To opowiadanie to kontynuacja „Ostatniego Olimpijczyka”. Niby te same postaci, ale inna historia. Nie wiem, czy wam się spodoba, ale liczę na to. Zaprzaszam do czytania. I jeszcze coś-dla Ani, która wspiera mnie zawsze i Alex, dzięki której poznałam świat herosów i mam motywację do pisania fanfiction. Dziękuję wam.
Mounty
Rozdział I
Percy
Spojrzałem jeszcze raz na moją dziewczynę. Jej bystre, szare oczy rozglądały się wokoło, a włosy mieniły się w promieniach słońca wpadających przez szybę okna w Wielkim domu. Wszyscy grupowi już przyszli, czekaliśmy tylko na Chejrona i pana D.
Annabeth przysunęła się bliżej mnie.
-Mam nadzieję, że to już koniec kłopotów-oparła głowę na moim ramieniu.
-Ja też-przyznałem, obejmując ją ramieniem.
Po chwili przyszli, Chejron jak zwykle rozpromieniony, pan D. okazjujący maksymalnie swoje zażenowanie i obojętność.
-Oh, zobaczcie tylko-bóg wskazał na nas-jacy słodcy. Chyba zaraz zwrócę śniadanie-ścisnął mocniej puszkę z dietetyczną colą trzymaną w ręce.
-Myślisz, że wystarczy?-spytała córka Ateny szepsząc mi do ucha.
-Nie-odparłem i pocałowałem ją w czoło.
Dionizos przewrócił oczami i klapnął na krzesło obok Chejrona.
-Właściwie-odezwał się centaur-to nie mamy żadnych szokujących wiadomości. Chcieliśmy tylko, jeszcze raz, wyrazić wdzęczność co do waszej postawy podczas ostatnich wydarzeń.
Pan D. mruknął coś pod nosem,
-I przekazać wam jeszcze-ciągnął Chejron-że do obozu przybyła dwójka nowych herosów. Clarisse, mogłabyś po nich iść?
Dziewczyna westchnęła i wstała. Po chwili wróciła, a za nimi wkroczyli chłopak z kręconymi, brązowymi włosami i ciemną cerą, i dziewczyna uczesana w warkoczyki, w jeansowej kurtce.
Chejron wskazał na dziewczynę.
-To Piper McLean, nie została jeszcze uznana, więc narazie trafi do jedenastki, czyli domku Hermesa. Connor, Travis, przyjmijcie ją, jak należy.
-Się robi!-bliźniacy wyszczerzyli zęby do Piper i zrobili jej miejsce obok siebie, by dziewczyna mogła usiąść.
-A to Leon Valdez, uznany przed chwilą jako dziecko Hefajstosa.
Jake Mason, grupowy domku Hefajstosa zaklaskał w ręce.
-Świetnie! Hej, stary, jestem Jake, domek numer dziewięć.
-Hej-chłopak usiadł, widać było, że jest zagubiony w tej sytuacji.
Przysunąłem do niego głowę.
-Nie martw się, i tak ogarniasz bardziej niż ja pierwszego dnia.
Leo zaśmiał się.
-No to masz talent, chłopie.
Chejron oznajmił, że wieczorem, przy ognisku omówimy plany na najbliższy tydzień.
-A teraz idźcie wykorzystać jeszcze czas wolny, spotykamy się na ognisku.
Piper i Leo zniknęli mi z oczu, ale nie przejmowałem się tym zbytnio, byłem zajęty wyścigami do domku Ateny razem z Annabeth.
Annabeth
Do drzwi domku Ateny dotarłam jako pierwsza.
-Wygrałam!
-To nie fair, był falstart!-zaprzeczył mój chłopak.
-Oj, po prostu przyznaj się do przegranej!
-Nie przyznam się do czegoś, co tak naprawdę nie nastąpiło-powiedział i cmoknął mnie w policzek.
Usiedliśmy na ganku domku szóstego.
-Co sądzisz o nowych?-spytałam wiążąc buta.
Percy wzruszył ramionami.
-Nic nie myślę, jeszcze ich nie znam. Ale nie wydają się tacy źli.
-Myślisz, że są… Wiesz…razem?
Syn Posejdona zaśmiał się.
-Nie wiem, sama zapytaj-wskazał na przechadzającą się niedaleko nas Piper McLean.
-Trochę głupio, nie sądzisz?
-Bez przesady. I tak sądzę, że powinniśmy zagadać, są w nowym miejscu.
