Song 1: https://www.youtube.com/watch?v=eIZNyC1uYko
Rozdział II:
Powrót…
Drogi Pamiętniku…
umieram.
Czuję, że rozpadam się na miliony kawałków. Znów to się stało. Znów go straciłam. Tylko tym razem, odszedł z własnej woli…
Miałam sen. Bardzo dziwny i realny. To były wspomnienia. Chyba wszystkie, które utraciłam. Wróciły do mnie, gdy tylko on zapiął mi łańcuszek na szyi. Straciłam wtedy przytomność. Gdy się obudziłam, leżałam na kamiennej ławce przykryta jego bluzą. Znalazły mnie nimfy. Musiały zawiadomić Chejrona, bo nie byłam w stanie sama się ruszyć. Zaczęłam płakać. Głowa wciąż mnie boli od natłoku myśli i wspomnień, które z każdą chwilą stają się silniejsze. Odżywają one w mojej głowie. Nie mam pojęcia dlaczego. Łańcuszek należał do mamy. Czy to ma jakieś znaczenie? Niczego nie rozumiem. Niczego.
Leżę w łóżku, trzęsę się i płaczę. Mam gorączkę. To się musiało stać. Musiałam zachorować po tym wszystkim, co się wczoraj stało.
Nie wierzę, że on naprawdę odszedł. Chciałabym cofnąć czas i do tego nie dopuścić. To tak boli.
Krople łez spływają mi na kartkę i rozmazują tusz.
Do Danny’ego to wciąż nie dotarło. Stara się być spokojny, ale wiem, że też to przeżywa. Jest smutny i zły. Chciał zostać ze mną, ale mu nie pozwoliłam. Powiedziałam, że chcę zostać sama. Danny i Jake wyszli. Byli też u Chejrona. Ktoś mu musiał wszystko wyjaśnić. Centaur zasmucił się tą wiadomością, ale był bezsilny. Obóz nie jest obowiązkowy. Nie jest więzieniem. Jeśli on nie chce tu przebywać, to nie musi.
Tak bardzo boli mnie głowa. Wciąż przypominam sobie naszą ostatnią rozmowę i pożegnanie.
Nie jestem w stanie pisać. Nie potrafię ubrać w słowa tych uczuć i emocji.
Tęsknię za nim. A to dopiero pierwszy dzień. Jak mam teraz żyć?
Spróbuję zasnąć.
~*~
Drogi Pamiętniku…
nie mam siły.
Minęło kilka dni. Kilka dni od jego odejścia. Właściwie nie wydarzyło się zbyt wiele. Wciąż tylko leżę. Jestem przeziębiona, więc nie mogę wychodzić. I nawet nie chcę. Nie chcę niczego. Powinnam leżeć w pawilonie szpitalnym, ale się nie zgodziłam.
Całymi dniami leżę i płaczę słuchając smutnych i dołujących piosenek. Pogłębiam się w swojej rozpaczy. Nie jem. Nie jestem głodna. Przyjaciele się chyba zaczynają martwić. Nie obchodzi mnie to. Mam dość. Co noc śnią mi się koszmary. Budzę się wtedy z okropnym krzykiem i płaczem. Jake nie wie co robić. Jest przerażony. Ja też. Raz wybiegł z domku po pomoc, bo rzucałam się po łóżku przez sen i nie mógł mnie dobudzić.
Nie chcę spać. Ale to jedyny sposób na ucieczkę. Niestety, przez koszmary nawet we śnie nie jestem bezpieczna…
~*~
Drogi Pamiętniku…
jest coraz gorzej.
Mijają dni i tygodnie. Przepraszam, że tak rzadko cokolwiek piszę, ale po prostu nie mam siły.
Podobno mam depresję. Dziwne, prawda? Chociaż, może tak jest. Objawy się chyba zgadzają. Z nikim nie rozmawiam, nie wychodzę, nie jem, nie trenuję. Wprawdzie, wciąż jest zima. Chyba. Pory roku straciły dla mnie znaczenie. Czas się zatrzymał. Nie pamiętam już, jak wyglądało moje życie wcześniej. Całkowicie odcięłam się od świata. Dnie spędzam na leżeniu, patrzeniu w sufit i słuchaniu muzyki. Dobijam się miłosnymi balladami w wielu językach. Słucham utworów angielskich, hiszpańskich, japońskich, koreańskich, francuskich i chyba nawet włoskich. Wszystko co jest wolne, smutne, dołujące i piękne. Do tego puszczam sobie utwory Danny’ego. Muzyka stała się nieodłączną częścią mojej egzystencji. Nic innego mi chyba nie zostało.
Wciąż śni mi się jeden koszmar. Noc w noc od jego odejścia. Powinnam się już przyzwyczaić, ale nie mogę. Co noc jest to samo. Budzę się z płaczem i krzykiem. Jake stara się mnie uspokoić, a ja szlocham i się trzęsę. Jeden, utarty scenariusz.
Danny zaczął spędzać noce przed moim domkiem, żeby w razie potrzeby być blisko. To wszystko musi być dla niego bardzo trudne, a ja przysparzam mu jeszcze więcej zmartwień.
Wszyscy się o mnie martwią. Próbują zabawiać, namawiają do jedzenia, wyjścia z domku.
Zastanawiam się co u niego. Ciekawe gdzie jest, co robi, o czym myśli. Czy myśli o mnie? Czy wspomina? Brakuje mi go. To tak boli.
~*~
Drogi Pamiętniku…
poddałam się.
Nie wiem, naprawdę nie wiem ile już czasu minęło. Chciałam zapisać datę, ale nie wiem jaki dziś dzień.
~*~
Drogi Pamiętniku…
spadam.
Dryfuję, tonę, spadam na dno. Coraz głębiej i głębiej. Jestem bezwładna jak lalka. Pusta i bez uczuć.
Moje serce jest czarne. Stało się takie tak po prostu.
Prawdziwe imię miłości, to zdecydowanie nienawiść. Nadzieja jest matką rozczarowania i desperacji.
~*~
Drogi Pamiętniku…
pisanie jest męczące.
Minęło tyle czasu… Za oknem się powoli przejaśnia. Świat budzi się do życia, a ja wciąż stoję w miejscu.
Podobno bardzo schudłam. Jestem blada i słaba. Nie obchodzi mnie to. Nic mnie nie obchodzi.
Ludzie potrafią być bardzo upierdliwi. Nachodzą mnie. Mówią różne rzeczy. Ich twarze są takie sztuczne. Ich uśmiechy są takie sztuczne. Mam ich dość. Niech dadzą mi spokój.
~*~
Drogi Pamiętniku…
jestem okropna.
Przeze mnie Danny dziś płakał. Powiedział, że nie może znieść mojego widoku. Moich pustych, podkrążonych oczu, szarej twarzy i łez. Krzyczał, potem wyszedł. Ale przyjdzie. Zawsze przychodzi, bo za bardzo się martwi.
Jake nie chce zostawiać mnie samej. Chyba się boi, że coś sobie zrobię. Nico powiedział, że on jest w Podziemiu. Cały i zdrowy. Mieszka z Hadesem… Czyli moje przypuszczenia się sprawdziły. Przyjął propozycję ojca… Fajnie, bardzo się cieszę. To i tak już nie ma znaczenia. Nieważne gdzie jest, już nigdy się nie spotkamy.
Dlaczego zostawiłeś mnie samą?
~*~
Drogi Pamiętniku…
poduszka tak słodko pachnie łzami.
Tak bardzo przyzwyczaiłam się do mojego koszmaru, że gdyby pewnego dnia mi się nie przyśnił, chyba byłoby mi go brak.
~*~
Drogi Pamiętniku,
obudziłam się.
Wstałam rano z takim dziwnym uczuciem, że coś muszę zmienić. Że muszę skończyć z okresem otępienia. Nie wiedziałam tylko jak mam się za to wszystko zabrać. Jak zrobić ten pierwszy krok?
Wyszłam z domku i nie uwierzysz pamiętniczku, ale jest już kwiecień! Dokładnie dwudziesty piąty! Przespałam ponad trzy miesiące! Nie wierzę.
Wszyscy byli bardzo zdziwieni, kiedy zobaczyli mnie w pawilonie jadalnym. Obóz wydaje mi się teraz być takim innym miejscem. Czegoś tu zdecydowanie brakuje. Kogoś…
Chciałam iść na spacer, ale mam tak słabe mięśnie, że to chyba niemożliwe. Zrobiłam dziś kilka kółek po domku. Schudłam. Bardzo. Za bardzo.
Chcę stąd wyjść. Muszę stąd wyjść.
~*~
Drogi Pamiętniku,
podjęłam decyzję.
Czas ruszyć z miejsca. On chciał, bym na siebie uważała. Bym nic nie robiła. Bym była bezpieczna. Tak było dotychczas. Teraz zacznę żyć. To nie będzie łatwe, ale nauczę się przebywać wśród ludzi. Będę oddychać tym samym powietrzem co oni.
Wracam do domu. Do rodziców. Tak będzie najlepiej. Dla mnie i dla moich bliskich. Przysporzyłam im wiele zmartwień. Teraz muszę ściągnąć im z barków ten ciężar.
Jake się cieszy, bo będzie miał domek dla siebie. Danny jest trochę przybity, ale też uważa, że przyda mi się taka zmiana.
Dziś pierwszy raz od dawna spotkałam się z dziewczynami. Rose i Danielle były trochę skrępowane, ale rozumiem je. Widać, że bały się poruszać pewne tematy.
Czas się pakować.
~*~
Drogi Pamiętniku,
idę do szkoły.
To takie stresujące. Czuję się, jakbym szła do szkoły po raz pierwszy. Muszę ochłonąć. Dawno nie czułam takiego zniecierpliwienia i ekscytacji. Cóż… Dawno czegokolwiek nie czułam. Ale wyrwałam się z tego stanu otępienia.
Wróciłam do domu. Rodzice oczywiście bardzo się ucieszyli. Tak jak myślałam, wiedzieli o wszystkim. Jake i Danny ich od początku informowali. Tata już dawno chciał, żebym wróciła do domu. Wolał mnie mieć przy sobie. Mimo wszystko, nie byli przygotowani na to, co dzieje się ze mną w nocy. Oboje wpadają do mojego pokoju, kiedy budzę się z krzykiem. Wciąż ten sam koszmar. On chyba nigdy nie zniknie.
Ech… W każdym razie, ze szkołą nie było problemów. Będę uczęszczać do tej, którą wybrałam sobie pod koniec wakacji. Chejron i Mgła. To załatwiło wszystko. Ciekawa jestem jak to będzie. To naprawdę prestiżowa szkoła. Jedna z najlepszych w Nowym Jorku.
