli was wypuścić!- myślę na głos.
-Co? Nie… Mnie i takiego chłopaka zabrano do tamtej sali, gdzie…- nie musiał kończyć.- No, wiesz.
-Tak. – minęła jedna, niezręczna chwila.- Jak się tu dostaliście?
-Weszłaś do tamtego pokoju, ludzie, którzy nas tam zaprowadzili, wyszli, potem tamta sucz powiedziała „Izabel, atakuj”, a ty się na nas rzuciłaś, a my zastosowaliśmy odwrót taktyczny.- powiedział bez ogródek.
-Było ciekawie…
-Nawet bardzo.- potwierdza chłopak.
-A gdzie Thomas?- pytam po chwili.
-Za tymi drzwiami.
Dopiero teraz zwróciłam uwagę na pomieszczenie. Jest ciemne i kamienne, jak cały kompleks, ale na ścianach są bordowe gobeliny z złotymi wzorami. Nie przedstawiają konkretnej treści. Same drzwi są duże, zrobione z ciemnego metalu i drewnianych wstawek. Podeszłam do nich. Spróbowałam pchnąć je, ale były zamknięte.
-Percy?- dobiegł mnie zza nich niski, poważny, ale ciepły głos.- Odsuń się!
Zrobiłam, co chciał. Nie mogłam wydusić z siebie słowa. Thomas żyje i tu jest.
Nagle usłyszałam głośny wystrzał, a drzwi otworzyły się na całą szerokość. W przejściu stał mój chłopak. Ma rozciętą wargę i brew, lewe oko jest sine, a wszystko zwieńcza krew, która pokrywa całą jego twarz.
Ubranie ma poszarpane, brudne i zakrwawione. Wygląda bardzo mizernie.
W jednej ręce trzyma mały pistolet, który chowa za pasek.
Ruszyłam w jego stronę:
-Ty PODLEŃCU!- krzyknęłam, a zdumienie na jego twarzy jest bezcenne.- Jak śmiałeś dać się porwać!? Mało tego, dałeś się pobić do NIEPRZYTOMNOŚCI!- kontynuowałam wyrzuty.- Czy ty zdajesz sobie sprawę, ile nerwów mnie to kosztowało!
Krzyczałabym tak długo, gdyby Tommy nie chwycił mnie w pół i nie pocałował.
Co to za uczucie? To tak, jakby mieć w parku swoje ulubione drzewo, wyjątkowe, jedyne takie w całym parku. I codziennie patrzycie na nie z okna, aż pewnego dnia, kiedy zerkacie przez szybę, rośliny nie ma. Nie płaczecie ani nic, ale czujecie dziwną pustkę. Ja właśnie znalazłam drzewo, w formie pocałunku. Nie spodziewałam się, że tak szybko i bardzo odpłynę, że nawet nie zauważę, że on już oderwał swoje usta.
-I to krzyki ucisza.- skwitował z krzywym uśmiechem Thomas.- Wynośmy się.- powiedział.
-Nie!- powiedzieliśmy jednocześnie z Percy’m.
-Nigdzie nie wyjdę bez Ann.- zaparł się mój bliźniak.
Thomas spojrzał najpierw na niego, potem przeniósł wzrok na mnie. Mam zadanie. Chcę tu zostać z innych powodów niż Annabeth, ale nie mówię tego głośno. Mój chłopak patrzy mi w oczy i zaciska pięści. Potem musiał dostrzec coś w mojej morskiej tęczówce, bo skinął głową i rozluźnił mięśnie dłoni.
-Prowadź.- polecił Tommy.
Stoimy w czymś, jak przedsionek. Krótki korytarz, dwie pochodnie oświetlają martwe ciała, które zostawił po sobie Thomas. W wyobraźni widzę, co zaszło. Chłopaki wbiegli przez drzwi, po drugiej stronie korytarza, ale goniłam ich ja i kilku innych ludzi, którzy wtedy wyszli, ale tylko po to, by ubezpieczać tyły. Z jakiegoś powodu skupiłam się na Percy’m, pewnie chciałam go odciąć, strażnicy zamknęli drzwi, ale Tommy ich wykończył, a mnie wróciła świadomość. Chora akcja.
Podeszłam do drzwi. Nie różnią się niczym od poprzednich. Popycham je.
Przede mną znajduje się przestronny pokój. Rozpoznaję go. Wszystkie mięśnie napinają się. Widzę zaschniętą krew na posadzce. Łańcuchy, które przed laty mnie pętały, luźno zwisają ze ścian. Słyszę i widzę echa przeszłości. Słyszę rozcinaną skórę, charakterystyczny dźwięk łamanych kości, słyszę mój własny krzyk. Widzę bat lecący w moją stronę. Czuję krew, wypływającą z moich ran, czuję odór niemytego ciała, odór moczu i odchodów. Wszystkie te bodźce ponownie mnie atakują. Robię ostrożnie krok do przodu. Serce niebezpiecznie galopuje, a oddech przyśpiesza. Zamykam oczy. Czyjaś spocona, szorstka dłoń splata się z moją.
