Cześć!
Pewnie już zapomnieliście, że w ogóle pisałam to opko… Poprzednią część wysłałam dwa miesiące temu… Przepraszam, z następną nie będę tak zwlekać.
Dedykuję to opowiadanie hadesikowi13grr, w ramach przeprosin. A także weronice pasniczek. Z prośbą, aby nie wysyłała byle czego „dla eksperymentu”. RR to porządny blog. Tutaj się uczy, jak pisać/rysować. Kształci swoje talenty. A nie żartuje w taki sposób.
Isabell22
Zły nastrój przeszedł mi w niewielkim stopniu. Pogoda nie poprawiła się – wiatr wiał z taką samą siłą, a chmury burzowe nadal wisiały nad Obozem Herosów. W dodatku konieczność pójścia za Clare i Erikiem, biegnących jakby ich goniła mantikora, nie sprawiła mi żadnej przyjemności. W dodatku przeciskając się przez tłum ludzi, którzy, nawiasem mówiąc, nie pachnieli fiołkami… Nie obchodziło mnie, po co się tam zebrali. Przeszkadzali mi. Tak jak Herbi, plączący mi się pod nogami. Jasne, wskazywał drogę, ale nie musiał skakać wokół mnie!
Po dziesięciu minutach szaleńczego biegu, w którym potykałam się i wywracałam, przy okazji zatykając nos, dotarłam do centrum zbiegowiska. Spojrzałam tam, gdzie wszyscy, i momentalnie wściekłość wróciła z podwójnym nasileniem.
Powodem zamętu okazało się koło wypalonej trawy. Na środku kwitł jeden, niepozorny kwiat. Róża. Złota jak ichor.
Nagle na to jakże niesłychane zjawisko, wymagające mojej uwagi, padł cień. W kształcie księżyca… Lub haka, jak kto woli. Chwilę później tuż obok rośliny wylądował niesamowity anioł w czarnej szacie. A przynajmniej tak mi się wydawało…
– Witaj, Nyks, Uosobieniu Nocy, panującej w otchłani Tartaru, dokonującej przemiany dnia w noc. Przedwiecznej i potężnej bogini. – Znikąd rozległ się głos Chejrona. Zgiął swoje końskie nogi w kolanach i pochylił łepetynę. Po kolei każdy obozowicz czynił to samo, ja niemal bezwiednie. Jej potęga mnie otumaniała. Mogłam jedynie nasłuchiwać jej stanowczego, a zarazem melodyjnego tonu głosu.
– Wstań, Chejronie. Wy również, herosi.
– Zechciałabyś może porozmawiać i napić się… herbaty? – zaproponował centaur.
– Dziękuję, lecz nie – rzekła. Zrozumiała aluzję i odrzuciła ją… – Moje słowa nie są skierowane tylko do ciebie.
Jak doskonale wiecie, rzadko przychodzę do świata śmiertelników. Gdyż zwykle nie posiadam powodów. Jednakże dziś mam bardzo istotny…
Przybyłam tu, ponieważ ogromne niebezpieczeństwo zawisło nie tylko nad nami, lecz całym światem. Zagraża nawet zwykłym ludziom… Jeden z nich sprzymierzył się z Dowódcą. Teraz żaden człowiek na świecie nie jest bezpieczny. Słyszeliście te pogłoski o zaginionych satyrach? – Każda para oczu skierowała się w stronę nauczyciela. Ten się zarumienił. – Wstyd! Czy ty im mówisz cokolwiek?! – zganiła go. – Trudno… W ostatnim czasie zgubiło się mnóstwo tych osobników. Na ich trasach stawały potwory. Dokładnie wiedziały, kiedy i którędy przejdą. Atakowali w sporych grupach, aby oni nie mogli się obronić. Ani ich podopieczni. I… umierali. – Wśród nas zapadła pełna napięcia cisza. Ja i reszta trawiliśmy te informacje w skupieniu. Nawet mój beagle stał spokojnie i nie gonił cienia skrzydeł Nyks…
– Od dawna zapomniane bóstwa się buntują, wymykają spod kontroli. Pragną na nowo zawładnąć światem. Rozerwać kajdany, które je ograniczają. Uwolnić od władzy Olimpu. Ich marzeniem jest podbić Olimpijczyków, uwięzić w tej samej czeluści, w której sami tkwią. Chcą nie tyle władać światem, o ile wywoływać nieszczęścia. Klęski żywiołowe, śmierci ludzi, zamachy i ataki terrorystyczne… Takie myśli trafiają do mnie cały czas. – kontynuowała przemowę. – Obowiązkiem herosa jest pokonanie wroga. Jednak sami nie zdołacie tego dokonać. Musicie działać, będąc zjednoczeni. Żaden naród nie jest na tyle potężny, aby samotnie ich zlikwidować. Jedynie walcząc ramię w ramię uda wam się.