Mama mówi, że muszę przytyć, żeby lepiej wyglądać w mundurku. Tak, mam mundurek. Szkoła zmienia je co semestr, czasem częściej. Obecny składa się z białej koszuli na długi rękaw i długiego, dość luźnego, cienkiego, siwego sweterka, również na długi rękaw. Jest on zapinany na guziczki i ma dwie kieszonki. Na szyi obowiązkowo granatowa kokarda z wstęgi. W skład mundurka wchodzi też plisowana spódniczka w granatowo-czarną kratę, białe podkolanówki i czarne botki na niewysokim obcasie.
Dopiero dziś, kiedy stanęłam przed lustrem, zauważyłam, że urosły mi włosy.
To nowy początek.
Muszę już iść, tata mnie podwiezie. Postaram się napisać już niedługo.
Tak bardzo się denerwuję!
~*~
Drogi Pamiętniku,
dziś się uśmiechnęłam.
Pierwszy raz od bardzo dawna. Aż mi się tak dziwnie zrobiło. Od razu to zauważyłam. Postanowiłam to zapisać, bo zdaje mi się, że to ważne. To może mieć jakieś znaczenie. Tak myślę…
A jak mi się układa w szkole? Całkiem dobrze. Byłam w szoku, kiedy pierwszy raz weszłam do klasy. Okazuje się, że jestem jedną z najpopularniejszych dziewczyn. Do tego mam najlepsze oceny i znakomitą frekwencję. Zadziwiająca jest ta Mgła. W głowach śmiertelników potrafi nieźle namieszać. Wszyscy pamiętają związane ze mną wydarzenia, które nigdy nie miały miejsca. Czasem prowadzi to do dość zabawnych sytuacji.
Przerwy najchętniej spędzam siedząc na korytarzu, dziedzińcu, czy dachu, gdzie mogę w spokoju słuchać muzyki.
Przyznam, że czasem używam też Mgły. Na nauczycielach. Wiem, że to dość niesprawiedliwe, dlatego kiedy już się o nią pokuszę, to również na korzyść innych.
W dzień sobie radzę. Naprawdę. Tylko w nocy jest gorzej. Wtedy nie udaję. Wtedy wspominam. Wtedy myślę. Wtedy sobie wyobrażam. Wtedy płaczę. Wtedy tęsknię…
~*~
Korzystając z tego, że miałam jeszcze trochę czasu, postanowiłam poczytać kilka starszych wpisów. Głównie tych z okresu otępienia. Pamiętnik był zniszczony i pognieciony. Gdzieniegdzie były powyrywane strony i rozmazany tusz.
Westchnęłam i sięgnęłam po leżące obok na biurku pióro.
Drogi Pamiętniku,
to dziś.
Dziś kończy się rok szkolny. Nie ukrywam, że szybko to zleciało. Mi na pewno. Wstałam bardzo wcześnie. Wciąż mam problemy ze snem. Leżąc rano w łóżku, wpadłam na pewien pomysł. I zamierzam go zrealizować.
Czytając moje stare wpisy, z łatwością dostrzegłam jak bardzo się zmieniłam. Widzę cierpienie wymalowane na kartkach. Widzę liczne ślady łez na stronach. Widzę rozmazany tusz i niekształtne litery.
Myślę, że dzięki temu stałam się silniejsza. W jakiś sposób. Jego odejście wiele zmieniło w moim życiu. I nie ma dnia, żebym o nim nie myślała. Żebym nie wspominała i nie tęskniła. To boli, a jednak wciąż to robię. Masochistka. Nie chcę i nie potrafię go zapomnieć. Codziennie modlę się, by wrócił. Wciąż mam nadzieję.
Ech… Nie, nie mogę się teraz nad tym rozczulać. To miał być dobry dzień. Od dawna na to czekałam i nic mi tego nie zepsuje. Mam nadzieję, że wszystko spakowałam.
Pamiętniczku kochany, mój powierniku, trzymaj za mnie kciuki, bym dała radę.
Postawiłam ostatnią kropkę, szybkim ruchem zamknęłam pamiętnik i schowałam go do torby. Wzięłam tabletkę, wstałam z krzesła i podeszłam do lustra. Spojrzałam na swoje odbicie i ujrzałam niewysoką, chudą, bardzo bladą nastolatkę. Miała sięgające za łopatki czarne loki i duże, puste, niebieskie oczy. Twarz miała bez wyrazu. Wydawała się dojrzalsza niż kiedyś. Poważniejsza.
Poprawiłam bluzkę od mundurka. Niewiarygodne, że kazali nam go ubrać w taki dzień.
Ten, który miałam wtedy na sobie składał się z dość przyległej, białej koszuli na długi rękaw, wciśniętej w plisowaną, krótką, granatową spódniczkę. Do tego krawat w tym samym kolorze, długie, białe podkolanówki i czarne czułenka na wysokim obcasie.
Ponownie krytycznie na siebie spojrzałam, złapałam za rączkę torby i opuściłam pokój.
– Mamo! – krzyknęłam przechodząc przez korytarz
– Już wychodzisz? Tak wcześnie? – spytała, wychylając się z łazienki
Wciąż była w piżamie, a blond włosy z kilkoma pasemkami, które sięgały jej już do ramion, były w nieładzie.
Skinęłam głową.
– Muszę jeszcze coś załatwić. Wezmę taxi.
Mama zrobiła zmartwioną minę.
– Uważaj na siebie. – powiedziała, odgarniając mi włosy za ucho
– Dobrze.
– Gdyby coś się działo, dzwoń do nas od razu. Szczególnie w nocy! Dokumenty masz?
– Mam. – przytaknęłam
Mama spojrzała na mnie ze współczuciem. Cieszyła się, że wróciłam, że oboje z tatą mnie odzyskali. Nie myśleli tylko, że to będzie takie trudne.
– Baw się dobrze skarbie. – powiedziała i przytuliła mnie do siebie
Kilka minut później siedziałam już w taksówce. Miałam nadzieję, że zdążę. Złapałam za kryształowe serduszko i srebrny kluczyk, po czym spojrzałam za okno.
Była naprawdę ładna, słoneczna, letnia pogoda.
Po długiej jeździe samochód w końcu się zatrzymał. Zapłaciłam kierowcy, a ten pomógł mi wyciągnąć torbę z bagażnika. Auto odjechało, a ja ruszyłam w stronę wzgórza.
Niedawno minął rok. Rok, od kiedy szłam tą drogą po raz pierwszy. Wydaje mi się, jakby to było zaledwie wczoraj. Niesamowite jak szybko ten czas zleciał. Pamiętam ten dzień. Zaatakowała mnie Lamia, dowiedziałam się, że jestem adoptowana i byłam tak totalnie zagubiona. Wtedy mnie i bratu pomógł Percy. Prowadził nas na wzgórze. Szłam tą samą ścieżką. Pamiętam, że moja rana bardzo wtedy piekła.
– Jedź na obóz. Załóż szpilki. Logiczna Lana. – mruknęłam pod nosem, kiedy potknęłam się o szyszkę
Torba była coraz cięższa. Trochę się zmęczyłam, ale w końcu dotarłam na szczyt. Coś ścisnęło mi serce, kiedy zobaczyłam śpiącego Peleusa zawiniętego wokół sosny Thalii. Delikatnie dotknęłam palcami kamiennego łuku. Zamknęłam oczy i oparłam się o niego czołem. W końcu przekroczyłam granicę. Idąc w dół, czułam świeży zapach trawy i ziemi. Słyszałam szum drzew i śpiew ptaków. W oddali już widziałam Wielki Dom. Doszłam do kamiennej ławeczki. Tej, kamiennej ławeczki. Przywołuje ona bardzo wiele wspomnień. Chciałam się przy niej zatrzymać, ale nie zrobiłam tego, by nie tracić czasu. Przyśpieszyłam i po chwili byłam już na dole.
– Nic się nie zmieniło… – szepnęłam z pewną nostalgią
Po chwili, na drewnianych schodkach prowadzących na werandę, dało się słyszeć stukot obcasów i kół torby. Przeszłam może z metr po starych deskach i ujrzałam stały, niezmienny obrazek. Chejron w swojej prawdziwej postaci stojący przy balustradzie. Jego broda była chyba trochę dłuższa. Ciemne oczy wpatrywały się w coś odległego. W ręku trzymał kubek pachnącej kawy.
Przy stoliku siedział Pan D. Jak zwykle czerwony i grubiutki. Ubrany w godną alfonsa koszulę w lamparcie cętki i hawajki. Ze skupieniem wpatrywał się w trzymane przez siebie karty.
Mimowolnie kąciki ust uniosły mi się ku górze. Postawiłam obok siebie torbę i odkaszlnęłam znacząco. Obaj mężczyźni odwrócili głowy w moją stronę.
– Lana. – pierwszy odezwał się Chejron
– Lanusia! Wróciłaś do mnie! – wykrzyknął radośnie Pan D. – Tak mi Cię brakowało! Pusto tu bez Ciebie! – dodał i wyciągnął do mnie ręce
Uśmiechnęłam się szczerze i przeszłam na drugi koniec werandy, by uściskać się z bogiem. Cały Pan D. Nie tylko pamiętał moje imię, ale też darzył mnie nieskrywaną sympatią. Nie wiem dlaczego mnie lubił. Jakoś zawsze potrafiłam do niego zagadać i udobruchać.
– Siadaj tu. Chcesz się czegoś napić? – spytał Dionizos, kiedy już przywitałam się z nim i centaurem
– Nie, dziękuję. – odparłam spokojnie
– Co tu robisz tak wcześnie? – spytał Chejron
– Wyjeżdżam dziś i tak pomyślałam, że wpadnę się przywitać i zobaczyć, czy coś się zmieniło. Nie mam zbyt wiele czasu, a chciałam się jeszcze zobaczyć z bratem.
– Ten nicpoń… – mruknął Dionizos krzywiąc się – Syn Apolla, ciągle o Ciebie pyta. – dodał niechętnie
– Przecież mówiłam mu, że niedługo przyjadę. – powiedziałam wywracając oczami
– Jak się trzymasz? – spytał czule Chejron
– Dobrze. – rzekłam krótko – Są jakieś wieści..? – spytałam cicho i spuściłam głowę
– Nie. Od dawna cisza.
– Yhm… – mruknęłam – Pójdę się rozejrzeć. – dodałam szybko i wstałam
Zdecydowanym ruchem złapałam za rączkę torby i pociągnęłam ją za sobą. W myślach przeklinałam się, że nie pomyślałam, by przed wyjazdem założyć buty na płaskiej podeszwie.
