Rozdział II:
Pustka, której nie można wypełnić
Otworzył oczy, zamrugał kilkakrotnie i przetarł twarz dłońmi. Oślepiało go jasne światło i musiał poczekać kilka sekund, aż jego wzrok się wyostrzy. Skórę połaskotał mu lekki, ciepły, wiosenny i przyjemny wiaterek.
Rozejrzał się wokół. Znajdował się w jakimś przepięknym ogrodzie. Może Hery? Wyglądał podobnie. Otaczały go bujne krzewy i kolorowe kwiaty o intensywnym zapachu. Słyszał też wartki strumyk i radosny śpiew ptaków, które latały z jednego drzewa na drugie.
Czuł, jakby znalazł się w jakiejś baśniowej krainie. Wszystko wyglądało tak spokojnie, idealnie i sielsko. Ubrany był wygodnie, bo w białą koszulę i tego samego koloru długie, bawełniane spodnie.
– Cody…
Drgnął. Włosy zjeżyły mu się na głowie i poczuł gęsią skórkę.
„Ten głos…”
Była tu. Musiał ją znaleźć.
Zaczął biec, ale miał wrażenie, że dobiegający jego uszu głos rozchodzi się z każdej strony. Serce waliło mu jak szalone, a oddech przyśpieszył. Nagle zatrzymał się. Kilkanaście metrów dalej, na zielonym wzgórzu, pod rozłożystym baldachimem, stała drewniana, bujana ławka. Na niej siedziała młoda, szczupła, krucha, delikatna dziewczyna o białej skórze. Cody już z daleka ją rozpoznał. Znał te długie, gęste, lśniące, czarne loki, które podskakiwały przy każdym ruchu głowy. Znał te duże, niezwykłe, niebieskie oczy, ukryte pod wachlarzem rzęs. Znał ten mały, prosty nosek. Znał te malinowe usta. Znał ten uśmiech, który przez tak długi czas ogrzewał jego mroczne serce. Znał ją. To była jego…
– Lana! – krzyknął z całych sił
Dziewczyna odwróciła się i pomachała spokojnie do chłopaka. Uśmiechnęła się, a uśmiech ten, lśnił jaśniej niż słońce.
Puścił się biegiem w jej kierunku. Na początku szkoda mu było deptać trawnik, ale po chwili już o to nie dbał. Liczyła się tylko ona. Wbiegł na wzgórze i padł na kolana przed dziewczyną. Nie chciał się na nią rzucać, nie chciał jej dotykać, bo bał się, że gdy to zrobi, ona zniknie. Rozpłynie się w powietrzu jak piękny sen. Pęknie jak bańka mydlana. Nie zniósłby tego.
– Lana… – szepnął
Pochłaniał wzrokiem każdy jej kawałek. Dziewczyna miała na sobie długą, zwiewną, koronkową, białą sukienkę. Dokładnie tą samą, w której została pochowana… Jej ciało zastygło. Wciąż miała szesnaście lat. Była młoda, słodka i niewinna. Żywa.
Nastolatka zaśmiała się, a śmiech ten przypominający dzwoneczki, przywołał mu jedne z najlepszych chwil w jego życiu. Jej oczy były takie radosne, pełne ciepła i blasku.
– Aniele…
Lubił ją tak nazywać. Pasowało to do niej. Pierwszy raz zrobił to w tym ciemnym tunelu, kiedy Lana swoją miłością uratowała mu życie. Była jego bohaterką, a on chyba nigdy jej za to szczerze nie podziękował. Dla niego była gotowa zrobić wszystko. Nawet umrzeć. A on nie potrafił się jej w żaden sposób odwdzięczyć.
– Cody… – powiedziała czule i delikatnie dotknęła jego policzka
Zadrżał i zamknął oczy. To była jej dłoń. Drobna i zimna, ze szczupłymi palcami i zadbanymi paznokciami. Chwycił ją za rękę, jakby to miało sprawić, że już nigdzie nie ucieknie.
– Ty żyjesz… Gdzie my jesteśmy? – spytał, podnosząc na nią wzrok
– W Elizjum. – odpowiedziała spokojnie
„Więc się udało…”
Chłopak szybko podniósł się z ziemi i porwał dziewczynę w objęcia. Trzymając ją w ramionach czuł się bardzo szczęśliwy. Lana krzyczała i śmiała się jednocześnie. Cody zakręcił nią w powietrzu kilka razy, a następnie posadził na powrót na bujanej ławce i usadowił się obok.
– Tak rozpaczliwie za Tobą tęskniłem. – wyznał, napawając się jej widokiem
Lana zawsze roztaczała blask, ale teraz otulała ją niemożliwa do opisania aura.
– Wiem kochany, ja również. – powiedziała, a po jej twarzy na krótko przebiegł smutek – Mówiłam Ci, że będę miała się dobrze. Jest w porządku.
Dotknęła jego czarnych włosów, a następnie przejechała ręką po policzku.
– Aleś Ty przystojny. Normalnie zaparło mi dech. – powiedziała nastolatka – Znaczy, zaparłoby mi, gdybym go miała. – dodała szybko i machnęła ręką
Cody’ego zakuło w sercu.
