Hej ziomeczki. Wysyłam wam kolejny rozdział opowiadania. Smutne jest to, że jest nas tak mało na blogu, dlatego od kilku dni zastanawiam się nad tym, jak to zmienić. Pomyślałam, że przydałaby się jakaś modernizacja bloga. Strona od kilku lat wygląda tak samo. Przydałoby się coś zmienić. Ostatnio magicznie powróciły tagi, co chyba wszystkich nas cieszy. Myślę, że przydałoby się kilka innych nowości. Blog musi przyciągać nowych użytkowników, zachęcać ich. Musi być łatwy do znalezienia. Może jakaś reklama? Mamy konto na fb, tak? Powinno być bardziej aktywne. Powinien nim zajmować się ktoś, kto by to dobrze poprowadził, wrzucał więcej postów, informował o nowych notkach, czy nawet pisał krótkie recenzje niektórych opowiadań. Czy to nie byłoby fajne? PR ziomeczki. To jest ważne. Czekam na jakieś wasze propozycje. Razem możemy więcej. Pomóżmy Admince, nie zostawiajmy jej z tym samej.
Ok, teraz chcę jeszcze tylko powiedzieć, że dedykuję ten rozdział Arachne, Annetti, Annabeth24 i carmel. Jesteście wielkie dziewczyny. Dla was warto pisać.
Pamiętnik Heroski II
Opowiadanie od ♥Annabelle♥
Rozdział III:
Mamo… Gdzie jesteś..?
Oddychałam ciężko. Czułam jak opadam z sił. Jednak się nie poddawałam. Uparcie ćwiczyłam dalej. Po kilkugodzinnym treningu moje mięśnie krzyczały, a zbroja wrzynała mi się w skórę. Ignorowałam jednak ból. Miałam cel, który chciałam osiągnąć. Musiałam stać się silna. Musiałam żyć dalej. I to robiłam.
Minęło parę dni od mojego powrotu na obóz. Nie wydarzyło się zbyt wiele. Półbogowie są chyba trochę zdziwieni moją obecnością i zachowaniem. Wielu z nich pamięta mnie z okresu otępienia, kiedy tylko spałam i płakałam. Teraz się to zmieniło. Całymi dniami ciężko trenuję. Chcę stać się silnym herosem. Jestem córką Zeusa, a to zobowiązuje. Wiele razy obiecywałam sobie i innym poprawę, ale teraz nie zawiodę.
– Hej! – usłyszałam wołanie
Wbiłam miecz w twardą ziemię i odwróciłam się. Kilka metrów dalej stał Danny.
– Nie przesadzasz troszkę? – spytał, zakładając ręce na klatce piersiowej
– Przeszkadzasz mi. Odejdź. – rzuciłam obojętnie i powróciłam do ćwiczeń
– Zaraz kolacja. Lepiej chodź i przebierz się.
– Jeszcze czas. – rzekłam
Chłopak pokręcił głową, ale zostawił mnie samą. Kiedy rozbrzmiał dźwięk konchy, zamieniłam miecz w spinkę i wpięłam w wilgotne włosy złapane w zwykłą kitkę. Ściągnęłam ciężką zbroję. Zdecydowałam, że pójdę wykąpać się dopiero po kolacji, więc na posiłek poszłam w starych dresach.
Wieczór spędziłam samotnie w domku. Introwertyk Lana mode: on. Nie czułam potrzeby przebywania w większym gronie. Dobrze mi było samej. Przyzwyczaiłam się do takiego sposobu spędzania czasu.
Przed snem jak zwykle wpatrywałam się w zdjęcie stojące na nocnej półce. Codziennie, leżąc w łóżku, myślałam o tym samym. Gotowa na przeżywanie koszmaru, zasnęłam.
Przywykłam do budzenia się w środku nocy. Po tylu miesiącach stało się to bardzo naturalne i zwyczajne.