Było jeszcze bardzo wcześnie i obóz spał.
Ta niepasująca do tego miejsca cisza…
Song 2: https://www.youtube.com/watch?v=T3rXdeOvhNE
Zwiedziłam pawilon jadalny, arenę i pole do siatkówki. Następnie udałam się polanę z domkami. Machinalnie spojrzałam na domek Hadesa. Ciemny, schludny, tajemniczy, z zielonymi pochodniami. Szybko odwróciłam wzrok.
Weszłam na stabilne schodki prowadzące do domku pierwszego, który wyglądem przypominał bank. Dotknęłam drzwi i przejechałam po nich palcami. Nic się nie zmieniły. Delikatnie złapałam za klamkę. Była zimna. Zdecydowanym ruchem otworzyłam drzwi.
Aż zaparło mi dech w piersiach. Czułam, jakby nie było mnie kilka lat, a nie kilka miesięcy.
Do środka przez duże okna wpadały jasne promienie słoneczne. Było ciepło i widno. Po prawej stronie od wejścia stało moje duże, drewniane łóżko. Obok szafka nocna, a po drugiej stronie komoda i lustro. Pod oknem wychodzącym na domki stała ciemnofioletowa pufa, na której lubiłam siadać. Po drugiej stronie, niedaleko okna z widokiem na drzewa stało drewniane biureczko. Nad łóżkiem miałam tablicę korkową ze zdjęciami, rysunkami, notatkami i pamiątkami. Na nocnej półce stała ramka ze zdjęciem. Tym zdjęciem. Naszym wspólnym, z pierwszej misji. Dawna Drużyna Szósta… Obok leżało piękne, kolorowe pióro pawia i wisiorek z koralikiem, symbolizującym pierwszy raz na obozie…
Lubiłam swój domek. Kiedyś wyglądał inaczej. W środku stał tylko posąg Zeusa, który złowrogo patrzył na każdego, kto wszedł. Było zimno i pusto. Wszystko zmieniło się, kiedy razem z bratem w nim zamieszkaliśmy. Pozbyłam się posągu tatuśka. Czy postąpiłam nagannie? Och, tak mi przykro. A nie… Jednak nie.
Z czasem w środku zaczęło się pojawiać więcej mebli, przywiozłam też rzeczy z domu. Stało się przytulnie. Jake zajął lewą stronę domku. Stało tam jego łóżko, biurko zawalone rysunkami i plasteliną, szafa, z której wystawały ubrania, półka i zabawki. Na środku był manekin w zbroi, a gdzieniegdzie znajdowały się złote posążki orłów stojące na marmurowych piedestałach.
Weszłam do środka. Torba narobiła przy tym trochę hałasu, ale Jake wciąż spał. Stęskniłam się za nim, ale nie chciałam go budzić. Jego blond czupryna wystawała spod kolorowej kołdry.
Usiadłam na swoim łóżku. Wzięłam do ręki zakurzone zdjęcie. Przejechałam palcem po jego sylwetce. Uśmiechnęłam się, przypominając sobie „Photograph”. Zaczęłam cicho nucić piosenkę Nickelback. Westchnęłam i przytuliłam zdjęcie do piersi. Tak bardzo mi tego brakowało…
Zagrzmiało cicho. No tak, prawie o tym zapomniałam. W domku Zeusa grzmiało. Często. Ale dało się do tego przywyknąć, czasem nawet nie zwracało się na to uwagi. Za to na kopulastym sklepieniu było piękne niebo. W dodatku ruchome.
Wzięłam do ręki pióro pawia i zakradłam się do łóżka brata stojącego po drugiej stronie pokoju. Pochyliłam się nad blondynem i zaczęłam go łaskotać po twarzy. Jake skrzywił się i zmarszczył nos. Zaczął się po nim drapać i coś mruczeć.
– Jake… – szepnęłam
Chłopczyk sennie otworzył oczy. Były duże i miały niezwykły odcień niebieskiego. Okrągłą, uroczą buzię usianą miał złotymi piegami.
– Lana..? – spytał nieprzytomnie – Lana! – krzyknął po sekundzie i rzucił się na mnie
Uwiązał mi się na szyi. Przytuliłam go czule i zatopiłam twarz w jego jasnej, bujnej czuprynie.
– Siostra! Co Ty tu robisz?!
– Przyjechałam na chwilę, żeby się z Tobą zobaczyć. Tęskniłeś?
– Bardzo! – przytaknął siadając na łóżku
Pogłaskałam go po głowie i uśmiechnęłam się delikatnie.
– Jesteś dalej chuda.
Wywróciłam oczami.
– Jak się czujesz? Co u rodziców?
– Wszystko w porządku. – odparłam krótko, bo nie miałam ochoty na rozwijanie tematu
– Zostaniesz na śniadaniu?
– Nie mam tyle czasu.
Braciszek posmutniał.
– Mamy łazienkę. – rzekł nagle, a ja zamrugałam zdziwiona
– Co? – spytałam głupio
Jake wskazał na drewniane, białe drzwi, które znajdowały się po lewej stronie pokoju.
– O! – krzyknęłam
– Był remont. Teraz większość domków tak ma. Wygodniej.
– Miło. – przyznałam
Nagle ktoś zapukał do drzwi. Wstałam, poprawiłam spódniczkę i przeszłam na drugą stronę pokoju. Gwałtownie pociągnęłam za klamkę. W progu ujrzałam wysokiego, szczupłego, dobrze zbudowanego, opalonego chłopaka. Miał bardzo jasne, roztrzepane, stojące na wszystkie strony włosy i duże oczy w kolorze bezchmurnego nieba. Jego twarz miała dojrzałe, męskie rysy. Był naprawdę przystojny.
– Lana!
Chwilę później byłam w powietrzu, w ramionach chłopaka. Zamknęłam oczy i oplotłam mu ręce wokół szyi. Wtuliłam się w niego. Dotknęłam miękkich włosów blondyna. Pachniał słońcem. Nie potrafię wyjaśnić co to za zapach, ale Danny właśnie tak pachniał. Jak lato. Jak ciepło. Słońce. Danny był jak słońce. Jak piaszczysta plaża nad oceanem, jak brzoskwinie i polne kwiaty. Tak pachniał.
– Danny…
– Lanuś. Tak bardzo za Tobą tęskniłem. Tym razem Pan D. nie żartował. Naprawdę wróciłaś. – powiedział wciąż mnie przytulając
– Też za Tobą tęskniłam. – wyznałam odsuwając się od niego
Spojrzałam uważnie na chłopaka. Zmierzyłam go od stóp do głów.
– Czemu mi się tak przyglądasz? – spytał niepewnie
– Zmieniłeś się. Urosłeś, zmężniałeś i wyprzystojniałeś.
Danny uśmiechnął się szeroko, a jego oczy się zaświeciły. Chłopak podrapał się po głowie. Naprawdę brakowało mi tego widoku. I jego pomarańczowej koszulki, którą zawsze nosił na sobie, mimo że wielu obozowiczów się już do tego nie stosowało.
– Dojrzałem troszkę. Już nie jestem tym samym głupim dzieciakiem. – przyznał
„Wszyscy się zmieniliśmy…”
Jeszcze raz zlustrowałam wzrokiem chłopaka. Pomarańczowa koszulka i jeansowe shorty były już bardzo sprane i znoszone, ale widocznie jemu to nie przeszkadzało. To też się nie zmieniło.
– Ty też wyglądasz inaczej. Jesteś bardzo blada. Bardziej niż zwykle. Przyda Ci się trochę słońca.
– I jedzenia. – wtrącił Jake
– Popieram!
– Wiecie, że lubię swoją białą skórę. I nie załapię się na śniadanie. Niedługo muszę jechać. – oznajmiłam wskazując na walizkę
– Aaa. To ja Cię podwiozę! Porozmawiamy sobie. – zaproponował wesoło Danny
– Podwieziesz mnie? – spytałam niepewnie
– Chodź, zobaczysz.
Danny złapał moją torbę i wyszedł z domku. Przez chwilę stałam w miejscu. Szybko się jednak otrząsnęłam, pożegnałam się z bratem i opuściłam jedynkę. Pożegnałam się też z Chejronem i Dionizosem. Ruszyliśmy na wzgórze. Danny nabijał się ze mnie prawie przez całą drogę. On pędził, a ja szłam za nim w tych szpilkach.
W końcu przekroczyliśmy granicę i zeszliśmy w dół wzgórza.
– Patrz i podziwiaj! – rzekł blondyn wyciągając coś z kieszeni
Były to kluczyki do auta. Chłopak przycisnął guzik, a czerwona lampeczka się zapaliła. Usłyszałam klakson i nagle przed nami zmaterializowało się piękne, lśniące, nowiutkie, czerwone lamborghini. Otworzyłam szeroko oczy, a szczęka mi opadła. Danny wyszczerzył się szeroko i schował moją torbę do bagażnika.
– Proszę. – rzekł, otwierając mi drzwi od strony pasażera
Wciąż nie potrafiłam wydusić z siebie ani słowa. Wsiadłam do kabrioletu, a Danny zamknął za mną drzwi i usiadł za kierownicą.
– Wow… – szepnęłam, dotykając skórzanej, czarnej tapicerki
Autko naprawdę robiło wrażenie.
– Prezent od tatuśka. Za specjalne zasługi. – oświadczył dumnie blondyn
– Jakim cudem TY możesz prowadzić? – spytałam i szybko zapięłam pasy
– Spokojnie, spokojnie. Apollo mi troszkę pomógł, ale wszystko jest na legalu. – odparł wyluzowany i przekręcił kluczyk w stacyjce
Silnik zamruczał, a Danny zrobił rozmarzoną minę. Płynnie ruszyliśmy.
– Zawieź mnie pod szkołę.
– Oczywiście. Ładny mundurek. Widzę szkółka dla elity.
Nie odpowiedziałam na to. Odwróciłam głowę, oparłam się łokciem o spuszczoną szybę i zaczęłam się rozglądać. Wiatr rozwiewał mi włosy, a słońce delikatnie ogrzewało twarz.
– Chciałbym o czymś z Tobą porozmawiać. – oświadczył Danny
Chłopak ciągle na mnie przelotnie spoglądał. Auto prowadził bardzo dobrze.
– O czym? – spytałam, oglądając kolorowy szyld po prawej stronie jezdni
– Wiesz o czym.
– Jest ok. – ucięłam krótko
– Wcale nie. Przecież widzę.
– Nie chcę znów o tym rozmawiać.
