Ponad miesiąc bez pisania. Ciężko mi było usiąść i po prostu się za to zabrać. Nigdy nie dedykowałam, ale zrobię wyjątek i to dla wszystkich zmagających się z rzeczywistością szkolną oraz studentów, którzy niedługo powrócą na swoje uczelnie. (Mi tam jest smutno z tego powodu, bo mój wydział ma nowy budynek, ale jest brzydki i przypomina kaloryfer.) Arachne czekam przez kilka dni na Twoją armię, bo potem nie dam się tak łatwo znaleźć ;). Trzymajcie się :D.
ryba2006
Przeżyłam szok, gdy Chris upadł na bruk tracąc przytomność. Młody zaczął płakać a ja zaczęłam popadać w panikę. Uspokajanie dziecka, zajęcie się rannym, nie wiedziałam jak to wszystko okiełznać umysłem. Spojrzałam na ranę mojego towarzysza i zaraz ogarnęła mnie wściekłość. Rozpoznałam, bowiem strzałę, która wystawała z jego boku. Z kuźni Hefajstosa z czarnymi lotkami, mój prezent dla Patricka z okazji jego urodzin. Usłyszałam jak do nas podchodzi, nawet nie starając się tego ukryć. Odwróciłam się i spoliczkowałam go z całej siły, a mimo to uśmieszek samozadowolenia nie zszedł mu z twarzy.
– Za co to? – zapytał.
– Serio?! – odrzekłam wstrząśnięta, – Co ty sobie do cholery myślałeś?! Postrzeliłeś Chrisa!
– Powinnaś się cieszyć, że nie trafiłem trochę wyżej.
– O tak, dzięki bogowie, że jako syn Gai nie potrafi strzelać aż tak wybitnie, żeby zabić niewinnego chłopaka! – wrzasnęłam w stronę nowego Olimpu.
– Nie jest niewinny. Przystawiał się do ciebie – odparł szyderczo Patrick wpatrując się w wijącego się z bólu Chrisa.
– Coś ty powiedział? – zamrugałam zdziwiona, nawet Młody przestał płakać, jakby zszokowany tą wypowiedzią – On? Przestawiał do mnie? I ty próbowałeś go za to zabić tak? Za to, że był po prostu dla mnie miły i mi pomagał. I naprawdę nazywasz to przystawieniem się?
– Jesteś moją dziewczyną – powiedział chłodno.
– Owszem, ale nie twoją własnością! – krzyknęłam. Usłyszałam dzwonek obwieszczający połączenie, spojrzałam na Patricka, aż go korciło, żeby odebrać. A mnie, żeby zobaczyć, kto to – Wiesz co a może ja powinnam zrobić to samo z twoją rudowłosą Lucy? Spróbować ją zabić za to, że się do ciebie przystawia. Non stop wydzwania i wypisuje do ciebie, czyż nie? – cedziłam przez zęby każde pojedyncze słowo – Tylko, że wiesz, ja nie będę miała problemu z tym, żeby zabrać jej uroczą duszyczkę do Tartaru – uśmiechnęłam się i zamachnęłam złowieszczo skrzydłami.
– Ona się do mnie nie przystawia.
– Tak samo jak Chris do mnie. Więc tu może chodzi o ciebie, może to nie ona a ty chcesz utrzymywać z nią kontakt. Teraz wszystko się wyjaśniło. Czemu nie zaprzeczysz panie mojego serca? – wyszeptałam złośliwie, widząc Patrick się denerwuje – Zmieniłeś się.
Telefon dzwonił coraz bardziej natarczywie, zbliżyłam się do mojego chłopaka i wyszarpnęłam to wkurzające urządzenie z kieszeni jego kurtki. Od razu zobaczyłam zdjęcie tej rudowłosej dziewczyny z szerokim, zalotnym uśmiechem. Odebrałam.
