Witajcie. Tak jak obiecałam, pojawia się kolejny rozdział opowiadania. Mam nadzieję, że dane mi będzie wrzucenie choć jeszcze jednego.
Jest godzina druga w nocy, a ja coraz bardziej opadam z sił. Nie wiem co tu się dzieje, ale pozdrawiam każdego, kto to czyta, bo po prostu lubię pozdrawiać. I jestem pewna, że miałam napisać coś więcej.
♥Annabelle♥
Rozdział VI:
Byliśmy tam
Ziewnął przeciągle. Czuł, jakby pod powiekami miał piasek. Oczy szczypały go i piekły. Tak bardzo pragnął wrócić do łóżka. Włóczył się, jeszcze nie do końca obudzony.
Spojrzał na ciemne niebo.
„Wstawanie przed świtem powinno być nielegalne.”
Jak on, syn Apolla mógł wstać przed słońcem? To nie miało sensu. Takie rzeczy powinny być wręcz karane. Współczuł ludziom, którzy o takich godzinach musieli wstawać do pracy. Łączył się z nimi w bólu i próbował sobie wyobrazić, że on też musi tak robić. To było straszne.
„Jak można wstawać przed słońcem?”
Noc była dobra. Nie miał nic do nocy. Noc była idealna na spanie albo na imprezy, ale nie na pobudki. Nie. Oczywiście, czasem lubił obserwować wschód słońca. Najlepiej nad wodą. To było przepiękne zjawisko. Podziwiał wtedy ojca, który pełen energii wyruszał swoim rydwanem w najwspanialszą podróż. Ale wstawanie długo przed świtem było złe. Zdecydowanie złe.
Normalnie nie wstałby o godzinie czwartej trzydzieści, ale pragnął poświęcić parę godzin na trening łucznictwa, a do tego potrzebował ciszy, spokoju i koncentracji. Później musiał uczyć się chemii. Bał się, że zabraknie mu godzin w ciągu dnia, więc postanowił się poświęcić. Nic mu się przecież nie stanie jak się trochę nie wyśpi. Wiedział, że warto.
„Kupię sobie koszulkę z napisem: Wstałem raz przed świtem. To było okropne.”
Ponownie ziewnął i przetarł twarz. Poprawił kołczan, który wisiał mu na ramieniu i zaczął skakać, by się rozruszać.
O tej godzinie było jeszcze dość chłodno. Nawet on to odczuwał, więc ubrał cieplejszą bluzę. Wiedział, że poczuje się lepiej, gdy tylko zacznie strzelać. Uwielbiał strzelać. A jeśli jeszcze sobie pośpiewa, to możliwe, że okaże się, że nie jest tak źle. Może nawet mu się spodoba i będzie tak wstawać codziennie.
Najpierw skupił się na rozgrzewce. Musiał dobrze rozciągnąć mięśnie, które też jeszcze spały. Miał sztywne ręce, nie mógł strzelać w takim stanie.
Spojrzał w niebo. Brakowało mu słońca. Słońce było lekarstwem na wszystko.
„Nieważne jak ciemna noc, poranek przyniesie światło.”
Westchnął ciężko i zabrał się do pracy.
~*~
Spał tego dnia bardzo dobrze. Obudził się z dobrym humorem i od razu po śniadaniu zabrał się za drobne porządki w domku. Potem położył się na łóżku i zaczął czytać książkę, którą pożyczyła mu Lily. Dawno nie czytał niczego interesującego. W ogóle dawno niczego nie czytał.
W uszach miał słuchawki i gdyby nie to, że piosenka była dość cicha, to pewnie nie usłyszałby pukania do drzwi. Niechętnie przerwał lekturę i zwlekł się z łóżka. Zastanawiał się, czego Danny może chcieć. Przecież rozmawiali na śniadaniu i umówili się na trening. Do spotkania mieli jeszcze czas.
Leniwym ruchem otworzył drzwi i pierwsze co zobaczył, to para dużych, jaskrawoniebieskich oczu. Aż się wzdrygnął i podskoczył.
– Cześć. – powiedziała czarnowłosa dziewczyna
– C-cześć. – odparł niezdarnie – Co tu robisz?
Thalia uśmiechnęła się lekko i poprawiła swoje nierówno obstrzyżone włosy.
– Spontaniczna wizyta. Artemida lubi tu wpadać, więc mamy krótki urlop. Przejdziemy się? Chciałabym porozmawiać.
Pokiwał niepewnie głową, wyszedł z domku i zamknął drzwi. Poczochrał się po włosach i spojrzał uważnie na dziewczynę. Thalia była siostrą Lany, ale bardzo się różniły. Łowczyni również posiadała porcelanową karnację i miała te piękne oczy, za którymi tak szalał, ale na tym jednak podobieństwa się kończyły. Thalia była bowiem bardziej umięśniona, zawsze ubierała się w ciemne kolory, preferowała skórę, dużo ciężkiej biżuterii i mocny makijaż. No i była nieśmiertelna. Jej ciało zatrzymało się w czasie.
Zaczęli spacerować po obozie. Dopiero gdy oddalili się od ciekawskich uszu obozowiczów, Thalia zaczęła temat.
– Jak się trzymasz? – spytała, a on powstrzymał się przed przewróceniem oczami
– Daję radę. – odparł, a ona spojrzała na niego badawczo
Oczy miała zimne jak lód. Czuł, że są w stanie przeszyć jego serce i duszę na wylot. Aż przeszył go dreszcz.