– Wiem, że to dla Ciebie trudne. Dla mnie też. On był… On jest moim przyjacielem. Też chciałbym, żeby było inaczej.
– Ale nie jest! – nie wytrzymałam i podniosłam głos, odwracając się w stronę blondyna – Odszedł na zawsze. Zostawił nas. – dodałam spokojniej
– Miał powód.
– Powód, którego nie potrafił mi wyjaśnić. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem jego decyzji.
Zapadła cisza. Jechaliśmy przez Nowy Jork. Danny w skupieniu obserwował znaki i światła. Widać było, że ma już pewne doświadczenie. Chłopak przestrzegał przepisów i dbał o bezpieczeństwo.
Położyłam głowę na opartym o drzwi łokciu.
– Myślę, że powinnaś to zaakceptować. – oświadczył Danny
– Co masz na myśli? – spytałam
– Zapomnij o tym i żyj. Lana, nie chcę, żebyś dalej cierpiała.
– Nie cierpię. – mruknęłam cicho
– Zmieniłaś się. Bardzo. – rzekł smętnie
– Po czym to wnioskujesz?
– Nie umiesz się już tak uśmiechać.
Coś ścisnęło mi gardło. Spuściłam nisko głowę.
– Lana, daj sobie pomóc.
Złapałam za łańcuszek i przygryzłam dolną wargę.
– Pamiętasz ten dzień? – spytałam nagle i zaczesałam palcami włosy do tyłu
Danny zacisnął szczękę i skupił się na drodze.
– Pamiętam. Bardzo dokładnie.
– Czemu nikt mi nigdy nic nie powiedział? – spytałam z wyraźną pretensją w głosie
– Uznałem, że jeśli on nie chce, to ja nie będę się mieszał. To nie była moja sprawa. Wtedy… Kiedy to wszystko się stało i trafiliśmy na obóz, chciałem być dla niego wsparciem. Myślałem, że się zaprzyjaźnimy. Widziałem w nim bratnią duszę. Też nie miałem rodziny. Rozumiałem co czuje. Ale on się ode mnie odsunął. Odwrócił się od wszystkich i zamknął w sobie. Miał tylko sześć lat, a już poznał świat od tej najgorszej strony. Nie potrafiłem mu pomóc. Zamiast tego, ciągle się kłóciliśmy. Dzień przed tym, jak trafiłaś na obóz… On… On o tym wiedział.
– Nie było was, kiedy tam przybyłam… – zauważyłam, a Danny przytaknął
– Wiesz… Kiedy trafiliśmy do jednej drużyny, tak naprawdę w głębi duszy się cieszyłem. Miałem nadzieję, że się zaprzyjaźnimy.
Chłopak z uwagą patrzył przed siebie. Był bardzo skupiony i poważny. Zrozumiałam, że jemu też musiało być trudno. Stracił przyjaciela. Do tego martwił się o mnie. Zamiast być dla niego wsparciem, byłam tylko ciężarem. Został z tym zupełnie sam. Użalałam się nad sobą, a w ogóle nie pomyślałam o nim. Jestem okropną przyjaciółką.
– Wierzysz, że on kiedyś wróci? – spytałam cicho
– Nie wiem. Rozmawiałem o tym z Chejronem i Nico. Może zostać w Podziemiu, jeśli Hades i inni bogowie nie mają nic przeciwko temu. Nic go nie zmusi do powrotu. I nie ma na świecie miejsca, w którym można by go spotkać.
– Trzeba byłoby umrzeć… – szepnęłam, wciąż patrząc smętnie w dal – Może opowiesz mi o tym, jak bohatersko uratowałeś obóz, co? – zagadnęłam, by zmienić temat
Chłopak uśmiechnął się nieśmiało.
– Pisałem Ci o tym.
– Omo, wiem, ale chętnie o tym posłucham.
Blondyn nabrał powietrza.
– No więc… – ponagliłam go
– No więc! No więc…
– Ale wiesz, że nie zaczyna się od „No więc”? – przerwałam mu, a on spojrzał na mnie rozbawiony
– Ty dzieciaku… – pokręcił głową z niedowierzaniem
– Mów w końcu, ile mam czekać? Aish! – prychnęłam lekceważąco, a Danny się zaśmiał
„Czyli nie jest ze mną tak najgorzej… Jeszcze udaje mi się go rozbawić, kiedy staram się być taka jak dawniej…”
– To była noc.
– Wow, tajemniczo.
Chłopak zignorował moją uwagę i mówił dalej.
– Nie mogłem spać, więc poszedłem na spacer. Myślałem, że może… No wiesz, może akurat… Już z daleka usłyszałem krzyki. Podbiegłem pod bramę. Trójka herosów wracała ze swojej pierwszej misji. Mieli jakieś trzynaście lat. Byli głodni, zmęczeni i ranni, a przez długi czas goniła ich Mantikora, cyklop i Piekielny Ogar. Cyklop był tępą dzidą, myślał tylko o jedzeniu, ale Mantikora miała plan. Chociaż to chyba on, a nie ona. W każdym razie, potwór miał plan. Dwójce dzieciaków się poszczęściło i przekroczyli granicę, ale Mantikorze udało się złapać dziewczynkę. Wiesz jak to jest z granicą i wiesz, że potwory mogą ją przekroczyć, jeśli ktoś sam je ściągnie. Jeśli na przykład ktoś je zaprosi.
– Pamiętam. Lamia dostała się na obóz, bo zauroczyła syna Hefajstosa i pozwolił jej wejść. – powiedziałam, przypominając sobie drugi dzień na obozie
Chłopak pokiwał głową.
– No właśnie. Mantikora chciała dostać się do środka. Postawiła dzieciakom ultimatom. Nie skrzywdzi ich koleżanki, jeśli pozwolą jej wejść do środka.
– Ale wtedy…
– Ale wtedy zaatakowałaby cały obóz.
– Życie jednostki, czy grupy…
– Dzieciaki nie wiedziały co zrobić. Dziewczynka płakała, a oni nie mieli czasu, by pobiec po kogoś. Nie mieli też szans z trzema potworami.
– Więc się zgodzili…
– Potwory wtargnęły na obóz i od razu ich zaatakowały. I w tym momencie pojawiłem się ja.
– Bohater zawsze przybywa na końcu…
– Gdybym był chwilę wcześniej, nie musiało by do tego dojść. A tak miałem na głowie trzy potwory i trójkę przerażonych dzieciaków. Pokonałem je sam, zanim zdążyły narozrabiać. Kiedy skończyłem, przybyli zawiadomieni przez nimfy obozowicze w piżamach. Ale się zdziwili, gdy mnie zobaczyli. Z początku nie mogli uwierzyć. Ja sam nie wierzyłem, że dałem radę bez niczyjej pomocy. Te dzieciaki były zachwycone, krzyczały, że jestem bohaterem, że uratowałem cały obóz. Opowiedziały co się stało i jak ich uratowałem. Wszyscy zaczęli mi gratulować, klepać po plecach i mówić miłe słowa. Od tamtej pory trochę inaczej mnie traktują. Już mną tak nie pomiatają. Zaczęli mnie szanować.
– O tym zawsze marzyłeś. Żeby Cię zauważyli i szanowali. Nie cieszysz się?
– Chyba cieszę…
Danny naprawdę się zmienił. Stał się silny. Zawsze był odważny i chętny do walki, ale teraz naprawdę przeszedł samego siebie. Szybko też zauważyłam, że zmienił się jego stosunek do pewnych spraw. Dojrzał zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Nabrał dojrzalszych rysów i stał się jeszcze bardziej podobny do Jessy’ego. Chociaż osobiście uważałam, że był od niego lepszy i fajniejszy.
Ale kiedy to się stało? Jak mogłam to przegapić?
– Skomponowałeś coś nowego? Brak mi Twoich dzieł.
– Napisałem trochę kawałów. Dość sporo tego. Apollo powiedział, że jestem w tym naprawdę dobry.
Uśmiechnęłam się.
– Oczywiście, że jesteś! Jak przyjadę na obóz, chcę mieć wszystko! Jeszcze masz dla mnie zagrać i zaśpiewać!
– Dobrze Lanuś, wszystko, o co tylko poprosisz. – powiedział patrząc mi w oczy – A Ty robiłaś coś ciekawego? – spytał i ponownie skupił się na drodze
– Widziałam dom. – rzekłam krótko, a Danny zacisnął usta – Byłam tam jakiś czas temu. Naprawdę trudno trafić.
Pojechałam tam sama. Chciałam znaleźć to miejsce. Bardzo mi na tym zależało. I już wiem, dlaczego kiedy Danny i ja go śledziliśmy, miałam dziwne wrażenie, że już kiedyś byłam w tamtej dzielnicy. Samantha, której dziećmi się opiekowaliśmy, mieszka kilka domów dalej. To by wyjaśniało, skąd on ją znał.
– Nie miałam zbyt wiele czasu. Chciałabym znów tam pojechać. Masz ochotę wybrać się ze mną? – spytałam, przygryzając kciuka
– Jasne, bardzo chętnie. To zrozumiałe, że chcesz dowiedzieć się jak najwięcej.
– Wcześniej się tym nie interesowałam, ale od kiedy odzyskałam wspomnienia, czuję, że powinnam. Mam wrażenie, że to łączy się jakoś z jego odejściem. Coś… Coś jest niejasne. Sądzę, że mam przed sobą tajemnicę do rozwikłania. – wyznałam powoli i niepewnie
Danny milczał przez chwilę.
– Lana na tropie. – rzucił i zaśmiał się – Wybierzemy się raz na wycieczkę. A co do Twoich wspomnień… Rozmawiałem o tym z Chejronem. Jeśli odebrał Ci je Zeus, to tylko on powinien być w stanie Ci je zwrócić.
– Dlaczego więc wróciły po tym, kiedy założył mi łańcuszek? – spytałam i odruchowo go dotknęłam – Może to tylko część wspomnień? Nie jestem w stanie stwierdzić, czy powinnam pamiętać coś jeszcze. Nawet normalni ludzie nie pamiętają wiele z tego, co się działo przed tym, jak ukończyli sześć lat.
– To prawda. Może łańcuszek jest w jakiś sposób zaczarowany?
– Dostałam go od mamy. Myślę, że jest z nią powiązany. Też się zastanawiałam, dlaczego tak na mnie podziałał, że aż straciłam przytomność.
Nie chciałam wspominać tamtej nocy. To wciąż było zbyt bolesne.
Zapadła cisza.
– Pamiętasz jak poszliśmy raz na chińszczyznę we trójkę i spotkaliśmy akurat reporterów? – spytałam, bo zauważyłam kilku dziennikarzy
– Wbiłem się przed kamerę i zacząłem wszystkich pozdrawiać.
