Dotrzymuje obietnicy, jakby co. Jedna z najdłuższych części, jaką udało mi się naskrobać. Przez dwa miesiące mnie nie będzie, więc może ktoś się zdąży za mną i Lethal stęsknić. Trzymajcie się ciepło przez resztę wakacji
ryba2006
Za nic nie było to przyjemne. Zapamiętałam sobie, żeby na przyszłość, stawać w pewnej odległości od wszelakich portali. Zwłaszcza tych magicznych, które tworzy ktoś, kto nie ma w tym wprawy. Musiałam o coś mocno uderzyć głową, nie czułam się zbyt dobrze. Lekko machnęłam skrzydłami, żeby sprawdzić czy nie są uszkodzone. Czułam też spokojny, miarowy oddech Młodego na szyi. Wszystko przespał? Jęknęłam z bólu. Czy to było możliwe, żebym obrywała więcej będąc boginką, niż kiedy jeszcze żyłam, jako zwykła heroska. Coś uderzyło mnie w głowę, potem pociągnęło za skrzydło i tak w kółko przez jakiś czas. Potrzebowałam dłuższej chwili, żeby się ogarnąć. Dla mnie naturalnym środkiem lokomocji były skrzydła, nie magiczne portale. Czułam jakby w moim żołądku właśnie zakończyła się rewolucja francuska.
Lethal, otwieramy oczka i ogarniamy sytuację, pomyślałam. I to była najgłupsza rzecz, jaką mogłam zrobić. Kiedy uniosłam powieki zobaczyłam nad sobą ogromny dziób. Krzyknęłam przestraszona i odsunęłam się od tego jak najszybciej. Naprawdę nie byłam strachliwą osobą, ale wpadnijcie do magicznego portalu, walnijcie się porządnie w głowie, a potem ujrzyjcie nad sobą jakieś stworzenie z dziobem, które próbuje was oskubać i ewidentnie myśli, że jesteście jego posiłkiem. Czy ja wspominałam już, że dzisiaj zdecydowanie za dużo przeszłam? Odsuwałam się od tego stworzenia, które wyglądało na zadowolone, że może pobawić się swoim posiłkiem. Wyciągnęłam rękę, ale nie zrobiło to na nim wrażenia. Jeszcze spróbował mnie dziobnąć. To jedna z niewielu sytuacji, kiedy żałowałam, że moja moc nie działa na odległość. Nadziałam się na coś ostrego.
– Au – rzuciłam i odwróciłam się.
Do tej całej sytuacji dodajcie sobie celujące w was zakrzywionymi mieczami i kijkami grupę dzieciaków w różnym wieku od przedszkolnego do dwudziestokilkulatków. Ci najmłodsi grozili mi kredkami. I to oni wyglądali najbardziej przerażająco. Rozejrzałam się na boki, jedyna osoba, która mogłaby mi pomóc leżała nieprzytomna kawałek dalej. Próbowała go ocucić jakaś dziewczyna. Spojrzałam na Młodego, nadal spał z niewinnym uśmieszkiem na tej jego słodkiej, niemowlęcej twarzyczce. Nie wierzyłam, że to na serio go nie ruszyło, ale przynajmniej nic nie próbowało go zjeść. Jesteś pewny, że nie jesteś dzieckiem Hypnosa?, pomyślałam. Miałam problem i zero pomysłu jak go rozwiązać. Wtedy właśnie Chris postanowił się obudzić. Jak miło z jego strony. Nie do końca ogarniając sytuację, wstał, stanął przede mną, rozłożył ręce i zaczął mamrotać coś o tym, że mają mnie nie krzywdzić.
– Bóstwa nie mają tutaj wstępu Chris – powiedział jeden ze starszych chłopaków, na oko mógł mieć piętnaście, góra szesnaście lat – Sadie, idź po swoich chłopaków – zwrócił się do dziewczyny obok siebie.
– Przepraszam – odparł mój znajomy – Tak wyszło.
– Nie, że tak wyszło. Ciężko tu pracujemy nad tym … – zaczął machać rękoma, kreśląc koła – No, nad tym wszystkim a ty sprowadzasz tu jakąś boginię, której nawet ja nie znam.
