Zazwyczaj czekam aż będzie ciut więcej komentarzy, ale wysyłam to teraz, bo:
a) Jak mogliście zwątpić we mnie, w Lil?
b) Obejrzałam „Remember me” (Twój na zawsze) i się popłakałam na zakończeniu, i doszłam do wniosku, że nie pozwolę wam cierpieć z powodu śmierci Lil.
c) Bo chcę usatysfakcjonować parę osób, bo teraz stanie się coś nieoczekiwanego…
Jak zwykle dziękuję za komentarze: Siedlak, Lubbock, Clarisse13!
Jest tu piosenka, ale tym razem chodzi o test, bo sama w sobie nie jest jakaś The Best… Mimo to podoba mi się (choć mniej, a jeżeli I’ll fight) Ale oto link:
http://www.tekstowo.pl/piosenka,the_script,flares.html
Miłego czytania!
Saide
16
Umarłam? Możliwe, ale wątpię. Podziemie tak nie wygląda. Ponoć chrześcijanie trafiają do nieba, które wygląda jak ich dom. Może trafiłam do Edenu? Raczej nie, powinnam znaleźć się w mitologicznym świeci pośmiertnym. Nie rozumiem, gdzie jestem. Znam te czerwone, jak krew, róże. Znam ten słodki zapach trawy. Znam ten wieczny, ale delikatny wiatr. Znam to wszystko z moich wspomnień. Ogród na dachu od dawna wygląda inaczej. Co prawda, mgła sprawia, że wszystko wygląda normalnie. Jestem w stanie w to uwierzyć, ale tylko gdy Tommy jest obok mnie. Tylko wtedy czuję zapach, widzę kolory, czuję miękkość trawy .Niemniej, prawda jest taka, że rośliny powysychały, piękna woń zmieniła się w odór zgnilizny. Po tym, jak dowiedziałam się prawdy o moim bracie i przyjaciółce, wróciłam tam sama tylko raz, ale gdy zobaczyłam ten straszny obraz, uciekłam. Nigdy tam nie wróciłam bez towarzystwa.
Wspomnienia, zwłaszcza szczęśliwe, zawsze bolą najbardziej. Może się nam wydawać, że chwile z kimś dla nas ważnym są najpiękniejsze i najradośniejsze, ale gdy tego kogoś zabraknie, to nagle wszystko traci na wartości.
Przyjemne myśli zaczynają boleśnie obijać się o podświadomość. Miejsca, gdzie nasze ciała kiedyś się dotykały, palą jak poparzenia. Oczy, które widziały barwy szczęścia, ślepną na radość. Serce, które biło dla tej jednej osoby, staje. Życie się kończy. Nadchodzi pustka.
Powinnam się cieszyć, nie muszę już cierpieć ani walczyć. Mimo wszystko… czuję się bardziej samotna niż kiedykolwiek wcześniej.
Słone łzy powoli spływają po moich policzkach. Pierwszy raz od dawna nie powstrzymuję ich, nie wstydzę się.
Leżę zwinięta w kłębek.
Ile łez może wylać nastolatka? Ilu ludzi poświęciłam, by się tu znaleźć? Ile bólu zniosłam, jak na tak krótkie życie?
Za dużo. Stanowczo za dużo.
Jak podsumowałabym moje życie? Popełniłam wiele błędów, ale jeden przeważa nad resztą. Pozwoliłam sobie na uczucia. Pozwoliłam, by ktoś zajął miejsce w moim sercu. A najgorsze jest to, że pozwoliłam, by odebrano mi to, co było dla mnie najważniejsze.
Pierwszy raz nazwano mnie słabą, kiedy miałam kilka miesięcy. Sally opowiadała mi tę historię setki razy. Byłam mała, za mała. Lekarze nie dawali mi szans na przeżycie. Mówili, że jestem zbyt słaba, by żyć. Jeden z powodow, dla których nie cierpię szpitali. Ale ja walczyłam. Walczyłam o każdy oddech, o każde uderzenie serca. Była ciemna, mroźna noc. Leżałam w inkubatorze, ale i tak spisano mnie na straty. Sally siedziała przy mnie cały czas, z Max’em w ramionach. Zadeklarowała się, że będzie moim opiekunem, mimo że miała mojego brata. Nagle padło zasilanie, a moje serce przestało bić. Prądu nie było tylko przez chwilę, ale wystarczyła, by odciąć mnie od maszyny, która utrzymywała mnie przy życiu. Nie ruszałam się dobre trzydzieści sekund, kiedy nagle zaczęłam płakać. Sama, bez niczyjej pomocy.