-Chodź dalej.- poleca mi Thomas.- Jesteś silniejsza. Wierzę w ciebie.- szepce mi do ucha chłopak, a ja wydycham wstrzymywane powietrze.
Podchodzę do następnych drzwi, ale metr przed nimi w mojej głowie rozlega się pisk.
-Do ściany!- krzyczę, a przez drzwi przelatują kule z karabinów.
Mocniej ściskam miecz, Percy podnosi swój, a Tommy wyciąga pistolet.
Wszystko dzieje się bardzo szybko. Wpadają uzbrojeni ludzie. Zaczynają ponowny ostrzał. Jakimś cudem omijamy pociski. Dobiegam do pierwszego. Lufę kieruję do góry, mieczem przebijam jego brzuch. Wszystkie odgłosy zmieniają się w szum, a pisk potęguje się z każdą sekundą. Miecz przebija się przez ciało jakiegoś mężczyzny, kolejna dusza do podziemia, na sąd Boży, sąd trzech króli. Dla mnie to kolejne ciało. Znów ten spokój. W wielkim zgiełku dostrzegam ruch przy drzwiach. Ciemna plama wlatuje w korytarz. Odnajduję wzrokiem Percy’ego. Patrzy na mnie, a przy okazji wykańcza kolejnych najemników. W jego oczach widzę determinację i szał. Chłopak wyrzuca z siebie cały ból, wszelką złość, która kumulowała się w nim od zawsze.
-Idź!- krzyczy.- A, i daj im popalić!- dodaje, a ja składam mu niemą przysięgę, że zapamiętają ten dzień, jako najgorszy ze wszystkich.
Wybiegam. Drzwi zatrzaskują się za mną.
Nagle w mojej głowie rozległ się pisk, głośniejszy niż kiedykolwiek. Wzrok mi się ćmi. Mięśnie się napinają.
Instynkt podpowiada mi, bym odskoczyła w bok. Wyciszam pisk. Czuję ruch po mojej prawej. Przeskakuję do przodu. Uporczywy dźwięk w mojej głowie ustępuje, a wzrok się wyostrza. Widzę czarne ostrze mknące w moją stronę. Paruję atak, a nogą próbuję odepchnąć przeciwnika, ale on odskakuje. Rozpoznaję czarne włosy, bladą skórę z czarnymi żyłami- Tod. Styczniowiec wykonuje perfekcyjny młynek. Większość cięć udaje mi się odparować lub ominąć, ale jedno przecina mi skórę na ramieniu, a drugie lekko zahacza o moją szyję. Cofam się o dwa kroki i wykonuję kopnięcie z obrotu, kiedy noga mija jego głowę o centymetry, wykonuję cięcie po skosie, a zaraz potem szybkie pchnięcie, następnie cięcie na wysokości brzucha i kolejne kopnięcie. Zmuszam chłopaka, by się cofał. Niestety nie pozostaje mi dłużny. Ma większą siłę i może zmieniać się w cień. Przenika przeze mnie i chce mnie kopnąć, ale znam tę sztuczkę i w odpowiednim momencie odskakuję. Tod miał rację, szkolono nas w bardzo podobny sposób. Nasze ciała łączą się w dzikim, śmiertelnym tańcu. Każda kropla krwi, która spada na posadzkę, osłabia nas fizycznie, ale wzmacnia psychicznie. Dziesiątki drobnych ranek boleśnie szczypią. Jestem skupiona. Rejestruję każdy jego ruch i przewiduję atak. Schodzę do parteru i próbuję go podciąć, ale on przeskakuje nade mną i o milimetry chybia, bo wykonuję przewrót do przodu.
-No proszę, chyba jesteś wytrzymalsza niż twój chłopaczek.- mówi kpiąco Tod i wykonuje kolejny młynek.- A jeszcze lepsza od brata niedojdy…
Zawrzało we mnie. Poczułam gniew. Nowa siła, nowe skupienie wstąpiło we mnie. Poczułam się silniejsza niż kiedykolwiek. Zrobiłam coś czego nigdy nie robiłam. Użyłam czegoś, czego nie używałam od lat. Skoczyłam na ścianę i odbiłam się od niej, ale nie zaatakowałam od razu. Zmieniłam się w cień i w ciągu sekundy stałam za nim. Przebiłam go mieczem. Tod zachwiał się, ale nadal stał. Nagle zrobił coś czego się nie spodziewałam- zaczął się śmiać.
-Myślisz, że możesz mnie zabić?- pyta agresywnie, z kpiącym uśmiechem na twarzy. Patrzy prosto na mnie, a w jego oczach nie ma nic.- Śmierć zabrał ci brata, przyjaciółkę, zabierze i miłość! Wszystko ci odbierze, a na koniec zabije też ciebie!
Coś we mnie pękło. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu, było to jak, dotyk wiatru, wyczuwalny tylko dla mnie.
-Nigdy mi nie dorównasz!- mówi wyzywająco.