– Jeśli można – wtrąciłam się – Jestem boginką, mniejszą boginią. To różnica, więc może zrobicie wyjątek? – zaproponowałam.
– Carter, proszę – zwrócił się do chłopaka Chris – Wpuść ją do środka, porozmawiamy na spokojnie i wyjaśnimy sytuację.
Zastanawiał się przez dłuższą chwilę konsultując niektóre kwestie szeptem, z dziewczyną, którą nazwał Sadie. Zauważyłam, że i tak nie wykonała polecenia, które jej wydał kilka chwil wcześniej.
– Ekhem – przyciągnęłam ich uwagę – Czy możecie tylko powiedzieć coś waszemu zwierzakowi? Jakbyście zapomnieli, nadal próbuje mnie zjeść.
– Świrus – rzucił Carter, dziobowaty spojrzał na niego i wydał jakiś, taki dziwny ptasi dźwięk – To, że ma skrzydła, to nie znaczy, że to indyk.
Zwierzę nazwane Świrusem popatrzyło na mnie ze smutkiem. I byłoby mi go żal, ale no wystawały mu z dzioba pióra z moich skrzydeł. Tego się tak po prostu nie odpuszcza. Zastanawiałam się, o co tu chodzi. Tak po pierwsze, czemu mnie ten portal w ogóle wciągnął. Bo sama się do niego nie pchałam. I właśnie uświadomiłam sobie, że jestem, nie mam pojęcia gdzie z dzieckiem Erosa i Psyche, którym oficjalnie zajmuje się Hestia. Wpadłam w atak paniki. A co jak mnie nie znajdzie?! Co jak ona już mnie szuka?! Co jeśli powie im, że zniknęłam gdzieś z ich dzieckiem?! Zaczęłam krążyć wokół własnej osi i machać skrzydłami. Co jeśli mnie znienawidzą?! Nie chcę znowu być ukarana! Chris starał się mnie uspokoić.
– Nie! – odepchnęłam go – Nie dam się znowu ukarać! Nie zabierzecie mi kolejnych lat życia!
Zerwałam łańcuszek i złożyłam skrzydła, żeby po chwili trzymać w dłoni swój miecz. Wymachiwałam nim w około, kierując go przeciwko każdej osobie, która się do mnie zbliżyła. Wpadłam w istny szał, czym pogorszyłam swoją sytuację. Naprawdę trzymałam się nieźle, nie miałam żadnego ataku w związku z tym wydarzeniem od dłuższego czasu. Że też musiało mi się przytrafić to akurat teraz. Sama miałam dosyć tego, że nie potrafię sobie z tym poradzić. Machałam mieczem, darłam się po grecku, chroniłam Młodego. Chris mnie uspokajał z marnym skutkiem, chwyciłam go za szyję i uniosłam nad podłogę. I znowu zaatakowali mnie wstążkami. Przeklęłam. Serio? Drugi raz?
– Z nimi trzeba stanowczo – rzuciła krótko jedna dziewczyna, spojrzałam jej w oczy. Widziałam w nich doświadczenie i zaciętość – Powinieneś to zapamiętać Chris.
No i wszystko się skomplikowało. Byłam ponownie unieruchomiona. Świrus znowu próbował mnie zjeść, Młody się budził, ale nie zaczął jeszcze płakać tylko uroczo sobie mlaskał. Czy to było normalne, że teraz o wszystkim, co było z nim związane, uważałam za słodkie? Teraz Chris mnie nie uratuje, próbowałam go zabić. Te dzieciaki ewidentnie miały coś do bogiń, więc zastanawiałam się tylko czy będą chcieli mnie zabić. Jakby nie patrzeć i tak byłam już martwa, w sumie to mogłoby być zabawne. Trochę się uspokoiłam, zrozumiałam swój błąd, ale nie zamierzałam się korzyć. Jeszcze trochę dumy we mnie pozostało.
– Przepraszam Chris – powiedziałam – To stres pourazowy, czasami daje o sobie znać.
– Nie odzywaj się – powiedziała dziewczyna – Wam się nie ufa.
