Rozdział 2
Próba ucieczki
Nastał kolejny dzień. Już nie mogłem się doczekać, kiedy będę mógł wcielić swój plan w życie.
-Myślisz, że to się uda?- powiedział czarodziej. Z jego głosu można byłoby wywnioskować, że wątpił w skuteczność tego planu. Liczyłem na to, że jak już się wydostaniemy z tej wieży, to będę już mógł się teleportować. Teleportacja to jedyna moc, która w ogóle nie działa. Nawet się nie odbija. Zresztą nie mam zielonego pojęcia, w jaki sposób teleportacja miała się odbić. Chwilkę głaskałem swoją brodę, a potem odpowiedziałem czarodziejowi na jego pytanie.
-Jasne, że się uda.- Próbowałem go przekonać.
-Nie sądzę, że to się uda. A co, jeśli się coś nie powiedzie?- zapytał- A jeśli już wykonamy plan, to co jeśli nie da się przejść, przez te drzwi?
-Ifryty przechodzą cały czas.
-Ale my nie jesteśmy ifrytami. Co, jeśli tylko ifryty mogą przejść, przez te drzwi?
-Ten plan to jedyny sposób, aby się stąd wydostać. Musimy przejść, przez te drzwi. Inaczej po nas. Nie mamy czasu na wymyślaniu planu B. Chyba, że ty coś wymyśliłeś…
-Jake, jestem Jake Fylin.
-Masz jakiś pomysł Jake?
-Nie mam.-odpowiedział z rozczarowaniem.- Patrz!
Ifryty otwierają drzwi. Klęczeli na kolanach obok czerwonego dywanu, który dzisiaj rano postawili, przy drzwiach. Po chwili domyśliłem się, że ich panem jest… Szatan. Król, władca i pan całego Piekła. Przypomniała mi się legenda.
-Czemu ja na to od razu nie wpadłem!- powiedziałem wsuwając rękę do kieszeni. Po chwili znalazłem starą kartkę z legendą- Patrz! Przez cały czas miałem w kieszeni kartkę z legendą. Potrzebna mi była na wykład, ale nie zjawiłem się, bo jestem tutaj. Czytaj!
Na kartce było napisane:
Dawno, dawno temu na świecie były tylko cztery żywioły: Ogień, Woda, Ziemia, Powietrze. Z wody wyłonił się długi dziesięciometrowy wąż morski- Wquoad, który stworzył wszystkie zbiorniki świata oraz stworzenia w nich żyjące. Z powietrza wyłoniła się harpia- Haqil. Stworzyła ona wiatr, oraz stworzenia, które potrafią latać. Z ziemi wyłonił się gnom- Fers. Udało mu się stworzyć glebę, wszystkie rośliny oraz istoty żyjące na lądzie. Stworzył on królestwo gnomów, a siebie mianował władcą. Po jego śmierci władzę w królestwie przejął gnom, o imieniu Ramm. Z ognia wyłonił się Szatan. Był on jedynym z pierwszych istot, któremu nie udało się nic stworzyć. Zamieszkiwał on ląd. Jeden ze słynnych gnomów- Ninn, za pomocą magii, fizyki, chemii oraz biologii, stworzył lampę, z której miał wyłonić się Dżin, spełniający wszystkie życzenia, tylko tego, kto pierwszy uwolni go z lampy. Jeżeli jego pan zrzeknie się lampy, następny pan będzie mógł tylko do wypowiedzenia trzy życzenia. Ninn bał się, że Dżin mu się sprzeciwi i nie uwolnił go z niej. Schował go w bezpieczne miejsce. Znalazł go Szatan, który zażyczył sobie, aby mógł stwarzać rzeczy, jak reszta pierwszych istot. Z lampy wyszedł dżin, ale dlatego, że Szatan wyłonił się z ognia, dżin był ifrytem. Szatan odkrył, że po roztarciu ognistej łzy po lampie, ifrytów będzie więcej. Odtąd Szatan zbiera energię, dzięki której podbija różne krainy, a w ten sposób zamienia je w piekło. Oczywiście nie podbija ich sam używa do tego swojej armii, składającej się z najsilniejszych ifrytów. Jeśli Szatan straci całą energię, zrzeknie się lampy, a co za tym idzie, wszystkich ifrytów.
-Teraz to pokazujesz?- powiedział Jake.
-Nawet tego nie czytałem. Dostaliśmy to w szkole, żeby się tego nauczyć, ale miałem zrobić to jak zwykle na ostatnią chwilę- tłumaczyłem się- Skojarzyłem tego Szatana, bo wykładowca mówił coś, że to legenda o nim, a zarazem jak powstał świat i że to lektura obowiązkowa.
-Super! I tak już po nas.
