Rozdział II, czyli na scenę wkracza dziewczyna do zadań specjalnych
Obudziłem się na łóżku szpitalnym z olbrzymim bólem głowy. Ostrożnie sięgnąłem ręką i pomacałem głowę odkrywając, że ktoś ją całą obandażował. Rozejrzałem się po sali, dostrzegając, że jestem sam. Uważnie spojrzałem na kroplówkę i specjalistyczne maszyny podłączone do mojego ciała. W pierwszym momencie spanikowałem i odruchowo chciałem to zerwać, ale powstrzymałem się. Logicznie myśląc, muszą tam być lekarstwa. Uspokoiłem się i oparłem głowę z powrotem na poduszkach. Ze zmęczeniem zerknąłem w górę, a tam… Tam, przyczepiona przyssawkami spoglądała na mnie dziewczyna.
Wyglądała na jakieś dwadzieścia cztery lata i była ubrana na czarno, to znaczy- czarne rurki, czarny bezrękawnik, czarne trampki. Miała krótko ostrzyżone brązowe włosy z czerwonymi kosmykami. Przy suficie trzymała się tylko dzięki rękom mocno zaciskającym się wokół uchwytów przyssawek. Nogi opierała na górnej części kolumny znajdującej się obok mojego łóżka. Widziałem, że by utrzymać się w tak niewygodnej pozycji napinała wszystkie mięśnie, ale po wyrazie jej twarzy nie było widać znużenia ani wycieńczenia. Jej zielone oczy podkreślone eye-liner’em patrzyły na mnie ponaglająco, jakby z dezaprobatą. Wskazała głową w stronę wyjścia. W odpowiedzi zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc o co jej chodzi. Chyba źle to odebrała, bo odbiła się jedną nogą i już chciała schodzić, ale zatrzymał ją odgłos otwieranych drzwi. Spojrzała na mnie ze złością, zacisnęła usta i wciągnęła kończynę z powrotem.
W tym samym momencie do mojej pryczy podszedł lekarz. Mężczyzna był ubrany w biały fartuch, przez szyję przewieszony miał stetoskop. W dłoniach niósł teczkę i długopis, którym natychmiast coś odhaczył zerkając na maszyny. Następnie jakby przypomniał sobie o mojej obecności i wyraz wyczerpania na twarzy natychmiast zastąpił sztuczny uśmiech.
-Witam pana, jak pan się czuje? –jego głos był gładki i melodyjny, ale czuć było w nim coś z tego fałszywego wyszczerzenia zębów.
-Yyymm… Dobrze, ale jeszcze trochę boli mnie głowa. –odpowiedziałem siląc się na naturalność, co w mojej sytuacji było dość trudne, jeśli próbuje się patrzeć na faceta stojącego przede mną, a zarazem na sufit. I jeszcze nie można pokazać, że się na ten sufit patrzy.
-Och, to typowe po stracie przytomności, proszę się nie martwić –odpowiedział znów pokazując ten swój grymas lekarz. – Zwłaszcza, że spał pan prawie tydzień. Teraz…
Przerwała mu owa tajemnicza dziewczyna z gracją opuszczając się w dół i szybko ogłuszając medyka. Oparła dłonie na biodrach i dmuchnęła odruchowo na swoją grzywkę, strząsając ją z czoła.
-No, na co czekasz? W tych okolicznościach nie masz co liczyć na zaproszenie dostarczone pocztą – powiedziała spoglądając krytycznie na swoje paznokcie. Po chwili podniosła na mnie wzrok, przewróciła oczami i podeszła. Niczym się nie przejmując zerwała z mojego ciała wszystkie rurki i druty. – Ci młodzi zawsze są tacy nieogarnięci… – mruknęła do siebie, mocno podnosząc mnie za ramię.
-Co się dzieje? Kim jesteś?- spytałem zdezorientowany. – Co robisz?
W odpowiedzi ponownie przewróciła oczami. To był chyba jej ulubiony ruch.
– Potem będzie czas na wyjaśnienia. W tym momencie, idziesz ze mną.
-Nigdzie z tobą nie pójdę! Nawet nie mam pojęcia kim jesteś! – wyrwałem się z silnego chwytu jej palców. – Przed chwilą powaliłaś mojego lekarza! Mam ci zaufać?!
-Och, nie masz wyjścia, skarbie – dziewczyna ze znużeniem wskazała za okno, na które dotąd nie zwracałem zbytniej uwagi. Powoli podszedłem i wyjrzałem przez szybę delikatnie odsłaniając firankę. Z pozoru nic się nie działo- wyglądało to na typowy dzień. Ludzie podążali po chodnikach w swoich sprawach, jakiś kierowca zaparkował auto, bezdomny pies szczekał na klienta ulicznego straganu. Moją uwagę dopiero po chwili przyciągnęła kobieta w przeciwsłonecznych okularach i złotym turbanie na głowie. Ubrana była w długi, czerwony, jaskrawy płaszcz oraz wysokie, czarne szpilki. Szła zdecydowanym krokiem przed siebie i patrząc na nią, byłem gotów uwierzyć, że potrafi ona zabić człowieka bez wahania. Nagle zatrzymała się. Spojrzała prosto na mnie, a w jej świdrującym spojrzeniu było coś chorego i przerażającego.
-Tak, ona idzie po ciebie –rzekła nawet na mnie nie zerkając dziewczyna w czerni. Po czym dodała –Mamy około siedmiu minut.