Rano po śniadaniu spotkałam się z Rose i Danielle. Chciałam odnowić naszą przyjaźń, więc wybrałyśmy się na spacer. Brakowało mi ich. Córka Afrodyty narzekała na swoją siostrę Drew, z którą od dawna miała spór dotyczący przywództwa w domku. Danielle często do mnie pisała, więc wiedziałam co u niej. Ona także bardzo się zmieniła. Dużo trenowała, dzięki czemu stała się silniejsza i pewniejsza siebie. Wciąż miała problemy ze zdrowiem, więc musiała na siebie uważać. Walczyła też ze swoją nieśmiałością. Zmieniła także swój wygląd. Zapuściła włosy, tak, że sięgały jej za łopatki. Ubierała się też w weselsze i żywsze kolory. Jedyne co się nie zmieniło, to jej uczucie do syna Apolla.
~*~
– Skręć teraz tu. – poleciłam blondynowi
– Tu mieszka Samantha z dziećmi. – zauważył Danny, a ja przytaknęłam – To wiele wyjaśnia. Daleko jeszcze?
– Nie. – rzekłam
Po chwili zatrzymaliśmy się przy krawężniku przed dużym domem. Budynek miał dwa piętra, strych i piwnicę. Ściany pokryte były białymi panelami, co ładnie kontrastowało z czerwonymi dachówkami. Duże okna miały białe obramowania, niestety wszystkie były od wewnątrz pozasłaniane, więc nie było widać, co jest w środku. Do rzeźbionych, drewnianych, ciemnych drzwi prowadziły niewysokie, marmurowe schodki. Wokół budynku znajdował się ogród. Trawa była wysoka i bladozielona. Żywopłot i krzaki były zarośnięte. Teren ogrodzony był wysokim, mosiężnym, fikuśnym ogrodzeniem. Widać było, że posesja jest opuszczona.
– To tu. – oznajmiłam, wychodząc z auta
– To był nasz dom? – spytał Jake
– Yhm. – przytaknęłam, zamykając drzwi
– Bardzo ładny.
– Jest skrzynka na listy.
Schowałam ręce w tylne kieszenie moich wąskich, ciemnych rurek i spojrzałam na lewo, na budynek stojący obok. Był to tej samej postury, ceglany dom z czerwonym dachem. W nim również okna były pozasłaniane, a ogród zapuszczony.
Przeszły mnie dreszcze i złapałam się za głowę.
– Wszystko w porządku? – spytał Danny i dotknął mojego ramienia
– Yhm. – odparłam – Po prostu czuję, że to miejsce jest mi bardzo bliskie. Ciągle mam jakieś przebłyski pamięci. To wciąż wraca. – dodałam
– Do kogo dom teraz należy? – spytał Jake, wspinając się na ogrodzenie
Poprawiłam jeansy i rozciągnęłam rękawy czarnej bluzki.
– Szukałam informacji na ten temat. Niestety bez skutku. Nie mogłam znaleźć niczego o mamie. Jedyne co wiem, to to, że była córką dwójki herosów z obozu, ale to zakomunikował nam kiedyś Zeus. Chejron powiedział, że powinnam znaleźć ich zdjęcia.
– To ciekawe.
– Czy dom prawnie nie powinien należeć do was? – spytał Danny i złapał za ogrodzenie
Ponownie spojrzałam na dom po lewej.
– Może on wiedział więcej na ten temat… – rzekłam cicho
To wszystko… Ech… Nie wiem jak to powiedzieć, ale miałam wrażenie, że mam do rozwikłania jakąś zagadkę. Coś było nie tak. Tylko co?
– Ciekawe jak jest w środku. Chciałbym tam wejść i zobaczyć swój pokój.
– To trochę upiorne. Dobrze, że przyjechaliśmy po obiedzie, a nie w nocy.
Całą trójką wpatrywaliśmy się w budynek.
– Lana… Jak myślisz, co by było, gdyby mama nie umarła? – spytał nagle Jake
Spojrzałam na brata. Też często o tym myślałam. Bardzo często.
– Pewnie mieszkalibyśmy tu we trójkę. Może mama wyszłaby za kogoś.
