Ziomeczki, mój czas się zbliża. W poniedziałek już mnie tu nie będzie. Jestem szczęśliwa i dumna z siebie, że i tak udało mi się opublikować teraz tyle części. Uwierzcie, to był wyczyn i naprawdę się musiałam postarać, żeby to zrobić.
Dedykuję rozdział wszystkim użytkownikom, którzy tworzą na RR naszą małą, półboską społeczność.
Dziś jest Dzień Matki. Proszę, pamiętajcie o tym. Idźcie do swoich mam, podziękujcie im za wszystko i powiedzcie „Kocham Cię, mamo.”
Pozdrawiam
♥Annabelle♥
Rozdział VIII:
Zmarli nie pukają do drzwi…
Wpadł wkurzony do domku i jednym kopnięciem zamknął drzwi.
– Mówiłem. – rzekł krótko Nico
Chłopak leżał na łóżku i odbijał od sufitu piłkę.
– Dlaczego on jest taki uparty? – spytał wkurzony Cody i uderzył pięścią w ścianę
– Sam wolałbym oddać swoje życie za siostrę. Ojciec chyba uważa, że jestem za mało wart. – mruknął nastolatek
Cody spojrzał uważnie na brata i usiadł na jego łóżku.
– Co jest fajnego w byciu synem Hadesa jak nie można sobie zabierać zmarłych? – spytał retorycznie
– Dalej będziesz próbował, prawda?
– Jakoś tam wejdę i ją wyprowadzę.
– Pójdźmy tam razem. – zaproponował niższy chłopak
Bracia przybili sobie żółwika.
~*~
HEROSOWE CIEKAWOSTKI
62. Lana miewała ataki klaustrofobiczne.
63. Cody jest bardzo spostrzegawczy i nie lubi, gdy ktoś dotyka jego rzeczy. Od razu zauważa, jeśli coś zostało przestawione, lub ruszone.
64. Cody przez innych obozowiczów postrzegany był jako ten poważny, dumny i władczy.
65. Cody i Danny sami piszą swoje piosenki. Wcześniej pomagała im również Lana.
66. Wydano kilka teledysków do ich utworów.
67. Cody twierdzi, że Lana była najsłodszą dziewczyną z całego obozu.
68. Danny uwielbia spać, bardzo trudno go obudzić.
69. Cody twierdzi, że bardzo dobrze wygląda zaraz po prysznicu.
70. Lana nigdy nie lubiła matematyki. Kiedy miała jakieś osiem, dziewięć lat, uczyła się z tatą tabliczki mnożenia. Mark chciał trochę zmobilizować córkę do ćwiczeń i powiedział, że jeśli znajdzie dwie liczby, które wymnożone przez siebie, dadzą liczbę siedem, to w nagrodę kupi jej cokolwiek będzie chciała. Lana z miejsca poprosiła o oryginalną lalkę Barbie i całą pizzę tylko dla siebie. Dziewczynka zabrała się za liczenie i szukanie pasujących liczb. Mark za to poszedł do salonu i opowiedział o wszystkim żonie. Śmiał się ze swojego pomysłu. Mówił, że przecież nie ma takich liczb, które po wymnożeniu dałyby siedem. Bardzo się więc zdziwił, kiedy po chwili przybiegła do niego szczęśliwa Lana i oznajmiła, że skończyła zadanie. Mark zapomniał, że siedem wymnożone przez jeden, daje siedem…
71. Annabeth lubi rozwiązywać zagadki, które wydają się bardzo trudne.
72. Rose ma wiele kosmetyków do twarzy.
72. Percy ślini się przez sen.
73. Danny kocha instrumenty.
74. Lana bardzo lubiła rock.
75. To Lana pierwsza zaczęła lepić z plasteliny i bawić się postaciami. Potem zaczął to robić Jake i bawił się tak, nawet kiedy Lana z tego wyrosła i skupiła się na pisaniu opowiadań i piosenek.
76. Clarisse w sekrecie modliła się w świątyni Afrodyty, żeby ktoś się w niej kiedyś zakochał.
77. Lana uwielbiała horrory z klaunami i lalkami, bo się ich bała.
78. Lanie łzawiły oczy przy ziewaniu i kichała, gdy wpatrywała się w słońce lub ostre światło.
79. Nico jest nieśmiały przy dziewczynach.
80. Lana była dumna ze swojej czystej, bezproblemowej cery i bardzo o nią dbała.
81. Poza planem, Cody i Jessy bardzo lubią grać w Scrabble.
~*~
Wypuszczane strzały przecinały powietrze i uderzały w sam środek tarczy.
Oddychał ciężko i krytycznie spoglądał na efekt swoich starań.
– Może zrobisz sobie przerwę, co?
Chłopak odwrócił się i ujrzał swojego ojca. Bóg o wyglądzie siedemnastolatka miał na sobie zwykłe jeansy i koszulę. Spoglądał na syna swoimi niebieskimi oczami i uśmiechał się lekko.
Danny przejechał dłonią po mokrych od potu włosach.
– Witaj ojcze. – powiedział i skłonił się szybko
Apollo machnął ręką.
– Przyszedłem pogadać. Masz czas?
Danny parsknął śmiechem. Sytuacja przedstawiała się komicznie. Bóg przychodzi do niego i pyta, czy może mu poświęcić chwilę.
– No nie wiem, przyjdź kiedy indziej. – rzucił lekceważąco Danny
Apollo wzruszył ramionami.
– Dobra. – rzekł obojętnie i odwrócił się
– Ej, tatko! Żartowałem!
Bóg spojrzał na syna i podszedł do niego bliżej.
– Chodźmy do Ciebie.
– Ale… – zawahał się – Nie posprzątałem… – dodał speszony i podrapał się po włosach
– A to mi nowość.
Nie dało się nie zauważyć Apolla przechadzającego się po obozie. Po prostu nie dało. Był zbyt olśniewający. Dziewczyny piszczały i robiły mu zdjęcia jakby był kimś niezwykle sławnym. Bóg uśmiechał się i machał do fanek. Kilku dał nawet autograf i pozwolił się przytulić. W końcu jednak weszli do domku siódmego i zamknęli się w pokoju Danny’ego. Pomieszczenie nie było najmniejsze, ale duża ilość przedmiotów potrafiła doprowadzić człowieka do klaustrofobii.
Usiedli na łóżku.
– Czuję się dziwnie… Czy powinienem zaproponować Ci coś do picia? – spytał niepewnie Danny
– Nie, jest w porządku. Chciałem z Tobą osobiście porozmawiać.
Apollo miał poważny ton. To dopiero było dziwne. Danny znał go jako raczej wesołego gościa. Przełknął głośno ślinę. Martwił się, bo podejrzewał, co może być powodem wizyty boga.
