Cześć,
Zgodnie z obietnicą wysłałam 7 rozdział jeszcze w niedzielę. 😉 Mam nadzieje że wam sie spodoba. jest dosć długi, ale mam nadzieję że i tak bedę okej. Mały spojler zanim zaczniecie czytać: poleje się krew.
Pozdrawiam
Rozdział VII
„Ostatnie spojrzenie na zwykły świat”
– Tak więc, jeśli macie do mnie jeszcze jakieś pytania, to chętne wam pomogę – mówił Will na koniec swojego wielce nudnego wykładu – Koniec lekcji. Życzę wam miłego weekendu.
Wstałam razem z innymi. Spakowałam szybko rzeczy i ruszyłam w stronę drzwi. Miałam dziwne przeczucie że Sol będzie chciał ze mną porozmawiać. Oczywiście moje podejrzenia się sprawdziły.
– Blanka? – przystanęłam stając jakieś dwa metry od drzwi – Możemy porozmawiać?
– Średnio – odpowiedziałam obojętnie nawet się do niego nie odwracając – Śpieszę się.
Ruszyłam pewnym krokiem w stronę drzwi, udając że jestem twarda i niewzruszona. Rzeczywistość była zupełnie inna. Nie zrobiłam nawet kilka kroków, kiedy znów usłyszałam jego głos. Tym razem nie był on już taki łagodny. Mogłam niemal wyczuć napięcie z jakim wypowiedział moje imię.
– Blanka – nie odwracaj się, bo gdy to zrobisz pękniesz jak bańka mydlana – Blanka!
Przystanęłam. Sol nigdy na nikogo nie podniósł głosu. O co mogło mu chodzić że akurat teraz na mnie krzyknął. Zdziwiona powoli się do niego odwróciłam.
– Co się z tobą ostatnio dzieje? – to już powiedział spokojniej
– W sensie? – wbiłam wzrok w podłogę, udając że nie wiem o co mu chodzi. Tak naprawdę doskonale znałam odpowiedz na jego pytanie.
– Ostatnio, a właściwie przez ostatni tydzień jesteś jakaś… dziwna – ostatnie słowo powiedział niemal szeptem – W ogóle się nie uczysz, nie uważasz na lekcjach, wszystko jest ci obojętne. Co się z tobą dzieje? Nigdy taka nie byłaś.
Może nie byłam, ale czasy się zmieniają. Ale tego mu przecież nie powiem, bo to będzie kolejny krok do awantury. A brakowało mi jeszcze tylko tego by Will zaczął się przejmować tym co dzieje się w mojej głowie. Wystarczyło mi że cała moja rodzina się o mnie cholernie martwiła. No i jeszcze zaczęłam całkowicie unikać Nicka. On pewnie też się martwił.
– Nic się nie dzieje – starałam się to powiedzieć najbardziej neutralnie jak tylko potrafiłam – Poza tym wcale nie jest tak jak mówisz.
– On ma racje – odwróciłam się szybko. W drzwiach klasy stał oczywiście Nicko. Ciężko westchnęłam – Dziś na przykład świeci słońce, a jesteś ubrana cała na czarno. A zawsze w słoneczne dni masz na sobie kolorowe ubrania.
Popatrzyłam na siebie. Chciałam szybko zaprzeczyć, ale Nicko miał racę. Miałam dziś na sobie szarawą bluzkę z przykrótkim rękawem, czarne spodnie z dziurami na kolanach, które powstały ze starości, ale i tak wyglądały jakby zostały tam zrobione specjalnie, wysokie, bordowe trampki i skurzaną kurtkę. Na szyi miałam obcisłą tasiemkę, na której był zawieszony mały kawałek obsydianu. Jeśli ktoś zobaczył by mnie i Nicka razem na ulicy to na sto procent uznałby nas za rodzeństwo. Skupiłam całą swoją uwagę na butach Nicka. Był to najbezpieczniejszy sposób by nie patrzeć mu w oczy.
Czemu wszyscy się na mnie uwzięli. Od kilku dni każdy zawracała mi czymś głowę. Jakby nie rozumieli jasnego komunikatu który im wysyłałam. A jednak, ani rodzice, ani Jack wciąż nie odpuszczali, mimo że traktowałam ich albo jak powietrze, albo jakby byli moimi największymi wrogami.
– Nic się ze mną nie dzieje – powiedziałam chłodno. Ruszyłam w stronę drzwi, ale Nicko zastąpił mi drogę. Zacisnęłam usta w cieką linię. Nadal unikałam jak ognia jego wzroku – Przepuść mnie.
– Nie. Dopóki mi nie powiesz co się dzieje nie wypuszczę cię z tej cholernej sali.
Spojrzałam na niego wrogo, jednak on wciąż stał w miejscu i czekał aż odpowiem mu na jego pytanie. Kiedy tak staliśmy do moich oczu zaczęły cisnąć się łzy. To co widziałam w jego oczach, choć nie mogłam jednoznacznie stwierdzić co to w jakiś sposób powodowało że chciało mi się płakać. „Zamknij się. Nic mu nie mów – rozkazywałam siebie w myślach – Oni nie mogą się dowiedzieć co ci się śniło.”