– Ciekawe, czy mielibyśmy psa. Zawsze chcieliśmy mieć taki ogród, pamiętasz?
– I domek na drzewie. I dużo kwiatów.
– Tam za domem musi być fajnie. Szkoda, że nic nie widać.
Zapadła cisza. Wpatrywaliśmy się w budynek.
– Wiem co czujecie. Też często myślę, co by było, gdybym miał rodzinę. Nigdy nie poznałem swojej mamy. Nie wiem kim była, nie wiem jak wyglądała, czy mnie kochała, czy w ogóle mnie chciała. To trochę żałosne, prawda? Nie wiedzieć nawet skąd się pochodzi. – wyznał Danny z rękoma w kieszeniach
Spojrzałam na chłopaka ze współczuciem. Chłopak nie wiedział nic o sobie. Całe życie był sam.
Zawiał lekki, letni wiatr.
– Może już jedźmy. Jest już późno, chcę jeszcze poćwiczyć.
Chłopcy równo pokiwali głowami. Całą trójką wsiedliśmy do auta. Danny odpalił silnik i ruszyliśmy. Jeszcze raz spojrzałam na swój dawny dom. Po chwili jednak straciłam go z oczu. Po tej wizycie zrobiło mi się smutno. Jake też był przybity. Chłopiec w ogóle nie pamiętał mamy…
~*~
Song 1: https://www.youtube.com/watch?v=T3rXdeOvhNE – Nickelback „Photograph”
Siedziałam na podłodze domku, a wokół mnie stały zakurzone kartony, albumy, książki i dokumenty. Razem z bratem wszystko uważnie przeglądaliśmy. Były to rzeczy przyniesione z naszego domu. Z pomocą Chejrona udało nam się je zdobyć. Jake’owi i mi, bardzo na tym zależało. Zdobyliśmy pamiątki i rzeczy należące do mamy. Od rana siedzieliśmy nad nimi i wszystko wertowaliśmy.
Znalazłam swoje laurki dla mamy. To strasznie smutne. Myśl, że miałam kiedyś inne życie. Miałam inną mamę, która mnie urodziła, wychowywała, kochała i oddała za mnie życie. To ona zmieniała mi pieluszki, uczyła chodzić, mówić, karmiła mnie, usypiała, opowiadała bajki i była przy mnie zawsze. Znalazłam stare zdjęcia. Jej zdjęcia. Kiedy była dzieckiem, czy nastolatką. Widziałam zdjęcia, na których byli moi dziadkowie. Z pamiętników mamy dowiedziałam się, że moja babcia była córką Afrodyty, a dziadek synem Ateny. To… To naprawdę wspaniałe. To znaczy, że ich krew płynie też we mnie. Afrodyta i Atena to moje prababcie, a Zeus to ojciec. Boskie mam te geny, nie ma co. Ciekawe jakimi byli herosami. Co się z nimi stało? Czy moja mama odziedziczyła po nich jakieś umiejętności? Wiem, że widziała przez Mgłę. Znaleźliśmy kilka jej notatników i pamiętników. Od razu chciałam przejrzeć je wszystkie. To fascynujące. Dzięki nim, uda się mi ją poznać. Odkryję jaka była. Spisywała swoje myśli, tak jak ja. Czy moje pamiętniki też przetrwają i moje dzieci będą je kiedyś czytać?
– Hehe, patrz! – zawołał Jake i podał mi fotografię
Wzięłam do ręki kartkę. Zdjęcie przedstawiało mnie jako sześciolatkę, z małym bobasem na rękach.
– O bogowie! Ale słodziaki! Musimy koniecznie zatrzymać to zdjęcie! Odłóż to na kupkę rzeczy, które zostawiamy.
– Ooo! Kasety! Zobacz! Stare kasety! Tu na pewno są nagrania mamy! Usłyszymy jej głos!
