Tylko nie bijcie, a może jednak tak. Ja wiem, ile można znikać i się znowu pojawiać. Sama mam o to do siebie żal, bo nie potrafię się ogarnąć z tym. W każdym razie kolejna cześć. Trzymajcie się :>
ryba2006
Szłam tak szybkim i agresywnym krokiem, że każdy schodził mi z drogi. A raczej odskakiwał, żeby przypadkiem nie dostać ze skrzydła. To właśnie zajmowało wszystkich mijanych herosów bardziej niż zastanawianie się nad tym, co ja właściwie znowu robię na Obozie. Bogowie pojawiali się tam rzadko, pomińmy Dionizosa, który i tak zwiał, a ja wpadałam z zaskakująco dużą częstotliwością w porównaniu do reszty. Byłam ciekawa, jakie poszły już ploty, chociaż w sumie nie, nie obchodziło mnie to.
Chwilę później jak huragan weszłam do swojego dawnego domku, a raczej prawie wyrwałam drzwi z zawiasów. Kurczę, musiałam naprawdę kiedyś poświęcić chwilę na to, żeby porównać moją siłę w stanie „spokojna Lethal” a „wściekła boginka” i wykorzystać to jakoś. Nie było mi dane cieszyć się samotnością w moim własnym domku, stanęłam jak wryta gapiąc się na jakąś parę całującą się na łóżku, które kiedyś należało do mnie. Nie ważne, że prawdopodobnie długo nie pojawi się, żaden następca, więc może wciąż mogłam uznawać je za swoje. A i dzięki Afrodyto za te cudowne uczucie, zwane miłością, którym obdarzasz świat. Możesz jednak pilnować swoich obdarowanych, żeby chociaż szanowali innych bogów?
– Wynocha z domku mojego ojca – wycedziłam przez zęby, przybierając jak najbardziej boską wersje samej siebie, na którą mnie było stać – Macie sekundy, zanim ostatecznie zdecyduje czy was zabić za brak okazanego mu szacunku – dodałam, widząc jak ta dwójka, która wybrała sobie bardzo niefortunne miejsce i czas na randkę, stara się jak najszybciej zniknąć mi z oczu.
Powinnam też dodać „I mnie przy okazji”. Nie byłam nikim ważnym wśród bogów, a Tanatos powiedział mi, że jakby co, tak na przyszłość, to moje dzieci też tam mogą mieszkać. Póki co do tego śpieszno mi nie było. Może zareagowałam zbyt ostro, ale musiałam wyładować na kimś złość, napatoczyli się prędzej niż manekiny na arenie treningowej. Miałam początkowo ochotę rzucić się na łóżko, wypłakać a potem zacząć nową pracę. Jednak stwierdziłam, że nie. Powiedziałam sobie, że będę kimś innym, to mógł być dzień początku istnienia Lethal 3.0. Dwójka była już wtedy jak została boginką. Złożyłam skrzydła z naszyjnika, by po chwili trzymać w dłoni mój miecz. Wyszłam z domku trzaskając drzwiami, idąc w stronę areny, stwierdziłam, że może warto by było skombinować jakiś zamek do drzwi czy klucz, albo nauczyć się chociaż ich używać. Po dwóch godzinach wyładowywania wszelkich emocji, frustracji i tym podobnych manekiny nie wyglądały zbyt urzekająco. Dopiero gdy zaczęło się ściemniać przypomniało mi się, że za niedługo będzie ognisko, na którym Chejron będzie pewnie chciał mnie przedstawić, jako nową Dyrektorkę Obozu. Nie zauważyłam też, że zebrała się wokół mnie grupka obserwatorów mogłam odkrzyknąć coś w rodzaju, „Co się gapicie, wściekłej boginki nigdy nie widzieliście?”. Nowa wersja, powtórzyłam sobie w myślach, wzięłam kilka głębokich oddechów, zmieniłam miecz z powrotem w łańcuszek, zawiesiłam go na szyi i poszłam w kierunku Wielkiego Domu. Kiedy tam dotarłam, widziałam, że kilka kościotrupów niosło kartony prawdopodobnie z moimi rzeczami, weszłam do środka, gdzie Chejron dyskutował z moim ojcem.
– Znowu ustalacie coś za moimi plecami? – zapytałam wchodząc do środka.
– Lethal, dziecko – powiedział uradowany Tanatos – Cieszę się, że przyjęłaś propozycję Chejrona, dobrze ci to zrobi.
– Pewnie cieszysz się, że pozbyłeś się mnie z pałacu – żachnęłam się.
– Wprost przeciwnie – oburzył się na moje słowa, podszedł do mnie i mocno przytulił, zdziwiona tą nagłym ojcowskim uczuciem, bardziej odruchowo niż zamierzenie, równie mocno przytuliłam się do niego – Zabije Patricka – wyszeptał mi jeszcze do ucha. – Nikt nie będzie krzywdził mojej jedynej córki.
