Hej! Tu Jane z następną częścią opowiadania. Zapraszam was do komentowania mojej i wszystkich innych prac, żeby na blogu znów zaczęło się coś dziać
W tej części poznamy paru nowych bohaterów! Nie jest ona tak dopracowana jak chciałabym, ale powinnam zabrać się za wypracowanie… Co tu długo mówić… Szkoła.
Zapraszam do przeczytania!
~*~
Każdy wstający dzień był moim osobistym cudem. Ze wschodzącyn słońcem strach przeszukując ciemność w poszukiwaniu ofiar rozpływał się w promienistym świetle, a ja wybiegałam z domku szczęśliwa z uwolnienia z mojego więzienia. Ten poranek z pozoru nie różnił się od innych.
Obudziłam się kilka minut przed słońcem i odsłoniłam żaluzje. Moim oczom ukazał się niezmiennie piękny widok: poszarzałe niebo, jasna łuna na wschodzie…Kolory. Dzień zapowiadał się pięknie. Tyle że gdy równo ze wschodem słońca podeszłam do drzwi z zamiarem natychmiastowego obudzenia mojego przyjaciela śpiącego w sąsiednim pokoju, zauważyłam coś dziwnego. Przyczepiona była do nich złożona na pół kartka. Przyjrzałam się jej podejrzliwie i po chwili wahania odkleiłam ją od drzwi i ostrożnie rozłożyłam…
~*~
Twarz Piotrka wykrzywiła się w nienawiści. Nie wyglądał jakby się bał, ale Jas widziała, że lęka się o swoje i jej życie. Nie bez powodu.
Łowca wyglądem przypominał stojącego na tylnych łapach rysia. Postawę miał niemal ludzką. Wsparty na masywnych nogach pochylał się jednak trochę do przodu, jak pantera gotowa do skoku. Cały porośnięty był szarym, krótkim futrem. Przednie łapska miał zakończone długimi pazurami, a pysk pełen był zębów. Miał na sobie zniszczony mundur wojskowy. Nie nosił żadnej broni oprócz sieci przymocowanej przy pasie, służącej pewnie do spowolnienia ofiar. Jego głowa była większa niż ludzka lub zwierzęca, lekko wydłużona i zakończona pyskiem.
– Och, herosie, nawet sobie nie wyobrażasz jak ciężko było Cię znaleźć. Czasem zastanawiałem się, po co mój pan zadaje sobie tyle trudu. Po co mu takie chuchro, nędzny herosik do którego nie chce się nawet żaden bóg przyznać!-wyszczerzył zęby w uśmiechu. Jego głos był jakby zachrypnięty i czasem przechodził w coś pomiędzy warkotem a pomrukiem.
Jasmine była sparaliżowana strachem.
Chłopak pozostał spokojny, mimo rzuconych w jego stronę obelg.
– O, i widzę że kogoś ze sobą przyprowadziłeś… – Łowca machnął wymownie ogonem i przyczaił się – Mam Cię dostarczyć żywego, ale nie sądzę by ona się na coś przydała – warknął, po czym rzucił się w kierunku Jasmine. Dziewczyna krzyknęła i odskoczyła w stronę Piotrka. Ten błyskawicznie wyjął z kieszeni kostkę do gry i chuchnął na nią. Wtedy stało się coś dziwnego. Kostka rozpłynęła się, by po chwili pojawić się znowu, tyle że w postaci złotego miecza.
– To na szczęście! – krzyknął – Przyda mi się!
Potwór zarył pazurami kamienny dach. Jas zamarło serce. To miała być ona. W tym czasie Piotrek rzucił się na Łowcę i zaatakował go mieczem. Ten z łatwością sparował cios pazurami i zamachnął się na chłopaka drugą łapą. Piotrek zrobił unik i znowu usiłował zaatakować, tym razem ostrożniej. Jasmine obserwowała tę nierówną walkę z przerażeniem. Chłopak odwracał uwagę potwora, który, z tego co mówił, nie mógł go zabić, ale Piotrkowi wciąż groziło niebezpieczeństwo, a jej śmierć. Nie myśląc długo wyjęła z kieszeni zapalniczkę i, tak jak chłopak, chuchnęła na nią. Nic się nie stało, ale Jas, niezniechęcona, rzuciła nią z całej siły w potwora. Ku jej zaskoczeniu, w locie zmieniła się w płonąca kulę i trafiła Łowcę prosto w pysk. Potwór zaryczał z bólu, a jego futro zajęło się ogniem. Rozsierdzony stwór oderwał się od walki i skierował swe pełne nienawiści ślepia w stronę dziewczyny.