Udało mi się. Zawsze myślałam, że to dowód wytrzymałości, siły, ale nie. To był dowód głupoty. Gdybym tamtego dnia umarła, oszczędziłabym wiele istnień. Max, Diana, Annabeth… wszyscy żyliby. Tommy i Percy nie cierpieliby aż tak. Thomas byłby teraz pewnie na jakiejś misji, byłby najlepszy. A Percy siedziałby zapewne na sali wykładowczej obok Ann i spisywał jej notatki albo miałby wypasioną imprezę urodzinową, w końcu są wakacje.
Czy tak będzie wyglądało moje życie po śmierci? Będę samotnie mieszkać na dachu? Codziennie zastanawiać się, czy Thomas żyje, czy wraz z Percy’m dotarł do Obozu, czy może wrócił do Bazy?
-Lilik?
Ten głos z celi, który słyszałam w czasie uśpienia. Ten głos, którego miałam już nigdy nie usłyszeć. Ten głos, melodyjny, ciepły, ale ostry. Głos, który kochałam słyszeć każdego dnia.
-Diana?- spytałam przez łzy.- Diana, to naprawdę ty?
-Nie, na niby.- powiedziała moja najlepsza przyjaciółka ze śmiechem.
Usiadłam i spojrzałam w wielkie czekoladowe oczy. Zaczęłam się śmiać, a nowe łzy poleciały po policzkach.
-Bawię cię?- spytała oskarżycielko, ale z przyjaznym błyskiem w brązowej tęczówce.
-Ty? W życiu!- powiedziałam z głupkowatym uśmiechem na twarzy.- Tylko ten wielki pryszcz na twoim karku, który śmiesz nazywać głową!
-Ejj! To MÓJ tekst!- poskarżyła się.
Obie wybuchnęłyśmy dziecinnym śmiechem.
-Jak to możliwe?- spytałam, kiedy uspokoiłyśmy się.- Czy, czy Max też tu jest?
-Tak…- powiedział nowy, ale jednocześnie stary głos. Głos, który znałam od kołyski, od samego początku.
Wstałam gwałtownie, z prędkością światła i uwiesiłam się na szyi mojego brata. Nie zastanawiał się ani chwili. Podniósł mnie do góry i zakręciliśmy się. Wtulił się w moje ostrzyżone włosy, a ja w jego niesforną, białą czuprynę.
-Tyle lat…- szepnęłam.- Tak bardzo tęskniłam!
-Lilik, nie uduś go.- powiedziała, w tak typowy dla siebie sposób, Diana.
-Ale jak?- spytałam, a uśmiech nie schodził mi z twarzy.
-To dość skomplikowane…- powiedział powoli Max, którego twarz jaśniała od nadmiaru radości.
-Spokojnie, mamy całą wieczność, bym to zrozumiała…- powiedziałam rozpromieniona, ale oczy Max’a gwałtownie posmutniały.- Max… co jest?
-Bo… -zaczął.
-Bo ty musisz wracać.- wypaliła Diana.
Czułam się jak balon, z którego uszło powietrze.
-Tyle lat was nie było, a gdy w końcu jesteśmy razem… wy… wy…- próbowałam wydusić, ale nie mogłam wypowiedzieć tych słow.
-My naprawdę tego nie chcemy.- powiedziała żałosnym tonem Diana.- Ale to jest konieczne.
-Lilia…- szepnął Max.- To jeszcze nie twój czas, jeszcze nie możesz się poddać.
-K****!- krzyknęłam.- Nawet nie wiecie, ile k**** cierpiałam przez ostatnie p********* lata! Ile razy prosiłam, błagałam, rozkazywałam, robiłam wszystko, byleby k***** ostatni raz z wami porozmawiać! A wy mi mówicie, że mam s*********!- nie miało dla mnie znaczenia, że wydzieram się na cały głos, że klnę jak pijany Zeus.- Że mam dalej cierpieć!?
-Lilik, zrozum.- pisnęła Diana.- To nie jest jeszcze koniec!
-Lilia, my zawsze byliśmy z tobą.- powiedział łagodnie chłopak.- Już nie pamiętasz? Tam w celi, usłyszałaś nas.
-To był JEDYNY raz!- krzyczę, a malutkie kropelki śliny spadają na jego twarz.
-Masz rację.- przytakuje Diana.- To był pierwszy raz, kiedy udało nam się z tobą porozumieć, ale my naprawdę próbowaliśmy przez ostatnie kilka lat!