– Ej! Nie łam się, trochę czarnego humoru jeszcze nikomu nie zaszkodziło! – oznajmiła dziewczyna i szturchnęła bruneta w ramię
– To nie jest zabawne… – mruknął
– Ja tam się dobrze bawię!
– Lana… – zaczął, a ona przewróciła oczami
– Jest w porządku, dziękuję.
Spojrzał na nią udręczony.
– To moja wina.
– Przestań tak mówić. To był mój wybór, moja decyzja. I gdybym tylko mogła cofnąć czas, zrobiłabym dokładnie to samo. Bo nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie.
– Jesteś egoistką!
„Lana oddaje za mnie życie, a ja nazywam ją egoistką. Tak.”
– To znaczy… – zawahał się
Lana uniosła brwi i spojrzała na niego badawczo.
– Ja nie potrafię żyć bez Ciebie. Zostawiłaś mnie samego, a ja nie umiem się odnaleźć.
– Wybacz mi skarbie. Ale gdybym mogła wybierać i tak wybrałabym tak samo. Nie zmieniłabym niczego.
– Wolałaś umrzeć, niż…
– Niż stracić Ciebie? – przerwała mu – Oczywiście, że tak.
Cody spuścił głowę i zacisnął pięści.
– Spójrz na mnie. Jestem teraz szczęśliwa. – oznajmiła spokojnie – Wiem, że Ci ciężko. Rozumiem co czujesz.
– Nie jestem tego taki pewny. – mruknął
Lana zignorowała jego uwagę i mówiła dalej.
– Musisz żyć dalej. Musisz podnieść się i wystartować na nowo. Wszystko się jakoś ułoży.
– Czy Ty słyszysz co mówisz? Od miesięcy ludzie w kółko powtarzają te same brednie.
Lana posmutniała na chwilę, a on poczuł się winny, że do tego doprowadził.
– I mają rację. Wszyscy chcemy Twojego dobra.
Zapadła cisza. Córka Zeusa wpatrywała się w Cody’ego, a ten zamknął oczy, by się uspokoić.
– Dlaczego to zrobiłaś? – spytał w końcu
– Przecież…
– Nie zasłużyłem na to. Ty miałaś wszystko. Dom, rodzinę, a ja? Ja nie miałem niczego. To ja powinienem wtedy umrzeć. Ty miałaś po co żyć.
– Jak możesz tak mówić? – spytała zachrypniętym głosem
Pokręciła głową z niedowierzaniem.
– A Danny? A Nico? Nasi przyjaciele? Oni się nie liczą? Dla nich nie warto się starać?
– Bez Ciebie nie mam siły.
– Bardzo mi przykro, ale musisz tą siłę znaleźć. Musisz chcieć walczyć.
– Po co? – spytał łamiącym się głosem – Co to da?
– Cody, pragnę byś wiódł długie i szczęśliwe życie.
– To nie jest możliwe.
– To jest możliwe! Cody, ze mną jest wszystko w porządku. Odnalazłam spokój, nie czuję żalu. Odeszłam spełniona, nie zostawiłam za sobą żadnych niezałatwionych spraw. Teraz Twoja kolej.
Długo milczał. Nie chciał płakać, bo to by ją zmartwiło.
– Cieszę się, że tu trafiłaś. Piękne miejsce. – powiedział nagle
– Prawda? Mi też się podoba! Musiałbyś zobaczyć wszystko! Tu jest prawdziwy raj! Spotkałam wiele sławnych i wielkich osób! Mówię Ci, coś niesamowitego! Sędziowie byli bardzo łaskawi.
– Co mówili?
Lana machnęła niedbale ręką.
– Ach, wykłócali się trochę. Przytaczali różne sytuacje z mojego życia i analizowali je. Twierdzili, że zostałam w dzieciństwie dotkliwie skrzywdzona i blah blah blah. Oczywiście wychwalali moje „wielkie czyny” i „bohaterskie zachowania.” „Poświęcenie jest największym dowodem odwagi” i takie tam. No i wzięli pod uwagę to, że za życia pomagałam potrzebującym i wysyłałam sms’y na różne fundacje. Sądzę, że to ostatnie przeważyło. – powiedziała z sarkazmem – A właśnie! Przypomniałam sobie! – wypaliła
– O co chodzi? – spytał
– Dlaczego nikt do trumny nie włożył mi żelek?! A mój pamiętnik?! A słuchawki?! Jak mogliście o tym nie pomyśleć?! Co z was za przyjaciele?! Wielcy Faraonowie zabierali ze sobą cały dobytek życia, a wy mi żałowaliście paczki żelek!
– Lana, to wciąż nie jest zabawne.
– Ale ja mówię poważnie! Powinnam być pochowana z moimi atrybutami! Nawet Butterfly mi zabraliście!
– Twoja broń została w domku. Nienaruszona. Tak jak wszystkie inne rzeczy.