Jake był bardzo szczęśliwy. Mimo że kochał naszych adopcyjnych rodziców, bo to oni go wychowali, chciał poznać kobietę, która dała nam życie i która poświęciła swoje, byśmy byli bezpieczni. Rozumiałam to i cieszyłam się, że tak mu na tym zależy. Było mi przykro, że nie miał o niej żadnych wspomnień.
– Omo! Ale super! Musimy skombinować jakiś odtwarzacz, żeby to obejrzeć!
– Są podpisane! „Trzecie urodziny Lany”, „Pierwsze święta Lany”, „Dzidziuś już na świecie”, „Wycieczka do Anglii”, „Sylwester z Connie” i wiele więcej. Chyba nie są poukładane. O! „Lana i Jake w ogrodzie”. Chcę to obejrzeć!
Patrzyłam na brata z uśmiechem. Wzruszyłam się. Miałam łzy w oczach. Pociągnęłam nosem i zabrałam się za dalsze oglądanie.
– Nee, z mamy to była laska! Zobacz jaka ładna! – powiedziałam zachwycona, oglądając jej zdjęcie z młodzieńczych lat
Mama była naprawdę śliczna. Na każdym zdjęciu się uśmiechała. Była radosna i wesoła. Ja miałam po niej loki, a Jake blond włosy i piegi. Zauważyłam też, że mój prosty, niewielki nos, który zawsze w sobie lubiłam, też mam po niej.
– Noo, podobna do Ciebie. Uśmiechacie się tak samo. – przyznał Jake, bawiąc się skarpetką w samochodziki
– Naprawdę?! – ucieszyłam się
Chciałam być do niej podobna. Chciałam być taka jak ona. Doszukiwałam się wszelkich podobieństw. Nawet w piśmie. Porównywałam kształt liter i styl.
– Zobacz! Miała owczarka niemieckiego jak była mała! Biegał po tym ogrodzie! Zawsze chcieliśmy mieć owczarka! Pamiętasz?! Na pewno byśmy mieli, na pewno by nam pozwoliła, skoro sama miała! Spałby ze mną i pilnowałby mnie! Bym go tresował i chodził na spacery!
Jake był wniebowzięty. Miło było słuchać jego wyobrażeń, ale robiło mi się smutno, kiedy myślałam o tym, że one nigdy się nie spełnią.
Ponownie napłynęły mi łzy do oczu, ale powstrzymałam je. Nie chciałam płakać przy bracie. Nie chciałam psuć mu humoru. On się cieszył.
„Mamo, tęsknimy za Tobą…”
– Jest tu też dużo zdjęć z Connie… – powiedział Jake
Od razu podniosłam głowę. Wzięłam do ręki fotografię, na której była moja mama w wieku może trzynastu lat. Obejmowała się z bladą, szczupłą, śliczną dziewczyną o czarnych włosach. Ubrane były w kolorowe ubrania, które na tamte czasy pewnie były modne.
– Mówiłaś, że to jego mama, tak? – spytał niepewnie blondyn, a ja pokiwałam głową
– Musiały się bardzo przyjaźnić.
– I chyba były dość bogate, nie? Widziałaś jak te domy wyglądają i gdzie są. I zobacz na te zdjęcia.
– Też mi się tak wydaje. Pewnie chodziły do dobrej szkoły.
– Ciekawe jak mama się uczyła.
– Ciekawe, czy też nie lubiła matmy.
– Myślisz, że podobałyby się jej moje figurki? – spytał brat i spojrzał na swoje zawalone plasteliną biurko
– Na pewno mały. Byłaby z Ciebie dumna i pewnie lepiłaby z Tobą.
– A rysunki? Ostatnio narysowałem Peleusa, ale Ci nie pokazywałem. Jak Cię nie było, to dużo rysowałem. Będziesz chciała zobaczyć?
– Oczywiście. I mama też by chciała. – powiedziałam i położyłam bratu rękę na ramieniu
Jake uśmiechnął się słabo i powrócił do szperania po kartonach.
– Hehe, ale robiłaś błędy w laurkach!
