Witajcie. Nie wiem za bardzo co napisać. Ironia, nie? Annabelle nie wie co napisać.
I nie wiem jak to się stało, że dobrnęliśmy razem do tego dziesiątego rozdziału. Dziesiąty rozdział. Brzmi tak poważnie. Jak dziesięć przykazań. Wzięlibyście na serio dziewięć albo jedenaście przykazań? Nie. A dziesięć ma moc.
Także tego… Dedykuję ten rozdział wam wszystkim i każdemu z osobna. Moim drogim czytelnikom, choć jest was niewielu.
Miłego dnia!
Annabelle
Rozdział X:
Goodbye my Angel…
Song 1: https://www.youtube.com/watch?v=OgvLej8ln2w Muse – „Supermassive Black Hole”
Przybyliśmy na miejsce. Central Park zamienił się w prawdziwe pole bitwy. Wszędzie byli obozowicze zaciekle walczący z potworami. Z daleka już widać było dym, a do uszu dochodził ryk bestii. Cody, Danny i ja w ogóle nie byliśmy przygotowani. Nie mieliśmy zbroi, jedynie broń.
– Danny!
– Dobrze, że jesteś!
– Tu są ranni! Musisz im pomóc!
Staliśmy i wielkimi oczami wpatrywaliśmy się w pobojowisko. Herosi wołali Danny’ego. Jego marzenie się spełniło. Został bohaterem, na którego widok ludziom powracała nadzieja. Dzięki silnej woli i determinacji, stał się naprawdę niesamowity. Wiele razy widziałam go w akcji, nie tylko na treningach i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem. Danny miał też dar. Jego rany goiły się szybciej niż innym. Było to bardzo pomocne w walce. Percy w tym celu używał wody.
– Lana! Cody! Chodźcie tu!
Rozdzieliliśmy się. Zamieniłam swoją spinkę w miecz i z determinacją ruszyłam przed siebie. Nie wahałam się. Dokładnie wiedziałam co robię. Dużo trenowałam i byłam silna.
Zewsząd dobiegały mnie odgłosy walki, zgrzyt spiżu, ryki potworów i krzyki półbogów. Byłam jak w transie. Atakowałam automatycznie. Bez zastanowienia. To było jak taniec.
Nagle niebo przecięła błyskawica i po chwili rozległ się głośny grzmot. Uśmiechnęłam się zadowolona. To dodało mi siły i energii. Czułam jak wszystko wokół promieniuje.
Walczyłam z Minotaurem. Potwór był szalony. W jego oczach była tylko i wyłącznie żądza mordu. Był całkowicie zaślepiony zapachem krwi. Potwór rozpędził się na mnie. W ostatniej chwili zrobiłam unik, a kiedy Minotaur mnie minął, wskoczyłam mu na plecy niczym małpka i wbiłam miecz prosto w owłosiony kark. Potwór zawył, a ja zwinnie zeskoczyłam. Wylądowałam na ziemi z lekkim poślizgiem, w momencie kiedy Minotaur zamienił się w proch, a niebo przecięła kolejna błyskawica. Zjawiskowe zwycięstwo.
– Dobra robota Lana! – krzyknął ktoś z boku
Uśmiechnęłam się triumfalnie i wstałam z ziemi. Wiatr rozwiał mi włosy. Rozejrzałam się, by ocenić sytuację. Wokół Cody’ego unosiła się w powietrzu czarna mgła, która sunęła w kierunku potworów. Przerażała je. Nic dziwnego. Pochodziła z samego Podziemia. Jej działanie było bardzo przydatne. Oddech Tartaru przypominał potworom gdzie jest ich miejsce. Chłopak przyzwał też armię duchów. Wyglądały upiornie i choć nie wiedziałam jak to możliwe, walczyły i swoimi niematerialnymi mieczami, raniły potwory. Wolałam jednak w to nie wnikać.
Percy i Annabeth wspólnie walczyli z Hydrą. Miałam ochotę im pomóc, gdyż z całego serca nienawidziłam tego stworzenia, ale para najwidoczniej dobrze się bawiła. Ich pojedynek z boku wyglądał jak taniec. Mieli bardzo zsynchronizowane ruchy. Nic dziwnego, to nie był pierwszy raz, gdy walczyli ramię w ramię. Chłopak posługiwał się wodą ze stawu i za każdym razem, kiedy potwór chciał zionąć ogniem, Percy go oblewał.
Dzieci Wielkiej Trójki dawały niezły popis. Nico siedział w Podziemiu i podejrzewałam, że nie uczestniczy w bitwie. Thalia była obecnie w Azji i miałam nadzieję, że Jake’a też tu nie ma. Tak, czy siak, dawaliśmy radę.
Danny kończył właśnie uzdrawianie rannych i też rzucił się na bestie. Słyszałam bojowe okrzyki dzieci Aresa. Niebo co rusz przecinały strzały dzieci Apollina, a wszelkie rośliny, będące pod władzą dzieci Demeter, oplątywały potwory i uniemożliwiały im poruszanie się.
Percy miał rację. Potworów było znacznie więcej niż nas, ale wciąż mieliśmy duże szanse.
Spojrzałam zdecydowanie przed siebie. Nie bałam się. Wręcz czułam się bardzo pewnie.
Nagle obok głowy śmignęła mi strzała. Odwróciłam się i zobaczyłam jak Stella, siostra Danny’ego, którą kiedyś poznałam, strzela do wężowej kobiety. Zamieniłam miecz w łuk i pomogłam blondynce.
– Dziękuję. – powiedziała ciężko oddychająca dziewczyna, gdy potwór zamienił się w pył
Uśmiechnęłam się i poklepałam ją po ramieniu. Ponownie wpadłam w wir walki.
REKLAMA
(Studio telewizyjne stacji OlimpTV, program „Golden Sun”. Na środku przestronnego, jasnego pomieszczenia ustawiona jest ruchoma, unosząca się nad ziemią scena z dużego, złotego słońca. Na niej, po lewej stronie stoją dwa, modne, nowoczesne, kremowe fotele. Oddzielony od nich stolikiem, po prawej stronie znajduje się niewielki, świecący, szczerozłoty rydwan. Obszar poza sceną zdobiony jest kwiatami i rzeźbami. Na antresoli ustawiona jest wielka orkiestra. Publiczność zapełniona jest widzami. Rozbrzmiewa muzyka, a do studia wchodzi Apollo. Bóg ubrany jest w złoty, mieniący się garnitur. Uśmiecha się i macha do gości.)
– Dobry wieczór! Witajcie w programie „Golden Sun”!
(Pada kwestia, którą Apolla zawsze mówi na początku. Uśmiecha się, choć widać, że jest trochę strapiony.)
– Cieszę się, że mogliśmy się dziś spotkać. Naprawdę, to bardzo ważne, że tu jesteście.
(Bóg mówi to szczerze, a w jego oczach widać lekki smutek.)
– Zanim przejdziemy do sedna, chciałbym odpowiedzieć na jedno, bardzo ważne pytanie. Wielu z was głowi się, dlaczego program „Golden Sun” emitowany jest wieczorem. Że to niby nielogiczne i nieprzemyślane. Och, tacy jesteście sprytni, co? A nie wpadliście na pomysł, że wieczorem jest największa oglądalność?! Ha! I kto jest teraz nielogiczny i nieprzemyślany?!
(Apollo pokazuje język, a publika się śmieje.)
– Są te, no… „Magiczne ogrody Demeter”, „Perfekcyjna Pani Olimpu”, „Top Heros”, „The Voice of Olimp”, „Herosi do wzięcia”, „Afrodytą być”, „Imprezowe rewolucje Dionizosa”, „Heros szuka żony”, „Artemida na krańcu świata”, „Surowi bogowie”, „Kto poślubi mojego Cyklopa?”, „Taniec z bogami”, „Sędzia Temida” i wiele więcej! I co? Myślicie, że to tak łatwo być najlepszym programem? Ja się naprawdę muszę starać!
(Apollo puszczają nerwy. Denerwuje się i krzyczy. Podlatuje skrzydlaty bobas i wyciera mu twarz chusteczką.)
– Dziękuję Gerardzie.
(Grubasek dalej trze bogowi twarz. Wpycha mu chusteczkę do oka.)
– Powiedziałem: Dziękuję Gerardzie!
(Apollo znów wybucha gniewem. Gerard przerażony i zapłakany odlatuje. Apollo wzdycha i pociera się po czółku.)
– Już w porządku. Możemy kontynuować.
(Apollo uśmiecha się do kamery i na powrót jest wesoły.)
– W dzisiejszym odcinku wystąpią bardzo wyjątkowi goście. Naprawdę wyjątkowi, więc musicie się kulturalnie zachowywać. Nie chcę, żebyście przynieśli mi wstyd.
(Publika znów się śmieje.)
– Dobrze, bez dalszych wstępów. Przed państwem osoba, dzięki której zawdzięczamy ostatnie chwile rozrywki. Osoba, którą wszyscy znamy, ale czy tak dobrze, jak nam się wydaje? Zapraszam reżysera i scenarzystę „Pamiętnika Heroski”! Annabelle, we własnej osobie!
(Apollo krzyczy. Rozlega się głośna muzyka, widownia wiwatuje, piszczy i klaszcze. Otwierają się złote drzwi, przez które do środka wchodzi zgrabna, atrakcyjna, pewna siebie dziewiętnastolatka. Jej długie, rude loki podskakują przy każdym kroku. Kolor włosów kontrastuje z jej bardzo jasną karnacją. Ubrana jest w krótką, czerwoną sukienkę z dekoltem, która podkreśla figurę dziewczyny. Apollo podbiega do nastolatki, wita się z nią szybko, bierze pod rękę i prowadzi na scenę. Dziewczyna siada w fotelu, a bóg wskakuje w rydwan.)
– Witam Cię raz jeszcze Annabelle.
– Również witam.
– Wow.
(Apollo robi wielkie oczy i patrzy pożądliwie na długie nogi dziewczyny.)
– Co?
(Pyta Annabelle z uśmiechem i zagarnia za ucho włosy.)
– Świetnie wyglądasz, umówimy się?
(Oczy boga lśnią. Dziewczyna i widownia śmieją się.)
– Apollo, słońce, wiesz, że mam chłopaka.
– Chłopak nie ściana, da się przesunąć.
– Apollo.
(Annabelle patrzy na boga rozbawiona i przekłada nogę na nogę.)
– Żartowałem, żartowałem. Ale i tak świetnie wyglądasz.
– Dziękuję, Ty również.
– Dobrze, zaprosiłem Cię tu, by porozmawiać o serialu. I przyznam, że denerwowałem się przed tym spotkaniem. Co jest zupełnie nie w moim stylu, ale tak było. Na odstresowanie napisałem w garderobie tomik poezji. Chcesz poczytać? Przekażę Twojemu agentowi.
(Annabelle unosi brwi i patrzy w kamerę.)
– Ziomeczku, nie mam agenta.
– A powinnaś. Polecić Ci?
– Apollo, skupmy się na temacie.
(Rudowłosa pstryka palcami przed twarzą boga, by zwrócić na siebie jego uwagę.)
– Tak, tak.
– Ja też się denerwowałam. Nie wiedziałam czego mam się spodziewać, zastanawiałam się, jakie zadasz mi pytania i jakie tematy będą tu poruszane. Wiesz, że nie mogę mówić o wszystkim.
– Wiem. I właśnie dlatego o tym porozmawiamy. Na początek!
(Apollo pociera ręce, a Annabelle bierze głęboki wdech.)
– Jak Ci się podoba praca reżyserki i scenarzystki?
– Jest świetnie. Jestem swoją własną szefową i mogę w pełni realizować swoją koncepcję. Mam głowę pełną pomysłów, czasem aż nie mogę usiedzieć w miejscu. Mój umysł ciągle jest w pracy i cały czas myślę nad nowymi projektami. Siedzę i układam w myślach dialogi, widzę wszystko oczami wyobraźni, następnie przekładam to na papier, a potem… A potem to się dzieje. To niesamowite.
– Wszyscy Cię chwalą. Podobno bardzo dobrze sobie radzisz.
(Apollo kiwa z uznaniem głową, a jego wzrok skupia się na czerwonych ustach dziewczyny.)
– Jeśli mam być szczery, to nie wyglądasz jak poważna pani reżyser.
– Bo zdecydowanie nie jestem poważna. Na planie zawsze panuje luźna atmosfera. Granie to przede wszystkim zabawa. Jesteśmy ze sobą blisko i mamy bardzo dobre relacje. Nie jestem surowym szefem. Podobno mam zbyt miłą i dziewczęcą twarz, by wyglądać na kogoś takiego.
– Haha, to prawda. Jesteś bardzo młoda, jak udaje Ci się utrzymać to wszystko?
– Sama nie wiem… Zaczęłam, gdy miałam jakieś… czternaście albo piętnaście lat. Nie jestem pewna. Teraz mam prawie dwadzieścia lat, a „Pamiętnik Heroski” dalej jest ze mną. Naprawdę kocham ten serial.
– Ty sama masz doświadczenie z aktorstwem, mam rację?
– Tak. Grywam w teatrze. Fantastyczna sprawa. Aktorstwo naprawdę mi się podoba. W ogóle nie mam tremy i na scenie czuję się bardzo swobodnie.