– Jeśli nie chcesz, nie musisz mi wszystkiego mówić. Nie masz takiego obowiązku. – powiedziała
Przystanął na chwilę.
– Nie, nie o to chodzi. – rzekł
Czuł, że Thalii może powiedzieć prawdę. Ona by go zrozumiała. Sama przeżyła w życiu nie jedno.
– Percy i Danny ze mną rozmawiali. Nie bądź na nich zły, nie chcieli skarżyć. Sama z nich to wyciągnęłam.
– W porządku, spodziewałem się tego.
– Wiem co czujesz. Strata nigdy nie jest łatwa, każdy musi uporać się z nią na własny sposób.
Syn Hadesa pokiwał smętnie głową. Poczuł lekki wiaterek na skórze. Robiło się coraz cieplej. Zaczął bawić się koralikami na szyi, które niedawno postanowił założyć.
– Nie wiem, czy wiesz, ale… – zaczęła niepewnie Thalia
Dziewczyna trzymała ręce w kieszeniach skóry, a promienie słoneczne odbijały się od jej srebrnej przepaski i biżuterii.
– Kiedyś zaproponowałam Lanie przystąpienie do Łowczyń. Właściwie zrobiła to Artemida, ale na moją prośbę. Rozmawiałam z nią o tym, gdy tu przyjechałyśmy, bo wiedziałam, w jakim stanie była moja siostra. Artemida się zgodziła i złożyła Lanie ofertę.
– Odmówiła… – szepnął, a Thalia przytaknęła
– Ze względu na Ciebie. Nie mogła zostać Łowczynią, bo mimo cierpienia, wierzyła, że wrócisz. Nie mogła wymazać swoich uczuć.
Cody przygryzł dolną wargę.
– Przepraszam, może nie powinnam Ci tego mówić.
– Nie, w porządku. – rzekł głośniej, a ona kontynuowała
– Rozmawiałam z nią o tym na poważnie. Podjęła decyzję, a ja to uszanowałam. Nie jesteś zły? – spytała niepewnie
– Nie. Wiesz… Nawet żałuję, że się nie zgodziła. Może wtedy by żyła… – wyznał szczerze i spuścił wzrok na trawę
Thalia westchnęła.
– Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Żałuję, że nie miałam okazji, by spędzić z siostrą więcej czasu. Staram się nie myśleć nad tym, co by było, gdyby została Łowczynią. Mając ją przy sobie, na pewno bym się nią opiekowała. Ale wierzę, że Ty też to robiłeś. Kochałeś ją, prawda?
Warga mu lekko zadrżała. Poczuł w gardle gulę, więc nic nie powiedział, tylko pokiwał głową. Dopiero po chwili się uspokoił.
– Bardzo.
– Widziałam to. Po jej śmierci, na pogrzebie. Wystarczyło na Ciebie spojrzeć. Wtedy wszystko zrozumiałam. Lana nie mogłaby zostać Łowczynią. Nie mogłaby Cię zostawić.
– I tak to zrobiła. Odeszła. – rzekł, wzruszając ramionami
Thalia uśmiechnęła się pod nosem. Nie zrozumiał, co wywołało u niej taką reakcję.
– To prawda, ale kto powiedział, że nie wróci? – zapytała retorycznie, a on zmarszczył brwi
– Co masz na myśli?
– Kto tu jest dzieckiem Hadesa? Ja, czy Ty?
Przewrócił znudzony oczami.
– Odpuść sobie, próbowałem. Ojciec…
– Twój ojciec to jeden z najmądrzejszych i najrozsądniejszych bogów. – przerwała mu pewnie – Ale czy mam Ci przypomnieć pewien mit?
– Znam ich dość sporo. – rzucił obojętnie
– Ten też na pewno znasz. Orfeusz i Eurydyka.
– Tsa, znam. Ale to tylko…
– Mit? – ponownie mu przerwała – Cody, nie ma rzeczy niemożliwych. Spójrz na mnie! Przez lata byłam „martwa.” Uwięziona, zaklęta w drzewo. A teraz? Żyję i mam się dobrze. W dodatku jestem nieśmiertelna! – dodała ożywiona
Spojrzał na nią skupiony.
– Lana umarła, to fakt. Ale w świecie, w którym żyjemy, wiele rzeczy można zmienić. Jeśli się tylko wie jak.
– Czuję, że masz jakiś plan. – powiedział, a ona uśmiechnęła się szerzej
– Na pewno wiesz o czym myślę. Jako syn Hadesa, możesz wchodzić i wychodzić z Podziemia. Nie mógłbyś tak wyjść z Laną?
Kiedy powiedziała, że chce porozmawiać, spodziewał się, że usłyszy od niej to samo, co od wszystkich. Że musi zaakceptować śmierć Lany, że musi się otrząsnąć i żyć. A ona planowała sprowadzenie dziewczyny. Wierzyła, że to możliwe. Przyszła, by mu powiedzieć, aby się nie poddawał i walczył dalej. To go zaskoczyło.
– To nie takie łatwe. Byłem w Elizjum wiele razy, ale tylko we śnie. Ani razu nie potrafiłem znaleźć realnego wyjścia, przez które mógłbym ją wyprowadzić. Nie wiem jak miałbym ją odszukać w Podziemiu.
Kiedyś Lana powiedziała mu, że to raj bez wyjścia.
Thalia przygryzła dolną wargę i zamyśliła się.
– Na pewno jest jakiś sposób. Orfeuszowi się udało.