– Blanka? – w jego głosie wyczułam błaganie, i chyba to zmusiło mnie do mówienia. Nie wiem jak, ale po prostu zaczęłam wyrzucać z siebie słowa.
– Nie – wyszeptałam – Nie… nie mogę o tym mówić.
– Blanka, co się… – nie dałam dokończyć Willowi.
– Nie mogę o tym mówić – łzy zaczęły płynąć mi po policzkach – Prze… przepraszam.
Przepchnęła się obok Nicka i wybiegłam na korytarz. Zapłakana przebiegłam jak tornado przez całą szkołę i wybiegłam na ulicę. Kiedy właśnie postanowiłam sobie gdzie ucieknę ktoś chwycił mnie na rękę. Odwróciłam się i oczywiście zobaczyłam Nicka. Łzy ciekły mi strumieniami po policzkach.
– Blanka co się stało? – był przerażony. Widziałam to w jego oczach – Chodzi o rodzinę, przyjaciół, a może…
– Proszę zostaw mnie w spokoju – wysapałam wyrywając jednocześnie rękę z jego uścisku – Tak będzie dla ciebie lepiej.
– Ale dlaczego? – nie odpuszczał.
– Po prostu musimy przestać się przyjaźnić – ledwie przeszło mi to przez gardło – Dla twojego bezpieczeństwa.
– O co chodzi? – niektórzy przechodnie zaczęli się nam przyglądać z zaciekawieniem – Blanka powiedz mi!
Milczałam przez chwilę.
– Chciałbym sama wiedzieć o co chodzi.
Nicko wyglądał tak jakby właśnie trafił go piorun. Patrzył na mnie oniemiały i chyba nie mógł wymyślić co ma powiedzieć. Po dłuższej chwili podszedł do mnie i chwycił mnie za ramiona.
– Powiedz mi co wiesz, bo możliwe że i ja siedzę w tym co ty – spojrzałam na niego ze zdziwieniem – To naprawdę bardzo, ale to bardzo możliwe.
– Daj mi czas – wyszeptałam bez zastanowienia – Ja muszę to sobie wszystko jakoś poukładać, żeby dobrze ci to wyjaśnić.
– A co jeśli już nie masz czasu?
Kiedy tak na niego teraz patrzyłam czułam że on wie o wszytki. I niezależnie od tego jak bym mu wyjaśniła to co się ze mną działo, on by mnie zrozumiał. Ale nie potrafiłam teraz od razu i tutaj mu tego wyjaśnić. Tak jak mu przed sekundą powiedziałam potrzebowałam czasu żeby to sobie poukładać. Tylko że próbowałam to już zrobić od tamtej nocy i do teraz mi się to nie udało. Ale uśmiechnęłam się lekko do niego, po czym pocałowałam go w policzek.
– Zapewnie sobie czas – powiedziałam już spokojniej, bo panika jaka mnie ogarnęła powoli ustępowała
Kiedy tylko to powiedziałam ruszyłam wolno w stronę jednej z ulic która prowadziła na nadbrzeże. Nicko za mną nie poszedł, ale czułam na sobie jego wzrok dopóki nie zniknęłam w tłumie.
***
Will Solance
Denerwowałem się przed spotkaniem z matką Blanki. Nigdy jej nie widziałem, ani nawet z nią nie rozmawiałem przez telefon. Szybko odpowiedziała mi na maila którego wysłałem jej zaraz po tym jak Blanka cała zapłakana wybiegła ze szkoły. Ucieszyłem się że tak szybko postanowiła się ze mną spotkać.
Zastanawiałam się czy Blanka jest do niej podobna, czy to po nie odziedziczyła zdolności artystyczne. Głupio się czułem z myślą że tak mało wiem o swojej najlepszej uczennicy. Dopiero kiedy Nicko zaczął się z nią przyjaźnić dowiedziałem się trochę rzeczy o niej. Niektórymi z faktów byłem nawet zaszokowany, jak na przykład tym jak ciężko żyje się Blance i jej rodzinie. A niektórymi wręcz zadowolony. Szczególnie tym że Blanka umie grać na paninie i gitarze.
Ale teraz nie miałem czasu na myślenie o tym wszystkim. Bałem się o Blankę. Nicko, kiedy wrócił po tym jak wybiegł za dziewczyna powiedział że dzieje się z nią coś niedobrego. Tyle to i ja wiedziałem. Ale kiedy usłyszałem że Blanka powiedziała mu że muszą przestać się przyjaźnić bo inaczej będzie mu coś zagrażało, oboje zaczęliśmy mieć powątpiewania co do tego, że to przypadek że Blanka di Diabolo jest podobna do Nicka. Ale czy to możliwe by była półboginią? W sumie od kiedy pojawiła się w tej szkole wyróżniała się nie tylko wielkim talentem, ale też tym że czułem że jest ona związana również z mitycznym światem. Ale jeśli była półboginią, to czyją córką była? Przez cały rok kiedy ją uczyłem nie zakatował jej żaden potwór. Więc nie była raczej córką jakiegoś potężnego boga. Ale Nicko mi mówił ze czuje się z nią w jakiś sposób powiązany. Czy mogła by być córką Hadesa? To wyjaśniło by podobieństwo jej i Nicka. Ale co z jej zdolnościami? Z tego wynikało że jest córką Apolla i jednocześnie moją siostrą. Ale tylko jedna osoba mogła wyjaśnić wszystkie niepewności. I była to Jennifer di Diabolo.
