Hejjjj!
Jednorożec rzuca wam kolejną część! Chciałam ją napisać dopiero na walentynki, ale poszłam za ciosem.
Czytasz = komentujesz.
Z góry przepraszam za końcówkę 😛
## Rozdział 1
### Święto Afrodyty
Moja przemowa przed lustrem była piękna, ale po wyjściu na śniadanie stwierdziłam, że się poddaję.
Kto do cholery powywieszał te różowo-czerwone banery i serduszka?!
„14 lutego 2014
Wszystkiego najlepszego od dzieci Afrodyty!
Loffciamy Was!”
To na pewno nie był pomysł Piper. Moje domysły potwierdziły przeraźliwe wrzaski grupowej. Zaśmiałam się tak cicho, jak tylko mogłam, żeby nikt mi nic za to nie zrobił. Poszłam na śniadanie.
Dzisiaj zażyczyłam sobie maki sushi. Lepiej zjeść więcej, żeby móc później mocniej dać z glana. Obserwowałam wszystkie stoliki. Brakowało wielu osób. Od kiedy Obóz Herosów i Obóz Jupiter się połączyły, niektórzy z nas znajdowali drugie połówki w drugim obozie.
Nagle poczułam głęboki smutek. Przy jednym stole siedziało dziewięć roześmianych osób: Piper, Jason, Percy Jackson, Annabeth Chase, Hazel Levesque, Frank, Leo Valdez, Nico di Angelo, i dziewczyna, którą nazywali Kalipso.
Stolik bohaterów.
Ja siedzę zawsze sama. Kiedy to sobie uświadomiłam, zachciało mi się płakać. Zerwałam się z ławki i pobiegłam na arenę.
Nikt mnie nie zauważył.
***~***~***~***~***~***~***~***~***
– Tak, najlepiej! Zjeżdżaj, ty pomiocie Erynii!
Krzyczcie sobie, krzyczcie. Na mnie nie robi to już wrażenia.
Od śniadania wędruję po obozie, szukając miejsca, gdzie będę miała spokój. Gdziekolwiek nie poszłam, tam tylko pary, pary, wielce szczęśliwe pary oślepionych miłością idiotów.
Usiadłam na ziemi. Podniosłam kamień i ze wściekłością rzuciłam go przed siebie. Taflę jeziora pokryły zmarszczki fal.
– Uważaj, bo ryby zabijesz.
Znowu on?
– Czego chcesz, Cyper? – mój głos zaczyna się łamać. Niedobrze. Nie pokazuj, że teksty tych durniów cię ruszają.
– Posiedzieć z tobą.
Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. Rudzielec stał, szczerząc się bezczelnie. Syn Aresa. Tylko oni podchodzą do mnie bez trzymania dłoni na rękojeści broni.
– Jak już tam chcesz.
– Tak na prawdę chciałem cię o coś spytać.
– Prosto z mostu, nie po obwodnicy
– Czy ciebie serio nic nie rusza?
On jest zbyt szczery. Popatrzyłam mu prosto w oczy.
Martwi się o mnie. Ma łagodny wzrok. Coś jest nie tak.
Przecież powinien mieć ochotę mnie teraz utopić, pozbyć się mnie na zawsze, ku dobru ludzkości i psychice potomnych.
– Jutro – wstałam z ziemii i otrzepałam spodnie.
– Co?
– Jutro się spytaj jeszcze raz – odeszłam za najbliższe krzaki.
Wzięłam głęboki oddech i puściłam się biegiem w kierunku mojego domku.
***~***~***~***~***~***~***~***~***
Ukryłam twarz w poduszce.
Wrzasnęłam przeraźliwie. Mam dość.
Wyciągnęłam spod łóżka słoik pełen złotych oboli. Skorzystałam z iryfonu.
Po chwili obraz Nathalie pojawił się na tęczy.
~ Co, mamy deprechę? – uśmiechnęła się słabo.
– Zgadłaś. Ile walentynek przeżyłaś w obozie?
~ Byłam tam tylko dwa lata, więc psychicznie jeszcze jestem zdrowa
– Ja za to mam ochotę się pociąć. Dzieci Afrodyty urządziły za plecami Piper niezły cyrk.
W odpowiedzi usłyszałam śmiech.
~ No to nieźle.
– Do tego Cyper od Aresa sobie ze mnie jaja robi.
~ To mu daj prawego sierpowego. Wzywają mnie na trening. Żyj tam jakoś, okej?
– Okej – uśmiechnęłam się.
Obraz Nathalie zniknął. Odetchnęłam z ulgą. Czułam się pocieszona.
To było przyjemne piętnaście sekund.