– Danny dobrze gra, ale wątpię, czy przytaszczenie perkusji do pałacu i zagranie kawałka Green Day, sprawi, że ojciec ulegnie.
– Jak już Green Day nie pomoże, to nie wiem! – powiedziała oburzona, a po chwili westchnęła – Musi być jakiś sposób. Jakikolwiek.
Cody nie chciał tego nikomu mówić, ale od jakiegoś czasu myślał nad jedną opcją. Thalia wydawała się chętna do pomocy, ale nie chciał jej w to mieszać. Sam musiał najpierw to wszystko przemyśleć. Nie wiedział też, jak dziewczyna zareaguje, gdy podzieli się z nią swoim planem. Uznał, że lepiej będzie, jeśli nic jej nie powie.
– Dzięki, że przyszłaś i nie powiedziałaś, że mam o niej zapomnieć. – wyznał, a ona spojrzała na niego z uśmiechem
– Ona o Tobie nie zapomniała. Do końca nie traciła wiary. Sądzę, że nie można się poddawać.
Rozmowa z córką Zeusa podniosła go na duchu. Uwierzył, że może jest jeszcze jakaś nadzieja.
– Jestem umówiona. Jadę do rodziców siostry i zabieram Jake’a na pizzę i lody. – oznajmiła nagle – Wiem, że nigdy nie zastąpię mu Lany, ale chcę, żeby pamiętał, że ma też mnie. – dodała
– To dobry pomysł. – rzekł
– Może chcesz się przyłączyć? Weź Danny’ego. Oboje znacie Jake’a lepiej niż ja. Na pewno wiecie co mu się spodoba. Będzie wesoło.
– Jestem z nim umówiony na trening, ale chyba nie będzie problemu, jeśli to przełożymy. – powiedział i zaczęli zawracać w stronę domków
– Świetnie. Chciałabym też pojechać na cmentarz. Dawno tam nie byłam.
– Nie ma sprawy. – powiedział i uśmiechnął się, choć sam nie wiedział dlaczego
REKLAMA
(Studio radiowe programu „Wszyscy kochają Nico.” Na jednym obrotowym krześle siedzi Apollo. Bóg jak zwykle prezentuje się wybornie. Nawet w złotym dresie wygląda szykownie. Na drugim siedzeniu jest Nico. Chłopak ma na sobie swoje zwyczajne ubrania i cały czas poprawia duże słuchawki, które psują jego fryzurę.)
– Wchodzimy za trzy… dwa… jeden.
(Nico trochę się stresuje i nabiera głośno powietrza.)
– Witamy państwa w audycji na żywo! Oto program „Wszyscy kochają Nico!” Ja jestem Apollo, a obok mnie siedzi Nico di Angelo!
(Puszczone są nagrane oklaski i piski.)
– Nico, powiedz coś.
– Coś.
– Czyż on nie jest zabawny?!
(Puszczony jest śmiech.)
– Nico, jesteśmy tu, by porozmawiać. Chciałbym, żebyś odpowiedział na parę pytań.
– A ja bym chciał…
– To bez znaczenia Nico!
(Nico mruży gniewnie oczy. Ponownie puszczony jest śmiech.)
– Nico, powiedz nam, jak się czujesz w XXI wieku?
– Chyba już się przyzwyczaiłem.
– Doprawdy? Wiele razy słyszałem, że masz problemy.
– Ja nie mam żadnych problemów!
– Fani serialu skarżą się, że jesteś mało aktywny w sieci. Ponoć rzadko coś wrzucasz na fp, nie odpowiadasz na wiadomości, nie publikujesz zdjęć i postów. Czy to prawda?
– Tak. Nie potrzebuję Internetu.
– Ale Nico, Internet potrzebuje Ciebie! Fani chcą wiedzieć co w danej chwili robisz, co jesz, co pijesz, co…
– Ale po co?
– Jesteś dla nich wzorem, chcą Cię naśladować!
– A nie lepiej by zrobili, gdyby byli sobą?
– Bycie sobą jest nudne! Po co być sobą, skoro można być kimś innym?!
– Ech… XXI wiek jest dziwny. Każdy jest inny i chyba właśnie to jest fajne. Nie sądzę, by fani naprawdę chcieliby być mną. W byciu mną nie ma niczego pociągającego.
– Och, jesteś zbyt skromny.
– Nie, po prostu szczery. Następne pytanie.
– Czy to prawda, że masz problemy z urządzeniami elektronicznymi?
(Nico robi naburmuszoną minę i spadają mu słuchawki.)
– Następne pytanie.
– Rozmawialiśmy z kilkoma bliskimi dla Ciebie osobami i…
– O niee…
– O taak! Drodzy państwo, za chwilę połączy się z nami Percy Jackson!
– NIE!
– TAK! Percy opowie nam kilka śmiesznych anegdotek!
(Apollo coś klika, pojawia się sygnał i po chwili na linii słychać głos Percy’ego.)
– Halo?
– Halo, halo Percy! Słyszysz nas?
– Jestem na linii! Annabeth, jestem na linii!
– Halo, Percy…
– Chciałbym pozdrowić rodziców, a w szczególności moją mamę! Mamo! To ja, Percy! Kocham Cię! Zrobisz mi niebieskie gofry?! Przyjadę do domu! Mamo, chcę gofry!
– PERCY!
– Ach, tak! Cześć Apollo! Cześć Nico!
– Percy, skontaktowałem się z Tobą, ponieważ podobno znasz parę faktów na temat naszego słodkiego chłopca! Opowiedz jak to jest z tym Nico.