Kiedy tak nad tym wszystkim myślałem ktoś zapukał do drzwi mojego gabinetu. To prawdopodobnie była ona.
– Proszę – powiedziałem szybko sprzątając papiery z biurka. Drzwi otworzyły się cicho i z zamknęły. Kiedy podniosłem wzrok poderwałem się z miejsca.
– Je… Jenny? – wyjąkałem wpatrując się w kobietę stojącą przede mną
– Witaj Will – powiedział z lekkim uśmiechem
Stałem oniemiały i wpatrywałem się w nią ze zdumieniem. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Nie widziałem jej przez tyle lat. Poza tym wtedy zniknęła tak nagle z dnia na dzień. A teraz przede mną stała. Nic się nie zmieniła. No może oprócz tego że nie miała już kolczyka w nosie i całej masy kolorowych sznurków na lewej ręce. I jeszcze teraz miała poważniejszy wyraz twarzy. Ale to wciąż była ta sama Jennifer. A przynamniej tak myślałem.
– Co się dzieje z moją córką że wezwałeś mnie tutaj? – to pytanie sprowadza mnie na ziemię
– Ostatnio zaczęła zachowywać się jakoś dziwnie.
– Ja też to zaważyłam – mówiła spokojnie, bo najwyraźniej chciała by ta rozmowa wyglądała jak najzwyklejsza rozmowa z nauczycielem o jej dziecku. Niestety tak nie mogło się stać
– I cały czas do siebie mówi. W kółko to samo. „Wszystko będzie dobrze. To były tylko sny. To się nie dzieje naprawdę” – zacytowałem Blankę
– Sny? – Jenny momentalnie zrobiła się blada na twarzy
Wiedziałem że Jenny wie o co mi chodzi. Dlatego chciałem poruszyć temat który miał mi dać odpowiedź dlaczego Blanka jest podobna do Nicka.
– Jennifer? – spojrzała na mnie – Dlaczego Blanka nie jest podobna ani do ciebie, ani do swojego ojca?
– O co ci chodzi?! – zapytała oskarżycielsko. W innym przypadku pomyślałbym że ją obraziłem, ale ja za dobrze ją znałem by nabrać się na tą sztuczkę. Wiedziałem że pod tą maską skrywa się przerażona kobieta.
– Pytam czy Blanka jest półboginią?
Milczała przez dłuższą chwilę wpatrując się w sztylet który położyłem na biurku. Było z nim związanych tyle wspomnień. A najwięcej właśnie z Jennifer i naszą wspólną misją. Spojrzałem na nią i dostrzegłem ze po jej policzku płynie łza.
– Ona nie jest półbogini. I nawet nie wie że istnieje to wszystko – widać było ze ciężko jest jej to wszystko mówić – Ale… jej los jest silnie związany z naszym światem
– Dlaczego ona przypomina Biankę di Angelo? – nie odpuszczałem i pytałem dalej
– Nie mogę ci powiedzieć – otarła łzę z policzka i spojrzała na mnie chłodno – Jeśli chcesz żeby była bezpieczna to zostaw mnie i ją w spokoju. Dziękuję ci z powiedziałeś mi o jej kłopotach
Ruszyła w stronę drzwi, ale dla mnie ta odpowiedz nie wystarczyła.
– Jennifer! – krzyknąłem za nią – Kto lub co zagraża Blance?
– Nic jej nie grozi – spojrzała na mnie kątem oka – A poza tym, co cię to obchodzi?
– Po pierwsze ona jest moją najlepszą uczennicą – oparłem się o biurko – A po drugie to moja siostrzenica
Odwróciła się do mnie. W jej oczach dostrzegłem furie. Nie wiedziałem skąd nagle zaszła w niej taka zmiana. Ale to nie wróżyło nic dobrego.
– Masz mnóstwo siostrzeńców w całych stanach. Czemu akurat moja córka cię obchodzi – wycedziła przez zęby
– Bo byliśmy bardzo zgranym przyrodnim rodzeństwem – powiedziałem spokojnie – Dopóki nie zniknęłaś.
Jennifer wyprostowała się i uniosła dumnie głowę.
– Zostaw mnie, Blankę i resztę mojej rodziny w spokoju. Rozumiesz? – wściekłość w jej głosie z każda chwilą się wzmacniała
– Od kiedy sobie nawzajem groźmy, siostro? – zapytałem
Nie odpowiedziała, tylko wyszła z pomieszczenia i trzasnęła drzwiami.
