Cześć! W końcu udało mi się to skończyć. Dziś bez żadnej dedykacji, ale dziękuję za wszystkie komentarze, te „stare” i te, które, mam nadzieję, pojawią się pod tym opowiadaniem. Ten rozdział jest podzielony na dwie części. Miała je wysłać osobno, ale były krótkie, więc wysłałam razem. Tak więc, miłego czytania, Demigods (tak to się pisze?). :p
Jula2233
(Dakota, Rzym)
Rano, jak na moje w nocy, o szóstej spotkaliśmy się przed głównym wejściem do Obozu Jupitera. Dobrze, że było lato, bo gdyby była zima, to byłoby ciemno jak…jak. No nieistotne. Zawsze byłem słaby w porównaniach. Gdy wychodziłem ze swojego baraku, to kątem oka spojrzałem na zegar i była…szósta piętnaście. Tak więc: juhu, znowu spóźniony. Jak mawiał mój dziadek: „Dzień bez spóźnienia to dzień stracony”. Może i miał rację. Tego nie wiem, ale wiem, że chcę w to wierzyć.
Kiedy szedłem, czytaj: biegłem, słońce już wschodziło. Było takie ładne, złociste, ciepłe i takie przypominające Leilę. Na pewno, w normalnych okolicznościach, cieszyłbym się, że ptaszki ćwierkają i srają gdzie popadnie, słoneczko świeci, że aż parzy, a letni wietrzyk zwala z nóg, ale nie dzisiaj. Dziś chyba podziękuję. Mam misję do wypełnienia. Hmmm……, czy się cieszę? Pomyślmy,…tak jakby…N-I-E! Mówią, że co cię nie zabije to cię wzmocni, ale jak zabije to co, hmm? Tego chyba to przysłowie nie przewiduje, a tym bardziej ubezpieczenie nie obejmuje „nagłego” pożarcia przez potwory.
A więc, szedłem ścieżką i nagle wlazłem sobie w Leilę. Ciekawe doznanie, co nie. Takie tam, sobie, wejście smoka. Dziewczyna zachwiała się i upadłaby gdyby Dakota, dobry wujcio, nie złapał jej za przegub.
– Dziękuję – wydusiła z siebie. Leila wyglądała okropnie! Miała przekrwione oczy i wory pod nimi. Uczesana i ubrana była niechlujne. Wiem, że wygląd to nie wszystko, ale ją określało wtedy tylko jedno słowo, a mianowicie: MA-SA-KRA! Mimo, że przypominała trochę mnie po kool-aidu, tak, wiem, jak wtedy wyglądam, to jej oczy wciąż nie traciły blasku. To były jedyne dwie kulki, na które warto było wtedy potrzeć, ale mnie to wystarczyło.
– Wyglądasz okropnie – wyrwało mi się, ale dziewczyna nawet nie wyglądała na złą z powodu tej uwagi. Zagarnęła tylko niedbale kosmyk włosów, który opadł jej na czoło, po czym wbiła wzrok w ziemię i szepnęła:
– Wiem, to przez k…, nadmiar pracy – powiedziała. Domyśliłem się, że chciała powiedzieć „koszmary”, ale przemilczałem to. Była za bardzo zmęczona. Nagle zrobiła coś, czego się w ogóle nie spodziewałem. Najpierw spojrzała w moje oczy, a potem przytuliła się do mnie. Nie wiedziałem jak bardzo tego pragnąłem, dopóki tego nie dostałem. Czułem, ze mógłby tak trwać wiecznie. Ja, ona i nic poza tym. Tylko my. Szybko jednak odgoniłem od siebie tą myśl. Wyruszmy na misję. Nie wiadomo czy przeżyjemy, nie mogę sobie teraz zawracać tym głowy. Na to będzie jeszcze czas. Wcisnęła głowę w zagłębienie w mojej szyi i znowu szeptem powiedział:
– Ty też nie wyglądasz najlepiej – stwierdziła. To muszę jej przyznać. Całą noc popijałem cool-aidu. No, nie licząc tych paru minut, podczas, których zasnąłem i miałem koszmary. Wiedziałem więc, że wyglądałem okropnie, jednak dzisiaj nawet nie zdążyłem spojrzeć w lustro, toteż nie wiedziałem, że ze mną aż tak źle. Nie chciałem żeby oglądała mnie w takim stanie. Wiem, wiem, Dakota przejmuje się wyglądem – co za niespodzianka – jednak Leila naprawdę mi się podoba i nie chciałem, żeby przez to czuła do mnie odrazę czy obrzydzenie.
– Powinniśmy już iść – powiedziałem, tylko po to, żeby zmienić temat. Leila nic nie mówiła, choć wiedziałem, że chciała, ale mimo to powstrzymała się, za co byłem jej bardzo wdzięczny. Zamiast tego spojrzała na mnie tymi swoimi wielkimi oczami. Zawsze były pełne ciekawości, radości a teraz był w nich smutek, współczucie, żal, ból?