– Pisarka, aktorka, reżyserka, scenarzystka. Coś pominąłem?
– Haha, przede wszystkim, zwykła studentka.
(Annabelle się rumieni, ale dalej się uśmiecha.)
– Artystka. Chcesz może coś do picia?
– Poproszę.
– Dziewczęta, soczek dla Szalonej Rudej!
(Rozbrzmiewa muzyka. Do środka wchodzą skąpo odziane nimfy z wazami i kielichami. Nalewają Ann picie. Publika żywiołowo reaguje na stroje kobiet. Te wychodzą, a muzyka ustaje.)
– Dobrze, przejdźmy teraz do serialu. Dość już o Tobie.
(Publika się śmieje.)
– Bardzo chętnie, co chciałbyś wiedzieć?
– Powiedz mi dlaczego. Ja muszę to wiedzieć.
(Apollo robi się poważny i patrzy wyczekująco na dziewczynę.)
– Skarbie, przecież wiesz. Wiesz wszystko.
(Apollo bierze głęboki wdech i zaciska szczękę.)
– Byłaś pijana?
– Nigdy nie byłam pijana.
– Nie mów tego Dionizosowi.
– On wie. Dostarcza mi wina. Lubię je okazjonalnie pić.
– Nie zmieniaj tematu!
– Dobrze, dobrze. Pytaj dalej.
(Apollo milczy dłuższą chwilę. Pociera się po idealnie gładkiej brodzie.)
– Opowiedz mi o tym, jakie masz stosunki z aktorami. Opowiedz mi o Lanie.
(Lekko skośne, kocie, morskie oczy dziewczyny lśnią, a ona sama uśmiecha się rozmarzona.)
Song 2: https://www.youtube.com/watch?v=syL6NlRtwFM Hyorin – „Goodbye”
– Lana… Jestem z nią od samego początku. Nikt nie zna jej tak, jak ja. Myślimy bardzo podobnie. Wręcz czytamy sobie w myślach. Czasem chcę jej coś przekazać, podzielić się moją wizją, a ona dokładnie wie, o co mi chodzi. Jesteśmy ze sobą bardzo blisko. Przez cały ten czas, widziałam jak się zmienia, jak kształtuje się jej charakter, jak dojrzewa. Jest niczym moje dziecko. Czuję się za nią odpowiedzialna. Razem podejmujemy ważne decyzje.
– Czy tą decyzję, też ona podjęła?
– Tak. To był jej wybór.
– Rozumiem… Ze źródeł wiem, że jej kontrakt wciąż stoi pod znakiem zapytania.
(Annabelle kiwa niepewnie głową.)
– To prawda. Nic jeszcze nie jest pewne.
– A chłopcy? Jak się z nimi pracuje? Nie sprawiają problemów?
– Ależ nie. Są wspaniali. Wiesz, czasem bywa tak, że jest naprawdę ciężko. Wszyscy są w ponurych nastrojach, źli, niewyspani, głodni, zmęczeni. Powtarzamy jedno ujęcie kilka razy i naprawdę nie mamy już siły. I wtedy pojawia się Danny.
(Apollo uśmiecha się ciepło. Widać, że jest dumny z syna.)
– I co wtedy?
– Właściwie, nic więcej nie musi robić. Po prostu jest. Jest naszym słoneczkiem. Zaraża nas pozytywną energią, determinacją i daje nam ogromną motywację. Wszystkich rozśmiesza i poprawia humor. Od razu wraca nam chęć do pracy. Przypominamy sobie, po co to wszystko robimy. Dlaczego tu jesteśmy. To naprawdę pomaga.
– Podobno jest wiele pytań odnośnie jego przyszłości. Zdradzisz coś na ten temat?
(Annabelle nadyma policzki niczym chomik.)
– Danny… Uwielbiam go, wiesz? Mam do niego wielki sentyment, ale to jeszcze nie jego czas. Przykro mi to mówić, ale zawiodę osoby, które w najbliższym czasie liczą na to, że dowiedzą się czegoś na temat jego przeszłości i przyszłości. Danny jest zbyt ważny, chcę poświęcić mu więcej czasu, bo na to zasługuje. Ale jeszcze nie teraz. Na to musi przyjść odpowiedni moment. Mogę jedynie obiecać, że kiedy on nastąpi, fani będą usatysfakcjonowani. Na pewno się wtedy nie zawiodą. Mam co do niego duże plany.
– Rozumiem. A Cody?
– To perfekcjonista. Chce, żeby wszystko było idealnie.
– Ciężko się z nim pracuje?
– Nie! Bardzo dobrze. To bystry i utalentowany chłopak. Do tego grzeczny dżentelmen. Zawsze wszystkim pomaga i sprząta po nagraniach. Mamy bardzo dobry kontakt, rozmawiamy ze sobą i gdy ma jakiś problem, przychodzi z tym do mnie.
– Czy na planie były kłótnie?
– Nie większe niż w serialu.
(Publika się śmieje. Apollo również.)
– Czasem były sprzeczki. Jak to chłopcy. Nie mogą siedzieć cicho. Jak są cicho, to wiem, że coś kombinują. Nie można spuścić ich z oczu.
(W tle puszczane są krótkie filmiki. Różne scenki z planu pierwszej i drugiej serii, oraz zza kulis. Roześmiana Lana. Danny zawinięty w śpiwór. Cody, który nie wiedzieć czemu, wisi na linie pięć metrów nad ziemią. Danielle i Rose, które w tym samym momencie upadły na podłogę, bo połamała się ławka. Przemoknięta Lana, która zawinięta jest w koc i Cody, który podaje jej kubek gorącej czekolady. Annabelle i Lana, które stoją na moście w Nowym Jorku i dziwnie gestykulują. Scenka, w której Cody i Danny mają się bić, ale ciągle się śmieją i wygłupiają, a potem zaczynają tańczyć. Lana, która leży na łóżku zaspana i w piżamie i bardzo długo mówi coś do kamery. Lana, która skacze po łóżku i coś śpiewa. Danny zawinięty w parawan. Annabeth i Percy, którzy całują się za kulisami. Jake, który właśnie się obudził i jest cały rozczochrany, przez co wygląda bardzo uroczo. Thalia, która przegląda się w lustrze i poprawia srebrną przepaskę. Cody, Danny i Jessy, którzy siedzą razem i żartują. Lana, która robi słodkie miny do kamery i pozdrawia widzów. Danny zawinięty w kołdrę. Lana, która je loda, a po chwili brudzi nim nos Cody’emu. Annabelle i Lana, które siedzą i malują razem paznokcie, zamiast nagrywać. Cody, który niesie Lanę na rękach, a ta nie może zachować powagi i ciągle się śmieje. Danielle, która poprawia smoking Danny’ego i razem pozują do zdjęć. Danny, który stoi i nagle zaczyna się niekontrolowanie śmiać. Annabelle biegająca z megafonem. Cała ekipa w chińskiej restauracji. Lana, Jake i Thalia, którzy przytulają się i machają radośnie do kamery. Przez cały czas, podczas wyświetlania filmików i zdjęć, puszczona jest smutna melodia, którą skomponował Danny.
Annabelle patrzy na to i wzruszona ociera łzy.)
– Kiedy to wszystko już się skończy, będzie Ci tego brakowało?
– Bardzo.
(Dziewczyna naprawdę się rozczuliła. Apollo wyciąga ze swojej złotej marynarki chusteczkę i podaje rudowłosej.)
– Jesteśmy jak rodzina. To już trwa parę lat, więc bardzo się zżyliśmy.
– To zrozumiałe. Widzowie stale mają do Ciebie wiele pytań.
– Tak. Chcą wiedzieć więcej. Co będzie potem? Dlaczego tak się stało? Jak to się rozwinie? Co to znaczy? Dlaczego dalej nie ma odpowiedzi? To jest skomplikowane.
– To prawda, że od początku wiedziałaś jak to się skończy?
(Annabelle bierze głęboki wdech i zaciska dłonie na sukience.)
– Tak. Od pierwszych odcinków. Minęło wiele lat, a ja stopniowo nad tym pracowałam i nie zmieniłam swojej wizji. Wszystko to wymyśliłam dawno temu. Kiedy pojawiły się pierwsze epizody, ja już planowałam zakończenie. Chciałabym tak dla przykładu przytoczyć fragment z drugiego rozdziału pierwszej serii. Poznanie Lany i Cody’ego. Lana przedstawiła się, a on zamiast powiedzieć, że miło mu ją poznać, czy coś w tym stylu, rzekł, że pamięta. Pamięta jej imię. Nie wiem, czy któryś z widzów zwrócił na to uwagę, ale był to bardzo istotny fragment, bo jak Cody mógł pamiętać jej imię, skoro właśnie się poznali? Dopiero długo później, okazało się, że znali się w przeszłości.
– Heh, sprytne.
– Takich smaczków jest pełno. Szczegóły, które po pewnym czasie układają się w całość. Dlaczego Lana była brana za córkę Afrodyty? Bo ma jej geny, a nie było o tym mowy na początku. Jej ogromne przykładanie wagi do wyglądu i talent do przekonywania i Mgły. Wszystko tu ma znaczenie.
– Pamiętam z jaką dbałością tworzyłaś bohaterów.
– Yhm. Na podstawie przeciwieństw i podobieństw. I jestem bardzo zadowolona z efektu jaki uzyskałam. Każdy z bohaterów jest inny. Są trójwymiarowi. Każdy ma swoją inną historię, która go ukształtowała.
– To prawda. Chciałbym teraz zaprosić naszego drugiego gościa. Przed państwem producent serialu…
(Chwila napięcia. Nastaje cisza, po której rozlegają się pioruny.)
– Zeus!
(Publika szaleje i klaszcze. Wciąż słychać pioruny. Zeus wchodzi do środka przez złote drzwi. Ma czarne, starannie ułożone włosy i zadbany, lekki zarost. Piękne oczy, zdolne prześwietlić każdego na wylot. Bóg ubrany jest w prosty garnitur, a w ręku trzyma swoją najpotężniejszą broń. Annabelle i Apollo wstają i z szacunkiem witają się z bogiem. Zeus siada obok rudowłosej. W końcu brawa ustępują.)
– Witam państwa, jestem Zeus.
– Co u Ciebie staruszku? Opowiadaj, jak przeżycia po programie?
– Jakim programie?
– Och, Annabelle! Nie słyszałaś? Zeus i Posejdon brali udział w „Zamianie żon.”
(Annabelle i Zeus mimowolnie się krzywią.)
– Czemu mi nic nie mówiłeś? To dlatego przez tydzień byłeś nieuchwytny i zostawiłeś wszystko na mojej głowie?
(Publika robi „Uuu!”, a Apollo się śmieje.)
– Nagrałem to! Jak chcesz, to Ci wyślę. Uśmiejesz się!
– No pewnie!
(Annabelle i Apollo przybijają sobie żółwika.)
– Annabelle, jak Zeus sprawdza się w roli producenta?
– Daję na wszystko hajs, tak? A Dionizos narzeka, że to wciąż mało.
– Oj tam, ja uważam, że Zeus jest świetny. Naprawdę. Zawsze ma wszystko pod kontrolą, załatwia nam różne kontrakty i reklamy. Dba o wszystko, by niczego nam nie brakowało.
– Promuję się nawet w Podziemiu u Hadesa.
– Co u niego?
– A czemu pytasz?
– Lubię go. Poczciwy jest. Myślisz, że zostałby moim agentem?
– Nadawałby się.
– Prawda?! Omo, zadzwonię do niego!
– Moi mili, do rzeczy.
– Wybacz Apollo, zapomniałam, że to Ty jesteś prowadzącym.
(Publika się śmieje, a Apollo mruży oczy.)
– Zeusie, zasługujesz na gratulacje, nie sądzisz?
– Ależ sądzę. Gdyby nie ja, nie byłoby tego serialu. Wiecie co mam na myśli.
– Uważam, że ja też mam w to spory wkład.
(Publika się śmieje, a siedząca na środku Ann się rumieni.)
– Wręcz bardzo duży wkład.
– Ja większy.
– Jesteś pewny?
– Panowie, panowie! Serial, pamiętacie?
– Ach tak.
– Jaki serial? A! Moja córka! Moja kochana córka!
– Praca przy serialu was zbliżyła, prawda?
– Tak. Udało nam się poznać. Mogłem spędzać dużo czasu z moimi dziećmi.
(W tle wyświetlone są zdjęcia Zeusa, Lany i Jake’a. Cała trójka na lodach. Zeus i Lana, którzy się przytulają. Zeus, który nosi Jake’a na baranach. Zeus, który daje Jake’owi zabawkowego samochodzika na pilot. Cała trójka podczas puszczania latawca. Cała trójka podczas oglądania burzy. Zeus, Thalia, Lana i Jake na spacerze w Central Parku.)
– Ech… Wspaniałe mam dzieci. Jestem z nich dumny.
– Na pewno chcieliby to usłyszeć.
– Myślę, że to wiedzą.
(Robi się nostalgicznie. Apollo wyciąga album ze zdjęciami wszystkich swoich dzieci. Przegląda je, uśmiecha się, rozczula, smuci i wzrusza. Zeus od czasu do czasu pociąga nosem. Ann siedzi pośrodku i czuje się zażenowana. Też zaczęłaby oglądać zdjęcia bliskich albo swoich kotków, ale nie ma przy sobie telefonu. Zaraz… Gdzie ona ma telefon?!)