***
Blanka di Diabolo
Zrobiłam małą rundkę po mieście. Poszłam na nadbrzeże, potem przeszłam przez prawie cały Central Park i powoli szłam w stronę domu. Miałam naprawdę dużo czasu żeby przemyśleć to wszystko co się wydarzyło dziś w szkole, ale też zastanowiłam się nad tym co się ze mną dzieje. Nie wyciągnęłam żadnych wniosków więc postanowiłam jednak pogadać o wszystkim z Nickiem. Nie wiem czemu byłam przekonana że tylko on mnie zrozumie. W sensie, mogłabym opowiedzieć o wszystkim mamie, bądź Jackowi, ale miałam przeczcie że oni nie dadzą rady pomóc mi w taki sposób w jaki pomoże mi Nicko.
Postanowiłam więc skoczyć do domu żeby powiedzieć mamie że idę do Vanessy się pouczyć. Kłamstwo jak kłamstwo, ale potrzebne. Nie posiadanie komórki może być jednak kłopotliwe. Może jak popracuje przez wakacje to sobie jakąś kupię.
I oto właśnie ja. Mam problemy z psychiką, a myślę o tym co może się wydarzyć za pare miesięcy. Niektóre rzeczy chyba nigdy się nie zmienią.
Kiedy weszłam do mieszkania ni z tąd ni z owąd do korytarza wpadł Jack.
– Spotykasz się z nim! – wykrzyknął
– Z kim? – zapytałam nie do końca rozumiejąc o co mu chodzi. Chociaż miałam podejrzenia o kogo mu chodzi.
– Nie udawaj, dobrze wiesz z kim – wycedził przez zęby
– Z kim się spotykasz? – zapytała mama wchodzą co przedpokoju ze szklanką w ręce
Spojrzałam to na nią, to na Jacka. W jego oczach widziałam tylko gniew. Przełknęłam ślinę, ze strachu. Na pewno chodziło o Nicka. Jack musiał zobaczyć nas kiedyś przed szkołą, bądź gdzie indziej. Ale to było nieistotne. Ważne teraz było co mam odpowiedzieć. Zdecydowałam się na wyznanie prawdy. Wyprostowałam się i dumnie uniosłam głowę. Nie wiem po co, ale tak czułam się pewniej.
– Z Nico di Angelo – powiedziałam spokojnie
– Co? – mama wypuściła szklankę z rąk. Naczynie roztrzaskało się o podłogę
– To co słyszałaś – wciąż mówiłam spokojnie – Spotkam się z Nico di Angelo
– Wiesz ile on jest od ciebie starszy!? – krzyknął do mnie Jack
– Zamknij się Jack! Nie jestem jego dziewczyną. Jesteśmy po prostu przyjaciółmi – spojrzałam mu prosto w oczy, czego nigdy nie robiła, kiedy był zły, bo zawsze wtedy się go bardzo bałam. Teraz jednak patrzyliśmy sobie prosto w oczy i nie czułam już strachu, tylko wściekłość, która krążyła po całym moim ciele.
– On nie może być twoim przyjacielem – wyszeptała mama
– Niby dlaczego? – zapytałam zdziwiona
– Od kiedy się z nim spotykasz? – zapytała mnie spokojnie, jednak w jej oczach dostrzegłam iskierkę gniewu
– Od kiedy wyszłam ze szpitala – powiedziałam bawiąc się gumką do włosów, skupiając na niej całą swoją uwagę – Zanim zachorowałam pokłóciłam się z nim. Później po prostu chciałam oczyścić pomiędzy nami atmosferę. Ale zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, okazało się że mamy wspólne tematy i zaprzyjaźniliśmy się.
Nastała chwila milczenia, podczas której napięcie sięgało prawie zenitu.
– Masz zerwać tą znajomość – głos mamy był bardzo stanowczy
– Dlaczego? Co wam przeszkadza w tym że spotykam się…
– Wszystko!!! – wykrzyknęła – To kim jest di Angelo, to kim się przez niego staniesz, to…
– A kim mam się niby stać! – nie wytrzymałam i wrzasnęłam
– Tym kim on jest! – żarówka w kuchni wybuchła, jednak nie zwróciłam na to większej uwagi
– A co w tym złego? – zapytałam w ogóle nie rozumiejąc mamy – Poza tym ja się przecież nie zmieniam!
– Nie?! Spójrz na siebie – zobaczyłam że w oczach mamy zbierają się łzy – Teraz jesteś…
– Jaka!? – przerwałam jej – Odważniejsza, silniejsza? Przez całe życie byłam dla ciebie małą dziewczynką. Dzieckiem, którym się trzeba stale zajmować. Ale ten okres się skończył. Ja dorosłam i musisz się z tym pogodzić.
– Z czym mam się pogodzić!? – mama krzyczała na cały głos – Że moja córka umrze przez syna Hadesa!