Max mocniej ściska moje ramie. Ten ledwo wyczuwalny gest uspokaja mnie. Podnoszę rękę do przodu. Miecz spokojnie zwisa w drugiej ręce. Powoli zaciskam rękę.
-Ej! Co się dzieje?!
Jego twarz zaczyna się poruszać, żyły stają się wyraźniejsze, a przerażone oczy powoli wychodzą z orbit. Tod zaczyna krzyczeć, a ja zaciskam pięść. Tod wybuchł. Krew rozprysła się na wszystkie strony. Jego krzyk gwałtownie się urwał. Kawałki ciała leżą dookoła mnie. Adrenalina wrze mi w żyłach.
-Każdy jest śmiertelny.- mówię głośno.
Odwracam się i idę dalej.
Bordowe zasłony pokrywają ściany. Serce powoli bije, a wielkie metalowo-drewniane drzwi są coraz bliżej. Już kiedyś przeżyłam tę chwilę. Pamiętam drzwi i kotary. Pamiętam mój sen. Tak jak we śnie puls przyśpiesza dopiero, gdy przenikam do następnego pomieszczenia. Nie budzę się.
Maczeta siedzi na podeście. Jej usta są wykrzywione w pełnym nienawiści uśmiechu. Ma nienaturalnie łagodne oczy, ale musiała coś we mnie zobaczyć, bo momentalnie zmieniły się w lód.
-Okazujesz się być dużo bardziej wytrzymała.- mówi z lekkim zdziwieniem.
-To koniec!- mówię pewnie.- Tod nie żyje, a duch twojej córki nie ma nade mną kontroli!
-Wiedziałam, że byłabyś o wiele bardziej przydatna, gdybyś się wtedy zgodziła…- w jej głosie wyłapuję zawód.- Ale ty wolałaś walczyć i zobacz…- wskazuje na mnie.- …musisz umrzeć.
-Zobaczymy, kto tu kogo zabije!- odpowiadam, stawiając jednocześnie kolejne małe kroki w jej stronę.
-Długo próbuję, ale teraz wiem, jak tego dokonać.- mówi bardzo pewnie.- Najpierw nie znałam cię, myślałam, że jesteś słaba, ale mimo oszpecenia, wygrałaś.- Próbuję przypomnieć sobie moment, o którym opowiada.- Potem chciałam cię uwięzić i osłabić, mimo to żyłaś…- okres kiedy mnie torturowała, to spotkanie pamiętam, ale poprzedniego nie…- Teraz wiem, że aby cię zniszczyć, muszę zabić twoją rodzinę, bo to oni są twoją siłą!
-Jesteś jedną, wielką K***ą!- mówię z odrazą, cały czas zbliżając się do podestu.
-Oj… mylisz się. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wiele mi zawdzięczasz. Prawda, chciałam cię zabić, ale kiedy zdałam sobie sprawę, że byłabyś idealna dla mojej córki, dążyłam, by cię udoskonalić.- kontynuowała.- To ja naprawiłam twój chip, który przypadkiem zniszczono. To dzięki mnie mogłaś się regenerować, dzięki czemu przeżyłaś tyle razy! To JA sprawiłam, że stałaś się silniejsza, bo to JA nauczyłam cię co to ból! Powinnaś być mi WDZIĘCZNA! A TERAZ ODDASZ SWE CIAŁO MOJEJ CÓRCE, BO ONI ZGINĄ TAK, JAK BLONDYNA!- krzyknęła.- WPROWADZIĆ!- rozkazała, a wielkie drzwi za nami i przed nami otworzyły się.
W tylnym wejściu stali Percy i Thomas otoczeni przez sześciu mężczyzn plus kolejnych czterech, którzy w ich stronę mierzyli z karabinów. Tommy nie wyglądał dużo gorzej niż wcześniej, ale na pewno dostał kilka kolejnych sińców, a w okolicach barku była czerwona plama i rozdarta koszulka, jakby musnęła go tam kula. Percy wyglądał zdecydowanie inaczej. Miał sine prawe oko, cały ciężar ciała opierał na lewej nodze, bo z prawej łydki powoli ciekła krew, stał lekko zgarbiony, zapewne ma połamane lub obite żebra, ale mimo to wygląda dumnie. Jego wzrok przenosi się na drugie wejście. Spojrzenia chłopaków stały się identyczne. Pełne żądzy mordu.
W drugich drzwiach stał jeden człowiek i jedno ciało. Blade i sztywne ciało młodej blondynki. Martwa Annabeth.
-Oddaj kontrolę Izabel.- poleciła spokojnie Maczeta z pewnym uśmiechem na twarzy.
-Ani się waż!- zagroził mi Thomas przez zaciśnięte zęby.
Poczułam coś, jakby wiercenie w żołądku. Poczułam się, jakby mgła zasnuwała mój umysł. Zacisnęłam mimowolnie pięści. Czułam ją w sobie. Czułam Izabel.
-Tak… TAK! Oddaj jej się!- rozkazała Maczeta.
-Lila!- krzyknął Percy.- Nie rób tego… Za Ann!- wykrzyknął, niczym okrzyk bojowy.