Szatan szedł w naszym kierunku z jednym z ifrytów. Ifryt podniósł swoje ręce ku naszej celi, a następnie opuścił je gwałtownie, gasząc ogień, ogradzający celę. Staliśmy się wolni. To była jedyna szansa na ucieczkę. Jake rzucił zaklęcie, zatrzymujące czas, ale nie działa ono na ifrytów i Szatana. Pobiegliśmy do drzwi, ale ku mojemu zaskoczeniu naprawdę były zamknięte. Bynajmniej dla nas. Zgasiłem światło, również to z ognistych płomieni ifrytów i szatana. Podarowałem Jake’owi dar widzenia w ciemności. Pobiegliśmy w drugą stronę. Zauważyłem świecący się krąg. Szybko wszedłem z magiem w krąg. Ifryty razem z Szatanem oświecili się, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jake rzucił na krąg jakieś zaklęcia, dzięki którym krąg zniknął, a na jego miejscu została dziura. Zapadliśmy się na dół, upadając na schody. Schody prowadziły jeszcze niżej niż się aktualnie znajdowaliśmy. Domyśliłem się, że na samym dole będą drzwi, dzięki którym wyjdziemy z piekła. Biegliśmy cały czas w dół po schodach, myśląc, że przechytrzyliśmy ifrytów. Nie zdążyliśmy dobiec na sam dół, mimo tego że miałem wrażenie, że pokonaliśmy już parę kilometrów. Nagle pojawiły się ifryty, które nas otoczyły. Jak mogłem myśleć, że przechytrzymy mistrzów iluzji? Musiałem pogodzić się z faktem, że przegrałem z ognistymi dżinami.
-Świetna robota panowie!- rzekł jeden z ifrytów-Myślałeś, że nam uciekniesz? Gdzie jest ten drugi?- Dopiero teraz zobaczyłem, że mag najwyraźniej uciekł.
-Już zapewne jest na zewnątrz- odpowiedziałem- będziecie mieli mniej energii dla Szatana.
-Ja idę go poszukać, a ty go zaprowadź do pana!
-Jasne!
Oba ifryty zmieniły się w ogień. Jeden zniknął, a z drugiego wyłaniała się postać maga. Ucieszyłem się, że tu jest. Będę miał magię, po swojej stronie. Ucieszyło mnie także, że to jeszcze nie koniec. Niestety schody zostały podzielone na dwie części i trzeba było wybierać, którą drogą iść. Potem schody podzielone były jeszcze bardziej, a każda część prowadziła, gdzie indziej. Jeden z naszych wyborów był ogromnym błędem, gdyż tam czekał na nas ifryt. Wracaliśmy, a potem zmieniliśmy swój wybór. Bałem się, że zostaniemy złapani, przez ifryta. Nasza ucieczka była coraz bardziej ryzykowna. Przed nami pojawił się płomień, z którego wyłonił się ifryt. Zostaliśmy otoczeni z każdej strony. Wiedziałem, że nie opłaca się uciekać, ponieważ i tak, przed nimi nie uciekniemy. Tak była przykra prawda. Jake nie zamierzał się poddawać. Użył kilku zaklęć. Jedno z nich spowodowało zasłonę z dymu, a drugie zaklęcie spowodowało, że potrafiliśmy latać. Lataliśmy nad ifrytami, a gdy ich minęliśmy, zeszliśmy na ziemię i biegliśmy, po kolejnych schodach. Coraz bardziej byliśmy zmęczeni, ale i tak biegliśmy. W tym samym momencie ifryty wróciły do Szatana.
-Macie ich?- powiedział rozzłoszczony Szatan- Gdzie oni są?
-Mieliśmy ich, ale oni użyli magii, z którą żaden z nas nie umie sobie poradzić.
-CO? Nikt nigdy wam nie uciekł! A wasze iluzje?
-Słabną, za mało masz energii.
-Spróbujcie ich złapać jeszcze raz. Szybko! Macie być mi posłuszne!
-Jeśli nie będziesz miał w ogóle energii, to automatycznie się nas zrzekniesz!
-Co !?
-Pan nie wiedział?
-Łapcie ich, szybciej!
Ifryty zniknęły. Niczego nie świadomy, biegłem coraz niżej po schodach z osobą, którą powinienem zniszczyć już dawno, ale tymczasowy sojusz się przyda. Nagle zrobiło się cieplej.
-Ifryty!- powiedział Jake.- Szybciej!
Nagle pod naszymi nogami pojawiła się ognista chmura, która podnosiła się razem z nami, unosząc nas w górę niczym winda. Jake użył zaklęcia, które zniszczyło chmury. Mag został mocno osłabiony. Zemdlał. Postanowiłem, że mu pomogę. Niosłem go na plecach, co nas bardzo spowalniało. Zauważyłem ifryty, biegnące w moją stronę. Jestem kiepski z magii, ale próbowałem ocucić Jake’a magicznymi zaklęciami. W tym celu tworzyłem w powietrzu wzoru, jakie zapamiętałem z wykładów, o leczeniu za pomocą magii.