– Próbowaliśmy Cię odciągnąć.
– Ale Tobie się spodobało.
– Zaczęłam machać.
– Ciągle.
– Lubiłam machać.
– Okazało się, że to idzie na żywo.
– Więc uciekliśmy.
– Zaczęło padać.
– To była jesień.
– Weszliśmy do fryzjera, żeby nie zmoknąć.
– Ale głupio było tak stać, więc ustaliliśmy, że dasz się obciąć.
– Nie chciałem, to zrobili mi kilka niebieskich pasemek.
– Wyglądałeś jak debil.
– Pół obozu się ze mnie śmiało.
– To się nie chciało zmyć i musiałeś czekać, aż włosy podrosną.
– Nigdy więcej.
– A pamiętasz, co było na waszych urodzinach?
– Jak mógłbym zapomnieć? To było epickie.
– Pamiętasz jak zrobiliśmy wjazd do domku Hadesa?
– Żeby to był raz! Pamiętam jak ich umalowaliśmy, a oni myśleli, że to ci od Hermesa.
– A jak na treningu się schowaliśmy, żeby…
– Żeby zobaczyć co zrobi!
– Usiadł pod drzewem i zasnął!
– A chcieliśmy, żeby nas szukał!
Zaczęliśmy się śmiać. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz się tak naprawdę śmiałam. Tak szczerze. Ale to był Danny. On zawsze potrafił mnie rozśmieszyć. Zaczęliśmy wspominać stare, dobre czasy. Wydaje mi się, jakby to było bardzo dawno temu, a to tylko kilka miesięcy. Jakby inne życie.
Chciałabym wrócić do tamtych radosnych chwil. Pochwyciłabym je z całych sił.
Tamte dni kojarzą mi się z beztroską. Czym ja się wtedy przejmowałam? Jakie miałam zmartwienia? To wszystko wydaje mi się teraz takie błahe. Banalne.
W końcu zatrzymaliśmy się przed szkolną bramą, gdzie stał już autokar. Duży i nowoczesny. Uczniowie zajmowali miejsca, rozmawiali, sprawdzali listy rzeczy i żegnali się z bliskimi.
Danny zagwizdał.
– No, no, no. Burżua.
– Przestań. – skarciłam go
– Lans bajera.
– Danny.
– No przecież nic nie mówię. Znasz kogoś sławnego?
Wywróciłam oczami.
– Hej. – puknął mnie w ramię – Uważaj tam na siebie, ok?
Skinęłam głową z uśmiechem.
Danny wyskoczył z samochodu i otworzył mi drzwi, zanim zdążyłam się odwrócić. Wyszłam z auta, a chłopak wyciągnął moją torbę z bagażnika.
– Tylko nie zrób niczego głupiego, dobra? Nie pakuj się w tarapaty.
– Mówisz jakbyś mnie nie znał. – powiedziałam i mrugnęłam do niego
Danny patrzył na mnie, kręcąc głową. Założył ręce na klatkę piersiową i oparł się o samochód.
– Baw się dobrze. Przyjadę po Ciebie jak wrócisz. – powiedział
– Dobrze. – przytaknęłam
Przytuliliśmy się na pożegnanie. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o jego ramię. Naprawdę mi go brakowało. Był moim przyjacielem. Bardzo mi na nim zależało.
– Papa! – krzyknęłam, machając do chłopaka i ciągnąc za sobą torbę
Podeszłam do autobusu. Przez okno machały mi koleżanki. Sue i Brenda. Trzymałam się z nimi w szkole. Dziewczyny uśmiechały się i stukały w szybę.
Kierowca schował moją torbę do luku bagażowego, a ja zameldowałam się u naszego opiekuna. Weszłam na schodki, odwróciłam się i jeszcze raz pomachałam do Danny’ego. W końcu weszłam do środka i zajęłam miejsce obok Hotaru, zaraz za Sue i Brendą.
– Lana!
– Kto to był?!
– Co to za przystojniak?!
– Czemu nie mówiłaś, że masz takiego fajnego chłopaka?!
– Ale ciacho!
– Gra w jakimś serialu?
– Jak się nazywa?!
Brenda i Sue krzyczały rozentuzjazmowane. Wypluwały słowa z prędkością karabinu maszynowego, a ich oczy świeciły się jak żarówki.
Spojrzałam przez okno na blondyna, który wciąż stał oparty o samochód i uśmiechał się do mnie.
– To przyjaciel. – rzekłam spokojnie
Szatynki zrobiły zawiedzione miny i oparły głowy o zagłówki.
– Szkoda.
– A tak ładnie wyglądacie.
– Zaraz! – krzyknęła zielonooka Sue – To znaczy, że jest wolny?!
– Nie. – wypaliłam bez zastanowienia – On… On ma kogoś. – dodałam niepewnie
Dziewczyny jeszcze bardziej zmarkotniały.
– Szczęściara z tej laski. – rzekła Brenda
– Taa… – mruknęłam
Sue, Brenda i Hotaru wlepiły wzrok w szybę. Danny, widząc, że jest obserwowany, uśmiechnął się jeszcze szerzej i pomachał do dziewczyn.
Dziwnie się czułam. Nikt nigdy nie interesował się blondynem w ten sposób. I czemu skłamałam? Odruchowo pomyślałam o Danielle. Ona go kochała. I zasługiwała na to, by z nim być. Ja nie. Danny był dla mnie za dobry. Nie zasługiwałam na niego. Nie zasługiwałam nawet na jego przyjaźń. Nie potrafiłam odwzajemnić jego uczucia. Raniłam go, a jednak on zawsze był przy mnie.
– Kiedy w końcu ruszymy? – spytała Hotaru i zaczesała palcami swoje długie, gęste, proste, lśniące, czarne włosy – Dobrze, że chociaż jest WiFi. – dodała
– Mam nadzieję, że na lotnisku nie spędzimy wiele czasu. – powiedziała Sue
„Lubię samoloty.”
– Chcę już być na miejscu! Słońce, piasek, ocean! Te wakacje nie mogły się lepiej zacząć! – piszczała Brenda
– Ja tylko czekam, żeby zdjąć mundurek. – wtrąciła Hotaru
Oparłam się o nowoczesne siedzenia. Autokar był nowy i zadbany. W środku czuć było odświeżacz powietrza.
Też chciałam być już na miejscu. Oderwać się. Zmienić otoczenie. Nowy Jork mnie przytłaczał.
Przyłożyłam dłoń do szyby. Danny był tematem rozmów żeńskiej części wycieczki. Dziewczyny chwaliły jego wygląd i samochód. Ale on patrzył tylko na mnie.
W końcu autokar ruszył i straciłam chłopaka z oczu.
REKLAMA
(Studio. W tle wielki napis: PAMIĘTNIK HEROSKI II.)
– Hej, poznajecie mnie?! Tu Danny Harrison!
(Rozlegają się brawa i krzyki. Danny się uśmiecha i macha.)
– Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że znów się spotykamy! To wspaniale, że doczekaliśmy się drugiej serii. Mamy już za sobą pierwszy odcinek. Jak wam się podobał? Dostaliśmy od was wiele e-maili. Cieszę się, że jesteście takimi wiernymi fanami i często odwiedzacie naszą stronę internetową. Powstał oficjalny fanpage „Pamiętnik Heroski”, na którym możecie znaleźć wszystkie nowości. Możecie też śledzić losy bohaterów, komentować i wrzucać różne fajne rzeczy. Od czasu do czasu będą się tam też pojawiać skomponowane przeze mnie piosenki, zdjęcia, czy ciekawe konkursy dla was. Strona, jak i fanpage prowadzona jest przez wszystkich obozowiczów. Nawet Pan D. czasem coś od siebie dorzuci. Najczęściej to jakieś suchary, ale i tak warto wejść. Zapraszamy gorąco! Do zobaczenia!
(Danny dalej się szczerzy. U dołu ekranu wyświetlone są adresy e-maila, strony internetowej i fanpage’a: „pamietnikheroski@gmail.com„, „pamietnikheroski.com” i „Pamiętnik Heroski”. Danny znów macha. Puszczone są brawa.)
PO REKLAMACH
Kilka godzin później…
Wypakowałam z torby ostatnie ubrania i ułożyłam je w szafce i w szufladach. Wepchnęłam torbę pod łóżko i rzuciłam się na pościel.
Znajdowałam się w pokoju hotelowym. Był całkiem przytulny. Ściany miały ciepły, brzoskwiniowy kolor. W dużych oknach wisiały jasne zasłony. Meble były raczej proste i drewniane. Słyszałam szum oceanu. Do pokoju wpadały promienie zachodzącego słońca.
Nagle zaczął wibrować mój telefon.
„Idziemy jak tylko zapadnie zmierzch. Imprezka! <3″
Brenda…
Westchnęłam ciężko i wzięłam tabletkę.
Jak to się stało, że trzymam się z nią i Sue? Sama nie wiem. Podobno się przyjaźnimy. A raczej tak się wszystkim wydaje. Dowiedziałam się o tym, kiedy przyszłam do szkoły. Dziewczyny miały to zakodowane w głowie. Mgła. We wspomnieniach wszystkich, jestem popularną, rozrywkową dziewczyną. Trochę ta wizja różni się od rzeczywistości.
„Jestem zmęczona.” – odpisałam
„Kochanie, no chodź! Jesteśmy w takim cudownym mieście! Wymkniemy się na imprezkę na plaży! Będzie fajnie. Wpadnę po Ciebie! : )”
„No ok.”
„Ubierz coś zwiewnego i sexy! : D”
Z trudem podniosłam się z łóżka. Nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. Dałam się jednak przekonać. Miałam tylko nadzieję, że nikt nas nie przyłapie.
Ubrałam na siebie dość długą, zwiewną, trochę prześwitującą, białą sukienkę. Ułożyłam zwyczajnie rozpuszczone włosy i wklepałam w twarz krem. Wyglądałam prawie ładnie.
Jakiś czas później…
Słońce zaszło i zrobiło się ciemno. Wciąż było bardzo ciepło. Niebo było czarne, a gwiazd nie można było dojrzeć przez miejskie światła.
Grała głośna, imprezowa muzyka. Na plaży ustawione były namioty, parkiet, różne krzesła i stoły. Ludzie bawili się i tańczyli. Fale obijały się o brzeg.
– Los Angeles!
– Ale bosko!
Brenda i Sue rozglądały się dookoła. Obie ubrane były w krótkie, świecące kreacje. Poza mocnym makijażem miały też dużo biżuterii.
– Ale ciacha!