-Cisza!- wrzasnęła kobieta, a jeden z mężczyzn oddał strzał w Thomasa. Dlaczego w niego, nie wiem.
Czas zwolnił. Tommy spojrzał na swój tors, zobaczył wielką, wciąż powiększającą się, plamę krwi. Upadł na kolana. Spojrzał na mnie. Jego granatowe oczy stały się zamglone, a usta lekko się rozchyliły. Potem upadł bezwładnie na twarz.
Odzyskałam kontrolę nad moim ciałem, ale poczułam gniew, jakiego nie znałam. Żal, ból, smutek, gniew i nienawiść zmieszały się i dały mi nową moc. Wszystko pociemniało. W pomieszczeniu wezbrał się wiatr, który mnie uniósł.
W mojej głowie rozległy się trzy głosy. Były donośne, dostojne i spokojnie. Zaczęły coś mówić, a ja wypowiadałam owe słowa na głos:
-Mario, Heleno Doore- mówiłam nie swoim głosem, był niższy, pewniejszy i chłodniejszy, był bardzo podobny do tonu Śmierci.- Minos, Ajakos i Radamantys, niniejszym skazują cię na pobyt na Polach Kary za czyny takie, jak: igranie ze śmiercią, zniewagę Tanatosa, nas- Sędziów, powołanych przez samego Zeusa, oraz Pana Podziemi- Hadesa.
Podniosłam rękę. Wskazywałam prosto na Maczetę. Poczułam jej duszę. Mimo że jej nie dotykałam, czułam jej mglistą konsystencję, jej powierzchowny chłód i wewnętrzne ciepło. Powoli wyjmuję duszę Marii. Czuję, jak krzyczy, jak się wije. Płynnym ruchem opuszczam rękę, a duch Maczety ląduje na Polach Kary. Następnie wyciągam ducha Izabel i wyrzucam ją powrotem na Łąki. Przez chwilę jestem jeszcze w podziemiu. Czuję wszystkie lamentujące dusze. Niewidzialną ręką lecę na brzeg Styksu. Szukam. Czuję każdą duszę, jej lament, jej strach, jej radość. Nagle znajduję. Wyciągam duszę Annabeth. Czuję, jak opuszcza podziemie i wraca do swojego ciała. Wracam na powierzchnię. Rozglądam się po pomieszczeniu. Widzę ducha Thomasa, ale i Max’a, i Diany. Cała trójka patrzy na mnie. Widzę ich wszystkich. Uśmiechają się do mnie. Choć bym chciała, wiem, że nie mogę przywrócić wszystkich. Max i Diana robią krok do tyłu. Pogodzili się ze swoją pozycją. Przywracam Thomasa do żywych. Tommy i Ann gwałtownie zaczęli kaszleć. Żołnierze stali, jak zaczarowani.
-Wasze dusze- kontynuowałam już samodzielnie.- zostały ułaskawione, ale zabrania się wam więcej igrać ze Śmiercią. Macie zostawić tych herosów i opuścić kompleks, inaczej i was spotka kara.
Wszyscy, jak za machnięciem magicznej różdżki wybiegli z sali. Żaden nie miał odwagi spojrzeć mi w oczy Kiedy w pomieszczeniu zostaliśmy już tylko we czwórkę, świat pojaśniał, znów nabrał jaśniejszych barw, wiatr ustąpił, a ja gładko opadłam na ziemię.
Spojrzałam na Thomasa, który z jękiem się podnosił. Spojrzałam na Percy’ego, który w ciągu sekundy znalazł się przy Ann. Pomagał jej usiąść. Ona patrzyła na wszystkich zdezorientowana.
Zrobiło mi się ciepło, tam w środku. Nagle zrobiło mi się duszno. Poczułam się, jakbym miała zemdleć. Przez chwilę broniłam się, ale nie mogłam nad tym zapanować. Upadłam. Czułam, jak moje ciało z łoskotem spada na ziemię, czułam, jak moja głowa uderza o posadzkę. Słyszę, jak Thomas dobiega do mnie, a zaraz potem Percy i Ann. Choć czuję się, jakbym zemdlała, to tak nie jest, ja umieram.
Jestem w nicości. Nie ma nic. Otacza mnie nie przenikniona pustka. Nie ma chłodu ani gorąca. Nie ma jasności ani ciemności. Jestem tylko ja… Nagle błysnęło, jak lampa w aparacie. Kiedy światło zniknęło, przede mną stał Tanatos. Prawdziwy Tanatos, nie młody, przystojny bóg śmierci, jaki ukazuje się wszystkim. Stał przede mną stary mężczyzna z niezdrowo bladą cerą i tysiącami zmarszczek. Miał długą siwą brodę, krzaczaste brwi. Czarna szata okrywała jego stare, wychudłe ciało. Jednak jego oczy w niczym nie przypominały starczych. Były czysto czarne, poważne i dominujące. Mimo ogólnego starczego wyglądu dominował nade mną, budził najprawdziwszy strach.
