Jest to ostatni post jaki wrzucam przed wyjazdem. Prawdopodobnie będę komentować, ale nic nie obiecuję. Może uda mi się dodać jeden rysunek, który jest, nie ukrywam, dosyć dużym przedsięwzięciem. Może nie za bardzo efektowny, ale nardzo czasochłonny. Przerwa będzie trwała od 2 tygodni do miesiąca. To znaczy i tak nie wrzucałam bardzo często, ale przynajmniej komentowałam, ale teraz nie będę miała ograniczony dostęp do telefonu, więc nie wiem jak to będzie. Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba (chyba rekord w długości, 6 stron *.*). Ale obiecuję, że po przerwie wrzucę dwa rozdziały naraz, więc chyba warto czekać 😉 Zapraszam do czytania.
Skąd wiedziałam, że to Hades? Bo na koszulce miał napis ,,król podziemia”, a wokół liter widniały czerwono-pomarańczowe płomienie. Serio.
Wyglądał jak Nico, ale 20 lat starszy. W czarnych włosach można było dostrzec czerwone pasemka. Cera blada, oczy prawie czarne. Prócz koszulki miał na sobie jeszcze wytarte szare spodnie i tenisówki w tym samym kolorze.
Oprócz ciemności i nas nie było tam nic. Lewitowałam w wielkiej, czarnej dziurze.
Gdy tylko zdałam sobie sprawę, że postać przede mną to bóg, pochyliłam głowę. Czemu nie klęknęłam? Może dlatego, że unosząc się w powietrzu, nie da się klęczeć.
Hades zobaczył mój gest i kiwnął głową z aprobatą. Wyprostowałam się i spojrzałam w jego oczy. Były chłodne i twarde jak obsydian. Nie pokazywały żadnych emocji. Jak figura woskowa. I gdyby nie usta, myślałabym, że stoi przede mną duża świeczka. Bo te, były wykrzywione w wredny uśmieszek.
Nie mam pojęcia, co wywołało u niego ten grymas, ale ja nie miałam zamiaru go odwzajemnić, bo po pierwsze, byłam przerażona obecnością boga, a po drugie, lewitowanie w mroku z myślą, że twoi przyjaciele duszą się gdzieś nieopodal, skutecznie odbiera poczucie humoru.
-Co cię sprowadza, panie Hadesie? -spytałam grzecznie. Doszłam do wniosku, że jeśli nie rozpocznę rozmowy, będziemy tu wisieć nie wiadomo ile.
-Potrzebuję pomocy-powiedział bezpośrednio. Jego głos był jak stal- zimny i ostry.
-Ode mnie, jest pan pewien?
Hades spojrzał na mnie z ukosa. Widać było, że ta sytuacja jest dla niego niecodzienna. Jego głos był niewzruszony, ale mowa ciała mówiła wiele.
-Słyszałaś przepowiednię? To ja zleciłem twojemu ojcu, by natchnął wyrocznię. Potrzebuję herosów. Dobrych herosów -tu spojrzał na mnie wymownie. -Apollo powiedział, że zgodzi się, jeśli pozwolę, by jego potomek wziął udział w misji. Musiałem się zgodzić. Chociaż nadal uważam, że jest to problem ogółu.
Prychnął i przewrócił oczami.
-A jaki to problem panie Hadesie?
-Na razie ty jesteś największym z nich.
Spojrzał na mnie tak, jak dorosły patrzy na dziecko, które mówi o swoich nierealnych marzeniach. Uśmiechnął się szerzej. Bawiłam go i to do tego stopnia, że prawie zaczął szczerzyć zęby.
Obudziło to we mnie gniew. Mam wyruszyć na misję na której prawdopodobnie zginę, a ten tu ma z tym jeszcze problem? Co to ma być?!
Jednak nie odezwałam się ani słowem.
-Tak dziecko, ty jesteś kłopotem. Jestem rozczarowany. Spodziewałem się kogoś doświadczonego. Ten Will Solace był odpowiedni. Mój syn go lubi, ale ty? Byłaś na jakiejkolwiek misji?
-Nie.
-No właśnie, o tym mówię! Jak jakaś nowicjuszka ma uratować świat!
-Słu-słucham? -wydusiłam. -Uratować świat?
-Genialnie! Ty nawet nie masz pojęcia co robisz. Ta strachliwa, szara myszka ma nas ocalić? Na Zeusa! Tragedia!