– Patrzą się na nas!
– Udajmy, że nie widzimy!
Uśmiechnęłam się. Brenda i Sue były urocze i bardzo dziewczęce. I trochę niepoważne, ale lubiłam je. Też kiedyś taka byłam. Wesoła, lubiąca się stroić, naiwna i bujająca w obłokach.
– Usiądźmy gdzieś. – zaproponowałam
Zajęłyśmy miejsca przy białym stoliku, na którym stały świeczki.
Początek czerwca. Byłyśmy na kilkudniowej wycieczce do Los Angeles z okazji zakończenia szkoły.
„W Los Angeles jest wejście do Podziemia… Nie, nie, nie! Nie myśl o tym!”
– Napijmy się czegoś! – wypaliłam
– Pójdę do baru. – oznajmiła Sue, wstając
Brenda poprawiła swoje jasnobrązowe włosy i uśmiechnęła się.
– Opowiedz o tym przyjacielu! – powiedziała, a oczy się jej zaświeciły
– Nazywa się Danny. Już.
– To za mało! – rzekła, uderzając ręką o stół
– Chyba się przejdę. – powiedziałam wymijająco i wstałam z krzesła
– Co? Gdzie?
– Na spacerek! Tak brzegiem! Wrócę za kilka minut.
– Lana! Gdzie idziesz?! – zawołała Sue, niosąc tacę z napojami
– Zaraz wracam!
Pomachałam im i oddaliłam się kawałek. Mijałam roześmianych ludzi. Miały być fajerwerki. Ktoś puszczał w niebo złote lampiony. Chciałam oddalić się od imprezowiczów. Szłam wolno brzegiem oceanu. Woda moczyła mi nogi. Na piasku za sobą, zostawiałam ślady stóp. Patrzyłam przed siebie.
W końcu stanęłam i odwróciłam się, by spojrzeć, jak daleko już odeszłam. Wciąż dochodziła do mnie muzyka.
Nagle zawiał silny wiatr. Włosy wpadły mi do oczu. Odwróciłam się, chcąc iść dalej i wtedy…
Song 3: https://www.youtube.com/watch?v=IVk6iPZqpN0
– Lana…
W jednej chwili byłam w jego ramionach. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co zrobić. Zamknęłam oczy i po prostu oparłam głowę na jego piersi. Wsłuchałam się w bicie jego serca. Nie wiem ile trwaliśmy w tej pozycji.
Ocean szumiał, a na niebie rozbłysły fajerwerki. Tak jak wtedy…
– Cody… – wyszeptałam słabo jego imię
Chłopak położył mi ręce na ramionach i odsunął lekko od siebie.
– Jesteś tu… – wydusiłam z siebie
– Jestem. – przytaknął
Spojrzałam na niego. Był taki sam. Taki sam, a jednak inny. Wyższy i bardziej umięśniony. Jego skóra była bardzo blada i delikatna. Czarne włosy lśniły, a kilka niesfornych kosmyków opadało mu na czoło. Twarz nabrała męskich, poważniejszych rysów. Miała w sobie coś szlacheckiego, dostojnego i dumnego. Oczy chłopaka patrzyły prosto na mnie. Były duże, głębokie i czarne. Kryło się w nich wiele emocji.
Młodzieniec ubrany był w zwykłą, białą koszulkę na ramiączkach, która eksponowała jego mięśnie i tego samego koloru spodenki do kolan.
Myślałam, że śnię. Że to jakieś złudzenie, że się przewidziałam i to ktoś inny. Ale był tam. Dotykał mnie. Mówił do mnie. Czułam jego zapach i ciepło. Był prawdziwy.
Bez namysłu rzuciłam mu się na szyję. Oplotłam go rękoma i wtuliłam się w niego.
– Tak mi Cię brakowało… – szepnęłam słabo
Chłopak położył mi ręce na plecach i przyciągnął bliżej do siebie. Zatopił twarz w moich włosach.
– Tak bardzo za Tobą tęskniłem… – szepnął mi na ucho
Serce biło mi jak oszalałe. Zrobiło mi się gorąco. Poczułam jak na policzkach pojawiają mi się rumieńce.
– Co Ty tu robisz?! – krzyknęłam nagle i odsunęłam się od niego jak oparzona
– Musiałem Cię zobaczyć. – wyznał otwarcie
– Tak po prostu?
– Mam mało czasu, a chciałem Ci coś powiedzieć.
– Chyba masz coś do wyjaśnienia. – rzekłam, zakładając ręce na piersi – Zostawiłeś nas. Mnie. Powiedziałeś, że to koniec, nie odzywałeś się i teraz zjawiasz się tak po prostu? Wiesz co ja przeżywałam przez ten czas?
– Przepraszam Aniele.
Chciałam być na niego zła. Chciałam. I to bardzo. Co on sobie myślał? Po tylu miesiącach, kiedy zaczynałam się otrząsać. Nagle się zjawia i myśli, że padnę przed nim na kolana?
Podeszłam bliżej, chcąc go uderzyć, ale po prostu nie mogłam. Podniosłam pięść i znieruchomiałam. Cody złapał mnie za wyciągniętą rękę.
– Zmieniłaś się.
„Szybko to zauważył.”
– Jesteś taka śliczna…
– Głupek. Wkurzasz mnie.
„Tak bardzo brakowało mi jego głosu…”
Cody dotknął moich loków. Potem twarzy. Był przy tym bardzo delikatny. Jakby trzymał w ręku kryształ. Przejechał opuszkami palców po moich ustach. Zadrżałam.
– Myślałem, że już nie wytrzymam. Zaczynałem popadać w obłęd. Wszędzie Cię widziałem. Oszalałbym bez Ciebie dziewczyno. Gdybym teraz nie mógł Cię zobaczyć, chyba postradałbym zmysły.
Patrzyłam na niego szeroko otwartymi oczami. Odruchowo zagarnęłam włosy za ucho.
„Co to ma znaczyć? Najpierw zostawia mnie, mówi takie okropne rzeczy, odchodzi, a teraz? A teraz… Zachowuje się, jakbym była dla niego kimś bardzo ważnym.”
Cody zacisnął usta, zamknął oczy i nabrał głęboko powietrza. Wyglądał, jakby się przed czymś powstrzymywał.
– To już nie potrwa długo. – oznajmił
– O czym mówisz? – spytałam, a żołądek podszedł mi do gardła
– Już niedługo wrócę.
Jeszcze szerzej otworzyłam oczy. Patrzyłam na niego zdumiona.
– Wrócę do Ciebie malutka. – dodał, dotykając moich włosów i ramion
– Wrócisz..? – spytałam tępo
– Musisz wytrzymać jeszcze trochę. Ale wrócę. Obiecuję Ci, że wrócę.
– I zostaniesz..?
Mówiłam cicho i słabo. Nagle poczułam się pełna nadziei. Serce biło mi szybciej. Jednak nie chciałam czekać. Chciałam zabrać go ze sobą już teraz.
– Zostanę tak długo, jak będziesz tego chciała. – odparł – A do tego czasu, proszę, uważaj na siebie. Nie mogę Ci zapewnić ochrony, a chcę, żebyś była bezpieczna. Nie narażaj się bez potrzeby. Nie pakuj się w kłopoty. Bądź grzeczną dziewczynką. Proszę, zrób to dla mnie. – dodał, uważnie patrząc mi w oczy
– Dobrze. – przytaknęłam bez namysłu
– Muszę już wracać.
– Nie! Proszę, nie odchodź!
Spanikowałam. Zaczęłam się rozglądać. Nie chciałam, żeby znów zniknął, odszedł i zostawił mnie samą.
– Muszę maleńka. Mam jeszcze trochę do zrobienia.
Cody ponownie mnie przytulił. To było takie naturalne. Ciepłe. Dobre. Takie zwyczajne, jakby robił tak cały czas. Zatopiłam palce w jego gęstych, czarnych włosach. Nie chciałam go puścić. Chciałam upajać się jego zapachem. Być przy nim. W jednej chwili, wszystkie uczucia, które do niego żywiłam, które przez tak długi czas tłumiłam, powróciły.
Cody w końcu wypuścił mnie z ramion. Powoli nachylił się nade mną i pocałował w czoło. Poczułam jego miękkie, ciepłe usta na swojej skórze i zadrżałam. Zamknęłam oczy.
– Zapomnisz mnie pomału, a ja będę cierpiał… – szepnął chłopak odsuwając się ode mnie
Po chwili otworzyłam oczy. Stałam sama nad brzegiem oceanu. W tle słyszałam muzykę. Zamrugałam gwałtownie i zaczęłam się rozglądać.
„Co ja tu robię..?”
Byłam całkowicie skołowana. Po co poszłam tak daleko? Przecież wybrałam się na imprezę z dziewczynami. One na pewno się o mnie martwią.
Złapałam się za głowę. Miałam dziwne wrażenie, że coś mi umknęło. Było mi niesamowicie gorąco. Na policzkach czułam rumieńce, a serce biło mi szybciej. Nie miałam pojęcia czemu. Zamiast jednak się przestraszyć, czułam jakiś wewnętrzny spokój. Jakby wydarzyło się coś dobrego.
Pokręciłam gwałtownie głową, odwróciłam się i szybkim krokiem wróciłam na zabawę.
„Lana, weź Ty się do cholery ogarnij!”
W NASTĘPNYM ODCINKU!
„ – Bogowie! Zabiłam go!”
„ – Masz mnie za debila?”
„ – To się źle skończy.”
„– Nie wierzę…”
„– Ty też jesteś dziwna.”
Rozdział III:
„Mamo… Gdzie jesteś..?”
Przepraszam że nie napisze o tej części bo mam tylko chwilę, więc pisze:PAMIĘTNIK HEROSKI WRÓCIŁ!! Mogę umierać. Kiedy wysłałaś poprzednią część czekałem na 2 sezon rok. Potem drugi. Potem kolejny rok. Ale doczekałem się. Chyba wszyscy już powracają.