– Słuchaj *** – tutaj poszło kilka niecenzuralnych słów, których nie powinnam wypowiadać przy dziecku, ale emocje wzięły górę – Patrick nie może w tej chwili rozmawiać, bo jest zajęty wyjaśnianiem swojej dziewczynie, dlaczego próbował zabić kogoś, kto jej pomógł i być może rozpętał w tym momencie kolejną wojnę, ale nie martw się na pewno nie zrezygnuje spotkania z tobą, może się tylko trochę spóźnić. Pa – rzuciłam telefonem o ziemię, z radością obserwując jak rozpada się na kawałki.
– I jaki to miało sens przewrażliwiona boginko? Rozwaliłaś mi telefon, pogroziłaś wojną – powiedział ze spokojem. Za nic w świecie nie rozumiałam jak on w takich momentach może się nie denerwować, kiedy ja aż gotowałam się ze złości, – Która się nie zdarzy.
– Mhm – odparłam – Postrzeliłeś jednego z Egipcjan, tuż obok ich Domu Życia. Z naszą rodziną mogę sobie poradzić. Ale egipscy bogowie. Czytałeś kiedykolwiek coś o nich? Są jeszcze bardziej walnięci niż nasi. A teraz pomożesz mi zanieść Chrisa do Chejrona, bo ja sama nie dam rady przenieść go przez cały kraj, mając jeszcze Młodego – chciałam coś jeszcze dodać. Nie wiem, na co liczyłam, że on po prostu mi pomoże, po tym jak się pokłóciliśmy. Usłyszałam tylko jego drwiący śmiech.
– Mówisz, że potrafisz sobie poradzić z naszą rodziną a jednak nie z moją matką. Bo jesteś słaba. Nie będę ci pomagał, wytrzasnęłaś do dziecko nie wiadomo skąd, a ten tutaj – wskazał na Chrisa – Skoro bardziej obchodzi cię jego los niż mój. To pozwól, że cię opuszczę boginko śmierci z miłości.
– Nie wierzę, że chciałam dla ciebie zmienić się całkowicie, upodobnić to Lucy! – wrzasnęłam przez łzy, kiedy się oddalał. Widziałam tylko jak unoszą się jego ramiona w niesłabnącym śmiechu.
A więc to był koniec. Nie padły te słowa, ale jakby nie patrząc zerwaliśmy ze sobą. Szybko otarłam łzy wierzchem dłoni, miałam na głowie niemowlaka, poważnie rannego maga, skrzydła i cały kraj do przebycia. Usztywniłam strzałę w boku Chrisa i skontaktowałam się za pomocą iryfonu z Chejronem, żeby go uprzedzić o moim przybyciu i o tym, że mam za sobą kogoś rannego. Wzięłam się w garść, Młodego ulokowałam w nosidełku a potem chwyciłam maga pod pachy i powoli się uniosłam. Zapowiadało się całkiem dobrze. Mogłam nieść och obu i lecieć z, powiedzmy, porządną prędkością, ale po godzinie miałam dosyć. Musiałam zrobić sobie przerwę, chociaż dziesięciu minutową. Nakarmiłam w tym czasie szybko Młodego i dałam pić Chrisowi, który raz po raz odzyskiwał przytomność, tylko po to, żeby zaraz ją stracić. Nie dałam rady być w powietrzu dłużej niż godzinę, tym samym podróż przedłużyła mi się o sporo czasu, bo z sześć czy siedem razy takie przerwy robiłam, każda dłuższa od poprzedniej. W końcu dotarłam na miejsce omal nie zrzucając Chrisa z wysokości siedmiu metrów ze zmęczenia. Resztkami sił położyłam go delikatnie na tarasie Wielkiego Domu, Chejron obejrzał go szybko a potem wydał polecenia grupce młodzieży stojącej obok. Mag jęknął cicho, gdy dwójka chłopaków wnosiła go do środka.
– Nie martw się, to dzieci Apollina i nasi najlepsi medycy – poklepał mnie po ramieniu, kiedy zauważył jak odprowadzam mojego rannego niepewnym wzrokiem – Wyglądasz okropnie Lethal.