– Chociaż jakieś sympatyczne zdjęcie. A wy nic. – prychnęła rozzłoszczona
– Ale masz łańcuszek. – powiedział
Lana dotknęła kryształowego serduszka.
– I masz szczęście. Gdybyście mi to zabrali, to bym wam zrobiła takie Paranormal Activity, że byście się nie pozbierali! – powiedziała groźnie
– Jak możesz sobie z tego ot tak żartować? – spytał i pokręcił głową
– Mówiłam Ci. Jestem pogodzona z losem i z tym co się stało.
Cody westchnął. Patrzył na Lanę zachłannie, napawając się nią, ale jednocześnie widok dziewczyny napełniał go smutkiem, bo wiedział, że nie jest ona prawdziwa.
– Opowiedz mi co słychać na ziemi. – powiedziała zniecierpliwiona
Ponownie poczuł ukłucie w sercu. Nie wiedział co ma powiedzieć. Miał wrażenie, że choć nic się nie zmieniło, wszystko wyglądało inaczej. A Lana… Ona była taka sama. Tak samo śliczna i emocjonalna. Zachowywała się tak swobodnie. Niczym się teraz nie przejmowała. Sprawiała wrażenie tak bardzo… tak bardzo żywej. Była pełna energii i to on czuł się przy niej jak ktoś, kto od dawna nie żyje. Nic w tym dziwnego. Jego serce również umarło.
Rozmawiali, a on z każdym kolejnym słowem czuł, że wszystko wraca do normy i jest tak jak kiedyś. Znów są razem i nic innego się nie liczy.
Lana jadła żelki. Mogła je pochłaniać w nieograniczonych ilościach, bo te nigdy się nie kończyły. Nastolatka była trochę zamroczona nowym światem. Zdawała się nie dostrzegać żadnych problemów. Naprawdę była szczęśliwa i spełniona. To go trochę bolało. Bo on nie umiał być szczęśliwy bez niej. To się wydawało wręcz niewykonalne. Za to ona świetnie sobie radziła bez niego. Nie miał o to pretensji. Lana oddała za niego życie, nie miał prawa tak naprawdę jej niczego zarzucać. Mimo wszystko, nie mógł nic poradzić na to, że tęsknił za nią, a tęsknota ta, rozrywała go od środka.
– Twój czas dobiega końca. – rzekła nagle Lana – Musisz wracać.
– Nie chcę. – powiedział, przytulając ją mocniej do siebie
Wtulił twarz w jej włosy. Pachniały słodko jak truskawki. Tak dobrze było móc znów ją objąć. Poczuć jej drobne ciało w ramionach. Ostatnim razem… Ostatnim razem trzymał ją już martwą… A teraz była tu, a on miał ją ponownie zostawić. Nie mógł się na to zgodzić.
– Wiem skarbie, ale musisz.
– A co, jeśli nie?
– Buntowniku z wyboru, posłuchaj się mnie. – powiedziała i uszczypnęła go
Przez chwilę przestraszył się, że po tym się obudzi i wszystko wokół zniknie, jednak nic takiego się nie stało.
– Co ja mam robić bez Ciebie? – spytał poważnie
Spojrzała na niego swoimi pięknymi oczami i uśmiechnęła się.
– Sam musisz odnaleźć drogę i poznać rozwiązanie. Nie mogę Ci pomóc.
Westchnął głęboko i ścisnął mocno jej dłoń.
– Już czas. Papa.
Córka Zeusa przybliżyła się i pocałowała go lekko w czoło. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, obudził się.
Ocknął się gwałtownie. Był ranek, a on znajdował się w swoim domku. Długo wpatrywał się w sufit i powoli analizował spotkanie z córką Zeusa. Nareszcie udało mu się przenieść do Elizjum.
Lana… Była tam, rozmawiał z nią, czuł jej dotyk, słyszał jej głos.
Westchnął ciężko, położył prawą dłoń na czole i potarł gładką skórę. To, co wydarzyło się tej nocy było niesamowite. Wciąż jeszcze nie docierał do niego fakt, że po tylu miesiącach, ujrzał ukochaną dziewczynę. Piękną i uśmiechniętą. Czy powinien czuć spokój? Lana była szczęśliwa. A co, jeśli tylko kłamała, by go nie martwić? Co, jeśli żałuje tego co zrobiła i pragnie wrócić na ziemię, by z nim być? Nie mogła chyba tak łatwo przekreślić swojego życia. To w końcu Lana, znał ją. Może i mogła jej się podobać magiczna kraina usiana żelkami i kwiatami, ale nie wybrałaby tego, zamiast prawdziwego życia.
Analizował każde słowo, każde zdanie. Pragnął zapamiętać jak najwięcej z ich rozmowy. Przeklinał swoją pamięć, która nie pozwalała mu na zachowanie wszystkich szczegółów.
Czuł się dziwnie. Z jednej strony był szczęśliwy. Tak szczęśliwy nie był chyba od wieków. Jednak, coś dalej nie dawało mu spokoju. Spotkanie z Laną nie ukoiło jego poczerniałego, popękanego serca. Wręcz przeciwnie. Czuł pewnego rodzaju niedosyt. Skoro udało się raz, powinno się to udać także kolejnej nocy. Na pewno nie zaszkodzi spróbować.