Już drugi rozdział? Ale super 😀
Pisanie w pamiętniku strasznie mi pasuje do Lany. Tak strasznie było mi smutno, gdy czytałam o jej cierpieniu, że gotowa byłam ryczeć razem z Dannym :< Hm… Powrócenie Lany do świata żywych rozegrałaś całkiem dobrze. I to chyba lepiej, że postanowiła wrócić do rodziców, do szkoły. Tylko co w tym czasie z osamotnionym Dannym? Haha, wszechogarniająca mgła 😀 No ale żeby używać jej na nauczycielach? Oj nieładnie, nieładnie 😛 Haha, pan D.! <3 Takie ciepłe powitanie, nie spodziewałam się po nim tego. Miło, że Lana postanowiła wpaść chociaż na chwilę do obozu. Och, och, och! I jest Danny 😀 Ale te wynurzenia Lany, że wyprzystojniał… Wzdychałabym razem z nią, gdybym nie dostała ataku śmiechu jak to czytałam. No bo Dannuś? Kochany, dzieciakowaty Dannuś? Cudny jest <3 Ale samochód ma wypasiony 😀 Miło, że mimo tego osamotnienia w obozie nareszcie przestali nim pomiatać. Nie zasługiwał na takie traktowanie. No, ale muszę przyznać, że teraz jest bohaterem w każdym aspekcie ;P W ogóle jego rozmowa z Laną była taaaaaaka radosna. Zdecydowanie poprawiło mi to humor 😀 Brakowało tylko Cody'ego
Haha, to w tym rozdziale wszyscy wzdychają do Danny'ego 😀 Nowe przyjaciółki Lany są hm… nie wiem jakie, ale jakoś nie przypadły mi do gustu. I całe szczęście, że Lana obroniła blondasa przed nimi xd Haha, są i reklamy! Jak miło <3
Powiadasz, że w LA jest zejście do podziemi? 😀 To brzmi baaaardzo ciekawie, czytam dalej 😛 Ah… samotny spacer brzegiem plaży <3 I co? Pojawia się Cody. Wiesz… Dopóki nie przeczytałam całości do końca, to ułożyłam kilka teorii spiskowych. Najwyżej plasowała się zasadzka zrobiona przez potwory/jakiegoś tajemnego wroga, którego nie znamy/whatever, który się podszył pod Cody'ego i planował zamordować Lanę, no ale… Istniała też szansa, że Lanie wszystko się przywidziało. Jakoś nie mogłam uwierzyć w to, że Cody nagle tak wychodzi z podziemi. Jednak z drugiej strony… Tak, to jest jak najbardziej możliwe i sensowne. I to, że rzucił na nią jakiś urok czy coś tak, żeby o tym spotkaniu zapomniała. Właściwie jak Lana kiedyś się o tym dowie, to chyba nie chciałabym być w skórze Cody'ego ^^
Teraz pozostaje mi niecierpliwie czekać na dalsze rozdziały ;P Strasznie fajnie się bawię, czytając o przygodach Lany i spółki <3
Pozdrawiam
Annetti
Uwielbiam sposób w jaki w komentarzach analizujesz moje opowiadania. To interesujące odbierać swoje teksty z perspektywy czytelnika. Niesamowitą radość daje mi czytanie Twoich słów.
Kobieto, masz na sumieniu co najmniej kilku ludzi, którzy z nadmiaru wrażeń zeszli na zawał! Najpierw milion lat Cię nie ma, a potem nagle BUM! Dwie części opowiadania dzień po dniu!
By nie zwariować z radości, muszę zacząć się czepiać (choć właściwie nie bardzo jest czego):
[UWAGA! Tu zaczyna się część komentarza, której możesz nie chcieć czytać!]
-„Przyjaciele się chyba zaczynają martwić.”- nie wiem, czy „się nie powinno przewędrować między „zaczynają” a „martwić”.
-„Półka nocna” brzmi nieco dziwnie (częściej mówi się „szafka nocna” lub „stolik nocny”), ale skoro ona ma półkę, taką przytwierdzaną do ściany lub stanowiącą jedno z pięter regału, to chyba nie jest żaden błąd…
-„I jego pomarańczowej koszulki, którą zawsze nosił na sobie, mimo że wielu obozowiczów się już do tego nie stosowało.”- odnoszę wrażenie, iż słowu „się” wygodniej byłoby między „już” a „do”, natomiast „na sobie” jest raczej zbędne. Ale to tylko moje zdanie
-„Trochę ta wizja różni się od rzeczywistości.”- „trochę” mogłoby chyba przenieść się między „wizja” a „różni”. Z naciskiem na „chyba”.
Czasem brakuje przecinków, ale są to przypadki raczej sporadyczne.
Nadal zastanawia mnie Twoje podejście do interpunkcji w didaskaliach.
[UWAGA! Tu kończy się część komentarza, której możesz nie chcieć czytać!]
Chciałabym tylko się upewnić: Lana ma taki sam mundurek jak jej mama, prawda?
Dziękuję Ci również z całego serca za stworzenie jednej z nielicznych reklam, które naprawdę wniosły coś do mojego życia. Szkoda tylko, że podane adresy nie działają
I, pomimo całego tego gadania o zawałach na początku komentarza, proszę usilnie: TWÓRZ DALEJ!!! Bo bez „Pamiętnika Heroski” i tak wszyscy umrzemy!
PS: Zapomniałam napisać pod poprzednią częścią: jeśli nie życzysz sobie, bym czepiała się pierdółek- krzycz, przestanę.
–
Kobieto, masz na sumieniu co najmniej kilku ludzi, którzy z nadmiaru wrażeń zeszli na zawał! Najpierw milion lat Cię nie ma, a potem nagle BUM! Dwie części opowiadania dzień po dniu!
By nie zwariować z radości, muszę zacząć się czepiać (choć właściwie nie bardzo jest czego):
[UWAGA! Tu zaczyna się część komentarza, której możesz nie chcieć czytać!]
-”Przyjaciele się chyba zaczynają martwić.”- nie wiem, czy „się nie powinno przewędrować między „zaczynają” a „martwić”.
-”Półka nocna” brzmi nieco dziwnie (częściej mówi się „szafka nocna” lub „stolik nocny”), ale skoro ona ma półkę, taką przytwierdzaną do ściany lub stanowiącą jedno z pięter regału, to chyba nie jest żaden błąd…
-”I jego pomarańczowej koszulki, którą zawsze nosił na sobie, mimo że wielu obozowiczów się już do tego nie stosowało.”- odnoszę wrażenie, iż słowu „się” wygodniej byłoby między „już” a „do”, natomiast „na sobie” jest raczej zbędne. Ale to tylko moje zdanie
-”Trochę ta wizja różni się od rzeczywistości.”- „trochę” mogłoby chyba przenieść się między „wizja” a „różni”. Z naciskiem na „chyba”.
Czasem brakuje przecinków, ale są to przypadki raczej sporadyczne.
Nadal zastanawia mnie Twoje podejście do interpunkcji w didaskaliach.
[UWAGA! Tu kończy się część komentarza, której możesz nie chcieć czytać!]
Chciałabym tylko się upewnić: Lana ma taki sam mundurek jak jej mama, prawda?
Dziękuję Ci również z całego serca za stworzenie jednej z nielicznych reklam, które naprawdę wniosły coś do mojego życia. Szkoda tylko, że podane adresy nie działają
I, pomimo całego tego gadania o zawałach na początku komentarza, proszę usilnie: TWÓRZ DALEJ!!! Bo bez „Pamiętnika Heroski” i tak wszyscy umrzemy!
PS: Zapomniałam napisać pod poprzednią częścią: jeśli nie życzysz sobie, bym czepiała się drobiazgów- krzycz, przestanę.
Broń bogowie! Pisz mi wszystko co jest źle, żebym mogła się poprawić! I tak, miała byś „szafka nocna”, nie wiem czemu tego nie zauważyłam.
Co do mundurka, to nic nie zdradzę :p Nie będzie spoilerów, żyjcie w niepewności 😀
Dziękuję za wszystkie wasze komentarze. ❤
[Krąży po pokoju lamentując „Za dużo emocji, za dużo emocji.”. Pada na łóżko. Dziękuje za uciszenie pewnej osoby, która jest teraz pod ogromnym wrażeniem tego dzieła.]
Koniec komentarza.
Chcę więcej. 😀
Jak najszybciej, bo inaczej ukradnę łopatę z wykopów, dowiem się gdzie mieszkasz i będę na Ciebie czatować, żeby zmusić do pisania.
Mam nadzieję, że teraz mój przecudowny internet zadziała i będę mogła skomentować!
Rozdział był… Niesamowity. Tyle emocji…
Na początku, czytając pamiętnik, czułam przygnębienie i smutek Lany.
„– Jedź na obóz. Załóż szpilki.” – Rzeczywiście, genialny pomysł…
Potem poznałam nowe oblicze Pana D.
Gdy pojawił się Danny, zaczęłam się śmiać. Tak samo przy reklamie.
Ale kiedy spotkała Cody’ego, oczy mi zamgliło. Dlaczego ona o tym zapomniała?!
O cholera.
Nie wiem jakim cudem, ale zaczęłam czytać i..i już po chwili czułam się, jakbym ostatni rozdział Pamiętnika przeczytała tydzień temu, całą fabułę miała w głowię, a każda postać odwiedzała mnie codziennie. W połowie tego rozdziału, czułam się jak w domu.
Lana pisząca w pamiętniku. ile takich wpisów już przeczytałam? Uhu- dużo. To na pewno. Podobało mi się jak treściwie i nie namolnie przypomniałaś co się wydarzyło w poprzedniej serii. To nie było jak „w poprzednim odcinku!”, ale jak coś naturalnego, fragment, który mieć miejsce w rozdziale musiał, a jednocześnie przypomniał.
Kiedy Lana dotarła do obozu- ona odkrywała to miejsce na nowo, a ja odkrywałam jej historię na nowo. Autentycznie czułam się jak ona, jak zawsze czuję się, kiedy sama wracam na swój ukochany obóz i widzę te domy, stołówkę, jezioro, ludzi z innych miast, których wtedy tylko widuję… i widzę jak się zmienili, ale to jednak jest ten ‚dom’. I sposób w jaki to przekazałaś, mnie po prostu urzekł. Jakbym nigdy nie opuszczała „Pamiętnikowego” Obozu.
A jak pojawił się Danny… Chryste, cieszyłam się jak głupia. Od razu stanęły mi przed oczyma wszystkie jego głupie zachowania, teksty, odpały, głupie pomysły, wszystko!, absolutnie wszystko. I na prawdę poczułam się, jakbym to ja wróciła do Obozu (tu: do tego opowiadania) i na nowo miała przywitać Danny’ego. Bezcenne. Nic się nie zmienił.