– Może już kończmy, co?
(Sugeruje nieśmiało dziewczyna. Apollo wychodzi z rydwanu. Kamera kieruje się na niego. Bóg uśmiecha się serdecznie.)
– Kochani, dziękuję wam za to, że byliście z nami przez cały ten czas. Jesteście wspaniali. Dziś w programie wystąpili Zeus i Annabelle.
(Cała trójka tylko macha. Widownia klaszcze. Po chwili brawa milkną, światło gaśnie, a kurtyna opada.)
PO REKLAMIE
Jakiś czas później…
– Więc on… naprawdę nie żyje? – spytałam słabym głosem
Annabeth pokiwała głową. Musiała się z tym okropnie czuć. Do mnie jeszcze to wszystko nie docierało. Dla niej to musiał być wielki szok. Nie chciałam, by czuła się odpowiedzialna, bo przecież nie miała na to wpływu. To była jego decyzja…
Zapadła cisza. Usiadłam na ziemi obok brata, którego niedawno spotkałam. Cody siedział naprzeciw mnie.
Nagle Danny się obudził. Zaczął łapczywie wdychać powietrze i kaszleć. Od razu złapał się za zabandażowany bok.
– Danny! – krzyknęliśmy wszyscy
W sekundę znaleźliśmy się przy chłopaku.
– Odzyskałeś świadomość! Jak dobrze! – powiedziałam z ulgą
– Byłem nieprzytomny? Jak długo?
– Jest już szesnasta, więc trochę. Pamiętasz co się stało? – spytałam, przykładając mu rękę do czoła
– Walczyłem. Dobrze mi szło. Byłem wspaniały.
Cody przewrócił oczami.
– I nagle… Wpadłem na coś ostrego.
– Na włócznię…
Danny zmarszczył czoło.
– Pamiętam, że leciałem.
– Clarisse zamachnęła włócznią, bo nie zauważyła, że masz ją wbitą i poleciałeś w górę, do przodu i w końcu w dół. I na drzewo.
Chłopak zrobił wielkie oczy, spojrzał w dół na swoją zniszczoną, zakrwawioną koszulkę i niemal krzyknął.
– Ale fajny numer! Będę miał bliznę? Ekstra!
– Danny, bądź poważny.
– Jak się czujesz?
– Napij się.
– Powinieneś odpoczywać, bo mamy mało ambrozji i nektaru.
– Kiedy byłeś nieprzytomny, przybyły posiłki. Potworów już jest mniej.
Chłopak przetarł twarz i zamachał głową jak pies otrzepujący się z wody. Spojrzał na nas jakby oceniał straty. Wreszcie jego wzrok zatrzymał się na smutnej Annabeth, która ściskała w dłoni swój sztylet.
– Z wami wszystko ok, prawda? – spytał niepewnie blondyn – Annabeth, w porządku?
Nagle zza krzaków wyskoczył zdyszany syn Hermesa.
– Annabeth, ciało zostało już zabrane. – powiedział szybko
– Jakie ciało?! – krzyknął przestraszony Danny
– Posłuchaj, musimy Ci coś powiedzieć… – zaczęłam, ale nie zdążyłam, bo pojawił się Percy
– Annabeth… – powiedział i usiadł przy dziewczynie
Czarnowłosy objął ją ramieniem i zagarnął włosy za ucho.
– Ktoś mi powie co się tu dzieje? – dopytywał Danny
– Ja spadam, muszę jeszcze przekazać parę informacji innej grupie. – oznajmił potomek Hermesa i pobiegł
– No więc? – ponaglił nas blondyn
– To wydarzyło się chwilę przed waszym przybyciem. – zaczął Percy
– Ale co takiego?
Annabeth westchnęła.
– Lana miała rację. Utwierdziła mnie w tym, kiedy powiedziała o oddawaniu krwi.
– Syn Ateny… Brat Annabeth… – mówił powoli Percy, patrząc niepewnie na blondynkę
– Był lekarzem. – wtrąciłam
– Dorosły półbóg? – spytał zaintrygowany Danny
Annabeth przygryzła dolną wargę.
– Tak. Nie znałam go wcześniej, ale to musiał być bardzo wykształcony człowiek. Miał powołanie, chciał leczyć i ratować ludzi. Ale po drodze w tym wszystkim się zagubił. Nie chcę go usprawiedliwiać, ale chciał dobrze. Nie chciał nikogo skrzywdzić…
– Annabeth, spokojnie. – Percy objął mocniej dziewczynę
Blondynka spuściła głowę i jeszcze bardziej ścisnęła sztylet.
– Chodzi o to, że ten człowiek, Joseph Blister sądził, że krew półbogów może uleczać. Prowadził różne badania, eksperymenty…
– Jako półbóg, bez problemu przedostał się na teren obozu.
– I od każdego herosa, przez kilka miesięcy regularnie pobierał krew.
– Jak to możliwe?! Przecież… Przecież… – Danny nie mógł wydusić z siebie niczego sensownego
– Ukradł magiczny proszek z domku Hypnosa..
– Sprytne…
– Danny, on potajemnie podawał śmiertelnikom naszą krew. – powiedziałam poważnie
Wszyscy równo westchnęli. Percy podrapał się po brodzie.
– Miał nadzieję, że nasza krew może pomóc. Chciał uleczyć nowotwory, a nawet choroby genetyczne. Nie myślał, że kogoś skrzywdzi. – powiedziała córka Ateny
– Kilku pacjentów zmarło w wyniku jakichś zakażeń, infekcji, czy niezgodności. A ci, którzy przeżyli… No cóż…
– Zaczęli ściągać na siebie potwory.
– To dlatego te od dawna grasowały po mieście. Czuły naszą krew, ale nie potrafiły zlokalizować źródła zapachu, bo ciała śmiertelników nie były aż tak kuszące. Niestety, kilka osób zostało zabitych, bo wydzielały zbyt silny zapach.
– Skąd o tym wiecie? – spytał przejęty Danny
– Dzięki Rachel go znaleźliśmy i poszliśmy do niego, by z nim porozmawiać. Wtedy on uciekł do Central Parku, gdzie już wtedy grasowało kilka potworów. Gdy powiedzieliśmy mu do czego doprowadził, załamał się. Nie mógł uwierzyć, ile zła spowodował. Wpadł w histerię, gdy powiedzieliśmy mu o atakach na ludzi, które były jego winą.
– Wtedy… Wtedy wylał na ziemię całą krew, która mu pozostała i popełnił samobójstwo. – powiedział spokojnie Percy
Danny wytrzeszczył oczy i spojrzał na nas, jakby oczekiwał potwierdzenia.
– Próbowaliśmy go uratować, ale nawet z pomocą dzieci Apolla się nie udało. Przeciął sobie tętnicę i padł na ziemię…
– A po chwili do Central Parku zleciały się kolejne potwory, które zwabiła krew.
– Przybyli inni herosi, w tym wy.
– A potem straciłeś przytomność, trzeba było się Tobą zająć, pojawiły się też posiłki, ewakuowaliśmy wszystkich śmiertelników i otoczyliśmy Central Park Mgłą. – podsumowałam
Zapadła cisza. Po minie blondyna widziałam, że sobie teraz to wszystko analizował.
– Bardzo mi przykro Annabeth. Musisz być smutna, bo to w końcu był Twój brat. – powiedział nagle
Czasem byłam pod wrażeniem tego, jak Danny potrafił odgadnąć czyjeś myśli i uczucia. Okazywał wtedy dużo empatii i współczucia.
Blondynka pokiwała głową.
– Nie chcę, by teraz Atena… By jej dzieci… – dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć
To był chyba pierwszy raz, kiedy widziałam blondynkę w takim stanie. Zawsze była pewna siebie i stanowcza, wiedziała jak się zachować, jej słowa były przemyślane, a ona sama emanowała opanowaniem. A teraz? Była naprawdę w szoku.
– Boisz się, że wszyscy będą mieć pretensje do Twojej matki i jej dzieci. Ale to nie wasza wina. Każdy podejmuje samodzielne decyzje. – powiedział blondyn, a my przytaknęliśmy – Jak Luke. – dodał, a ja prawie strzeliłam facepalma
– Tego nie musiałeś mówić. – mruknął Percy
– Sorki…
– W każdym razie, moja stara przyjaciółka znów postanowiła się spotkać. – powiedziałam i klasnęłam w dłonie
– Lamia… – powiedział cicho chłopak
– Bingo. Właśnie dlatego siedzimy w krzakach. Po Central Parku dalej latają potwory, a ktoś musiał się Tobą zająć. – oznajmiłam
– Cody i Annabeth idą ze mną, Ty i Jake zostajecie. – powiedział zdecydowanie Percy
Prychnęłam.
– Nie ma mowy! – rzekłam oburzona
– Ktoś musi z nim zostać, a Jake jest za mały.
– Czy to mowa o mnie? – wtrącił się Danny, próbując w tym czasie wstać – Sss! – wydusił z siebie i złapał się za bok
– Danny!
Rzuciłam się na chłopaka i siłą położyłam go na ziemi.
– Zostanę przy nim! – powiedziałam, szybko zmieniając zdanie – Jak się czujesz?! Boli? Chcesz pić?
Podałam chłopakowi nektar, a on napił się go i odetchnął z ulgą.
Cody, Percy i Annabeth wstali z ziemi.
– Idziemy walczyć. Im szybciej ich wszystkich pokonamy, tym szybciej wrócimy do domu. – oznajmił syn boga mórz
– Hej, fajne urodziny. – rzucił leżący Danny
– Nie ma to jak uczczenie takiej pięknej i ważnej dla wszystkich daty, wielką rozrubą. Ale i tak wieczorem świętujemy.
– Wygadam się teraz, ale kupiliśmy Ci prezent, więc postaraj się przeżyć, bo nie przyjmą go nam z powrotem.
– Dzięki stary.
– A miało być tak pięknie.
– Miało być „Sto lat, sto lat”
– A Ty zepsułeś niespodziankę.
– Dobra, my lecimy. Uważajcie na siebie.
– Pa sąsiadka! – krzyknął Percy i pomachał mi
Uśmiechnęłam się. Dawno mnie tak nie nazywał. Patrzyłam jak wraz z moją blond przyjaciółką odchodzą. Przypomniał mi się mój pierwszy dzień na obozie. Percy był wtedy dla mnie ogromnym wsparciem. Wcześniej nawet nie rozmawialiśmy. Czasem wymienialiśmy kilka słów na klatce schodowej, raz chodziliśmy do jednej szkoły i to wszystko. Annabeth też widziałam parę razy, kiedy minęłyśmy się gdzieś na schodach. Byłam szczęśliwa, że mieliśmy taki dobry kontakt. Pierwszego dnia była dla mnie taka miła. Pożyczyła mi ubrania i wprowadziła w cały mitologiczny świat.
A dzieci Wielkiej Trójki trzymały się razem. Cieszyłam się, że nie było między nami konfliktów. Mimo że jestem córką króla bogów, zawsze pragnęłam, by to Percy nami przewodził. Był bohaterem nas wszystkich, najlepszym herosem jakiego znałam. Każdy widział w nim lidera i czuł się bezpiecznie. Glonomóżdżek…
– Niedługo wrócę. – powiedział Cody
– Obiecujesz? – spytałam, a on uśmiechnął się lekko
– Obiecuję. – rzekł i pobiegł za pozostałą dwójką
Uśmiechnęłam się do blondynów. Nagle poczułam w kieszeni jasnych, krótkich spodenek wibracje telefonu. Wyjęłam go i spojrzałam na wyświetlacz.
– Mama. – zakomunikowałam – Już do niej raz dzwoniłam. – dodałam i odebrałam
– Lana? Nic wam nie jest? – spytała zmartwiona – Miałaś dzwonić.
– Przepraszam, ale nie było kiedy.
– Gdzie Jake?
– Obok mnie. Nic mu nie jest.
– Czy on też walczy?
– Jest naprawdę dobry i dzielny mamo. Jestem z niego dumna. – wyznałam szczerze i zmierzwiłam włosy brata
– Uważaj na niego, dobrze?
– Obiecuję, że się nim zaopiekuję do końca. Włos mu z głowy nie spadnie.
Mama odetchnęła głęboko.
– Jak długo to potrwa?
– Nie wiem. Nie wychodźcie z domu.
– Dobrze. Gdzie teraz jesteście?
– Ukrywamy się w bezpiecznym miejscu, żeby odpocząć.
– Powiedz chłopcom, że mają na siebie uważać. Jak Danny się teraz czuje? Obudził się?
– Jest już lepiej.
– A Percy? Rozmawiałam z Sally, mówiła, że nie odbiera.
– Poszedł walczyć, ale na pewno nic mu nie jest. Jest najlepszy. Tak sobie pomyślałam, że może jutro wpadniemy do was, co? Na obiad, czy coś.
– To świetny pomysł! Może zostaniecie na noc? Powiedz, że zrobię dla Danny’ego naleśniki!
– NALEŚNIKI?! – krzyknął blondyn, a Jake zasłonił mu usta
Uśmiechnęłam się lekko.
– Dobrze. – zgodziłam się
– To uważajcie na siebie. Kocham Cię córeczko.