– Przez kogo? – zapytałam zdezorientowana
– Umrzesz tak jak jego siostra! Tak jak Bianka di Angelo. A ty, tak jak ona umrzesz przez niego! A klątwa po raz kolejny się dopełni. I nie dasz rady jej złamać. Nikt jej już z nie złamie! – zaczęła płakać
– Mamo? – Jack zrobił krok w jej kierunku
– Zostaw mnie! – wykrzyknęła przez łzy, po czym spojrzała na mnie morderczym wzrokiem, jakby chciała się na mnie rzucić – Tak jesteś przeklęta, i ja nic na to nie poradzę. To całe życie kiedy się tobą zajmowałam służyło do tego byś żyła jak najdłużej. Byś nie stała się tym, kim ja byłam, bo to zabiło by cie jeszcze szybciej! – wzięła głęboki wdech – Więc jeśli tak bardzo chcesz się przyjaźnić z di Angelo to proszę bardzo. Nikt ci nie broni. Ale możesz mu powiedzieć by od razu wykopał ci grób. Bo nie ma dla ciebie już żadnej szansy na dalsze szczęśliwe ŻYCIE!!!
Nastała chwila milczenia. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Moje myśli szalały, umysł całkowicie się wyłączył, a władzę znów przejął instynkt.
– Dziękuję… że już mnie pochowałaś
I wybiegłam z domu.
Biegłam przed siebie nie wiedząc nawet do kąt zmieszam. Łzy ciekły mi po policzka strumieniami. Znowu. Zastanawiałam się jaki ja mam zapas łez że jeszcze mi się nie skończyły. W końcu na kogoś wpadłam. Potknęłam się o coś i wywaliłam się jak długa ma chodnik. Ciężko dysząc podniosłam się i ruszyłam dalej szybkim marszem. Nie zwracałam uwagi na nic i na nikogo. Nie wiedziałam do kąt zmierzam. Po prostu przed siebie szłam. Chciałam się znaleźć jak najdalej od domu, od tej całej porąbanej rzeczywistości. Podniosłam głowę i spostrzegłam że byłam jakaś przecznicę od domu Nicka. Ale to przecież nie możliwe. Przecież on mieszkał na skraju Manhattanu. Czyżbym biegła aż tak długo?
Ruszyłam biegiem w stronę jego kamienicy. Nagle zrobiło się strasznie ciemno. Znów podniosłam głowę i zobaczyłam wielkie, burzowe chmury. Za chwilę na pewno lunie. Wtedy znów na kogoś wpadłam. Przeprosiłam i polecałam dalej.
– Blanka? – usłyszałam za sobą głos
Przystanęłam i odwróciłam się powoli. Na środku chodnika stał Will. Patrzył na mnie jakbym była duchem.
– Co ty tu robisz? – zapytał zdziwiony podchodząc do mnie – I co ci się stało?
– Wywróciłam się – odpowiedziałam szybko – Nico jest w domu?
– Nie. Wyszedł jakieś piętnaście minut temu – spojrzał na mnie zdziwiony – Mówił że napisałaś do niego i poszedł się z tobą spotkać.
Kiedy to powiedział zagrzmiało gdzieś w oddali. Chyba gdzieś nad Long Island. Will spojrzał niespokojnie w niebo, po czym na mnie.
– Blanka co się dzieje?
– Gdzie Nicko miał się ze mną spotkać? – zapytałam przestraszona. Przecież on wiedział że nie mam telefonu, więc czemu po jednym esemesie z nieznanego numeru poszedł się ze mną spotkać. Poza tym skąd ktoś znał jego numer?
– Tam gdzie zwykle – powiedział roztargniony Will – W Central Parku, w tym waszym zagajniku
W głowie pojawiła mi się pewna myśl. Bardzo realna myśl. Ale jeśli to była prawda Nicko był w niebezpieczeństwie.
– Spróbuj się do niego dodzwonić – powiedziałam już szykując się do biegu – A jak się dodzwonisz powiedz mu żeby stamtąd spadał.
– Blanka co jest? – Will wyglądał na przerażonego. Ale ja nie miałam czasu mu wyjaśniać o co chodziło.
– Ja biegnę do zagajnika. Mam nadzieję że nie będzie za późno – pobiegłam przed siebie
– Blanka!!! – krzyknął za mną Will, ale ja już go nie słuchałam.
Wtedy z nieba spadły pierwsze krople deszczu, a po nich rozpoczęła się jedna z pierwszych majowych ulew. Ale ja się tym nie przejęłam. Musiałam dotrzeć do parku jak najszybciej.
***
Przepychałam się przez tłumy ludzi, którzy chcieli znaleźć jak najszybciej jakieś schronienie przed deszczem. Przebiegłam przez pasy i wpadłam do parku. Byłam już całkiem przemoczona. Krople deszczu uderzały w moją twarz i ubrania, które kompletnie nienadawany się na taka pogodę. Wbiegłam na ścieżkę biegnącą wzdłuż głównego jeziora. Chwilę później w przeciwległy brzeg uderzył piorun. Krzyknęłam z przerażenia, jednak nie zatrzymałam się.