Jednak, Danny jak Danny. Opis jego- nie zmienny, zachowanie- to samo, nadal go kocham równie mocno co kiedyś. I gdy tylko zaczęło się robić sentymentalnie, od razu cofnęłam się ja w czasie i na powrót zrobiła się ze mnie fangirl, która wielbi Cody’ego i Danny’ego. Jak gdybym nigdy nie miała przerwy 😉
Jednak, z czystym sumieniem muszę przyznać, że omal nie spadłam z krzesła, kiedy pojawiła się część tv show. Cholera, jak ja mogłam o tym zapomnieć??? A jak czytałam to uczucie „no, pamiętam, coś takiego czytałam…ee… tydzień temu? Czy dwa, kiedy czytałam to ostatni raz?”. Uwielbiałam to, za każdym razem pokładałam się ze śmichu 😉
Jednocześnie, to opko, które czytałam w momencie, w którym pisałam swoją starą serię, biernie uczestniczyłam w życiu tego bloga… gdy tylko je zaczęłam czytać, gdy pojawiła się Lana, obóz, Danny… od razu się cofnęłam w czasie do tamtych czasów, aż w pewnym momencie zaczęłam się zastanawiać, co mogę zrobić z postaciami z opka, które zakończyłam chyba ponad rok temu! To opowiadanie jest dla mnie ważne i magiczne nie tylko jego poziom, ale też przez sentyment. Jakkolwiek to nie zabrzmi, w momencie kiedy Pamiętniki Heroski pojawiły się na RR, dla mnie RR odżyło.
I muszę to napisać, przepraszam, ale słodzić to jedno, a trzeba też być szczerym. Poprzednia część. Annabelle, przepraszam, ale jak dla mnie te wspomnienia były napisane na szybko. Dialogi matek zdawały się być podręcznikowe, bez emocji. Jakby grały w słabym serialu i dukały wyuczone kwestie. Szczególnie po porodzie i jak uciekały. Scena ucieczki, pożegnania, poświęcenia- wyszła trochę (na prawdę tylko trochę) zbyt heroicznie, zbyt przerysowana.
I muszę przyznać, że po przeczytaniu tamtego rozdziału miałam chwilę zawahania się „Czyżby Annabelle obniżyła loty, czy zawsze tak pisała, a ja po prostu teraz jestem starsza i „widzę więcej”?”. Le, cholera jasna, przeczytałam tą część i wszystkie wątpliwości diabli wzięli. Na prawdę. Jak gdybym nigdy nie opuszczała tego świata, jakbym nigdy nie przestawała szczerzyć się do ekranu na samo wspomnienie słonecznego, pachnącego latem i słońcem, Danny’ego i tego absolutnie już ponad czasowego „Lana, weź Ty się do cholery ogarnij!”.
Przepraszam za wszystkie błędy! I za nieścisłości. Po prostu tak bardzo się cieszę z twojego powrotu, że mogłam momentami poddać się emocjom i napisać bezsensowne „blah blah blah”.
I standardowo: Wypatruję kolejnej części c:
Czekałam na Twój komentarz Annabeth, bo jesteś jedną z osób, której z opinią bardzo się liczę. Zawsze mnie bardzo wspierałaś i dopingowałaś. Uwielbiam długie komentarze, a Twoje zawsze takie były. Czytanie przeżyć czytelników to dla mnie ogromna przyjemność. Cieszę się, że ponownie wzbudziłam w Tobie tyle emocji.
Może być trzęsienie ziemi, może być tsunami, może być tornado – i tak będę się uśmiechała jak głupia. ,,Lana, ogarnij się!” 😀 Uwielbiam tą wypowiedź, to brzmi tak… Znajomo i jednocześnie nieco obco, sprawia, że przypominam sobie te wszystkie ogarnięcia się Lany i sama dostaję głupawki. Kocham <3
Dobra, na początku czepnę się jednej "rzeczy". Chodzi mi o zapis dialogów; kiedy osoba po myślniku "mówi" (powiedział, rzekł, mruknął) nie stawiamy po kresce kropki. Za to kropka powinna być na sam koniec całej wypowiedzi.
Np. ,,– To już nie potrwa długo. – oznajmił" powinno raczej być ,,– To już nie potrwa długo – oznajmił."
Tyle że to szczegół, teraz zajmijmy się tekstem. Tamtą część też przeczytałam i była boska. Po prostu, mi się wszystko podobało, szczególnie rozmowy małej Lany i małego Cody'ego. No kurna, jakbym widziała brata mojej przyjaciółki! ,,Bo dziewczynki są słabe, chłopcy są najodważniejsi, najfajniejsi i wgl" – mówi identycznie, tuż przed tym jak dostaje poduszką w mordkę. Do tego to o resoraku i zabawy w dom… Też super realistyczne, szczególnie, że Lana od zawsze wydawała mi się mega dziewczyńska, a cóż… Dom to jednak bardziej zabawa dla dziewczyn niż dla chłopców 😀
Spodobał mi się też wątek, że Lana i Cody znają się od dzieciaka (to już było w tamtej serii, ale chodzi mi o te wspólne zabawy i wszystko… Muszę sobie przypomnieć wgl poprzednią serię, ale zrobię to z największą przyjemnością ;3), a ich matki wymyślały, że będą razem… <3
I AAAAAAAAA! Danny! Cholera, Cody’ego kocham, ale Danny od zawsze mnie rozwalał. Z jednej strony cieszy mnie, że dorósł, że wreszcie dojrzał, ale… Mam nadzieję, że nie zapomniesz o jego wariackich odpałach. Szczególnie, że już same wspominanie z Danny’m mnie rozbawiło, tak samo reklama.
Uwielbiam te reklamy, moja ulubiona to była chyba z Cody’m i mikserem (?)… Coś takiego.
Lana też się zmieniła, oczywiście. Ten jej entuzjazm i radość na początku opka – fenomen 😀 Lubiłam bardzo, gdy była taka dziewczęca, gdy nosiła różową sukienkę, gdy malowała paznokcie. Ale trzeba też przyznać, że powinna dorosnąć, mimo wszystko. Choć mam nadzieję, tak samo jak u Danny’ego, iż zachowa cząstkę dawnej siebie.
Poziom tego opowiadania, Twój styl, humor… Jejku, jak mi tego brakowało.
To takie dziwne – pisać znowu komentarz pod PH, jednak robię to z największą przyjemnością, i mam nadzieję, że Tobie też będzie przyjemnie czytać ten koment
I, powiem teraz znane i powszechnie lubiane, CZEKAM NA CD! Oraz na spotkania: LanaXCody w realu (niech Lana go pobije, ale tak porządnie, ode mnie, że od tak dawna go nie było!) i CodyXDanny (niech… Niech Cody będzie sobą i niech Danny będzie sobą, po prostu).
Tak się cieszę, że wróciłaś, pyszczku <3
Wreszcie! Na Twój komentarz carmel też czekałam z wytęsknieniem! AAAA! Moje feelsy! Tak się jaram gdy czytam wasze ciepłe słowa.
Mówisz, że to dziwne znów pisać pod tym komentarz, dla mnie to dziwne znów wysyłać tu PH. Ale brakowało mi tego. Bardzo.
Wiedz, że gdyby nie jeden Twój komentarz, może bym nie wróciła.
Słyszałam już o tym i przyznam, że czuję się onieśmielona, co w moim przypadku jest niezwykle rzadkie. Mimo wszystko jednak – tak niesamowicie się cieszę, że wróciłaś! <3 😀 Tutaj nawet nie chodzi o PH – mimo że uwielbiam – ale o całą Twoją osóbkę, o to, że znowu tu jesteś i piszesz, i wypowiadasz się, i wszystko.
Bogowie, zmiatam stąd, bo zaraz Ci się oświadczę ;") Mam tylko nadzieję, iż wkrótce mi nie będzie dziwnie pisać komentów, a Tobie nie będzie dziwnie wysyłać 😀
Czuj się onieśmielona 😀
Hahahaha, kochana jesteś! :*
Kobieto, co Ty ze mną robisz, co Ty robisz z moimi uczuciami?!
Dawno nie ekscytowałam się tak czytając opowiadanie, naprawdę. Nawet nie ekscytowałam się tak czytając pierwszą serię!
Nie wiem, strasznie lubię, kiedy zachodzą wielkie zmiany, bohaterowie dorośleją, wtedy przypominam sobie jakie życie jest ulotne, jak wszystko może się zmienić. Nasuwa mi się na myśl teraz jeden cytat, nie pamiętam go dokładnie, nie znam autora, ale mówi, że kiedy przeżywamy dzień za dniem, zdaje się nam, że nic się nie zmienia, nie ma żadnych nowości, a nasze życie wciąż jest monotonne, ale kiedy spoglądamy rok, dwa lata wstecz, wszystko jest inne, my jesteśmy inni. Lubię, kiedy jest to zaakcentowane w opowiadaniach, wydają się być wtedy takie prawdziwe.
Wpisy Lany do pamiętnika były takie realistyczne, tyle bólu, niechęci do życia, czytając je, serce mi się skręcało. Zapewne wiesz dlaczego.
Jej decyzja powrotu do domu jest dobrym posunięciem, bardzo realistycznym. Bo gdzie indziej można próbować wrócić do rzeczywistości i ukoić ból? Tylko w rodzinnym domu.
Danny, oh mój Danny, lubię go o wiele bardziej niż Cody’ego. Jest taki prawdziwy, zawsze miał w sobie siłę, by walczyć i dbać o przyjaciół. Jest bardzo dobrym przyjacielem, każdy powinien takiego mieć. Cieszę się, że w końcu został doceniony przez innych. I niech otworzy oczy i będzie z Danielle!
Zastanawia mnie, co działo się z nim przez pierwsze sześć lat jego życia. Cody najpierw był z matką, potem trafił do obozu, Lana była z matką, potem zyskała drugą rodzinę, ale Danny? Skoro jego matka zmarła przy porodzie, co się z nim działo, gdzie był?
I mam nadzieję, że Cody był jedynie wytworem wyobraźni, albo coś. No on nie może tak po prostu wrócić!
Kocham tekst „Lana,weź Ty się do cholery ogarnij!”
Zawsze kochająca Passie <3
Jak to nie może wrócić? 😀 😀 😀
Co było z moim blondaskiem? Nie powiem Ci, w tym opowiadaniu jest wiele tajemnic i nic nie jest podane od razu na tacy. Tu na wszystko jest czas i mam wszystko tak zaplanowane, że w odpowiedniej chwili po prostu się wyjaśni. Taka magia 😀
Bardzo zależało mi na opisaniu tego realistycznie, tak by budziło w ludziach wiele emocji. I wiem co miałaś na myśli, mówiąc o przeżywaniu tego razem z Laną, z utożsamianiem się z jej uczuciami.
„Lana, weź Ty się do cholery ogarnij!” To jest już kultowe 😀 <3
Bo ja go nie lubię i on nie może od tak po prostu wrócić sobie, on musi walczyć, żeby Lana i Danny znowu mu zaufali!
Ale jak to go nie lubisz? :C