– Ja też Cię kocham mamo. Do zobaczenia jutro.
Rozłączyłam się i schowałam telefon. Przetarłam twarz, przeczesałam palcami długie loki i skontrolowałam swój wygląd. Białą bluzkę na ramiączkach miałam tylko trochę ubrudzoną od ziemi i pyłu po potworach, ale spodenki z wysokim stanem i trampki były czyste. Nie czułam nawet zmęczenia.
– Nie martw się Lanuś, wiem, że Lamia znów na was poluje, ale nie dam jej was tknąć. – powiedział nagle Danny
– Ty się lepiej martw o siebie. – odparłam i pokazałam mu język
– Ona chyba nigdy nie odpuści. – westchnął Jake i podparł głowę na rękach
– Najgorsze jest to, że nie da się jej zabić.
– Ostatnim razem udało się jej uciec. Teraz ją dopadnę. – rzekłam zdecydowanie
Przed jakieś dwadzieścia minut siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Każde z nas skupiło się na rozmyślaniu. Z ukrycia obserwowałam otoczenie. Doglądałam też Danny’ego. To zdumiewające jak jego rana się szybko goiła. Chłopak był naprawdę niesamowity.
Zaciskałam dłoń na sztylecie, w który zamieniłam Butterfly. Nagle zza krzaków wyłonił się Cody w swojej koszuli z niebieskoczarną kratę, która tak mi się podobała.
– Cody! Wróciłeś! – powiedziałam nieco głośniej, niż planowałam
– Mówiłem Cię, że wrócę. Mówiłem Ci, że wrócę dziewczyno. – oznajmił spokojnie i usiadł ciężko obok mnie
– Jak było? – spytał Danny, a Cody nabrał powietrza
– Dobrze. Pokonałem właśnie kilku cyklopów. I zdawało mi się, że… – zawahał się
– Lamia? – podpowiedziałam, a on niepewnie pokiwał głową
Nie chcieliśmy o niej rozmawiać, więc szybko zmieniliśmy temat.
– Nirvana!
– Guns’n’Roses!
– Nirvana!
– Guns’n’Roses!
– Oj, dajcie już spokój! Jeśli będziecie tak głośno, to zaraz coś nas znajdzie.
– To mu coś powiedz!
– Ale co? Dla mnie obojętnie co wybierzecie. Kiedy tylko chodzi o Nirvanę i Guns’n’Roses, zawsze się kłócicie. – oznajmiłam
– Więc może wybierzcie coś innego? – zaproponował Jake
– Ma rację. Przestańmy całkowicie grać covery i występujmy tylko ze swoimi piosenkami.
– Danny, no nie wiem. Tylko Ty jesteś muzycznie uzdolniony po bogu. Nie wolisz grać z kimś z rodzeństwa?
– Nie. – przyznał otwarcie – Wy też dajecie radę. Ile razy udało nam się zawojować na obozie? Wszyscy piszemy i mamy dryg do muzyki.
– To były tylko jednorazowe przygody.
– Czyli to nic dla Ciebie nie znaczyło?! – zbulwersował się Danny, a ja zaśmiałam się lekko
– Spokojnie, mamy czas, jeszcze o tym pomyślimy.
Danny wyciągnął się na ziemi. Widać było, że czuje się lepiej.
– Mógłbym w przyszłości zostać gwiazdą rocka. Teraz, kiedy wreszcie ludzie mnie cenią i zauważają, mógłbym być sławny.
– Chyba Ci sodówka do głowy uderza frędzlu.
– Ciebie Cody, to ja widzę w roli Playboya. – wyznał chłopak
Brunet prychnął, a ja założyłam ręce na piersi i z zaciekawieniem zaczęłam się przyglądać chłopakom.
– Tak. Cody jako taki macho. Samotnie kroczący przez świat. Bez uczuć, ale za to z gitarą. Co noc inna panienka. Przez lata szukałbyś sensu życia i prawdziwej miłości. – rzekł z pasją Danny
– On chyba umiera i właśnie jesteśmy świadkami jego majaczenia. – oznajmił Jake
– Serio, dowaliłeś teraz. Ja swoją przyszłość widzę jednak troszeczkę inaczej. – powiedział Cody i może mi się zdawało, ale przelotnie na mnie spojrzał
– A Ty, jak widzisz swoją przyszłość Lanuś?
Przygryzłam dolną wargę. Naprawdę dawno o tym nie myślałam. Ale biorąc pod uwagę moje umiejętności, poważnie zastanawiałam się nad zostaniem elektrykiem. W takim szekszi wdzianku.
– Omo… Wiesz, mamy już w końcu siedemnaście lat. Za rok skończę szkołę. Chciałabym pójść na studia, podróżować dużo po świecie, potem wyjść za mąż i mieć dzieci. Chyba wszystko, czego teraz pragnę, to posiadanie szczęśliwej rodziny. – wyznałam, patrząc w niebo
Danny uśmiechnął się do mnie.
– Jestem pewny, że tak będzie. Ale obiecajcie mi coś. Zawsze będziemy trzymać się razem. Choćby nie wiem co. Nasze drogi nigdy się nie rozejdą.
– Jesteśmy w końcu przyjaciółmi. – powiedział Cody
– Przyjaciele.
– To piękne słowo.
– Tak będzie zawsze.
Rozczuliło mnie to. Patrzyłam na chłopców i nie mogłam uwierzyć w ich przemianę. Kiedy zostaliśmy drużyną, nie znosili się. Głupie rozstawienie parawanu sprawiało im problem. Wciąż się kłócili, sprzeczali i nie dało się z nimi porozmawiać. Każdy temat mógł ich doprowadzić do wojny. Ich charaktery tak bardzo się od siebie różniły. Myślałam, że nigdy nie będą zdolni do współpracy. A teraz? Polegali na sobie, ufali i chętnie spędzali czas w swoim towarzystwie. Byli jak bracia. Czasem miałam nawet wrażenie, że czytają sobie w myślach.
– A co do szkoły, to…
Spojrzałam pytająco na blondyna.
– Myśleliśmy o tym i…
– I?! – ponagliłam go
Cody i Danny wymienili porozumiewawcze spojrzenia.
– Mam nadzieję, że macie tam porządne boisko. – powiedział Cody
– I jakieś interesujące kółka artystyczne.
Wytrzeszczyłam szeroko oczy.
– Mówicie poważnie?!
Cody wyciągnął się leniwie.
– Podjęliśmy już decyzję, chcieliśmy Ci to powiedzieć jakoś na dniach.
– Powiedz mi tylko, czy w tym internacie będę musiał mieć z nim pokój? Przez dziesięć lat tak było i powiem Ci, że to jakaś masakra z nim jest. Ja nie wytrzymam z nim w zamknięciu.
– Przesadzasz…
Zaczęłam piszczeć i śmiać się zadowolona. Aż podskakiwałam. Z radości uściskałam chłopaków.
– Zobacz jak się cieszy, chyba nas lubi.
– Lana, lubisz nas?
Nie mogłam wydusić z siebie nic sensownego, więc dalej tylko sobie piszczałam i starałam się nie krzyczeć. W końcu udało mi się uspokoić.
– Już się nie mogę doczekać! – powiedziałam rozentuzjazmowana – Przyszłość z wami będzie piękna! – dodałam
– Jak już tak planujemy, to niedługo mamy urodziny! – ucieszył się Danny
– O nie! Nawet nie zaczynaj!
– Imprezki!
– Wywalą nas z obozu, mówię Ci.
– Wszystko przez niego.
– To jeszcze nic, ja już wiem co zrobimy na osiemnastkę! Będzie się działo! A w tym roku…
– Będą fajerwerki? – wtrąciłam
– Oczywiście, dla Ciebie wszystko Lanuś! Może wesołe miasteczko albo koncert?
– Karuzele i wata cukrowa! I żelki!
– A może jeszcze…
– Nie, ja wiem!
– Chłopcy, chłopcy! – przerwałam im – Potem o tym porozmawiamy. Mamy czas. Najważniejsze, że spędzimy te urodziny razem. Teraz lepiej bądźmy ciszej. Danny, jak Twoja rana?
– Czuję się świetnie. Możesz na wszelki wypadek osłonić nas Mgłą.
– Lana jest w tym najlepsza. – wyznał Cody, kiedy wstałam
– Nie tylko w tym. Słyszałem, jak wiele osób ją dziś chwaliło. Za siłę, szybkość, wytrwałość i technikę. – wymieniał z dumą Danny
– Ale również za inteligencję, trzeźwość umysłu, logiczne myślenie i koncentrację. – dodał z podziwem Cody
Jake spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek, a ja się zawstydziłam.
„Jakie logiczne myślenie?! Ja?! Ta bujająca w obłokach Lana?!”
– Na pewno mówimy o niej? – spytał niepewnie Jake
– Właśnie, na pewno mówimy o mnie?
– Pamiętam, jak nasze drużyny były zakładane. Chejron powiedział na początku, że w naszym składzie Lana ma największą zdolność oceny sytuacji, jest inteligentna i dojrzała. Zawsze miała dużo wiedzy teoretycznej, za to nie radziła sobie w walce. A teraz? Wow, Lanuś! Stałaś się naprawdę godną i wspaniałą córką Zeusa! Jestem z Ciebie dumny!
Słowa Danny’ego bardzo mnie poruszyły. To był chyba najpiękniejszy komplement jaki mogłam dostać. Marzyłam, by coś takiego usłyszeć.
– Naprawdę… Naprawdę tak myślicie? – spytałam wzruszona
– Całkowicie.
– Kontrola Mgły i władanie błyskawicami to naprawdę coś. Widać, że treningi przyniosły rezultaty. Teraz z łatwością pokonałabyś Erynie. – rzekł pewnie Cody, a ja przypomniałam sobie sytuację, która wydarzyła się w zeszłe lato
– Ja też jestem dumny z mojej starszej siostry. – dodał w końcu Jake i wyszczerzył się do mnie
Aż zmiękło mi serce. Ich wyznania były dla mnie naprawdę bardzo ważne i cenne. To był dowód, że moje starania nie poszły na marne, a treningi przyniosły efekty.
– Chciałabym jeszcze bardziej rozwinąć swoje umiejętności. Chejron twierdzi, że jak się mocniej przyłożę, to będę mogła na zawołanie wywoływać burze, tworzyć małe huragany i tornada, czy nawet latać!
– Wow!
Danny i Jake zrobili wielkie oczy.
– Latać?!
– Pamiętam, że kiedy spadałam z mostu, powietrze było po mojej stronie. Jakby spowalniało mój lot.
– Świetnie!
– Dlaczego ja tak nie umiem?!
Uśmiechnęłam się do brata.
– Jesteś jeszcze za mały. Ale gdy podrośniesz, na pewno wiele osiągniesz. – powiedziałam zdecydowanie – Ja też jeszcze nie potrafię wszystkiego.
– Ale jesteś dobra.
– Raz przecież udało Ci się mnie pokonać. Naprawdę byłem wtedy pod wrażeniem. Chcę rewanżu. – powiedział Cody
– Ja też chętnie się z Tobą zmierzę. – poparł bruneta Danny
Uśmiechnęłam się szczęśliwa.
– Załatwione. Zniszczę was obu. – odparłam i wyszczerzyłam się
– Patrzcie jaka pewna siebie! I skromna.
Chłopcy zaczęli się ze mną drażnić.
Song 3: https://www.youtube.com/watch?v=XjZAc7aV1Xw UNCLE – „With you in my head”
– Cii… Nie ruszajcie się. – szepnęłam uciszając ich ręką – Coś jest nie tak. – dodałam
Zamknęłam oczy, wytężyłam słuch i zacisnęłam dłoń na sztylecie. Wyraźnie coś słyszałam. I czułam.
– Znalazła nas…
W chwili gdy to powiedziałam, coś obok mnie przemknęło. Usłyszałam wrzask i otworzyłam oczy.
– Jake! – krzyknęłam
Żadne z nas nie zdążyło zareagować, a mój brat po prostu zniknął.
– Lamia! Porwała go! – pisnęłam przerażona
– Lana, spokojnie. – powiedział Cody, podchodząc do mnie
– Zabije go!
– Nie dopuścimy do tego. Znajdziemy ją.
– Jake na pewno jest przynętą. – powiedział Danny, próbując wstać
– Danny, my się tym zajmiemy. Ty tu zostań.
– Chyba żartujesz.
– Cody ma rację. Jesteś słaby, lepiej żebyś nie walczył. – powiedziałam, a blondyn nie zaprotestował
– Wiem, że sobie poradzicie, więc dobrze.
– Pobiegła tam.
– Ruszajmy.
Cody i ja rzuciliśmy się w kierunku, w którym zniknęła Lamia.
„Nienawidzę jej. Diablica niszczy mi życie.”
– Uratujemy go. – zapewnił mnie brunet
– Wiem. – rzekłam pewnie, patrząc przed siebie
– Wiesz, kiedy wyobrażałam sobie naszą pierwszą randkę, myślałem raczej o czymś innym. – wyznał chłopak, a ja zwolniłam i spojrzałam na niego
– Wyobrażałeś sobie naszą pierwszą randkę? – spytałam niepewnie, a on uśmiechnął się tajemniczo
Nie zdążył jednak nic więcej powiedzieć, bo naszym oczom ukazała się ona. Lamia wyglądała dokładnie tak samo, gdy widziałam ją ostatnio. No, może nie do końca, bo tym razem ubrana była w czarny, lateksowy kombinezon, który podkreślał jej atrakcyjne, kobiece kształty.
