Dobra herosi wesołych świąt! Szczęśliwego Nowego Roku! Święta Trzech Króli! Dnia Babci i Dziadka! Wystarczy tych życzeń.
Wiem, że długo mnie nie było i w ogóle. Dziękuje też za dedyk ( sory nie wiem od kogo bo zerknęłam w święta przed wyjazdem na narty na RR i go zobaczyłam ale czasu nie było, żeby przeczytać od kogo ani ni,c a na miejscu prędzej pocięłabym się mydłem w płynie niż złapała jakiś sygnał ) i ja serio się nie obraziłam noooooo. Przysięgam na Styks!!! Co do opka to jeśli będą jakieś zagubione kropki i przecinki to sorki i wiem, że Nico jest dziwny w moim wydaniu ale nie umiem pisać jak Rick, ale wykorzystałam to dla siebie na plus (wszystko w ostatniej części ). Dobra lecim na Szczecin. Marta721
Cudowne dziecko cz. 2Siedziałam na plaży i ryczałam jak dziecko. Przez całe życie borykałam się z imieniem, którego nienawidziłam. Zamknęłam powieki i zobaczyłam urywek z mojej przeszłości: moment, w którym mój chłopak ze mną zrywał – jak się później okazało przez moje dziwne imię. Odszedł do innej dziewczyny z dużo ładniejszym imieniem.
Popatrzyłam na szkicownik leżący na moich kolanach i Słońce do połowy schowane za widnokręgiem. Było wielkie i czerwone. Na wodzie powstały refleksy świetlne, ale nie miałam problemu z narysowaniem ich. W końcu przydały się te luźne lekcje historii w szkole. Zamknęłam szkicownik i położyłam sie na ziemi, a moje magicznie powstałe oparcie wolno zniknęło.
,, Nie, jednak nie mam najgorszego imienia. Rodzice mogliby mnie przecież nazwać Gertruda, Genowefa, Leokadia lub Leopoldyna.” – pomyślałam.
Patrzyłam w niebo i na chmury. Zobaczyłam też lecący samolot. Nienawidziłam tego środka transportu. To właśnie przez niego straciłam ojca w wieku siedmiu lat. Później trafiłam do domu dziecka gdzie nie było ani trochę przyjemnie. Po roku zaadoptował mnie jakiś samotny facet. Nie było mi u niego źle, ale też nie najlepiej. Od niego trafiłam tutaj.
– Co się stało? Czemu odbiegłaś? – Usłyszałam za sobą.
Szybko się odwróciłam. Stał tam Nico i patrzył na mnie swoimi niezwykłymi, brązowymi oczami.
– Nie strasz! O mało co na zawał nie padłam! – wykrzyknęłam.
– Przepraszam nie chciałem – odparł siadają obok mnie. – Co się stało tam, pod domkami?
– Pfff… zacznijmy od tego, że nienawidzę swojego imienia…
– Dobrze cię rozumiem. – wciął się – Też byłem wyśmiewany przez swoją inności. Ale po jakimś czasie pogodziłem się z tym. Gdy przestałem na to reagować, przestali mnie dręczyć.
– Masz rację. Po co ja się tym w ogóle przejmuję. Nie mniej jednak cały czas nasuwa mi się pytanie: gdzie będę spała?
– W domku Hermesa. Zaprowadzę cię jeśli chcesz. – zaoferował się Nico.
– Hm… wiesz co? Może ja cię gdzieś zaprowadzę.
– No dobrze ale przecież ty nie widziałaś całego Obozu.
-Może wyda ci się to trochę głupie lub dziwne, ale gdy tu biegłam w mojej głowie powstał dokładny obraz całego Obozu.
– No jest to co prawda dziwne, ale nie głupie. Raczej – chłopak szukał odpowiedniego słowa – interesujące. Nigdy nie spotkałem się z czymś takim. A wiele już widziałem.
– No nic. A teraz chodź za mną. – machałam ręką, aby za mną szedł.