~*~
HEROSOWE CIEKAWOSTKI
1. Jeśli chcesz utrzymać Danny’ego w stanie zadowolenia, musisz dać mu trzy rzeczy: chińszczyznę, gitarę i łóżko do spania.
2. Percy miał kiedyś sen, w którym pegaz tańczył z jego pierwszym ojczymem, a potem odleciał razem z obiadem.
3. Cody twierdzi, że szczęśliwe życie z rodziną jest ważniejsze niż sława i kariera.
4. To Danny nauczył Lanę rapu.
~*~
Był rześki, marcowy poranek. Na arenie zaciekle ćwiczyła dwójka herosów. Całkowicie skupili się na treningu. Choć była między nimi spora różnica wieku, ich walka była dość wyrównana. W końcu obaj zmęczeni, usiedli na ziemi.
– Bardzo dobrze Jake. Zrobiłeś duże postępy. – rzekł czarnowłosy i poczochrał blondyna po włosach
– Dzięki mistrzu.
– Miałeś tak do mnie nie mówić.
– Przepraszam mistrzu.
Cody westchnął zrezygnowany, a Jake spojrzał na błękitne niebo. Śledził płynące po nim białe obłoki. Lubił to robić. Wyobrażał sobie, że gdzieś tam w górze jest jego mama i siostra. Nie w dole. Nie, nie w Podziemiu. Kiedy myślał o swoich bliskich, zawsze czuł, że są w górze, pośród chmur. Tak było lepiej. W ten sposób, łatwiej mu było pogodzić się z odejściem Lany. Wolał to, niż przygnębiającą wersję o wieczności spędzonej gdzieś pod ziemią.
– Zaczyna się już wiosna. – rzekł nagle chłopiec
Spod białego puchu wystawały przebiśniegi. Śnieg jeszcze nie wiedział, że powinien już stopnieć. Nikt mu nie powiedział, że od czterech dni panował marzec. Świat budził się do życia. Herosi otrząsali się z zimowego letargu. Jak z każdą kolejną wiosną, zaczynało się coś nowego.
Dla Cody’ego, czas jednak stanął w miejscu. Pora roku nie miała żadnego znaczenia. Spojrzał na dwunastolatka. Chłopiec zmienił się w przeciągu tych kilku miesięcy. Sporo urósł, dojrzał i spoważniał. Dużo trenował i szkolił swoje moce. Z dnia na dzień szło mu coraz lepiej. Często trenowali we trójkę, razem z Nico. Nico… Nico był dla Jake’a dużym wsparciem w tym czasie. Chłopcy byli podobni. Di Angelo też trafił na obóz, gdy miał dziesięć lat. Czuł ekscytację, gdy dowiedział się o swoim pochodzeniu i był bardzo związany z Biancą. I on także stracił siostrę. Dokładnie wiedział co przechodził Jake. Łączyli się w bólu i zrozumieniu. Nico pocieszał go jak mógł. Kiedy się poznali, miał już czternaście lat, ale wiek nie był przeszkodą. Przez jakiś czas byli w jednej drużynie i w tym czasie się zaprzyjaźnili. Nico opiekował się nim i córką Afrodyty. Oddał małemu nawet swoje karty z gry, którą w dzieciństwie bardzo lubił. Znajomość z synem Zeusa, a także przebywanie w towarzystwie innych herosów, pomagało Nico, by znów się otworzyć. Po wojnie z Kronosem, planował opuścić obóz i iść własnymi ścieżkami, ale od wygranej minęły już ponad dwa lata, a on dalej tego nie uczynił. Cieszył się, gdy dowiedział się, że Cody jest jego bratem. Cieszył się, gdy mógł trenować z drużyną. Cieszył się, że ma przyjaciół. Tylko od czasu do czasu, odwiedzał Hadesa i zatrzymywał się w jego królestwie.
W każdym razie, Nico był teraz normalnym nastolatkiem, a w jego oczach, dało się jeszcze dostrzec ten błysk, który miał w wieku dziesięciu lat.
– Cody… – zaczął niepewnie Jake
– Co?
– Ona by tego nie chciała. – rzekł blondyn – Lana nie chciałaby, żebyś tak cierpiał.
– Jake, ja nie mogę…
– Wiem co chcesz powiedzieć. – przerwał mu – Nie możesz sobie tego wybaczyć. Masz żal do siebie. – dodał
Cody przytaknął i zaczął bawić się jakimś znalezionym kijkiem.