Ifryty były coraz bliżej. Nagle wielki promień światła pojawił się na klatce piersiowej maga. Światło powoli gasło. Jake wstał. Zaczął kreślić magiczne znaki, ale ja popchnąłem jego rękę na dół, dając mu do zrozumienia, żeby nie używał na razie magii, bo w każdej chwili może zasłabnąć. Uciekaliśmy. Wiedziałem, że to nic nie da, że nie uciekniemy, przed nimi, więc zacząłem kreślić znaki w powietrzu, który zapamiętałem, kiedy kreślił je mag, abyśmy mogli latać.
-To nic nie da- rzekł Jake- musisz użyć zaklęcia szybkości.
– Ale nie wiem, jak – powiedziałem.
-Myślałem, że je znasz, w końcu znasz się trochę na zaklęciach. Ja też nie znam tego zaklęcia. Miałem tego użyć w sytuacji awaryjnej. Myślę, że teraz jest idealny moment, weź to- podarował mi runę- Musisz użyć zaklęcia aktywującego runy, aby zadziałało. Wiesz jak?
-Tak, wiem. Uczyliśmy się w szkole.
Rzuciłem zaklęcie na runę. Przyspieszyło to dwukrotnie nasz bieg. Ifryty nie potrafiły nas dogonić. Użyły zdolności teleportacji, dzięki czemu nas dogonili. Ponownie zostaliśmy otoczni. Nagle z ifrytów został tylko ogień.
Przeniósł ich do siebie Szatan, dzięki czemu mieliśmy więcej czasu na ucieczkę.
-Macie ich?- Spytał Szatan.
-Akurat udało nam się ich otoczyć, ale pan nas zabrał stamtąd, a oni zostali.- powiedział jeden ifryt.
-Niech to ! Już za późno! Na pewno opuścili wieżę. Szukajcie ich na zewnątrz!
Nareszcie znaleźliśmy drzwi. Po otwarciu drzwi zobaczyłem, że to nadal piekło. A wieża jest częścią ogromnego zamku. Zdolność teleportacji nadal nie działała, a teraz naszym zadaniem jest znaleźć wyjście stąd oraz uciekać, przed ifrytami.
KONIEC
ROZDZIAŁU
Komentujcie 😉
Ciekawie się zapowiada, jednak mam kilka ”ale”:
-Po pierwsze „Bynajmniej dla nas. ” Słowo bynajmniej nie jest wymienne z przynajmniej. Oto definicja prosto z słownika PWN:
bynajmniej I «partykuła wzmacniająca przeczenie zawarte w wypowiedzi, np. Nie twierdzę bynajmniej, że jest to jedyne rozwiązanie.»
bynajmniej II «wykrzyknik będący przeczącą odpowiedzią na pytanie, np. Czy to wszystko? – Bynajmniej.»
-Po drugie, skąd bohater wie o czym rozmawiają ifryty i szatan skoro biega gdzieś po wierzy? Kiedy przenosisz miejsce akcji oddziel to jakoś.
-I ostanie chociaż nie mniej ważne: akcja toczy się zbyt szybko tj. prawie nie ma opisów. Brak mi było opisów pomieszczeń w których bohaterowie się znajdowali lub chociażby ich wyglądu. Np kiedy wchodzi szatan wgl nie jest powiedziane jak wygląda.
Fabuła super a ja kończę ten komentarz, bo chyba nigdy nie napisałam tak długiego i idę czytać kolejny rozdział Pozdro
Było tu trochę powtórzeń. Staraj się nie używać tych samych słów w dwóch zdaniach obok siebie. Tak lepiej się czyta.
Strasznie szybko biegnie fabuła. Myślałam, że ucieczka z twierdzy to będzie jakieś wielkie wyzwanie a tu szast prast i po krzyku. To samo tyczy się szatana. Fajny pomysł ale z nikąd wrzucony. W sensie tak po prostu wyciągnął kartkę z wszystkimi informacjami. Fajnie by było gdybyś wprowadził jakieś niewiadome i zagadki. Takie jest moje zdanie.
Po za wyżej wymienionymi zarzutami do niczego więcej się nie przyczepię. Historia ciekawa, mag też ok, runy, zaklęcia i w ogóle magia. Juhu juhu 😀
Nie chcę się czepiać, ale masz zamiar użyć w tej serii postaci z mitologii greckiej? Bo wiesz, jakby na to nie patrzeć, to jest blog na temat książek Ricka Riordana oraz twórczości właśnie w tym zakresie. Na razie nie widzę tu nic takiego, no chyba, że mag jest synem Hekate, ale przecież w uniwersum PJ nie ma gnomów, a opis stworzenia świata jaki tu podałeś bardziej pasuje do książki „Katalog Stworzeń Fantastycznych”, której egzemplarz w domu posiadam. No, ale teraz przejdźmy do opowiadania.