– Nico jest bardzo fajny!
(Nico jest coraz bardziej zażenowany. Apollo się dobrze bawi. Percy za to jest niezwykle podekscytowany.)
– Rozwiń to. Opowiedz o sytuacjach, w których Nico odkrywa, że żyjemy w XXI wieku.
– Hhmm… To było dawno, teraz już wie o co chodzi, ale kiedyś była taka sytuacja, że chciałem mu przybić żółwika, a on śmiesznie zareagował. Opowiem historię od początku. Graliśmy u mnie w domu na playstation i z nim wygrałem. Ale on też sobie dobrze radził, więc chciałem mu przybić żółwika. Wyciągnąłem pięść w jego stronę. Na początku się odsunął, spojrzał na mnie spode łba, chyba myślał, że chcę go uderzyć. Więc się uśmiechnąłem. Patrzył na mnie podejrzliwie, a potem niepewnie ujął moją pięść w obie dłonie i potrząsnął nią!
(Puszczony jest śmiech. Apollo i Percy się chichrają, a zawstydzony i zaczerwieniony Nico zsuwa się z krzesła.)
– Och, co za wspaniała historia! Powiedz mi więcej!
– Nico miał problemy z takimi słowami jak „spoko,” „luzik,” „narka” itp. Teraz już się wdrożył, minęło w końcu parę lat, odkąd żyje razem z nami. Ale kiedyś można było się pośmiać. A jakiś czas temu, dałem mu pograć na moim telefonie. Przypadkowo wszedł w Internet i wyskoczyła mu reklama o antywirusie i wirusach. Rzucił komórkę na podłogę, bo był przekonany, że z Internetu może zarazić się wirusem i że to pewnie sposób potworów na zabijanie herosów.
(Znów puszczony jest śmiech. Nico uderza głową o blat.)
– Niesamowite! Nico jest taki zabawny!
– Boi się też wind i ruchomych schodów. Zawsze robi kilka podejść, zanim na nie wejdzie. Och! A kiedyś próbowałem mu wytłumaczyć, czym jest Google Maps. Powiedziałem, że może tam znaleźć wszystko. Spytał, czy znajdę jego zegarek, który zgubił w latach trzydziestych! Nie ufa też kamerkom w laptopie, bo jest przekonany, że ciągle ktoś go podgląda. No i wciąż nie rozgryzł działania zmywarki do naczyń.
(Nico zaczyna wyrywać sobie włosy z głowy, a Apollo dalej się dobrze bawi.)
– No dobrze, dziękujemy Ci Percy, miło się nam rozmawiało.
– Ja również dziękuję. Papa!
(Percy znika z linii, a Apollo wraca do wywiadu z synem Hadesa.)
– Gdzie jest Twój brat? Czy to prawda, że odmówił udziału we wszystkich programach?
– Jego spytaj.
– No właśnie nie mogę, bo nigdzie nie występuje. Raz zagrał w końcówce śniadaniówki i tyle żeśmy go widzieli.
– Ech… Mój brat jest w ciężkim stanie i nie zamierza pokazywać się publicznie. Nie wiem przez jak długi czas. Po prostu… Trudno się uśmiechać, kiedy serce krzyczy z bólu…
– Jakie masz stosunki z synem Zeusa?
– Co to za pytanie?
– Normalne. Odpowiedz.
– No… normalne.
– Nie byłeś zły, gdy przydzielono Cię do drużyny razem z nim i córką Afrodyty? Jesteś od nich sporo starszy.
– To prawda, ale myślę, że to mi pomogło. Nauczyłem się cierpliwości i empatii. Opiekowałem się nimi, gdy tego potrzebowali i przekazywałem całą wiedzę jaką mam. Starałem się być tolerancyjny. Też miałem dziesięć lat, gdy trafiłem na obóz. Wiem jak to jest być zagubionym dzieckiem. I wiem jak to jest stracić siostrę.
– Czyli byłeś oparciem dla Jake’a?
– Można tak powiedzieć. Jake jest silnym chłopcem. Radzi sobie lepiej niż niejeden dorosły. Dałem mu kiedyś moją starą grę. Dawniej wiele dla mnie znaczyła. Poczułem, że fajnie będzie, jeśli jeszcze komuś się przyda.
– To miło.
– Teraz ja o coś spytam. Czemu prowadzisz kolejny program?
– Och, a znasz kogoś równie zabawnego, porywającego i urokliwego jak ja?
– To pytanie retoryczne, prawda?
– Ładny mam dres? Świecę jak miliony monet!
– Tsa… Trudno nie zauważyć.
– Zamówić Ci? Dla mojego synka mam już taki model!
– Jeśli to Danny, to na pewno się ucieszy…
– Skąd wiedziałeś?!
– Intuicja. Danny lubi dresy.
– Cudownie! Niestety, nasz czas dobiega końca. Słuchajcie nas znowu! Papa!
– Do usłyszenia.