„Lamia taka sobie modeleczka, fashonita. A co, bo może lubi. Styl, szyk i klasa.”
Rude loki rozwiewał wiatr, oczy płonęły rządzą mordu, a z czerwonych ust spływała strużka krwi. Na ziemi u jej stóp, leżał Jake. Coś ścisnęło mi serce. Zamarłam na ten widok. Mój braciszek stał się ofiarą tej wywłoki. Jak mój ojciec mógł mieć romans z kimś takim? I jak mógł pozwalać, by Lamia krzywdziła jego dzieci?
– Jake… – szepnęłam słabo, a Cody w geście pocieszenia złapał mnie za rękę
– Zostaw chłopca. – rzekł władczo, a Lamia się oblizała
– Zostawię i wezmę Ciebie. – powiedziała uwodzicielskim tonem
– Nie patrz jej w oczy. Pozornym pięknem uwodzi mężczyzn i porywa dzieci, by potem wszystkich ich pożreć. To zemsta za to, że Hera w przeszłości wybiła całe jej potomstwo. – oznajmiłam
Lamia uśmiechnęła się beztrosko, jakby w ogóle nie przejmując się moimi słowami.
– Ach, Hera… – zaśmiała się – Nigdy się nie zmieni. Ona i te jej gierki. Zawsze manipulowała Zeusem. Chociaż, muszę przyznać, że was potraktowała nadzwyczaj łagodnie. No, może nie do końca, ale chociaż żyjecie! – powiedziała radośnie, jakby ją coś bardzo rozbawiło
Zmarszczyłam brwi.
– O czym ona mówi..? – spytałam cicho Cody’ego, który wyglądał na tak samo zagubionego co ja
– Nieważne. – rzuciła lekceważąco Lamia – Jestem teraz bardzo głodna i chętnie zjadłabym herosa z krwi mojego byłego kochanka. – wyznała otwarcie
– Po moim trupie. – rzekł złowrogo Cody i prawą dłoń zacisnął mocniej na swoim magicznym mieczu
Lamia owinęła sobie lok wokół palca i zamyśliła się.
– Hhmm… No dobra. – zgodziła się i jednym susem rzuciła się na Cody’ego
Wyrwała mi z ręki jego dłoń i odepchnęła go do tyłu. Chłopak upuścił na ziemię swój miecz. Lamia przyciągnęła go do siebie i zmusiła, by na nią spojrzał. Następnie ujęła w dłonie jego twarz i polizała go od szyi, aż po policzek.
– Polizane, zaklepane. – powiedziała i ponownie wybuchła śmiechem
Zawrzałam, a niebo przeciął potężny grzmot.
„Jak śmiała?! Co za j*****, ruda, k****! Zabiję ją! Rozszarpię na kawałki! Podła suka!”
Wiatr rozwiał mi włosy i poczułam jak po moim ciele rozchodzi się energia.
– Och, to Twój chłopak złociutka? – spytała niewinnie Lamia – Oops, sorry! – dodała tonem głupiutkiej dziewczynki i przyłożyła sobie dłoń do ust
Moje oczy zapłonęły gniewem.
– Teraz jest mój. Przekonasz się, jak to jest wszystko stracić. – powiedziała, ugryzła Cody’ego w szyję i po chwili zniknęła razem z nim
Wrzasnęłam rozwścieczona.
Walcząc w zeszłe lato z Eryniami, doszłam do wniosku, że należą one do najgorszego gatunku potworów, gdyż czerpią przyjemność z samego zadawania bólu. Teraz wiem, że Lamię mogę śmiało zaliczyć do tej samej kategorii.
Miałam ochotę dalej wyć z wściekłości, ale nie mogłam. Rzuciłam się przed siebie i dobiegłam do leżącego na ziemi Jake’a. Blondynek był cały czerwony na twarzy. Zaczął płakać. Z ręki leciała mu krew.
– Jake! Jake, już w porządku! Jestem przy Tobie, wszystko będzie dobrze! – krzyknęłam przytulając brata i głaszcząc go
– Nic mi nie jest, tylko się przestraszyłem, że mnie zje. – wyznał szlochając
Przyjrzałam się jego ranie. Ujrzałam wyraźne ślady po zębach. Szybko przeczyściłam skórę i zrobiłam opatrunek z kawałka bluzki Jake’a.
– Jake, ja teraz muszę znaleźć tą flądrę, a Ty idź do Danny’ego, on da Ci resztkę ambrozji. Wszyscy obozowicze są gdzieś tu. Jeśli kogoś spotkasz, poproś o pomoc. I przepraszam. – powiedziałam, klękając przed nim
– Za co?
– Miałam się Tobą opiekować i zawiodłam.
– To nie Twoja wina. – powiedział i przytulił mnie – A teraz idź, bo Ci Lamia chłopaka odbije. – dodał, a ja zaśmiałam się i wstałam
– Wiszę Ci pudełko plasteliny. – oznajmiłam i odeszłam kawałek, by podnieść z ziemi miecz Cody’ego
„Jest bez broni. Muszę się pośpieszyć.”
– Do zobaczenia później. Uważaj na siebie mały.
– Ty też.
Źle się czułam, że zostawiam brata samego, zwłaszcza po tym co się stało, ale nie miałam innego wyjścia. Szybko natrafiłam na przeszkodę w postaci wężowej kobiety. Nie lubiłam tych stworzeń. Takie obrzydliwe. Łatwo jednak udało mi się wygrać. Central Park niestety jest ogromny. Wiem co mówię.
Biegnąc dalej, wpadłam na rannego herosa. Chłopak był w amoku. Leżał na ziemi, a z nosa płynęła mu krew. Pomogłam mu się podnieść. Udało mi się nawiązać z nim kontakt. Dowiedziałam się też, kto go zaatakował.
– Ty jesteś ta od Zeusa, tak? Lana? – spytał wycierając krew
„Lana taki fejm.”
– Tak, to ja. Czy wiesz, w którą stronę ona pobiegła?
Chłopak drżącą ręką wskazał mi kierunek.
– Uważaj na nią. Próbowałem ją zabić, ale…
– Wiem. Nie wygląda na taką silną. – przerwałam mu i pomogłam wstać
– Nie powinnaś iść sama.
– Ona chce mnie, a ja nie chcę narażać nikogo innego.
– Ale…
Nie miałam czasu, by się z nim kłócić, więc spojrzałam mu w oczy i spokojnym tonem powiedziałam:
– Odejdź stąd i pomóż innym.
Chłopak uspokoił się i przestał trząść. Zamrugał i pokiwał głową.
– Pomogę innym. – oznajmił i pobiegł
Ja zrobiłam to samo.
Nagle się zatrzymałam, bo zauważyłam Cody’ego leżącego w dużym, kwiatowym krzewie.
Song 4: https://www.youtube.com/watch?v=76WJJ57YoG0 My Chemical Romance – „The Light Behind Your Eyes” <3
„Spóźniłam się…”
Rzuciłam jego miecz na ziemię i wyjęłam z kieszeni komórkę. Szybko zadzwoniłam do Danny’ego, by przekazać mu gdzie mniej więcej jestem. Następnie podbiegłam do bruneta. Chłopak leżał na brzuchu, więc złapałam go za ramiona i wyciągnęłam z krzaków. Był trochę brudny od ziemi i krwi, która spływała mu z rany na szyi. Syn Hadesa miał zamknięte oczy i bardzo słaby oddech.
Spanikowałam. Wokół nie było nikogo. Nawet Lamii. Znajdowaliśmy się pośrodku kwiecistych krzewów, a niebo nad nami było ciemne i ponure.
– Cody… Cody, usłysz mnie. Proszę, ocknij się. Cody!
Chłopak był bledszy niż normalnie. Rana nie krwawiła już tak bardzo, ale czułam, że jego puls słabnie. Przyłożyłam mu głowę do piersi i zamknęłam oczy. Przeraziłam się, słysząc jak jego serce powoli przestaje bić.
„Drugi raz tego nie przeżyję.”
Musiałam działać. Chłopak umierał. Miłość mojego życia ponownie odchodziła.
– Obiecałeś, że już mnie nie zostawisz…
Nie wiedziałam co robić. Byłam strasznie zdenerwowana. Przypomniałam sobie wszystkie medyczne seriale, jakie w życiu oglądałam. Niebo przecięła błyskawica i rozległ się grzmot. Wpadłam na pomysł. Ryzykowny, ale jedyny. Uklękłam wygodnie, zagarnęłam włosy za ucho i podciągnęłam bluzkę chłopakowi. Wyciągnęłam ręce przed siebie i zamknęłam oczy. Nie mogłam patrzeć na Cody’ego. Musiałam się uspokoić i skoncentrować. Nie było to łatwe, bo liczyła się każda sekunda. Szybko poczułam, jak po moim ciele rozchodzi się energia. Nie czekałam długo. Złączyłam dłonie i przyłożyłam je do nagiej klatki piersiowej bruneta. Otworzyłam oczy i zobaczyłam, jak ciałem chłopaka wstrząsnęło. Miało to pobudzić pracę jego serca. Bałam się. Przeraźliwie się bałam, ale musiałam spróbować. Ponowiłam próbę. I jeszcze raz.
W głowie miałam już ułożony plan pierwszej pomocy, którego tak wiele razy się uczyłam. Elektrowstrząsy rozchodziły się po ciele chłopaka. Byłam wykończona. Czułam jak opadam z sił. Oczy zaszły mi łzami, ale nie mogłam się poddać.
– Mam nadzieję, że on jeszcze żyje, bo moja zabawa z wami ma się dopiero zacząć.
Odwróciłam się gwałtownie i zdusiłam w sobie krzyk. Przez słone łzy, postać opierającej się o drzewo Lamii była zamazana, ale i tak widziałam jej szyderczy uśmiech. Zacisnęłam usta i wstałam na chwiejnych nogach.
– Chcesz walczyć? Nie bądź śmieszna. – prychnęła rudowłosa – Dobrze wiesz, że tym razem to już koniec.
– Wcześniej dwa razy byłaś blisko, a …
– A ten będzie ostatnim. – przerwała mi
Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie. Chwilę, kiedy zaatakowała mnie, gdy czekałam na metro. Jedno zdarzenie, które zmieniło całe moje życie. Miałam jechać na spotkanie z koleżanką. Biedna Eveline, nigdy nie poznała prawdziwego powodu, przez który tamtego dnia nie dotarłam na czas. Lamia boleśnie mnie wtedy zraniła, a był to dopiero początek moich przygód i problemów.
Potworzyca zrobiła susa w moją stronę.
Trwało to zaledwie sekundę, ale zebrałam w sobie całą energię i skupiłam się. Poczułam mocny podmuch powietrza. Zamachnęłam rękoma, jakbym chciała odepchnąć od siebie rudowłosą. Wtedy zerwał się silny wiatr, który porwał kobietę i ta poleciała do góry i w tył. Niestety, w locie udało się jej przekręcić i z kocią gracją wylądowała na ziemi. Wbiła paznokcie w ziemię. W tej pozycji wyglądała jak drapieżne zwierze.
Byłam zaskoczona tym, że przez tą krótką chwilę udało mi się zapanować nad wiatrem. Nie miałam jednak czasu, by nacieszyć się nową umiejętnością. Zamiast tego, w momencie, kiedy Lamia ponownie spróbowała się na mnie rzucić, wyciągnęłam rękę przed siebie, a z mojej prawej dłoni wystrzeliła błyskawica, która trafiła prosto w potworzycę. Kobieta zawyła głośno i poleciała z krzykiem do tyłu. Momentalnie straciłam ją z oczu.
W tej chwili, Cody otworzył oczy i gwałtownie zaczerpnął powietrza.
– Cody! – wrzasnęłam i rzuciłam się na niego
Chłopak był nieźle skołowany i naelektryzowany. Przytulił mnie jednak do siebie.
– Myślałam, że… – zaczęłam, ale mi przerwał
– Dziękuję mój Aniele. Nic Ci nie jest? Wyglądasz na wykończoną. – powiedział, ledwo łapiąc oddech
– Wszystko w porządku.
– A Jake?
– Jest bezpieczny. Co się stało? – spytałam i po przeszukaniu kieszeni w jeansach, które chłopak miał na sobie i znalezieniu w nich ostatnich gaz i bandaży, zaczęłam robić mu opatrunek. – Nie mamy już ambrozji i nektaru. – dodałam, podając mu ostatnią dawkę
Chłopak poprawił ubranie.
– Nie pamiętam dokładnie. Ona… Ona chyba chciała zmusić mnie, bym Ci coś zrobił, ale ja bym przecież nie mógł. Zraniła mnie, a potem… Potem zostawiła. Nie jestem pewny.
– Już w porządku. Danny będzie tu niedługo. Pewnie nas szuka.
Wstałam i zakręciło mi się w głowie. Cody przytrzymał mnie i spojrzał zmartwiony.
– Straciłaś dużo sił i energii.
– A ty krwi.
– Nie możesz walczyć.
– Ty też nie.