– Więc chodźmy – odpowiedziała i ruszyła w stronę głównego wejścia.
Przy bramie czekali już na nas Jason, Frank i Hazel, więc byliśmy ostatni, którzy przyszli. Nikt z załogi na szczęście nie skomentował naszego małego spóźnienia. Przywitaliśmy się, po czym ruszyliśmy ku wyjściu. Na przodzie szedł Jason, potem Hazel i Frank, którzy cały czas żywo gestykulowali, a na końcu ja i Lelia szliśmy w milczenie. Nie żeby coś, ale to milczenie ze strony Leili mnie dobijało. Wiem, że właśnie zaczyna się misja, której oboje tak się baliśmy, ale myślałem, że będziemy się jakoś wspierać wzajemnie w tej sytuacji, jednak chyba zaprzestaniemy na wsparciu duchowym.
Myślałem, że problemy zaczną się dobiera gdy oddalimy się od Obozu, lecz tylko mi się wydawało…
Ponad życie – Percy i Annabeth (7-2/2)
(Percy, Obóz Herosów)
Siedziałem nad jeziorem i czekałem na Annabeth. Zbliżała się prawdopodobnie najważniejsza rozmowa w moim życiu, w naszym życiu, a ona się spóźnia. Mądralińska zawsze punktualna, a teraz co? Siedziałem z godzinę na pomoście, a jej jak nie było, tak nie było. Nagle ktoś złapał mnie za ramiona, a na oczy spadło mi morze blond włosów. Odwróciłem się i pocałowałem Ann w policzek, a cała złość uszła ze mnie jak powietrze z balona. Nawet zdobyłem się na uśmiech tak jak córka Ateny, ale nie na długo. Przecież mam przed sobą ważną rozmowę. Mądralińskiej też uśmiech zszedł już z twarzy. Usiadła naprzeciw mnie i spojrzała się na mnie tymi swoimi wielkimi, szarymi oczami, jakby chciała mnie prześwietlić.
Złapałem ją za rękę i zacząłem z niesmakiem:
– Rozmawiałem z ojcem – powiedziałem, wciąż trzymając ją za dłoń. Nieźle, jak na początek. Wiem, że Posejdon mówił, że mam powiedzieć to co mi przekazał wszystkim członkom wyprawy, ale uznałem, że lepiej będzie jak skonsultuję to najpierw z Ann.
– I? – ponaglała nerwowo dziewczyna.
– I… powiedział mi co nieco o misji – wypaliłem.
– Jak to po…
– Tak to, że powiedział kto idzie na misję i…
– Tylko nie mów, że od razu nie domyśliłeś się kto idzie na misję? – przerwała mi córka Ateny. Teatralnie przewróciłem oczami, na co Ann odpowiedziała mi kukśtańcem w bok. Oboje zaczęliśmy się śmiać, ale po chwili przywróciliśmy się do porządku.
– I ściągnąłeś mnie tu żeby tylko to mi powiedzieć? – spytała.
– Nie, chciałem porozmawiać o…. o przepowiedni – odparłem, bo nie mogłem się zdobyć na słowa: „chciałem porozmawiać o naszym dziecku”.
– Myślałam, że wszystko jasne, a poza tym to mówiłeś , że ojciec ci tłumaczył…
– Tak, ale…
– Ale co, Percy! – Annabeth prawie krzyczała. Nie wiedziałem co ją tak zdenerwowało, ale sam nie mogłem już wytrzymać.
– Wiesz co!? W sumie to nic! – odpowiedziałem również krzykiem.
– Acha! To teraz tak będziemy rozmawiać!
– Co ja ci, na bogów, takiego zrobiłem!
– Po prostu jesteś największym egoistą jakiego widziałam! – Ann zrobiła taki ruch ręką jakby chciała mi przywalić, ale się powstrzymała. Może jednak nie jest, aż tak zła, a może bała się, że od uderzenia ręka ją zaboli.
– O tobie mógłbym powiedzieć tak samo! – wypaliłem. W sumie to nawet tak nie myślę, ale nie wiedziałem już jak jej odpyskować. Dobrze, że wszyscy są teraz na ognisku, bo w innym wypadku, dzieci Afrodyty miałyby o czym plotkować.
– Nie krzycz, proszę – powiedziała Ann chowając twarz w dłoniach.
– Przepraszam – powiedziałem szczerze, bo wcale nie chciałem doprowadzić jej do takiego stanu, tylko trochę mnie poniosło. Mimo to pierwszy raz zwidzę swoją dziewczynę w takim stanie. To znaczy, zawsze była taka opanowana i w ogóle, a teraz?
Uznałem, że lepiej będzie, jak na razie nie powiem Ann o znaczeniu tej przepowiedni. Widać, że martwi się, jak to ojciec ujął, „swoją własną przepowiednią”. Tą rozmowę można przełożyć na kiedy indziej. Było już późno, więc uznałem, że pora się zbierać. Złapałem Annabeth z rękę i zaprowadziłem do domku. Nie odzywała się do mnie przez całą drogę, zresztą nad jeziorem, nie licząc tej kłótni, która była w sumie o nic, też nie zamieniliśmy ani słowa. To milczenie było trochę uciążliwe, ta jeśli Mądralińskiej to pomaga, to jakoś przeżyję.
