Drogi Pamiętniku,
mam mętlik w głowie.
Naprawdę nie wiem, co mam myśleć. Ostatnio mam wrażenie, że wszystko się komplikuje. Mój stan psychiczny na pewno się poprawił, to fakt. Chciałabym jeszcze powiedzieć, że moje koszmary ustały, ale niestety tak nie jest. Plusem jest to, że nie nawiedzają mnie już co noc i ich tak nie przeżywam. Nie budzę się z krzykiem i płaczem.
No dobra. Czasem.
Na obozie wszystko jest ok. Półbogowie trenują i wyruszają na misje. Próbujemy dowiedzieć się, co takiego stoi za tymi atakami potworów. To naprawdę niepokojące.
Leżąc w nocy w łóżku, wspominałam wydarzenia sprzed roku. Zaatakowała mnie Lamia, dowiedziałam się, że jestem adoptowana, trafiłam na obóz, zostałam uznana przez Zeusa, poznałam Cody’ego i Danny’ego, razem utworzyliśmy Drużynę Szóstą i wyruszyliśmy na swoją pierwszą misję. Pamiętam okropne chwile, kiedy bałam się o życie ukochanego. Kiedy myślałam, że odszedł za zawsze… Pamiętam ciężkie treningi i wspólnie spędzone chwile. Pamiętam śmierć Davida i samobójstwo Cassidy… Pamiętam tortury, jakie zadały mi Erynie. Pamiętam ten ból, który zniosłam. Potem był długi powrót do zdrowia, wielki, cudowny bal, magiczne święta, Sylwester, odejście Cody’ego i moja depresja… To wszystko wydarzyło się w przeciągu jednego roku. Pierwszego roku bycia herosem. To naprawdę niesamowite.
Ciekawa jestem, co przyniosą te wakacje. Mam przeczucie, że czekają mnie wielkie zmiany. Szykuje się coś dużego. Mogłabym być prorokiem. A może powinnam udać się do Rachel? Może jej słowa by mnie uspokoiły? Nie, raczej nie. Jej przepowiednie są dziwne i zawiłe.
Ech… Siedzę teraz w oknie i obserwuję obozowiczów. Chwilę temu wykąpałam się po męczącym treningu. Poszłam na dawną polanę. Wolę być sama. Lubię być sama. Bez publiczności, która obserwuje, czy nie trafię kogoś piorunem. Gdy ćwiczę w samotności, mogę się całkowicie skoncentrować i skupić. Jestem tylko ja, moje myśli i ograniczenia, które muszę przełamać.
Za chwilę idę się spotkać z Danielle i Rose. Jak za starych, dobrych czasów. Od dawna obiecałam im takie spotkanie we trzy, ale ciągle brakło mi czasu przez wyczerpujące treningi, takie jak ten przed chwilą. Wiem, że stałam się silna, ale to za mało. Aby pokonać mojego nemezis, muszę być niezwyciężona. Na treningach wylewam siódme poty. Raz ćwiczyłam całą noc, bo tylko wtedy było na tyle chłodno, że nie padałam na ziemię z gorąca. Kiedy nie pracuję fizycznie, skupiam się na Mgle i grece. To idzie mi już rewelacyjnie. Ostatnio udało mi się przekonać Chejrona, że ma ludzkie nogi. Podsunęłam mu ten obraz do głowy. Dionizos się z niego bardzo śmiał.
Cieszę się na rozmowę z przyjaciółkami. Przydadzą mi się takie babskie pogaduchy. Przyznam, że odwykłam trochę od takich rzeczy jak zakupy, paznokcie, sukienki, malowanie się, czy gadanie o chłopakach. No właśnie, chłopcy.
Cody… Od czasu sytuacji, która wydarzyła się nad strumykiem, stał się taki… miły. Stara się być ciągle w pobliżu. Tamtego dnia zaprowadziłam go do domku Hadesa i dopilnowałam, by już z nikim się nie spotkał. Siedziałam u niego na łóżku, a on złapał mnie za rękę. Byliśmy bardzo blisko siebie. Powiedział, że wypił z poczucia winy, ale wie, że alkohol mu nie służy i więcej po niego nie sięgnie. Poczekałam, aż zasnął i wtedy wróciłam do siebie.
Od tamtej pory stał się bardziej towarzyski. Jakby chciał mi to wynagrodzić. Nie wiem, co o tym myśleć. Czuję lęk w moim czarnym sercu i mam wątpliwości… Nie chcę znów się w nim zatracić. Powinnam utrzymywać między nami dystans. Przynajmniej do czasu, aż będę mogła mu ponownie zaufać. Nie chcę znów cierpieć. Tym razem, będę ostrożniejsza.
Odłożyłam długopis i zamknęłam pamiętnik. Przebrałam się w czerwono-czarną koszulę w szkocką kratę, obcisłe, ciemne rurki i czarne trampki. Przemyłam twarz zimną wodą, wklepałam BB, przeczesałam loki i wyszłam z domku.
– Lana! – zawołała Rose
Dziewczyna jak zwykle wyglądała olśniewająco. Jej długie, lśniące, blond włosy wyglądały, jakby dopiero co wyszła od fryzjera. Córka Afrodyty ubrana była w niebieską sukienkę, pasującą jej do oczu.
Zawsze zazdrościłam Rose. Ma piękną twarz, idealną figurę, jest atrakcyjna i popularna. Przy niej nie miałam żadnych szans.
Obok dziewczyny stała Danielle. Ta to się dopiero zmieniła. Pamiętam, kiedy się poznałyśmy. Córka Ateny była wtedy bardzo chuda, niska, drobna i cicha. Blond loczki sięgały jej szyi, a urocza grzywka przysłaniała duże, szare oczy. Dziewczyna zawsze nosiła ubrania w jasnych, delikatnych, stonowanych kolorach, pozostawała w cieniu i ze względów zdrowotnych unikała treningów. A teraz? Danielle z całą pewnością urosła, nabrała nawet bardziej kobiecych kształtów. Loki sięgały łopatek, a grzywkę spięła do góry, dzięki czemu odsłoniła podkreślone maskarą oczy. Blondynka ubrana była w turkusową bluzkę i jeansowe szorty. Dziewczyna nie tylko zmieniła się fizycznie. Przełamała też nieśmiałość i stała się bardziej pewna siebie. Na miarę swoich możliwości, trenowała. Bardzo często ćwiczyłyśmy razem, pod czujnym okiem Chejrona. Jedyne, co się nie zmieniło, to uczucie Danielle do Danny’ego.
– Wow, wyglądasz prawie kobieco. – zwróciła się do mnie Rose
– Też dobrze Cię widzieć.
– Mówię poważnie. Zbroja zasłania wszystkie Twoje wdzięki. Tęsknię za czasami, kiedy nosiłaś sukienki.
– Oj tam, oj tam. – powiedziałam i machnęłam ręką
Zaczęłyśmy spacerować i rozmawiać.
– Danielle, ostatnio zauważyłam, że Ty i Danny spędzacie razem sporo czasu. – rzuciła Rose z przebiegłym uśmieszkiem
Oczy córki Ateny zalśniły.
– Aish! Danny jest taki tępy! Czemu on nie widzi co do niego czujesz?!
– A czemu Cody…
– Rose, nie kończ. – uciszyłam ją gestem dłoni – Ja tu już mam plan.
– Plan?
– Dotyczący Danny’ego i Danielle.
– Aaa. To już trwa od roku i jakoś brak efektów. – stwierdziła z przekąsem Rose – Ja bym sobie już dawno poradziła.
– Wątpisz we mnie?
– Tak.
– Dobrze. DOBRZE! – krzyknęłam wysokim głosem, a dziewczyny się zaśmiały – Ja wiem, że w tym czasie Brooke i Ridge zdążyliby się już trzy razy chajtnąć i rozwieść, ale spokojnie. Kontroluję sytuację.
– Ty się lepiej zajmij swoim sercem. – poradziła mi córka Afrodyty
– Moje serce jest czarne. Ma tylko taką malutką, kolorową kropeczkę na żelki i jedną brązową na czekoladę z orzechami i toffi.
– Tak, tak, tak. Wiemy. A nie ma tam jeszcze jednej kropeczki na Cody’ego?
– Nie. – odparłam i nadęłam policzki, przez co wyglądałam jak chomik – Zmieńmy temat.
– To powiedz coś.
– Co?
– Nie wiem.
– Cokolwiek.
– Ale co? – pytałam
– Obojętnie. – Rose machnęła ręką
Zapadła cisza.
– Holocaust. – powiedziałam nagle
Spojrzałyśmy na siebie i ponownie wybuchłyśmy śmiechem.
– Zjebana. Tak bardzo zjebana. – powiedziałam rozbawiona – Wiecie, że w pewien sposób jesteśmy rodziną?
Danielle i Rose spojrzały na mnie pytająco.
– Nie mówiłam wam o tym, ale… Moja babcia była córką Afrodyty, a dziadek synem Ateny… Dowiedziałam się o tym jakiś czas temu, kiedy przeglądałam rzeczy mamy. – powiedziałam trochę niepewnie
Blondynki przez chwilę milczały.
– Aaa, ale super!
– Naprawdę? Lana, to niesamowite.
– Dziewczyno, ale Ty masz geny! Dlatego wszyscy obstawiali, że jesteś moją siostrą! Pamiętasz pierwsze dwa dni na obozie?!
– I tak świetnie radzisz sobie z Mgłą!
– To pewnie dzięki Afrodycie. Może choć w małej części masz dar przekonywania. Mi to za bardzo nie idzie. Ale za to Drew… Ech… – westchnęła rozżalona
– Nigdy za bardzo chyba tego nie próbowałam… Czasem w szkole. Raz przekonałam bandytów, żeby zostawili nas w spokoju i zgłosili się na policję. Ale to pewnie dzięki Mgle. Och, a ostatnio wcisnęłam jednemu kolesiowi dziecko na ulicy!
– Jesteś ładna i mądra. Wiedziałam, że to nie może być przypadek. – powiedziała pewnie Rose
– To te geny.
Zaśmiałyśmy się i przytuliłyśmy.
Z dziewczynami spędziłam w sumie ponad dwie godziny. O dwunastej leżałam na łóżku ze słuchawkami w uszach. Postanowiłam, że to będzie mój wolny dzień. Trochę odpoczynku też mi się przyda. Wpatrywałam się bez celu w sufit. Bardzo ciekawe zajęcie. Te białe obłoczki przesuwające się po sklepieniu…
Song 2: https://www.youtube.com/watch?v=8CpOYHV1peg – „We meet again” inst.
Nagle usłyszałam pukanie w szybę. Spojrzałam w prawo. Za oknem od strony lasu, na grubej gałęzi siedział Cody. Chłopak ubrany był w czerwono-czarną koszulę w kratę i ciemne jeansy.
„Ogar, udawaj, że go nie widzisz.”
Wciąż wpatrywałam się w sufit. Cody zapukał głośniej. Westchnęłam i przekręciłam głowę, by na niego spojrzeć. Powoli wstałam i otworzyłam okno.
– Drzwi są tam. – oświadczyłam spokojnie
– Chciałaś porozmawiać, a Chejron chyba nie byłby zadowolony, gdybym tu normalnie wszedł. Tak samo jak ostatnio, gdy tu spałem. – oznajmił, a ja westchnęłam
– Wejdź.
Odsunęłam się, a chłopak wskoczył do środka i usiadł wygodnie na pufie pod oknem.
– O co chodzi? – spytał, a ja zaczęłam się kręcić po pokoju
– Mam wrażenie, że coś przede mną ukrywasz. Czuję, że wiesz coś, czego ja nie wiem i nie chcesz mi powiedzieć. I tak było zawsze. – oznajmiłam szczerze, a chłopak zamrugał
To był tak naprawdę pierwszy raz od czasu jego powrotu, gdzie byliśmy sami i mogliśmy szczerze porozmawiać. Na spokojnie. Bez krzyków, tak jak wtedy w lesie… Nie zamierzałam zmarnować tej okazji. Chciałam w końcu poznać odpowiedzi na nurtujące mnie pytania.