– Ziya, rozumiem, że to się tyczy nas, a czy Greków również? – zapytał chłopak, którego przyprowadziła Sadie, kiedy owy Carter poprosił ją o to któryś tam raz – A teraz, mogłabyś ją uwolnić?
– Czemu miałabym to zrobić? – zapytała moja oprawczyni.
– Bo to nasz honorowy gość, prawda Chris?
– Można tak powiedzieć – odparł cicho mój Mag.
Wyłączyłam się kompletnie z dalszej części konwersacji pomiędzy nowoprzybyłym, Chrisem, Sadie, Carterem i Ziyą. Kłócili się o to, co ze mną zrobić. Młody chyba stwierdził, że nic się nie dzieje i znowu poddał się wujkowi Hypnosowi, a moją całkowitą uwagę pochłonął ten nowy. Zgłupiałam na jego widok, bo widziałam dwie osoby w jednej. Jednocześnie czułam z nim pewną bliskość. Jakby dużo nas łączyło. Z jednej strony widziałam młodego chłopaka, typ sportowca, koszykarza. Pierwszy raz zdarzyło mi się coś, że nie potrafiłam wyczuć czy on jest martwy czy też nie. Nie był jednak tak ciekawy jak ta druga osoba. Znałam ją z książek, tylko nie wyglądała dokładnie tak jak na obrazkach. Egipska spódniczka, nagi tors, na który miał narzuconą czarną, skórzaną kurtkę i głowa szakala. Uderzyłam się otwartą dłonią w czoło. No tak Anubis. Dlatego miałam wrażenie, że coś nas łączy i on chyba też to poczuł, bo uśmiechał się miło i coś do mnie mówił.
– Skąd masz tę kurtkę? – zapytałam, jak się otrząsnęłam – Też chcę taką. Będzie mi pasowała do chitonu.
– Z zeszłego stulecia – odparł i podał mi rękę, nawet nie zauważyłam, że wstążki zniknęły, kiedy studiowałam jego osobę.
– To muszę zobaczyć, czy uda mi się wynegocjować jedną od jakieś duszy.
Zaśmiał się, jakbym opowiedziała dobry żart, który zrozumieliśmy tylko my dwoje. Jakoś nikt inny się nie śmiał. A Sadie zaciskała rękę coraz mocniej na swoim kiju. Wysyłała mi chyba sygnały, że mam się trzymać z daleka od Anubisa, albo tego sportowca. Trudno było stwierdzić.
– Gdyby byłą związana, łatwiej byłoby ją zabić – mruknęła Ziya.
– A po co chcesz zabijać kogoś, kto już jest martwy – powiedział wesoło szakalogłowy.
Rozejrzałam się dookoła, wszyscy patrzyli na mnie z niechęcią i złością, jakbym zrobiła im coś złego. No dobra groziłam im, chciałam ich pozabijać, ale tak robi większość mojej rodziny, więc dla mnie nie było to nic dziwnego. Nie chciałam opowiadać im historii mojego życia, no w każdym razie nie grupie kilkudziesięciu dzieciaków.
– A czy możemy o tym porozmawiać w mniejszym gronie? – zapytałam zamiast tego.
– Oczywiście – zawołał wesoło Anubis – Wydaje mi się, że mimo wszystko cię nie wpuszczą. Carter mogę, więc prosić cię, abyś wyprosił stąd wszystkie niepotrzebne osoby.
Chłopak niechętnie spełnił jego prośbę. Zastanawiałam się czy rządzi tu on czy mój nowy boski kumpel? Czy to było dziwne, że czułam jakbyśmy byli dobrymi przyjaciółmi? Wychodziło na to, że jesteśmy z dwóch różnych kultur, no, ale ile jest w miarę młodzieżowych bóstw podziemi. Nie wliczam w to Persefony, która tylko próbuje udawać nastolatkę. Została nas szóstka: ja, Anubis, Carter, Ziya, Sadie i Chris. Młody się obudził i zaczął gaworzyć, czym wzbudził zachwyt kilku wychodzących właśnie dziewcząt. Jakoś wyplątałam się z prymitywnego nosidełka i pokazałam go im, wtedy zaczął klaskać i uśmiechać się do nich. Widziałam jak coś błysnęło im w oczach. Odwróciłam Młodego twarzą do siebie.
