Nico i Nóż
Jak to się mogło stać? To pytanie Nico zadawał sobie od dwóch dni. Dwóch Dni. Bo tyle minęło od zniknięcia Hazel. Jego siostry. Uczestnicy Obozu Herosów oraz Obozu Jupitera wszczęli poszukiwania już pierwszego dni, ale nic nie znaleźli. On w tym czasie pytał umarłych czy coś wiedzą. Niestety nie dowiedział się niczego nowego. Wszedł w cień. Od kilku godzin przeszukiwał ulubione miejsca Hazel. Bez skutku. Chciał poprosić ojca o pomoc, ale bogowie nie wtrącają się do spraw swoich dzieci. Zresztą, gdyby Hazel umierała, wiedział by o tym. Jedna z zalet bycia synem Hadesa, boga umarłych. Nagle wszystko zamieniło się w ciemność. Dziwne. Wyszedł, przecież z cienia. Może przeniósł się intuicyjnie. Już mu się to zdarzało. Zresztą teraz, gdy miał już 16 lat jego moc wzrosła. Mógł przemieszczać się na większe odległości, mniej się męcząc. Nagły błysk na chwilę go oślepił. Gdy już odzyskał wzrok ujrzał, że znajduje się w przestronnej komnacie. Ściany koloru trupiej bieli oplatał mrok. Przez co wydawało się tu ciemniej niż w rzeczywistości. Na środku Sali znajdował się podłużny stół. Wyglądał jakby był zrobiony z ludzkich, wychudzonych ciał. Im dłużej się przyglądał tym bardziej wydawało mu się, że ci ludzie jeszcze żyją. W głowie słyszał ich jęki i błagania. – Jeśli już skończyłeś się przyglądać, może przywitał byś się z panią domu. – Przeniósł wzrok na właściciela niezwykle miękkiego, ale zimnego głosu. Na czymś w rodzaju tronu, siedziała piękna kobieta. Piękna na pierwszy rzut oka. Zbliżył się do niej. Miała długie, kruczoczarne włosy, które łagodnie opadały na jej ramiona. Odziana była w blado zieloną suknię. Gdy przyjrzał się jej twarzy, zauważył, że część skóry ma zgniły kolor. Ewidentnie znajdowała się w stanie rozkładu. Ale przecież wiedział, że jest żywa. Poczuł moc emanującą od postaci. Domyślił się, że ma do czynienia z boginią. Ale nie kojarzył imienia. Szybko przebiegł w myślach wszystkie imiona bogów zarówno greckich, jak i rzymskich. I nic. Oczy w kolorze zgniłej zieleni wpatrywały się w niego. Jakby był jakimś ciekawym okazem. Uznał, że musi się dowiedzieć kim ona jest oraz czemu go tu sprowadziła. Ubiegła go. – Wiem, że pewnie masz wiele pytań, ale daruj sobie. Powiem ci co musisz wiedzieć, by wykonać zadanie i odzyskać siostrę.- Oczy Nica rozbłysły. Ona wiedziała, gdzie jest Hazel. Ale o co chodzi z tym zadaniem? Nim zdążył choćby sformułować pytanie. Znowu się odezwała.- Jestem Hel, córka Loki ‘ego. Władczyni krainy zmarłych Niflheimu. Jesteś w mojej siedzibie zwanej Sleetcold. Ty jesteś Nico di Angelo. – Tym razem zdążył coś wtrącić.- Gdzie jest Hazel? Skąd wiesz kim jestem? I co to w ogóle jest Slipcolt? Nie znam żadnej bogini o imieniu Hel. Kim więc jesteś? – Zaśmiała się. Był to histeryczny śmiech obłąkanego. Nico dotknął dłonią rękojeści swojego miecza. Czekał. Musi się dowiedzieć, gdzie jest jego siostra. Jeśli coś wie, wyciągnie to z niej siłą. – Sporo o tobie wiem, herosku. Śmierć podąża twoim śladem. Czuć ją od ciebie na kilometr. Od dawna cię obserwowałam. Tyle bólu i cierpienia w jednym dziecku. Jesteś ciekawym przypadkiem. A co do twojej siostry, to kazałam swoim sługom ją porwać. Przyda się jako karta przetargowa. – Nica uderzył obojętny ton, w jakim mówiła o porwaniu. Wyciągnął miecz, który zabłysł czernią. – Gadaj gdzie jest Hazel!