Po tych słowach zaczął prowadzić monolog, lecąc to w jedną, to w drugą stronę. Tak jakbym ja była powietrzem, Fajnie, nie?
-Posłuchaj, Trupia Buźko! Ja nie prosiłam się o żadną misję! Jak coś się nie podoba, to zgłoś reklamację! Ja płakać nie będę!
Kiedy to powiedziałam, dotarło do mnie co zrobiłam. Prawie natychmiast zakryłam usta ręką i ukłoniłam się na tyle nisko, na ile pozwalała lewitacja.
Jednak Hades nie wpadł w żaden szał, a uśmiechnął się.
-Może myliłem się co do ciebie. Idźcie na wschód, do góry Tamalpais, Syn Posejdona zna drogę. A, mam nadzieję, że ubrania od Persefony się spodobają.
I zniknął. Rozpłynął się w chmurze szarego dymu, który wpadł mi do nosa, oczu i ust. Zaczęłam kaszleć i płakać. Nie mogłam oddychać, oczy piekły niemiłosiernie. Skuliłam się, trzymałam za gardło próbując złapać powietrze w płuca. Nie mogłam. To było straszne uczucie. Po jakiś kilkunastu sekundach zemdlałam.
Miałam wizję. Trucizna ze źródła zaczęła działać. Znowu. I znowu widziałam Alexa i mamę. On trzymał czerwoną bluzę, ona złote kwiaty. Chociaż teraz przedmioty te były trochę zamazane. Nie mogłam skupić na nich wzroku. Było to dziwne, ale nie miałam czasu na przemyślenia, bo po rodzinie od razu pojawiły się następne obrazy. Te szare postacie okazały się moimi przyjaciółmi. Całą szóstką siedzieliśmy na plaży. Co jakiś czas nasze twarze były oświetlane przez różnokolorowe światła. Myślałam, że to już koniec, ale za chwilę zobaczyłam siebie. Chociaż to nie do końca byłam ja. Amber którą znałam, nie miała takiego dzikiego wzroku, tak pewnej postawy, takiego pięknego, złoto-srebrnego miecza, którego mogłaby tak dumnie dzierżyć w dłoni. A przede wszystkim, nie miała takich krótkich włosów. Moje sięgały prawie do pasa, a te tutaj były krótkie jak… jak… jak Percy’ego. Ktoś nieuważny mógłby pomyśleć, że to on. Rzecz, która również była dziwna, a nawet niepokojąca, był fakt, iż moje ubranie było poszarpane, a koszulka przesiąknięta krwią tak, że nie było widać jej pierwotnego koloru. Moje prawe oko było podbite, a z nosa kapała krew.
Po tej wizji ukazały się zamazane, szare sceny, których nie mogłam rozszyfrować. Na tym sen się skończył.
Obudziłam się gwałtownie. Poderwałam się do pozycji siedzącej, wytrzeszczając oczy i łapczywie wciągając tlen. Sekundę po mnie, przytomność odzyskali moi przyjaciele, głośno przy tym kaszląc. Oddychali podobnie jak ja.
Po około 5 minutach otrzepaliśmy się i wstaliśmy. Dopiero wtedy zorientowałam się, że nie jesteśmy w lesie. Znajdowaliśmy się na pustyni, przed ogromnym wysypiskiem śmieci. Na dodatek słońce było nisko nad linią horyzontu. Wyglądało na to, że przespaliśmy prawie cały dzień.
Spojrzeliśmy po sobie. Nie bardzo wiedzieliśmy co jest grane. Kątem oka zauważyłam, że Percy pobladł, a Nico zrobił bardzo poważną minę. Wtedy też ujrzałam, że nie mamy na sobie ubrań z lasu.
Annabeth i Piper miały na sobie białe T-shirty, krótkie, jeansowe szorty i czarne sandały. Na wysokości pasa miały przewiązane koszule w kratę. Piper zachowała swoje warkoczyki, w które wplecionych było kilka piór. Włosy Annabeth były spięte w kucyk.
Nico ubrany był jak jego ojciec. Gdy to zaważyłam, nie wiedziałam czy mam się śmiać czy płakać. Chłopak musiał zauważyć, że mu się przyglądam, bo rzucił mi pytające spojrzenie. Odwróciłam wzrok, udając, że nic się nie działo.