Po chwili znalazłem starą kartkę z legendą- Patrz! Przez cały czas miałem w kieszeni kartkę z legendą. – unikaj lepiej powtórzeń na przyszłość. Lepiej brzmiałoby, gdyby główny bohater powiedział, że przez cały czas miał w kieszeni ten świstek albo po prostu, że miał w kieszeni to i wtedy zacząłby czytać treść.
Jak wspominałem, legenda nawiązuje do Katalogu Stworzeń Fantastycznych. Zgaduję, że w następnych częściach to gnom będzie miał jedno życzenie od dżina, ale to tylko przypuszczenie.
Dość często używasz słowa „ifryt”, ale starasz się zastępować to wyrażeniami „mistrzowie iluzji” oraz „ogniste dżiny”, więc plus dla Ciebie.
A cała ta scena akcji jest dość chaotycznie napisana. Akcja pędzi i wyprzedza aż teorię względności albo chociaż uciekających głównych, bohaterów ;).
Wciąż powtarzasz słowo „ifryt”. Naprawdę, weź słownik synonimów i postaraj się znaleźć jakieś słowa zamienne.
Zauważyłem sporo błędów interpunkcyjnych, głównie to stawiane przecinki przed wyrazem „przez”. Przed tym nie trzeba ich stawiać. Jeszcze błędnie stawiane kropki przy dialogach (chodzi mi o te przed i po myślnikach), ale nie przejmuj się tym, bo ja sam popełniam takie błędy, co mógłbyś zauważyć czytając „Herosi Tacy Jak My” ;).
Łał, czyli ta wieża wielkości dwóch zamków jest tylko małą częścią większej konstrukcji? Ten Szatan to ma fizia na punkcie wielkości.
I trochę zlamił tą sytuację z otoczeniem zbiegów.
I trochę dziwne, że nie wiedział o tym, że jego ifryty mogły zostać uwolnione.
Podsumowując: Używaj innych wyrazów zamiast ifryt, popracuj nad interpunkcją, spowolnij akcję i zrób z Szatana większego inteligenta.
Pozdrawiam, Szybki Quick
(Hah, to był taki żarcik, bo w angielskim Quick znaczy szybko, więc dostałeś pozdrowienia od Szybki Szybko. Tak, wiem, nieśmieszne.)
Chciałam przejść po prostu do następnego rozdziału, ale jednak nie mogę tego zostawić bez komentarza. Czytając pierwsze akapity pierwszego rozdziału byłam zachwycona wstępem, pomysłem na fabułę i tym, że bohaterem jest gnom. Ale tutaj… rozczarowałam się nieco.
Po pierwsze, bohaterowie. Gnom próbował porwać tego maga, prawda? Więc dlaczego on tak łatwo mu zaufał i zaczął z nim współpracować? Czy na jego miejscu też byś tak zrobił?
Po drugie, dlaczego ten Szatan był taki… wolnomyślący? Rozumiem, że pewnie chciałeś wyłamać się ze schematu zły dowódca = geniusz korzystający niemal jedynie ze sług… Ale czy inny typ nie jest przypadkiem skazany na porażkę?
Po trzecie, emocje. Przyznaję się, że nie umiem ich opisywać i jestem niemal pewna, że u mnie ich brakuje, ale u Ciebie w ogóle ich nie pamiętam…
Po czwarte, ucieczka. Ona była nierealna nawet jak na to, że to fantastyka. Poszło im zbyt szybko i łatwo, nie sądzisz? Było mało opisów, które przedstawiłyby dokładniej jej przebieg, a walka z tymi ifrytami wydawała się taka… niewyraźna. I ta legenda, znikąd w tej kieszeni… Jestem pewna, że w pierwszym rozdziale nie było nic o żadnych wykładach.
I po piąte, te powtórzenia. W internecie są słowniki synonimów, wierz na słowo. (www.synonimy.pl) Chociaż wątpię, czy będą tam synonimy do słowa „ifryty”. Poza tym można zastępować wyrazy zaimkami, wiesz?
Mam również rady… Tak jakby.
1. Nie spiesz się z fabułą, opisami spowalniaj akcję.
2. Nie spiesz się z wstawianiem, wcześniej sprawdzaj tekst.
3. (Choć to akurat bardziej prośba) Nie obrażaj się na mnie, bo nie piszę tego, by Cię urazić… Życzę Ci powodzenia, bo to opowiadanie ma naprawdę duży potencjał i jeśli nad nim popracujesz, to wyjdzie Ci ciekawe opowiadanie ze świetną fabułą.
Weny i powodzenia!