– Nie – odparłam odsuwając się od niego – Jestem dorosła ojcze, czas żebym z niektórymi rzeczami radziła sobie sama – uśmiechnęłam się do niego i wtedy usłyszałam głos, należący do odbicia.
Dwa kościotrupy właśnie wnosiły toaletkę z lustrem przez drzwi do pokoju, który miałam zajmować.
– Uważajcie, na bogów! Jestem drogocennym przedmiotem! – darło się moje odbicie próbując dostrzec cokolwiek zza ramy, – Co za idioci! Lethal ratuj mnie!
Gdy w końcu postawili je na podłodze, rzuciłam się na mebel, żeby go przytulić. Każdy by pomyślał, „Co za materialistka? Widział ktoś kiedyś bardziej próżną osobę?”, ale co ja na to poradzę, że stęskniłam się, jakby nie patrzeć za pewną częścią mnie umieszczonej w tym kawałku wypolerowanej powierzchni.
– Stęskniłam się za tobą – powiedziałam do odbicia.
– No ja za tobą też, nie miałam, dla kogo być wredną – odpowiedziało mi, uśmiechając się do siebie – Wyglądasz okropnie – dodało – Chcesz tak wyjść do ludzi?
– Panowie – zwróciłam się do Chejrona i Tanatosa przyglądających się tej dziwnej scenie – Wybaczcie, ale muszę prosić was o wyjście, żebym mogła przygotować się do oficjalnego przyjęcia nowej roli – uśmiechnęłam się do nich, wiedziałam, że ojciec nie zostanie, nie pożegnaliśmy się i tak za dużo rodzinnej miłości pojawiło się jak na jeden dzień.
Miałam jakieś piętnaście minut, żeby się wyszykować na ognisko. Nie byłam rozpakowana, więc skakałam od kartonu do kartonu wyrzucając z nich, co popadnie. Mogłam pstryknąć palcami i wyglądać pięknie, ale takie szykowanie się było fajnym elementem ludzkiego życia, który łatwo mogłam wnieść w te boskie. Znalazłam w końcu długi, czarny chiton z jedwabiu, rozczesałam włosy i przewiązałam je diademem ze srebra, w który wkomponowane była czerwone i zielone kamienie szlachetne. Delikatny makijaż i mogłam iść. W drodze na ognisko, towarzyszyłam Chejronowi, który dziwnie się uśmiechał.
– Co się tak cieszysz centaurze? – zapytałam.
– Nic, mam tylko nadzieję, że będziesz lepszym Dyrektorem niż Pan D. – odpowiedział – Nie był zły, ale to miejsce potrzebuje odmiany.
– Nie pokładaj we mnie zbytnich nadziei, bo zawód może boleć jeszcze bardziej – powiedziałam, – Co z Chrisem?
– Fizycznie wszystko w porządku – odparł Chejron – Cała reszta bez zmian.
Nic nie odpowiedziałam, potrzebowałam czasu, żeby się nad tym zastanowić. Chejron usadził mnie na dawnym miejscu Dionizosa. Rozpoczął ognisko, wszystko toczyło się normalnym rytmem, ofiara dla rodziców, gwar, zabawy, śpiewy i tak dalej. Chejron w końcu wstał i poprosił mnie, żebym również to zrobiła. Wszyscy skupili wzrok na nas, pewnie spodziewali się, że centaur powie, że jestem w gościach, mają mnie ładnie traktować i nie drażnić.
– Mam dla was dwie bardzo ważne wiadomości – oznajmił – Po pierwsze Pan D. postanowił wykorzystać okazję i zakończyć swoją karierę, jako Dyrektor Obozu – zawrzało, uciszył wszystkich ponownie – Druga rzecz stanowisko to przejmuje obecna tutaj boginka śmierci z miłości Lethal.
Najpierw cisza spowodowana szokiem a potem głębokie protesty i głosy za tym, żeby ponownie ściągnąć Pana D. Niewiele osób wyraziło pochlebną opinie odnośnie tego faktu, chyba tylko Percy pokazał mi uniesionego w górę kciuka i uśmiechnął się. Wspominałam już, że niespecjalnie za mną przepadają? Westchnęłam ciężko i rozejrzałam się po nich, słyszałam głosy, że ja niby za młoda, że nikim ważnym nie jestem, że bogowie mnie nie lubię, że oni się nie zgadzają.