– Wiem, że się obwiniasz. – rzekł nagle Apollo
Danny podniósł oczy na ojca.
– Nina…
– To nie Twoja wina. Nie mogłeś temu zapobiec.
– A Ty? Ty mogłeś? Jesteś bogiem…
– Jestem bogiem… – westchnął Apollo – Przez to bezradność jest jeszcze boleśniej odczuwalna. – dodał
Zamilkli.
– Nie mogę ingerować w przeznaczenie, Danny. – oznajmił bóg
– Ona mogła żyć.
– Tak samo jak wielu innych ludzi, których znasz. A jednak, oni również odeszli.
– Czuję, że ją zawiodłem. Nie potrafiłem jej ochronić. Nie byłem dobrym bratem.
– To był jej czas.
– To za wcześnie… – mruknął chłopak i zacisnął pięści – Ona była Twoją córką. Naprawdę Cię to nie obeszło? – spytał bezmyślnie
Apollo sapnął cicho.
– Wydaje Ci się, że my bogowie tylko…
– Zapładniacie ludzi.
– To brzmi okrutnie.
– A tak nie jest? Nie wmówisz mi, że kochałeś każdą matkę swojego dziecka. Inaczej byś o nas dbał. A poza tym, widzę ile mam rodzeństwa, nawet w swoim wieku.
Apollo zaśmiał się.
– Nie rozumiem, co Cię tak bawi. – wyznał Danny
– Jak powiedziałeś, jesteśmy bogami. Możemy przybierać różne wcielenia i być w wielu miejscach w tym samym czasie. Siedzę tu z Tobą, ale jednocześnie właśnie flirtuję z pewną uroczą Azjatką.
Danny zmrużył oczy.
– To przerażające…
– Ej, nie myśl, że moje dzieci są wynikiem przygody w klubie, ok?
– Nawet ja? – wypalił chłopak – Nie wiem nic o mamie. – dodał szybko
Apollo przygryzł dolną wargę. Wyglądał przy tym uroczo jak dziecko. Westchnął głęboko.
– O rany… Wiedziałem, że ta rozmowa kiedyś nadejdzie…
– Ej, nie pytam Cię o to, skąd się wziąłem! – palnął szybko Danny – Chcę tylko wiedzieć, kim była… – dodał ciszej
Całe życie o tym myślał. O niej. Czemu go zostawiła? Gdzie była, gdy on płakał sam? Czy go nie kochała? Czy może ktoś go porwał po porodzie?
Kiedy był mały i mieszkał jeszcze w domu dziecka, lubił sobie wyobrażać, że tak naprawdę ma wspaniałych rodziców, którzy bardzo go kochają, ale niestety nie zna ich, bo zgubił się po porodzie. Ktoś go porwał lub zamienił. Ale jego rodzice mają dużo pieniędzy i go szukają. Szukają swojego synka na całym świecie, a on na nich czeka. I kiedyś go znajdą i będą już razem szczęśliwi.
Po czasie zapomniał o tych wyobrażeniach. Przestał się łudzić.
Jednak myśl o matce zawsze ciążyła mu na sercu.
– Ja… To głupie, ale ja nawet nie wiem, kim jestem.
– Jesteś Danny Dominic Harrison, mój syn. – rzekł dumnie Apollo
– Ale musi być coś więcej. Muszę być kimś więcej. – powiedział zdecydowanie chłopak
Apollo położył mu dłoń na ramieniu. Heros nie był skrępowany towarzystwem boga. Patrząc na niego, widział w nim kumpla.
– Opowiedz mi o niej cokolwiek, proszę. Na pewno coś wiesz. – powiedział błagalnie
– Uwierzysz, jeśli powiem, że to dla mnie trudne?
Danny pokręcił przecząco głową.
– Ej, mówię poważnie! – żachnął się bóg – Ty dzieciaku… – mruknął z niesmakiem
– Kim jest moja mama? – powiedział ponaglająco
Apollo milczał. Jego oczy pociemniały.
– Przyjaźniły się. – powiedział nagle – Trzy muszkieterki. Każda inna, ale potrafiły się porozumieć. Nie to co my… Hades poznał Connie po śmierci jej rodziców, Zeus uratował Alex w dzieciństwie przed piorunem i od tamtej pory się nią opiekował, a ja spotkałem Twoją matkę, kiedy nieco wstawiona, wracała z imprezy.
Danny zrobił wielkie oczy. Analizował po kolei każde słowo ojca.
– To znaczy, że… Ale…
– Tak, mówię o mamach Twoich przyjaciół. Chodziły razem do szkoły. Stąd się to wszystko zaczęło.
– Nasze losy…
– Są splecione, tak, tak. Dasz mi mówić?
Chłopak w mig zamilkł.
(Song 1: https://www.youtube.com/watch?v=L0ALD0tI2lw The Time of waiting (Piano Version))
– Ta dziewczyna… Nigdy nie spotkałem kogoś tak krnąbrnego, pyskatego i wesołego. Była wulkanem energii i inspiracji. Nie dało się z nią nudzić. Skończyła właśnie szkołę i studiowała. Wiesz, sztuka. Uwielbiała malować i grać na fortepianie. To było całe jej życie. Marzyła o otworzeniu własnej galerii i o występach na scenie. Była naprawdę zdolna, choć miała słomiany zapał, szybko coś ją nudziło i dopadało ją lenistwo. Jak dziecko, w dodatku uparte i głośne. Wracała z imprezy o świcie, śpiewała, idąc środkiem ulicy i wymachując butelką. Upokarzające, co? A jednak mnie wtedy zaintrygowała. Pomogłem jej dojść do domu. Musiałem ją nieść i zasnęła mi na rękach, kiedy wchodziłem po schodach. Położyłem ją w łóżku i siedziałem w jej pokoju cały dzień, bo obudziła się dopiero wieczorem. Była głodna, więc musiałem dać jej jeść. Nie krzyczała na mnie, nie wypytywała, nie patrzyła podejrzliwie. Traktowała mnie jakbym był jej kumplem i jakbyśmy się znali od lat. Rozmawialiśmy wtedy całą noc, więc potem kolejny dzień odsypiała. Przez tydzień nie mogła dojść do siebie. Zaczęliśmy się regularnie spotykać, poznawać się i zatracać się w sobie. Zakochałem się w niej jak szczeniak. Była moją muzą, moim natchnieniem, moją pasją. Uwielbiałem wszystko, co robiła. Wciąż rozmawialiśmy o sztuce, pomagałem się jej rozwijać. Kiedy zaszła w ciążę, ucieszyłem się. Półboskie dziecko z tą cudowną kobietą! Wow! Czy świat zniesie ten swag?! Potem jednak posmutniałem, bo zdałem sobie sprawę, że po narodzinach, będę musiał odejść, by nie narażać malucha. Ale ona mnie uspokoiła. Nie doceniłem jej, bo zachowała się bardziej dojrzale i odpowiedzialnie, niż sądziłem. Powiedziała, że da radę. Że chce dać dziecku szczęście i miłość, które sama otrzymała ode mnie. Wspieraliśmy się nawzajem. Mieliśmy utrzymywać dalej kontakt, pragnąłem być choć trochę obecny w Twoim życiu. Niestety… Zmarła po porodzie. Tak nagle… Zator płynem owodniowym. Krew dostała się do płuca i spowodowała niewydolność oddechową.