– Aish, miałam dysleksję, nie czepiaj się. – odburknęłam i wyrwałam mu kolorową kartkę
Zaśmiałam się, kiedy przeczytałam urodzinowe życzenia, jakie dla mamy napisałam. Poetka to ze mnie była, ale błędy robiłam okropne. Ciekawe ile wtedy miałam lat? Chyba szybko nauczyłam się pisać.
– Rysowałaś też beznadziejnie. Co to jest i dlaczego mama tego nie wyrzuciła?
Zrobiłam oburzoną minę i uderzyłam brata w ramię. Ten dalej się śmiał.
Ja zajęłam się zbieraniem wszystkich pamiętników mamy i układaniem ich chronologicznie. Wiedziałam, że części pewnie nie uda mi się znaleźć, bo jeszcze wiele rzeczy zostało w domu.
– Przeczytam Ci kawałek. „Nienawidzę matematyki. Niech będzie przeklęta ta zołza co jej uczy i wszystkie dzieci, które kiedykolwiek wyda na świat. A raczej te, które z niej wypełzną. Connie mówi, że podobno kiedyś miała narzeczonego. Teraz już nie ma? Może go zabiła i zjadła? Ciekawe, czy obliczyła wcześniej jego masę. Wczoraj Diana podrzuciła jej środek na przeczyszczenie. Wielbię ją za to.” Haha, o bogowie! Widzę, że mamy podobny tok myślenia! – zaśmiałam się, czytając zapiski mamy
– „Zołza”? Brawo mamo.
– Ej, ale środki na przeczyszczenie to fajny pomysł.
„Naprawdę jestem do niej podobna. To wspaniałe. Czuję, że byśmy się zaprzyjaźniły.”
– Ciekawe, czy mama wszystko opisywała. – zastanowił się Jake
„Ciekawe, czy są tu jakieś intymne szczegóły… Chyba nie chcę ich znać… Przeczytam!”
– Haha, mama była dziwna. – stwierdziłam, przeglądając jej pamiętnik ze szkolnych lat
– Ty też jesteś dziwna.
– Chyba Ty.
Oglądałam stare, zniszczone fotografie. Niektóre były czarno-białe, niektóre poplamione, czy powycinane. Mama miała naprawdę dużo zdjęć ze swoją najlepszą przyjaciółką. A Connie… On był do niej podobny. Tak samo tajemniczy, cichy, subtelny. Ciekawe, czy miał po niej jakieś pamiątki…
Znalazłam jedno zdjęcie, które od razu wzbudziło moją ciekawość. Przedstawiało trzy nastolatki. Dziewczyny musiały mieć jakieś szesnaście, siedemnaście lat. Siedziały w szkolnej klasie na parapecie. Za nimi przez duże okno wpadały pomarańczowe promienie zachodzącego słońca. Dawały niesamowitą, ciepłą poświatę. Dziewczyny ubrane były w mundurek. Niby nic dziwnego, ale był to mundurek, który ja sama nosiłam pod koniec tego roku. Dokładnie taki sam. Biała bluzka, spódniczka, krawat, podkolanówki i czułenka na obcasie.
„Czy to możliwe..?”
Przyjrzałam się uważniej. Tak, to na pewno był mój mundurek. A klasa? Teraz jest odnowiona, ale to musi być sala, w której mam lekcje.
– Nie wierzę… – szepnęłam zdumiona
– Co? Co? – spytał Jake i wyciągnął się, żeby zobaczyć
– Chodzę do szkoły, w której uczyła się mama. – powiedziałam
Spojrzałam na uczennice. Tak, tą wesołą w blond lokach, pokazującą znak pokoju, na pewno była moja mama. Po jej prawej, na parapecie siedziała Connie. Uśmiechała się delikatnie. Czarne włosy okrywały jej ramiona. Jedną ręką obejmowała mamę, a drugą pokazywała ten sam gest, co ona. Po lewej stronie, obok mamy, siedziała pewna blondynka. To jej się uważnie przyjrzałam. Była naprawdę ładna. Miała niebieskie oczy, śliczny, szeroki uśmiech i długie, proste, jasne włosy. Wyglądała na bardzo szczęśliwą. Miała w sobie coś takiego, co mówiło, że nie jest spokojną dziewczyną i uwielbia być w centrum uwagi. Sprawiała wrażenie naprawdę sympatycznej. Ona również pokazywała do obiektywu znak pokoju.