– Dlaczego tak myślisz? – spytał spokojnie
– Dobrze wiesz o co chodzi.
Nie chciałam dać chłopakowi czasu na wymyślenie kłamstw, więc postanowiłam szybko przejść do sedna.
– Dlaczego nigdy mi o tym nie powiedziałeś? – spytałam, pokazując mu wiszący na mojej szyi łańcuszek – Miałeś go przez cały czas?
Chłopak pokiwał głową.
– Tak.
– Więc dlaczego… – zaczęłam, ale mi przerwał
– Chciałem Ci go oddać, ale…
– Nie wiedziałeś kiedy? Była masa okazji.
Tym razem to ja mu przerwałam. Cody odetchnął głęboko.
– Uznałem, że tak będzie lepiej.
Prychnęłam.
– Cody, wiesz jak bardzo zależało mi na poznaniu swojej przeszłości. Straciłam wspomnienia, nie pamiętałam mamy, ani swojego poprzedniego życia. Okłamywałeś mnie.
– Lana…
– Tak było. Od początku wiedziałeś o wszystkim. O tym, że się znaliśmy, że mieszkaliśmy obok siebie, o łańcuszku i o tym, co się stało w parku. Więc dlaczego?
Zapadła cisza. Brunet unikał patrzenia mi w oczy.
– To bolesna przeszłość. Nie chciałem o tym pamiętać. Pragnąłem zacząć od nowa. Dlatego zawsze unikałem tego tematu. – wyznał spokojnie
Stałam przed nim z założonymi rękoma i przygryzałam dolną wargę.
– Kiedy… Kiedy założyłeś mi łańcuszek tamtej nocy… – czułam gulę w gardle – Wspomnienia wróciły. Widziałam dziwne obrazy. Przewijały się tak szybko. Ja… Widziałam mamę. Słyszysz? Widziałam mamę, kiedy jeszcze była młoda. Nie wiem jak, ale to niesamowite. Myślisz, że to ma związek z tym, że łańcuszek był jej?
– Co widziałaś we wspomnieniach? – spytał, jakby nie usłyszał mojego pytania
– Ciebie. Nas. Widziałam, jak się poznaliśmy.
Uśmiechnęłam się lekko i zacisnęłam pięść na kryształowym serduszku.
– Pamiętasz? Pamiętasz ten dzień? – spytałam z nadzieją, a on pokiwał głową
Wciąż unikał kontaktu wzrokowego.
– Dlaczego nie chciałeś, bym poznała prawdę? Że miałam wspaniałą mamę, szczęśliwe dzieciństwo i dom?
– Już mówiłem. – odparł cicho
– Nie wierzę. Musi być jeszcze jakiś powód. Czuję to. – oznajmiłam
Znów zaczęłam chodzić po domku.
– Właśnie.
Chłopak podniósł na mnie wzrok.
– Czy ten dom… Czy ktoś go kupił?
– Nie. Oba są puste. I należą do nas. – oświadczył Cody, a ja przystanęłam
– Naprawdę? – spytałam z niedowierzaniem
– Tak. Coś jeszcze?
– Tak. Znaczy…
„O co jeszcze miałam pytać?! Zrobiłam listę! Ale gdzie ją położyłam?! Na biurku! Widzę ją! Ale to będzie głupio wyglądało, jak teraz tam podejdę i zacznę czytać! Ech! Lana, weź Ty się do cholery ogarnij!”
Dyskretnie podeszłam do drewnianego biurka i usiadłam na nim. Ukradkiem spojrzałam na białą kartkę i odhaczyłam w głowie podpunkty.
„Spytać o to, gdzie dokładnie był po odejściu.”
– Omo… Cody, to prawda, że byłeś w Podziemiu przez cały czas? – spytałam lekko
– Tak.
– Myślałam, że nie wolno nam spędzać czasu z bogami.
– Sam chciał. A Persefona była nawet miła, nie kazała mi szorować posadzek na kolanach, tylko dała mi mopa.
„Fascynujące…”
– Och, szczyt marzeń osiągnięty.
– To było ciekawe doświadczenie. Nigdy nie czułem się jak dziecko Hadesa. No wiesz… Mrok, ciemność, wyczuwanie śmierci, czy zwierzęta, które uciekają na mój widok. – powiedział i zabrzmiało to nawet wiarygodnie
– Hmm… No tak, nawet konie Cię lubią. – powiedziałam
„Czemu to zdanie mi się dziwnie skojarzyło? Wszystko wina Danny’ego. Tak.”
– Ale przecież posiadasz jakieś… hadesowe umiejętności, nie? – spytałam, bo w sumie mnie to zaintrygowało
– No tak, ale ja i Nico się różnimy. Jesteśmy inni. – powiedział i chyba nie chodziło mu o to, że Nico ma włoskie korzenie – On czuje różne rzeczy. – dodał po chwili
– Yhm.
– Hades nauczył mnie posługiwania się Oddechem Tartaru.
– Oddechem Tartaru? – spytałam i zmarszczyłam brwi
Pierwszy raz słyszałam taką nazwę. Chłopak przytaknął.
– Nie używam tego na treningach, bo mogłoby to zaszkodzić półbogom. To… To taka jakby czarna mgła. Z Tartaru. Nie potrafię tego tak opisać, ale przeraża potwory, otępia je. Wtedy łatwiej je pokonać.
Pokiwałam głową z uznaniem.
„Może coś z niego będzie.”
– I Hades tak po prostu Cię szkolił? – spytałam z niedowierzaniem
– Nikt nie miał nic przeciwko. A siedząc tam, miałem pewność, że… – urwał
– Że?
– Nieważne. – powiedział, wzruszając ramionami
Wywróciłam oczami.
– Aish! Ale z Ciebie trudno cokolwiek wyciągnąć. Powiedz mi prawdę.
– Nie mogę.
– Czemu?
– Są rzeczy, o których nie powinnaś wiedzieć. Nie zrozumiałabyś ich.
– Tak jak Twojego odejścia? – spytałam – Bo tego też nie rozumiem.
Chłopak zamknął oczy.
– Przepraszam za to. Wiem, co przeszłaś.
– Nie wiesz, bo Cię tu nie było. – odparłam szorstko
Zapadła cisza.
– Aniele, zrozum, że niektórych rzeczy nie jestem w stanie Ci wytłumaczyć. I nie chciałbym, żeby była taka potrzeba. Po prostu uwierz, że jeśli zrobiłem coś, co mogło nie wydawać się słuszne, zrobiłem to dla Ciebie.
Tak, nie rozumiałam tego. Kompletnie. Miałam w to wierzyć? Jak krzywdzenie mnie miało mi pomóc? Chciałam krzyczeć.
– Aniele… – zaczął i ustał przede mną – Chcę Ci wynagrodzić ten stracony czas. Wiem, że to trudne, ale postaram się. Naprawię to, co zepsułem, ale daj mi szansę. – dodał, patrząc mi w oczy
Ja za to odwróciłam głowę, by nie utonąć w jego spojrzeniu.
– Wybierzmy się gdzieś teraz. – rzucił nagle – Do naszej chińskiej knajpki albo na spacer. Co Ty na to? – spytał przymilnie
– Ok. – rzekłam cicho – Skoczę tylko po Danny’ego. – dodałam, kierując się w stronę drzwi
– Po Danny’ego? A tak. No dobra. Może iść z nami. – powiedział trochę zmieszany, a ja uśmiechnęłam się pod nosem
~*~
Song 3: https://www.youtube.com/watch?v=OV-yXnxQ0o0 – Band of skulls – „Friends”
Wpakowaliśmy się w magiczne autko blondyna i ruszyliśmy. Cody stwierdził, że też chce mieć samochód i postanowił, że poprosi o to ojca. Uznał, że wszystko sobie załatwi.
„Bogowie… Już to widzę. Te lamusy teraz będą rywalizować i się ścigać. Będą odwalać popisówy i wozić się z zimnym łokciem. Wstyd na dzielni. Nie przyznam się do nich. Dziady to są dziady. Od zawsze to wiedziałam.”
– Kocham Cię… – wymruczał nagle prowadzący auto Danny
Chłopak głaskał kierownicę. Usta ułożył w dzióbek. Nagle odwrócił głowę w moją stronę i napotkał moje niepewne spojrzenie.
– Co? – spytał mnie, a ja zamrugałam
– Mówiłeś do samochodu..? – zapytałam z niedowierzaniem, a on zrobił zakłopotaną minę i nic nie odpowiedział
Nagle poczułam, że zwalniamy.
– Oops…
– Co jest? – spytałam
– Więc ta lampka jednak była od paliwa…
– DANNY! – krzyknęłam
W tamtej chwili miałam ochotę go zabić. Chłopak miał obsesję na punkcie swojego samochodu i zajmował się tylko nim. A teraz zabrakło nam paliwa! No co za ironia!
Auto nagle stanęło na środku drogi i całkowicie zgasło. Cody i ja spojrzeliśmy gniewnie na blondyna.
– Umrzesz. – rzekł krótko Cody
Jakiś czas później…
Resztę drogi musieliśmy pokonać autobusem. Magiczne (bezużyteczne) auto zniknęło, gdy Danny nacisnął przycisk od kluczyka. Byliśmy na niego strasznie zdenerwowani i w ogóle nie chcieliśmy z nim rozmawiać.
Całą trójką usiedliśmy w starym, niewielkim, zadbanym barze. Czułam się świetnie. Jak za starych, dobrych czasów. Kiedy byliśmy jeszcze drużyną. Kiedy wszystko było jeszcze takie proste.
– Ale się cieszę, że tu przyszliśmy! – oznajmił siedzący na środku przy blacie Danny
– Omo, ja też. – dodałam
– Dawno razem nie jedliśmy. Było mi smutno, kiedy przychodziłem tu sam. – wyznał blondyn i spuścił wzrok
– Nie oceniaj mnie. – powiedziałam – I nie smutaj, tylko jedz.
– Chyba serwetki. – burknął chłopak
– Chyba serwetki. – powtórzył za nim Cody
– Nie przedrzeźniaj mnie.
– Będę.
– Znów siłowaliście się na ręce, czy co? – spytałam, widząc wielkiego siniaka na łokciu Danny’ego
– Nie, czemu? – spytał zdziwiony i spojrzał na skórę
Cody z ciekawości podwinął rękaw. On też miał w tym samym miejscu siniaka, który odznaczał się na jego jasnej karnacji.
– Czyli jednak coś robiliście.
Obaj wzruszyli ramionami, a ja pokręciłam głową z niedowierzaniem. Lamusy…
– A wy co? Jesteście już na takim poziomie, że się tak samo ubieracie? – rzucił Danny i spojrzał na nas
Dopiero to zauważyłam. Cody i ja mieliśmy na sobie koszule w tym samym kolorze, ciemne jeansy i czarne trampki.
„To przeznaczenie!”
– Aish… To on ode mnie zgapił. – rzuciłam obojętnie
– Chyba Ty.
– Mogliście mi powiedzieć. Też bym się tak ubrał.
– Nie. – rzekł Cody
– Dlaczego?
– Bo Ty jesteś słaby.
Przed nami pojawiło się jedzenie.
– Omo, chińszczyzna.
Aż oczy mi się zaświeciły. To było najlepsze chińskie jedzenie jakie w życiu jadłam i cieszyłam się, że znów poszłam tam z chłopakami.
– Chodźmy raz do japońskiej restauracji.
– Nie wpuszczą Cię.
– Dzięki.
– Tam musisz mieć więcej pieniędzy.
– Dzięki.
– Cody, niszczysz mu marzenia.
– Właśnie Cody! Co Ty sobie myślisz? Będę przez Ciebie smutny.
– Fajnie. – ucieszył się rozbawiony
Zaczęliśmy jeść.