Joanne Lovrenny. – Gwałtownie uniosłam głowę. Spojrzałam na boginię szeroko otwartymi ze zdumienia oczami. O co jej chodziło…?
– Eric Laughter. – Mój wzrok powędrował w jego stronę. On niczym się nie przejął, wciąż obściskiwał swoją dziewczynę i szeptał coś do niej. Prychnęłam. Idiota.
– Clare Smile. – Jakby na potwierdzenie swojego nazwiska ułożyła usta w beztroskim uśmiechu.
-Wykonanie tego zadania należy do was. – Kilka osób popatrzyło na nas ze współczuciem. Załamałam się. Kolejna misja… Tym razem pewnie ja umrę, pomyślałam ze złością. No cóż. Przynajmniej spotkam Johna…
– Musicie zejść do mojego pałacu i odzyskać Berło Ciemności. Bez niego moja moc słabnie. Natomiast jeżeli trafi w łapy Dowódcy lub jego podwładnych… – Zadrżała i zanuciła grecką pieśń…
Pierścień i korona
Te są krwią zalane
Niepokonana ochrona
Wiesz, co tu jest grane?
Marsz dusz zapomnianych
Otworzy twe oczy
Myśl wiecznie zniesławianych
Ciebie nie zaskoczy.
Tron. Na nim zasiada
Postać w drogiej szacie
Lecz to ona posiada
To, czego szukacie.
Kiedy skończyła, cały świat zamilkł. Z lasu nie dochodziły żadne dźwięki, a wiatr uspokoił się. Nic nie zakłócało tego spokoju…
… Dopóki nie rozległ się głośny śmiech. Niemal podskoczyłam. Rozglądałam się wokoło w celu namierzenia źródła dźwięku. Nie udało mi się. Jednak nikt poza mną nie zwrócił na to uwagi…
– To nie jest zwykła piosenka, którą się śpiewa przy ognisku. Są to słowa, rozbrzmiewające w najciemniejszej, najgłębszej przepaści Tartaru… Ten, kto zrozumie ich treść, musi dokonać niezwykłych czynów – zakończyła swą mowę bogini. A ja zaczęłam się zastanawiać nad treścią „ballady”. I… Zrozumiałam ją…
– Joanne, Clare, Ericu, chodźcie ze mną. Mamy do omówienia szczegóły misji. – odezwał się Chejron. Poszłam za nim jak najwolniej, trzymając na rękach psa. O dziwo nie szliśmy do Wielkiego domu, lecz groty Rachel. Była zaskakująco duża. Chociaż panujący wszędzie „artystyczny bałagan” nieco (bardzo) pogarszał to wrażenie. Nie pomagał fakt, że Rachel posiadała przynajmniej dwadzieścia pięć lat.
Nie słuchałam, co mówili. Głaszcząc Herbiego, rozmyślałam o wielu sprawach – o potworach, nowych przeciwnikach, a także nad chichotem, który usłyszałam tylko ja. Dlaczego tak się stało…?
