Napotkali wiewiórkę podczas patrolu granicznego. Nagle wypadła z lasu i rzuciła się na ich piątkę kilkumetrowa wiewiórka. W wielkich przednich zębach można było się przejrzeć, a pazury wyglądały niczym szable. W jej oczach płonął ogień. Charles był przerażony. Jako przywódca patrolu musiał dopilnować by wiewiór nie dostał się do obozu, musiał ich ostrzec i jeszcze uratować swoich. Pozbierał się szybko i rzucił w gryzonia włócznią. Ale potwór tylko ją pogryzł. Charles dopiero zaczął pojmować wroga… Wiewiórka zaczęła wrzeszczeć. Jej wrzask przypomniał Charlesowi najsmutniejsze chwile życia.
Ruda maszyna zagłady rzuciła się na niego, ale dostała strzałą prosto między oczy. Jessica, córka Apollina.
Bestia jednak przeżyła. Strzała wypadła sama, rana zasklepiła się. Charles spojrzał na swoich towarzyszy, którzy wciąż byli oszołomieni po pierwszym ataku. We dwoje nie dadzą rady. Gryzoń skoczył.
Nagle zagrzmiało. Z pogodnego nieba wystrzeliła błyskawica. Prosto w potwora. Potężne wyładowanie trwało zbyt długo jak na normalny piorun.
Dziecko Jupitera? Charles rozejrzał się, czy to posiłki. Wtem z lasu wyskoczyło sześciu wojowników. Każdy obładowany toporami i włóczniami. Jeden z nich skoczył naprzód i uderzył wiewiórkę wielkim młotem tam, gdzie dostała strzałą. Cios powinien zmiażdżyć jej czaszkę. Już sam piorun powinien był ją zabić. Ale nie, wiewiórka zamachnęła się ogonem niczym biczem, odrzucając przeciwnika.
To na pewno nie są członkowie naszego obozu – myślał Charles. Próbował wstać i im pomóc, ale nie miał broni. Jessica miotała strzałami, zwracając uwagę bestii. Gryzoń ruszył w ich stronę, ale dogonił ją jeden z obcych wojowników. Ogromnym toporem uderzył bestię w nogę, przewracając ją. Znikąd pojawił się słoń. Potężny ssak przysiadł na wiewiórce. Reszta wojowników szybko zaczęła owijać potwora jakimiś łańcuchami.
Charles szybko ocucił towarzyszy i wysłał ich do obozu. Zostawił tylko Jessicę. Podeszli do szóstki bohaterów.
– Na pewno nie jesteście zwykłymi ludźmi.-powiedział jeden z szóstki.-Co widzieliście?
– Olbrzymią wiewiórkę, o której nic nie wiem. Nie wiem skąd jesteście, ale my pochodzimy z Obozu Jupiter. Bezpiecznej przystani dla herosów.
– Jupiter? Kto to, na Odyna, jest Jupiter? – spytał inny. On powalił wiewiórkę w biegu.
Charles zdekoncentrował się. Muszą wiedzieć o swoim pochodzeniu i o bogach i o wszystkim. Przecież bez problemu walczą i używają mocy.
– Kim wy jesteście? – spytała skołowana Jessica.
– Einherjarowie z Walhalli. Jack, syn Thora. – Odpowiedział ten od młota.
– Einhar co? – zaplątał się Charles. Popatrzył na resztę jego towarzyszy, czy aby nie żartują.
Tamci spojrzeli po sobie.
– W takim razie kim wy jesteście? – spytali.
– Charles, syn Marsa.
– Jessica, córka Apollina.
Ten który zmiażdżył nogę wiewiórce spojrzał na nich zdezorientowany.
– Skąd wyście się urwali? – splunął pod nogi. – Przecież Mars to rzymski bóg
– Czekajcie – powiedział inny. – Naprawdę twierdzicie że jesteście dziećmi rzymskich bogów?
Charles był całkowicie wyczerpany.
– Wy naprawdę nie żartujecie?
Łańcuchy pokrywające wiewiórkę zaczęły trzeszczeć.
– Cholera, musimy Ratatoska wrzucić z powrotem na Yggdrasil. Co za imbecyl go wygnał to ja nie wiem… – powiedział Jack – Musimy się jeszcze spotkać i wyjaśnić tą sytuację. Ratatosk nie pojawił się ty przypadkowo. Ale zachowajmy nasze spotkanie w tajemnicy, dobrze?
Charles poczuł, że należy tak zrobić. Jessica skinęła głową.
-Nikt poza nami się nie dowie.
Super mi się spodobało 😉 Wcześniej nie czytałam żadnego twojego opowiadania bo jestem tu nowa ,ale jak jest to od razu zacznę czytać. ^^
Mam przeczucie, że główny patrol graniczny znajdował się tam, gdzie Percy wszedł wraz z Herą, a było tam tylko 2 strażników, więc nie wiem. Z kolei potem wiewiórka musiałaby przejść przez Tyber, co też raczej nie należy do najprzyjemniejszych kąpieli, nawet jak na nią.
Ja dalej nie wiem, skąd ten słoń. Nie jestem pewny, czy wikingowie znali te stworzenia, ale wątpię.
Poćwicz interpunkcję, bo miejscami Ci nie idzie.
Przyjemne i ciekawe. Opisy ciekawe a fabula fascynujaca! Mars, Apollin i Thor… I take mieszanki w sto procentach musza byc wybuchowe! Chetnie przeczytalabym kontynuacje… Taka drobna prosba…;-)
Podobało mi się