Gdybym mogła zabiłabym go wzrokiem, oddychałam ciężko i ledwo trzymałam się na nogach. Praktycznie od wylądowania nie puszczałam drewnianej poręczy. Mój stan poprawił się, gdy dostałam duże ilości nektaru i ambrozji.
– Wybacz Lethal, posłałbym do ciebie pegazy, ale od trzech dni strajkują – powiedział Chejron siadając naprzeciw mnie.
– Strajkujące pegazy, dlaczego mnie to nie dziwi – wyszeptałam i odwinęłam Młodego z nosidełka, żeby posadzić go sobie na kolanach.
– Percy z nimi negocjuje, ale póki co z marnym skutkiem. Kogo ze sobą przywiozłaś? – zapytał uśmiechając się do Młodego, który próbował zaklaskać.
– Ja cię proszę Młody – chwyciłam jego maleńkie rączki i przytuliłam go do siebie – To synek Erosa i Psyche. Hestia wpadła i zostawiła go pod moją opieką na chwilę, bo musiała coś załatwić. No i trochę jej się przedłużyło. Byłabym wdzięczna, gdybyś się z nią skontaktował i powiedział, żeby go odebrała i oddała rodzicom.
– Daj mi chwilę – powiedział z uśmiechem. Zniknął w środku, żeby powiedzieć po powrocie, że wszystko załatwione.
Nie powiem, stęskniłam się za tym starym centaurem. Nie dane mi było spędzić zbyt wiele czasu na Obozie, ale nie znam osoby, która by nie pokochała Chejrona, co najmniej jak wujka. Poprosił mnie, żebym opowiedziała mu o wszystkim. Więc to zrobiłam, starając się powstrzymać zły, gdy opowiadałam mu o kłótni z Patrickiem. Młody w międzyczasie zasnął w moich ramionach. Mogłam roztrząsać każde słowo, które wtedy padło, ale nie miało to sensu. Co było, to było. Kiedy kończyłam wróciła jedna z dziewczyn z wiadomością, że stan pacjenta jest stabilny. Padała mi strzałę, którą wyjęli z jego boku. Zacisnęłam na niej dłoń. Przez myśl mi przemknęło, że z chęcią wbiłabym ją w mojego ex. Ale szybko się z niej otrząsnęłam i uśmiechnęłam się do córki Apollina, dziękując przy okazji za pomoc. Uniosłam delikatnie Młodego, żeby go nie obudzić i poszłam zobaczyć, co z Chrisem.
Wyglądał okropnie, stracił dużo krwi, ale oddychał miarowo. Wzięłam krzesło i usiadłam obok niego.
– Wygląda na silnego, szybko wydobrzeje – powiedział Chejron, kładąc mi dłoń na ramieniu. Potem wyszedł bezszelestnie, jak tylko on potrafił, mimo posiadania czterech kopyt.
Zastanawiałam się czy jego bogini Tauret się o niego martwi. Może chociaż egipscy bogowie trochę bardziej przejmują się losem, jak to określił Chris, tych, którzy obrali ich ścieżki. Miałam po cichu nadzieję, że tak. Czułam, że to jeszcze nie jego dzień. Przynajmniej tyle dobrego. Jedną ręką trzymałam Młodego śpiącego na mojej piersi, a drugą obracałam w dłoni strzałę zbroczoną krwią. Co się stało z Patrickiem? Zaczął zachowywać się dziwnie, odkąd spotkał ponownie Lucy, ale przecież była człowiekiem a on herosem. Jak mogła mieć na niego, aż tak duży wpływ? Ja też nie byłam bez winy, to prawda. Ale on nigdy nie był aż takim zazdrośnikiem, zresztą Chris nawet nie był mną zainteresowany w romantyczny sposób. Bardziej zaciekawiony moją osobą i nic więcej. Patrick myślał zawsze trzeźwo, nie mógłby tak źle ocenić sytuacji. Albo to ja nie umiem czytać z ludzkich zachowań. Eros twierdził, że nie ma opcji, żebyśmy nie byli razem. Zatem co się stało? Głowa zaczęła mi opadać coraz częściej, ułożyłam się więc wygodniej, nakryłam skrzydłami siebie i Młodego, i zasnęłam dręczona niezliczonymi koszmarami.