(Song 1: https://www.youtube.com/watch?v=aU3VTCmCWjs – Dancing in the Moonlight)
PO REKLAMACH
Szli po galerii. Ona trzymała w ręku wielki wafelek z kilkoma gałkami lodów i zachwycała się ich słodkim wyglądem. On patrzył na nią z nieskrywanym rozbawieniem. Specjalnie zajmował jej uwagę i kiedy się odwracała, niepostrzeżenie podbierał jej kolorowe żelki, które pełniły rolę posypki. Wtedy ona patrzyła na niego karcąco, a on uśmiechał się niewinnie. Ona też się śmiała. Brała lód na palec i brudziła nim jego twarz. On cierpliwie to znosił. Lubił patrzeć jak się śmieje. Nie chciał psuć jej zabawy. W końcu zaczynał liczyć do trzech, a ona wiedziała co to znaczy. Uciekała po galerii, budząc tym zainteresowanie wśród pracowników i innych klientów. A on z satysfakcją szedł pewnym krokiem przed siebie. Obserwował jak dziewczyna wpada do windy i sam wybierał ruchome schody. Zanim dziewczyna przestawała się śmiać, on już czekał na nią na dole. Brał ją wtedy na ręce. Ona się wyrywała i wymachiwała lodem, brudząc przy tym i siebie i jego.
~*~
Biegli ulicami w czasie wiosennego deszczu. Przemokli całkowicie, ale zupełnie im to nie przeszkadzało. Krzyczeli, śmiali się i śpiewali. Podniósł ją na ręce i zaczął obracać nią w powietrzu. Orzeźwiające krople odbijały się od jej uśmiechniętej twarzy. Włosy przykleiły się do skóry, tak samo jak ubrania.
Gdy postawił ją na ziemi, zaczęli tańczyć. Był to taniec całkowicie spontaniczny, niemający sensu. Ale oni nie potrzebowali sensu. Niczego nie potrzebowali.
Gonił ją, a ona uciekała, krzycząc i wymachując rękoma. Schowała się za autem, ale on ją znalazł. Zaczęli skakać w kałuże i chlapać się brudną wodą. Śmiali się jak dzieci. A kiedy na niebie pojawiła się tęcza, oboje długo się w nią wpatrywali.
~*~
Poważnym krokiem spacerował pomiędzy lodówkami. Wiedział, że ona gdzieś tam jest. Zawsze wybierała beznadziejne kryjówki. Chciał sprawiać wrażenie zwykłego klienta, żeby nie wzbudzić podejrzeń wśród pracowników. Już raz go przez nią wyrzucono ze sklepu. Nie mógł sobie pozwolić na kolejny taki przypadek.
Delikatnie stawiał kroki. Zauważył, że jedna lodówka ma otwarte drzwi. Podszedł bliżej, pewny, że ujrzy tam czarnowłosą. Już był przygotowany na komentarz, jednak gdy ustał przed urządzeniem, dziewczyny nie było. Po chwili usłyszał krótki krzyk i coś wskoczyło mu na plecy. Zrezygnowany, złapał przyjaciółkę za nogi i zaczął ją nosić. Ona za to bawiła się jego miękkimi włosami.
~*~
Podbiegała do każdej klatki i ciągle porównywała dane zwierzę do niego. Że niby ma takie same włosy. Że niby śmierdzi tak samo. Że niby ma identyczną twarz. Że niby też tak chodzi. Że niby też by tylko spał. Śmiała i nabijała się, ale on się tym nie przejmował. Też się śmiał. Lubił kiedy była wesoła. Lubił jej żarty. Lubił spędzać z nią czas. Lubił patrzeć na jej twarz i słuchać śmiechu.
Próbowali naśladować odgłosy ptaków. Karmili kozy i uciekali przed nimi, gdy zabrakło im pożywienia, a zwierzęta chciały więcej. Robili sobie zdjęcia. Unikali plujących lam. Szukali kameleona. Bali się węży. Podziwiali lwy. Udawali goryle. Kupowali pamiątki.
~*~
Wziął ją na ręce i zaczął się okręcać na środku marketu. Ona krzyczała, śmiała się i piszczała. Nie mogła złapać tchu. Świat wokół wirował.
Będąc w powietrzu, próbowała dosięgnąć paczkę ciastek, ale on jej to uniemożliwiał. W końcu wrzucił dziewczynę do wielkiego wózka i zacząć go pchać, rozpędzając się na alejce jak na pasie startowym.
Nie przejmowali się niczym.
~*~
Siedzieli w ciemnej sali kinowej. Mieli na sobie okulary 3D, w których śmiesznie wyglądali. Ciągle kłócili się o oparcie fotela. Spychali się wzajemnie łokciami, nie mogąc skupić się na filmie. Kiedy była straszniejsza scena, ona wtulała się w jego silne ramię, a on naśmiewał się, że wygląda jak mała dziewczynka. Próbowali karmić się popcornem, ale kończyło się na tym, że wzajemnie wpychali go sobie na siłę do ust. Dławili się i kaszleli, a potem i tak robili to samo. Rzucali w siebie twardymi ziarnami. Słona przekąska fruwała na ich siedzeniach.
~*~
HEROSOWE CIEKAWOSTKI
33. W dzieciństwie Lana była cheerleaderką, występowała też w przedstawieniach, gdzie śpiewała i tańczyła.
34. Lana twierdziła, że gdyby miała być jakimś zwierzęciem, to byłby to kot.
35. Lana bała się tirów.
36. Danny zamówił kiedyś folię bąbelkową. W kartoniku była ona zabezpieczona… folią bąbelkową.
37. Cody i Danny często przedstawiani są jak czarny kot i jasny Golden Retriever. Nawet Lana często ich tak sobie wyobrażała, gdy o nich myślała.
38. Kiedy Lana była bardzo zdenerwowana, często zaczynała sprzątać.
39. Jedną z ulubionych bajek Danny’ego jest „Rodzinka Robinsonów.” I to nie tylko przez wątek domu dziecka i rodziny, ale też dlatego, że miał włosy jak główny bohater.