Cała trójka wyszła na zdjęciu naprawdę ślicznie. Musiały być ze sobą bardzo blisko.
„Czy naprawdę chodzę do tej samej szkoły co wy? Czy to jakiś znak? Przeznaczenie? Czy zwykły zbieg okoliczności?”
Odwróciłam fotografię.
– „Dwudziesty piąty kwiecień. Alex, Connie i Diana. Na zawsze razem.” Serduszka i buźki.
Brat wziął ode mnie zdjęcie i przyjrzał mu się uważnie.
– To smutne, prawda? Miała tyle planów, a wszystko straciła. Przez nas.
– Nie mów tak Jake. Mama nas kochała.
– Może gdyby nas wcześniej oddała, to by żyła. – powiedział ponuro
Nie odpowiedziałam, tylko wzięłam zdjęcie i odłożyłam je na bok.
Prawda była taka, że ja też od zawsze obwiniałam się za jej śmierć.
„Mamo… Gdzie jesteś..?”
~*~
– Jeszcze nigdy nie byłem z Tobą w krzakach. – wypalił nagle chłopak, a ja wybuchłam śmiechem
– Jaki z Ciebie głupek. – powiedziałam i uderzyłam go w ramię
– Mówię poważnie.
– Ja też. A teraz bądź cicho, bo nas namierzą.
– Chcę być przy strumyku!
– Nie zachowuj się jak dziecko. – rzekłam wywracając oczami – Pamiętasz plan?
– Masz mnie za debila?
– Tylko się upewniam.
Zapadła cisza. Oboje siedzieliśmy zaszyci i obserwowaliśmy otoczenie.
– Już czas. Chodź. – oznajmił nagle Percy
Song 2: https://www.youtube.com/watch?v=9iJayMaUGrk – Green Day „Holiday”
Przeczołgaliśmy się po ziemi. Szybko wstałam, poprawiłam hełm i puściłam się biegiem za synem Posejdona.
Przybyliśmy nad strumyk i od razu przeszliśmy do ataku. Sprawnie poruszałam mieczem. To było jak taniec. Zbroja utrudniała mi trochę wykonywanie uników. Moja przeciwniczka z domku Aresa była dwa razy większa ode mnie. Może trzy. W pewniej chwili udało się jej mnie rozbroić. Miecz wylądował na ziemi. Dziewczyna kopnęła go i przyłożyła mi swoje ostre ostrze do szyi. Nasze spojrzenia się spotkały. Obie ciężko oddychałyśmy. Szatynka była ode mnie silniejsza, ale wiedziałam, że się nie poddam. Wciąż patrzyłam jej w oczy. Nagle z całej siły uderzyłam dłońmi w jej spiżową zbroję. Dziewczyna zatrzęsła się i poleciała z krzykiem do tyłu. Nim zdążyła wylądować na ziemi, porwałam swój miecz.
– Lana! – krzyknął ktoś z mojej drużyny
Nagle pojawiło się bardzo wielu obozowiczów. Rozpoczęły się zaciekłe pojedynki. Rozejrzałam się wokół. Nikt nie bronił strumyka. Tylko Percy przy pomocy wody próbował odstraszyć wrogów. Wystarczyło tylko, że wróg ze sztandarem w ręku pokona ten odcinek.
W pewnej chwili wpadł mi do głowy pomysł. Wbiegłam do wody i uklękłam na kolanach. Czułam kamyki wbijające mi się w skórę przez spodnie. Musiałam wyglądać jak idiotka.
