Gdy człowiek przegląda się w lustrze, widzi swoje odbicie. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego, że w tym samym momencie odbicie spogląda na człowieka.
Tę świadomość oraz świadomość jako szeroko pojętą zdolność myślenia posiadło pewne lustro. Nie było to w każdym razie małe lusterko w portmonetce jakiejś wytwornej damy, o nie! Było to wielkie zwierciadło z krystalicznie czystego szkła pokrytego od spodu najdroższym srebrem ze wschodu. Znajdowało się w bogato zdobionej ramie. Misternie wyrzeźbione w orzechu i dębie sceny przedstawiały dawno zapomnianych królów, krwawe bitwy i wzniosłe czyny prastarych bohaterów. Wydarzenia wielkiej wagi, przedstawione na górnej listwie, stopniowo, gdy wzrok obserwatora zstępował coraz niżej, przechodziły do codzienności, ryty stawały się coraz ostrzejsze i geometryczne, rycerze stawali się chłopami, a miecze cepami, aż obrazy kończyły się w prostym przedstawieniu świeżo zaoranej ziemi.
Jednego tylko zjawiska brakowało w tym artystycznym przedstawieniu świata. Nigdy się nie dowiemy, czy Twórca uznał, że jego dzieło jest niegodne noszenia odpowiedniego reliefu, czy nie ufał swojemu talentowi plastycznemu, czy też stwierdził, że nie będzie się zajmował takimi bzdurami.
Zwierciadło to było wielkości akuratniej, aby przedstawić odbicie dość dużego człowieka w całej jego okazałości. Dom, na którego ścianie wisiało, nie jest istotny dla tej opowieści. Wystarczy nam jedynie wiedza, że dokładnie co trzy dni, gdy słońce wyłaniało się zza widnokręgu, lustro było starannie czyszczone i myte z kurzu i różnych brudów przez uroczą służącą. Była to jedyna czynność, które pozwoliła zwierciadłu zrozumieć, czym jest przyjemność. Liczyło ono bowiem czas nie według dni, lecz według myć. Gdyby ktoś je zapytał, kiedy ostatnio widziało gawrona, odpowiedziałoby zapewne:
– To było jakieś dwa i pół mycia temu!
Nikt jednak nie pytał. Zresztą lustro i tak nie potrafiłoby odpowiedzieć.
Gdy Księżyc wisiał wysoko na niebie, zwierciadło marzyło o momencie, kiedy zostanie wyczyszczone, kiedy zostanie z niego zmyty ciężar i zmęczenie spowodowane kurzem. Szybko czyszczenie stało się sensem istnienia lustra.
Czasem w jego myślach odzywał się słaby głos, który mówił, że celem istnienia powinno być jak najlepsze służenie ludziom. To był głos Orzecha.
Zwierciadło bowiem nie zyskało świadomości nagle, z dnia na dzień. Już będąc drzewem, solidnym i silnym dębem, czuło, co się wokół niego dzieje. Czuło wiatr delikatnie muskający jego listki, czuło sroki wijące gniazdo na jednej z niższych gałęzi, czuło śnieg zasypujący je do połowy pnia. Wtedy czuło prawdziwą wolność, smak prawdziwego życia! W owym czasie nie musiało się przejmować, czy gospodarz dobrze wygląda w nowym fraku, czy na gospodyni dobrze leży zielony i czy czarne buty jej nie pogrubiają.
Tak, lustro tęskniło za czasem, gdy było drzewem.
Pewnego dnia zostało jednak boleśnie ścięte i podzielone. Po długim okresie ciemności i braku zewnętrznych bodźców poczuło, że coś je drapie, skrobie, niszczy i uszczupla. Z każdą utraconą drzazgą z belek traciło pamięć i wspomnienia. Czuło także, że wdziera się w nie coś obcego, nieznanego. Elementów z drewna orzechowego było niewiele, lecz i tak często mieszało i mąciło myśli dębowej ramy.
A potem drewno otrzymało wzrok.
by małyhadespierwiastekze169
Naprwade super tekst! Nigdy nie patrzylam na historie lustra w ten sposob… biedne lustro ktore wedlog nas musi pokazywac nas choc tak naprawde to widziwy moze kogos calkiem innego… niesamowite… Podziwiam ze pomyslowosc! Pisz dalej bo czekam na nastepne miniaturki
Podpisuje się jeszcze zagadką matematyczną w piątek. PIĄTEK! Ale nic, z pierwiastkami na maturze się radziło.
Staram się sobie przypomnieć, czy czytywałam Twoje prace czy nie, bo urzekł mnie styl tego tekstu, poza pomysłem etc. Tyle chciałam w sumie powiedzieć. :>
Co ja Ci mogę napisać… Chciałabym być bardziej obiektywna i skrupulatna, ale niestety nie umiem 😀 Genialnie. Naprawdę bardzo przyjemna miniaturka. Czekam na kolejną!
Nie skłamię mówiąc, że zostałam miłe zaskoczona. Pokazałeś, że oprócz zabawy tekstem, potrafisz napisać też coś, co poruszy wyobraźnię czytelnika.