Po paru minutach doszliśmy do średniej wielkości pagórka. Nie był za blisko centrum Obozu, ale też nie przy samej granicy.
– Co chciałaś mi pokazać? – zapytał zaciekawiony Nico.
– Mogłabym zamieszkać gdzie indziej niż w domku Hermesa?
– Teoretycznie to chyba tak. Ale gdzie chcesz mieszkać? Tutaj? – wskazał pagórek.
– Tak. – uśmiechnęłam się tajemniczo.
– Ale… – próbował dalej Nico. – wydrążysz sobie dziurę w tym pagórku i będziesz w nim mieszkać?
– Coś w ten deser.
– Deser? – zapytał zdezorientowany.
– Deser – przytaknęłam.
Podeszłam do pionowej części pagórka i położyłam na niej rękę. Delikatnie wcisnęłam ją w wilgotną ziemię. Pomyślałam o norkach w jakich mieszkali hobbici z powieści Tolkiena. Ziemia zadrżała. Upadłam na plecy. Pagórek zaczął świecić, a po chwili wybuchnął. Rzuciło mną do tyłu, ale o nic nie uderzyłam.
Gdy pył opadł zobaczyłam Nica wygrzebującego się z pod ziemi, która na nim wylądowała.
– Dlaczego lewitujesz? – zapytał.
– Że niby co? – spojrzałam pod siebie. Faktycznie, lewitowałam tak jak Jason Grace. Bardzo mnie to zaskoczyło. Spróbowałam z kierowaniem wiatrem myślami tak jak on.
– W górę. – spróbowałam.
Wzniosłam sie nad Obóz.
Widziałam Wielki Dom, pola niewyrośniętych truskawek, boisko do treningów, polanę z domkami oraz Pięść Zeusa.
-Jak tu pięknie – pomyślałam –
No tak, wlecieć to tu wleciałam. Ciekawe tylko czy po ludzku stąd zlecę.
Powoli zaczęłam kierować się ku ziemi. Gdy byłam już pewna, że wszystko wyjdzie mi po mistrzowsku zahaczyłam nogą o gałąź drzewa co kompletnie odwróciło moją uwagę od lotu. Konsekwencją było moje kierowanie się ku ziemi w trybie ekspresowym. Towarzyszyły temu moje zduszone okrzyki podczas obijaniu się o konary. Spadałam z dużej wysokości więc widziałam dwie możliwości: zginę lub zginę. A więc tak będzie wyglądał mój koniec. No cóż, mówi się trudno. Gdy byłam już przy samej ziemi coś niespodziewanie złapało mnie za prawą nogę. Wrzasnęłam gdy zabujałam się twarzą w dół kilka centymetrów od podłoża. Spojrzałam w górę, na moją nogę zaplątaną w gałęzie. Nie no spoko. Miałam do wyboru śmierć lub śmierć, a wybrałam zaplątanie się nogą w gałęzie.
Jakoś zeszłam z drzewa. Spojrzałam na swoje ubrania: podarte, długie jeansy i brudną koszulkę Obozu Herosów. Otrzepałam się z kurzu i poszłam szukać Nica. Podeszłam do pagórka, przy którym wcześniej staliśmy. Przed nim usypana była mniejsza kupka ziemi. Obok niej stał Nico.
– Emmm…- zaczął wskazując moją głowę – gałąź ci wystaje.
– Co? A… acha. – odpowiedziałam wyjmując gałęzie i gałązki ze swoich długich, pofalowanych, jasno brązowych włosów. – Co ja tak właściwie zrobiłam z tamtym pagórkiem?
– No… usypałaś tą kupkę ziemi – Wskazał wzniesienie, które zaczęło się zmniejszać – To ty ją zmniejszasz?
– Tak, chyba tak.
– Dobra to chodź jeszcze za mną.