– Ej Lana, Ty też tu siedzisz? – spytał Danny, odwracając się do mnie, uśmiechając zalotnie i puszczając oczko
– Nie podrywaj mnie. – odpowiedziałam nieśmiało i zaczęłam się wachlować
– Będę. – rzekł pewnie blondyn
Wybuchnęliśmy śmiechem.
– Ej Cody, Ty też tu jesz? – zapytał chłopak
Brunet uśmiechnął się lekko.
– Nie. – odparł
– Nie podrywaj go. – zwróciłam się do siedzącego do mnie tyłem Danny’ego – Ja Ci dałam kosza, to się teraz do niego przystawiasz? Dobrze! DOBRZE!
– Cody to lubi. – powiedział Danny i pogłaskał chłopaka po plecach
Syn Hadesa zmierzył go wzrokiem, ale dalej jadł pałeczkami chińszczyznę.
– Wiem, że za mną tęskniłeś. – dodał blondyn i położył dłoń na kolanie chłopaka
– Chyba Ty!
– Przyjdziesz w nocy.
– Nie.
Wybuchłam śmiechem.
– Cody jest trochę nieśmiały przy ludziach, ale mówię Ci, w nocy to prawdziwa bestia.
– Danny lubi na ostro. – przytaknął chłopak
Zrobiłam się cała czerwona. W oczach miałam łzy i zakrztusiłam się ryżem. Kiedy Danny jeździł ręką po nodze Cody’ego, a ten w zamian zaczął poprawiać mu włosy, nie wytrzymałam i przywaliłam głową o blat.
– Lana, weź Ty się do cholery ogarnij. Wstyd nam przynosisz.
– Jak Ty się zachowujesz w publicznym miejscu?
– Więcej z nami nigdzie nie pójdziesz.
– Następnym razem jej nie zabieramy.
– Dobrze.
Słuchałam ich i dalej cały czas się śmiałam.
– Zjebani. Tak bardzo zjebani. – powiedziałam, kiedy trochę doszłam do siebie
Chłopakom zupełnie odwaliło. Nie można było z nimi normalnie iść po mieście. Jedzenie lodów to była po prostu parodia. Za to bardzo się wyluzowałam i naśmiałam. Od miesięcy nie byłam taka wesoła. Dopadła nas taka głupawka, że nie mogliśmy się uspokoić.
– Wow, ale fajny telefon! – krzyknął Danny i przykleił się do sklepowej szyby
– Zostaw.
Cody złapał chłopaka za kołnierz bluzki i pociągnął za sobą.
– Ale zobacz jaki fajny! Taki duży, twardy i gładki!
Ponownie się zaśmiałam.
– Skąd wiesz? Nie trzymałeś go w ręku.
– On już tyle takich widział i trzymał, że potrafi na oko ocenić. – stwierdził równie rozbawiony Cody
Daliśmy się namówić i weszliśmy do salonu. Dzięki rozwojowi technologii, nawet my herosi mogliśmy sobie pozwolić na komórki. Najnowsze smartphony charakteryzują się tym, że mają bardzo słaby zasięg, przez co nie ściągają tak potworów, jak starsze modele.
Podeszliśmy do wystawy i zaczęliśmy oglądać komórki. Bawiliśmy się tymi, które były włączone.
– Ma ładne tapety.
– Ten ma fajne gry.
– Chodźmy tam.
– Dobrze, ale najpierw, zróbmy sobie zdjęcie.
Ścisnęliśmy się, zrobiliśmy głupie miny i uwieczniliśmy je na fotografii.
– Dobra, zostaw go, bo siara.
– Ktoś kupi ten telefon i znajdzie zdjęcie z jakimiś pojebami.
– Przestań, nikt go nie kupi, a jak już, to pewnie go najpierw zresetują.
Odeszliśmy jednak od telefonów z tradycyjnymi klawiszami. Powoli przyglądałam się czarno-białym dekoracjom. Chłopcy wymieniali opinie na temat szybkości Internetu, jakości zdjęć, pamięci wewnętrznych i procesorów. Nie wiem, nie słuchałam.
– W czym mogę pomóc?! – krzyknął mi do ucha pracownik
Odwróciłam się w jego stronę zlękniona. Mężczyzna był bardzo chudy i niewysoki. Miał małe, ciemne oczy, a cerę typową dla mieszkańców Azji Wschodniej. Ubrany był w białą koszulę, czarny krawat i takiego samego koloru spodnie.
– Ja tylko oglądam, dziękuję. – odparłam, zasłaniając ucho
Pracownik wciąż się do mnie uśmiechał. Zaproponował, że przedstawi mi najnowszą ofertę. Odmówiłam, mówiąc, że mam nowy telefon od paru miesięcy, ale on nalegał. Usiadłam na wysokim, twardym, czarnym siedzonku i zaczęłam słuchać.
– Zaraz przyniosę nowego Samsunga, który wczoraj przyszedł.
Sprzedawca zniknął na zapleczu, gdzie musiał też być inny pracownik, bo drugie biurko było puste.
„Ostatnio miałam Samsunga. Teraz mam Sony. Mogę sobie już iść? Chyba nie…”
Zaczęłam stukać palcami o blat. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam, jak te dwa lamusy robią sobie zdjęcia tabletami.
„O bogowie… Za co?”
Nagle usłyszałam hałas przewracanych pudeł.
„Czyżby nowy Samsung spadł na ziemię? Och, tak mi przykro… A nie… Jednak nie…”
– Izzy tygrysico! Nie tutaj! Nie znałem Cię od tej strony! Co Ty robisz?!
Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy sobie po prostu pójść.
„Na zapleczu? Takie romantyczne. Te nowe telefony wokół. Tak, czuję to.”
Zeskoczyłam z krzesełka, powstrzymując się od śmiechu. Już chciałam się oddalić, kiedy nagle usłyszałam krzyk mężczyzny. I nie był to krzyk, jakiego w takiej sytuacji można by się spodziewać. Był to krzyk przerażenia, wywołany bólem.
„Co począć, co począć, co..?”
Niepewnie udałam się na zaplecze.
– Omo… To gdzie ten Samsung? – rzuciłam bezmyślnie i nagle stanęłam jak wryta
W niewielkim pomieszczeniu, w którym oprócz pudełek ze sprzętem, znajdowały się drzwi prowadzące do łazienki, mała chłodziarko-zamrażalka i ekspres do kawy, stała wężowa kobieta. Ubrana była w białą bluzeczkę, krawat i czarną spódniczkę, która jednak nie ukrywała jej obleśnego ogona. Kobieta miała jasne, tłuste włosy, okulary i mocno umalowane na czerwono usta. Na ziemi u jej stóp, a raczej u jej ogona, leżał krwawiący mężczyzna. Wtedy pomyślałam, że to może nie szminkę potworzyca ma na ustach…
Wężowa kobieta dostrzegła mnie i uśmiechnęła się szeroko.
– Cody! Danny! – krzyknęłam do chłopaków, znajdujących się na przodzie sklepu i zamieniłam spinkę w miecz
Półbogowie natychmiast zjawili się przy mnie.
– Co się dzieje?! – spytali, ale po chwili zrozumieli
Potworzyca natomiast pomachała do nas, uniosła z podłogi telefon i… Zrobiła sobie zdjęcie.
– Zrobiła sobie selfie! Widzieliście?! – krzyknął Danny
„Co tam potwór w firmowym mundurku. Co tam krwawiący człowiek na podłodze. Ona zrobiła sobie selfie!”
– Takie tam podczas zabijania… – powiedziałam powoli
– #krew #ciało #zwłoki #morderstwo #wixa #nowySamsung #swag #yolo. – powiedział Danny
Normalnie pewnie bym się zaśmiała. Zwłaszcza, że dopiero co miałam ostrą głupawkę. Ale w tej sytuacji wcale nie było mi do śmiechu. Chociaż muszę przyznać, że wężowa kobieta robiąca dzióbek do zdjęcia to coś, czego nigdy wcześniej nie widziałam. Ok, może to było trochę komiczne.
– Zaraz Cię zjem, ale najpierw…
– Danny, nie kończ. – przerwałam mu
Wężowa kobieta schowała telefon do kieszonki i rzuciła się na nas. Głupia istota. Ona jedna, a nas trzech. Cody i ja wbiliśmy jej miecz w środek brzucha, a Danny, chcąc się na coś przydać i jeszcze bardziej dobić potwora, strzelił jej w głowę. Kiedy po Izzy został tylko pył, natychmiast zajęliśmy się rannym mężczyzną. Był śmiertelnikiem. Tego byliśmy wszyscy pewni. Więc dlaczego? Dlaczego go zaatakowała i ugryzła? Właściwie… Chyba chciała go zjeść, bo wgryzła mu się w brzuch. Przeraziło mnie to. Potwór zaatakował śmiertelnika. Zazwyczaj to się nie zdarza. Pomyślałam o Lamii, która na moich oczach atakowała ludzi. Pomyślałam też o Hydrze, która odebrała życie mojej mamie i mamie Cody’ego. One przecież też były śmiertelniczkami.
Razem z chłopakami, nie mieliśmy innego wyjścia, jak zadzwonić na pogotowie.
– Powinniśmy uciekać. – powiedział Cody
– Ale on jest ranny! – krzyknęłam, dalej kucając przy mamroczącym mężczyźnie
– Lana, co pomyślą śmiertelnicy? Że jakiś człowiek go zranił.
– Tak, przyszłam tu kupić telefon, ale rozmowy były za drogie, więc rzuciłam się na sprzedawcę i zaczęłam go jeść! Na pewno tak pomyślą!
– Lana, wiesz jak to jest z Mgłą. Jeszcze przyjdzie nam zeznawać w sądzie.
– Mgła… – szepnęłam
Spojrzałam na rannego. Krzywił się z bólu i jęczał. Było mi go bardzo szkoda. Dotknęłam jego twarzy i zmusiłam, by otworzył oczy i na mnie spojrzał.
– Posłuchaj mnie. Izzy nigdy tu nie pracowała. Nas też nigdy nie widziałeś. Do sklepu wbiegł wściekły pies, a kiedy próbowałeś zadzwonić na zapleczu po hycla, rzucił się na Ciebie i ugryzł. Potem uciekł. Nie pamiętasz jak wyglądał, ale był duży. To Ty zadzwoniłeś na pogotowie. A to Cię nie boli. Nie myśl o krwi, leż spokojnie. Wszystko będzie dobrze.
Nagle na twarzy mężczyzny pojawił się błogi spokój i odprężenie. Przestał tak szybko oddychać i położył się wygodniej na podłodze.
– Spadamy. – zwróciłam się do chłopaków
Oni pokiwali głowami i schowali broń. Wstałam i z ciężkim sercem ruszyłam ku drzwiom.
– Aha! – krzyknęłam. odwracając się – I domagaj się odszkodowania! Dużo! – dodałam, po czym zniknęłam
Szybko opuściliśmy salon i wmieszaliśmy się w tłum. Oddychałam niespokojnie i byłam bardzo zdenerwowana. Miałam nadzieję, że z mężczyzną będzie wszystko w porządku, a my nie będziemy w żaden sposób powiązani ze sprawą.
– Wściekły pies? – spytał nagle Danny
– Nie oceniaj mnie. – odparłam – Miałeś lepszy pomysł? – warknęłam cicho
– Lepiej wróćmy na obóz i powiedzmy o tym Chejronowi.
~*~
Zmrużyłam oczy i spojrzałam na niego gniewnie. Niemal czułam jak moja nagrzana skóra się elektryzuje. Włosy uniosły się, jakbym użyła pianki mega zwiększającej objętość. Mięśnie miałam napięte. Byłam niesamowicie pewna siebie i zdecydowana.
Chłopak sprawiał wrażenie opanowanego. Starał się, bym nie zauważyła, że jego oddech przyśpieszył. Patrzył mi uważnie w oczy.
Zebrani wokół nas, w ciszy, skupieniu i napięciu obserwowali całą akcję. Kilka osób coś szeptało sobie na ucho.
– Gotowi? – spytał Danny i spojrzał na Cody’ego i na mnie
Zgodnie pokiwaliśmy głowami.