Najlepsi byliśmy my, czyli ja, Jason i Percy. Miał to być chyba jakiś rodzaj żart, ale bardzo nietrafiony. Persefona zdecydowanie nie ma poczucia humoru. Byliśmy ubrani identycznie. Żółte koszulki, zielone bluzy, niebieskie spodnie i czerwone tenisówki. Nie przeszkadzało mi to, że były to męskie ciuchy, bo je lubię, ale serio? Trzeba było obwieścić całemu światu to, że Amber jest chłopczycą? No i jeszcze kolory. Wyglądaliśmy prawie jak sygnalizacja świetlna.
Dziewczyny spojrzały na nas i zaczęły chichotać. Jason uśmiechnął się, ale ja zachowałam kamienną twarz. Po spotkaniu z Hadesem nie miałam ochoty na śmiechy. Co dziwne, Percy również miał spuszczone kąciki ust. Nie wiem czemu. Nie znałam go długo, ale do tej pory zawsze widziałam go z bananem na twarzy. Z opowiadań z lasu także wynikało, że potrafił rozśmieszyć towarzyszy. Może nie tak jak Leo (trochę się o nim dowiedziałam, ale nie wiem czy będę miała okazję go spotkać), lecz jednak. a teraz nie chciał wydusić z siebie nawet kropli entuzjazmu. Stwierdziłam, że porozmawiam z nim o tym później.
-Gdzie my jesteśmy? -spytała Piper.
Już chciałam powiedzieć, że nie mam pojęcia, ale ubiegł mnie syn Posejdona.
-Jesteśmy w Arizonie.
Spojrzeliśmy na niego zdziwieni.
-Skąd wiesz?
-Byłem tu na misji -odpowiedział takim głosem, jakby każde słowo sprawiało mu ból.
Annabeth i Nico wiedzieli o co chodzi. Ona zakryła rękoma usta. Po policzkach chłopaka zleciało kilka łez.
Jason widząc zachowanie tej trójki, szybko wystąpił na przód.
-Kurcze, ale już późno. Może wejdziemy na to wysypisko i znajdziemy miejsce, gdzie moglibyśmy przenocować? Usiądziemy i ustalimy jak wrócić do obozu.
-Nie wrócimy do obozu -powiedziałam stanowczym głosem. -Jesteśmy na misji.
-Co? Ale skąd wiesz? Przecież nic nie wiadomo, nic nie ustalaliśmy -wtrąciła Piper.
-Niestety, Amber ma rację. Jesteśmy na misji. To nas dotyczyła przepowiednia. Jest nas sześcioro, a teraz znajdujemy się na wschód od obozu. Nasza wędrówka się rozpoczęła.
I z tym optymistycznym akcentem wyruszyliśmy szukać miejsca na spoczynek. Nie chodziliśmy długo. Zaraz przy wejściu znajdowało się wielkie, metalowe pudło, w którym wszyscy spokojnie się zmieściliśmy. Gdy usiedliśmy w kółku, poprosiłam wszystkich o uwagę.
-Po tym jak zemdleliśmy w bąblu, miałam sen. Tak myślę. W każdym razie spotkałam Hadesa.
Opowiedziałam im o mojej rozmowie z bogiem. Po za kilkoma uwagami Nica na temat swojego ojca, nikt się nie odzywał. Gdy skończyłam, zaczęła mówić Piper.
-To chyba wszystko jasne. Ruszamy na górę Tam, dowiadujemy się co mamy zrobić i wracamy do domu.
-Skarbie, nie zapominaj o przepowiedni -napomniał Jason. -Dobrze wiesz, że w naszym życiu nic nie jest tak proste jak się wydaje.
Córka Afrodyty uśmiechnęła się smutno do swojego chłopaka i przytaknęła.
-Dobra, jest już późno -stwierdził Nico. -Lepiej, jeśli wszyscy pójdziemy juz spać.
Cicho rozłożyliśmy się w pudle. Atmosfera była ponura. Dało się wyczuć napięcie powodowane przez Nica i Percy’ego. W towarzystwie tego pierwszego to normalne, syn Hadesa zawsze rozsiewa wokół siebie nieprzyjemną aurę. Ale Percy? W tym miejscu stało się coś złego, a teraz wszystkie smutne wspomnienia powracały do chłopaka. Patrząc na niego, miałam ochotę mu pomóc, pocieszyć. A jedynym sposobem, było dowiedzenie się, co tu się stało.