Podeszliśmy do wcześniej wysadzonego przeze mnie pagórka i zobaczyłam norkę właśnie taką jak wyobrażałam sobie ją z powieści Tolkiena. Okrągłe, zielone drzwi i okrągłe okna z zawieszonymi zielonymi doniczkami pełne różnokolorowych kwiatów.
– Ja to zrobiłam? – zapytałam. – Czy coś takiego w ogóle jest możliwe?
– Zrobiłaś to więc tak, jest to możliwe, ale mimo tego, że wiele już w życiu widziałem nie spotkałem się z czymś takim… – zamyślił się na chwilę – ani z kimś takim. Jesteś bardzo potężnym herosem. Najprawdopodobniej dopiero odkrywasz swoje zdolności.
– Mhm… Wejdźmy do środka. – powiedziałam otwierając już drzwi.Uderzył mnie zapach trudny do określenia, ale był to zapach domu, najprawdziwszego domu. Przypominał mi o moich wypiekach, czyli różnego rodzaju tartach, muffinkach i tortach. Stałam tak w wejściu jak oniemiała.
– Ej, wszystko dobrze? – zapytał Nico.
– Tak… nie.. co? A… acha. Ja ten no tu tego… ładnie tu – odparłam wyrwana z zamyślenia.
Nie odpowiedział (nic dziwnego ). Staliśmy w wejściu i patrzyliśmy na korytarzyk prowadzący do kuchenki, sypialni i saloniku. Wszędzie było pełno kwiatów i innej roślinności. Podłogi były drewniane a ściany zaokrąglone i pomalowane na beżowo.
– Ładnie tu – powtórzyłam.
– Ano racja – przyznał Nico.
Podeszłam do okna i wyjrzałam przez nie. Ściemniało się. Odwróciłam się do towarzysza, który właśnie miętolił bluszcz. Miało to chyba na celu sprawdzenie stopnia sztuczności rośliny, ale z daleka było widać, że jest żywa.
– Słuchaj, chyba się już położę – zaczęłam grzecznie wypraszać Nica – trochę dużo tego wszystkiego i muszę to sobie przemyśleć, poukładać w głowie.
– Pierwszą noc tutaj też miałem ciężką, bo faktycznie dużo tego na raz. – odpowiedział Nico wycofując się do wyjścia – z własnego doświadczenia wiem, że jutro będzie to dla ciebie normalność. Dobranoc.
– Dobranoc – odpowiedziałam i zanim Nico wyszedł wymsknęło mi się cichutko – cudowne dziecko…
– Cudowne co? Dziecko? – zapytał już wychodząc.
– Nie, nic, nie ważne.
Poszedł. Wyjrzałam jeszcze za nim przez okno. On był naprawdę chudy.
– No dobra trzeba by się tu rozejrzeć – pomyślałam.
Weszłam do pierwszego pokoju od lewej. Była to kuchnia. Tutaj ściany były już proste. Normalna kuchenka, blat, szafki z naczyniami i lodówka. Ucieszyłam się, że dalej będę mogła piec dla innych. Wyszłam z kuchni i poszłam do następnego pokoju. To był mini salonik. Na środku, na tak samo jak ściany beżowym dywanie, stały dwa fotele, dwuosobowa kanapa i mały stoliczek, wokół którego były poustawiane wszystkie te meble. Tutaj także było mnóstwo roślin. No i oczywiście wszystko ( oprócz roślin ) było beżowe. Wyszłam z pomieszczenia by wejść do ostatniego pokoju – sypialni. Tutaj też było dużo roślinności. Tak, ona też była beżowa. W kącie stało łóżko, a przy nim stolik nocny. Na środku pokoju leżał okrągły dywan. Na przeciwległej ścianie stała wysoka szafa. Obok niej widniały drzwi. Podeszłam i otworzyłam je. Weszłam do łazienki. To nie była łazienka. To była klitka z armaturą udająca łazienkę. Ale spoko. Jak na start to nawet za dużo. Ziewnęłam. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej zieloną, dwuczęściową piżamę.