– Nie! JASMINE UCIEKAJ!
Dziewczyna rzuciła się do ucieczki, ale było już za późno. Łowca strzelił w jej stronę jak z armaty, wbił pazury w ramię i przygniótł bezbronną Jasmine do ziemi. Piotrek wykorzystał chwilę nieuwagi przeciwnika i rzucił się w jego stronę. Wbił miecz w grzbiet potwora i z trudem zepchnął jego cielsko w dziewczyny. Łowca wrzasnął przeraźliwie. Na szczęście chłopak trafił go w serce. Potwórnie nie rozsypał się w proch jak potwory, z którymi się dotychczas spotkała Jas mają w zwyczaju, lecz rozpłynął w cień.
Piotrek pochylił się nad ranną Jasmine. Miała głęboką ranę na ramieniu i prawdopodobnie złamane parę kości, wszystko bardzo ją bolało. Chłopak sięgnął do kieszeni. Wyjął ze środka dwa cukierki. Dziewczyna chciała spytać go o wszystko: skąd wziął się Łowca, o czym mówił, jak kostka zmieniła się w miecz, ale nie miała siły. Oddychała tylko z trudem. Jej serce biło szybko. Chciała tylko zamknąć oczy, uspokoić się i odpocząć.
– Jasmine! Jasmine! Posłuchaj mnie. Nie możesz zasnąć, rozumiesz? Patrz na mnie. I zjedz to. – Piotrek uniósł ostrożnie jej głowę i podał jej cukierek. Jasmine zjadła go. Był przepyszny, smakował jak jej ulubione croissanty z malinami. Tylko rozpłynął się w jej ustach, od razu poczuła się lepiej.
– Musimy opatrzyć twoje ramię. Ostrzegam, nie zedrę z siebie bohatersko koszulki. To moja ulubiona. – Uśmiechnął się szeroko, po czym zdjął Jasmine kurtkę. Dziewczyna zatrzęsła się z zimna. Chłopak wyjął z kieszeni nóż (to musiała być naprawdę pojemne kieszeń!), odpruł od kurtki rękawy, po czym rozciął każdy z nich na dwa długie paski materiału.
– Obiecuję, że kiedyś Ci ją odkupie! No, w ostateczności ukradnę coś.
– Nie musisz. Gdyby nie ty, już bym nie żyła – wyszeptała Jasmine.
– To było bardzo bohaterskie… Ale nad wyraz głupie! Powinnaś była uciekać! – beształ ją Piotrek, ale widziała, że się uśmiecha. Wciąż nie wierzył, że im się udało.
– Na razie nie mogę zrobić nic więcej. – wstał i zdjął baseballówkę, po czym podał ją leżącej Jasmine – Musimy jak najszybciej dostać się do obozu.
– Mówiłeś że jest jakiś sposób…
– Tak, ale nie jest zbyt bezpieczny. Jesteś gotowa na ryzyko?
– Ech… A mam jakiś wybór?
– Możesz zostać tutaj i powoli się wykrwawiać. – Wzruszył ramionami, udając obojętność, ale Jasmine wiedziała, że nie zostawiłby jej tutaj.
– Daj mi chwilę. Jakbyś poczuła się choć trochę gorzej, krzycz. A, i zjedz jeszcze jednego. – Rzucił jej wygniecionego cukierka. – To ambrozja… Taki potion.
Jasmine zaśmiała się cicho i wsunęła ambrozję do ust.
~*~
– Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?!
Wszyscy obecni w pokoju patrzyli na mnie z zaskoczeniem, jakbym nie miała prawa się kiedykolwiek złościć. To, że nigdy wcześniej nie podniosłam na nich głosu nie znaczy, że nie jestem do tego zdolna.