– Usiądź. – powiedział, sadzając mnie na trawie – Nie wiesz, gdzie jest mój miecz? Wypadł mi wtedy z ręki.
– Leży tam. – powiedziałam i wskazałam na miejsce, w którym go upuściłam
Z niepokojem zauważyłam jednak, że go tam nie ma. Cody odszedł kawałek i rozejrzał się dokładnie. Broni jednak nigdzie nie było.
– Jesteś pewna, że go wzięłaś? – spytał chłopak
Pokiwałam głową.
– Rzuciłam go na ziemię, kiedy zobaczyłam Cię nieprzytomnego.
„Lamia… Ale kiedy?”
Syn Hadesa spojrzał mi w oczy. Pomyśleliśmy o tym samym.
– Lana! Cody!
Odwróciliśmy się i zobaczyliśmy Danny’ego i Jake’a. Obaj chłopcy machali do nas wesoło. Musieli się cieszyć, że oboje jesteśmy cali. Oni też wyglądali, jakby nic im nie dolegało. Byłam uradowana, że brat tak dobrze się czuje. Mimo zmęczenia, chciałam podbiec do niego i przytulić.
– Koniec bitwy! Możemy wracać do domu! – krzyknął radośnie Danny
Uśmiechnęłam się lekko i w duchu odetchnęłam z ulgą.
„Możemy wrócić do domu…”
I wtedy ujrzałam jak zza krzaków wyskakuje Lamia. Była rozpędzona, jej oczy płonęły, a włosy były rozwiane. W ręku dzierżyła czarny miecz.
Song 5: https://www.youtube.com/watch?v=cdIcP12Kd5k „Let me sign”
Czas jakby zwolnił, gdy zdałam sobie sprawę w jakim kierunku Lamia biegnie. Chłopak był zaledwie dwa metry dalej i machał do blondynów. Bałam się, że nie zdążę. Wstałam szybko i rzuciłam się przed siebie. Miałam jednak wrażenie, że jestem uwięziona w smole.
To było tak naturalne, tak instynktowne. Nie było się nad czym zastanawiać. Musiałam to zrobić. Chciałam to zrobić. Serce biło mi jak szalone. Chciałam krzyczeć, ale nie mogłam. Głos uwiązł mi w gardle.
Chłopak odwrócił się w momencie, gdy stanęłam przed nim z rozpostartymi rękoma. Wszystko musiało trwać zaledwie kilka sekund. Zamknęłam oczy. Nagle poczułam ogromny ból. Nie umiałam tego porównać do żadnego innego uczucia. Jęknęłam, gdy ostrze wbiło mi się w brzuch, zaraz pod mostkiem.
„Zdążyłam…”
Otworzyłam oczy. Obraz zrobił się niewyraźny, ale udało mi się ujrzeć twarz Lamii. Potworzyca była wyraźnie zdziwiona i zaskoczona. Po chwili jednak uśmiechnęła się zadowolona. Jej oczy rozbłysły.
– Do trzech razy sztuka. – powiedziała, jednym szarpnięciem wyjęła ostrze z mojego ciała i zniknęła niczym cień
Jęknęłam.
– LANA!
Nogi miałam jak z waty. Zakręciło mi się w głowie i przechyliłam się do tyłu. Opadłam w czyjeś silne ramiona.
– Lana… – szepnął słabo Cody
Chłopak trzymał mnie w objęciach. Po chwili jednak położył mnie delikatnie na ziemi i uklęknął obok. Zaczął się trząść.
– Lana… Co Ty zrobiłaś..? Co Ty zrobiłaś?!
– Lanuś!
Przechyliłam lekko głowę. Po mojej prawej stronie byli Danny i Jake. Obaj byli przerażeni. Na ich twarzach malował się szok i niedowierzanie. Jeszcze to do nich nie dotarło. Ale do mnie tak.
– Dlaczego to zrobiłaś?! – spytał Cody
– Zakochani są zdolni do największych poświęceń… – wyznałam słabo
Po moim ciele rozchodził się okropny ból. Czułam jak tracę krew. Widziałam jak biała koszulka zabarwia się na czerwono. Wstrząsnął mną dreszcz.
Cody patrzył na mnie przerażony. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Jego twarz wyrażała tak wiele emocji. Jego oczy były takie duże, takie piękne.
Niebo zrobiło się czarne. Usłyszałam grzmot, a po chwili zaczęło kropić.
– Danny! Daj ambrozję i nektar! – krzyknął brunet
– Nic nie mamy… – szepnął chłopak ze spuszczoną głową
– Daj ambrozję i nektar! – ryknął wściekły Cody – Cokolwiek!
– Nic nie mamy. – powtórzył drżącym głosem
– To zrób coś!
– Już za późno… – szepnął słabo, a ja poczułam w ustach krew
Jake zaczął płakać. Otworzyłam szerzej oczy. Nie chciałam, żeby mój brat płakał. Nie chciałam, żeby mnie widział w takim stanie.
– Jake, nie płacz, wszystko się jakoś ułoży. – rzekłam i oplułam się lekko krwią, którą Cody od razu wytarł bandażami, którymi wcześniej go opatrzyłam
– Powiedziałaś, że pójdziemy jutro do domu! Obiecałaś, że wrócimy do domu! – krzyknął blondyn, zanosząc się od płaczu
Nie chciałam na niego patrzeć. Nie chciałam widzieć jego łez. Czułam, że znów go zawiodłam.
– Przepraszam braciszku. Obiecuję, że to już ostatni raz.
– Lanuś, nie mów tak.
Song 6: https://www.youtube.com/watch?v=tmhBv266GCc – „10 Years After…”
– Danny… – zaczęłam, a chłopak złapał mnie za rękę – Posłuchaj mnie. Nigdy się nie zmieniaj. Słyszysz? Nigdy. Zawsze bądź sobą. Wesołym i uśmiechniętym sobą. Takim, jakim Cię poznałam. Przepraszam, że tyle razy Cię raniłam i nie doceniałam. Teraz wiem, jaki jesteś wspaniały. I nie daj nikomu sobie wmówić, że jest inaczej. Jesteś wielkim herosem, który jeszcze sporo namiesza. Wiem to. Dlatego nie możesz się poddawać i dąż do celu.
– Nie mów tak, jak gdyby to był koniec. – powiedział, a w jego pięknych, niebieskich oczach zalśniły łzy
– To nie może być prawda! Przepowiednia… – urwał rozhisteryzowany Cody, a ja na niego spojrzałam
Coraz trudniej było mi się skoncentrować, ale to z łatwością wyłapałam.
– Jaka przepowiednia? – spytałam, a Cody zacisnął pięści
– Już dawno powinienem Ci to powiedzieć. Zasłużyłaś na prawdę, ale ja nie wiedziałem jak to zrobić. Bałem się, że jak się dowiesz, to się przestraszysz i odejdziesz na zawsze.
– O czym Ty mówisz? – spytałam i nabrałam głębiej powietrza
Ból rozsadzał mój umysł. Ale nie krzyczałam. Musiałam być silna. Chociaż raz. Nie miałam zbyt wiele czasu. Wiedziałam to. Jak długo można przeżyć z otwartą raną w brzuchu? Na pewno dłużej, gdy się jest półbogiem, ale wciąż zbyt krótko. Krwi było tak dużo…
– Dziesięć lat temu, kiedy nasze mamy zginęły, a Ty zniknęłaś, zostałem sam. Wtedy pojawiły się stare wieszczki. Osobiście przekazały mi przepowiednię. Powiedziały, że.. Że jesteśmy sobie pisani od dawna, że połączyła nas czerwona nić przeznaczenia, czy coś takiego. Że nasz los jest już w góry jasny. Ale, że nie dane nam będzie być razem, że będziemy przez siebie cierpieć. Mówiły… Mówiły coś, że ciągle będziemy stawać sobie na drodze, że się od siebie nie uwolnimy, a potem, że… Że umrzesz. Że umrzesz przeze mnie! Że przyczynię się do Twojej śmierci! Rozumiesz?! Miałem sześć lat, byłem dzieckiem, który właśnie stracił matkę i dowiedziałem się, że kiedy ponownie spotkam Cię po latach, Ty zginiesz! Jestem przeklęty Lana!
Chłopak mówił bardzo szybko i przez to, trudno mu było dobierać słowa. Po jego twarzy zaczęły płynąć łzy. Różniły się one od spadających z nieba kropel deszczu.
Song 7: https://www.youtube.com/watch?v=HaWD_YR0aCo – Spirited Away „One Summer’s Day”
– Czekałem dziesięć lat. Dziesięć lat. Z myślą, że nie dane mi będzie cieszyć się ze spotkania z Tobą. Wiedziałem, że pewnego dnia pojawisz się na obozie. I tak było. Dlatego, kiedy się zjawiłaś, nie było mnie. Danny i ja przez cały czas pilnowaliśmy granic, bo chciałem zapewnić Ci bezpieczeństwo, ale to nic nie dało, bo ona i tak się przedostała. Pamiętasz noc, gdy zobaczyliśmy się pierwszy raz? O bogowie! Wyglądałaś wtedy tak pięknie! Nie mogłem w to uwierzyć. To byłaś Ty. Minęło tyle lat, a Ty siedziałaś tam przede mną na tej ławeczce. Myślałem, że nie wytrzymam. Chciałem powiedzieć Ci wszystko. Chciałem dać Ci łańcuszek, który nosiłem przy sobie przez cały ten czas. Chciałem, żebyś wiedziała jak tęskniłem. Ale nie mogłem. W tamtej chwili postanowiłem, że muszę trzymać się od Ciebie z daleka. Że nie pozwolę, by coś Ci się przeze mnie stało. Byłem gotowy unikać Cię i przyglądać Ci się z daleka, byleby Cię nie narażać. Ale Ty… Ale Ty musiałaś się we mnie zakochać. A potem te drużyny. Jakby bez tego unikanie Ciebie nie było proste. Już wtedy wiedziałem, że mój plan nie wypali. Chciałem trzymać się od Ciebie z daleka, ale nie potrafiłem. Robiłaś wszystko, bym nie mógł się od Ciebie oderwać. Ciągle żyłem w strachu. Na każdej misji, czy w chwili, gdy zagrażało Ci niebezpieczeństwo. Bałem się, że zginiesz. Jak miałem Cię chronić, jednocześnie trzymając się z dala od Ciebie? Mimo że Cię odpychałem, Ty się nie poddawałaś. Robiłaś wszystko, bym wpuścił Cię do swojego serca. A wtedy w lesie… Ja myślałem, że umrzesz. Tak bardzo się bałem. Dlatego chciałem, żebyś odeszła. Sądziłem, że jeśli wrócisz do domu, to będziesz bezpieczna. Ale Ty byłaś taka uparta! Tamto co się stało, potraktowałem jako ostrzeżenie. Ostatnia szansa, by się od Ciebie oddalić. Ojciec o wszystkim wiedział i dlatego zaproponował mi, bym z nim zamieszkał. Będąc w Podziemiu, z dala od Ciebie, zapewniłbym Ci bezpieczeństwo. Hades mnie pobłogosławił, a ja i tak nie dałem rady. Nie miałem dość siły, zawiodłem Cię. Ledwo przeżyłaś i wtedy na poważnie zacząłem rozważać propozycję Hadesa. Myślałem nad jego słowami. Ale potem było tak dobrze! Spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu! Pomyślałem, że może to koniec. Że może miałaś zginąć wtedy w lesie, bo nie potrafiłem Cię uratować, ale udało Ci się oszukać przeznaczenie. I wtedy nadszedł ten Sylwester, a ja straciłem wątpliwości. Wiedziałem już, co muszę zrobić. Postanowiłem raz na zawsze zniknąć z Twojego życia. Chciałem odejść bez pożegnania, chciałem, żebyś o mnie zapomniała, ale Ty… Skąd wiedziałaś? Kiedy zobaczyłem Cię wtedy na ławce, na tej, na której ujrzałem Cię po dziesięciu latach… Nie mogłem na Ciebie patrzeć. Nie potrafiłem. Nie zniósłbym Twojego spojrzenia. Musiałem być silny. Tak jak zawsze. Musiałem grać, założyć na twarz maskę obojętności i mówić te wszystkie okropne słowa. Tyle kłamstw… A Ty w nie wszystkie uwierzyłaś. Jak mogłaś pomyśleć, że mówię prawdę i nic dla mnie nie znaczysz? Musiałem kłamać, byś pozwoliła mi odejść, byś mnie znienawidziła, byś o mnie zapomniała. Nie chciałem, byś widziała moją twarz, bo chciałem płakać, wyć, rzucić się na Ciebie i nigdy nie puścić. Ale nie mogłem. Musiałem ciągnąć ten teatrzyk do końca. Byłem gotowy odejść na zawsze, cierpieć i tęsknić, zostawić Cię, byleby to zapewniło Ci bezpieczeństwo. Chciałem, byś miała długie i szczęśliwe życie. Normalne życie. Byłem gotowy nieść to brzemię dla Ciebie. Zostawienie Ciebie… To była najtrudniejsza rzecz, jaką w życiu zrobiłem. Długo potem cierpiałem. Miesiące bez Ciebie ciągnęły się niczym wieczność. To tak bolało. Tak bardzo za Tobą tęskniłem. Nie mogłem normalnie funkcjonować. Wiedziałem, że nie wytrzymam, że muszę wrócić. Pragnąłem Cię zobaczyć. Twoja wycieczka do Los Angeles była świetną okazją. Przysiągłem sobie, że wrócę do Ciebie. Czekałem tylko na odpowiedni moment. Kiedy… Kiedy spadłaś z mostu… Myślałem, że już za późno. Że umarłaś. Wróciłem na obóz, bo byłem przekonany, że jesteś martwa i pragnąłem ujrzeć Cię po raz ostatni. A wtedy przekonałem się, że to nieprawda i postanowiłem zostać przy Tobie bez względu na wszystko, bo nie wyobrażałem sobie życia bez Ciebie. Wierzyłem, że wszystko już będzie dobrze, że jakoś się ułoży. Chciałem, byś mi wybaczyła, by było jak dawniej. Chciałem znów być dla Ciebie ważny i zdobyć Twoje zaufanie. Tak bardzo pragnąłem być teraz z Tobą.