Oczy mi zaszły mgłą. Nie mogłam w to uwierzyć.
Łzy zaczęły wytyczać sobie drogę
Walentynki jeszcze nigdy nie były dla mnie takie bolesne.
Po dwudziestu minutach zasnęłam, zmęczona płaczem.
***~***~***~***~***~***~***~***~***
Pobudka nie należała do najprzyjemniejszych. Ktoś wykorzystał to, że zasnęłam.
Mój domek był zdemolowany. Na ścianach ktoś wypisał czerwonymi literami „zdychaj” i „wesołego święta Afrodyty”.
W furii wzięłam sztylet i wypadłam na podwórko.
Słońce zaczęło zachodzić.
W sumie to nawet nie wiem, czemu to zrobiłam.
Przed moimi oczami skakały radosne iskierki. Jak płomienie. Zrobiło się ciemniej.
Z niepewnością popatrzyłam na dłonie.
Ach, krew. Przyjemny widok.
Co to za sznurki?
Jelita?
Opadłam na kolana.
A więc tak się umiera?
Słyszałam, że ktoś zaczął krzyczeć.
Ostatnią rzeczą, którą zobaczyłam, była czyjaś twarz.
– Cyper? Jednak ci zależy na mnie? – spróbowałam się zaśmiać, ale zamiast tego prawie zakrztusiłam się swoją krwią.
Fajne miło się czyta tylko może spróbuj używać tych taki śmiesznych szlaczków rzadziej bo tak tekst jest strasznie… no nie wiem pocięty? Jeśli chodzi o błędy stylistyczne to ja się na tym nie znam więc nic nie mowie 😉 tylko czekam na kolejne części. Pozdro :*
Podoba mi się. Jest więcej uczuć i mniej lakonizmu. Wszystko idzie w bardzo dobrym kierunku. Jedna rzecz mi nie pasowała, może się czepiam, ale kiedy wymieniasz osoby siedzące przy stole bohaterów to albo napisz same imiona, albo imiona i nazwiska, wtedy lepiej to wygląda, przynajmniej dla mnie. Czekam na następne części.
Miałam to zmienić, ale zapomniałam
Po pierwsze: więcej opisów. Nie dość, że dodadzą one uroku opowiadaniu to dzięki nim czytelnik będzie mógł lepiej wyobrazić sobie otoczenie, wydarzenia. A do tego spowolnią tempo akcji, które mknie jakby Cię coś ścigało.
Po drugie: używaj imion, bo ja czytając cały rozdział nie miałam pojęcia jak się nazywa bohaterka (a prolog przeczytałam dopiero potem). Dodaj także opis wyglądu bohaterki. Ja na przykład lubię wiedzieć jak wygląda główny bohater/bohaterka. Lepiej mi się wtedy czyta, bo mogę ją sobie wyobrazić.
Rozwijaj dialogi np. „”Co?”- zapytał unosząc brew. „Jutro się spytaj jeszcze raz”- odparłam z delikatnym uśmiechem i odeszłam w stronę najbliższych krzaków.”/ Spraw, by podczas dialogów dało się wyczuć emocje, uczucia bohaterki, a nie by była pozbawiona emocji, bezczelną suką….(wybacz, musiałam 😛 )
Pisz dalej. 😀 Trening czyni cuda a im więcej się pisze tym lepiej 😀
Trzymam kciuki 😉
P.S. Wątpię, by Clarisse współczuła kiedykolwiek obcej osobie. A nawet jeśli to raczej by tego nie okazywała 😉 <nawiązując do prologu.
A i jeszcze jedno. Nie zabija się głównej postaci w pierwszym rozdziale, no chyba, że ją wskrzesisz jak wujek Rick Magnusa. A jeśli chciałaś żeby czytelnicy załamali się dramaturgią przez wylatujące flaki to coś Ci nie wyszło, bo nikt się jeszcze nie zżył z tą bohaterką. To tyle. Dziękuję za uwagę i dobranoc 😀
Na razie buduję jej złą reputację, o to w zasadzie chodzi.
Nie wiem, co mam powiedzieć. I nie, nie jest to pozytywne zatkanie.
Tytuł – delikatnie mówiąc – jest adekwatny do treści.
Twoja interpunkcja i ortografia to miód dla moich oczu. Ale niestety na tym plusy się kończą.
OPISY, HALO. Akcja pędzi. Proszę, zwolnij. Załaduj opisy, a wszystko będzie dobrze, naprawdę. Uwierz mi. Nie wprowadzasz chaosu, nie niszczysz dialogów, więc jeśli nad nimi popracujesz – tekst będzie estetyczny i poprawny politycznie, będzie teoretycznie dobrym opowiadaniem. Ale teoria to dopiero połowa sukcesu. Pozostaje praktyka. Bo szczerze: tego nie czyta się zbyt przyjemnie.