Danny przez sekundę poczuł się dumny, że wie, co to znaczy. Ale tylko przez sekundę.
– Przypadek jeden na milion… Pamiętam, gdy po jej śmierci wziąłem Cię po raz pierwszy na ręce. Byłeś taki mały… Żałowałem, że ona nie mogła Cię przytulić… Jej przyjaciółki chciały się Tobą zająć, ale zabrałem Cię wcześniej. To byłoby zbyt ryzykowne, gdybyś został z nimi. Więc zaniosłem Cię do domu dziecka i zadbałem o wszystkie szczegóły. Widziałem ten smutek, który miałeś przez lata sam nosić… – wyznał Apollo
Danny słuchał ojca jak zaczarowany. Jakby opowiadał mu bajkę. Łykał każde słówko o matce, a jego serce biło szybciej. Skóra stała się gorętsza, a oddech głośniejszy.
Miał mętlik. Myśli kotłowały się pod jego czaszką. Nie wiedział jak ma zareagować. Z jednej strony cieszył się, a z drugiej było mu potwornie smutno.
– J-jak… – powiedział słabo, bo zaschło mu w ustach – Jak miała na imię? – spytał po chwili
– Diana. – rzekł subtelnie Apollo i uśmiechnął się
– Czy… Czy ja jestem do niej podobny? Choć trochę? – zapytał z nadzieją nastolatek
Bóg spojrzał na syna z uśmiechem i poczochrał go po włosach.
– Sądzę, że masz jej najgorsze możliwe cechy. – wyznał, a chłopak zaśmiał się, powstrzymując łzy
Apollo zawahał się przez chwilę i przygryzł dolną wargę.
– Miałeś to dostać dopiero na osiemnaste urodziny, ale niech będzie… – rzekł nagle, a w jego dłoni pojawił się średniej wielkości tablet
Bóg poezji wręczył go synowi.
– Odtwórz filmik. – rzekł, wstając z łóżka
Danny patrzył na Apolla pytająco. Był nieco zdezorientowany. Tata jednak szybko się z nim pożegnał i wyszedł z pokoju.
(Song 2: https://www.youtube.com/watch?v=FvE5D689t8s Without Words (Inst.))
Blondyn wziął głęboki wdech, odblokował ekran i kliknął na jego środek. Pierwszą rzeczą jaką zauważył, były długie, proste, jasne pasma włosów, które kołysały się przed obiektywem. Po sekundzie obraz się zmienił. Danny patrzył na młodą kobietę, siedzącą pośród poduszek na kolorowej kanapie. Blondynka miała wesołe, duże, niebieskie oczy i szeroki, szczery uśmiech. Jasne włosy sięgały jej połowy pleców. Kobieta ubrana była w dresowe spodnie i luźną koszulkę, która nie ukrywała jednak jej dużego, okrągłego brzucha.
– Nagrywa się? Chyba tak… – powiedziała niepewnie niebieskooka i zagarnęła włosy za ucho
Nastolatkowi omal nie zmiękły kolana.
– Mama… – szepnął wzruszony
Była piękna. Najpiękniejsza. I miała najcudowniejszy głos na świecie. A on miał jej uśmiech.
Do oczu napłynęły mu gorące łzy.
– Cześć mój synku. Tu ja, Twoja mama. Jeśli to oglądasz, to znaczy, że są Twoje osiemnaste urodziny. Ach, teraz to się wydaje takie abstrakcyjne. Aż sama nie wiem co powiedzieć, a przecież sobie zaplanowałam. Mam nadzieję, że jestem dobrą mamą.
Diana przygryzła dolną wargę.
– To ósmy miesiąc, a ja właśnie poczułam jak się poruszyłeś. Jesteś strasznie niecierpliwy i ruchliwy. Chyba Ci się tam nudzi. Ja też się nie mogę doczekać, aż Cię zobaczę i przytulę. Moje małe słoneczko.
Kobieta pogłaskała czule swój brzuch i ponownie spojrzała w kamerę.
– Lekarze mówią, że dzieci w tym okresie słyszą, rozpoznają i reagują na głos matki. Jestem ciekawa, co o mnie myślisz. Jeszcze się nie urodziłeś, a już pewnie masz dość tego, że ciągle gadam. Przyzwyczaj się, będę do Ciebie mówić całe życie, nawet jak nie będziesz mnie słuchać. Bo jestem Twoją mamą.
Danny drżał na całym ciele.
– Wyobrażam sobie jak będziesz wyglądać. Zamykam oczy i widzę Twoje jasne włoski i oczy jak niebo. Musisz tak wyglądać, jesteś skazany na bycie niebieskookim blondynem. – powiedziała Diana i zaśmiała się – Nawet nie wiesz jak bardzo nie mogę się Ciebie doczekać. Nie wyobrażam sobie już życia bez Ciebie. Od kiedy się dowiedziałam, że jestem w ciąży, wszystko się zmieniło. Pragnę dać Ci dom, ciepło, szczęście i miłość. Obiecuję, że zawsze będę się Tobą opiekować i nie pozwolę Cię skrzywdzić. Ciągle przesiaduję w Twoim pokoju. Chcesz go zobaczyć?
Kobieta wstała powoli z kanapy i chwyciła za kamerę. Skierowała ją na swoją twarz i zaczęła iść przez niewielkie, kolorowe mieszkanko. Po chwili weszła do kwadratowego pomieszczenia. Wszystkie ściany pomalowane były na żółto, a na nich wykonane były staranne rysunki przedstawiające zwierzątka i postacie z bajek. Na środku pokoju stało łóżeczko z kolorowymi belkami, a nad nim wisiały złote, kręcące się w powietrzu słoneczka.
Z prawej strony stał regał z zabawkami i książeczkami. Danny zauważył też chodzik, nocnik, fotelik, mebel do przewijania, komódkę wypełnioną po brzegi śpioszkami, różne misie i pełno innych akcesoriów.