– Panie i panowie, jesteście świadkami czegoś wielkiego! Takiego pojedynku jeszcze nie było! Na naszych oczach rozegra się finał starcia dwójki gigantów! Mam w ręku monetę!
Na chwilę oderwałam wzrok od bruneta i spojrzałam na Danny’ego, który przerwał przemowę i uniósł do góry połyskujący pieniążek. Szybko jednak ponownie skupiłam się na rywalu.
– To już czas… Niech zacznie się gra!
Danny wrzucił monetę i uderzył pięścią przycisk. Usłyszałam charakterystyczny odgłos wypadającego krążka. Z uśmiechem wzięłam go do ręki i rzuciłam na stół. Rozbrzmiała standardowa melodyjka i pojedynek się zaczął.
Air Hockey. Gra mojego życia.
Od ponad tygodnia, codziennie przychodzę z chłopakami do galerii, by przepuścić pieniądze na gry. Nie wiem ile już dolarów na to poszło, ale nie żałuję. Moje grube hajsy. Szybko okazało się, że jestem mistrzynią. Oczywiście, od dawna o tym wiedziałam, ale chłopcy nie. Danny’ego zawsze pokonywałam. Wyzwaniem okazał się Cody. Potrafiliśmy grać przy jednym stole nawet godzinę. Zbierały się wtedy tłumy, żeby nam kibicować i obserwować. Nie dziwię się. Musi to wyglądać interesująco. Z naszym refleksem i siłą zamieniamy grę w pojedynek. Najmocniejszą stroną Cody’ego jest siła, ale to ja mam szybkość. Jestem zwinniejsza i sprawniejsza, zaś jego uderzenia są mocniejsze. A gdy jeszcze się zdenerwuję, cały stół dosłownie kopie prądem, a wokół wieje wiatr. Nawet w pomieszczeniu jestem do tego zdolna. Cody za to nieświadomie wytwarza wokół siebie czarną mgłę. Tak, to musi wyglądać świetnie.
W każdym razie, przychodzimy do galerii i nałogowo gramy. Oboje jesteśmy uparci i uwielbiamy wygrywać. Zwłaszcza ze sobą nawzajem. Każdy sukces daje mi chorą satysfakcję.
Runda się rozpoczęła. Po dwóch sekundach krążek był w bramce Cody’ego.
– Wow, ale szybko!
– Śmignęło!
Chłopak nie zwlekał i szybko mi się odgryzł. Pomarańczowy krążek płynął po śliskiej powierzchni stołu. Buchające przez dziurki powietrze łaskotało skórę na moim nadgarstku.
– Ha, to było do przewidzenia. Zawsze uderzasz w prawą stronę. To Twoja strategia.
– Nie mam strategi. Po prostu jestem praworęczna. – powiedziałam i z całej siły uderzyłam w lewą stronę – A to przewidziałeś? – spytałam, kiedy krążek wpadł w otwór
Ktoś w tłumie się zaśmiał.
Kilka razy krążek wylatywał w powietrze. Zdarzało się też tak, że któreś z nas, przez przypadek strzelało krążkiem na boki. Ludzie musieli się kryć, by nie oberwać.
– Drodzy państwo, zostały sekundy do końca, jest remis! Kto wygra, kto wygra?!
Spojrzałam na wyświetlacz. Oboje mieliśmy po osiem punktów, a czas się kończył.
– Tu może wydarzyć się wszystko, tak jak w meczu z Polską. – powiedział Danny i pewnie nawet bym się zaśmiała, ale byłam zbyt skupiona
Cody z całej siły odbił krążek, który poszybował przez środek stołu. Machnęłam ręką i odbiłam go. Nim zdążył dolecieć do połowy stołu, czas się skończył. Momentalnie powietrze przestało buchać, a dźwięk i kolorowe światełka ustały.
– No nie…
Cody zatrzymał ręką krążek, przewrócił nim zręcznie w palcach i wrzucił do otworu.
Wzięłam głęboki wdech. Czułam jak serce mi szybciej bije. Poprawiłam ręką naelektryzowane włosy i zaczęłam się wachlować.
– Ja zapłacę, ale zagrajcie jeszcze raz! – powiedział jakiś mężczyzna koło czterdziestki, a my się zaśmialiśmy
Po chwili ponownie rozbrzmiał dźwięk wypadającego krążka.
Wciąż byłam pełna energii i determinacji. Mijały kolejne minuty, a na wyświetlaczu co rusz zmieniała się ilość punktów.
– No dobra mała, co dostanę jak wygram? – spytał Cody, podążając wzrokiem za krążkiem
– Ha, ode mnie, to możesz dostać co najwyżej w twarz. – odparłam
Kilka osób się zaśmiało.
– Nie tego oczekiwałem.
– A co, masz jakąś propozycję? – spytałam zaciekawiona
– Jak wygram…
– Jeśli wygrasz. – poprawiłam go szybko, a on uśmiechnął się
– Jak wygram, stawiasz mi loda.
– Dwuznaczna propozycja chłopcze.
Ponownie parę osób się zaśmiało. Jedną z nich był oczywiście Danny, który stał na środku niczym sędzia.
– Masz coś przeciwko?
– Zostało dziesięć sekund, a znów jest remis!
– Świderek? – spytałam szybko, niemal krzycząc
– Duży. Dla tego, kto wygra.
– A z posypką?
– Jak chcesz, może być nawet i z posypką.
– Tą strzelającą?
– Tą strzelającą. – zgodził się
W moim oku pojawił się błysk. Uśmiechnęłam się pewnie i uderzyłam w krążek.
Kilka minut później…
– Omniomniom, ale ten lód jest dooobry! – powiedziałam głośno – A ta posypka jest taka kolorowa i tak fajnie strzela w ustach! Ojej, jakie dobre! – dodałam i zachłannie polizałam śmietankowego loda
Cody spojrzał na mnie gniewnie spod przymrużonych powiek, a Danny wybuchnął śmiechem.
~*~
REKLAMA
(Ogród Hery na Olimpie. Jedną z alejek kroczy Danny bez koszulki, tylko w szortach. Słychać pisk nastolatek. Chłopak odgarnia włosy, poprawia okulary przeciwsłoneczne i uśmiecha się uwodzicielsko. Zatrzymuje się przed kamerą.)
– Witajcie kochani! Czy wy też macie dość koszenia trawy w zimie? To uciążliwe, prawda?
(Słychać śmiechy.)
– Wszystko przez ten śnieg! Chcesz skosić trawę i nie pozwolisz, by jakiś tam śnieg Ci w tym przeszkodził. Bez obrazy Chione!
(Danny nagle wyciąga z krzaka kosiarkę spalinową.)
– Kosiarka? Przeżytek! Mam dla was coś zupełnie innowacyjnego! Coś, co odmieni wasz ogród!
(Danny odrzuca kosiarkę gdzieś w dal. Słychać łoskot, pisk kota, a przed kamerą przelatuje paw. Na alejkę wychodzi satyr w pomarańczowej koszulce z napisem „Danny jest głupi fajny”. Słychać brawa.)
– Oto satyr Bernard! Bernard, co słychać?!
– Właściwie to…
– Nieważne, bo i tak nikogo to nie obchodzi!
(Danny przerywa wypowiedź Bernarda i wciąż się uśmiecha. Słychać śmiechy.)
– Bernard pomoże wam w zadbaniu o ogród! Jak? Och, już wam mówię! Bernard jest w połowie kozą, a jak wiemy, koza zeżre wszystko, co nie zdąży uciec. Pewnie zeżarłby nawet mnie, gdybym nie był szybszy i zwinniejszy. I fajniejszy.
(Bernard mruży oczy i patrzy pytająco w kamerę.)
– W każdym razie, jeśli wasz ogród potrzebuje pomocy, wyślijcie SMS o treści „MOJA KOSIARKA NIE LUBI KANAPEK” pod numer 1221, a do waszego domu zostanie przysłany Bernard! Dla pierwszych dziesięciu osób, cygański prysznic gratis!
– Cygański prysznic?
(Bernard wygląda na zainteresowanego. Nagle w dłoni Danny’ego pojawia się zwykły dezodorant. Publika robi „Ooo!”. Oczy satyra lśnią. Nagle wyrywa chłopakowi dezodorant i zaczyna go jeść.)
– Osz Ty w życiu!
(Danny wskakuje w krzaki)
– Czy on teraz nie wybuchnie?!
(Satyr jest szczęśliwy i uśmiechnięty. Blondyn wychodzi z krzaków. Jest zszokowany. Podchodzi niepewnie od Bernarda, a następnie odsuwa się od satyra, który pachnie teraz jak nowy samochód i macha do kamery.)
– Właściwie, to dlaczego w gratisie jest dezodorant? Czy to mój posiłek?
– Nie. Po prostu chodzi o to, żebyś nie śmierdział.
– Ale ja go zjadłem.
– I to działa!
(Danny się uśmiecha i obejmuje przyjacielsko satyra.)
– Zamówcie nasz produkt, bo inaczej przyjdzie do was japoński, białoskóry jebacz!
– Cięcie do cholery!
(Słychać krzyki i śmiech publiczności. Satyr i heros machają, po czym zaczynają tańczyć tango.)
PO REKLAMACH
– Ale będzie fajnie! – ucieszyłam się i klasnęłam w dłonie
Odsunięty pod okno stół zastawiony był słodyczami i piciem, a na środku pokoju leżały materace.
– Wtedy było fajniej.
– Bo było więcej osób. – odpowiedziałam blondynowi
– Kto jeszcze był? – spytała Danielle
– Hmm! My, Thalia, Nico, Percy, Annabeth, Grover i Tyson.
– Nico też mógł przyjść. – powiedział Jake
– A po co? – spytał Cody, układając z synem Apolla poduszki
– Mógłby. I przyjdzie następnym razem, jak będzie więcej czasu na organizację. – powiedziałam
Tego dnia wszystko wyszło spontanicznie. Rodzice zadzwonili, żeby powiedzieć, że gdybyśmy chcieli wpaść, to ich nie ma, bo jadą na weekend. Od razu wpadłam na pomysł, by zorganizować noc filmową. Pomyślałam też, że to dobra okazja, by zająć się swataniem. Zaprosiłam Cody’ego, Danny’ego i Danielle. Po prostu nie było czasu, by wziąć kogoś jeszcze. Zebraliśmy się z obozu i pojechaliśmy.
– Jest jeszcze widno, to co najpierw?
– X-box, czy filmy?
– A pizza?
– Włączę jakąś muzę.
– Tylko normalną.
– Dobra, włączę czeski rap.
– Chyba nie.
– To najpierw x-box, potem nam się nie będzie chciało.
– A pizza?
– Akurat jak skończymy grać. Będziemy głodni i zrobimy.
– Ale ciasto można teraz. To urośnie.
– Dobra!
Song 4: https://www.youtube.com/watch?v=hYru9VCXSl0 – The Subways – „We don’t need money to have a good time”
Całą piątką poszliśmy do kuchni. Danny zaczął puszczać na yt jakieś śmieszne parodie piosenek i stare hity, które każdy z nas znał na pamięć.
Danielle usiadła na blacie, a Jake i ja zaczęliśmy tańczyć na środku kuchni. Jak nienormalni. Blondynka bardzo się z nas śmiała. Danny się oczywiście do nas przyłączył, a Cody objął stanowisko operatora kamery. Było naprawdę zabawnie, kiedy tańczyliśmy i skakaliśmy do tureckich piosenek.
W końcu zabraliśmy się za pizzę.
– Omo, dużo tego będzie!
– Przesuń się.
– Nie.
– No weź. Mam tu siniaka!
– No dobra.
– Trzeba dodać mąki.
– Wow, Danielle. Dobrze Ci idzie. Będziesz świetną żoną. – pochwalił blondynkę Danny
Córka Ateny zarumieniła się i nie odpowiedziała. Cody i ja wymieniliśmy znaczące spojrzenia.
Jakiś czas później skakaliśmy jak powaleni w salonie. Graliśmy w gry sportowe na x-boxie, którego Jake dostał na święta.