Leżałam w ciszy przez kilkanaście minut. Piper, Jason i Nico spali. Ten ostatni, strasznie niespokojnie. Percy i Annabeth także odpłynęli do krainy snów. A kiedy i mi powieki zaczęły ciążyć, syn Posejdona poderwał się do pozycji siedzącej, cały zlany potem. Zaraz po nim podniosła się jego dziewczyna, kładąc mu rękę na ramieniu. W końcu i ja podparłam się na łokciu i usiadłam po turecku. Para spojrzała na mnie. W ich oczach widniał niepokój, co momentalnie przypomniało mi o ognisku. Na myśl o tym miałam ochotę położyć się i zapłakać. Ale wiedziałam, że to nie pomoże Percy’emu. Zacisnęłam więc zęby i podpełzłam do smutnej dwójki. Cały czas śledzili mnie wzrokiem.
-Hej, wiem, że cos jest na rzeczy. Zachowujecie się dziwnie, szczególnie ty -tu wskazałam na Percy’ego. -Wy pomogliście mi, pozwólcie mi się odwdzięczyć.
Spojrzeli po sobie. Po chwili Annabeth kiwnęła głową, a chłopak westchnął.
-Jak chcesz nam pomóc?
-Powiedz mi, co tu się stało. Może będę umiała cię pocieszyć, doradzić.
-No dobrze. Kilka lat temu byłem tu na misji. Miała ona na celu uwolnienie Artemidy i Annabeth -tu spojrzał na swoją dziewczynę i uścisnął jej rękę. -Moją towarzyszką była między innymi siostra Nica.
-W sensie Hazel?
-Nie. Jego zmarła siostra- Bianca DiAngelo.
Po wypowiedzeniu tych słów, przez chwilę panowała całkowita cisza.
-Ona zginęła na misji, prawda?
-Tak. Na tym wysypisku. Nie powinniśmy nic z niego zabierać, bo jest to teren Hefajstosa, ale ona się uparła. Wzięła figurkę dla swojego brata, którego wcześniej porzuciła dla Łowczyń. Kiedy wychodziliśmy, zaatakował nas prototyp Talosa, metalowego olbrzyma. Chciałem wejść do jego środka i tam zniszczyć, ale Bianca zrobiła to za mnie. Tam umarła. Jednak najgorsze jest to, że przed wyruszeniem z Obozu, Nico wymógł na mnie obietnicę, że będę chronił jego siostry. Ja-ja zawiodłem. Nie dotrzymałem słowa.
W jego oczach błyszczały łzy. Mówiąc, przełykał je, dlatego często się zacinał. Kiedy usłyszałam historię siostry DiAngelo, nie wiedziałam co powiedzieć. Myślałam, że coś doradzę, ale to mnie przerosło. Nie tego się spodziewałam. Mimo to spróbowałam.
-Obwiniasz się? Nie mogłeś jej uratować i to cię dobija. Zawiodłeś Nica.
-Dzięki, że mi to uświadomiłaś.
-Nie, chodzi mi o to, że nie mogłeś nic zrobić. Byłeś bezsilny, nie miałeś wpływu na to, czy Biance się powiedzie. Czujesz się winny, bo pozwoliłeś jej iść. Ale pomyśl o ty, jak ty byś postąpił. Ona wiedziała, że to przez nią zostaliście zaatakowani. Chciała odpokutować. Postąpił byś tak samo. I jeśli Nico nadal nie potrafi ci wybaczyć, to musisz mu to wytłumaczyć, tak jak zrobiłam to ja.
Spojrzeli na mnie zdziwieni, ale chłopak nic nie powiedział.
-Percy, ona ma rację. Zadręczasz się, a to nie ma dobrego wpływu, ani na ciebie, ani na Nica.
Po czym Annabeth dała mu krótkiego buziaka w policzek. Spojrzał na nią tymi swoimi morskimi oczami. Westchnął, otarł łzę i zwrócił się do mnie.
-Dziękuję Amber. Bardzo mi pomogłaś. Wydaję mi się, że jestem twoim dłużnikiem.
-Nie, jesteśmy kwita. Wy pomogliście mi po ognisku. A właśnie, co do tego, moglibyście mi coś wyjaśnić?
-Pewnie. Twoje kazanie dla Glonomóżdżka sprawiło, że zyskałaś w moich oczach. Co chcesz wiedzieć?