– Jak widzisz, jestem już przygotowana. Mam chyba wszystko! – powiedziała z entuzjazmem – Ciągle jak wchodzę do sklepu, to wychodzę z jakimś śpioszkiem, skarpetkami albo grzechotką! Mam dla Ciebie tyle ubrań, że przez pierwsze dwa latka nic nie będę musiała Ci kupować, a wiem, że i tak to zrobię! I jeszcze pewnie dostaniesz pełno prezentów od wszystkich bliskich. Nie mam pojęcia, gdzie to pomieszczę, ale nie chcę, by czegokolwiek Ci brakowało. Dam mojemu ukochanemu dziecku wszystko, co jestem w stanie dać. No i jak? Podoba Ci się? Widzisz te ściany? Sama je malowałam. Pewnie teraz, kiedy masz osiemnaście lat, wyglądają inaczej. Na pewno miałeś dość rysunków starej matki.
Diana dotknęła kolorowych obrazów.
– Prawda, że ładne? Chciałam, żebyś miał tu wesoło. Kocham malować, mam nadzieję, że nigdy z tego nie zrezygnuję. Nauczę Cię, co Ty na to? Będziesz mi pomagać? Och, kopnąłeś mnie, to chyba znaczy, że się zgadzasz. Jak podrośniesz, zapiszę Cię na wszystkie artystyczne zajęcia. O tak!
Oczy kobiety zabłysły, a ona oparła się jedną ręką o łóżeczko.
– Zajęcia z muzyki, literatury, malarstwa, może też rzeźby! Jeju, czy nie jestem zbyt wymagająca? Nie chcę taka być. Ale ja wierzę, że sobie poradzisz z każdym wyzwaniem jakie Cię spotka. I na pewno sam będziesz chciał chodzić na takie zajęcia.
Blondynka nagrała kilka misiów i innych zabawek. Następnie przeszła do salonu i ponownie usiadła na kanapie.
– Danny… – szepnęła i pogłaskała brzuch – Śliczne imię, prawda? Mam nadzieję, że będziesz nosić je z dumą. Hej, a co Ty na to, że kupimy sobie psa? Oczywiście, jak już trochę podrośniesz. Chodzilibyśmy z nim na spacery do parku i uczyli sztuczek. Ale będziesz musiał się nim opiekować. Pewnie będzie za Tobą tęsknił, kiedy będziesz w szkole. Wiesz, mam wrażenie, że będę często wzywana do dyrektora. – Diana zaśmiała się wesoło i poczerwieniała na twarzy
Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Ktoś wszedł do mieszkania. Tym kimś okazał się być Apollo. Bóg wyglądał na jakieś dwadzieścia pięć lat, ubrany był w skórę i jeansy, a na oczach miał okulary przeciwsłoneczne.
Wskoczył na kanapę, pocałował Dianę w usta i objął ją ramieniem.
– Cześć słońce Ty moje najjaśniejsze! – powiedział wesoło, a blondynka uśmiechnęła się – Znów nagrywasz dla małego? – spytał i spojrzał w kamerę
– Tak.
– Męczysz moje dziecko.
– Nie męczę.
– Myślisz, że będzie mu się chciało oglądać filmy swojej starej matki? – spytał retorycznie
– Zmuszę go, żeby je obejrzał.
– On pewnie myśli, gdzie się schlać w osiemnaste urodziny!
– Jak możesz tak mówić? – spytała rozbawiona
– Żartowałem. Mój syn będzie Cię kochał tak samo mocno jak ja.
– Och, słodzisz. – Diana machnęła ręką – Przyniosłeś?
Apollo ściągnął okulary przeciwsłoneczne i spojrzał na blondynkę karcąco. Po chwili podniósł z ziemi reklamówkę i wyjął z niej parującą porcję chińszczyzny. Oczy Diany zalśniły ze szczęścia. Szybko porwała od boga pakunek.
– Wiesz, że nie powinnaś jeść takich rzeczy, prawda?
– A to dlaczego?
– To niezdrowe dla mojego złotego syna.
– Nie znasz się. Jemu pewnie też smakuje.
– Yhm, urodzi się z cholesterolem w żyłach. Mówi Ci to lekarz.
– Przesadzasz skarbie.
Apollo dotknął brzucha ukochanej.
– Danny, życzę Ci powodzenia. Twoja matka to nadpobudliwa wariatka, ma pełno głupich pomysłów i raz chciała wyrzucić mnie przez okno.
– I prawie mi się udało! – powiedziała głośno Diana
– Prawie. – podkreślił chłopak i wyprostował się – Twoja matka nie umie też zbyt dobrze gotować, więc pewnie będziecie jeść tylko chińszczyznę i fastfoody.
– Ej, mam czas, nauczę się. A jak nie, to będziemy jeść naleśniki.
– Och, naleśniki robisz akurat wyborne. Mówię Ci mały, to najlepsze naleśniki na świecie.
Apollo wyciągnął się na kanapie.
– Dziś cały czas się wierci, wiesz? – zagadnęła Diana, jedząc ryż
– Pewnie tańczy. Mówię Ci, to będzie dziecko swagu. On się urodzi w okularach przeciwsłonecznych i w złotym łańcuchu na szyi i zacznie rapować jeszcze zanim nauczy się mówić.
Diana wybuchła śmiechem i omal nie zakrztusiła się jedzeniem.
– Mam już dla niego stylowe ubranka, markowe buciczki, kapelusze i…
– Ej, nie przesadzasz?
– Nie. To będzie artysta. Musi wyglądać stylowo już od kołyski. Chcesz, żeby był artystą?
– Chcę, żeby był sobą. – odparła Diana
– Będzie sobą, gdy będzie się realizował w tym, co kocha.
– Hmm… Na przykład w muzyce?
– O tak, to jest to! – wypalił bóg
– To zobacz, co mam.
Diana wstała i podeszła do komody. Wyciągnęła coś z szuflady i ponownie usiadła na kanapie. Trzymała w ręku małe pudełeczko. Gdy je otworzyła, Danny ujrzał złotą nutkę na łańcuszku.
– Woah! Ale śliczna!
– Będzie pasować, co?
– Ucieszy się.
Kobieta zamknęła pudełeczko, a bóg pocałował jej brzuch.
– Będę mamą.
– Będziesz mamą.
Diana po raz pierwszy od dawna spojrzała w obiektyw.
– Danny synku… Chcę, żebyś wiedział, że kocham Cię całym sercem i nigdy nie przestanę. Zawsze będę przy Tobie, by Ci pomagać i wspierać i byś mógł nazywać mnie „mamą.” – powiedziała wzruszona i chwyciła Apolla za rękę
– Ja będę nad Tobą czuwał z nieba. Pamiętaj – żyj, lśniąc.