Z „transu” wybudził mnie smród dymu i zieleń na skraju widoczności. To przez Rachel – recytowała nową przepowiednię.
Miejsce złych wspomnień ukaże się ci,
Twa słona łza już w wodzie tkwi.
Przeznaczenie wasze spełnić się musi,
Choć opcja nudy bardziej was kusi.
Na misję spada kurtyna milczenia,
Spod której ciekną wasze pragnienia.
Jedynie ty znasz utraty moc,
gdyż okrywa cię niczym koc.
A gdy się odezwie dzwon zardzewiały,
Senne marzenia będą znikały.
Tym razem nie trzeba było łapać rudej, ona nie zemdlała.
Ja to zrobiłam.
Ktoś mi kiedyś zaproponował, abym do opowiadań dołączała linki poprzednich części. Teraz ja proponuję tobie.
Czuj się zaszczycona, ten komentarz to mój pierwszy od co najmniej dwóch tygodni. XD
Przejdźmy do rzeczy. Jest fajnie, miło i w ogóle… a gdzie wyparowała Nyks? Skończyła mówić i koniec o niej.
Pytanie 2. Co to za kwiatek? Opis był, złota róża, ok. Tylko co ona na gacie Hadesa tam robi?! W każdym bądź razie ja żadnego związku między kwiatkiem a Nocą nie widzę…
Poza tym naprawdę mi się podoba.
Mikki
Daughter of Hades
Czuję się zaszczycona!
Ale tych linków nie chce mi się dawać… Po prostu wpiszcie w to okienko w prawym górnym rogu „Potęga żywiołu” i będziecie mieli.
To z Nyks jest tak specjalnie. Wrócę do niej w następnej części. A jeśli chodzi o kwiatek… Joanne też nie wie, po co jej tym głowę zawracali. To był po prostu przykład głupoty Clare i Erica. Ale… W następnej części będzie o niej trochę.
Opowiadanie bardzo fajne, tylko mogłabyś trochę popracować nad rymami. Jak nie chcę się do niczego przyczepiać, bo nie ma do czego, to rymy są naprawdę oklepane. Właściwie nie wszystkie, chodzi mi o pierwszą zwrotkę:
„Pierścień i korona
Te są krwią zalane
Niepokonana ochrona
Wiesz, co tu jest grane?”
– przede wszystkim nie podoba mi się ostatni wers. Brak mu powagi, charakterystycznej dla reszty tej przepowiedni czy w ogóle jakichkolwiek przepowiedni.
„Choć opcja nudy bardziej was kusi.”- chociaż bezczynność bardziej was kusi. Tak jest bardziej patetycznie i pasuje lepiej do stylu wiersza.
„gdyż okrywa cię niczym koc.”- gdyż otacza cię jak wieczny mrok czy wieczna noc.
Ale poza tymi szkopułami opowiadanie bardzo mi się podoba. Wiem, trochę się czepiam, ale uwielbiam poezję w jakiejkolwiek formie, a już szczególnie przepowiednie- bo są ciekawie skonstruowane. Popracuj trochę nad rymami, staraj się zachowywać styl podniosły i patetyczny (charakterystyczny dla przepowiedni), a będzie dobrze.
Jestem nowa, jeżeli cię uraziłam z góry przepraszam.
Opowiadanie bardzo fajne. Sama nie wiem czemu, ale bardzo podobał mi się styl, w jakim napisałaś przemowę boginii, sposób w jaki mówiła. Był taki niby poważny, ale z drugiej strony wydawało się, że jest w nim coś… jakby przyjaznego czy coś w tym stylu. Na serio, nie ma się czego czepiać… znowu.
Powodzenia
Jula2233
PS Opowiadanie super i w ogóle, ale wciąż mam nadzieję, że pojawią się jakieś wspomnienia z „Bitwy”.