-Kiedy zostałam uznana, byliście przerażeni. Także, kiedy rozmawialiśmy na drzewie, wymieniliście zaniepokojone spojrzenia. O co chodziło?
-Jeszcze nigdy o tym nie mówiliśmy…-zaczął Percy.
-Amber, to co teraz usłyszysz, może cie trochę przerazić -przerwała mu Annabeth, mówiąc bardzo poważnym tonem. -W przeszłości, na jednej wyprawie mieliśmy styczność z truciznami. Nie było to przyjemne doświadczenie. Raczej bolesne i straszne.
Po tych słowach nastąpiła chwila ciszy, a następnie zaczęli opowiadać. Mówili o swojej wędrówce po Tartarze. Tartarze! Po piekle! Chodziło o to, aby przybliżyć mi ich walkę z Achlys. Wtedy syn Posejdona kontrolował jej trucizny. Chciał zadusić ją jej własnymi łzami i utopić w jadzie. Powiedział, że czuł się wtedy, jakby miał gorączkę. Nie do końca zdawał sobie sprawę z tego co robi. Czuł wszechogarniającą wściekłość. Chciał zniszczyć swojego wroga. Zachowywał się jak psychopata ogarnięty rządzą mordu.
A Annabeth przyglądała się temu z boku. Była świadkiem tego, jak jej chłopak przestaje nad sobą panować, jak zdejmuje jedna ze swoich masek. Było to okropne. Krzyczała ze strachu, a on wtedy spojrzał na nią swoimi przekrwionymi oczami. Wzrok miał dziki, jak u zwierzęcia. W niczym nie przypominał spokojnego i przyjacielskiego spojrzenia.
Wtedy dziewczyna poprosiła, by syn Posejdona więcej tego nie robił. Nie nad wszystkim da się panować.
Słuchałam w ciszy, zastanawiając się nad tym co usłyszałam. Czy ja też będę tak wyglądać, gdy spróbuję kontrolować trucizny? Czy może moja moc będzie wyglądała trochę inaczej.
Po skończonej opowieści para poszła spać. Ja chciałam zrobić to samo. Położyłam się i próbowałam zasnąć. Po dłuższym czasie w końcu mi się to udało.
Gdy otworzyłam oczy, spadałam prosto w ogień.
Wow! Bardzo ciekawe! Mam jedno ale: Percy tak latwo, by sie nie poplakal, nie publicznie. To mnie troche zirytowalo… Nie mniej bardzo super rozdzial! Tak wiec Weny i by wyjazd sie nie wydluzal, i byd jak najszybciej dodala 2 rozdzialy! Czekam i weny!
Może trochę przesadziłam, pomyślałam: ,,Kurde, zginęła tu Bianca, a on myśli, że to z jego winy. W sumie to nigdy o tym nie mówił. No i jeszcze Tartar. Mogą człowiekowi puścić nerwy.” Po za tym, był w towarzystwie Ann, swojej dziewczyny, i Amber z którą ma jakąś więź. A przynajmniej powinien. Weź też pod uwagę, że Percy bardzo troszczy się o przyjaciół, jest to w pewnym stopniu jego wada, a tu taki cios. Po duszeniu tego w sobie przez kilka lat, może coś w nim pękło. No i towarzystwo Nica. To też pewnie nie polepsza sytuacji.
Dziękuję za komentarz, jak zwykle jedna z pierwszych 😉
Saide zawsze na miejscu! Kiedy ja rozumiem! Rozumiem sytuacje w srodku, tam przedstawilas bardzo fajnie, bo czulam bol i zal Percy’ego, mnie chodzi o te sytuacke, jak tam sie znalezli… Ale moze masz racje… Coz to ty jestes autorka! Raz jeszcze Weny!
Super! Ech… Biedna Bianca… Super opisałaś wspomnienia Percy’ego o niej. Zazwyczaj, gdy myślę o jej śmierci patrzę na to z perspektywy Nica: „Głupi Percy! Jak mogłeś zabić moją siostrę?! Ty idioto!”. A teraz… Zobaczyłam śmierć córki Hadesa wg Percy’ego Jacksona. Ciekawa odmiana
No więc… Miłego wyjazdu
Piękne ^^
Nie mogę się doczekać aż wrócisz z tego wyjazdu 😀
No i fajnie, że komentujcie 😉 Bardzo umila mi to wyjazd 😀