- Włożył w te słowa tyle mocy, że posadzka się zatrzęsła. Każdy kogo znał już dawno by się cofnął, albo chociaż przeraził, jednak ona nie okazała nic. Patrzyła tylko na niego beznamiętnie. Jakby ten pokaz w ogóle nie zrobił na niej wrażenia. Uśmiechnęła się, widząc jego wzrok. – Jesteś potężny i bardzo młody. To tylko dowodzi, że dobrze wybrałam. Greccy herosi są o wiele lepsi, niż nasi wojownicy. Wiem, że niewiele z tego rozumiesz, a więc wyjaśnię. Nie jestem grecką ani rzymską boginią. Zapewne kojarzysz Lokiego.- Teraz Nico sobie przypomniał. Loki, nordycki bóg oszustwa. – Jesteś nordycką boginią. – stwierdził- Ale czemu porwałaś moją siostrę?- O co w tym wszystkim chodzi? Od kiedy nordyccy bogowie zwracają uwagę na greckich herosów? – Jak już mówiłam, jesteście ciekawsi niż nasi einherjianów. Oni nie pomogli by mi z własnej woli. Nie zrozum mnie źle, oni słuchaj rozkazów tylko tych „dobrych” bogów. Natomiast wy jesteście lojalni i wierni. Zrobicie wszystko, by chronić tych na którym wam zależy. No i nie masz wyboru. Jeśli chcesz odzyskać siostrę musisz mi pomóc. Ale tracimy czas.- Wstała. Długa suknia sprawiała, że wyglądała jakby sunęła po podłodze. Podeszła do stołu. Nie wiedział czego ta bogini od niego chce. Ale był gotów zrobić wszystko by odzyskać siostrę. Jednak najpierw…- Skąd mam wiedzieć, że mówisz prawdę? Udowodnij mi, że Hazel jest cała.- W tej chwili pojawiła się przed nim mgła. Zobaczył w niej obrazy. Jego siostra klęczała, przykuta łańcuchami z kości, w celi. Wyglądała na całą i zdrową.– Zadowolony? Jestem boginią umarłych, ale dbam o swoje interesy. A teraz.- Wskazała stół, palcem przyozdobionym pierścieniem z zielonym oczkiem. – Ten stół nazywa się Hungr, czyli Głód. – Zagwizdała cicho. Nagle, jakby znikąd pojawiły się dwie postacie. Jeden był niski i gruby. Miał ospały wyraz twarzy. Długie ręce zwisały luźno po bokach. Wyglądał jak mały, otyły leniwiec. Drugi natomiast przewyższał pierwszego wzrostem. Był też o wiele szczuplejszy. Jego ruchy były powolne, jakby opóźnione. – To są moje sługi. Lenistwo- wskazała tego grubszego- I Opóźnienie- Palec skierowała w stronę wyższego. – Na stole do niedawna znajdował się jeszcze Nóż, zwany Sultr, co oznacza Łaknienie. Ale skradziono mi go. Widzisz są to jakby symbole mojej władzy. Mają one niezwykłą moc. Jeśli ktoś pragnie złota i klejnotów Sultr mu je da, jeśli ktoś pragnie wszelkiego jadła i napoju, dostanie je. Nóż pozornie zaspokaja czyjeś łaknienie, jednak prawda jest taka, że tylko je pogłębia. Osoba ta pragnie coraz więcej i więcej. Jej głód nigdy nie zostanie zaspokojony. Zapragnie świata, więc go dostanie. Zapragnie zostać bogiem, spełni się jego życzenie. Musisz go odzyskać nim ktoś go wykorzysta. Wtedy odzyskasz siostrę. – Nie zdążył nic odpowiedzieć. Po prostu nagle znalazł się w