-I ty powinnaś zostać skazana.- Jego głos był donośny i dostojny.- Jesteś zagrożeniem dla mnie i mojej misji. Jednakże- kontynuował.- okazałaś się być przydatna, jako pośrednik między sędziami a skazańcem, toteż zostałaś ułaskawiona. Poza tym musisz jeszcze trochę pożyć, by wypełnić przepowiednię.- Spojrzałam na niego niewiedzącym wzrokiem.- Kiedy lat miałaś siedem, przeszłaś pomyślnie test. W czasie jego trwania, Apollo wypowiedział tę samą przepowiednię co tysiące lat temu. Zabrałem ci pamięć, by chronić siebie, ale dziś…- tu nie tyle zawahał, o ile ostatni raz upewniał się, że robi słusznie. – usłyszysz ją ponownie.
Dnia pewnego potomkini się urodzi
Czy rolę swą przyjąć się zgodzi?
Czy na zatracenie śmierci skarze?
Życie na pewno odda wielu w darze
Śmierć zwiastować będzie
Moc wszystkich zdobędzie
Gdy zło na świat powróci
Ona jedna je zawróci
Choroba wieczna w was żyje
Człowieczeństwo potomkinię ukryje
Za mało do Boga
Wśród rówieśników nie jej droga
Misję nie ona jedna dostanie
Ale kto ostatecznie z nią zostanie?
Najważniejsi życie za nią oddadzą
Swe dusze w zamian wydadzą
Więc czy ostatecznie Śmierci jej pomogą
Czy przegraną poprowadzą ją drogą?
Zapadła cisza. Tanatos rozpłynął się w pustce. Słowa przepowiedni rozbrzmiewają mi w głowie. Niby proste, a jednak nie. Z nicości dobiega do mnie stłumiony głos. Coś krzyczy. Jest zdenerwowany, ale i zrozpaczony. Robi się coraz głośniejszy, coraz bliższy
Gwałtownie otwieram oczy i łapię powietrze.
-Dzięki bogom…- wzdycha Thomas.- I niby to JA ciebie przyprawiłem o utratę nerwów?!- pyta zły nie na żarty.
-Tommy?- pytam cicho.
-Co?- odpowiada zirytowany.
-Obiecaj mi, że na wakacje nie pojedziemy na pustynie. Mam dość.- mówię zdeterminowana.
Thomas patrzy na mnie, a potem wybucha głośnym śmiechem. Po chwili i mnie dopada atak śmiechu. Jest to głośny, pełen ulgi śmiech. Percy i Ann patrzą na nas, a potem dziewczyna stwierdza:
-Jesteście nienormalni! Jeszcze bardziej niż on- wskazuje na swojego chłopaka.- czy ktokolwiek inny na całym świecie!
-Wiesz co?- pytam zdyszana z głupowatym uśmiechem.- Myślę, że masz rację.
-Ekhem? Wie ktoś może, co się właśnie stało?- pyta Percy i przybiera nic nie wiedzącą minę.
-Taak… Niee…- mówię.- Mój mózg oficjalnie nie wyrabia.- stwierdzam.
-Ja wiem, że…- zaczyna Thomas i patrzy to na mnie to na Percy’ego.- …że macie identyczne głupie miny.
Wszyscy parskamy śmiechem.
-Kiedy to proste.- mówi Ann, gdy się już uspokajamy.- Chodzi o to, że…- nie dokańcza, bo jej usta zostają zamknięte przez usta jej chłopaka.
-Cśśś…- szepce jej mój bliźniak do ucha.- Mój mózg wybuchnie, jeśli przyjmie choć trochę więcej treści…- Ann nie odpowiada tylko znów go całuje.
Co mnie pozostało zrobić? Powiedzieć im o przepowiedni, zrozumieć, co się stało, wydostać się z kompleksu, wrócić do Stanów… Mała racjonalna cząstka umysłu zaczęła wymieniać. Ja jednak zrobiłam coś, z czego Afrodyta byłaby dumna, ignorowałam rozum i posłuchałam serca. Pocałowałam Thomasa. Nie liczy się co będzie jutro. Może nastąpi koniec świata? Może znów kogoś porwą? Może znów będziemy walczyć o życie? Nie ważne. Liczy się to, że jesteśmy razem. Tu i teraz. Liczy się to, że jestem szczęśliwsza, niż kiedykolwiek.
To już koniec? Żartujesz, prawda? Powiedz, że to żart. Nie możesz tego robić! Nie waż się tego skończyć! A jeśli to koniec, to szybko coś wyślij! Domek Aresa będzie Cię ścigał i torturował, jeśli jego grupowa szybko nie zobaczy czegoś w Twoim wykonaniu!