– Lana Cię kochała. Od zawsze. Wiedziałem o tym i śmiałem się z niej, bo myślałem, że to głupie zauroczenie. Dziewczyny takie są, a za Tobą latało pół obozu. Myślałem, że jej przejdzie, ale ona była inna. Byłeś jej motywacją we wszystkim. Kiedy odszedłeś, a ona tak cierpiała, przez jakiś czas byłem na Ciebie zły. Bardzo się o nią martwiłem, ale w końcu zrozumiałem, że miałeś jakiś cel. Jakiś powód. Wiedziałem, że nie odszedłbyś, gdyby to nie było dobre. Potem siostra była długo szczęśliwa i wiesz co? Nie zdziwiło mnie to, co zrobiła. Bo znałem Lanę i wiem, jak potrafiła kochać, jak potrafiła się poświęcić i co była gotowa zrobić, jeśli jej na czymś zależało. Nie winię Cię za jej śmierć. Chciałbym, żebyś to wiedział. Moja siostra tak naprawdę była mądra i dzielna, wiedziała co robi. Dla mnie pozostanie bohaterką. A Ty również ją kochałeś. To chyba najważniejsze, że jej uczucie nie pozostało jednostronne.
Słowa Jake’a były bardzo szczere. Chłopiec tak właśnie myślał i czuł. Cody słuchając go, zdał sobie sprawę z tego, jak syn Zeusa dojrzał. Już nie był tym samym uśmiechniętym, bawiącym się plasteliną dzieckiem.
– To niesprawiedliwe. – szepnął Cody ze spuszczoną głową
– Wiem. – przytaknął Jake – Ale Cody… Nie zmienisz tego co się stało. Jedyne, co możesz zrobić, to podnieść się.
– Po Lanie pozostała tylko pustka. Pustka, której nie można wypełnić.
– Musisz znaleźć coś, co da Ci powód, by dalej żyć.
– To nie takie proste. Byliśmy sobie przeznaczeni. Jak mam funkcjonować bez niej?
Jake westchnął smutno.
– Za to Ty powinieneś porozmawiać z rodzicami. – rzekł Cody szybko
Blondyn spojrzał w niebo.
– To trudne. Oni żyją tylko tym. Zrobili z domu świątynię. Wszędzie są zdjęcia siostrzyczki. To trochę upiorne.
– Jej by się podobało…
Obaj uśmiechnęli się lekko na tę myśl.
– Trenujemy dalej? Może teraz dodamy coś extra?
– Trzęsienie ziemi i wiatr? – upewnił się chłopiec i wstał z mokrej trawy
– Dokładnie. Poćwiczymy i zaskoczymy Nico.
– Wkurzy się, że robimy to bez niego. Zobaczysz, zemści się. Dopiecze Ci potem na treningu.
– Jakoś to przeboleję. – oznajmił Cody i machnął ręką
Chłopcy ponownie weszli na arenę i wyciągnęli miecze. Po chwili zaczęli walczyć.
REKLAMA
(Kulisy produkcji. Garderoba. Cody i Danny siedzą na fotelach, a stylistki układają im włosy.)
– W tej serii zamierzam być dziesięć razy bardziej seksowny niż w poprzedniej.
(Danny mówi to pewnie do kamery. Cody marszczy czoło i mruży oczy.)
– Ale zero razy dziesięć, dalej daje zero.
(Danny robi obrażoną minę, a Cody uśmiecha się zadowolony.)
PO REKLAMACH
~*~
Zaczęli grać, gdy tylko zapadł zmierzch. Muzyka rozbrzmiewała i zwoływała obozowiczów. Półbogowie chętnie oglądali różne występy. Dzieci Apolla bardzo często coś organizowały, więc byli przyzwyczajeni do tego typu rozrywek. Byli też przyzwyczajeni do tego, że od czasu do czasu, Danny i Cody coś grali. Syn Hadesa wciąż miał wiele fanek, które uwielbiały słuchać jak śpiewa.
Wykonywali właśnie piosenkę 3 Doors Down „Here Without You.” Cody często jej słuchał. Tak samo jak innych, których po jego odejściu słuchała Lana. Miała bardzo interesujące listy odtwarzania.
Danny cieszył się, że razem z synem Hadesa grają czasem na obozie. Była to dla niego jedyna okazja, żeby występować. Od kilku miesięcy, nie zajmował się już tak muzyką jak kiedyś. Nie dawała mu tej samej radości. Skupiał się teraz na czymś innym. Ale wciąż lubił grać, a próby były tymi momentami, podczas których Cody trochę się ożywiał. Koncentrował się na gitarze i śpiewaniu. Uwalniał swoje emocje i to mu pomagało. Muzyka stanowiła dla niego terapię.
Wokół chłopców pojawił się tłumek nastolatków. Półbogowie wczuli się w nastrój, który Cody i Danny wprowadzili. Niektórzy przyłączyli się do śpiewania, a niektórzy kołysali się wolno w rytm piosenki. Każdy myślał o bliskich, których w przeszłości stracił. O członku rodziny, o przyjacielu, oraz o herosach poległych na misjach i na wojnie.
Oni wszyscy byli w miejscu, bez tego kogoś. Stali tam, gdzie powinni być z kimś jeszcze. Właśnie w tym momencie, herosi dotkliwie odczuli stratę bliskich, którzy odeszli na zawsze. Bo poczuli, że oni sami doszli dużo dalej, że znaleźli się w miejscu, do którego wielu z poległych nigdy nie miało szansy dotrzeć. To było przytłaczające i niesprawiedliwe.