Oboje pomachali do kamery i nagle nagranie się skończyło.
(Song 3: https://www.youtube.com/watch?v=1hUCTCS0SwE What should I do? (Inst.))
Danny siedział przez moment w bezruchu, a po chwili wybuchnął głośnym płaczem. Łkał i szlochał. Oczy zaszły mu mgłą. Upuścił na ziemię tablet i osunął się bezwładnie na podłogę. Ukrył twarz w dłoniach. Przez dobre pół godziny nie mógł się uspokoić. Oddychał spazmatycznie.
– Mamo… – szeptał
Powtarzał to słowo jak mantrę, jak modlitwę.
Miał mamę. I to wspaniałą. To był dla niego najpiękniejszy prezent.
– Mamo… Gdzie jesteś..? – spytał cicho
To wszystko jeszcze do niego nie docierało. Całe życie był sam i cierpiał. Nie znał swoich rodziców, nie znał życia w rodzinie, nie wiedział kim jest. Latami wyobrażał sobie matkę i inne życie, które mógł wieść u jej boku. Pragnął wiedzieć o niej cokolwiek. Czy go zostawiła? Czy go nie chciała? Nawet był gotów jej to wybaczyć. Ludzie nie są idealni. Twierdził, że skoro go zostawiła, to musiała mieć dobry powód. Może była biedna, może była chora, może musiała wyjechać. Nie wiedział, ale pragnął ją poznać. Porozmawiać, dowiedzieć się dlaczego to zrobiła. A może to nie był jej wybór? Może jednak go chciała? Może go zabrano? Może to wina ojca?
Nie wiedział nic, a pytania te, jak i wiele innych, przez lata go gnębiły.
A teraz wiedział wszystko.
Miał mamę. Prawdziwą mamę. Mamę, która go chciała i kochała. Pragnęła dać mu dom, miłość i szczęście. Snuła dla nich plany na przyszłość. Mieli żyć razem. Mieli. Ale ona umarła. To było niesprawiedliwe. Dlaczego ona? Nie zasłużyła na to. Była cudowna.
W tamtej chwili najbardziej żałował jednego. Że nigdy nie mógł do niej powiedzieć „mamo.” Nigdy nie mógł użyć wobec niej tego słowa. Nigdy nie miał okazji. To go bardzo bolało, bo ona na to zasłużyła.
Podniósł się z podłogi i dopiero wtedy zauważył na łóżku, w miejscu, w którym siedział Apollo, małe pudełeczko. Zakręciło mu się w głowie.
Drżącą ręką wziął drobny pakunek i otworzył. W środku, tak jak się spodziewał, połyskiwała złota nuta na łańcuszku. Dotknął jej delikatnie, a następnie wyciągnął i zapiął na szyi, gdzie wisiał też rzemyk z koralikami.
Był szczęśliwy. Bardzo. Bo mimo że Diana nie żyła, on wiedział, że od początku go kochała i na pewno przez całe życie była przy nim.
– Dziękuję mamo. Kocham Cię… – szepnął, wciąż płacząc i ściskając złotą nutkę
~*~
Siedziała w bibliotece miejskiej i przeglądała kilka książek. Napawała się ich zapachem. Z lubością dotykała starych, pożółkłych stron. Były kruche.
Lubiła to. Lubiła samotne popołudnia z książką. Biblioteka miała to do siebie, że panował w niej ten specyficzny klimat. Cisza, spokój i szacunek do lektury.
Miała cały stolik dla siebie, więc wygodnie rozstawiła się z książkami. Zachłannie pochłaniała słowa wypływające z opasłego tomu. Po jakimś czasie, zdała sobie sprawę, że pada na nią jakiś cień. Zaciekawiona podniosła oczy ku górze i ujrzała swoją matkę. Zszokowana, szybko wstała z krzesła i omal się nie przewróciła. Skłoniła się nisko przed boginią.
– Witaj Danielle. – powiedziała kobieta
Atena wyglądała na trzydzieści lat. Jasne loki miała upięte z boku, w szarych oczach czaiła się władczość, a na pięknej, niepotrzebującej makijażu twarzy malował się uśmiech. Ubrana była w białą bluzkę, beżowy sweterek i jeansy.
– Miło Cię widzieć, też lubię to miejsce. – powiedziała zwyczajnie i jakby nigdy nic, przysiadła się do stolika
Danielle przez chwilę nie wiedziała co zrobić, ale szybko powróciła na swoje miejsce.
– Co u Ciebie? – spytała bogini i zaczęła wertować książki
– Wszystko w porządku, dziękuję.
– Masz chłopaka? – wypaliła Atena, a dziewczyna poróżowiała
– Mamo, no weź… – mruknęła zażenowana
Bogini zaśmiała się.
– To było pytanie na rozluźnienie, ale chyba nie pomogło. Jak się czujesz?
Nastolatka spojrzała pewniej na matkę.
– Już lepiej. Muszę uważać, ale radzę sobie.
– Martwiłam się o Ciebie. Ostatnio za bardzo się przemęczałaś.
– To nic takiego, naprawdę. Czasem treningi się tak kończą.
Atena spojrzała uważnie na córkę.
– Jestem z Ciebie dumna. Nie musisz mi niczego udowadniać. Wiem jak się starasz. Jesteś mądrą i silną dziewczyną. – wyznała bogini
Blondynka przygryzła dolną wargę. Ręce miała schowane pod stołem. Denerwowała się, bo nie często miała okazję, by porozmawiać z mamą. Była zaskoczona, słysząc tak miłe słowa.
– Dziękuję.
Atena uśmiechnęła się.
– Co u Twojego ojca? – spytała nagle
Nastolatka odwróciła wzrok i posmutniała.
– Nie wiem, nie utrzymuję z nim kontaktu.
– Właśnie o tym najbardziej chciałam z Tobą porozmawiać. – oznajmiła bogini i oparła się rękoma na stole
– Chyba nie ma o czym. Nigdy mnie nie chciał. Byłam dla niego tylko zawadą i jednym, wielkim rozczarowaniem.
– Nieprawda.
– Prawda. Od dziecka traktował mnie jakbym była dla niego ciężarem. Nigdy nie okazywał mi uczucia, kazał mi ćwiczyć i trenować, krzyczał, gdy coś mi nie wychodziło. I pozbył się mnie, przy najbliższej okazji. Kiedy tylko mógł, odesłał mnie na obóz, a miałam dopiero sześć lat. – powiedziała zdenerwowana – Nie wybaczę mu tego.
Obie milczały. Atena patrzyła na córkę w skupieniu.
– Więc tak to odebrałaś… – szepnęła
– A da się inaczej? – spytała zła i założyła ręce na piersi
– Danielle, Twój ojciec to specyficzny człowiek.