Panicznie boję się burz. Przerażały mnie od dziecka. Mama zawsze mówiła mi że nie mam się czego obawiać, jeśli tylko pokarze ułomność przed tą potęgą. A szczególnie teraz nie mogłam pozwolić sobie na strach. Na szali leżało zbyt wiele. Sama nie wiem co Jack mógł podejrzewać i do czego był zdolny. Ja znałam tylko jego jedną stronę. Dla mnie był tylko starszym, nadopiekuńczym braciszkiem. Nigdy na mnie nie krzyczał, nigdy nie podniósł na mnie ręki. Dlatego teraz sama nie wiedziałam do czego może być zdolny. I co może zrobić Nicowi. Bo to bez wątpienia Jack zwabił Nicka do zagajnika. Bo któż by inny? Ale wciąż pozostawało zagadką jak on to zrobił.
Byłam już prawie na miejscu gdzie mieli się spotkać, kiedy usłyszałam krzyki. Krzyki mojego brata.
– Już dawno powinienem był cię zabić!
– Zrozum – Nico mówił spokojnie – Ja nic nie chciałem jej zrobić. Chciałem ja tylko chronić.
– Ty, chronić!? Jesteś jednym z nich. Wy nie chronicie takich jak my. Wy ich zabijacie! Kto chce zabić Blankę? Gadaj! – glos Jacka stawał się coraz bardziej spięty
Wtedy wybiegłam z zza zakrętu. Naprzeciwko mnie stal plecami do mnie mój brat, a jakieś dwa metry od niego był Nico. Kiedy mnie dostrzegł od razu odwrócił wzrok. Pewnie dlatego by nie zwrócić uwagi Jacka na mnie.
– Nikt jej nie chce zbić. Ja …
– Masz ostatnią szanse – Jack wyciągnął coś zza paska spodni i wymierzył tym w Nica. Dopiero po chwili zorientowałam się że był to pistolet. Oddech ugrzązł mi w gardle. Z kąt on mógł mieć ten przeklęty pistolet! Spojrzałam na Nica. Wciąż miał na twarzy ten swój kamienny wyraz. Jednak w jego oczach coś błysnęło. Coś bardzo złowieszczego. Po plecach przeszły mi ciarki.
– Spokojnie – wyszeptał Jack – Wiem że zabić was może tylko niebiański spichrz albo cesarskie złoto. Zastanawia mnie wciąż dlaczego akurat te metale mają taki zły wpływ na was.
– Nie jestem potworem – odparł spokojnie Nico, ale widziałam że cały się napina
– Mój umysł mówi coś innego.
– To w takim razie się myli. Jestem synem …
– Nie obchodzi mnie to! – Jack odblokował pistolet – Twój czas się skończył
– Nie!!! – wrzasnęłam wbiegając pomiędzy nich
Wszystko stało się tak szybko. Wbiegłam pomiędzy chłopaków. Następnie usłyszałam huk, który jednak został od razu zagłuszony przez odgłos grzmotu. Niebo nad nami przecięła błyskawica. Dziwne, bo powinno być na odwrót. Nagle poczułam że przez moje ciało przebija się coś małego a za razem tak piekielnie ostrego że bez problemu przeszło przeze mnie. Ale nie upadłam. Stałam tak i wszystko zdawało się być w porządku. Jednak kilka sekund później zaczęłam się dusić i zaczęło mi się robi niedobrze. W miejscu tuż nad moim sercem zaczął emanować potworny ból. Dotknęłam tego miejsca ręką. Poczułam coś ciepłego i lepkiego. Kiedy ja odsunęłam zobaczyłam ciemną substancję. Wtedy niebo przecięła kolejna błyskawica, a w jej świetle dostrzegłam że mam krew na ręce. Zrobiło mi się strasznie słabo.
– Blanka? – usłyszałam głos Jacka
Popatrzyłam w jego stronę, ale zobaczyłam już tylko zamazaną jasną plamę. Chciałam coś powiedzieć, ale nie mogłam nic z siebie wydusić. Wtedy moje nogi stały się nagle watą i runęłam na twarz. Nijak mogłam zamortyzować ten upadek
– Blanka!!! – wrzasnął Nico
W sekundę znalazł się przy mnie. Dotknął mojej rany. Krzyknęłam z bólu.
– Przepraszam – usłyszałam jego szept – Niechciałem
Zaczęłam dyszeć. Coraz ciężej było mi złapać powietrze. Oczy same zaczęły mi się zamykać.
– Nie! Nie… zamykaj oczu. Bianka nie rób tego!
Bianka? Może się przesłyszałam, ale dlaczego nazwał mnie Bianką? Bianka była jego siostrą, pamiętam że mama mówił coś że to właśnie przez Nicka ona umarła. Przypomniało mi się że Nico również coś mi o niej mówił. No i jeszcze to drzewo z imionami. Tam też była Bianka. Wszystkie moje myśli szalały i mieszały się ze sobą. Nie mogłam się skupić tylko na jednej.
