Nie mam pojęcia czemu ten rozdział pojawia się tak późno. Chyba musiałam przemyśleć kilka spraw jeśli chodzi o ciąg dalszy i w jakim kierunku idzie to opowiadanie. Piszę kolejne rozdziały bez żadnego planu i to jest trochę dziwne. Przy pisaniu miniaturek miałam większą wizję tego co w niej będzie, a tutaj nic nie jest pod kontrolą.
I tutaj mam do was prośbę. Możecie napisać w komentarzach (które z uśmiechem czytam, po kilka razy i bardzo za nie dziękuję) jak wyobrażacie sobie zakończenie/kolejne urywki (bo te rozdziały nie trzymają się za bardzo kupy) życia Luke?
Bo Luke jest trochę mną. I chyba każdym z nas, bo każdy ma chwilę, że staje w miejscu i zastanawia się co on właściwie robi z własnym życiem i czy to ma jakiś sens. Luke jest (według mnie przynajmniej) człowiekiem z krwi i kości. Z problemami, marzeniami i demonami przeszłości co jest niezwykłe, bo jego postać nie była nawet za specjalnie tworzona. Kolejne rozdziały i to co chce w nich zawrzeć go kształtują.
Bogowie, rozpisałam się trochę….
Mam nadzieję, że ktoś to chociaż przeczytał
***
James nie wie gdzie jest granica. Luke natomiast czuję ją już po piątym uderzeniu w brzuch i żebra. Przyjaciele Jamesa trzymają go w mocnym uścisku i śmieją się. Śmieją się w chwili,w której Luke ma ochotę umrzeć, a ich pociągnąć ze sobą na samo dno Piekła.
Ale on Piekło ma już na Ziemi. A świadomość, że tak jest wcale mu nie pomaga.
Szóste uderzenie prosto w mostek powoduje, że Luke czuje krew w ustach. Ma ochotę krzyczeć z bólu, ale wie, że James tego nie lubi. Chłopak nie lubi kiedy ofiara mu się wyrywa.
Bo tym właśnie jest dla niego Luke. Ofiarą, zabawką, którą można się pobawić. A jak się znudzi, rzucić w kąt i wrócić do niej w każdej chwili.
Siódme uderzenie jest w twarz.
Luke do tej pory nie wypracował żadnej metody jak przyjmować uderzenie w szczękę. Miał na to kilka lat, ale to i tak nie było zbyt owocne lata jeśli chodzi o naukę. Tym razem zaciska mocno zęby jak tylko widzi zaciśniętą pięść lecącą w stronę twarzy. Boi się, że w ten sposób straci siódemki albo dolną piątkę. Chociaż i tak nie ma zamiaru się do nikogo szczerzyć aby było widać ewentualny brak tych zębów. Luke chyba nawet zapomniał jak to jest się szczerze uśmiechać. Leciutkie podnoszenie kącików ust, które powodował ostatnio Isaac było dobrym początkiem do przypomnienia sobie tego.
W tym momencie chłopak ma ochotę sam siebie spoliczkować. Po raz kolejny Isaac zaprząta mu myśli. I to w ten irytujący sposób, o który by się nie podejrzewał, że może myśleć o chłopaku.
Ósme uderzenie jest najcelniejsze i to powoduje, że niechciane łzy pojawiają się w kąciku oczu Luke. Pięść Jamesa trafia idealnie między obojczyk, a krtań. Przez chwilę boi się wziąć wdech by nie spowodować jeszcze większego bólu, ale szybko się poddaje.
– Masz dosyć, dziwaku? Jesteś tak słaby, że nie dajesz rady przyjąć kilku ciosów? Jak mężczyzna. Tatuś nie nauczył cię bronić?
Nie odpowiada. Nie wie nawet co miałby powiedzieć. Wszystko miesza się w niewyraźną breję wspomnień i kolorów.
Luke nie ma pojęcia czemu pozwala się tak traktować. A może po prostu potrzebuje kogoś kto byłby w stanie kierować jego życiem. Nawet jeśli sprowadzałoby się do jego masochizmu.
Luke był masochistą.
Dociera to do niego w chwili kiedy leży skulony na zimnej podłodze i płacze z bezsilności. Nie ma siły wstać, wrócić do domu i zmierzyć się z setką pytań jakie padną w chwili kiedy ktoś zobaczy jego poobijaną twarz. Chociaż jakby miał jakiś wybór wolałby przeżywać załamanie nerwowe w swoim tymczasowym pokoju, niż w ciemnym parku pod gołym niebem.
Jego oprawcy zostawili go jakieś dwie godziny temu, a on nie ruszył się nawet o pół metra. Jedyne na co go stać jest oddychanie z bólem i myślenie o tym co robi z własnym życiem.
I że czas na zmiany.
Ojej… Nie wiem jak to robisz, ale ja zawsze czuje bol Luka. Bardzo mi go szkoda i bardzo sie ciesze z ostatniego zdania! Mam nadzieje, ze go nie zabijesz! Narazie nie mam pomyslu na zakonczenie, ale jak cos wymysle to dam znac!
Super, że pojawia się kolejny rozdział. Fajnie, że Luke postawił na zmianę i w końcu coś zmieni. To wyjście z dołka powinno być genialne. Ale nie wiem jak zakończyć opowiadanie. Zależy czy chcesz pójść w stronę happy endu czy może sprawić by chłopak uszczęśliwiał innych.
Powodzenia
Super! Od razu przejęłam się losem Luke’a. Genialnie wczuwasz czytelnika w klimat. Nie czytałam poprzednich części, ale widzę, że muszę to nadrobić. Ciekawe, co napiszesz dalej.
Weny!
Historia Luke’a jest taka… potrafisz sprawić że się nią przejmuję jak losem prawdziwego człowieka.
Mam nadzieję że Luke zmieni się całkowicie i stanie się obrońcom słabszych 😀 Tak uogólniając wszystko. Zawsze może zmienić się tak, że zostanie kimś takim jak James – byłoby to ciekawe, ale smutne :C
Weny! 😀
„Luke natomiast czuję ją już po piątym uderzeniu w brzuch i żebra. Przyjaciele Jamesa trzymają go w mocnym uścisku i śmieją się” – heh, zdecydowanie przyjaciele.
„I to w ten irytujący sposób, o który by się nie podejrzewał, że może myśleć o chłopaku” – ciekawi mnie, jak to rozwinie się w następnych częściach.
Oprócz tego zauważyłem jedynie kilka(naście) błędów interpunkcyjnych. Ale to drobnostki.
Opowiadanie, choć smutne, jest świetnie napisane. Genialnie napisałaś odczucia Jamesa i choć rozdział był krótki, to całkowicie mnie zaspokoił (Zeusie, to zdanie strasznie brzmi). Świetnie piszesz i mam nadzieję, że tego nie zmarnujesz. Czekam na więcej.