Kiedy Hypnos dał mi w końcu spokój, coś mnie przebudziło. To były ciche szepty dobiegające zza drzwi. Uniosłam delikatnie prawe skrzydło, tak dobrze mi się spało przez ostatnie kilka minut, że nie chciałam wracać do rzeczywistości. Chociaż było mi strasznie niewygodnie. Zerknęłam na Chrisa, który nadal spał. Wstałam i przeciągnęłam się z Młodym na ręce, który też powoli zaczynał się budzić.
Rozejrzałam się dookoła, czyżbym przespała całą noc? Słońce przyjemnie grzało przez wschodnie okna. Młody musiał się ocykać, a ja zaczęłam podsłuchiwać, jak podczas mojego pierwszego pobytu w Obozie.
– I jak wygląda sytuacja?
– Rozmawiałam z Zeusem, nie widzi problemu. Również jej ojciec. Powiedział mi, że sytuacja w Podziemiu jest na tyle stabilna, że ona może się tym zająć jednocześnie wykonując swoje obowiązki.
– A co na to Gaja?
– A co ona ma do tego – żachnął się kobiecy głos – Nie wiem, chodziła po Olimpie z jakimś takim dziwnym uśmieszkiem zadowolenia na twarzy.
– Myślisz, że to jej pomoże?
– Pomoże, w każdym razie mam taką nadzieję.
Chwilę mi zajęło ogarnięcie, do kogo należą te głosy. Chejron i Hestia dyskutowali najprawdopodobniej na mój temat. Wkroczyć czy nie wkroczyć, zastanawiałam się. Zdecydowałam poczekać jeszcze chwilę, żeby zobaczyć, co się stanie.
– Dlatego dałaś jej dziecko? – zapytał centaur.
– Powiedzmy. Ale poradziła sobie dobrze. Obserwowałam ją przez cały czas.
Moje usta same ułożyła się w wielkie „WHAT?!”. To miał być jakiś żart czy co?
– Czy wplątanie w to Egipcjan też było częścią planu?
– Nie wiem nic o żadnych… – Hestia nie zdążyła dokończyć, bo Młody akurat zaczął wyć głośniej niż syrena alarmowa.
Starałam się go uspokoić, ale osoby, które podsłuchiwałam już były w środku.
– Cześć wam – powiedziałam wesoło – Nie sądzicie, że z Młodego mógłby być świetny budzik. A tak mi się dobrze spało.
– Witaj Lethal – powiedziała ciepło Hestia – Daj mi go – wzięła dziecko na ręce i zaraz się uspokoiło.
– Naucz mnie tej sztuczki – powiedziałam tylko opadając na krzesło.
– Kiedyś – zaśmiała się bogini – Dobrze się spisałaś. Wezmę go już do domu.
Po chwili jej nie było. Spojrzałam na Chejrona wściekła, zaraz domyślił się, że podsłuchiwałam. W końcu to byłby któryś raz, jak to robię. Nikogo nie powinno to dziwić. Centaur zbierał przez chwilę myśli, żeby wygłosić wielką mowę.
– Co tym razem ustaliliście za moim plecami? – zapytałam chłodno.
– Widzisz Lethal – podrapał się po gęstej brodzie – Dionizos całkiem dobrze się ustawił, czekał cierpliwie na jakiś dzień, kiedy Zeus będzie w dobrym humorze i ubłagał go, żeby skrócił mu karę. Z sukcesem.
– Więc teraz pewnie leży gdzieś pijany albo walczy z kacem. Co mi do tego? – dopytywałam, nadal nie ogarniając, co jest grane.
– Obóz nie ma Dyrektora, więc mam dla ciebie propozycję, żebyś ty nim została. Jak słyszałaś nie ma ku temu żadnych obiekcji.