– Nie zrobiłeś tego? – mruknęłam do niego po grecku, zaśmiał się jeszcze radośniej i złożył rączki do klasku przed moją twarzą – Nawet nie próbuj. Pewnie jesteś głodny. Skoro mnie nie wpuszczacie, to ktoś mógłby zrobić Młodemu mleko? – zapytałam, przechodząc z powrotem na angielski i podając dziewczynom butelkę.
– Da się załatwić – powiedział oschle Ziya, biorąc ją i poganiając niepotrzebną resztę do wyjścia.
Kiedy zamknęły się za nimi drzwi, nastała krępująca cisza. Musiałam przytrzymywać Młodemu dłonie, żeby nie klaskał na wszystkich wokół. Nie chciałam wiedzieć, czym by się to skończyło. Najwyraźniej wdał się w ojca i wyszło to w najmniej odpowiednim momencie.
– No więc Chris słuchamy, jak to było – przerwał to w końcu Carter.
– Chciałem zobaczyć czy jestem gotowy na spotkanie z Tauret. I próbowałem przenieść się do Duat, tylko, że przez przypadek wylądowałem gdzie indziej – odpowiedział unikając szczegółów.
– Gdzie dokładnie? – dopytywała się Sadie.
– Na moim stole, roztrzaskując go przy okazji na drobne kawałki – wtrąciłam się – W pałacu mojego ojca w greckim Podziemiu.
– A kto jest twoim ojcem? – zapytał Anubis.
– Tanatos – odparłam krótko, a potem sobie coś uświadomiłam – Wiem, że ty jesteś Anubisem. Jeszcze uczyłam się o tobie w szkole. Sama się nie przedstawiłam. Wybacz. Jestem Lethal, boginka śmierci z miłości – uśmiechnęłam się do niego i podeszłam podać mu rękę.
– Ciekawe zajęcie. A dziecko twoje?
– Nie – odpowiedziałam – Tylko się nim zajmuje chwilowo.
– I co było dalej? – przerwał nam Carter.
– Było trochę zamieszania z dzieckiem i chłopakiem Lethal. Chcieli mnie zabrać do jakiegoś Obozu, ale ostatecznie Lethal pomogła mi znaleźć coś egipskiego, żebym mógł otworzyć portal.
– To jak znalazła się tutaj?
– Zaraz to ty masz chłopaka? – przerwała wszystkim Sadie.
– Sadie – skarcił ją Carter.
– Zamknij się bracie. Sam jesteś strasznie zazdrosny o Ziyę. To chyba rodzinne. Nie dziw się, że chcę to wszystko wyjaśnić na wstępie.
– No właśnie, zanim zrobi komuś krzywdę – poparłam – Owszem, mam chłopaka, na którego skazał mnie jego ojciec – wskazałam Młodego, – Więc Sadie nie mam nic ani do tego sportowca ani Anubisa, ale musisz mi wybaczyć. Rzadko mam okazję spotkać jakieś inne bóstwo, które nie jest do mnie od początku źle nastawione. I do tego podziemne bóstwo.
– Sadie nikt nie ma czasu na twoje problemy sercowe. A nawet, jeśli musisz je rozwiązać teraz, to gdzieś indziej – odparł jej brat.
Wyszła urażona, trzaskając drzwiami. Wzdrygnęłam się na ten dźwięk, nawet Świrus się oburzył. Carter mamrotał coś pod nosem, Anubis wyszedł, żeby z nią pogadać. Ale najpierw zaproponował mi kawę, zgodziłam się pod warunkiem, że załatwi mi taką samą kurtką.
– Chris, możemy to w końcu załatwić? – zapytał Carter, zmęczony całą tą sytuacją – Portal i co było dalej? Bo wątpię, żeby Lethal chciała przez niego przejść dobrowolnie.
– W sumie ja chciałem, żeby przeszła. Myślę, że dlatego, że tak powiem, ją do niego wciągnęło.