-Racja-przyznałam-pójdę zagadać, a ty idź sprzątać swój domek, dzisiaj inspekcja!
Skrzywił się. Wiedziałam o czym myślał. Dzisiaj inspekcję przeprowadzała Giselle z domku Demeter. Jedyne, na co dziewczyna zwracała uwagę, to kwiatki w oknach. Percy westchnął.
-Okay, idę wytrzasnąć jakieś łodygi, może wystarczy.
Udałam się w stronę Piper.
-Hej, Piper? Jak ci się podoba w obozie?
Piper
Odwróciłam się w stronę dziewczyny.
-Hej, dobrze, yyy…
-Annabeth-podpowiedziała i podała mi rękę. Uścisnęłam ją.
-Piper. Piper McLean.
-Znam twoje nazwisko… Nie jesteś córką…
-Tristana McLeana. Tak to ja-zarumieniłam się.
-Jejku, super! Wiesz, zdaję sobie sprawę, że może ci być ciężko. Wkrótce poczujesz się tu jak w domu.
Zdobyłam się na uśmiech.
-Dzięki, Annabeth. Ten twój chłopak…
-Percy.
-Właśnie, od kiedy jesteście razem? Jeśli można…-gdyby nie miało to wyglądać tak dziwnie, plasnęłabym się w czoło. Wątpię, żeby to był dobry temat pierwszej rozmowy. Ona jednak uśmiechnęła się.
-Właściwie od niedawna, może od kilku miesięcy. Ale przyjaźnimy się od kilku lat. A Leo… Jesteście razem?
Teraz ja się zaśmiałam.
-O nie, tylko nie to! Myślę, że bym z nim nie wytrzymała. Jest super i w ogóle, ale chyba nie w moim typie.
-A masz… Kogoś na oku?-razem z Annabeth usiadłyśmy na ganku na którym przed chwilą siedziała z Percym. Słońce świeciło tutaj dość mocno, przez co, mimo, że była późna jesień, było dość ciepło.
-Nie mam. Jedynym moim przyjacielem jest Leo.
-No, mam nadzieję, że od teraz jeszcze ja-uśmiechnęła się serdecznie, a w jej oczach widać było zrozumienie-muszę już lecieć, bo musimy przygotować domki do inspekcji. Jeśli będziesz miała jakiekolwiek pytania co do obozu i tak dalej, to możesz śmiało pytać.
-Dzięki, hej.
Udałam się w stronę jedenastki. Connor i Travis dyrygowali porządkami.
-Mam w czymś pomóc?-spytałam stając obok nich.
Connor spojrzał na mnie.
-W sumie… Umiesz sadzić kwiatki?
-Nie.
-Świetnie, w takim razie posadź te leżące na parapecie. Dzięki!
Westchnęłam. W sumie chłopcy wydawali mi się nawet mili. Może naprawdę miałam szansę się zaklimatyzować? Zabrałam się do sadzenia kwiatków i po około pół godzinie udało mi się „posadzić kwiatki”. Właściwie były one po prostu wetknięte w ziemię, ale prezentowały się ładnie.
-Świetnie! Dzięki, Piper!-pochwalił mnie Travis-pewnie zaraz przyjdzie.
-Kto?
-Nasza dzisiejsza inspektorka-wtrącił się Connor-Giselle z czwórki.
-Czyj to domek?
-Demeter. Wiesz, te od owsianki, zbóż i kwiatków.
-Rozumiem. Jest taka zła?
-Nie, jak masz kwiatki. Dla niej jedyne co się liczy, to kwiatki, warunki dla kwiatków i możliwe przejście do kwiatków. Mniej-więcej tyle.
Zaśmiałam się.
-Z moimi umiejętnościami ogrodniczymi, nie liczcie na wysokie noty.
-Eee tam, i tak zrobiłaś to lepiej, niż gdybyśmy my się do tego zabrali. Umarłyby na sam nasz widok!
Roześmiałam się już na całego. Stwierdziłam, że będzie mi tu dobrze i mogłabym tu zostać. Ale czekało mnie jeszcze ognisko na którym, zdaniem Chejrona, mogłabym zostać uznana…
***
Proszę serdecznie o porady co do pisania itd. Z pewnością się one przydadzą
See ya,
Mounty
Ogólnie to oceniam ten tekst bardzo pozytywnie, ciekawy, w porządku. Było jednak kilka (dla mnie) małych błędów, które mi odrobinę przeszkadzały:
-Czasami słowa się powtarzały, szukaj synonimów,
-Zbyt prędko przechodzisz od tematu do tematu, daj troszkę czasu jednej sprawie.