Cody otworzył oczy, ale starał się nie patrzeć na twarze zgromadzonych. Zamiast tego, przeniósł wzrok dużo dalej. I nagle, ujrzał jak spośród drzew wyłania się jasna, migocząca postać. Miała posturę człowieka, dokładniej nastoletniej dziewczyny. Na początku nie wierzył i aż przestał śpiewać. Po chwili jednak szybko wczuł się w rytm i nie dał po sobie poznać, że coś dostrzegł. Przez cały czas wpatrywał się w ducha. Tak, domyślił się, że ma przed sobą ducha. A był to duch Lany Conners.
Dziewczyna stała obok wysokiego drzewa i opierała się o nie prawą ręką. Lewą trzymała na piersi. Wiatr rozwiewał jej przezroczyste włosy. Mimo że odległość była duża, Cody widział, że Lana miała smutny wyraz twarzy. Pierwszy raz miał okazję ujrzeć jej ducha. Jeszcze nigdy się mu nie ukazała, choć bardzo tego chciał. Pragnął podbiec do niej, krzyknąć jej imię, ale nie miał do końca pewności, czy to nie tylko przewidzenie. Podejrzewał, że może mieć halucynacje.
Lana jednak uparcie się w niego wpatrywała. Miał wrażenie, że tylko on ją widzi. Śpiewał i ciągle na nią patrzył. Gdy piosenka się skończyła, miał zamiar przepchać się przez tłum i podbiec do dziewczyny. Wiedział, że Lana musi mieć powód, by pojawić się na ziemi. Czy chciała mu coś przekazać? Może przed czymś ostrzec? Niestety, nie miał okazji się tego dowiedzieć, bo duch zniknął, nim zdążył odłożyć mikrofon. Zawiedziony wpatrywał się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała.
Danny ustał obok chłopaka i położył mu dłoń na ramieniu.
– Wszystko w porządku? – spytał cicho i obaj ukłonili się przed półbogami
– Widziałem ją. – szepnął Cody
– Co? – mruknął zdziwiony blondyn
– Widziałem Lanę. – uściślił syn Hadesa
Niebieskooki szybko przyłożył dłoń do bladego czoła przyjaciela.
– Dobrze się czujesz? – spytał zaniepokojony
Słowa blondyna zakuły Cody’ego w sercu. Czemu zamiast mu uwierzyć, podejrzewa, że zwariował? Czy on nie ma nadziei na ponowne spotkanie z Laną? Jak mógł tak zareagować? Ona była dla niego przecież tak ważna, a teraz zachowywał się, jakby jej istnienie nic nie znaczyło.
– Danny. – syknął Cody i strącił jego rękę
Blondyn odsunął się, wzruszył ramionami i po chwili ponownie zaczęli grać. Rozbrzmiały pierwsze akty „See you soon” zespołu Coldplay. Obaj chłopcy skupili się na muzyce. Wiatr niósł delikatne dźwięki gitary i miało się wrażenie, że drzewa również śpiewają, że nie pozostają obojętne na historię herosów.
Cody otworzył oczy i ponownie poczuł przygnębiającą pustkę. Wiedział jednak jedno. Był wręcz tego pewny. Wkrótce się spotkają.
W NASTĘPNYM ODCINKU!
„– Nigdy.”
„– Dam Ci w ryj, jak się nie ogarniesz.”
„– Powiedziałam, że Cię nienawidzę.”
„– Nie udawaj, że się uczysz.”
„– Jesteś głupi.”
„– Grozisz mi?”
Rozdział III:
„Rzeczywistość, która nie spełnia oczekiwań”
Końcówka Twojego wstępu zabrzmiała trochę jak prośby o miłość fanów od zespołów 😉
A ta rozmowa z Laną była smutna i zabawna jednocześnie. Najlepszy moment – o faraonach i ich dobytku. No i żal z powodu żelków 😉
Ale mam nadzieję, że Cody jej posłucha i się ogarnie. Bo skoro już nawet Jake się otrząsnął… Swoją drogą, jego przemowa była świetna. Lubię takie 😉
Te ciekawostki o herosach były ciekawe, w ogóle to świetny pomysł.
Jeśli chodzi o reklamę… Krótka. Ale śmieszna jak zwykle. I to nie może być przypadek. Na matematyce mój kolega z ławki sprawdzał moją zdolność mnożenia i dał przykład z zerem… 😉
A później, ta część z koncertem… Cudowna. A akapit o Dannym i muzyce… Smutne. I skąd ja to znam…
A następne, o ludziach, którzy zmarli… I to, jak Cody zobaczył Lanę. Aż czuć smutek, przebijający się przez Twoje słowa. Świetnie opisujesz emocje.
A „See you soon” tak pasuje do tej końcówki… Jakby teledysk był robiony do tego opowiadania. (Wiem, że raczej było na odwrót. 😉 )
Nie mogę się doczekać następnej części! Mam nadzieję, że będzie szybciej.