Song 8: https://www.youtube.com/watch?v=NzWcmdsQGK4 – „My Song” <3
Chłopak płakał. Jeszcze nigdy nie widziałam go w takim stanie. Trząsł się i szlochał. Cały był przemoknięty od deszczu. Krople spadały z jego włosów i twarzy. Syn Hadesa pochylał się nade mną, dzięki czemu mogłam widzieć jego oczy.
Było mi słabo. Czułam się senna, lecz ból z krwawiącej rany nie pozwalał mi zamknąć oczu. Mokre włosy przykleiły mi się do twarzy. Było mi zimno. Ale byłam szczęśliwa. Bardzo.
Danny i Jake przez cały ten czas byli cicho. W milczeniu słuchali słów bruneta. Obaj tylko szlochali. To, co powiedział Cody… Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. To wszystko stało się takie jasne i oczywiste. Te sekrety, tajemnice i niedomówienia. Cody to przez cały ten czas przede mną ukrywał. Obiecał, że będzie mnie chronił i robił to. Ze wszystkich sił. A ja tego nie rozumiałam. Nie widziałam jak bardzo mu na mnie zależy, bo nigdy mi na to nie pozwolił.
– Cody… Dziękuję… – powiedziałam cicho – Dziękuję za powiedzenie mi prawdy. I za to wszystko, co zrobiłeś. Jestem teraz taka szczęśliwa.
Chciałam wyciągnąć rękę, by dotknąć jego twarzy, ale nie miałam siły. Chłopak to zauważył i złapał mnie za dłoń.
– Musisz być silny. To nie Twoja wina. Jestem wdzięczna za każdą chwilę, jaką spędziliśmy razem. To był najpiękniejszy czas w moim życiu.
– Nie mów tak, nie żegnaj się! – krzyknął chłopak, dławiąc się łzami – To nie koniec.
To koniec. Wszyscy o tym wiedzieliśmy. Nic nie dało się zrobić. Mój czas w tym miejscu dobiegał końca. Czułam, że za chwilę nić mojego życia zostanie przecięta. Pozostały mi dosłownie chwile. Przeżyłam już wiele, ale wiedziałam, że tym razem to koniec. Wiedziałam o tym od dwóch dni. Czułam, że dziś umrę.
Z oczu popłynęły mi łzy.
– Nie płaczcie, proszę. To już nie boli. Nie boję się. Jestem szczęśliwa, że mogę tu być z wami. – wyznałam słabo – Cieszę się, że odejdę w miejscu, gdzie wszystko się zaczęło.
Spojrzałam w niebo. Obraz był bardzo zamazany. Było mi tak słabo. Nie miałam siły, by trzymać dłonie chłopców, oni zaś bardzo je ściskali.
– Tak bardzo się cieszę, że was poznałam…
– Lanuś!
– Lana!
– Aniele, spójrz na mnie! Proszę, nie zostawiaj mnie! Proszę, nie odchodź! Nie umiem żyć bez Ciebie!
Chłopcy krzyczeli. Ich głosy były takie odległe.
– Obiecajcie mi coś. Opiekujcie się sobą, dobrze? Choćby nie wiem co, musicie na zawsze być przyjaciółmi. Rozumiecie?
Cody i Danny dławiąc się łzami, kiwnęli głowami.
– Żyjcie dalej dla mnie. Proszę, nie smućcie się i bądźcie szczęśliwi. Powiedzcie rodzicom, że ich kocham. Jake, bądź dzielny i pomagaj im. Danny, bądź teraz przy Danielle, ona będzie teraz bardzo smutna.
– Zawsze myślisz o innych. Nawet teraz.
Danny mocno pociągnął nosem, przetarł ręką twarz, która po chwili i tak już była cała mokra i zaczął głaskać mnie po skórze.
– Zrobię dla Ciebie wszystko Lanuś.
– Dlaczego mi to robisz? – spytał brunet
– Przepraszam Cody, to już koniec. Daj mi jeszcze coś powiedzieć.
Wzięłam głęboki wdech.
– To w porządku, jeśli uśmiechniesz się czasem, gdy o mnie pomyślisz. Jeśli będziesz żyć dalej tak, jakby nic się nie stało, możesz nawet o mnie zapomnieć. A kiedy pomyślisz o mnie bardzo okazjonalnie, będę miała się dobrze, więc nie musisz się martwić. Gdy bardzo z mną zatęsknisz, będę wiatrem, który ukoi Twój ból. Gdy wykrzyczysz na wzgórzu moje imię, przybiegnę do Ciebie i przytulę. Dziś po prostu płaczę, mam nadzieję, że będziesz wiecznie szczęśliwy. Żegnaj.
– Nie pozwolę Ci odejść! Jest jeszcze tyle rzeczy, które chcę Ci powiedzieć! Bo tak naprawdę, od zawsze Cię kochałem! Kocham Cię Lana, słyszysz?! Kocham Cię!
Uśmiechnęłam się lekko. Byłam taka szczęśliwa. Oczy same mi się zamknęły, a ja nie miałam już siły, by je otworzyć. Słyszałam płacz i głośne krzyki, lecz po chwili wszystko się skończyło. Zapadła cisza…
~*~
Drogi Pamiętniku,
chcę się obudzić.
Chcę się obudzić z tego koszmaru. To musi być sen. Nie wierzę, że to naprawdę się stało. I nigdy nie uwierzę. Nie jestem w stanie zaakceptować rzeczywistości.
Minęły trzy dni od śmierci Lany. Dziś odbył się jej pogrzeb i spalenie całunu.
To tak boli. Ręka mi się trzęsie, nie mogę wyraźnie pisać. Muszę się uspokoić.
Nie wiem, czy jestem w stanie teraz o tym myśleć. Wspomnienie Lany niesie ze sobą cierpienie. Ona odeszła. Tak po prostu. Zamknęła oczy i to był koniec. Pamiętam jak jej mała dłoń opadła na ziemię, a serce przestało bić. Nie mogłem nic zrobić. Byłem kompletnie bezradny. Krzyczałem jej imię i płakałem tak głośno. A ona się nie ruszała. Przytuliłem ją do siebie z całej siły. Cały byłem w jej krwi. Wszędzie była krew. Chciałem umrzeć tam razem z nią. Wszystko straciło sens w jednej chwili. Z Laną umarło wszystko. Czułem, że moje serce też przestało bić.
Nie pamiętam dokładnie co było potem. Wszyscy krzyczeli i płakali. Usłyszeli to inni obozowicze i się zbiegli. Ktoś odciągał mnie od jej ciała, ktoś próbował mnie uspokoić, ale ja nie chciałem jej puścić. Jej drobne, bezwładne ciało leżało w moich ramionach. To tak bolało. Myśl o tym co będzie dalej. Trzeba będzie wszystkim powiedzieć, jej rodzice, przyjaciele, a Jake? Chłopiec widział, jak ginie jego siostra. To straszne.
W końcu mi ją zabrali. Odebrali mi ją siłą, a rozpacz zastąpił gniew. Znalazłem Lamię. Nie zabiłem jej szybko. Chciałem, by cierpiała najdłużej jak się da, nim zamieniła się w pył. Myślę, że po tym nie odrodzi się tak szybko. A kiedy tak się stanie, znajdę ją i znów zamienię w proch. I znów.
Herosom udało się wyzwolić Central Park. Nie wiadomo jeszcze, co będzie ze śmiertelnikami z naszą krwią. Nie licząc lekarza, była tylko jedna ofiara tego całego starcia. Lana. Tylko ona. Tylko ona zginęła.
Chciałem umrzeć. I dalej chcę. Nie mogę dalej żyć. Bez niej. Od samobójstwa powstrzymuje mnie tylko jedno. Nie mogę zmarnować poświęcenia Lany. Oddała swoje życie za mnie. Nie mogę pozwolić, by jej ofiara poszła na marne. No i jest jeszcze obietnica, którą jej złożyłem. Muszę być silny dla Danny’ego. On też jest załamany. Kochał ją, wiem o tym. Obaj ją kochaliśmy. I teraz obaj ją straciliśmy.
To my powiedzieliśmy o tym jej rodzicom. Musieli znać prawdę, musieli wiedzieć co się stało. Nigdy nie zapomnę ich płaczu i krzyku. Wciąż mam przed oczami obraz mdlejącej matki Lany.
Trudno jest mi jakoś normalnie pisać. Przez ostatnie dni nie jadłem i nie spałem. Nie jestem za bardzo świadomy.
Lana w trumnie wyglądała tak spokojnie. Jakby spała. Wiem, że każdy tak mówi, ale ona wyglądała tak naturalnie. Ubrana była w białą sukienkę. Wszystko było białe, bo ona kochała ten kolor. Była jak księżniczka. Jak Anioł. Jej czarne loki spoczywały delikatnie na ramionach. Usta w kolorze świeżych malin kontrastowały z jej białą jak śnieg skórą. Nawet po śmierci była piękna. Jest piękna.
Song 9: https://www.youtube.com/watch?v=1IYQTlsSEjg – „Anamnesis”
Na pogrzebie było tak wielu ludzi. Wszyscy płakali i składali kwiaty przy jej niewielkiej, białej trumnie. Stałem tam w czarnym smokingu, bo lubiła, kiedy się tak ubierałem. Trzymałem w ręku czerwoną różę, którą tak kochała i patrzyłem na nią. Starałem się być silny i opanowany tak jak zawsze, ale kiedy widziałem jej bliskich pogrążonych w rozpaczy, po prostu nie mogłem. Łzy zaczęły płynąć mi z oczu, kiedy nastał czas na wygłaszanie pożegnalnej mowy. Wciąż pamiętam słowa Danielle. „Zebrało się tu dziś tak wiele osób, a odejdzie tylko jedna. Ta jedna osoba połączyła ze sobą losy nas wszystkich.” To dobra dziewczyna. I ma rację. Dla mnie Lana była światłem. Światłem, które teraz zgasło.
Kiedy mówił Danny, wszyscy śmiali się przez łzy. Chłopak opowiadał jak się poznali oraz przytaczał kilka anegdotek z nią związanych. Podkreślał przy tym jaka była cudowna i wyjątkowa, wychwalał jej zalety. Potem puścił parę utworów i piosenek, które kochała, które opisywały jaka była. Przez całą ceremonię płynęły skomponowane przez chłopaka melodie.
Ja też przemawiałem. Czułem na sobie spojrzenia wszystkich ludzi. To było trudne. Nie chciałem mówić im wszystkiego. Wyznałem, co Lana dla mnie znaczyła i przysiągłem, że nigdy o niej nie zapomnę. Teraz nasza miłość jest jak wiatr. Nie widzę jej, lecz czuję.
A potem… A potem znaleźliśmy się na cmentarzu. Trumna została zamknięta. Nie mogłem uwierzyć, że to ostatni raz, kiedy ją widzę. Chciałem się na nią rzucić, nie pozwolić jej odejść. Płakałem, kiedy trumna zjeżdżała w dół. Słyszałem jak głucho opadła na ziemię. Podszedłem i wrzuciłem różę, którą cały czas trzymałem w dłoni. Dla niej…
Potem kazali mi odejść. Jakimś sposobem znalazłem się na Obozie, gdzie w gronie samych półbogów, spaliliśmy jej całun. Jake nie dałby rady sam, więc mu pomogliśmy w przygotowaniu. Thalia, Percy, Annabeth, Rose, Jessy, Danielle, Danny, Jake, Nico i ja. Wyszedł piękny i wyjątkowy. Tak jak Lana. W milczeniu patrzyliśmy jak płonie. Parę osób ponownie zabrało głos, a kiedy ostatnie iskry zniknęły na niebie, wszyscy się rozeszli.
Przyszedłem do jej domku. Jake dał mi jej pamiętnik. Przeczytałem go i postanowiłem wprowadzić tu ostatni wpis, żeby to, co się stało nie zostało zapomniane. Ja nie zapomnę. Nigdy. Pamięć o Lanie będzie ze mną przez całe życie. Nie wiem co teraz będzie. Nie potrafię myśleć o przyszłości bez niej.
Lana nie żyje. To wydaje się takie nierealne. A jednak to prawda. Nie mogę uwierzyć, że nie będzie już więcej „Lana, weź Ty się do cholery ogarnij.” Co dalej z moim życiem? Przepowiednia się spełniła. Nie udało mi się jej uratować. Panowało nad nami przeznaczenie.