40. Annabeth twierdzi, że pytaniem, które najczęściej otrzymują dzieci Ateny od innych herosów jest „Macie pępki?”
41. Lana słuchała muzyki przed snem i w czasie podróży. Denerwowała się, gdy w najlepszym momencie piosenki, pojazd, którym się poruszała, zatrzymywał się. Wtedy ona zatrzymywała utwór. Potrafiła puścić go dopiero jak znów zacznie jechać, a czasem nawet włączała piosenkę od nowa.
42. Rose nie lubi być oceniana po wyglądzie.
43. Danny zawsze ma bałagan w pokoju.
~*~
– Jeju, ale to zebranie było nudne! – powiedział Danny
– Nie lubię, kiedy Chejron wpada na takie pomysły.
– O czym on właściwie mówił?
– Nie mam pojęcia, nie słuchałem.
Cody, Danny, Percy, Annabeth, Danielle i Rose szli znużeni przed siebie.
– Jak mogliście nie słuchać? – skarciła chłopców Ann
– Normalnie. Chcecie wiedzieć, co robił Connor? Usiadł za jakimś osiłkiem, postawił sobie laptopa, podłączył słuchawki, oglądał film i jadł kurczaka z curry! – powiedział Danny
– No co Ty?!
– Co za człowiek…
– Wszędzie wokół było czuć tego jego kurczaka. Mieliście szczęście, że staliście dalej.
– Bogowie, zero szacunku dla tego biednego Chejrona. Dobrze, że chociaż wy potraficie się zachować. – pochwaliła ich Annabeth
Cody i Danny przystanęli zmieszani. Reszta odwróciła się w ich stronę.
– Danny, nie mów, że też coś żarłeś. – rzekł załamany Percy
– Nie!
– To dobrze, bo bym się obraził, że się nie podzieliłeś.
– Percy!
– No co? Jestem trochę głodny.
– Ja też. – poparła go Rose
– To Ty coś w ogóle jesz?
– Cicho! Danny, czemu masz taką minę? Skoro nie jadłeś, to co znów zrobiłeś? – spytała surowo Annabeth i założyła ręce na klatce piersiowej
Syn Apolla prychnął.
– Nic takiego. Cody i ja tylko graliśmy w kamień, papier, nożyce. – odparł spokojnie
Danielle zmarszczyła brwi.
– Ale przecież staliście po dwóch różnych stronach. – oznajmiła
– Tak, w zupełnie innych miejscach. – poparła ją Rose
– I co z tego? Wiecie jak to wyglądało? – zapytał retorycznie Danny i odsunął się kawałek
Przyjaciele patrzyli na niego w skupieniu.
– Cody! – wrzasnął blondyn i uniósł w górę rękę
Jego palce symbolizowały nożyce. W tym samym czasie, Cody podniósł w górę swoją zaciśniętą dłoń.
– Cholera, znów przegrałem! – zezłościł się Danny
Po sekundzie obaj chłopcy unieśli ręce. Ich dłonie jednoznacznie przedstawiały papier.
Annabeth, Danielle i Rose patrzyły na to z zażenowaniem, a Percy z podziwem.
– Dobre! To ma sens! – pochwalił ich
– Czyli dobrze mi się wydawało, że słyszę Danny’ego, który się drze… – mruknęła Rose
– Długo tak graliście? – spytała Danielle
– Jakieś dziesięć rund. Ale spokojnie, Chejron wszystko widział. Nie wiem, czy domyślił się, że gramy, ale ignorował nas.
– To żadne usprawiedliwienie.
– Ej, jedziemy na chińszczyznę?
– Przekonałeś mnie!
~*~
(Song 2: https://www.youtube.com/watch?v=49A1QEHQ6fo – Someday we’ll know)
Siedzieli w Central Parku. To była akurat jedna z tych chwil, w których milczeli. Rozkoszowali się ciepłą pogodą, słońcem, lekkim wiaterkiem i zapachem kwiatów. Zamknął oczy, opierając głowę na ławce.
Słyszał jej spokojny oddech. Czuł się lepiej, mając ją przy sobie. Uchylił dyskretnie powiekę jednego oka i spojrzał na Lily. Dziewczyna również pogrążyła się w rozmyślaniach.
Uśmiechnął się i wyciągnął.
Czuł się dobrze. Nareszcie czuł się dobrze. Wszystko dzięki Lily. Ona pomogła mu się otworzyć. Od jakiegoś czasu, spędzali ze sobą praktycznie każdą wolną chwilę. Rano trenował, a potem przychodził po nią pod szkołę i rozstawali się dopiero wieczorem. Weekendy spędzali razem na wygłupach i zabawach. Często spotykali się też z jego przyjaciółmi, którzy Lily bardzo polubili. A co najważniejsze, byli jej ogromnie wdzięczni. Że pomogła synowi Hadesa. Zmieniła go. Uleczyła. Naprawiła. Sprawiła, że znów zaczął się śmiać. Zaczął żyć.
Lily stała się jego bliską przyjaciółką. Ufali sobie, ale chłopak wciąż skrywał przed nią wiele sekretów. Nigdy nie powiedział jej kim jest i gdzie tak naprawdę mieszka. I nigdy nie powiedział jej, kim była Lana. Chociaż dziewczyna wiele razy była świadkiem jakiejś wzmianki o niej. Zdawał sobie sprawę, że Lily musi mieć jakieś podejrzenia. Nie chciał jednak z nią o tym rozmawiać. Nie był gotowy. Zresztą, co by miał jej powiedzieć?