– Chris – Carter przetarł twarz dłonią ze zdenerwowaniem – Ty tak na poważnie?
– Że co proszę? – powiedziałam równocześnie z nim.
W tym momencie wróciły trzy, przekrzykujące się dziewczyny z butelką dla Młodego. Wzięłam ją od nich i zaczęłam go karmić. Przynajmniej dowiedziałam się jak działają jego moce. Dziewczyny wyciągnęły po chwili telefony i zaczęły się kłócić, pokazywać sobie nawzajem zdjęcia, przekrzykiwać się. ”Patrz to mój przyszły mąż!”, „Wiecie, kto ma dzisiaj urodziny?!”, „Jaki przystojny!” „Nie, bo mój przystojniejszy!”, „Muszę go znaleźć na twitterze i instagramie!”, „Nowe zdjęcie!”, „Bogowie, co ja mam zrobić, żeby mnie zauważył?!”, przewracałam tylko na to oczyma.
– Przejdzie im za jakiś czas – powiedziałam – Carter, jesteś tu liderem, prawda? – przytaknął – Ani ja, ani ty nie chcemy kłopotów. Więc co powiesz na to, żebym po prostu sobie poszła i zapomnimy, że tu kiedykolwiek byłam. Tylko powiedz mi jak stąd wyjść i rozstańmy się w pokoju. Trochę mi się śpieszy, żeby odstawić Młodego do domu.
– Dobrze – odparł Carter – Miło było cię poznać.
– Ciebie również – uścisnęłam jego dłoń – Jest z ciebie dobry przywódca.
– Dzięki. Chris zajmiesz się nią?
– Odprowadzę cię – zaproponował i pomógł mi spakować torbę.
Miło z jego strony, że chciał mi pomóc, ale musiałam coś wyjaśnić, jednocześnie pilnując Młodego, który próbował klaskać na każdego, kogo mijaliśmy.
– Przestań – rzuciłam w końcu wściekle, zaczął płakać, więc musiałam go jakoś uspokoić. O dziwo najlepiej reagował na połączenie kołysania i śpiewania.
– O co chodziło z tymi dziewczynami? – zapytał po chwili Chris.
– Wydaje mi się, że Młody odkrył swoje moce i postanowił być równie nieznośny, co jego ojciec za dziecka – połaskotałam go – Jest bożkiem fangirlingu – wyjaśniłam.
– Nie wiem, co to – odparł – Wybacz, że cię w to wciągnąłem.
– Spoko, zdarza się. Przepraszam, że próbowałam cie zabić. Dlaczego, chciałeś, żebym przeszła z tobą przez portal?
– Chciałem tylko cię lepiej poznać – odpowiedział zmieszany, uniosłam pytająco brwi – Wydajesz się być ciekawą osobą i tyle. Bez żadnych głębszych podtekstów. Szanuję to, że dziewczyna jest zajęta. Po czym ten stres pourazowy?
– Rozumiem, ze gramy w pytanie – odpowiedź – zaśmiałam się – Za karę przez kilka lat zwisałam pod Olimpem na łańcuchach. W sumie nie zrobiłam nic poza tym, że umarłam i Tanatos załatwił, żebym po śmierci stała się boginką i jego pomocnicą. Inni się wkurzyli, bo od czasów Heraklesa nie spotkało to żadnego herosa. Potem doszło do tego, że Apollo nie chciał, żebym spotykała się z jego synem, potem o to samo rzucała się Gaja. To ona zwłaszcza podburzyła resztę przeciwko mnie, padło trochę ostrych słów na Olimpie z mojej strony i ten tego – o dziwo poczułam się w miarę dobrze, jak mu o tym powiedziałam.
Stwierdziłam, że teraz była moja kolej na zadawanie pytań, już miałam je wypowiedzieć, kiedy zobaczyłam kątem oka jak strzała przeszywa mojego towarzysza.
NIE. WAŻ. SIĘ. ZROBIĆ. MU. KRZYWDY.
Albo armia wściekłych chełbi modrych wyrządzi ją Tobie.
I migrującym przecinkom przy okazji.