-Tto… Moż…że jednak zyyzyz… z tobą pójdę – wyjąkałem osłupiały.
To nareszcie zwróciło jej uwagę:
-Wow, twoja pierwsza dobra decyzja. Gratuluję. – Po czym popchnęła mnie w stronę wyjścia i sama ruszyła przodem.
Przemykałem za nią przez otchłanie korytarzy szpitala, ale nikt nie zwracał na nas uwagi. Raz prawie przewróciłem jakiegoś pacjenta, ale on nawet na mnie nie spojrzał. Nikogo nie dziwiło, że chłopak w piżamie prawie truchta za podejrzanie wyglądającą dziewczyną. Po kilkunastu minutach takich wyścigów sportowych dostałem chwilę przerwy w windzie. Zerknąłem na dwudziestoczterolatkę, która co rusz spoglądała na zegarek.
-Nie zdążymy… Nie zdążymy…- mamrotała pod nosem.
-Aż tak jest źle?- spytałem z lekką zadyszką nieźle zestresowany.
-Kurczę, to nie jest tak proste wyminąć świeżo zmartwychwstałą Meduzę.
-Co?!- imię Meduzy natychmiast wyrzuciło mi przed oczy obrzydliwą czterdziestolatkę z wężami na głowie, plującą i warczącą. Miałem chyba dziwne wyobrażenie na jej temat.
-Meduza, nie kojarzysz? –dziewczyna westchnęła.- Chyba nie mamy czasu na zabawę w kotka i myszkę –spojrzała na swoje buty. Ponownie głęboko odetchnęła i wyciągnęła sznurówkę. –Trzymaj.-rozkazała. -To moja przedostatnia sznurówka, ale czego się nie robi dla nowych.
-Ale… Co to nam pomoże?
-Po prostu mi zaufaj. – No dobra, przecież każdy by to zrobił, nie? Każdy z pewnością słuchałby się szalonej dziewczyny, która powaliła twojego lekarza. W sumie, i tak chyba bym go nie polubił. Dlatego chwyciłem sznurówkę.
-Hermesie, przenieś nas do agencji. Ofiaruję ci tą sznurówkę. – powiedziała z przymkniętymi oczami dziewczyna. Spojrzałem na nią zaskoczony i już mocno przestraszony, czy na pewno jest zdrowa umysłowo. Ale w tym momencie poczułem silne ciągnięcie w okolicy pępka i straciłem grunt pod stopami. W jednej chwili znaleźliśmy się w zupełnie innym miejscu.
Pomieszczenie było bardzo duże, przypominało jakieś tajne biuro. Oświetlono je lampami halogenowymi zimnym, niebieskawym blasku. Stało tam mnóstwo biurek, przy których siedzieli różni ludzie. Ale nie byli to znudzeni pracą urzędnicy- oni co rusz wstawali i gdzieś biegli, coś przynosili, z kimś rozmawiali. Na środku pokoju znajdowała się olbrzymia dotykowa tablica, do której co chwilę ktoś podchodził i coś zaznaczał. Pod ścianami stały duże wojskowe szafy, które co jakiś czas któryś z pracowników otwierał. Panował tam szum, swoisty rodzaj hałasu. Wszyscy byli ubrani na czarno, sprawiali wrażenie zapracowanych, ale też przejętych tym co robią.
-Gdzie jesteśmy? – spytałem zdezorientowany, nie wiedząc zbytnio co się dzieje.
W tym momencie podeszła do mnie inna dziewczyna z wysoko związanymi jasnymi włosami. Niosła teczkę, na której zawzięcie coś pisała. Wydawała się przywódcą całego tego zespołu, biła od niej aura szacunku i doświadczenia. Chociaż też wyglądała na góra dwadzieścia pięć lat.
-Cześć, kolego. Mam nadzieję, że wasz dojazd przebiegł zgodnie z planem –spojrzała szukając potwierdzenia na moją poprzednią opiekunkę. Kiedy go nie znalazła, dodała- Z jakąkolwiek alternatywą tego planu- na to moja nowa znajoma ze znużeniem pokiwała głową. Ona chyba jako jedyna nie przejmowała się pozycją blondynki.
-Spytam jeszcze raz: gdzie jesteśmy?- powtórzyłem z trudem utrzymując nerwy na wodzy. Przywódczyni spojrzała na mnie ze zniecierpliwieniem.
-Odpowiadając na twoje pytanie, to radziłabym nauczyć się czytać. –wskazała na dwie spore tabliczki stojące przy najbliższym biurku.
Ktoś je chyba przestawił miejscami, ponieważ napis na pierwszej zaczynał się małą literą i brzmiał ,,przeznaczonym do zadań specjalnych i niejawnych, w skrócie TWOH”. O wiele ciekawsza była druga tabliczka. Nie potrafiłem zrozumieć sensu tego całego zdania. No bo jakie obozy mają wydziały specjalne?
Ta druga głosiła ,,Witamy na Tajnym Wydziale Obozów Herosów’’.
Aaaaaa!!!! Ale super!! Wiesz ze ja tez mam jakas niechec do szpitali… A moj najnowszy pomysl tez uwzglednial cos w rodzaju tajnych sluzb specjalnych…:-) Czekam na nastepne czesci tylko troche wczesniej bo kojarzylam tytul ale nie tresc
Świetny pomysł! Bardzo mi się spodobało i również mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie szybciej!