A, no tak. miałam podsumować Pamięć.. No więc zaczynam:
a) Hmm.. Trudno stwierdzić.. Najbardziej mi się podobały ostatnie rozdziały. Były mocne. A nie spodobało mi się.. nic. Może coś na początku, ale nie pamiętam już co dokładnie.
b) No jasne! 😀 Ale po małej przerwie. Chciałabym poczytać też Twoje inne opka.
c) Nic. Nwm ja się nie znam za bardzo.
d) Polubiłam Lil i Thomasa, znienawidziłam Toda. Ale podczas lektury kolejnych rozdziałów moje wrażenia się zmieniały. Na początku nie cierpiałam Maczety, a pod koniec jej współczułam.
e) No nie wiem… Fajnie by było, gdybyś wskrzesiła Toda, żeby móc go ponownie zabić. Albo, żeby Thomas rzucił Lil. To byłoby ciekawe.
f) Kolejny dylemat… Myślę, że najbardziej Thomasa.
Myślę, że to tyle. Czekam na epilog.
[Uff… To najdłuższy komentarz, jaki kiedykolwiek napisałam ]
Finał rozwalił system. Genialny! Motyw z zbieraniem dusz i wywalaniem ich do podziemi- awesome! Jak zastrzelił Thomasa, zaczęłam się śmiać. He he… Dobrze, że Ann wróciła, chociaż zastanawiałam się, czy jej ciało nie powinno zacząć gnić. Nie ważne. Żyje o to się liczy. Nie będę odpowiadała na wszystkie pytania, bo na cześć nie znam odpowiedzi.
Myślę, że powinnaś napisać kontynuację. No wiesz, przepowiednia, a po za tym, mogłabyś wykorzystać wszystkie te pomysły, na które zabrakło ci miejsca w Pamięci.
Nie lubiłam meczety, ale to dlatego, że wyobrażałam ja sobie jako ochydną babkę, z wyglądu i za każdym razem gdy o niej czytałam robiło mu się niedobrze. I drażniło mnie jej imię. Nie wiem czemu.
Jakby jeszcze coś mi się przypomniało to zawiadomię. Pozdrawiam i życzę miłych wakacji.
Im bliżej było zakończenia Pamięci tym ja coraz bardziej odsuwałam się od pisania komentarzy…. Dziwne, bo w ostatnich rozdziałach było coraz więcej odpowiedzi niż pytań odnośnie fabuły i powinno być odwrotnie.
Na początku stwierdziłam że nie będę odpowiadała na żadne pytania tylko może jakoś to z ogólnego sensu komentarza da się wyciągnąć.
Po spięciu się i otworzenia okienka z komentarzem skopiowałam sobie pytania i zamierzam na nie wyczerpująco odpowiedzieć
A. Była kiedyś taka sytuacja. (Zawieje tutaj troszeczkę sentymentalizmem – w całym komentarzu, ale to ostatni rozdział Pamięci (nie licząc Epilogu) i chce się rozpisać.) Wracając do głównego tematu. Nigdy nie patrzyłam na historię jako na poszczególne rozdziały. Nie miałam czegoś takiego jak swój ulubiony rozdział w opowiadaniu. Fragment czy rozmowa, jak najbardziej tak, ale nigdy cały rozdział. Napisałaś i kilka osób się z tobą zgodziło, że któryś rozdział był jednym z najlepszych, na co ja się nie zgodziłam. I się tego trzymam. Wiesz co mi się najbardziej podobało? Lili. I może to zabrzmi słabo, ale główna bohaterka mnie urzekła. To jak ją zrobiłaś, wykształciłaś wraz z historią i całą resztą. Owszem czasem mnie wkurzała, ale to tylko nadawało jej realności, bo nie ma człowieka, który jest idealny (a nawet jeśli jest to ta idealność jest dla kogoś wkurzająca). Co mi się nie podobało? Percy i Annabeth. Na to była ci zwracana uwaga kilka razy, bo robiłaś z nich ciepłe kluchy, ale nie będę się o tym już rozpisywać.
B. Czemu autorzy nie mogą zamknąć historii w jednej części? Dobra to zakończenie jakie nam zaserwowałaś z tą Przepowiednią jest idealne dla drugiego tomu, ale…. To chyba pytanie do ciebie. Czy ty chcesz pisać drugą część? Bo ja mogę się obejść smakiem i tym co dostałam w tych 17 rozdziałach. Jeśli pojawi się druga część to będę czytać i komentować, ale boję się, że to nie będzie to samo co Pamięć….
C. Poprawek? Realność scenek. Skakanie z uszkodzonego helikoptera brzmi świetnie ( świetnie było opisane), ale mogło się obejść bez tego w całym opowiadaniu. Albo ta scena z soczewką. I bohaterowie drugoplanowi. Cieple kluchy przy Lili. Bo przy idealnej Lili, (która wcale taka doskonała nie była) każdy wypadał słabo. Jakbyś pokazał mocne strony Ann i Percy’ego to może nie byłoby to takie rażące, w niektórych momentach. Starałaś się to poprawić, ale czasami to uciekało.