W grach konkurowaliśmy między sobą. Było przy tym dużo krzyku, radości, dopingu, nerwów i śmiechu. Musieliśmy schować materace do pokoju Jake’a, by było nam wygodniej.
– To gramy drużynowo w to?
– A jak to jest?
– Nie wiem, jeszcze nie graliśmy.
– To wy grajcie, mi się już nie chce. – rzekł Jake, wziął szklankę z colą i usiadł na sofie
– No to podzielmy się. Dziewczyny na chłopaków, czy koedukacyjnie? – spytał Danny
„Skąd on zna takie trudne słowa?”
Uśmiechnęłam się przebiegle.
– Ty Danny, bądź z Danielle! – krzyknęłam
„Dwie pieczenie na jednym ogniu.”
– No dobrze. – zgodził się, niczego nie podejrzewając
Widziałam po Danielle, że bardzo się cieszy.
– A dlaczego akurat tak? – spytał nagle blondyn
– Bo oboje macie imię na „D”. – odparł szybko Cody
– Hm, to logiczne. – przytaknął Danny
Spojrzałam na bruneta i uśmiechnęłam się do niego. Chyba chciał mi pomóc.
– To my będziemy czerwoni, a wy niebiescy. – ustalił Danny
– Spoko.
– Musicie wybrać maskotkę. – podpowiedział Jake
– Kotek! Cody, weźmy tego kotka! Proszę! Kotek! – błagałam chłopaka
– Niech będzie ten kotek.
– A wy?
Para blondasów spojrzała na ekran.
– Oo, duży mamy wybór. Zobacz Danielle, jest orka. Orki to takie pandy. Tylko, że w wodzie. I mają płetwy. Wiedziałaś?
Oczy blondynki zaświeciły się.
– Uroczo! – zawołała
– Patrz jak ta marchewka tańczy.
– I macha.
– Ale głupia!
– Zmutowana.
– GMO. Bierzemy?
– Tak.
– Kotek kontra marchewka GMO.
Po wielu dyscyplinach, nerwach i wybuchach śmiechu, drużyna niebieska wygrała. Cody i ja przybiliśmy sobie żółwika. Byliśmy prawdziwymi zwycięzcami.
Potem nadeszła kolej na tańce. Niezwyciężonym mistrzem okazał się być Danny. Chłopak wygrywał z każdym z nas.
– Danny, teraz Ty jesteś laską!
– Jaka szekszi.
– Dobra dupa z Ciebie.
– Jak zawsze.
Jake i Danny zaczęli tańczyć. Cody nagle wstał z krzesła, wyjął z kieszeni złote drachmy i rzucił je synowi Apolla pod nogi.
– Tańcz szybciej szmato. – powiedział brunet z pełną powagą
My oczywiście zaczęliśmy się śmiać, Jake nawet upadł na podłogę, ale Danny nie dał się sprowokować i dzielnie trzymał się kroków.
– Widzicie jaki posłuszny? – zwrócił się do nas Cody
Gra się skończyła.
– Lanuś, teraz Ty!
– Może później. – odparłam, trzymając chusteczkę przy uchu
– Co się stało? – spytał blondyn, nachylając się nade mną
– Omo…
Niepewnie zabrałam rękę od ucha i spojrzałam na zakrwawioną chusteczkę. Zebrani zrobili wielkie oczy.
– Ty krwawisz!
– Aish, spokojnie Danny! No przecież nie umieram! – powiedziałam, wstając z krzesła
Podeszłam do lustra, a wszyscy ruszyli za mną. Syknęłam i skrzywiłam się z piekącego bólu.
– Co Ty zrobiłaś kaleko? – spytał Jake
– Podczas tańczenia zahaczyłam o kolczyk i…
– Auć… – skrzywił się Danny
– Trochę… Za bardzo go pociągnęłam. Ale jest w porządku, nie przerwałam sobie ucha. – powiedziałam szybko
Danny pobiegł do łazienki i przyniósł mi mokrą chusteczkę. Uśmiechnęłam się w podziękowaniu.
– Ja się tym zajmę niezdaro. Proszę się odsunąć, ja tu jestem synem Apolla! – powiedział głośno chłopak – Siostro, skalpel. – zwrócił się do Cody’ego
– Mogę Ci jedynie podać ciastko. – zaoferował chłopak
– Dobrze, ale pośpiesz się siostro, pacjentka w stanie krytycznym! – powiedział pełen napięcia
Zaśmiałam się krótko. Usiadłam wygodnie, a Danny nachylił się nade mną i delikatnie odgarnął moje włosy na plecy. Danielle, Jake i Cody przyglądali się wszystkiemu z uwagą.
– Ajć… Twoje dziurki… – zaczął syn Apolla
– Wiem, wiem. – przewróciłam oczami – Noszę kolczyki od dziecka i moje dziurki są rozjechane jak pięćdziesięcioletnia prostytutka. – rzuciłam obojętnie, a Danny uśmiechnął się rozbawiony
Poczułam ciepłą dłoń chłopaka na skórze. Zręczne palce blondyna dotknęły mojego ucha. Po chwili pieczenie i szczypanie ustało.
– I gotowe! – zawołał zadowolony chłopak, wycierając ostatnie krople krwi
– Jej, dziękuję Danny! – krzyknęłam i rzuciłam się na blondyna
Przytuliłam go, a on podniósł mnie na ręce i usadowił na kanapie obok Danielle.
– Nie ma sprawy dziecinko. Od tego jestem. – rzekł Danny, robiąc gwiazdorską pozę – Siostro, gdzie to ciastko?! – spytał Cody’ego z pretensjami, a my się zaśmialiśmy
W końcu obaj chłopcy zaczęli tańczyć.
– Co to za ruchy?
– Dajesz mała, kręć tymi bioderkami!
– Pokaż co potrafisz!
– Danny ma więcej punktów, zaraz wygra.
– Gdyby to był jakiś sport, to ja bym wygrał.
– Jasne, jasne.
– Przesuń się.
Ciągle się śmiałam. To tak debilnie wyglądało. Runda się skończyła, a chłopcy przyjęli stylowe pozy, po czym przybili sobie piątki.
– Wiecie, że byłam kiedyś cheerleaderką? – spytałam ich, kiedy podeszli do stołu
– Wow, to pewnie dlatego tak dobrze sobie radzisz z unikami w walce i na treningach.
– Ćwiczyłam też różne układy taneczne, oglądając filmiki w Internecie, więc myślałam, że sobie poradzę, ale ta gra jest tragiczna. – powiedziałam i napiłam się
– Ja ćwiczyłem hip hop.
– Dzieci Apolla są za zdolne. – stwierdził Jake
– Powinniśmy założyć zespół!
– Pogrzało Cię?
– Mówię poważnie. Każdy z nas coś pisze, umiecie grać na instrumentach, znacie się na tym.
– Danny, to Ty chcesz iść w muzykę, nas w to nie mieszaj.
– Ale karaoke…
– Mogę wygłupiać się na karaoke, ale nigdy nie stanęłabym na prawdziwej scenie.
„No dobra. Stanęłabym. Grałam przecież w przedstawieniach.”
– Ale jak będzie następna zabawa, to zaśpiewasz ze mną?
– No niech Ci będzie. – zgodziłam się niechętnie
– A jak napiszemy własną piosenkę? – spytał błagalnie i wyszczerzył się
Zamyśliłam się na chwilę.
– Jak będzie fajna.
– Będzie, będzie.
– Dzieci Apolla są za zdolne. – powtórzył Jake – Nie lubię was. – dodał, a my się zaśmialiśmy
Kilkanaście minut później…
Song 5: https://www.youtube.com/watch?v=8g_n1cQlVTo – „My Destiny”
Stałam w kuchni i obserwowałam pizzę w piekarniku. Jej przygotowaniem zajęliśmy się w czasie między rundami. Uśmiechnęłam się, słuchając rozmów dobiegających z salonu. Podeszłam do okna i wzięłam do ust tabletkę.
Nagle poczułam, że ktoś zarzuca mi od tyłu ramiona. Cody przyciągnął mnie do siebie, oparł brodę o moją głowę i mocno przytulił. Poczułam zapach jego wody toaletowej. Wybałuszyłam zdziwiona oczy, a serce od razu zabiło mi szybciej.
– Co robisz? – spytał cicho
– Nic. – wypaliłam, połknęłam tabletkę i schowałam pudełko – A Ty co robisz? – dodałam zdenerwowana
– Przytulam Cię. – szepnął mi na ucho
– To widzę. Ale zaraz ktoś tu może wejść.
– Dobrze wiem, że chcesz ich wyswatać, ale świetnie dają sobie radę sami, więc chyba możesz zająć się sobą.
Zrobiło mi się gorąco. Poczułam jak na twarz wypływają mi rumieńce. Dawno się tak nie czułam. Bardzo. I nie lubiłam tego. Nie lubiłam tego, że wciąż tak reaguję na Cody’ego. Czułam, że jestem zbyt uległa, że przez niego tracę zmysły. Jednocześnie wiedziałam, że to uczucie jest zarezerwowane tylko dla niego. Tylko on tak na mnie działał.
– Co masz na myśli? – spytałam słabo
– Po prostu się cieszę, że wreszcie możemy być razem.
– Mówisz, jakbyśmy wcześniej nie mogli. – rzuciłam bez namysłu
Chłopak odsunął się ode mnie, a ja odwróciłam się w jego stronę.
– To Ty przez cały czas unikałeś mnie jak ognia, a teraz co? Tak nagle Ci się odmieniło? – spytałam – No to chyba trochę za późno. – dodałam, zanim zdążył coś powiedzieć
Cody patrzył na mnie uważnie. Miał taki smutny wzrok…
– Przepraszam. Nie liczę, że kiedyś mi to wybaczysz. Nienawidzę siebie za to, że Cię tak skrzywdziłem. Rozumiem Twój ból i Twoją wściekłość. Naprawdę, nie zdziwię się, jeśli nie będziesz chciała mnie już znać.
Chłopak cofnął się lekko, więc złapałam go za rękę.
– Cody, to nie tak. – wypaliłam
Szybko puściłam jego dłoń i westchnęłam głęboko.
– Ja po prostu potrzebuję czasu, ok? Żeby Ci ponownie zaufać. Widzę, że się starasz, że zależy Ci, aby odnowić nasze relacje, ale boję się. Boję się, że się zaangażuję, że zacznie mi za bardzo zależeć, a Ty znów znikniesz. Odejdziesz bez słowa i zostawisz mnie samą. – wyznałam na jednym wdechu
– Nigdy.
– Nie mów tak. Już raz tak zrobiłeś.
– Musiałem.
– A ja musiałam przez to przejść. I teraz chcę, żebyś mnie zrozumiał i dał mi czas.
– Ile tylko chcesz. – powiedział szybko, a w jego oczach pojawiła się nadzieja
Zapadła cisza.
„Jestem chora psychicznie. I głupia. Chwila, na którą zawsze czekałam, a ja mówię Cody’emu, że potrzebuję czasu. Chyba upadłam na głowę. Jaka normalna dziewczyna mówi takiemu cudownemu, przystojnemu chłopakowi, że potrzebuje czasu, kiedy ten ją przytula? Co jest ze mną nie tak? Przecież dalej go… Ech… Spłonę po śmierci. Czuję to. Ale nie mogę postąpić inaczej. Nie po tym wszystkim, co przeszłam. Zbyt wiele wycierpiałam, żeby teraz tak po prostu mu wybaczyć. Co to, to nie. Niech sobie dziad poczeka i się pomęczy. Ale i tak spłonę.”
– Pizza! – krzyknął Danny, wpadając do kuchni bez koszulki
Odwróciliśmy się w jego stronę.
– Ale pachnie!
– Na pewno będzie dobra!
Danielle i Jake również weszli do kuchni. Wyminęłam Cody’ego, założyłam rękawice i wyjęłam z piekarnika gorącą blachę. Pizza wyglądała wspaniale. I tak pachniała.