– Dobra rozumiem! – krzyknęłam – Nie chcecie mnie na Dyrektorkę Obozu, no trudno. Też nie składałam o to podania. Ale musicie się z tym pogodzić i przestać narzekać. Jesteście w końcu herosami czy małymi dziećmi? Będziecie teraz musieli męczyć się ze mną. I pomyśleć, że chciałam znieść na taki miły początek zakaz spożywania coli na terenie Obozu, ale zrezygnuje z tego zamysłu. I nie robiłabym tego, żeby zdobyć waszą przychylność, żebyście sobie nie myśleli – dodałam jeszcze, wykorzystując fakt, że moja przemowa uciszyła ich na chwilę, postanowiłam to wykorzystać i kontynuować – Po ognisku, wszyscy grupowi mają się stawić w Wielkim Domu, muszę z nimi jeszcze pokrótce porozmawiać. A ta dwójka, oni wiedzą, o kogo chodzi – próbowałam poszukać ich wzrokiem, ale skutecznie ukrywali się za plecami towarzyszy – Jutro rano mają zgłosić się po karę. A teraz, Chejronie – skłoniłam głową w jego stronę – Obozowicze – zrobiłam to samo w ich kierunku – Wybaczcie mi, ale chciałabym się rozpakować i zadomowić, więc dzisiejsze ognisko dokończcie beze mnie – odwróciłam się i powłócząc chitonem udałam się w kierunku Wielkiego Domu.
Wersja 3.0. musiała zrobić wrażenie, z uśmiechem samozadowolenia na ustach zaczęłam się rozpakowywać, mogłyby zrobić to za mnie ktoś inny, ale nie wiadomo, co by gdzie wylądowało. Spojrzałam w lustro i zrobiło mi się przez chwilę smutno.
– Ten uśmieszek – powiedziało odbicie – Przejęłaś ten zwyczaj od Patricka.
– Wiem – odburknęłam – Robił to, tak często, że musiało tak wyjść.
– Ale to uwielbiałaś.
Miało racje jak zawsze, ale nie zamierzałam mu jej przyznawać, usłyszałam hałas. Do Wielkiego Domu weszła grupka herosów, której oczekiwałam, kilkanaście osób, w tym Percy i Annabeth, reszty nie znałam osobiście. Jeszcze moi kochani bliźniacy, którzy patrzyli na mnie spode łba, nie dziwiłam im się, trochę ich zaniedbałam, ale postanowiłam to naprawić, pogadać z nimi, ale chwilowo inne rzeczy mi były na głowa. Jak leżący obok pozbawiony pamięci, egipski mag. Spojrzałam po nich wszystkich, mój wzrok zatrzymał się na dłużej na synu Hadesu, uśmiechnęłam się nikło do niego, Dziecko Podziemia podobnie jak ja, widywałam go tam od czasu do czasu, ale nigdy nie poznaliśmy się bliżej.
– Nie zajmę wam dużo czasu – rozpoczęłam swoją kolejną przemowę – Zasady gry się zmieniły. Chcę w przeciągu tygodnia dostać od każdego z was listę skarg, zażaleń, potrzeb i tak dalej. W sumie przyzwyczajcie się do takich spotkań częściej. To by było na tyle.
– Tylko tydzień Lethal – zaczął marudzić Percy – To za mało czasu.
– Twoja lista zamierza być taka długa? – zapytałam – Mieszkasz przecież sam.
– Ale mam wygórowane potrzeby.
– Chcesz jeszcze dostać do napisania raport odnośnie strajków pegazów, czy możemy tylko o tym porozmawiać w najbliższym czasie? – uśmiechnęłam się, mając nadzieję, że zrozumie żartobliwy ton tej wypowiedzi.
– Dobra, dobra, przyniosę ci to, jako pierwszy – uniósł ręce w geście poddania – Tylko nie dawaj dodatkowej roboty – uśmiechnął się.
– Możemy jeszcze przedyskutować kwestię tego zniesienie zakazu? – zapytał grupowy domku Apollina, nie kojarzyłam go, ale sprawiał miłe wrażenie, chyba to on był jedną z osób, która zajęła się Chrisem, po naszym przybyciu tutaj.
– Może za jakiś czas – odpowiedziałam – Możecie iść.
Poczekałam aż wyszli a potem udałam się z Chejronem na taras, gdzie on rozkładał sobie pokera a ja po prostu obserwowałam Obóz. Odprowadzałam wzrokiem grupowych domku, widziałam jak zawzięcie dyskutują i potem powoli się rozchodzą. Nie miałam siły zajrzeć do Chrisa, a tym bardziej siedzieć sama w pokoju w obawie przed rozmyślaniami o Patricku.
– Nie spodziewałem się tego po tobie Lethal – oznajmił mi po chwili centaur.
– Ja po sobie też nie – powiedziałam, wzruszając ramionami – Chejronie, od dawna wiesz o Egipcjanach prawda?
– Owszem. Kontakt z Domem Życia utrzymywałem przez Kane’a, ale ostatnio nie miałem okazji z nim rozmawiać.