– Będzie dobrze. Zobaczysz – usłyszałam jego szept . Wziął mnie na ręce. Ból w ramieniu był już tak silny że nawet go już nie odczuwałam. Panika zaczęła mnie powoli ogarniać – Zabiorę cię do Willa. On będzie wiedział co z tobą zrobić.
– Nie zabierzesz jej nigdzie – głos Jacka był spanikowany
Przez pół przymknięte powieki zobaczyłam że Nico patrzy na niego spode łba.
– Nie ty teraz o tym decydujesz – wycedził przez zęby z jawną groźbą w głosie
Wtedy właśnie oboje zatopiliśmy się w mroku. A ja straciłam przytomność.
***
Kiedy się ocknęłam zobaczyłam nad sobą twarz Solenca. Mówił coś, ale chyba nie do mnie. Dopiero po dłuższej chwili zaczęłam rozróżniać słowa.
– Nie dam rady – poczułam że coś zimnego jest przykładane do mojego ciała. Ból zelżał, ale nie zniknął całkowicie. Był równie potworny jak wtedy gdy uderzyła we mnie kula. Bo teraz byłam już całkowicie pewna że to był pocisk z pistoletu Jacka. Z pistoletu którym celował w Nico. I z którego chciał go zabić. Zamknęłam moje pół przymknięte powieki.
– Ale… – usłyszałam głos Nica gdzieś w oddali
– Nico – ktoś, przypuszczalnie Will podniósł się z ciężkim westchnieniem – Ona ma kule w ciele. Nie wyzdrowieje póki jej się nie wyciągnie. Ona jest naprawę głęboko. I to w dodatku w takim dziwnym miejscu.
– Nie dasz rady… – szepnął Nico – Kurwa! Musi być jakieś rozwiązanie!
Nastała cisza. Podczas jej trwania zmieniono mi zimny okład jeszcze dwa razy
– A nektar – ktoś obszedł łóżko na którym leżałam
Ktoś jeszcze inny cicho parskną śmiechem.
– Jest śmiertelniczką. Ona tego nie przetrwa.
– Nie do końca – odgarnięto mi włosy z czoła – Ma po pierwsze dużo z Bianki, a po drugie, w końcu prawdopodobnie jest jej drugim wcieleniem. A poza tym, może być półboginią.
Chyba zaczynałam odchodzić z tego świata, bo to co mówił Nico i Will, w ogóle nie miało sensu. A może miało?
– A masz pewność że ma w sobie krew bogów?
– Nie
Wbito mi igłę w lewą rękę. Uchyliłam minimalnie powieki i zobaczyłam strzykawkę z przezroczystą cieczą wbitą w moją rękę. Spojrzałam w drugą stronę. Zobaczyłam Nika siedzącego koło mnie na krześle. Gładził mnie delikatnie po głowie. Nie zauważył że mam uchylone powieki, więc znów je zamknęłam.
– Ona umrze jeśli nie został w niej Ichor – głos Willa był zimny jak stal
– Umrze tak czy siak
– A śmiertelni lekarze – znów zmieniono mi okład – Oni na pewno dadzą rade wyjąć…
– A jak im wytłumaczysz że kula ze spichrzem i złotem znalazła się w jej ciele?
– Dobra! – krzykną Will – Załużny że przeżyje kontakt z nektarem. To i tak go jej nie podamy bo go nie mamy.
– Zabierzemy ja do obozu – przykryto mnie kocem
– Kompletne ci już odbiło!?
– A gdzie indziej mam ja zabrać!? Na Olimp?
– Jeśli oni ją zobaczą, to pomyślą że ty wykradłeś Bianke z Podziemia – Will zaczął energicznie chodzić po pokoju – A jeśli tak pomyślą to dopiero wtedy zaczną się kłopoty
– Kto ja zobaczy? – zapytał szorstko Nico
– Percy, Chejron, Annabeth. Mam dalej wymieniać?
– Oni zrozumieją.
– A jeśli nie…
– To mam to w dupie! Nie rozumiesz tego! Ona umiera przez mnie. Ja do tego doprowadziłem! Nie wybaczę sobie jeśli umrze. Nigdy. Nie mogę pozwolić by odeszła drugi raz. Dostała szanse. Nie chce by ją zmarnowała.
– Nico – Will z ciężkim westchnieniem podszedł do niego – To nie ty do niej strzelałeś
– Ale to ja byłem celem. Ona tylko mnie osłoniła. Ochroniła mnie. Tak jak wtedy Bianka całą resztę.
Znów nastała długa chwila milczenia. Poczułam że zaczęłam zasypiać. Byłam niemal wykończona ciągłą walką z bólem, staraniem i utrzymywaniem się przy świadomości. I wtedy wstrząsną mną potężny dreszcz. A ból, który zaczął zanikać powrócił ze zdwojoną siłą. Wygięłam plecy w łuk i jęknęłam głośno.