D. Kogo polubiłam? Sama nie wiem. Chyba nikogo. Było strasznie dużo akcji i jakoś nie patrzyłam na to z tej strony. Maczeta była złym charakterem, ale bardziej ciekawiło mnie dlaczego taka się stała niż przerażała. Tod, przewinął się i był dobrym przeciwnikiem do walki dla Lili. Gdyby było więcej Thomasa to pewnie jego bym polubiła. Ale ja shippuję go z Lili i to dlatego
E. Życzenia? Mogłabyś wprowadzić bohatera, który nie umie walczyć? Ale tak totalnie? Nie mam pojęcia w jakim kierunku będzie szło następne twoje opowiadanie, ale chciałabym przeczytać o takim bohaterze u ciebie. I żeby ktoś go nauczył walczyć. Proszę 😉
F. Thomasa z Lili <3
Mam nadzieje, że odpowiedzi się na coś przydadzą
Nie wiem co mam jeszcze napisać, bo pytania chyba wszystko wyczerpały, ale jednocześnie czegoś mi brakuje.
Wiesz, co?
Nie spodziewałam się takiego słodkiego zakończenia z twojej strony. Serio xd Liczyłam na krew, pot i łzy (tak jak było przez całe opowiadanie), a tutaj miła niespodzianka.
Lila jest całkowicie inna przy Thomasie i to urocze, że aż dziwne.
Czekam na Epilog
Pozdrawiam
Bogowie, najpierw znalazłam opowiadanie o takim samym tytule, ale z jakiegoś 2011/2012 roku… Nie skapnęłabym się, że to nie Twoje, gdybym nie spojrzała na komentarze ;’)
Jako że komentuję całe opowiadanie, pewnie wyjdzie dłużej niż rozdziały 10 i 15, być może nawet razem wzięte…
*patrzy na cztery zapisane strony A5 i odechciewa jej się*
1. Fabuła
Pomysł na fabułę był genialny. Widać, że dopracowany, było wiele interesujących wątków – chociażby przeszłość Lilianne, znajomość bogów czy prośba o nieuznawaniu jej. Na pewno był również oryginalny, wcześniej nie spotkałam się z pomysłem Bazy, w której Tanatos jest szefem… To też mi się podobało – to, jak go przedstawiłaś. Końcówka też świetna, bardzo *otwiera słownik synonimów, żeby się nie powtórzyć* pomysłowa. Tak, to zdecydowanie jedna z zalet tego opowiadania.
2. Inne zalety
Oprócz oryginalności plusem jest treść. Była ciekawa i nie występowały tak denerwujące mnie melodramaty typowe w książkach. Imiona bohaterów – raczej niezbyt popularne, ale ładne i łatwe do zapamiętania.
No i jeszcze coś. Widać różnicę między pierwszymi a ostatnimi rozdziałami, poprawiłaś się. (Tymczasem ja mam wrażenie, że wciąż stoję w miejscu…)
3. Wady
Tym, co najbardziej rzuciło mi się w oczy, były zmiany czasów. Bogowie, chyba w każdym nie mogłaś się zdecydować, czy używać przeszłego czy teraźniejszego… Dla przykładu: „POCZUŁAM jej duszę. Mimo że jej nie dotykałam, CZUŁAM jej mglistą konsystencję, jej powierzchowny chłód i wewnętrzne ciepło. Powoli WYJMUJĘ duszę Marii. Czuję, jak krzyczy, jak się wije. Płynnym ruchem OPUSZCZAM rękę, a duch Maczety ląduje na Polach Kary.” – Widzisz? Tak było w większości, jeśli nie w każdym rozdziale. Ja albo napisałabym to całkowicie w czasie teraźniejszym, albo w przeszłym (znając mnie, pewnie całkowicie w przeszłym). Powinno być raczej: „Odczuwałam jej duszę. Mimo że jej nie dotykałam, czułam jej mglistą konsystencję, jej powierzchowny chłód i wewnętrzne ciepło. Powoli wyjmowałam duszę Marii. Czułam (/widziałam? – Powtórzenie.) jak krzyczy, jak się wije. Płynnym ruchem opuściłam rękę, a duch Meczety wylądował na Polach Kary.”
Tak samo powtórzenia… Już w tym fragmencie je widać. Osobiście polecam ten (https://www.synonimy.pl), ale jest wiele innych, na przykład ten (http://www.synonimy-online.pl/).
W początkowych rozdziałach tekst był zbity i ciężko się czytało, dialogi często były źle zapisane i czasami bez potrzeby pisałaś dwukropek pod koniec poprzedniego akapitu, ale to się zmieniło.
Jeśli chodzi o Twój styl pisania, to tak od 12 rozdziału przeskoczył o kilka poziomów w górę… ;’) Ogólnie od początku był dobry, ale przy nowszych częściach zaczął mi się bardziej podobać, a opowiadanie zaczęło mnie bardziej wciągać.
4. Chaos
Tak, to zasługuje na oddzielny punkt. Kiedy opisywałaś sny/wspomnienia/inne tego typu rzeczy, ciężko mi było się połapać… Chyba lepiej byłoby jakoś to wyróżnić, na przykład napisać kursywą.