– Uznaliśmy, że tak będzie lepiej. Czy gdybyś wiedziała o wszystkim, pozwoliłabyś mu gdziekolwiek jechać? Nie żeby potrzebował twojej zgody. – Przewodniczący rady starał się być uprzejmy, ale widać było po nim, że najchętniej wygoniłby mnie z wielkiego domu. Był stuprocentowo pewny słuszności swojego wyboru.
– Gdzie go wysłaliście? Mogłam pojechać z nim. – Powoli zaczęłam się uspokajać. „Nie wygram tej wojny krzykami. Muszę zacząć logicznie myśleć”
– To nic poważnego. Już się z nami kontaktował. Ma tylko dostarczyć do obozu dziewczynę, która nie zdążyła na pociąg.
– Oh, tym bardziej! To nie jest warte ryzyka. Dlaczego nie mogłam z nim pojechać?
Moi rozmówcy, Katarina, Ahri oraz Marcin, milczeli. Wreszcie chłopak zabrał głos:
– Przecież wiesz, że pociąg odjeżdża nocą. Inaczej czary nie zadziałają.
No tak.
– Ahri mogła z nim jechać – odparłam zrezygnowana.
– Uparł się by jechać sam. Przepraszam, Leo – odparła ciemnowłosa. W tym momencie nienawidziłam Ahri najbardziej na świecie, ale to nie jej wina. Oczywiście, ten tępak nie chciał narazić jej na niebezpieczeństwo. Mogłam się domyślić! Od dawna chciał się tym zająć, ponieważ stacja znajdowała się w Polsce. Wszystko się we mnie gotowało, chciałam w tym momencie tam jechać, ale nie mogłam. Pozostały mi czekanie na jego powrót i walka z wyrzutami sumienia.
Nie miałam już nic do powiedzenia. Bez pożegnania odwróciłam się i wyszłam z pokoju. Nie trzasnęłam drzwiami. To byłoby nieuprzejme.
Po wyjściu z wielkiego domu natychmiast skierowałam się na śniadanie. Teoretycznie też należałam do rady i mogłam zjeść z nimi, ale… Dopiero co podjęli decyzję bez konsultacji ze mną, a jakby to nie wystarczyło, kompletnie nie miałam ochoty na towarzystwo Katariny. Była ona dowodzącą całych naszych „sił zbrojnych”, i mimo jej niepodwarzalnej lojalności i oddania, nigdy się do niej do końca nie przekonałam. Była chłodna niczym stal, którą władała, i w moim przekonaniu zupełnie do nas nie pasowała. Każdy miecz był jednak ważny, nawet jeśli nie była herosem, a jedynie wnuczką Ateny. Wszyscy dażyli ją szacunkiem na który zasługiwała, i nawet ja w przypadku nagłego zwrotu akcji pobiegłabym prosto do niej, ale nikt, nawet ja, nie zaprosiłby jej na herbatę i ciastko.
Zupełnie inaczej było z Ahri. Mieszkańcy obozu wręcz za nią przepadali. Była niezwykle piękna, wdzięczna, powabna i miała niezwykły urok osobisty. Ciężko było jej nie lubić gdy traktowała Cię jak najlepszego przyjaciela.
Czasem miałam wrażenie że jestem lubiana w obozie. Marcin ciągle mi powtarzał, że jestem dla innych przykładem, poza tym zawsze świeciłam w walce i broniłam słabszych. Nie dałam o to, ale on zawsze dbał o mój wizerunek, ponieważ byłam ważną częścią ich planu.”Na razie jej tożsamość pozostawanie tajemnicą, ale widząc Leonę na polu bitwy, ciężko nie utożsamić jej ze wschodzącym słońcem”-powiedział kiedyś. Jedno wiedziałam na pewno: już wkrótce moje stosunkowo spokojne życie w obozie przewróci się do góry nogami.
~*~
Jasmine czuła się zdecydowanie lepiej. Rana na ramieniu przestała krwawić, a złamane kości nie dokuczały tak bardzo. To cud, że nie miała uszkodzonego kręgosłupa, nie złamała obojczyka, a łowca nie rozszarpał jej twarzy.