– Wydaje mi się, że teraz rządzisz może tam młodsze pokolenie. Rosną w siłę i są niebezpieczni Chejronie, to co się stało z Chrisem, może wywołać wojnę. Nikt z nas tego nie chce – westchnęłam ciężko – A to, że stracił pamięć tylko pogorszy sprawę, nie mogę go im oddać w takim stanie a na pewno już go zaczęli szukać. Co mam robić?
– Mówiłaś, że złapałaś dobry kontakt z Anubisem. Może spróbuj z nim porozmawiać – odparł Chejron, nie odrywając wzroku od kart.
– Dobrze – powiedziałam, w sumie nie był to zły pomysł – Postaram jakoś skontaktować się z nim jutro. Idę się położyć, jeśli nie masz nic przeciwko.
– Odpocznij Dyrektorko – uśmiechnął się.
Przebrałam się w krótki chiton i przewracałam się na łóżku z boku na bok przez pół nocy. Co mi było po takim odpoczynku. Najpierw głowę zajmowały mi obowiązki, ale gdy ustaliłam sobie, to z tym porozmawiam, tamto zrobię jutro, coś innego za tydzień. W moich głowach krążyły tylko dwa imiona Patrick i Chris. Nadal coś mi nie grało, ale nie potrafiłam wymyślić, co dokładnie. Wstałam w końcu zmęczona, wzięłam leżącą strzałę, która przebiła bok maga. Usiadłam przed lustrem, w jednej ręce trzymając nadal zbroczony krwią kawałek drewna połączonego z metalem, drugą podpierając głowę.
– Tęsknisz za nim? – zapytało odbicie.
– Tęsknie – odpowiedziałam.
– Kochasz go?
– Kocham. Dobra nie zagaduj mnie, Chris nie mógł stracić pamięci od postrzału. Nie upadł też tak głową, żeby winić za to uderzenie o podłoże – rozmyślałam na głos, a potem doznałam nagłego olśnienia, spojrzałam na moje odbicie.
– Dobrze kombinujesz kochana – skomentowało z uśmiechem – Potem spróbujemy dorobić tą teorię do Patricka.
– Chejron! – wydarłam się na cały głos i pobiegłam na łeb na szyję go szukać.
Wyobraź sobie Cerbera, który jest głodny a ty jesteś oblana sosem mięsnym i nie możesz uciec… tak to chyba będzie dobra kara za to, że tak długo się czeka. Wszystko super i super. Nie mam do czego się przyczepić. Może inni dadzą Ci jakieś rady itp. ale osobiście sądzę, że jest równie ekstra jak wcześniejsze części.
[Oddziały bojowych meduz właśnie usłyszały komendę „Spocznij!”]
Tak właściwie to wcale nie muszę użerać się z moją szczerbatą klawiaturą- wszystko, co mam Ci do powiedzenia, już wcześniej słyszałaś.
Wiesz, że ciężko nie lubić Lethal, a Chris, choć pojawił się tak niedawno, już zdążył wzbudzić sympatię. Wiesz, jak działają na czytelnika Twoje historie, jaką radość sprawia odkrywanie świata mitologii od tej drugiej strony. Wiesz, jak irytuje nas czekanie i jak cała nagromadzona uraza znika, gdy tylko pojawia się Twoje opowiadanie. Ale wiesz też, że niektóre przecinki, uszczknąwszy co nieco z magii Twego talentu, opanowały do perfekcji sztukę teleportacji. Że czasem nieświadomie powtarzasz jakiś wyraz kilkukrotnie w jednym-dwóch zdaniach lub nie wyłapujesz głupot typu „TE uczucie”. I że czasem poszczególne słowa nie do końca pasują do siebie nawzajem (np. „jak huragan weszłam do swojego dawnego domku”- „wejść” jest neutralne i raczej spokojne, podczas gdy „jak huragan” odsyła do pośpiechu, wzburzenia i gwałtowności, drzwi walących o ściany/wylatujących z zawiasów, obrzucania mięsem wszystkiego, co się nawinie, wyżywania się na kim popadnie itd.; „jak huragan” to się chyba raczej „wpada” niż wchodzi, ale to tylko moje zdanie).
Wiesz to wszystko, a ja wiem, że Ty wiesz (a teraz również: wiesz, że ja wiem, że Ty wiesz 😛 ). Czytałaś to już zapewne jakiś milion razy, a jednak postanowiłam napisać to po raz milion pierwszy. Dlaczego? Ano dlatego, że po prostu nie godzi się, by pod takimi opowiadaniami nie pojawił się ani jeden komentarz!
Nie daj się zdemotywować! Ani mnie, ani nikomu innemu! Pisz dalej, na następne części z niecierpliwością czekam zarówno ja, jak i nieprzeliczone zastępy wojowniczych meduz.
[Który właśnie usłyszał komendę „Baczność!”. Chyba nie myślałaś, że tak łatwo odpuścimy? 😀 ]