– Że co? – zapytałam zszokowana – Ja? Dyrektorką Obozu? – zaczęłam się histerycznie śmiać – Czekaj sprawdzę w kalendarzu czy dzisiaj nie jest pierwszy kwietnia. Nie, o w kit. Co mi to da jak się zgodzę?
– Będziesz Dyrektorką – odpowiedział Chejron poważnym tonem.
Zastanawiałam się dobre dziesięć sekund. To nie była kara, jak mi się nie spodoba, to najwyżej to rzucę i tyle.
– Dobra, zgadzam się – uśmiechnęłam się.
Nikt nie zauważył, że kilka minut wcześniej Chris się obudził i patrzył na nas zszokowany.
– Jak miło, obudziłeś się – powiedziałam do niego – Chcę cię przeprosić za to wszystko, ale czasami…
Krzyknął przerażony, gdy się do niego zbliżyłam, błądził wzorkiem ode mnie do Chejrona i z powrotem. Miotał się po łóżku szukając czegoś do obrony. Spojrzeliśmy na siebie z centaurem zdziwieni.
– Chris, co jest?
– Nie odzywaj się do mnie, ty potworze! – czy on mnie właśnie obraził. Uniosłam zdziwiona brwi – Gdzie ja jestem? Co się stało? – zaczął się trochę uspokajać, – Kim ja jestem? – zapytał łamiącym się głosem.
Nie no serio?! Serio?! Wyszłam, po prostu wyszłam, bo miałam wszystkiego dosyć. Tak zgodziłam się zostać w Obozie, ale Chris, który stracił pamięć, zerwanie z Patrickiem, świadomość, że Hestia mną manipulowała, to było dla mnie za dużo.
– Lethal! – krzyczał za mną Chejron – Gdzie idziesz?!
– Nie wiem! – odpowiedziałam nie przestając iść w stronę mojego dawnego domku.
Meduzy są na razie zajęte walką z latającymi po Twoim opowiadaniu przecinkami, ale nie bój się, już niedługo… [uśmiech diabła]
Ale na razie czas na szukanie dziury w całym! [radośnie]
Czy mi się wydaje, czy przerwę Lethal powinno się określić raczej jako „dziesięciominutową” niż „dziesięciu minutową”?
I… czy mi się zdaje, czy też na tym moje wyżywanie się na Tobie się skończy? Czuję się niepocieszona!
Ładnie proszę o zwiększenie objętości następnego tekstu, bym miała co Ci wytykać! Niech moc meduz będzie z Tobą!
PS: Spróbuj spojrzeć na budynek uczelni z innej strony- mieszkanie w kaloryferze zapewni Ci ciepło przez całą zimę!
Lethal jako nowy Dyrektor Obozu? Od razu zaczęłam ją sobie wyobrażać za kilka lat a’la pan D. Zrzęda, czerwony nos, byle jak uczesane włosy, pogniecione ciuchy i… Cóż, przez całe opowiadanie uśmiechała się jak wariatka 😀
Natomiast Patrick – bogowie! Przestałam do niego pałać taką miłością jak kiedyś, gdy padło coś o pracy, ale teraz… Naprawdę mam nadzieję, że to jakoś odkręcisz. Nie wiem, jego Matka go zaczarowała, wstąpił w niego zły duch… Cokolwiek. Chociaż wiem, że pewnie po prostu się zmienił. Niestety, nikt wiecznie nie może pozostać taki sam :/
Czekam na reakcję Egipcjan! 😀
Patrick się zmienił. Szkoda, bo wcześniej był naprawdę niezwykły. Mam nadzieję, że się pogodzą.
Ciekawe, co zrobią z Chrisem… No i jaka będzie reakcja Egipcjan.
Biedna Lethal, knują coś za jej plecami…
Ciekawe, jak będzie się sprawować jako dyrektorka. Szczerze mówiąc, nie widzę jej w tej roli…
Za dużo zagadnień, za mało odpowiedzi. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału (z wyjaśnionymi niektórymi kwestiami!).