Uwielbiał spędzać z nią czas. Była taka inna. Różniła się od dziewczyn z obozu. I nie patrzyła na niego, tak jak oni. Nie przez pryzmat tego, co czuł do Lany. Nie oceniała go. Patrząc na niego, nie widziała tego wraka, którym był jeszcze parę miesięcy temu. Nie miała pojęcia co przeszedł, ile wycierpiał. A jemu podobało się to, że przy niej czuje spokój. Kiedy ją poznał, zaczął nowy rozdział. Mógł być każdym. Mógł zacząć od zera.
Lily była wesoła i pogodna. Zawsze chętna do rozmowy i żartów. Rozweselała go i poprawiała humor. W jej towarzystwie się rozluźniał.
Wmawiał sobie, że to dlatego się przyjaźnią. Prawda była inna. Nie chciał się do tego przyznać nawet przed sobą, ale czuł, że Lily coś łączy z Laną. Był tego pewny, gdy tylko ujrzał ją po raz pierwszy. Lily była do niej tak podobna. Jej zachowanie, jej nawyki, jej sposób mówienia, czy nawet chodzenia. Na każdym kroku mu ją przypominała. Codziennie doszukiwał się kolejnych wspólnych cech. Zawsze obie je porównywał. Nie mógł przestać.
Mimo tego jak bardzo polubił Lily, ani na chwilę nie zapomniał o Lanie. Wciąż ją kochał, ale powoli uczył się życia bez niej. Oczywiście dalej regularnie odwiedzał jej rodziców i przychodził na cmentarz, ale przyzwyczaił się do tego, że już nie widuje się z nią w Elizjum, że nie widzi jej ducha, że o niej nie śni.
„Kiedy mężczyzna kocha prawdziwie, patrząc na kobietę, widzi swoje dzieci.”
Jego miłość tak wyglądała. Lana była jego przeznaczeniem. I choć od początku znał ryzyko, wiedział, że nie mogą być razem, wiele razy wyobrażał sobie szczęśliwą przyszłość z nią. Snuł wizje o rodzinie i pięknym domu z ogrodem i psem. Pragnął, by Lana była matką jego dzieci.
Od zawsze miał inne marzenia niż reszta nastolatków. Był od nich dojrzalszy.
Cody też wiele razy słyszał o tym, że ludzie nie są w stanie zaakceptować śmierci bliskiej osoby, dopóki nie ujrzą ciała. Dopóki nie będzie niepodważalnego dowodu. Wtedy dopiero odpuszczają i przestają wierzyć. Wtedy prawda do nich dociera i są pogodzeni.
Z nim było podobnie. Dopóki widział Lanę w podświadomości, nie mógł zgodzić się z tym, że umarła. Dopiero kiedy zniknęła, okrutna prawda spłynęła na niego. Wiedział, że jej nie ma. Czasem jednak wydawało mu się, że czuje jej obecność. Obiecała, że przy nim będzie. Wyobrażał sobie, że jest tym lekkim wiaterkiem, który muska jego skórę. Wyobrażał sobie, że słyszy jej głos, dobiegający gdzieś z daleka.
„To w porządku, jeśli uśmiechniesz się czasem, gdy o mnie pomyślisz.”
Wiedział jednak, że ukochana nie żyje i próbował zrobić coś dla niej. Starał się. Wychodził. Trenował. Spotykał się z przyjaciółmi. Śmiał się. I choć ogromnie tęsknił, z dnia na dzień było mu łatwiej.
„Gdy pomyślisz o mnie bardzo okazjonalne, będę miała się dobrze, więc nie musisz się martwić.”
Ponownie spojrzał na Lily. Była jego opoką. Mimo że wciąż próbował ustalić, co śmiertelniczka ma wspólnego z Laną, nie przeszkadzało mu to w nawiązaniu z nią szczerej relacji. Był wdzięczny, że ją spotkał.
Brązowooka westchnęła.
– Ale tu jest ładnie. Lubię Central Park, a Ty?
Przygryzł dolną wargę. Z tym miejscem wiązało się przecież tyle wspomnień. Czy je lubił? Czy mógł lubić, skoro to tu Lana umarła? Nie wiedział co ma odpowiedzieć.
Spojrzał przed siebie i ujrzał scenę z przeszłości, kiedy spotkali się w wieku sześciu lat. Następnie w głowie pojawiły się wspomnienia ucieczki przed potworem. Aż wreszcie ujrzał przerażający obraz śmierci Lany. Patrzył na swoje ręce i mógł przysiąść, że są całe we krwi.
– Byliśmy tam. – szepnął zamyślony
– Co powiedziałeś? – spytała Lily, przysuwając się bliżej
– Nie, nic takiego… – rzucił obojętnie
Central Park był miejscem, do którego nigdy już razem nie wrócą.
W NASTĘPNYM ODCINKU!
„– Nico mi powiedział.”
„– Och! To tak jak ja!”
„– Pewnie sam najpierw zje, nie złość się.”
„– Może zacznę Cię częściej zabierać do ludzi.”
„– Przepraszam.”
Rozdział VII:
„To przeze mnie nie żyje”
Musiało minąć kilka godzin, bym sobie przypomniała co chciałam jeszcze napisać.
Jedno słowo: r o l l e r c o a s t e r. To was będzie czekać w najbliższych rozdziałach. Tak. To jest to. Ja już to czuję.