– Bycie wykładowcą na uniwersytecie wcale nie czyni go specyficznym. – rzekła, a bogini mimowolnie się uśmiechnęła
– Akurat nie o to mi chodziło. Wiesz, od zawsze podejrzewałam, że nie będzie wzorowym ojcem. Brakuje mu instynktu, nigdy nie radził sobie z uczuciami. Kieruje się umysłem, jest trochę zamknięty w świecie próbówek i eksperymentów. Ale starał się.
– Mamo, bronisz go?
To było ironiczne. Zazwyczaj to śmiertelni rodzice stawali w obronie tych boskich. Mówili, że to obowiązek, że mają zakaz, że są potrzebni itd. U Danielle było najwidoczniej odwrotnie.
– Chcę, żebyś znała prawdę i inaczej na to spojrzała. Thomas Harington przestraszył się odpowiedzialności związanej z byciem ojcem. Nie był na to przygotowany, nie miał instrukcji obsługi ani żadnego prototypu. Wiedział jednak, że jesteś jego córką, a on musi Cię chronić. Nie był półbogiem, nie był w stanie walczyć w Twojej obronie, dlatego chciał Cię od małego szkolić. Kazał Ci walczyć, ale nie dlatego, by udowodnić, że jesteś mnie godna. Pragnął, byś zyskała siłę potrzebną do pokonania potworów. Wiedział, że prędzej, czy później one po Ciebie przyjdą. Nie mógłby sobie wybaczyć, gdyby coś Ci się stało, dlatego tak zmuszał Cię do ćwiczeń. Posłał Cię na obóz ze strachu. Byłaś zbyt mała, zbyt drobna i krucha. Bał się o Ciebie, więc postanowił, że pojedziesz na obóz. Tam nie musiałabyś tyle ćwiczyć, a i tak byłabyś bezpieczna. Kierował się tylko i wyłącznie Twoim dobrem. – oznajmiła spokojnie Atena
Danielle przełknęła głośno ślinę. Była zmieszana i czuła się niepewnie. Nie wiedziała co ma o tym wszystkim myśleć.
– Czy to prawda?
Bogini pokiwała głową.
– Dlaczego mi to mówisz? Dlaczego teraz?
– Twój ojciec chciałby się z Tobą spotkać. Ostatnio trochę źle się czuje, dużo pracuje i tęskni za córką. Jest samotny.
– Minęło tyle lat… – szepnęła nastolatka
– Daj mu szansę. Potem możesz tego żałować.
– Dobrze, przemyślę to. Dziękuję. – powiedziała grzecznie dziewczyna
– Cieszę się. – rzekła szarooka – Ech… Pójdę już, poczytaj sobie. Może w książkach znajdziesz odpowiedź. – dodała i wstała
Danielle uczyniła to samo i skłoniła się lekko.
– Pamiętaj, nie chowaj urazy. – powiedziała Atena, odchodząc
Nastolatka usiadła i westchnęła głęboko. Nie miała ojca przez tyle lat i nie wiedziała, czy teraz byłaby w stanie to zmienić.
REKLAMA
(Różne filmiki nagrywane przez wszystkie sezony z udziałem bohaterów.)
1. (Studio radiowe. Cody ma na głowie słuchawki i dzwoni do przypadkowego słuchacza.)
– Halo?
(Słychać głos młodej dziewczyny. Cody uśmiecha się.)
– Cześć. Wiesz kto dzwoni?
(Następuje krótka cisza. Po chwili dziewczyna zaczyna krzyczeć i piszczeć, a chłopak się śmieje.)
– OMG! Cody Carter! Aaaa! Nie wierzę, że to Ty!
– To naprawdę ja. Co u Ciebie?
(Dziewczyna znów piszczy. Cody jest rozbawiony.)
– Wszystko gra.
– Co robisz?
– Sprzątam pokój i właśnie słuchałam Cię w radiu.
– Jak Ci idzie sprzątanie?
– Niezbyt dobrze.
– Nie przejmuj się fanko, są w życiu ważniejsze rzeczy.
(Oboje się śmieją.)
– Jak masz na imię?
– Jak mam na imię? Mam na imię… Nie powiem Ci!
– Dlaczego?
– Nie powiem Ci!
– Fanko, jak masz na imię?
(Cody jest rozbawiony, ale trochę zbity z tropu.)
– Powiem Ci, jak mi podasz swój prawdziwy numer telefonu.
– Jestem mężczyzną, to ja powinienem Cię poprosić o numer.
– Mój numer już masz.
– To prawda. Jeśli chcesz, zadzwonię do Ciebie po nagraniu.
– Obiecujesz?
– A powiesz mi wtedy jak masz na imię?
– Może…
(Cody się śmieje. Wygląda słodko. Dziewczyna zaczyna śpiewać.)
– Fanko, jesteś pijana?
– Znalazłam butelkę wina.
– Miałaś sprzątać.
– Sprzątam. I znalazłam butelkę wina. Wino jest dobre. I ubrania też.
– Fanko, wytrzeźwiej.
– Cody, nie mogę rozmawiać, bo muszę zrobić pranie.
– Mówisz poważnie?
– Śmiertelnie.
– No trudno, jakoś muszę to przeżyć.
– Papa Cody!
– Papa fanko.
(Rozmowa dobiega końca. Cody ściąga słuchawki i patrzy rozbawiony w kamerę. Jego wzrok wyraża jedno: „Co się właśnie wydarzyło?”)
2. (Lana tańczy w domku Zeusa. Wskakuje na łóżko i zaczyna po nim skakać. Nagle spada i uderza się w głowę. Przybiegają dzieciaki Apolla i ją podnoszą.)
3. (Wielki Dom, Danny siedzi przed starym komputerem Chejrona i zaciekle coś pisze. Ukradkiem podchodzi do niego Percy i zagląda mu przez ramię.)
– Piszesz o sobie?
(Danny krzyczy i rzuca się na ekran.)
– Widziałem, że to jakiś pochlebny komentarz.
– Wcale nie!
– To pokaż.
– Nie!
– Haha! Danny nie ma fanów!
(Percy się śmieje, a Danny czerwieni.)
4. (Pokój Danny’ego. Lana i Cody wchodzą do środka z kamerą. Oboje są rozbawieni. Syn Apolla leży skulony pod kołdrą i płacze.)
– Cześć Danny, jak tam Twoje włosy?
– Odwal się leszczu.
– No weź, frędzlu. Pokaż się.
– Nie będziemy się śmiać.
– Będziecie.
– Już i tak widzieliśmy te pasemka.
– Nie są takie złe.
(Cody próbuje ściągnąć z chłopaka kołdrę.)