– Spokojnie… Ćwiczyłaś to… – szepnęłam do siebie
Nabrałam głęboko powietrza i starałam się skoncentrować. Zauważyłam chłopaka w czerwonym hełmie, biegnącego ze sztandarem w ręku, w stronę strumyka. Kiedy wszedł do niego jedną nogą, wyprostowałam palce prawej ręki i dotknęłam dłonią powierzchnię wody. Poczułam rozchodzącą się po moim ciele energię. Zimna woda aż zawrzała, a chłopak odskoczył gwałtownie do tyłu i upadł na plecy. Szybko uniosłam rękę. To było bardzo ryzykowne.
Normalnie woda plus prąd dawały śmierć. W domu uczyli mnie, żeby nie wrzucać suszarki do wanny. W telewizji widziałam też program o ludziach, którzy prądem zabijali ryby z całego jeziora. Wiem jak to się kończy, ale potrafiłam zapanować nad swoją mocą. Wiedziałam co robić, żeby nie zrobić krzywdy. Musiałam być po prostu delikatna i ostrożna.
– Ała!
– Ale fajne!
– Wow!
– Brawo Lana!
– To nie fair!
– A właśnie, że fair!
– Bronimy terytorium!
– Ja Ci zaraz dam laleczko! – ryknął potężny syn Aresa i rzucił się w moją stronę
– To się źle skończy.
– Lana, uciekaj!
Nie uciekłam. Wciąż klęczałam w wodzie. Kiedy chłopak był już przy strumyku, wyciągnęłam w jego kierunku prawą rękę. Ponownie poczułam dreszcze. Po chwili z moich palców wystrzeliły iskry. Dosłownie. Elektryczny pocisk uderzył w chłopaka. Przeciwnik wygiął się do tyłu i upadł na ziemię.
„Bogowie! Zabiłam go!”
Na szczęście nie! Czarnowłosy usiadł chwiejnie. Miał osmoloną skórę, a jego oczy biegały wokół jak oszalałe. Spod hełmu wystawały mu najeżone włosy.
– Jebła go prądem!
– Wyrażaj się!
– Jest moc!
– Dobra robota mała!
Obozowicze powrócili do walki. Strategia Annabeth była bardzo dobrze przemyślana.
Ja otrzymałam nowe zadanie. Miałam bronić granicy przed przeciwnikami. Czułam na sobie odpowiedzialność. Była to trudna praca, bo gdybym przesadziła, mogłabym nawet zabić. W końcu mojej drużynie udało się zdobyć sztandar. Wygraliśmy i zaczęliśmy wiwatować. Wiele osób gratulowało mi pomysłu. Byłam z siebie dumna.
Właśnie tak uczyłam się żyć na nowo. Trenując, doskonaląc się i walcząc. Tylko to mi pozostało.
– Gratuluję herosi!
Wszyscy zamilkliśmy i odwróciliśmy się w stronę lasu, gdzie ujrzeliśmy kilkanaście nastoletnich dziewczynek w srebrnych ubraniach. Wśród nich była moja siostra, a na ich czele stała ruda dwunastolatka z łukiem i łanią po boku.
Wszyscy zebrani rzucili broń i uklękli przed dziewczynką.
– Witaj Artemido!
W NASTĘPNYM ODCINKU!
„– Nie umiesz się już tak uśmiechać.”
„– Przecież wróciłem.”
„– Umyłabyś się.”
„– Nie ufaj mu.”
„– Puść mnie!”
„– Teraz już za późno.”
Rozdział IV:
„Boska propozycja…”
Ruda dobrze prawi!
Na pewno jest kilka osób, którym zależy na blogu i ma chęci wciąż uczestniczyć w naszym małym, blogowym życiu, ale jak wszyscy dobrze wiedzą, nie od razu Rzym zbudowano. Więc prosimy Was o jakiś odzew i wyrażenie chęci na dalsze rozwijanie bloga.
Piszcie swoje pomysły, jak moglibyśmy przywrócić to wszystko do życia. Ann zaproponowała już zmianę wyglądu. Czy też to tak widzicie? Przydałoby się małe odświeżenie?
Piszcie czego Wam na tym blogu brakuje, co chcielibyście zmienić lub co powinna zostać takie jakie jest. Kilka minut na to poświęconych naprawdę wiele pomoże.