– Szybko! Wybrałem już film! – krzyknął Danny
– Pewnie słaby.
– Sam jesteś słaby. – prychnął blondyn
– Opis fajny. – rzekł Jake, biorąc ode mnie talerz
– Cody, chcesz sosu? – spytał syn Apolla
– A jaki to sos? – spytał chłopak i szturchnął Danny’ego
– Taki wyjątkowy. Specjalnie dla Ciebie.
– To z czym on jest?
– Z miłością. – odparł blondyn i też szturchnął chłopaka
Jake, Danielle i ja, zaśmialiśmy się, przysłuchując się ich rozmowie.
– Danny, co to za negliż? – spytałam, lustrując jego idealnie wyrzeźbioną, delikatnie opaloną klatkę piersiową
– Gorąco mi było. – powiedział szczerząc się i podrapał się po włosach
Zerknęłam na Danielle i zauważyłam rumieńce na jej ślicznej buzi. Uśmiechnęłam się pod nosem.
– Przestańcie już, bo to straszne. – powiedziałam, gdy wszyscy zasiedliśmy przy stole, a Danielle ukryła się za swoją pluszową pandą
– Ale co? – spytał Cody
– To wasze gadanie.
Chłopcy wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
– Cody, brakuje mi Ciebie. Już nie jest tak jak dawniej. Zbyt mało czasu spędzamy ze sobą. – wyznał Danny poważnym tonem
– Wiem. – przytaknął brunet, gdy przełknął kawałek pizzy
– Twoja pupcia jest taka ciasna i wąska. – wyznał Danny
Zakrztusiłam się i od razu zrobiłam się cała czerwona. Nie mogłam nabrać powietrza, bo tak się śmiałam. Nie tylko ja byłam w takim stanie. Jedynie Cody zachował stoicki spokój.
– A Twoja już taka rozjechana, przykro mi. – oznajmił Cody i dalej jadł
– No co zrobisz?
– Nic nie zrobisz.
– Bogowie nie! Proszę was! Nie przy jedzeniu! – krzyknął Jake i wzniósł ręce do góry – To straszne! Przestańcie!
– Ale co?
– Ej Cody, może powiemy naszym paniom o nas? – zaproponował Danny
– Ale, że co? Że ja i Danielle jesteśmy tylko przykrywką dla waszego związku? – spytałam
– Tak. – przytaknął Cody
– Dobrze! DOBRZE! Ja tu wszystko rozumiem! Spotykacie się z nami, żeby zachować pozory, a tak naprawdę to GayLove!
– It’s gay love! – zaśpiewali Danny i Jake
– Omo, lepiej włączcie już ten film, bo mi niedobrze się robi. – powiedziałam, a blondynka mi zawtórowała
– Tak, to gorsze niż horror. – powiedziała
– Przecież Ty nie oglądasz horrorów. – zauważył Danny
– Sugerujesz, że jestem gorsza? – spytała poważnie
– Nie, no co Ty. Jesteś super! A filmy wybrałem fajne! Jak się będziesz bała, to powiedz. Będę przy Tobie cały czas. – zadeklarował Danny
„No wreszcie! Jeju, jak pięknie to zrobiłeś Danny! Jestem z Ciebie dumna!”
Uśmiechnęłam się triumfalnie.
– To dobrze. Mam tylko nadzieję, że przestaniecie już z tymi żartami. – rzuciłam obojętnie
Szczytem moich marzeń zdecydowanie nie było słuchanie takich opowieści z ust chłopaka, którego dawniej bardzo kochałam.
– To jest nic. Wyobraźcie sobie stopy jakiegoś starego człowieka. – powiedział poważnie Danny
Wlepiliśmy w niego pytające spojrzenie.
– Dlaczego mielibyśmy to sobie wyobrażać? – spytał Cody
– Stopy starych ludzi są obrzydliwe. Widzieliście kiedyś takie? Ich paznokcie żyją własnym życiem. Kto wie jakie cywilizacje się tam tworzą. Jestem pewny, że niektóre odkryły już koło albo i lepiej. Jak będę stary, nie chcę mieć stóp! Mogą mi je obciąć, będę pomykał na wózeczku! A co!
Zaśmialiśmy się.
– Ty jesteś niereformowalny!
– To komplement? – spytał, co wywołało kolejne śmiechy
Jakiś czas później…
– Ej Lana, Ty też oglądasz ten film? – spytał Danny, wychylając się zza Danielle
– Ej, ej! – krzyknął Cody – Ja tu jestem i wszystko widzę i słyszę!
Spojrzałam zdziwiona na bruneta.
– Nie zdradzaj mnie tu! – powiedział zaborczo syn Hadesa
Wywróciłam oczami.
– Przepraszam misiaczku. – powiedział Danny cieniutkim głosikiem
– Skończcie już. Błagam.
– Zazdrościsz.
– No pewnie. – burknęłam
Obie z Danielle westchnęłyśmy.
„Super. Powiedziałam Cody’emu, że potrzebuję czasu, to poleciał do Danny’ego. Słodko.”
Dalej oglądaliśmy filmy. Przez całą noc obejrzeliśmy kilka horrorów, a potem porozchodziliśmy się po pokojach i zasnęliśmy w różnych miejscach. Nawet tego nie planowaliśmy. Tak po prostu wyszło.
Krzyknęłam przez sen i zerwałam się do pozycji siedzącej. Zaczęłam szybko oddychać. Obok mnie była Danielle. Dziewczyna szybko objęła mnie ramieniem. Nocne niebo przecięła błyskawica, która oświetliła wnętrze pomieszczenia. Byłyśmy w moim pokoju.
– Co się dzieje? – spytałam, dysząc ciężko
– Spałaś jakąś godzinkę, ale ja jakoś nie mogłam zasnąć. Znów miałaś koszmar i zaczęła się burza. Trochę się przestraszyłam… – wyznała blondynka – Rzucałaś się na łóżku…
Zamknęłam oczy i przetarłam twarz.
– Przepraszam Danielle. – szepnęłam – Gdzie reszta?
– Nie wiem… Nie ma prądu i… Chyba słyszałam jakiś głośny pisk. – powiedziała i przycisnęła do siebie swoją pandę
„Ten pisk to akurat mógł być Danny…”
– Chodźmy, pójdziemy po chłopaków.
Wygrzebałam się z łóżka i wyszłyśmy z pokoju. W całym domu było ciemno i cicho. Weszłam do pokoju Jake’a. Chłopiec razem z synem Hadesa spali na łóżku. Rozczulający widok.
Potrząsnęłam ramieniem Cody’ego. Brunet otworzył oczy i zamrugał.
– Hej, nie śpicie? – spytał, siadając i rozglądając się
– Gdzie Danny? – spytała Danielle
– Nie wiem, chyba został w salonie. Miał tu przyjść, ale długo go nie było i zasnęliśmy. – powiedział
„Pewnie już nie żyje. My będziemy następni.”
W tym momencie, Jake też się obudził.
– Zasnęliśmy? – spytał zaspany – Danny miał przyjść i pograć w Simsy. Gdzie on jest? O! Burza!
„Grać w Simsy beze mnie? A to mendy!”
– Ojczulek się zdenerwował, czy co? – mruknęłam – Szybko, Danny został zupełnie sam, musimy iść.
– Tak! Zanim się obudzi! – wypalił Cody, a ja pacnęłam go w głowę
Song 6: https://www.youtube.com/watch?v=76RbWuFll0Y – Nickelback „When we stand together”
Całą czwórką ruszyliśmy w stronę salonu. Byłam gotowa na wszystko. W końcu wpadliśmy do środka. Spodziewałam się przerażającego widoku, krwi, głowy Danny’ego kulającej się po podłodze…. A tu co? Spokój, cisza, chłopak spał w najlepsze, zawinięty w kokonik.
Westchnęłam z ulgą. Jebany farciarz.
Obudziliśmy go jednak i wszyscy razem siedzieliśmy w pokoju. Nie było prądu, więc graliśmy w karty i różne gry. Oczywiście, gdybym się postarała i gdyby jakoś bardzo mi zależało, mogłabym z tym coś zrobić. Ale po co? O szóstej zasnęliśmy w ubraniach na materacach. Musieliśmy śmiesznie wyglądać.
Kiedy się obudziłam, poczułam, że przygniata mnie czyjaś ręka. Obok mnie spał Cody. Uśmiechnęłam się i delikatnie odwróciłam. Cała trójka blondynków leżała niemal na sobie. Na ten widok to się dopiero wyszczerzyłam.
Jasne promienie słoneczne próbowały przedzierać się do środka przez zasłonięte okna. W salonie panował lekki nieład, ale dzięki temu było przytulniej.
Najostrożniej jak mogłam, wysunęłam się z objęć czarnowłosego i wyszłam z salonu. Pikający na kuchence zegarek uświadomił mnie, że prąd wrócił. Zmieniłam ubrania i odświeżyłam się w łazience. Następnie postanowiłam zrobić coś miłego i zabrałam się za smażenie naleśników. Uśmiechnęłam się, kiedy wyobraziłam sobie radość Danny’ego. On chyba jak nikt inny kochał naleśniki. Pamiętałam historię, którą kiedyś mi opowiedział. Nigdy nie myślałam, że opowieść o naleśnikach może być tak poruszająca, ale jego właśnie taka była.
Po mieszkaniu szybko rozniósł się rozkoszny zapach jedzenia. Wiedziałam, że to na pewno obudzi półbogów. I miałam rację. Jak jeden mąż weszli do kuchni. Byli rozczochrani i zaspani. Ledwo widzieli na oczy. Chłopcy zdjęli koszulki.
„Och Cody, czy to nagroda za zrobienie śniadania?!”
– Dzień dobry pyszczki! – zawołałam promiennie
– Aaa!
– Naleśniki!
– Czemu mnie nie obudziłaś? – spytała Danielle – Pomogłabym Ci.
– Nie było takiej potrzeby. – odparłam z uśmiechem
– Lanusia zrobiła naleśniki! Myślałem, że nie umiesz! – powiedział Danny
– Morda frędzlu. – warknęłam i zagroziłam mu trzepaczką
– W czym Ci pomóc?
– Posprzątajcie tylko w salonie i zanieście talerze.
– Tak jest!
Jake, Cody, Danny i Danielle posłusznie wykonali moje polecenie. Słyszałam jak przy okazji się sprzeczają i sobie żartują. Chwilę później, siedzieliśmy przy stole i jedliśmy wspólne śniadanie. Było bardzo wesoło.
– Ale pyszne.
– Dziękuję.
– Kochana jesteś, że zrobiłaś dla nas śniadanko.
– Ej! Ja go chciałem wziąć! Oddawaj!
– Nie. Kto pierwszy, ten lepszy.
– Danny, nie kłóć się o jedzenie.
– Będę.
– Spadaj.
– Chyba Ty.
Oczywiście Cody, Danny i Jake nie byliby sobą, gdyby nie wmieszali się w jakąś niepotrzebną dyskusję. W końcu jednak się uspokoili.
– Tak sobie pomyślałem… – zaczął Danny
– Co zrobiłeś?! – krzyknął z niedowierzaniem Jake, a my się zaśmialiśmy
– Brawo młody, robisz postępy. – pochwalił go Cody i przybili sobie żółwika
– Uczę się od najlepszych. – przyznał zadowolony piegusek
– Już się tak nie podlizuj… – szepnął syn Apolla
– Mów, bo zapomnisz. – zwróciłam się do niego
Danny szybko się rozpromienił.
– No więc…
– Nie zaczyna się zdania od…
– Dacie mi coś w końcu powiedzieć, czy nie?!
– Nie. – odparł spokojnie Cody i napił się soku
Patrząc na nich byłam szczęśliwa. Byli takimi poczciwymi, pociesznymi istotami. Zawsze mnie rozśmieszali. Dopełniali siebie nawzajem. Choć ciągle się sprzeczali, widać było, że są prawdziwymi przyjaciółmi.