Bohaterka jest… tępa emocjonalnie? Depresyjna? Głupia? Kozaczy?
Bo właśnie zmieszałaś te wszystkie cechy i stworzyłaś tykającą bombę. Albo się potnie, albo zabije wszystkich wokół, albo wykopie z glana połowie obozu, albo zamknie się w pokoju i zaryczy się na śmierć. Nie dałaś jej żadnej pozytywnej cechy. Zrozum, kozaczące hot 13, zamykające się w pokoju zaraz po powrocie do domu, a na zewnątrz grożące wszystkim dookoła to nie jest zbyt dobry materiał na bohatera. Nawet jeśli osoba, która go wprowadzi zna się na rzeczy.
Dodaj jej troszkę przeżyć wewnętrznych. Na razie wygląda jak taka martwa w środku, skorupa z glanami odcięta od świata wewnętrznego. Ale każdy ma świat wewnętrzny. Każdy ma umysł, świadomość i sumienie, głosy szepczące nam w głowie.
Zastanów się czy chcesz, żeby Twoja bohaterka była odbierana dokładnie tak, jak napisałam wyżej. A jeśli nie – posłuchaj rady.
Nie załamuj się! Będzie dobrze, wierzę w Ciebie! Pracuj, pisz, kreuj, wytwarzaj sobie własny styl, a zajdziesz w tym daleko. Powodzenia!
No chyba, że będziesz tak źle pisać, że na sam podpis Jednorożec ludzie będą wyjeżdżać z kraju. Znam to uczucie :-:
Czej chwile bo moj mózg łączy wątki. W przeciągu dwu minutowej lektóry zmieściłaś wątek romansidła, chwile jak ktoś ją obraża, pełną napięcia rozmowe telefoniczną, spisek na głownego domku i śmierć głównej bohaterki, która została przedstawiona emocjami jakby chciała wybić połowe obozu. Do tego wytłumacz mi jakim cudem, jednym pchnięciem noża wyciągneła sobie połowe brzucha? a do tegoja ci przypominam, że to się stało przez to, że jadła sushi i uciekła ze śniadania. Przyszedł książe cypru a następnie Milka ucieka. Po jakże emocjonującej rozmowie zasneła. Budzi się i widzi jak ktoś jej przewrócił lampke na biurku. Napisane obok->zdychaj! -Łał. Uciekła ze śniadania. Ty wiecie co? Wbijmy jej na chate i napiszmy barszczem naścianie by umarła! Nyeh heh heh! (Pół godziny później) o nie! Przewróciłam jej lampke! – wyciągnijmy jej też ubranie z komody by było że się mścimy o to, że nie było jej na śniadaniu! Nyeh heh heh!
Rano widzi ona jak jej dwie pary butów, sukienka i bluza są porozwalane. -Moje życie nie ma sensu! Ide się zabić!
Z nieznanych nikomu powodów wychodzi na dwór i się dźga. Podchodzi książe i na nią patrzy w myślach mówiąc „troszcze się o nią” a ona sekunde przed zejściem czyta jego myśli. KONIEC ROZDZIAŁU I
Szczerze? Kij z słownictwem. Prolog był zwięlej napisany. Ba! Nawet dłuższy! A do tego. Kwas. -Jednorożec! -Co? -Jak tam kwas? Nie chce cię obrażać, ale nawet jestem wero miało więcej opisów. I jeszcze. Jakkiedyś spotkam adminke na czacie, to poprosze ją, by porównała emaile twoje i weroniki. Jakiś czas temu pojawił się kom Wero i tak myle, że ktoś poprostu zapomniał zmienić nicku jak tu wrócił. Bo jak pewnie widzicie koledzy i koleżanki stylistycznie te dwa opka są bardzo podobne. Doje mocne 2/10
Btw wisisz mi pączka. Jadłem jak to czytałem i cała ochota na słodkości znikła jak wnętrzności naszej kochanej hot 13
Btw, to nie jest romansidło xD to miało tak wyglądać. Mam pewne plany co do Cypera, jak ogarnę telefon, to będę kontynuować.
Ludzie, dzięki za komy xD tak mi skopaliście tyłek, že mam ochotę się wziąć do roboty +`)
Całkowicie przyznaję wam wszystkim rację.
Jeszcze raz – dzięki
Cóż mogę dodać więcej? Inez, Chione i Jamces powiedzieli wszystko co można było. Każdy na inny sposób, ale dosadnie.
Ja mogę tylko wtrącić, że u mnie ma plusa za sushi. *-* Cały dzień za mną chodzi!