– Zostaw mnie! Nie jestem już piękny! Życie straciło dla mnie sens!
(Danny się wydziera i jeszcze bardziej opatula kołdrą. Wydaje z siebie dziwne wycie, a Cody i Lana wybuchają śmiechem.)
5. (Centrum handlowe. Percy chodzi w pluszowym przebraniu delfina i przytula się ze wszystkimi ludźmi. Nagle zaczyna go gonić mężczyzna w przebraniu małpy. Percy wbiega na ruchome schody, ale omyłkowo na te, które jadą w dół, więc nie udaje mu się uciec. Nieznajomy mężczyzna rzuca się na niego, przewraca na podłogę, rozwala mu na twarzy placek śliwkowy i ucieka. Oszołomiony Percy leży na ziemi i zaczyna zlizywać deser.)
6. (Ciemna garderoba. Danny zakrada się do środka i nagrywa telefonem. Praktycznie nic nie widać. Chłopakowi chce się śmiać. Słychać dziwne odgłosy. Nagle blondyn zapala światło i widzi Annabeth i Percy’ego, którzy całują się na sofie. Danny zaczyna krzyczeć i ucieka.)
7. (Percy siedzi w garderobie i bawi się komórką. Nagle podnosi ją na wysokość twarzy.)
– Zadzwoń do mojej dziewczyny.
– Której?
(Na odpowiedź telefonu, syn Posejdona robi wielkie oczy i patrzy zdumiony w kamerę.)
PO REKLAMACH
(Song 4: https://www.youtube.com/watch?v=kKQZBGbixT0 Bungee Jumping (Inst.))
Siedzieli na plaży w milczeniu, a letni wiatr smagał ich po twarzach i rozwiewał włosy.
– Już lepiej? – spytała nagle, a on odetchnął głęboko
– Ta, już chyba ok. – mruknął
Szarooka położyła mu dłoń na ramieniu.
– Spotkaj się z ojcem. Żebyś nie musiała potem żałować. Ja nie miałem okazji poznać mamy. Oddałbym wszystko, żeby spędzić z nią chociaż jeden dzień…
– Chyba masz rację. Powinnam z nim porozmawiać, wyjaśnić sobie wszystko. Może faktycznie jest tak, jak mówiła Atena. Nie należy chować urazy.
Danny uśmiechnął się i objął przyjaciółkę.
– Mądra dziewczynka.
Danielle wtuliła się w chłopaka. Oboje oglądali zachód słońca.
– Myślisz, że będę dobrym ojcem? – wypalił nagle Danny
Dziewczyna podniosła na niego wzrok.
– Heh, wiem, że to głupio brzmi, ale skoro już rozmawiamy o naszych rodzicach i ich błędach wychowawczych, to…
– Myślę, że będziesz wspaniałym ojcem. – przerwała mu pewnie, a on uśmiechnął się
– Mówisz poważnie?
– Tak.
– Dzięki mała. Ty też będziesz świetną mamą. Kochaną i troskliwą.
– Jestem kochana? – spytała słodko
– Czasem Ci się zdarza.
Danielle dała chłopakowi kuksańca w żebra.
– Ała! I czasem jesteś też silna!
Spojrzeli sobie w oczy rozbawieni.
– Chyba nigdy Ci nie podziękowałam. – powiedziała nagle
– Za co? – spytał zdziwiony
– Za to, że mnie wtedy uratowałeś. – odparła
Danny przewrócił oczami.
– To było tak dawno temu.
– Dlaczego mi wtedy pomogłeś?
– Zobaczyłem damę w opresji, nie mogłem nie zareagować! Miałem stać i patrzeć? Wiesz, że nie toleruję znęcania się nad innymi. Kiedy zobaczyłem jak te dzieciaki się na Tobie wyżywają, wpadłem w złość.
– Mocno wtedy oberwałeś.
– Było warto. Zrobiłbym to jeszcze raz, gdyby ktoś chciał Cię skrzywdzić. – powiedział pewnie
– Zrobiłeś wtedy na mnie ogromne wrażenie.
– Ach, od tego jestem! – powiedział skromnie
– Dziękuję za to. I za pandę.
– Wciąż śpiewasz o niej piosenkę?
– Panda, panda, panda, panda, słodki świat pand!
– Wiedziałem. – przyznał rozbawiony i zaczął łaskotać nastolatkę
Kiedy skończyli się wygłupiać, ponownie oglądali jak słońce chowa się za horyzontem.
– Wiesz Danielle… Chyba bardzo Cię lubię. – powiedział nagle Danny
Dziewczyna uśmiechnęła się zarumieniona.
– Fajnie. – powiedziała zwyczajnie
– Yah! Dzieciaku! Powinnaś powiedzieć, że też mnie lubisz! – krzyknął chłopak
– Chyba wolę Cię trochę pomęczyć. – przyznała zadziornie
Danny mruknął coś pod nosem.
– A dlaczego mnie lubisz? – spytała
– Mam podać jeden powód?
– Tak.
Danny nie namyślał się długo. Spojrzał w niebo z uśmiechem.
– Bo przy Tobie nie boję się być sobą. – wyznał, a po chwili przyciągnął blondynkę do siebie i pocałował w policzek. – Potrzebuję Cię teraz. Więc po prostu bądź.
~*~
Leżał na łóżku i wpatrywał się w sufit. Od czasu do czasu sięgał po telefon i odpisywał dziewczynie na wiadomość. Zdarzało mu się nawet uśmiechnąć.
Oddychał spokojnie. Zmrużył oczy, bo zachciało mu się spać. Ziewnął przeciągle.
Nagle ktoś zapukał. Spojrzał niechętnie w kierunku, z którego dochodził dźwięk, zszedł z łóżka i poprawił rozwichrzone, czarne włosy. Chwycił klamkę i otworzył drzwi.
Momentalnie zabrakło mu tchu i wytrzeszczył oczy.
– Ty żyjesz…
W NASTĘPNYM ODCINKU!
„– Nie zgubisz się.”
„– Sam bym to zrobił.”
„– Mylisz mnie z tym drugim.”
„– Trochę jakbyś szedł na randkę.”
„– Już nigdy tu nie przyjdziemy.”
Rozdział IX:
Prawdziwe imię miłości to poświęcenie…
Ach, piszę i mam xD Nie sądziłam, że już na następny dzień będę czytać część ósmą! Bardzo się cieszę. Nie wiem kiedy wrócisz, ale mam nadzieję, że nie przegapię wówczas Twojego powrotu 😉
Ale Cody zrobił wejście smoka 😀 Mówię, potrzeba konia elizjańskiego! Albo Hadesańskiego. Albo jakiegokolwiek. Konie to podobno dobre fortele, potwierdzone info 😉
Danny, nie ma co się wstydzić bałaganu. Tylko geniusz zapanuje nad chaosem 😛 O ja, taka ojcowska rozmowa ojca z synem. No i może Danny w końcu dowie się czegoś o swojej mamie.