– Ech… Teraz już nie powiem. – oświadczył zrezygnowany blondyn
– I dobrze.
– Oj mów.
– Nie, teraz już nie chcę.
– Gadaj frędzlu.
– Danny, ja chętnie Cię wysłucham. – powiedziała szczerze Danielle, a chłopak uśmiechnął się szeroko
– Naprawdę? Skoro tak, to powiem.
Cody wywrócił oczami, a Jake pokiwał z niedowierzaniem głową.
– Po prostu… Bardzo się cieszę, że jesteśmy razem. Naprawdę. I chciałbym, żeby tak było cały czas. Możecie mi obiecać, że będziemy się już zawsze przyjaźnić? – spytał i spojrzał kolejno po nas
Przeżułam ostatni kawałek naleśnika i wystawiłam rękę do przodu.
– Nigdzie się nie wybieram. Możesz liczyć na moją przyjaźń. – oznajmiłam
Reszta pokiwała głowami. Danielle położyła dłoń na moją rękę.
– Niech Ci będzie. – powiedział Cody i zrobił to samo
Jake musiał wstać, żeby sięgnąć, ale również się przyłączył.
– Długo mamy czekać? Kładź tu tą łapę. – zwróciłam się do syna Apolla, a ten uśmiechnął się i położył swoją dłoń na naszych – Choćby nie wiem co, trzymamy się razem do śmierci. – dodałam
W tamtej chwili, nad stołem naleśników, w moim salonie, dwudziestego piątego dnia lipca o godzinie dziesiątej pięćdziesiąt sześć, przyrzekliśmy sobie przyjaźń. Może było to dziecinne, czy mało ważne, ale dla nas bardzo istotne.
REKLAMA
(Program „Golden Sun”. Kulisy sceny, gdzie do występu przygotowują się Lana, Cody i Danny. Obraz przenosi się na środek studia. Przed latającą kamerą pojawia się Apollo w swoim złotym garniturze.)
– Teraz na zakończenie programu, nasi goście wystąpią ze swoją piosenką „The Heroes”. Ale zanim to nastąpi, mam pytanie do widzów. Czy nie uważacie, że serial jest lepszy z pełną obsadą? Tęskniliście za tą rozkoszną trójeczką, prawda? Dostaliśmy od was wiele wiadomości, które zaraz odczytam.
(Do Apolla podlatuje mały, uroczy, pulchniutki Amorek i podaje mu kolorowe karteczki.)
– Dziękuję Gerardzie. „Jak się cieszę, że Cody wrócił! Znów jest jak dawniej! – Mel z Montany.” „Mam plakat Cody’ego nad łóżkiem. Czy jak się pomodlę, to zajdę z nim w ciążę? – Martha z Pensylwanii…
(Apollo patrzy niepewnie w kamerę. Nagle obraz przenosi się za kulisy. Ukazana jest twarz Cody’ego, któremu podpinany jest mikrofon. Chłopak patrzy tępo w kamerę. Stojąca obok niego Lana unosi brwi, zakłada ręce na piersi i spogląda na bruneta wyczekująco. Nagle go uderza, a ten zaczyna się przed nią tłumaczyć. Na powrót pokazany jest Apollo.)
– No cóż… Zeus potrafił zamienić się w deszcz, żeby tylko… Nieważne…
(Zmieszany bóg na powrót się uśmiecha i zaczyna czytać.)
– „Nie mogę się doczekać nowej płyty. Ostatnia ścieżka dźwiękowa była świetna, bo skomponowana przez Danny’ego. A teraz jeszcze będą śpiewać! Jaram się! – Zoe z Ohio.” „Kupiłem mikser, który reklamował Cody. Zajebisty. – Josh z Portland.” „Tak mi było szkoda Lany, kiedy Cody odszedł. Fajnie, że teraz pewnie będą razem. – Candy15″ „Cody i Lana są razem?! OMG! – Anonimowa Ślicznotka” „Na końcu serialu pewnie Danny będzie z Laną. Tak jest zawsze. Inne zakończenie nie będzie oryginalne. – Sophie z Florydy” „Nie zdziwię się, jak producenci nas zaskoczą i na końcu Lana wybierze blondaska. Serial ogólnie super, dużo tajemnic jeszcze nierozwiązanych, więc wszystko przed nami. – Joe25″
(Apollo nagle wyrzuca kartki za siebie.)
– Znudziło mi się czytanie, ale naszła mnie taka refleksja. Drodzy widzowie, a wy, co o tym myślicie? Jakie szczęśliwe zakończenie wróżycie naszym bohaterom? Wierzycie, że przewrotna miłość otworzy im oczy? Czekamy na wasze opinie. Na dziś to koniec. W programie wystąpili Lana Conners, Cody Carter i Danny Harrison. A teraz przed państwem ich debiutancki występ, a po nim zapowiedź. Dobranoc!
(Apollo żegna się i macha. Obraz przenosi się teraz na scenę. Gaśnie większość świateł w studiu. Zapada cisza. Publika czeka w zniecierpliwieniu. Nagle rozbrzmiewa muzyka. Mocne, równe bity, bardzo wpadające w ucho i porywające słuchaczy. Oryginalne brzmienie. Wiele melodii, które razem tworzą wyrazistą całość.)
– The Heroes…
– The Heroes…
– The Heroes…
(Słychać szepty Cody’ego, Danny’ego i Lany. Nagle na scenie pojawia się Cody.)
– Say what! What? What?
(Krzyczy do widowni Cody.)
THE HEROES! Yeah!
Herosi – to nie tytuł nadany z przypadku,
lecz faktu!
Jestem tu by lśnić
i po nocach Ci się śnić.
Nie robię tego dla sławy,
tylko dla zabawy.
Moja twarz przyciąga wzrok,
gdy tylko zrobię krok.
Mówią, że jestem niepokonany
Tak, jestem z tego znany
Czy tego chcesz, czy nie, jestem wszędzie.
Myśląc inaczej, żyjesz w błędzie.
YOU KNOW ME!
Ślicznotki moje imię krzyczą
I na wiele liczą.
Jestem ich marzeń ucieleśnieniem,
Boga miłości wcieleniem.
GIRL, I’M YOUR BAD BOY!
Nowej ery okrzyknięty bohaterem,
Przy mnie jesteś tylko zerem.
Me imię „Cody” dumnie noszę
I do Twego świata podziw wnoszę.
Wiesz, że nigdy nie dorównasz mi kroku,
Więc pokłoń się przed Królem Mroku!
(Cody, rapując chodzi po całej scenie. Jego głos brzmi wspaniale, jest naprawdę dobry. Widownia piszczy i krzyczy. Chłopak kończy swoją zwrotkę, przez chwilę leci sama muzyka, a on lekko buja się w jej rytm. Nagle na scenę wskakuje Danny.)
– Say what! What? What?
– Say what! What? What?
(Obaj chłopcy krzyczą.)
EVERYBODY HANDS UP!
CAN YOU HEAR ME?!
HEROES! YES, WE ARE!
Swoim blaskiem Cię oślepimy,
Gdy imprezę tu zrobimy.
Bo to jest nasz czas,
By porwać rzeszę mas.
Moja poezja Cię zniewoli
I odejść nie pozwoli.
Bo jestem panem słowa
Mam powtórzyć od nowa?
Dziewczyny spoglądają na me ciało,
Lecz wciąż im mało.
YES, I’M A PRETTY BOY!
Mój rap jest taki świeży
I jak morfina ból uśmierzy.
CODY IS KING, LANA IS QUEEN
Do szczytu już blisko,
Wiem, że razem osiągniemy wszystko.
Nie znamy granic,
A reguły mamy za nic.
Jak strzała trafiam prosto w serce
ONE, TWO, THREE. BANG!
Wszyscy teraz pytają, czego ten chłopak imieniem „Danny” pragnie,
Że ten flow z nieba kradnie.
Dzięki ciężkiej pracy ludzie mnie widzą
I już ze mnie nie szydzą.
Moją głowę wypełnia talent,
Ma to parę zalet.
Błyszcząc w słońcu,
Bohater zawsze przybywa na końcu.
YOU KNOW WHAT I SAID!
Jestem jedyny w swoim rodzaju,
Nie poddam się, dopóki nie ujrzę raju.
Złoty Chłopiec!
(Danny perfekcyjnie rapuje. Bardzo umiejętnie moduluje swoim głosem. Idealnie wpasowuje się w ryt i wczuwa się w słowa. Porywa publikę. Widownia jest jak zaczarowana. Cody i Danny tańczą w rytm muzyki. Na scenę wchodzi Lana, którą oświetlają reflektory. Dziewczyna emanuje pewnością siebie. Kręci zmysłowo biodrami i patrzy zalotnie na chłopaków.
– Say what! What? What?
– Say what! What? What?
– Say what? What? What?
(Cała trójka po kolei krzyczy.)
Jesteśmy, jesteśmy herosami
Lepiej nie wchodź nam w drogę i nie zaczynaj z nami.
Mój wiek to 17, pierwsze brzmienie przyszłości
Wielu mi tego zazdrości.
I’M SUPER SUPER STAR
SO LET IT SHINE!
Zapachem Cię zniewalam
I zbliżyć się pozwalam,
Lecz chłopcze rozważnie
Przypatrz się dokładnie
Jestem różą z kolcami.
Mój styl to nie nuda
Ani nie obłuda.
BECAUSE I’M HOT!
Młoda, zdolna, słodka i seksowna
Najlepsza
YES BABY, THIS IS ME
Mój głos jest jak narkotyk
Wiem, że marzy Ci się mój dotyk
READY OR NOT HERE I COME
W walce jestem niepokonana,
BABY, liczy się tylko wygrana
Bo jestem LANA!
THE ONE AND ONLY HOTTEST LADY!
(Widownia jest zaskoczona głosem Lany i jej rapem. Wszyscy są pod wielkim wrażeniem. Dziewczyna idealnie się w to wczuła, widać, że musiała dużo ćwiczyć. Poruszała się z wielką gracją. Podczas śpiewania podchodziła do chłopców i zalotnie ich dotykała, co wywoływało piski na widowni. Lana bawiła się swoimi włosami, uśmiechała się i całkowicie radziła sobie z piosenką.)
– Say what! What? What?
– Say what! What? What?
– Say what! What? What?
– THE HEROES!
(Cała trójka po kolei śpiewa ostatnie zdania. Piosenka powoli się kończy. Półbogowie ustawiają się. Lana staje pośrodku. Kiedy dobiega koniec melodii, herosi kłaniają się i odwracają. Lana łapie obu chłopców za ręce i razem wychodzą. Opada kurtyna, a widownia szaleje. Tak kończy się debiut „The Heroes.”)
PO REKLAMACH
Song by Annabelle
(Angielskie wstawki pochodzą stąd, że na początku cały tekst miał być w innym języku i tylko te fragmenty byłyby po angielsku. Potem stwierdziłam, że jednak wszystko zaśpiewają po angielsku, a wstawki już zostały ._. W sumie, wylane na to mam.)
W NASTĘPNYM ODCINKU!
„– Nie wyrywaj tylko dup.”
„– Oddaj!”
„– Mam lampeczkę.”
„– Chciałbym znać jej myśli.”
„– O cholera…”
„– Goń się leszczu!”