Właściwie to nie. Wybrałam „See you soon,” bo piosenka pasowała, nie zwracałam nawet uwagi na teledysk 😛
Żelek zawsze jest szkoda :p Cieszę się, że ciekawostki Ci się podobały, obiecuję, że będzie ich więcej
Come up to meet you, tell you I’m sorry
You don’t know how lovely you are… – czyli jak to śpiewał słynny hip-hopowy boysband Led Zeppelin w swoim największym hicie „Highway To Hell”. Można by użyć tych wersów do wszystkich tekstów Cody’ego w pierwszym akapicie lub nawet do całego rozdziału.
Początek przypomniał mi trochę wątek Kamienia Wskrzeszenia z Harry’ego Pottera. Drugi brat używa „magii śmierci” i spotyka się ze swoją umarłą wybranką. Mam nadzieję, że Cody nie pomyśli jak Drugi brat i nie postanowi się zabić, aby żyć przez wieczność ze swoim aniołem. Choć w sumie… Cody się zabija a Lana ucieka do żywych i znowu się mijają. Trochę jak w Romeo i Julii.
Lana do Cody’ego:
Serce mi mocniej zabiło, jak Cię zobaczyłam!
Aż mi ciśnienie podskoczyło!
Wyglądasz tak żywo!
Zarumieniłam się!
Ach ten czarny humor.
Ile Cody’ch jest potrzebne do wkręcenia żarówki?
Tylko jeden, ale będzie próbował dopiero, kiedy żarówka się zepsuje!
(Rozumiesz aluzję?)
(Jakbyś nie zrozumiała, to Lana jest taką żarówką.)
Czy Lana nie powinna iść na Wyspy Błogosławione i reinkarnację za dobre uczynki? Chyba, że nie chce. Pomyśleć, że taka Silena na przykład przeżyła reinkarnację i zamieniła się we mnie, a ja nawet nie zdaję sobie z tego sprawy…
(Kto zostanie moim Charles’em?)
(Nico) Cieszył się, że ma przyjaciół. – Ale fantastyką zajechało.
Nico był teraz normalnym nastolatkiem. – *krztusi się*
W sumie to prawie każdy fanfik, w którym występuje Nico, próbuje go na siłę zmienić na takiego kochasia, który tak chętnie się zaprzyjaźnia/ W twoim jest to przynajmniej pokazane w miarę powolny i nie narzucający się sposób 😉
Riposta Danny’ego na reklamach świetna 😀
Czy tylko ja czytam wersy z następnej części jako jeden dialog? W tym przypadku to nawet niezła rozmowa.
Czy oni nie za dużo tam śpiewają na Obozie?
Czy Cody nie umiałby „porwać” Lany z piekła, jak kiedyś Nico spróbował z Biancą, ale wyszła mu Hazel? A, w tym uniwersum Percy nie został porwany przez Herę. Ale kanonowo, można by tak zrobić!
To jest rap Danny’ego
I ucz się mój kolego
Choć koleżanko raczej
Lana, weź nie szalej
Do cholery, się ogarnij
I do Cody’ego się garnij
Choć do mnie wolałbym
Choć twych pięści się bałbym
Ale już się nie boję
Bo rapem twym się koję
JOŁ
Tfu, nie riposta Danny’ego tylko Cody’ego
Powiem Ci, że masz bardzo interesujące pomysły 😀 Nie dostrzegałam wcześniej nawiązania do HP i Kamienia Wskrzeszenia, ale to ciekawe.
Czarny humor musi być 😀
Jesteś okrutny! Ta aluzja jest straszna! 😀 Niestety, ale musisz się przyzwyczaić. On tak teraz będzie trochę smęcił i przeżywał. To trudny człowiek.
Przeczytałam rozdział przed wysłaniem i wiesz co pomyślałam? „Na pewno ktoś powie coś o Nico.” Ale stwierdziłam, że to tak zostawię. Jak wiemy, akcja PH dzieje się po wojnie z Kronosem. W tym czasie, Nico nie trafił do Tartaru i nie przeszedł tego Piekła (dosłownie). Nie doświadczył tych wszystkich złych rzeczy, na tym etapie nie wiemy też, że darzył Percy’ego uczuciem. Najgorszą rzeczą jaka go spotkała jest śmierć Bianki. Jest więc w takiej samej sytuacji jak Jake. Nie zamierzam robić z niego popularnego wesołka. Taki Nico ma szansę żyć jedynie w „Krzywym Zwierciadle.” 😛 Pisząc, że ma przyjaciół, miałam na myśli to, że jemu także pomogło bycie w Drużynie. Nauczył się przebywania z ludźmi i zbliżył do Jake’a, bo rozumiał jego sytuację. Nie martw się, Nico nie zacznie zaraz biegać w kwiecistej sukience 😛
Twój rap mnie rozwalił 😀 😀
Opowiadania takie jak Twoje zdecydowanie nie występują w ilościach hurtowych. Są jednocześnie słodkie i gorzkie, zabawne i smutne, podnoszące na duchu i dołujące, a przede wszystkim prawdziwe i ciepłe. Każdy z bohaterów przebył przez te lata długą drogę, niektórzy zmienili się kompletnie, a ich podróż wcale się przecież nie skończyła. Z niecierpliwością czekam więc opisy ich dalszych losów. I kolejne reklamy z wykładami z matmy. I Paranormal Activity. I żelki, nie zapominajmy o żelkach!