Noc o dziwo miałem spokojną, co jakiś czas się budziłem, bo sprzeczka z Ann nie dawała mi spokoju,lecz nie miałem żadnych koszmarów. Ale to dobrze.
Rano o ósmej zebraliśmy się pod sosną Thalii. Wszyscy byli punktualni, nawet Clarisse, która od samego rana obrzucała mnie morderczymi spojrzeniami. Annabeth miła podpuchnięte oczy od płaczu i poza tym, że unikała mnie jak ognia, co nie dawało mi spokoju, to była w miarę dobrym nastroju. Charlie zresztą też.
Liczę na szczerą opinię, jak zawsze.
PS NIE BĘDZIE TU ŻADNYCH 50 TWARZY DAKOTY!!!!!!!!!!!
Skomentuję to tak: krótkie! Przydałoby się więcej opisów. Oprócz tego wydaje mi się, że cool – aid się odmienia.
A teraz plusy:
– ciekawe
– przemyślenia Dakoty są śmieszne
– przemyślenia Percy’ ego są niezłe
– kłótnia była rzeczywista
– całokształt nie jest oczywisty (mam na myśli to, że się go nie spodziewałam).
Jak widzisz, plusów jest więcej od minusów, a więc… pisz tak dalej!
Isabell22
Mam nadzieję, że przez „szczerą opinię” nie masz na myśli wytykania błędów lub chwalenia tego, co ci wyszło, bo chyba tak nie umiem i szczerze powiedziawszy, nie chce mi się. Dakota był super, jak zawsze, a swoją drogą „50 twarzy Dakoty” brzmi naprawdę obiecująco. NIE ŻARTUJĘ. Część z Percym i Annabeth mnie zdołowała, w ogóle na twoim miejscu zastąpiłabym ich Dakotą, „Ponad życie- Dakota i tylko Dakota”. Uwielbiam Dakotę.
Oczywiście nie musisz mnie słuchać (sigh) 😀
Na początek: dzięki za dedyk pod poprzednim rozdziałem. Nie napisałam wtedy koma ponieważ był to okres kiedy wchodziłam tu zwykle tylko na chwilkę.
Wracając do tu i teraz, szczera opinia. Lepiej za każdym razem, tak trzymać.
Nic więcej nie napiszę, ponieważ najzwyczajniej w świecie mi się nie chce. 😀
Mikki
1. Isabell: wiem, że krótkie, ale ostatnio miałam dużo nauki, a ten rozdział miałam już rozpoczęty, więc tylko dokończyłam i tak.jakoś wyszło
Z tego co naliczyłam to wymieniłaś 3 minusy i 5 plusów. Wię jeśli minusy eliminują plusy, to wychodzi na to, że mam 2 ptk. do przodu, a więc jest dobrze.
Dzięki
2. Caitlyn: przez szczerą opinię, mam na myśli pisenie.tego.co się.myśli czyli, że nie rzeczy typu ,,ooo super”, a w rzeczywistości ,,wez się wypchaj”, 😛 A tak w ogóle to Dakota był tylko przypadkiem, nawet nie mój pomysł, a opowiadanie.miało być o Percym, ale coś mi się wydaje, że będzie coraz więcej Dakoty. . W sumie to faktycznie ” 50 twarzy Dakoty” brzmi niezle. Chyba muszę to przemysleć… 😉
3 Mikeila: nie ma za co. I ja też wtedy zbytnio nie wchodziłam. Egzaminy itp.
Fajnie, że według Ciebie się poprawiam. Nawet nie.wiesz jak miało po ciężkim dniu zobaczyć taki koment!!!
Mówiłem, że Dakota i jego 50 twarzy najlepsi?
1.Krótkie. Szkoda
2.Krótkie. Szkoda
3. Krótkie Szkoda
4 Ta kłótnia jakoś mi zgrzyta.
5. Oprócz tego bardzo fajnie.
PS:Przekona mnie ktoś do napisania opka?
Przekonuję Cię.
Nie ma sprawy. Przekonuję Cię do napisania opka 😉
A tak na serio – pisz, pisz, wszyscy jesteśmy ciekawi efektu. Wysyłam do Ciebie wenę pocztą Hermesa! 😉
Ja Cię przekonuję, Quick!!!! I mam nadzieję, że moje przekonywania szybko przyniosą skutki!!! 😛 A co do tej kłótni to chodzi o to, że zle napisane, czy, że po prostu jest???
PS Taaaa…. wiem, że krótkie, ale następne MOŻE będzie w poniedziałek. 😉
Jula2233
Kłótnia powinna chyba inaczej wyglądać. Jeśli ktoś chce przeczytać poprzednie częsci mojego opka to nazywa się ono Herosi Tacy Jak My
Ok. Dzięki.