-Co się zmieniło!?- Spojrzałam w jej mokre od łez, brązowe oczy.
-Ty.- szepnęła tak cicho, że przez chwilę zastanowiłam się, czy naprawdę to powiedziała.
-Gdyby nie Thomas, byłabym całkiem sama!- powiedziałam oskarżycielsko.- To przez was płakałam nocami, to przez was zmieniłam się na gorsze!
-Did you find it hard to breathe?- zanucił cicho Max, a ja stanęłam wryta w ziemię.
Powoli kiwam głową, a łzy swobodnie kapią z mojej brody. Słone krople spadają na trawę, a mój brat śpiewa dalej:
-Did you cry so much that you could barely see?
You’re in the darkness all alone
And no one cares, there’s no one there
But did you see the flares in the sky?
Were you blinded by the light?
Did you feel the smoke in your eyes?
Did you? Did you?
Did you see the sparks filled with hope? You are not alone
Cause someone’s out there, sending out flares
Did you break but never mend?
Did it hurt so much you thought it was the end?
Lose your heart but don’t know when
And no one cares, there’s no one there
But did you see the flares in the sky?
Were you blinded by the light?
Did you feel the smoke in your eyes?
Did you? Did you?
Did you see the sparks filled with hope? You are not alone
Cause someone’s out there, sending out flares
Someone’s out there, sending out flares
Jest zimna noc. Leżę pod jakimś mostem. Nie rozpalam ogniska, by nie wzbudzać niczyjego zainteresowania. Jest to jedyne miejsce, gdzie mogę spokojnie przekazać materialne informację Thomasowi, ale on się spóźnia. Jest bardzo zimno, a zwykła szwedka nie wystarczająco ogrzewa. Lekko się trzęsę. Zwijam się w kłębek. Nagle ciepło rozchodzi się po moim ciele. Czuję się, jakby ktoś ręką rozcierał moje zmarznięte ciało. Nie wiem skąd takie skojarzenie. Spokojnie czekam na mojego chłopaka.
To byli oni.
Pot spływa po mojej twarzy, po moich plecach, po całym moim ciele. Słońce grzeje niemiłosiernie. Półmartwe ciała ghuli już zaczynają gnić. Stwory rodem z Frankenstien’a z Radcliffe’m. Stoję i łapię oddech. Za ciepło, jak na przebieżkę za potworem. Ciasna obręcz zaciska mi się na głowie. Straszliwe duszności nie pozwalają normalnie oddychać, a w szczerym polu jest jeszcze gorzej. Opieram ręce na kolanach i zamykam oczy. Przebiec około dziewięciu kilometrów, gdy na dworze trzydzieści pięć stopni w cieniu, to nie najlepszy pomysł, a co dopiero zajęcie. Nagle owiewa mnie delikatny wiaterek, dziwnie nienaturalny. Czuję go tylko na twarzy, mimo że mam na sobie krótkie spodenki i top, który odkrywa cały brzuch. Ale to nieważne, grunt, że łapię oddech i mogę wrócić do auta, dziewięć kilometrów stąd. Dobijam stwora, a on zamienia się w pył.
To znów oni.
Takich sytuacji było wiele. Wysyłali mi flary, ale ja ich nie widziałam, ale ja nadal sądziłam, że jestem sama.
-Przepraszam… -szepcę i patrzę w swoje stopy, bo boję się ich oczu.- Ja obwiniałam się, że wam nie pomogłam, że nie byłam przy was, a… a wy byliście zawsze obok mnie… Przepraszam!
Jak mogłam kiedykolwiek zwątpić? Byłam głupia. Czy mi wybaczą?
-Mówiłem, że zrozumie.- mówi Max, którego oczy znów wypuszczają radosne iskierki.
-Ale nie przewidziałeś, że TAK się wścieknie.- wytknęła mu Diana.
Mam najwspanialszą rodzinę na świecie.
-Ej!- przerwałam im.- Przecież przeprosiłam!- przypomniałam.- Ale o co w tym wszystkim chodzi? Rozumiem tyle, ile ryba z obsługi mikrofalówki.
-Może usiądźmy.- zaproponował Max.
-Nie sądziłam, że jeszcze się tu spotkamy.- zamyśliła się czarnowłosa.
-Ja też nie…- przytaknęłam.