Zawsze się zastanawiam, jak to jest, że moje opowiadania są na czarno? A kilka fragmentów na biało. Tak po prostu. Jak? ._.
Dziękuję za uwagę.
Pozdrawiam.
Mogłaś nas o tym rollercosterze nie uprzedzać! A już myślałam, że wszystko się normuje! Nico zaraża się wirusami internetowymi, Danny paraduje w złotym dresie, Cody rzuca zawód płaczki. Z jednej strony mam ochotę wrzasnąć „NIE MĘCZ ICH WIĘCEJ!”, ale z drugiej a)wiem, że moje wysiłki nie mają sensu i jeżeli już coś planujesz, to i tak na pewno to zrobisz i b) jestem trochę, troszeczkę ciekawa. Ale tylko odrobinkę!
Niech moc żelków będzie z Tobą!
Bo normuje! Bardzo normuje! Zobacz jak normuje!
Ale jest jeszcze parę spraw, w których ja sama wariuję od emocji. To kwestia paru dni.
Żelki miłością mą ♥
Jak matury? Skończyłaś już dziś wszystkie?
O NIE NIENEIENIEIENEIEIEENEI!!!
JAK TO JUZ 6 CZESC?
JA NIE SKOMENTOWALEM!
NASZ ZAKLAD !!!!!!!
JEJU JEJ
NIE CZYTAM TEJ CZESCI
LECE SKOMENTOWAC KOLEJNE
SPRAWDZAJ CZY POD 4 I 5 NIE MA KOMENTARZA
CALUSY
Nie masz pojęcia, jak przed chwilą ryczałam.
A potem z przyzwyczajenia weszłam na RR, zobaczyłam ten komentarz i wybuchłam niesamowicie szczerym śmiechem.
Dziękuję.
Danny wstał przed 5? Łał
Cody wstał wesoło? Łał
Thalia? Łał
Właśnie, gdybyś miałachęci, mogłabyś umieścić w reklamach wyniki z Bitwy o Sztandar między herosami a łowczyniami.
Jakoś nie wyobrażam sobie u Thalii mocnego makijażu.
Ale zdecydowanje to ta Thalia, która preferuje szalone porwanie Lany z Podziemia.
Ale jak to Green Day nie pomoże? Jeden Basket Case i po sprawie!
Ciekawa aluzja ze świeceniem jak miliony mone. 😉
A reklama jak zwykle świetna. 😀
Ja polubiłem rodzinkę Robinsonów za motyw podróżowania w czasie.
Kiedy czytałem opis zabaw i sytuacji Cody’ego i Lily to potrafiłem wyobrazić sobie ją jako Lanę, ale… To nie było to. Jakoś po prostu nie było.
A pomysł syn Hadesa i syna Apolla na grę ciekawy, nie powiem.
Uwielbiam to u Ciebie, kiedy dodajesz do PH sceny kompletnie niezwiązane z fabułą albo czymś takim, np. scena po zbiórce u Chejrona.
„Lily stała się jego bliską przyjaciółką.”
Uuu, friendzone? Pytanie, kto kogo i na jak długo to friendzone zostanie friendzone.
Zdecydowanie, Lily musi mieć coś wspólnego z Laną. Ale jednocześnie jakby nic nie miała.
A tytuł następnego rozdziału intryguje i zachęca do przeczytania go.
Całusy
A ja za to zawsze wyobrażam sobie Thalię z takim makijażem. Czarne, grube kreski i dużo tuszu na rzęsach. Tak, to jest to.
Zawsze dobrze się bawię, kiedy tworzę takie sceny jak ta z zebraniem i Chejronem. To niezwykłe, ile rzeczy mnie inspiruje do pisania ich
Freindzone? Hmm… Zobaczymy 😀 😛
Też zastanawiam się jak to można tak wstawać przed słońcem. Całe szczęście, że teraz ono wstaje wcześniej niż ja, nie to co w zimie.
O, Thalia to by mogła ruszyć porządnie Codym. Przynajmniej mam takie wrażenie 😀 Haha, miałam nadzieję, że powołasz się w pewnym momencie na Orfeusza i Eurydykę. Ale nie jestem pewna czy rozbudzanie nadziei Cody’ego to dobry pomysł. Biedactwo, mógłby cierpieć jeszcze bardziej. A chyba nie muszę mówić jak Orfeusz skończył, nie? O, a może Cody i Thalia zrobią jakąś zorganizowaną wyprawę po Lanę. Zastosują jakiegoś Konia Elizjańskiego i może im się uda 😀
Apollo dresem, haha xD Percy na wizji, Nico kontra internet, jestem spełniona!
Hm… Te króciutkie fragmenty po reklamach to chyba retrospekcje tudzież coś innego z Laną, nie? Bo na Lily mi to nie wygląda, wątpię, czy Cody aż tak bardzo od razu by się z nią spoufalił.
O, o, o! Też bym tak pograła w papier, kamień i nożyce. Myślisz, że na wykładach by to przeszło?
No kto by pomyślał, że Cody przywiąże się tak do jakiejś dziewczyny. Of course, rozumiem, że ona jest dla niego jak namiastka Lany, że to ją bardzo często widzi zamiast Lily.
Jak to rollercoaster?! Chociaż może akurat się przyda, bo myślę, że Cody’ego trzeba jeszcze trochę pomęczyć i przywrócić do kompletnego życia ;))
Koń Elizjański wygrał <3
A te krótkie scenki to z Lily. :p