Zastanawiam się co czuje Zeus. Gdybym był bogiem, nie pozwoliłbym jej umrzeć. Nigdy. A on? Dał nam jedynie kilka minut więcej, byśmy mogli się pożegnać. Bym mógł wyznać jej prawdę i dał nam możliwość, by zamknąć wszystkie niedokończone sprawy.
Szkoda mi Jake’a. Chłopiec jest jeszcze mały, a tyle przeszedł.
Czuję się taki samotny. Łzy spadają na kartkę i rozmazują tusz.
Nienawidzę samego siebie. Proszę, pomóż mi. Dlaczego zostawiłaś mnie samego?
Tak bardzo za Tobą tęsknię. Tak bardzo Cię kocham. Czy słyszysz mnie teraz?
Wierzę, że jesteś w Elizjum. Tam jest Twoje miejsce. I tam na mnie czekasz. Jeszcze kiedyś się spotkamy.
A na razie, pozostaje mi powiedzieć jedno.
Żegnaj mój Aniele…
Cody Carter
~*~
KONIEC
SERII DRUGIEJ
Obiecałem, że pod każdym odcinkiem napisze komentarz, wiec teraz pisze. Zacznę od pewnej sentencji hadesika13grr:
„Dlaczego dobrzy bohaterowie zawsze tak wolno umierają, a negatywne postacie tak szybko?”
Nie wiem co napisać. Ślęczę nad tym komentarzem chyba pół godziny i dalej nie wiem co napisać. Ok, już chyba wiem.
Koniec był przewidywalny. Przynajmniej dla mnie, osoby, która szuka najmniejszym smaczków, szczegółów, Easter Egg’ów. Po pierwsze:
Tytuł. Jak wspomniałem w komentarzu pod poprzednim odcinkiem, Cody mówi do Lany: „Mój aniele”. Skoro jest tytuł: „Żegnaj, mój aniele”, to wiadomo, co się zdarzy. I wstęp. Taki poważny. Przez ciebie będę chyba nienawidził do końca życia liczby 10 XD I jeszcze reklama. Niebo i Ziemia mówiły, że ktoś z ginie. Powinnaś napisać pod koniec: „Podczas kręcenia materiału nie ucierpiała żadna córka Zeusa”. A propo. Zeus w roli kochającego ojczulka, który zajmuje się swoimi dziećmi, nosi Jake na baranach? Nie wyobrażam sobie go w takiej roli. I jeszcze Hera, która nie reaguje że Zeus woli woje dzieci niż nią? No nie wiem. Szkoda, że to ostatni odcinek. Szkoda, że Lana umarła. Choć niektórzy pewnie się ucieszą, że mogą wreszcie w spokoju pisać yaoi o Cody’m i Danny’m. Zauważyłem jeden błąd: rządzą. Kto rządzi? Rządzić może król. CHodziło ci chyba o żądze. Nie powiem gdzie to jest, żebyś męczyła się z szukaniem :). Jedyna pozytywna część tego odcinka, to koniec. Nie wiem czy będzie Seria 3, ale gdy przeczytałem Koniec Serii 1 to się ucieszyłem. Wcześniej prawie płakałem. Serio. Koniec cz.1 komentarza
Ty cytujesz hadesika, ja zacytuję Cody’ego:
„Zastanawiam się co czuje Zeus. Gdybym był bogiem, nie pozwoliłbym jej umrzeć. Nigdy. A on? Dał nam jedynie kilka minut więcej, byśmy mogli się pożegnać. Bym mógł wyznać jej prawdę i dał nam możliwość, by zamknąć wszystkie niedokończone sprawy.”
A ja wyobrażam sobie bogów w roli normalnych ludzi. Sądzę, że każdy ma uczucia. No i nie zapominajmy, że to była tylko reklama 😛
Hejka, cudownie, że widzę nowy rozdział <3 Najpierw może odpowiem ci na pytanie o palca. W marcu ułamałam jakąś część w nim i nie chce się zginać. Byłam już u trzech chirurgów, tydzień temu zaczęłam rehabilitację i dzisiaj już nie wytrzymałam i się na niej poryczałam. Niestety nic nie idzie ku lepszemu : Nie ma Lamii? :< Pfff… Apollo zawsze mógł powiedzieć, że przecież słońce zawsze gdzieś świeci xD Haha, wyjątkowy gość w reklamie w wyjątkowym, DZIESIĄTYM, odcinku 😀 Dlaczego Apollo wie wszystko, a ja nie? To jest jakaś dyskryminacja, albo co! "I wtedy pojawia się Danny". Haha, dziecko-słońce, które rozprasza ponurą aurę zmęczenia i niezgody xD Ojeeeeej, scenki z krótkich filmików <3 Kurczę, takie smaczki w dłuższych projektach są najlepsze ;P Ja mam to do siebie, że zawsze zaprzepaszczam wszystko w trakcie i sama siebie trolluję =,= Ale tobie wychodzi to znakomicie! Haha, Zeus i Posejdon w zamianie żon? Looooool 😀 Spróbuj sobie wyobrazić Hadesa, który zachowuje się jak Zeus gdy bawi się w tatusia ;P
Pfff… Danny żyje nawet jak nie żyje xD Czekaj, czekaj, to nie o Dannym było napisane, że nie żyje? Omg, ale mieszasz dziewczyno, ale to jak najbardziej na plus. O, nareszcie wyjaśnia się sprawa z pobieraniem krwi. Kurczę, myślałam o tym, że to może być ktoś kogo nie znamy 😀 Biedna Annabeth Ahh… Percy, ten to wie jak się bawić w urodziny 😉 Kurde, skąd Danny ma taki czuły słuch? Oczywiście jeżeli chodzi o naleśniki 😀 Cody wracający z boju .< Tyyyy, a może Hera napuściła te potwory na małych Lanę i Jake'a? No i przy okazji Cody'ego, bo ich mamy trzymały się w końcu razem. Hm… No nieee, i Lamia czai się w dodatku na Cody'ego?! On jest dla niej za młody! Cody, obiecałeś, że już jej nie zostawisz ;( Oooo, jak oni się o siebie wzajemnie troszczą <3 Potwór wojujący bronią herosów? 😮 Nie! Lana Nie, kurde, to takie smutne. Aż nie wiem co napisać, a to nie zdarza się często I teraz zebrało mu się na mówienie prawdy?! No, kurde! Chyba się poryczę :< Ich historia jest taka piękna. Ej weeeź. Mam w tej chwili takie deja vu (w tej sekundzie też jak piszę te słowa, nie pisałam ci już kiedyś czegoś takiego?), że masakra 😮 To… To takie niezwykłe, że Cody umieścił ten ostatni wpis w pamiętniku Lany.
Nie wierzę, że to się tak kończy. Kurde, nie wiem. Może niech Cody zabawi się w Orfeusza? Ma kontakty w podziemiach albo coś… Siedzę teraz i myślę. I wiesz co? Trochę przeraża mnie fakt, że z jednej strony tak bardzo chcę żeby Lana jakoś wróciła, a z drugiej bardzo ciągnie mnie do wersji, w której pozostawiamy ją martwą. Bo wciąż jest tyyyyle możliwości pociągnięcia dalszych historii. Tego jak się Cody podniesie, może odnajdzie innych herosów, może spotka ducha czy coś Lany w podziemiu i będzie myślał, wydobywał jakieś nieznane nam wspomnienia. Czuję, że się trochę zapędzam, no ale.
Gdyby nie to, że dzisiaj pół dnia przeryczałam, to pewnie właśnie teraz wylewałabym całe fontanny łez nad tragedię Twoich bohaterów.
No i mam nadzieję, że będzie trzecia seria! W końcu już w samej reklamie wspomniałaś o tym, że szykujesz coś wielkiego np. dla Danny'ego 😛
Pozdrawiam i liczę na to, że niebawem znów mi przyjdzie przeczytać coś Twojego 😀
Ja przepraszam bardzo. Jako Pastafarianin muszę sprostować. Osiem „Naprawdę wolałbym, abyś…” jest bardzo poważne.
Annabelle.
Udusiłabym Cię, ale nie dowiedziałabym się, co będzie dalej.
Ty nawet nie wiesz, do jakiego stanu mnie doprowadzasz. (Przeczytałam rozdział ze trzy godziny temu, a moje policzki „toną” od łez. [Tak jak ulice w Chorwacji…])
Niedawno stamtąd wróciłam, CHORA, a Ty jeszcze dorzucasz mi przeżyć.
Czytając poprzedni rozdział, śmiałam się jak wariatka. (Na szczęście nikt nie słyszał… Śpią.) Ale gdy zobaczyłam tytuł kolejnego rozdziału…
„Goodbye, my Angel”.
Czy on nie przeraża?
Reklama nieco mnie pocieszyła. Twoja skromność… 😉 Również to, że różniła się od pozostałych – była bardziej… nostalgiczna(?), nie zabawna… Idealna wręcz.
Dlaczego uwielbiam Twoje reklamy, a innych nie znoszę?
Wracając do tytułu…
Domyśliłam się, że kogoś uśmiercisz. Tak, najpierw pomyślałam o Cody’m. Lecz w głębi duszy to Lana zajmowała pierwsze miejsce w kolejce.
Szkoda mi ich wszystkich. Szczególnie Cody’ego i Jake’a. Aż zacytuję: „Szkoda mi Jake’a. Chłopiec jeszcze mały, a tyle przeszedł…” Cody zresztą też.
Jednakże to nie koniec, prawda? W końcu skąd sen Lany? Ten o trumnie? Nie napisałabyś go ot, tak sobie. To na pewno ma jakiś cel.
To chyba wszystko…
Isabell22
Smutna ta część. Szkoda, że Lana umarła Ale chociaż umarła jako bohaterka ratując swoich bliskich. Wreszcie wyjaśniona tajemnica z krwią. Tak myśląc, to taka sytuacja bardzo jest prawdopodobna w uniwersum Riordana. Jednak ja bym sama nie zgadła prawdy. Na pewno super wyglądałaby randka Codego i Lany :3. Percy ma smutne urodziny – zmarł krewny Annabeth i do tego jeszcze Lana. Reklama też taka nostalgiczna. Cody wreszcie się otworzył, powiedział Lanie jakie sekrety ukrywał przed nią, w tym wyznając jej miłość ♥_♥ Wydaje mi się jednak, że jeszcze to nie koniec 😉 Jeżeli są jeszcze duże plany do Dannego, to wszystko nie może się zakończyć na tej części. A co z Codym? Pogodzi się ze śmiercią Lany czy pójdzie w ślady Orfeusza? I ten sen może coś jednak znaczyć… Czekam dalej na Twoje opka, nawet jeżeli przyjdzie czekać dłuuuugo 😉 Powodzenia w dalszym pisaniu i życzę weny
Choleracholeracholeracholeracholera[…]cholera!
To się nie może tak skończyć! Nie szukam błędów, nie poluję na przecinki, nie smakuję formy, tylko czytam, wciąż i wciąż, raz za razem te kilka ostatnich scen.
Generalnie podczas lektury nie miewam łez w oczach. Teraz także- zdążyły już spłynąć po twarzy.
To serio już koniec? Ostatecznie, definitywnie i nieodwołalnie?
To nieuczciwe! Na wskroś niestosowne! Sprzeczne z boskim prawem!
Annabelle, weź Ty się, do cholery, ogarnij!
Przepraszam, ale to prawdopodobnie koniec.
Jeszcze zobaczymy…
Może uda mi się Cię zachęcić?
Ann, ja Cię kochałam, a Ty robisz mi takie coś ._.
Ale może zacznę tak ogólnie. Wielbię, kiedy znajdujesz złoty środek i w rozdziale znajdują się rzeczy śmieszne, jak i smutne (ale teraz to już przesadziłaś). Jestem dziwnym człowiekiem, ale wolę dramat od komedii, choć Twoje teksty kocham i mogłabym czytać godzinami <3 Te kłótnie pomiędzy bohaterami, normalnie jakbyś przeniosła rozmowy moich znajomych na ekran. Zwłaszcza te, gdzie Danny i Cody udają gejów XD
Przywiązałam się do Pamiętnika Heroski, jestem zła sama na siebie, że wcześniej nie zaczęłam tego czytać. W Twoich opowiadaniach wszystko jest przemyślane, żaden szczegół nie pojawia się tam bez powodu. Chyba to w Tobie najbardziej podziwiam, tą dbałość. I oczywiście wytrwałość! Kurde, Ann, tyle czasu to pisałaś i dobrnęłaś do końca. Jestem taka dumna!
Świetnie rozwijałaś postacie na przestrzeni tych rozdziałów. Każdy z nich dorósł, ukształtował charakter, zmienił się, tak jak ludzie zmieniają się w prawdziwym życiu.
Czytając ten rozdział miałam łzy w oczach. Nienawidzę, kiedy coś się kończy. Mam takie "O mój Boże, co ja teraz pocznę ze swoim życiem?". Wiedziałam, że ktoś polegnie, wiedziałam! Ale miałam cichą nadzieję, że będzie to Cody…
Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dokończysz tą historię, pozostało jeszcze tyle zagadek do rozwiązania! No i nie dowiedziałam się, czy moje podejrzenia co do matki Danny'ego są słuszne! Przynajmniej mi to wyjaw!
Kochająca Passie <3