– Ciii – usłyszałam czyjś spokojny głos. Otworzyłam oczy, ale zobaczyłam tylko ciemna plamę
– Nico? – zapytałam spanikowana
– Jestem tu. Nic ci nie grozi – przyłożył mi zimny okład do rany. Znów zawyłam z bólu.
– Boli – wysapałam
– Wiem. Ale niedługo to wszystko ustanie. Obiecuje ci
– Jack…. Pistolet…. Czemu… on do ciebie… – zaczęłam wyrzucać z siebie słowa
– Twojemu bratu coś się pomyliło – powiedział spokojnie – Ale najważniejsza jesteś teraz ty
– Ktoś… chce mnie zabić? – to pytanie krążyło po mojej głowie cały czas
Nico przez chwilę milczał, jakby zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Nikt. Przysięgam ci.
Leżałam tak w ciszy, czekając aż ból zelży. Nico cały czas przy mnie siedział i trzymał mnie za rękę. Byłam mu wdzięczna za to że mnie tam nie zostawił; na tym deszczu i zimnie. W pewnym momencie zabrzęczała komórka Nica. Spojrzał na wyświetlacz, po czym podniósł się z miejsca. Owiną mnie lepiej kocem i wziął na ręce. Nim zdążyłam go o cokolwiek zapytać, rozpłynęliśmy się w cieniu nocy. Dosłownie. Dokładnie tak samo jak w parku. Kiedy znowu otworzyłam oczy, jechaliśmy samochodem przez Nowy Jork. Głowę miałam położoną na kolanach Nica.
– Gdzie wy mnie zabieracie? – zapytałam z lekkim strachem
– W jedno z najfajniejszych miejsc na ziemi – odpowiedział mi Will, który kierował samochodem
– Prześpij się – powiedział Nico, odgarniając mi włosy ze spoconego czoła – Czeka nas daleka droga
Posłuchałam go. Zasnęłam niemal od razu.
Literowki! Ogolnie super. Czytam nastepny rozdzial!
Mam pytanie? Skoro Blanka jest śmiertelniczką to czemu została zraniona niebiańskim spirzem? I mój Posejdon nadal czeka na zaakceptowanie 😂
Po pierwsze: jest córką półbogini, więc stwierdziłam że coś jej tam zostało w genach. Po drugie: jak później się dowiecie pierwsza dziewczyna była dość „wyjątkowa”. A po trzecie: tak mi pasowało 😉
Pozdrawiam
Punkt 3) to najlepszy argument na świecie 😛
Ale długi rozdział! Jest trochę błędów, ale to nic Fabuła wynagradza.
Pochwale się: ogólnie po 13 rozdziałach mam napisane równe 100 stron A4.
I ten moment, kiedy całe uwielbienie Josha…znaczy Jacka, przemija…Jakoś wcześniej wydawał mi się lepszy….Smuteceg :”(
Literówki. Znam ten ból, kiedy ma się dysleksję :”) Ale na szczęście dzięki ćwiczeniom „pozbyłam” się jej.
Uważaj na błędy interpunkcyjne. Zasad, gdzie trzeba stawiać przecinki, trzeba się niestety nauczyć. Szczególnie pamiętaj, że niemal zawsze wstawiamy przecinki przed: więc, bo, ponieważ, że, który. Gdy się pamięta o podstawowych zasadach jest o wiele łatwiej. 😉
Czasem też wydawało mi się, że niektóre zdania były ułożone źle stylistycznie, ale to może tylko moje odczucia xDD
Fabuła fajna, na brak opisów też nie można narzekać, na brak uśmiechu też nie….przez połowę opowiadania szczerzyłam się jak głupia do telefonu. XDDDDDDDDD
A cio będzie dalej? Czekam 😛
P.S. Czemu Nico awansował na Nicka? Jakiś błąd czy takie przezwisko? xD
P.S.2 Jak Twoja autokorekta szwankuje, to z chęcią moja pomoże. Jak chcesz to możesz do mnie wysyłać przed wysłaniem na stronkę. Sprawdziłabym ewentualne błędy ortograficzne i część interpunkcyjnych. 😀
Dziękuję,
W sumie czemu nie? Coś tam jeszcze pokąbinuje z tą autokorektą, a jak mi się nie uda to napisze wcześniej.
Co do brata Blanki czemu on ci się tak podoba? Co w nim jest że go tak lubisz? (do tego momentu oczywiście) Nie rozumiem tego, bo już któraś osoba z rzędu mówi mi że jest świetny. Po prostu chcę wiedzieć dlaczego tak jest. Jak dla mnie jest to jedna z postaci które gdzieś tam będą się zawsze przewijały.
A Nico? W sumie czasami „Blanka” pisze tak, a raz tak. Stwierdziłam że to będzie jakaś odmina. No i Nico nie przepada za tym, wiec główna bohaterka tym go denerwuje (to tak z pobocznych scen, których nie ma w opowiadaniu 😀 )