-Skupcie się.- zrzucił nas na ziemię chłopak.- Sam początek znajduje się w początkach powstania Agencji. – zmarszczył brwi, zdając sobie sprawę, jak dziwnie zabrzmiało to zdanie.- Tanatosowi przepowiedziano, że wyszkoli swojego dziedzica. Nie zbyt mu się to spodobało i postanowił nie mieć dzieci…
-O ile, ktokolwiek chciałby mieć z nim bachory.- mruknęła Diana.
-Przez stulecia nic się nie działo.- kontynuował Max.- Aż urodziła się córka Maczety, córka Fobosa.
-Czekaj, Maczeta kochała się w Strachem?- spytałam z niedowierzaniem.
-Tak, mogę dalej?- spytał lekko rozdrażniony. Skinęłam głową.- Dzięki. Umarła bardzo młodo, jak większość herosów, ale Maczeta nie umiała się z tym pogodzić. Postanowiła wskrzesić córkę.
-Nie da się.- stwierdziłam bez namysłu.
-Ale ona znalazła sposób. Wymyśliła, że przeniesie duszę córki do nowego ciała.- zmarszczyłam brwi, próbując zrozumieć sposób rozumowania Maczety.- Ale nikt nie jest wstanie ściągnąć duszy powrotem.
-Nikt normalny.- wtrąciła Diana.
-Dokładnie.- kontynuował Max.- Odnalazła potomka Syzyfa, który, jak wiesz, posiadał krew Tanatosa. Postanowiła podać ją dzieciom, by te były w stanie przyjąć duszę jej córki. Na początku testowała ją na chłopcach, ale niektórzy umierali, inni nie, więc postanowiła przejść do rzeczy i zaaplikowała ją dziewczynkom.
-Max? To my jesteśmy tymi dziećmi? Prawda?- zapytałam.- A ten wybuch to Tanatos, bo nie mógł pozwolić na igranie z nim, ze śmiercią?
-Tak.- potwierdził moje obawy.
-To stąd nasze dziwne umiejętności.- nie pytałam, ja po prostu wiedziałam.
-Tak, a ty jesteś jej głównym celem, bo…- zaczął Max.
-Bo dostałam największą dawkę i żyję.- podsumowałam.
Nastała smutna cisza. Przez te wszystkie lata zastanawiałam się, dlaczego ja? A w tym wszystkim chodziło o to, że głupi los mnie nie zabił, że przyjęłam tę cholerną krew i przeżyłam.
-Ale gdybym umarła, córka Maczety nie przejęłaby mojego ciała?- spytałam z nadzieją.
-Nie mam pewności.- powiedział cicho mój brat.
-Lilik, musisz wracać i nie pozwolić, by równowaga została zachwiana.- powiedziała z trudem Diana.
-Jeśli ludzie zaczną wracać do życia, to śmierć przestanie mieć znaczenie.- wydusił Max.
-Ciekawi mnie jeszcze tylko jedna sprawa.- powiedziałam cicho.
-Wal.
-Jak to możliwe, że byliście przy mnie?
-W naszych żyłach płynie więcej boskiej krwi, niż śmiertelnej, więc nie możemy tak do końca umrzeć.- wyjaśnił mi Max.
-Co mam zrobić?- zapytałam żałośnie.
Max i Diana uśmiechnęli się smutno, ale szczerze i jednocześnie powiedzieli:
-Żyć.
-Wracaj do normalnego świata.- poleciła mi spokojnie brązowooka.
-Jak?
-Wstań i pomyśl o tym, co łączy cię z tamtym światem.- powiedział, wstając Max.
Wyobraziłam sobie Thomasa, stojącego naprzeciw mnie. Zobaczyłam jego spocone czoło, do którego przykleiły się ciemne włosy. Zobaczyłam jego radosne oczy, ciemne jak nocne niebo, oczy, w których żarzy się płomień miłości. Do mnie.
Poczułam, jak coś próbuje mnie przywrócić. To tak, jakbym zanurzała się w cieniu, jakbym znów mogła stracić świadomość, ale tym razem jest to powrót.
-Będziecie obok?- zdołałam jeszcze krzyknąć.
-Zawsze.- odpowiedzieli zgodnie i chwycili się za ręce.