Oooch, a ja miałam nadzieję, że Danny pewnego dnia spotka swoją mamę Niestety przeliczyłam się. Diana, ale ładne imię. Uwielbiam je wprost. Och, Danny, słoneczko! Ten filmik jest taki kochany i taki wzruszający. Chyba się rozryczę. Życie Danny’ego z mamą mogło być takie wesołe. A Diana… Ona była taka szczęśliwa! Taka żywa, wesoła. Cud kobieta, nic dziwnego, że Apollo stracił głowę.
Co to? Dzisiaj dzień otwarty dla rodziców w obozie, czy coś? Ale nie mam nic przeciwko! Miło poznać bogów od tej rodzicielskiej strony. Oj, moja mała Danielle. To przykre, że nie dogadywała się z ojcem, a on tak naprawdę chciał jedynie jej dobra.
Tak coś czułam, że Danny będzie przekonywał Danielle do spotkania z rodzicem 😀 Oni są taaaaacy słodcy razem!
Ten ostatni fragment to Cody, nie? Cóż on znowu wyczynia? Duch jakiś? A może znowu mu się coś przywidziało 😀
Mówiłam, że w trzeciej serii poświęcę więcej czasu na Danny’ego. Smutne, prawda? Że tyle go ominęło. :C
Nie doczekam się następnych części ._.
Takie piękne, i muszę na to czekać 😀
Już są! ^ ^
No i co ja mam powiedzieć? Zbieram się na napisanie tego komentarza już od paru dni i dalej nie wiem, czy będę w stanie to zrobić.
Ale dobra, jedziemy:
a) Błędy: albo przestałam je zauważać, albo zwyczajnie ich nie popełniasz (lepiej załóż to pierwsze 😛 );
b) Jakimś cudem sprawiłaś, że dwoje bogów, którzy zawsze uchodzili za najgorszych rodziców we wszechświecie i okolicach (Apollo i Atena), przestało mi się wydawać takimi [przekleństwa]. Szacun.
c) Wszyscy kręcą ze mnie bekę, bo zdarza mi się zasolić klawiaturę. Zgadnij, przez kogo.
d) Ale i tak z niecierpliwością czekam na kolejną część 😛
Uff, chyba się udało. Niech moc żelkowych meduz i meduzowych żelków będzie z Tobą!
Awww, dlaczego ja czytam te komentarze dopiero teraz? Ja pamiętam, że w Nashville nie miałam czasu, ale bez przesady! Mogłam tu chociaż zajrzeć!
Jak to Cię nie będzie? DLACZEGO? Pamiętnik Heroski kończy się na 10 części każdorazowo! Powtarzam, każdorazowo!!!
Tak wiem, piszę ten komentarz z lekkim poślizgiem, ale jeśli wrócisz, to zwracam Ci uwagę, że sam wysłałem coś na bloga. Ma tytuł „Herosi Tacy Jak My (4)”.
A teraz pora na komentarz:
Odbijać piłkę od sufitu? Chyba się da, jednak spróbowałem i wiem, że jest to bardzo utrudnione, więc według mnie lepiej od ściany.
Nico i Cody porywają Lane z piekła? Aż przypomniał mi się mit o porwaniu Persefony. Wtedy Cody mógłby być Tezeuszem. Ale wtedy Danny musiałby być Heraklesem, żeby uratować Cody’ego. Danny jako Herakles? Ktoś to choć trochę widzi?
69 ciekawostka dotyczy wyglądu syna Hadesa po prysznicu? Mrrauuu..
No tak, przecież Apollo odwiedza kiedy chce :D. Choć myślałem, że będzie bardziej śmieszkowaty, no i, że walnie jakimś haiku.
Wow, czyli jednak WSZYSTKIE trzy mamy bohaterów były przyjaciółkami? Zeusie, Hadesie i Apollinie, ależ dobraliście sobie kobiety.
Czemu zawsze takie żywe i wesołe postacie muszą tak smutno umierać? I dlaczego od imienia mamy Danny’ego skojarzyła mi się księżna Diana, która też miała w pewnym stopniu podobne życie?
To nagranie… Ono jest takie wzruszające… DLACZEGO MUSIAŁAŚ ZABIĆ TE WSZYSTKIE MAMY?!?!
Mama Danny’ego byłaby najwspanialszą mamą we wszechświecie.
Wow i jeszcze Atena?! Czy to jakiś nieoficjalny olimpijski „Zabierz swoje dziecko do pracy?”.
Początek tej konwersacji XD
-Hej, mamo, której nigdy nie widziałam na oczy
-Cześć córciu, z którą nigdy nie gadałam. Co u Ciebie?
-A, jakoś leci.
-Masz chłopaka?
-Mamo, weź…
Naprawdę, nie mogę przestać się śmiać 😀
Atena musi jeszcze poćwiczyć stosunki interpersonalne.
Wow, Atena jest dumna ze swojego dziecka, mimo, że nie ma żadnego boga w pobliżu, przy którym mogłaby się przechwalać, jakie to jej dziecko jest zdolne. No nieźle, pani Tkaczko.
Reklamy jak zwykle świetne 😀
NIE WIERZĘ, PO PROSTU NIE WIERZĘ. WŁAŚNIE ZAŁATWIŁAŚ DANNY X DANIELLE CANON SHIP I TERAZ MASZ ZAMIAR TAK PO PROSTU PÓJŚĆ SOBIE W DIABŁY?!?!
KTO, KTO ŻYJE?!?! LANA? MARCUS? NINA? TA DWÓJKA KOCHANKÓW Z PIERWSZEGO SEZONU, PRZY CZYM CHŁOPAKA ZABIŁY POTWORY, A DZIEWCZYNA POPEŁNIŁA SAMOBÓJSTWO? KTO ŻYJE?
I KTO SIĘ POŚWIĘCI?
I KIEDY BĘDZIE NASTĘPNA CZĘŚĆ?
I KIEDY DOSTANĘ ODPOWIEDŹ NA MOJE PYTANIA?
ARRGHHH
Całusy
CANON SHIP! 😀 Czemu mnie to tak bardzo bawi?! 😀 <3
Ta scenka rozmowy Ateny z Danielle – kisnę 😀
Czytałam Twoje opowiadanie, skomentowałam i ucieszyłabym się, gdybyś wysłał cd.
Hahaha, ta dwójka kochanków to David i Cassidy. Wiele podejrzeń, jednak żadne nietrafione 😛