jaskini. Nie widział nawet jak wygląda ten cały Sultr. Zauważył wejście do tunelu. Nie wiele myśląc, poszedł tam. Nagle wszedł do jeszcze większej i oświetlonej jaskini. Wokół zauważył niskie postacie. Skądś wiedział, że są to karły. Na końcu jaskini zobaczył podium, a na nim coś w stylu szkatuły. To tam musi być Nóż. Użył cienia i przeniósł się tuż obok. Poczuł, że ta podróż wyczerpała go, choć było to niemożliwe. Już nie raz przenosił się na większe odległości. Cichutko wyjął Sultr. Wyglądał jak zwyczajny nóż myśliwski. Jednak gdy tylko go dotknął poczuł silny głód. Nagle zobaczył czego pragnie. Szybko schował Sultr i stłumił w sobie to uczucie. Teraz wystarczyło się stąd wydostać. I nagle wszystko się skomplikowało. Nie mógł użyć cienia, bo był zbyt wyczerpany. Musiał, więc przejść aż do wyjścia z jaskini, a potem… No właśnie co potem. Nie wiedział nawet gdzie jest. Zrobił krok w stronę wyjścia. Jakiś karzeł go zauważył. Krzyknął. Nico szybko dobył miecza ze stygijskiego żelaza. Zaczął biec, a po drodze siekał karły, które zastąpiły mu drogę. Z niepokojem zauważył, że jego broń nic im nie zrobiła. Przyśpieszył. Wypadł przez przejście. Nie zatrzymywał się. Znalazł się w tej samej jaskini, co trafił z komnaty Hel. Co dalej? Zaczął gorączkowo myśleć. Za sobą słyszał głosy pogoni. Wyczuł, że ktoś za nim jest. Odwrócił się i w porę sparował uderzenie topora. Pchnął karła, ale on tylko się zachwiał. Najwyraźniej stygijskie żelazo nie zabijało potwory z mitologii nordyckiej. Karzełek ponownie natarł. Nico cofnął się o krok. Wolną ręką chwycił kamień. Gdy przeciwnik zaatakował, zamachnął się i uderzył go w głowę. Karzeł padł nieprzytomny, ale nie był jedynym z pogoni. Za chwilę zjawią się kolejni. Nico rozejrzał się, nagle w przeciwległej ścianie pojawiło się blade światło. Podbiegł tam. Błysk oślepił go. Znów znalazł się w komnacie z ogromnym stołem. Na tronie siedziała Hel. Tym razem miała na sobie ciemno zieloną, długą suknię. Szybko do niej podszedł. –Mam ten twój Sultr, a teraz, gdzie jest moja siostra?!- Hazel pojawiła się przed nim z wyrazem zaskoczenia na twarzy. Nic nie rozumiała. Jak się tu znalazła. Przecież, przed chwilą była w celi. Dostrzegła brata i uśmiechnęła się. –Proszę. Ja dopełniłam umowę. Teraz oddaj mi Sultr i zabierz siostrę.- Hazel odwróciła się w stronę skąd dochodził głos. Jaka umowa? Co Nico miał z tym wspólnego? I kim jest ta na półumarła kobieta? Zobaczyła, że Nico wyjmuje jakiś nóż ze swojej kurtki i kładzie go na stole. –Miło się robi z tobą interesy, Herosku. – Nagle znaleźli się na Impire State Building. –Nico, co się stało? Kim była ta kobieta? Czemu dałeś jej ten nóż? O co w ogóle chodzi?- Nico podszedł i przytulił ją. Rzadko to robił, choć od pewnego czasu, zaczynała mieć wrażenie, że bardziej otwiera się na ludzi. – Później ci wszystko wyjaśnię. Wracajmy do domu.- Weszli w cień.
Ciekawe i dużo opisów. Podejrzewam, że praca przekroczyła limit znaków, co? Szkoda, bo jest naprawdę interesująca, choć chyba lepiej by było, gdyby akcja skończyła się w jakimś kulminacyjnym momencie.