Masz coś do rudych?!
A tak szczerze, to mobilizujmy się ludzie!
Annabelle, sorrka, że tak późno, ale przedtem czytałam rozdział na tablecie, na którym nienawidzę komentować. No, ale przybywam 😀
Po pierwsze dziękuję za dedykację
Po drugie świetny rozdział
A po trzecie po jego przeczytaniu miałam ochotę wstać i pójść się przytulić do mojej mamy <3
W sumie jakoś tak krótko było 😉 Fajnie, że Lana uczy się żyć na nowo. Trenuje, odbudowuje swoje więzi z przyjaciółmi itd. Ale te wspomnienia z mamą. No, kurczę, aż się łezka w oku kręci. Szkoda mi Danny'ego ;( Ale mam nadzieję, że wszystko się ułoży i on także dowie się co się stało z jego mamą. Zasługuje na to. Życzę powodzenia w skombinowaniu odtwarzacza ;P To poznawanie przeszłości jest takie fascynujące. Nie dziwię się Lanie, że tak wszystkim się ekscytuje. Przecież to takie niezwykłe, dokładać kolejne elementy układanki, które tworzą całość zwaną po prostu życiem. A, no i przedstawianie powiązań rodzinnych osiągnęło level: moda na sukces 😀 Fajnie i przyjemnie się czytało 😉 Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Aż sama mam ochotę skrobnąć coś krótkiego z Universum Percy'ego Jacksona <3
Więc na co czekasz?! Pisz dziewczyno! Im więcej nas, piszących, tym lepiej!
Ja na pewno przeczytam i zostawię po sobie ślad w postaci komentarza! C:
Rozdział świetny. Taki… no nie uimem tego powiedzieć. Zawsze lubiłam historie, które mają swój początek ‚kiedyś’, kiedy przeszłość przeplata się wątkami z teraźniejszością. Wtedy wszytko nabiera krzałtu, nie jest takie płaskie i nie bazuje tylko na jednym pokoleniu 😉 Poza tym, to moge się przyczepić tylko do dwoch rzeczy. Wyłapałam trochę powtórzeń i brakowało mi opisów, ‚ozdobników’. Opisów ruchów i zachowan, opisów po tym, jak ktoś coś mówił. nie umiem tego określic jednym słowem. Ale… jak np rozmawiała z bratem, to był dialog, ale wydawa się on być taki troche nagi. Przepraszam, za te kilka słów krytyki, ale to na serio tylko moje odczucia, po przeczytaniu tego rozdziału.
Lana i prąd? Fragment z reakcjami innych, tuż po tym jak poraziła Aresiątko, był rozbrajający. Niby nic, a szczerzyłam się do telefonu czytając „- Jebła go prądem!/ – Wyrażaj się!/ – Jest moc!”. (tutaj np rozumiem, ze nic nie ma po myślniku, bo to takie grupowe okrzyki i wgl, tu widac ten klimat, to ze ludzie nie ustawiaja sie w kolejke, zeby cos powiedziec i nikt nie ma czasu patrzec na nich).
Jeju, czekam aż Lana rozwiąże tą ‚zagadkę’ i wszystko się wyjasni. Czekam na reakcje każdego z bohaterów, jak cała ta tajemnica się rozwiąże c:
dziekuje za piekna dedykacje 😉
(i przepraszam za bledy. telefon nie sluga)
Ta jest córką tamtego, ale on jest jednocześnie matką tamtej i w ogóle trudne sprawy xD
Ha! Wiedziałam, że to matka Dannyego, czy ja nie jestem genialna?
Kocham nową, silną Lane. Tak dalej mała!
Pass na tropie 😀
Tak, to już wygląda jak Moda na Sukces 😀
Lana je*** kogoś prądem, a ja chyba to poczułam. Moje gratulacje! Osiągnęłaś niemożliwe- sprawiłaś, że zamiast się czepiać i szukać dziury w całym, jak na skrzydłach lecę pochłaniać kolejne części.