-Taka natychmiastowa poufałość między Annabeth a Piper trochę zbiła mnie z rytmu. One chyba jeszcze nie miały się znać 😉
A tak poza tym, to całkiem nieźle. Pisz dalej, zobaczymy jak pójdzie Ci kolejna część!
Pozdrawiam,
hestia 149
Tak… Ogólnie tekst niezły, ponieważ ciekawy i momentami zabawny.
Jednak ja dodałabym większe odstępy między częściami Percy’ ego, Annabeth i Piper; a także dłuższe opisy.
Na razie to wszystko. Czekam na cd!
Isabell22
Dziękuję za komentarze, spróbuję się poprawić ^^
Syczę na spacje. Niemal dosłownie; osobiście uważam, że np.
” – Mamo, wychodzę! – krzyknęła Karolina.” Lepiej wygląda niż:
” -Mamo, wychodzę!- krzyknęła Karolina”. Spacje przed myślnikami, oto łazi 😉
Również zauważyłam błędny zapis dialogów. Jeśli osoba po myślniku „mówi” (powiedział, oznajmił, rzekł) to, oczywiście, po myślniku orzeczenie te będzie z małej, żadnej kropki. Np. ,,Nudzę się – powiedziała znużona Ania.”
Natomiast jeśli dana persona „robi coś” (uśmiecha się, mruży oczy, posyła całusa) zapis dialogu powinnien wyglądać tak: ,, – Nudzę się. – Dziewczyna spojrzała ze znużeniem na zegarek.” Czyli kropka i duża litera.
Co do błędów:
,,Oh” jest raczej poprawne, aż zaraz sprawdzę, bo sama nie wiem xd Do mnie jednak przemawia słynne ,,Och” 😉
,,okazjujący” – może okazujący; pokazujący?
wdzęczność – wdzięczność
Sama tak robiłam, pewnie jeszcze nieświadomie czasem robię, bo tego trudno jest się oduczyć, jak w krew wejdzie. Tak więc: nie zaczynamy zdania od ,,i”, ,,a” czy innych spójników. Czasem co prawda można i jest poprawnie, ale nie polecam.
,,-Hej-chłopak usiadł, widać było, że jest zagubiony w tej sytuacji.” – Summa summarum; jeśli usiądę na krześle, to wyglądam na zagubioną? Raczej mogłabym rozglądać się nerwowo, bawić się sznurkami od bluzy, wydawać się zastraszona. Lub coś.
Dobra. Tyle wystarczy, podsumowując; spacje, zapis dialogów, literówki, czasem lekkie niedopowiedzenia. Charakterów postaci się nie czepiam, bo każdy mimo wszystko ma swoje wyobrażenie, to Twoje FF. Powiem za to, że minus te błędziki, to cieszę się, że to przeczytałam. Co prawda wolałabm, abyś nie wsadzała tutaj Piper i Leonka, ale cóż – jak mówiłam, nie moje opko.
Za to opko ogólnie ma sens. Dodaj więcej opisów miejsc, może ciupke przemyśleń, lecz ogólnie jest spoko. Czepnęłam się tylu rzeczy *bo zazwyczaj bym Ci tylko prychała o większej ilości opisów* temu, że opko jest OK. Może być lepsze, nawet musi być, ale złe nie jest. Tak więc: pisz, pisz, pisz. I pisz. *ta hipokryzja xd* Czekam na CD 😀
Do tego masz u mnie WIELKIEGO plusa za to, że chcesz wiedzieć, co powinnaś poprawić. Bogowie, ile spotkałam tu osób, które niby chciały wiedzieć, a potem płacz. Dlatego… Miło mi spotkać tu taką personę, która serio chce wiedzieć
Bardzo ładne opowiadanie o sadzeniu kwiatków i gadaniu o ładnych chłopcach. Nie. Przepraszam. Były błędy. Nie tylko dotyczące ortografii i innych pierdół. Tu się nic nie dzieje. Dwie laski pierwszy raz się widzą, ha, porozmawiajmy o chłopakach i każmy się tej drugiej zdeklarować czy kocha tego tam, którego nie znamy i którego los nam zwisa. Wspaniale, ha ha ha!