,, Trzeba by się umyć i iść spać” pomyślałam. Tak też zrobiłam. Następnie położyłam się do łóżka z zamiarem spokojnego snu. Leżałam tak bardzo długo i rozmyślałam nad sobą i swoją sytuacją. Jestem półboginią – to jest pewne. Ale przerażał mnie ten poranny sen. Co się wtedy za mną tworzyło?
– Cudowne dziecko – szepnęłam. Mrugnęłam kilka razy i rozejrzałam się po pokoju. Zmniejszał się. I robił to coraz szybciej. W pewnym momencie zniknęły drzwi, a ściany były coraz bliżej mnie. Zaczęły mnie miażdżyć. Zdążyłam jeszcze wycharczeć:
– Nie…
Hmmm… adminka wstawiła chyba więcej niż tego oczekiwałam… :/
Ogólnie na początku pomyślałem o luju ale to długie. Nie wiem jak to zrobiłaś. Z nieznanych nikomu przyczyn wysyłasz wszystko po dwa razy. A do tego znamy twoje nazwisko, imie, email, date urodzania, znak zodiaku i wszystko inne co się nikomu do życia nie przyda. Ale teraz do opka. Jeśli moje cośki tak pędzą , to ja bardzo przepraszam wszystkich co je czytali za zabranie cennych dziesięciu minut życia. Jak pisałem wcześniej ciutofne ciedźko jest charakterem podobne do jednego innego co kiedyś tu powstało opka ale ja o nic cię nie osądzam! Ogólnie to przeszkadzał ten brak emocji może wspomnień np.Dobranoc – odpowiedziałam i zanim Nico wyszedł wymsknęło mi się cichutko – cudowne dziecko…
– Cudowne co? Dziecko? – zapytał już wychodząc.
– Nie, nic, nie ważne.
Poszedł. Wyjrzałam jeszcze za nim przez okno. On był naprawdę chudy. Żadnego „popatrzył na mnie pytająco ale nic nie powiedział” ani „już chciał coś powiedzieć ale go odgoniłam wzrokiem” Nic? I jeszcze: czy mogłabyś mnie oświecić czym jest klitka?
Moje wspaniałe komentarze. Jakbym tylko umiał te porady sam dla siebie wykorzystać ;-;
Tak wiem że wysłało się podwójnie ale wysłałam tylko cz. 2. I nie mam bladego pojęcia jak znalazła się tu cz. 1 :|. I tak sprawdzałam pocztę i jest tylko że wysłałam cz. 2. Nie ogarniam co zaszło. A jeśli chodzi o klitkę to jest taki malutki pokoik-schowek ( tutaj troszku większych rozmiarów).
Wczoraj taj sobie siedze i mysle kiedy zobacze znow opoko „Cudowne Dziecko”… Nie mam bladego pojecia czemu o tym myslalam… ale moze ja powinnam myslec o jeszcze i innych cudach z tej stronki… Dobra wracamy do opoka. Ja tam bledow nie szukam bo sama robie ich troche. Dla mnie wazne jest to by sie milo czytalo. Nie mam zielonego pojecia jak to zrobilas ale twoje opoczko przeplynelo mi przez umysl. Podoba mi sie ten stan. Widze pare momentow z tekstu przed oczami. To dobrze. Oj… co mam napisac procz tego ze jest super i czekam na nastepne czesci.
Dobra plus jest taki że adminka poprawiła tego posta. A! Herosi prosze o pomoc w wymyśleniu rymu do słowa ,, nas”. I nie piszcie mi las bo to sama wymyśliłam i ta przepowiednia mi bez sensu wtedy wychodzi. Także help me please!!!
czas, was, kwas, hałas, bobas, pas, Vegas, pegaz (trochę naciągane, ale mitologiczne), Midas, impas, Lucas, Thomas, ananas, wypas, wrzask, as, bas, mas, raz, rozkaz