Rozdział IX:
„Zagubione słowa…”
Dziękuję za życzenia :*
Hah, Lana to ma dar. Streściła całą poprzednią część w jednym akapicie xd Fajnie, że robi postępy w swoich ćwiczeniach. Widać, że jest naprawdę zdeterminowana, co jej się chwali. (Chciałabym mieć tyle samozaparcia na rehabilitacji palca =,=) Czuję jakąś taką ogromną sympatię do Danielle :> Haha, no i stara dobra Rose <3 Uświadamianie Danny'ego może być bardzo ciekawe 😀 Jej i znowu genealogia Lany. Mówię Ci, z tymi bogami i ich dziećmi, a potem związkami ich dzieci, to wyszłaby niezła telenowela xd
Hm… Coś czuję, że teraz między Laną a Codym może się trochę pomieszać, ale liczę na to, że na dobre im to wyjdzie. Haha, zrobiła nawet listę? Słodkie 😀 Lubię jak Cody zwraca się do Lany per "Aniele" <3 Mam miłe skojarzenia z takim innym opowiadaniem 😀
Eeej, jazda z zimnym łokciem jest fajna xD Chociaż gdyby kierownica była po prawej stronie byłoby mi osobiście wygodniej Haha, Danny i jego ogarnianie samochodu trochę kogoś mi przypomina xd A te sceny w restauracji <3 U kogo Danny uczył się sztuki podrywu? haha
I ojeeej robienie sobie zdjęć w sklepie xD Mi i mojej siostrzenicy też tak raz odwaliło i sobie zrobiłyśmy. Ciekawe czy ktoś to potem tamten telefon kupił 😀 Kurczę, wpuścić tych chłopaków gdziekolwiek i od razu zadyma xd
Kurczę, Lana, Cody i Danny robią tyyyyyle fajnych rzeczy. Chyba wezmę z nich przykłąd i sama przejdę się zagrać w Air Hockeya. Tylko żeby mi płacili za grę xD Ej, to Lana z Codym może rozwiną jakiś biznes? Połączą przyjemne z pożytecznym, ha!
Taaaa… Śnieg w zimie przykrywający trawę to faktycznie problem ;P Zastanawia mnie tylko w jaki sposób Bernard się rozdwoi/roztroi itd. Pewnie dużo chętnych ;)) Kurde, a to tango to od razu skojarzyło mi się z "Tangiem" Mrożka, haha 😀
Lana-swatka 😀 Nie mogę się doczekać xd Też jestem w szoku, że Danny wie co to koedukacja :O No i fakt, jemu wszystko da się wmówić xD Orki to takie pandy… Taaa… Tak, Danny, lekarz kazał przytakiwać 😉 Omg, to się nie dzieje naprawdę. Cody wcale nie rzucił kasy Danny'emu xD Ej weeeeź. U mnie w klasie na przerwie chłopaki coś takiego zrobili. Było niezłe widowisko, haha!
Jeeej, Danny bez koszulki 😀 Też jestem dumna z D. <3 Siiiimsy! Jedna z największych miłości mojego życia 😀 Panowie bez koszulek <3 Cudownie 😀
Druga reklama jest boska! Na eurowizję ich 😀
Hah, bardzo fajnie się czytało, a długością jestem jak najbardziej usatysfakcjonowana xd I coś czuję, że znowu nawaliłam emotikonek 😛
Lana streszcza cały sezon w jednym akapicie, a Ty cały rozdział w jednym komentarzu 😀 Kocham to <3 Zawsze mam banana na twarzy, jak czytam Twoje komentarze.
Co masz w palcem?
Też bardzo lubię Danielle, jest taka kochana *-* Pandy <3 Wielka Panda czuwa nad nami.
Mi też się to skojarzyło z "Tangiem". Lubiłam tą książkę, miałam ją nawet w pracy maturalnej. Spontanicznie wpadł mi do głowy pomysł tego tańca.
Ja też wielbię Simsy 😀 Tyle rodzin, pokoleń i historii <3
Co do emotikonek, to też ich zawsze wszędzie powstawiam 😛
Dobra, Annabelle, robimy umowę/zakład/inna rzecz której nienawidzą dłużnicy i przegrani. Pod każdą częścią Pamiętnika Heroski będzie mój komentarz, o ile będziesz tą serię kontynuowała. Jeśli nie – komentarzy nie będzie (Quick, ale wtedy nawet nie będzie pod czym dawać komentarzy…) Nieważne, o ile będziesz wysyłać Pamiętnik Heroski, o tyle będę pisać komentarze. Kiedy zobaczyłem reklamy i zauważyłem, że Danny jest bez koszulki, już miałem przez chwilę nadzieję, że zrealizowałaś moją chorą fantazję. Cóż, może następnym razem. Wiem na pewno, że po tej części gdzieś w internecie pojawią się dziesiątki blogów: „Yaoi. Danny i Cody. Nieznana historia.” albo „Danny i Cody. Relacja z drugiej strony”. Air Hockey! Zjechał bym ich. Nawet gdyby grali 2 vs 1. Serio. Uwielbiam to. Lana robiąca naleśniki XD. UWAGA: KOLEJNA CHORA FANTAZJA: Gdzieś w alternatywnym świecie: Cody robi naleśniki a do kuchni wchodzą Lana i Danielle bez koszulki. Genialne! Danny i jego trudne wyrazy. A w następnej części zatytułowanej by de way „Zagubione Słowa”, Danny mówi: Cóż, podchodząc do sprawy merytorycznie, awangarda naszej drużyny jest zatrważająco egalitarystyczna. Autokorekta ani razu się nie włączyła XD. To selfie potworzycy było najdziwniejsze. Gdzieś na Facebooku:
Wężowa kobieta opublikowała zdjęcie:
14 minut temu.
Mój pierwszy zabity śmiertelnik. Łał, to całkiem fajne takie zabijanie przypadkowych ludzi.
*image* (gdzieś w tle Lana na krzesełku)
Mantikora, Echidna, Lamia i 3 innych potworów lubią to.
Komentarze:
Echidna: Brawo córciu! Jeszcze urodzisz parę strasznych bestii i będziesz wykapana matka!
Tyfon: ni niewq wiemrf czy tod dobrzefc.
Echidna: Czemu tak dziwnie piszesz? I czy sugerujesz, że nie powinna się we mnie wdawać? Już nie pójdziesz w tym tysiącleciu ze mną do łóżka!
Wężowa kobieta: Mamo, nie rób mi siary…
Tyfon: KOBIETO MAM WĘŻE ZAMIAST PALCÓW! Wiesz jak się trudno pisze wijącymi gadami?
Tyfon: Wcale tego nie sugerowałem…
Lamia: To świetnie! Oby tak dalej. Cóż, ja dalej próbuję zabijać herosów, ale po poprzedniej porażce na moście, chyba naprawdę przerzucę się na ludzi.
Mama uszczelka: Co to za osoba w tle? Czy to heros?
Polifem: Ja nie widzę, żadnego herosa. To pewnie nikt, wydaje ci się.
***
Danielle i Danny. Jak on może tego nie widzieć?
Bogowie, Quickdroo, zakrztusiłam się chipsami ze śmiechu, podczas czytania Twojego komentarza! Serio, nie mogę! Już któryś raz, a bawi nadal! Chyba go sobie wydrukuję i będę sobie czytać, jak będę miała zły dzień (jak na przykład dziś).
Twoje fantazje i fetysze coraz bardziej mnie intrygują, naprawdę musimy kiedyś o tym porozmawiać 😀 😀
Ten motyw z fb mnie totalnie rozwalił. Jakie Ty masz pomysły! Hahahaha! <3
Yaoi: Cody i Danny. Proszę bardzo, chętnie przeczytam. I serio, po tych ich tekstach, to ja bym się nie zdziwiła, gdyby ktoś coś takiego kiedyś napisał ._.
Air Hockey. Nie bez powodu Lana i Cody w to grali. Kocham tą grę i powiem Ci, że też jestem uważana za mistrzynię. Nie jednego silniejszego ode mnie przeciwnika pokonałam. Fajnie byłoby kiedyś zagrać razem 😀 To byłby dopiero pojedynek 😀
Danny i jego mądrości <3 Ten chłopak jest jedyny w swoim rodzaju.
A co Twojej propozycji zakładu, to pasuje mi 😀
Quick, Twój komentarz wciąż bawi mnie tak samo 😀 😀
I wciąż czekam na Yaoi na podstawie Pamiętnika Heroski! 😀
Quick, zaczynam się Ciebie bać.
Świetny rozdział. Czytając go, uśmiałam się jak nigdy. Podziwiam ludzi, które umieją pisać zabawnie.
„Potworzyca natomiast pomachała do nas, uniosła z podłogi telefon i… Zrobiła sobie zdjęcie.” – Potwór robiący sobie selfie? No tak, czemu nie.
Nie ma to jak koszenie trawy w zimie… I oczywiście japoński białoskóry jebacz…
Tak, racja. Historia naleśników Danny’ ego była bardzo poruszająca.
Świetne rapy, ale jednak Danny ‚ego najlepszy. Pewnie by tę Eurowizję wygrali 😉
Muzyka w tle *But first, LET ME TAKE A SELFIE* XD Kiedy czytałam tą część przypomniało mi się te techno właśnie. Rozdział jak zawsze super. Też nie rozumiem jak Danny nie widzi uczucia Danielle. Air Hockey wymiata! Żeby takie epickie gry oglądać na żywo… Te kocie ruchy Dannego do Xboxa Taki satyr pożerający trawę w zimę to fajny pomysł, tylko problemem jest to, że trawy nie posiadam. Ale by się nadał doskonale do sprzątania domu, zje przecież wszystko 😉 Panowie bez koszulek *_* A absy są? 😀 A, jeszcze muzyka. Dzięki Tobie przypomniałam sobie o Nickelback, których już dawno nie słuchałam. Dzięki Piosenka The Heroes wymiata! Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział^^ Paring Lana+Cody FIGTING!
Kobieto, z części na część jest coraz lepiej (albo gorzej, bo nie mam czego się czepiać)! Widzę długi rozdział, myślę: „wysmażę komentarz-potwora”. I co? I g***o. Poza nieśmiertelną interpunkcją i samotnym (w dodatku zupełnie nierzucającym się w oczy) powtórzeniem Twój tekst to całkowita pustynia. Nie ma czego krytykować.
Bardzo podoba mi się relacja, jaka tworzy się między bohaterami. Oni już nie są przyjaciółmi, stanowią rodzinę. Znają się na wylot i potrafią żartować, nie raniąc.
Co do reklam: gratulacje, oczarowałaś mnie. A po tym, jak przesiedziałam czternaście godzin, wtłaczając dane z dzienników w niepotrzebne nikomu tabelki, zdawało się to niemal awykonalne.
[Meduzy niezmordowanie falują, na przemian podkurczając ramiona i rozsnuwając w toni migotliwe sieci parzydełek. Jeszcze tylko troszeczkę, jeszcze odrobinka, a dotrą na miejsce starcia.
Cała Krynica już drży i kuli się pod naporem wywołanych ruchem ich galaretowatych ciał wściekłych bałwanów. A przecież najgorsze dopiero nadejdzie…]
Arachne, Krynica już drży ze strachu przed Twoim atakiem 😀
Taa, moja interpunkcja żyje własnym życiem :p Ale staram się!
Jestem ciekawa z jaką pracą się zmagasz, ale zapewniam Cię, że znam Twój ból. Bardzo dobrze..
Mam tyły, książki na wykopie się skończyły. Wzięłam się za nadrabianie. Nie cierpię komentować z telefonu, ale robię wyjątek dla Ciebie Ann i tego rozdziału, bo mnie rozłożył na łopatki (doceń to
Serio, mój głupi telefonie, postanowiłeś opublikować tylko małą część mojego komentarza -.- skończyło się na (doceń to
Teraz trzymam kciuki, żeby opublikował się cały.
Kurna przepraszam Ann a chciałam tyle dobrego powiedzieć :(. No nie działa. -.-
Ooo, a tak jestem ciekawa co chciałaś mi przekazać :C
Czy tylko ja nie rozumiem wstawek „omo” i „aish”? ._.
Tak mnie straszyłaś tą długością, a wcale jej podczas czytania nie zauważyłam! Bardzo luźny rozdział, można się pośmiać i odprężyć. Jak zawsze dobrze Ci to wyszło, choć mam nadzieję, że w następnym rozdziale skupisz się bardziej na ich przeszłości i rozwiązaniu tych zagadek.
Uwielbiam końcówkę! Kurde, kocham mocne więzi pomiedzy bohaterami.
Ja tak zawsze mówię 😀 To takie u mnie instynktowne już jest :p
Ten rozdział był luźny, bo wiedziałam, że następne nie będą :p