Wzniosła się do pozycji pionowej i usiadła, po czym bardzo ostrożnie założyła bluzę Piotrka. Cały czas śledziła go wzrokiem. Chłopak wyjął z kieszeni kredę i zarysował na betonie koło, a w środku drugie, mniejsze. Następnie przestrzeń między nimi zapełnił znakami; zauważyła księżyc, słońce, gwiazdę. Na samym końcu wyciągnął kostkę i zapalniczkę.
– Skąd się wzięły w twojej kieszeni?! – zapytała zdziwiona Jasmine.
– Zawsze po walce do niej wracają – odparł Piotrek, po czym otworzył zapalniczkę. Przybliżył jej delikatny płomień do kostki, którą zaraz potem podrzucił. Kiedy złapał swój złoty miecz, zapłonął on ogniem. Jasmine krzyknęła ze strachu i już czuła swąd palnonej skóry, ale płomień nie zrobił jej przyjacielowi najmniejszej krzywdy. Piotrek przybliżył czubek ostrza do wewnętrznego kręgu, i wtem symbole zajaśniały. Słońce jaśniało jak złoto, księżyc niczym srebro, gwiazda wydawała się być zrobiona z masy perłowej. Na sam koniec zewnętrzny krąg zmienił się w ogień strzegący wnętrza.
– Jasmine, to jest dwukrąg. W tym momencie w obozie powstał taki sam. Kiedy wejdę do środka, będę w dwóch miejscach jednocześnie. To bardzo dziwne uczucie. Potem ludzie z obozu dopełnią rytuał. Nie powiem Ci jak, to tajemnica firmowa.
– No tak, ale dlaczego mówiłeś że to takie niebezpieczne?
– Okrąg posiada specjalne zabezpieczenia, aby wróg nie mógł wtargnąć do obozu. Ogień spali każdego, kto jest wrogiem światła, oraz nie przepuści osób potencjalnie niebezpiecznych. Poza tym każdy transfer wymaga ofiary. Tym się nie przejmuj, poradzimy sobie.
Jasmine była zaintrygowana. Jak to jest, być w dwóch miejscach na raz? Jak to jest, zniknąć i pojawić się gdzieś indziej?
Piotrek podszedł do dziewczyny i pomógł jej wstać. Jej ramię przestało krwawić, ale po pazurach pozostały ciemne ślady. Chłopak spojrzał na nie z niepokojem i Jas od razu domyśliła się, że coś jest nie tak, ale Piotrek chyba nie chciał się dzielić przemyśleniawyciągnąłpodeszli do kręgu. Piotrek powoli wyciągnął ramię i dotknął płomieni. Nic się nie stało. Po chwili śmiało wszedł prosto w ogień. Musiało wymagać to nie lada odwagi. Kiedy był w środkowym kręgu, spojrzał na Jas zachęcająco. Dziewczyna zbliżyła się do ściany płomieni.
Ej, no weź. Przerywać w takim momencie?! Przez ciebie nie będę mogła skupić się na lekcjach. Mam nadzieję, że szybko napiszesz następną część, bo jak nie to… Zasypie cię moimi podręcznikami! Są wyjątkowo wredne. 😀
Rozdział świetny. Jestem ciekawa, czy płomienie spalą Jasmine. W końcu, po tych pazurach został ciemny ślad, prawda? Moja teoria jest taka, że kiedy zranił ją Łowca, przez przypadek została wszczepiona do jej ciała cząstka ciemności. Nie sądzę, aby temu światłu w dwukręgu się to spodobało, więc nie trzymaj w niepewności i napisz kolejny rozdział jak najszybciej! 😀
Oni walczyli na dachu? Współczuję…
Ale pokonanie Łowcy było podejrzanie łatwe… Coś czuję, że to jeszcze nie koniec przygody z nim.
W zasadzie fajnie było, gdy byli tylko we dwójkę… Ale życie nie toczy się wokół dwóch osób. 😉
Nie mogę się doczekać kolejnej części! Mam nadzieję, że przedstawisz tam tę Leonę czy jak jej tam, bo w sumie nic o niej nie wiemy…
Chyba najbardziej intrygujący rozdział! Podoba mi się, jak i poprzednie! Mam nadzieję, że poradzisz sobie ze szkołą i dasz radę pisać