W końcu się doczekałam! Trolololo 😀 Ale czemu takie krótkie?!
Ale Ty zawsze dajesz trafione tytuły rozdziałów, takie przemyślane, nie to co u mnie.
Rozpiera mnie energia, choć po tak dołującym rozdziale chyba powinno być inaczej…? To dlatego, że się cieszę, że w końcu jest rozdział!
Muzyka jak zawsze trafiona. Danny i Cody tyle śpiewają, że chyba musical nam się tu robi. Kto bogatemu zabroni.
Spotkanie Cody’ego i Lany było takie romantyczne, a potem jak zawsze przyszedł humor 😀 Kurde, ja myślałam, że on chciał się zabić, dopiero potem ogarnęłam.
Fajnie, że dajesz ciekawostki o bohaterach, można się dowiedzieć wielu rzeczy! Dawaj kolejne!
I tradycyjnie: no weź mi zmartwychwstań Lanę, i wszyscy będą szczęśliwi. I więcej Danny’ego!
Żelki. Żelki są ważne. Jak hajs. Hajs też jest ważny.
Pass, mnie też rozpiera energia, bo liczę, że już jutro przeczytam Twoje opowiadanie *-*
Kurcze, kocham muzykę (co widać w każdym rozdziale), jestem jak Danny. Nie mogę bez niej żyć :p I w mojej wizji Cody i Danny to właśnie tacy niespełnieni muzycy amatorzy 😛
Ciekawostek będzie więcej, to mogę obiecać
Jestem okropnym czytelnikiem, ale pozwól, że o tym to się nieco bardziej rozpiszę pod najnowszym (siódmym) rozdziałem xd
Cody w Elizjum? Jeeej, to prawie jak Orfeusz! Wyobrażam sobie właśnie Lanę siedzącą w owym ogrodzie i to w sumie taki piękny widok. Znaczy nie żebym gratulowała jej śmierci czy coś, tylko po prostu w mojej wyobraźni wygląda to mega. Tak bardzo żal mi Cody’ego, a akurat jestem w nastroju sprzyjającym rozczulaniu się nad takimi poszkodowanymi i rozdartymi postaciami Uwielbiam odzywki Lany, nawet po śmierci trzyma fason 😉 No i ten, jak Lana i Cody kłócą się o ten jej egoizm, to w sumie jestem pewna, że Cody gdyby mógł, to by się za nią poświęcił. Ich miłość była (chociaż wciąż wolę mówić, że jest, ale biorąc pod uwagę, że Lana jest martwa, to byłoby to trochę nie fair wobec Cody’ego. Jasne, nikt mu nie każe się zakochiwać po raz kolejny, ale miłość jest nieprzewidywalna. Albo nawet nie miłość, tylko chęć spędzenia życia u boku kogoś innego).
Jej, kto by pomyślał, że Danny to taki prosty misiek w obsłudze 😀 On to jest spoko ziom 😛
Haha, Cody prawie jak Yoda czy coś xd A co do Jake’a… W sumie nigdy nie myślałam o nim, że jest pod tyloma względami podobny do Nico (zapewne dlatego, że nie myślę o nich zbyt często). Kiedy on tak dorósł, noooo? Tak dorośle patrzy na świat, aż jestem z niego dumna.
Reklama to totalne mistrzostwo! Aż w tej całej żałości nad Codym się uśmiechnęłam! <3
Lana to po tej śmierci miała zero prywatności xD Ciekawa jestem jakby zareagowała na to, że czytali jej pamiętnik, przesłuchiwali składanki itd. (Co właśnie mnie uświadomiło, że na starość będę musiała pozbyć się moich zeszytów nie tyle z opowiadaniami, co z rozpiskami opowiadań 😀 ) Duch? Cody ma zwidy? Hm… Danny musi mieć nieźle namieszane w głowie teraz. Wie, że ciężko jest po stracie Lany i próbuje wrócić do życia. Natomiast z jego perspektywy zapewne z Codym dzieje się coś niedobrego. Nie dziwię się jego niepokojowi, sama bym się martwiła na jego miejscu.
No cóż… Na tę chwilę chyba pozostaje mi życzyć powodzenia chłopakom i ogólnie wszystkim, którzy cierpią po stracie Lany. Życzyłabym Lanie też mnóstwa żelków w raju, ale tych ma pod dostatek, so…
Wiesz jaka jest dobra strona tego, że zabieram się za czytanie Twojego dzieła z opóźnieniem? Od razu mogę przeskoczyć do następnego rozdziału!
Omo! Napisałaś ten komentarz w dniu mojego wylotu i chyba dopiero teraz go przeczytałam. ._. Czy udało Ci się nadrobić wszystkie części?
Co do zniszczenia zapisków przed śmiercią, też będę musiała to zrobić :p