Akcję prowadziłaś w dobrym tempie, ale przez te wspomnienia wychodził chaos. Na przykład moment, w którym porwano Thomasa. (W ogóle, potrącił ją samochód, ale ramię „tylko trochę ją boli”…) Najpierw walczą razem z Percabeth, potem go porywają, Lilianne mdleje, a potem budzi się na pustyni. A na sam koniec otwiera oczy i znów jest z Percy’m i bodajże półprzytomną Annabeth. What the hell?
5. Bohaterowie
Jak Lilianne rozmawiała z Maxem i Dianą, to parring DianMax od razu się nasuwał…^^
Thomas… Cóż, to był świetny pomysł! Tak na poważnie wprowadziłaś go dopiero pod koniec, co jest bardzo ciekawym rozwiązaniem.
Percabeth? Cóż, to grzeczne pieski…
A jeśli chodzi o Lilianne… *wzdycha* Nie polubiłam jej. Jakoś tak… Nie zachęciła mnie do niej ta idealność i perfekcjonalizm. To prawda, że ta robotyczność do niej pasowała i że pod koniec stała się bardziej ludzka, ale i tak mnie do siebie nie zachęciła. Jej przekleństwa tym bardziej.
Reszty bohaterów było po prostu zbyt mało, żeby wyrobić sobie o nich jakąś głębszą opinię.
6. Wątek miłosny
Przede wszystkim, dziękuję Ci, że nie skupiałaś się na tym, „jaka to Lilianne jest biedna, bo porwali jej chłopaka”. To byłoby… Nie. Po prostu nie.
Ja w miłości jestem zielona i pewnie wielu rzeczy nie wiem… Na przykład, czy da się słyszeć, gdy ktoś się całuje. No, tak wynikło z tego zdania… „Słyszałam jak się śmieją, jak się całują.” A innym razem byli w kuli lodowej. Pisałaś, że najpierw Percy i Annabeth poszli spać, ale ona wciąż nie mogła zasnąć, a potem mówiłaś coś o całowaniu… Da się całować przez sen?
7. Rozdział 17 i Wstawka
Tak, tu też oddzielny punkt. Po prostu mam zbyt dużo do powiedzenia 😉
Istnieje takie słowo jak rycerzytka? Nie lepiej rycerka?
Dlaczego Izabel? Ekhem, ja? Jestem córką Maczety? Ok, spoko…
Jakim cudem ona zamieniła się w cień?
I dlaczego znowu Maria? Matka Hazel, matka Nica i Bianki… Poza tym drugich imion raczej też się nie rozdziela, tak jak imienia z nazwiskiem.
Bóg w przepowiedni powinien być raczej z małej, bo domyślam się, że nie chodziło Ci o chrześcijańskiego Boga, tylko jakiegoś mitologicznego. Przepowiednia wyszła świetnie, intrygująca, ale nazwałabym ją raczej wierszem… Á propos, gratuluję doboru sensownych rymów. No i zrobienia z Lilianne człowieka.
Mogłaś poczekać ze wstawieniem Wstawki (to źle brzmi…) i przerobić ją na epilog. Ja przeczytałam ją po 17 rozdziale, więc wszystko ogarnęłam… 😉
8. Pytania i odpowiedzi
Zacznę od końca, bo tak.
f) Parring Max&Diana mi się nasuwa i w sumie to byłoby ciekawe, jak to wyglądało z ich strony.
e) Nie mam wymagań, ale mogłabyś napisać jakieś miniaturki.
d) Patrz na punkt „Bohaterowie”.
c) Początkowe rozdziały, zmiany czasów, sny i wspomnienia – żeby się wyróżniały. To najbardziej…
b) Jak dla mnie, ten moment jest dobry na to, żeby to zakończyć. Nie jestem pewna, czy przeciąganie tego nie zepsuje efektu…
a) Chyba najbardziej podobał mi się moment w 8 rozdziale, gdy Lilianne zwierza się Annabeth… Chociaż rozmowy z Maxem i Dianą były świetne, a jej zasady to genialne cytaty. „Żyj tak by ranić wrogów(,) a samym nie być(/zostać) zranionym” i „Nie masz powodu, by umierać smutnym” – genialne. Głębokie i sensowne.
*patrzy na dwie strony w Wordzie zbitym tekstem i załamuje się jeszcze bardziej*
Bogowie, naprawdę mi recenzja wyszła, nie komentarz. Jeśli to przeczytałaś w całości, gratuluję wytrwałości.
~Isabell22
Saide, czy mogłabyś mi podać swojego maila? Napisałam komentarz, ale wyświetla mi się tylko, gdy jestem zalogowana… A nie chcę zaśmiecać RR.
ada.elblag@gmail.com
To mój email! 😉
Bogowie… Dawno nie czytalam tak dlugiego komentarza/recenzji! Dziekuje wszystkim za przeczytanie tej serii. Co do drugiej czesci to jeszcze pomysle. Mam za to pomysl na miniopko lub maxminiaturke. Planuje napisac do 6 rozdzialow… A moze wyslac w mniejszej ilosci… To sie jeszcze zobaczy! Dzieki wszystkim za komentarze (a Isabell i Snakix za recenzje)!