Dobra, była 2 w nocy, gdy to wysyłałam i zapomniałam o paru kwestiach.
a) Wspomniałam tu film Frankenstien z Radcliff’em. Jest to film z 2015 roku, może nie powinnam nawiązywać do filmu, który jeszcze nie powstał (akcja opoka dzieje się w 2011 roku, a ona jeszcze to wspomina, wiec…), ale bardzo lubię ten film i chciałam w ten sposób go polecić.
b) Zbliżamy się niebezpiecznie do finiszu, a mnie w głowie powstaje już coś nowego. Chciałam zapytać czy chcecie zobaczyć stare postacie (np.: z siódemki), czy powinnam stworzyć całkiem nowe postacie? Tak mnie to ciekawi.
c) W niedzielę wyjeżdżam i nie będę mogła wstawiać prac, więc jeśli nie zdążę napisać i wysłać następnego rozdziału i epilogu, to będziecie musieli niestety czekać pewnie do sierpnia na zakończenie. Przykro mi
(ale tylko trochę, bo bardzo chcę już wyjechać, bo jadę z przyjaciółkami na kolonie, niestety nie Obóz Herosów, i na pewno będzie super)
d)… chyba dodałam już wszystko co chciałam… ale skoro czytasz ten komentarz, to dzięki za przeczytanie rozdziału. 😀
y) OPKA! NIE OPOKA! OPKA!
Serio? Byłam pewna, że OPOka- od OPOwiadania… No cóż… dzięki, będę wiedziała na przyszłość. A jakieś wrażenia z rozdziału?
A więc:
b:
Ja chcę i stare i nowe 😀
c:
Mam nadzieję że zdążysz 😀 Ja wyjeżdżam w sobotę, też na kolonie i też nie na Obóz Herosów :C
Rozdział świetny, Lil teraz pewnie im wszystkim dowali ^^
A) No to obejrzę ten film Jestem ciekawa
B) Stare i nowe 😀
C) Wiesz co… Ale nieważne. Miłego wyjazdu. (Ja też wkrótce wyjeżdzam na obóz, więc nowy rozdział mojego opka wyjdzie w podobnym czasie )
A no i jeszcze:
E) Czy doczekam sie efektywnej śmierci Toda???
F) Czy zbliżamy się do końca? :0
E) bedzie efektownie
F) to jest przedostatni rozdzial bez epilogu.
Dzieki za komentarze.
Ze starych postaci, jakies specjalne zyczenia?
Wydawało mi się, że do napisania tego komentarza (komentarzy, bo miałam do nadrobienia kilka rozdziałów) zbierałam się trochę więcej niż 5 dni. I to jeszcze piszę go jeden dzień przed twoim wyjazdem. Liczę na to, że przeczytasz go przed wakacjami
Chciałabym żebyś nawiązała go jakiś postaci, niestety teraz mi to uciekło. No cóż, jak mi się przypomni to ci napiszę.
Szczerze, to nie wiem od czego zacząć. Naprawdę, tyle się działo przez te kilka rozdziałów, że poruszanie samych najważniejszych kwestii zajęło by mi za dużo czasu. A wiesz, że ja nie umiem pisać krótkich komentarzy xd
Dziękuję, że wyjaśniłaś kwestię tego jak powstała Agencja
I jest Max! Dobra ta scena na dachu i ich spotkanie. Nie wątpiłam, że ją w jakiś sposób wskrzesisz, ale nic nie wiadomo do końca. W szczególności z pisarzami na RR.
Kurde, nie podejrzewałam, że Maczeta ma taki motyw! Bardziej liczyłam, że Lili i reszta posiada te zdolności przez ten wybuch, który był wzorowany na Czarnobylu….. Ale można to podciągnąć pod to w sumie….
Uratowali Thomasa. Czyli misja została osiągnięta i główny wątek został zrealizowany i niezapomniany po drodze. Czekam w następnych rozdziałach na scenę Lili i Thomasa. Troszeczkę ich shippuję i to dlatego xd
Jejku, nie chce się rozdrabniać przy każdym wątku poruszanym w trzech ostatnich rozdziałach, a jednocześnie nie chce napisać krótkiego komentarza. Nie wiem jak to pogodzić.
Szkoda, że zbliżamy się do końca. Ale sama napisałam na Prosto w ogień, że nie ma sensu przedłużać bez sensu opowiadania. Chętnie przeczytam coś jeszcze twojego
Pozdrawiam
Dziś wysłałam ostatni rozdział, więc będziesz mogła rozpisać się jeszcze bardziej pod następnym. Cieszę się, że ci się podoba, że masz chęci, by przeczytać kolejne moje twory (jeden wysłany…). Dzięki za komentarz. Poza tym spokojnie, tata wykupił mi 10GB internetu, więc będę mogła być na bieżąco z blogiem i komentarzami (choć nic nie wyślę). Dzięki za komentarz (ponownie)!