Wiem, wiem i przepraszam ostatnio nie wysyłałam kontynuacji ,,Kroniki Amandy Dirnnen’’ za co najmocniej przepraszam. Nie mam do tego opoka natchnienia. Za to mam coś innego. Będą to seria zabawnych opok. Mam nadzieje, że się wam spodobają. Dedykacja dla osób, które skomentowały pierwszą część ,,Kroniki Amandy Dirnnen’’. Wszystkie wskazówki mile widziane, tak jak wyrazy krytyki. A i jeszcze jedno za wszystkie błędy przepraszam.
Narracja Luny Dzisiaj, to już dzisiaj a jednak nie do końca mi się to podoba. Zawody eliminacyjne nie były proste, a co dopiero zawody na Olimpie! Wszyscy bogowie tam będą! Dlatego jadą tam tylko najlepsi z najlepszych{do
których się zaliczam}. No tak! Zapomniałam się przedstawić. Jestem Luna Dirnnen i mam 13 lat. Moją mamą jest wróżbitką i dlatego mam talent do magii{choć moją mamą nie jest Hekate}. Moim ojcem jest pan nieba Zeus. Mam oczy w kolorze bezchmurnego nieba i czarne włosy. Na mojej cerze widać gdzieniegdzie piegi. No dobra wracając do turnieju, jest pięć drożyn : błękitni, czerwoni, zieloni, bieli, żółci. Ja należę do bieli. Na szczęście nie jestem kapitanem! Nasze stroje są czarne z przepaskami w kolorze naszej drużyny.
– Hej! – ktoś machał mi przed twarzą ręką – Lu, ziemia! Ziemia do Luny – to był Frank, mój przyjaciel syn Hermesa. Był kapitanem błękitnych. Odwróciłam do niego twarz i się uśmiechnęłam. Wpatrywał się we mnie tymi brązowymi oczami. Jego również brązowe włosy były w całkowitym nieładzie.
– Tak? – spytałam.
– Ja tu od pięciu minut próbuję zwrócić twoją uwagę a ty mówisz ,,Tak?’’?!!!! – powiedział kręcąc głową z niezadowolenia. Roześmiałam się radośnie na co on się uśmiechną – Nigdy cię nie zrozumiem – oświadczył.
– Drodzy herosi, proszę wysiadać i powodzenia – powiedział nasz opiekun. Wygramoliliśmy się z autokaru i ruszyliśmy za nim. Po chwili koło mnie i Franka pojawiła się rudo-włosa postać. To była Zoe moja najlepsza przyjaciółka córka Aresa. Była kapitanem białych. Gdy walczyła jej zwykle zielone oczy stawały się krwisto-czerwone.
– Hej, Zoe – powiedziałam.
– Siema Lu i Frank- powiedziała uśmiechając się – trzeba ustawić się w drużynach – powiedziała i pociągnęła mnie za sobą. Stanęłyśmy w naszej drużynie, do której należeli jeszcze: Pelen syn Apolla ma kręcone złote loki i niebieskie oczy, Roza córka Posejdona ma brązowe, krótkie włosy i oczy w kolorze morza, Tobias, syn Hadesa, ma czarne oczy i włosy, Conor, syn Tanatosa, ma czekoladowe włosy i oczy, które zmieniają kolor zależnie od humoru, Lena córka Erosa ma brązowe włosy, a jej oczy są różowo-niebieskie.
To jest nasza drużyna.
Na trybunach zasiadali bogowie.
– Kochani herosi! – zaczął nasz opiekun- Zgromadziliście się dziś tutaj by uczestniczyć w turnieju. Pamiętajcie by nie oszukiwać – przeleciał spojrzeniem po wszystkich herosach, najdłużej zatrzymał go na dzieciach Hermesa – No to
zaczynamy!- na arenie pojawiło się pięć sztandarów
w kolorach drużyn. Stanęliśmy koło białego sztandaru. Nagle spod ziemi pojawiła się altanka w której usiedliśmy.
– Co jest pierwsze? – spytał Pelen – Ktoś może mi powiedzieć czemu dowodzi nami córeczka Aresika? Hymm?
– No proszę, sam sobie odpowiedziałeś na pytanie – odezwała się Lena, która zawsze starała się dopiec Pelenowi wzajemnością.
– Nie czaję – powiedział
– Wcale się nie dziwie – powiedziała szyderczo uśmiechając się najsłodziej jak potrafiła. Przewróciłam oczami. Nie zamierzałam słuchać ich kłótni, jeszcze tego nam brakowało!
– Odpowiadając na twoje mądrzejsze pytanie pierwszy jest tor przeszkód a właściwie skok z wysoka do wody i znalezienie pytania na które mamy odpowiedzieć – powiedziała Zoe. Postanowiłam przerwać tą bezcelową konwersację.
– No dobra, prawdziwe pytanie brzmi kogo wystawimy – wygląda na to, że nie tylko ja wpadłam na ten pomysł Tobias pomyślał o tym samym. Wszystkie spojrzenia padły na Roze.
– Cco się tak na mnie patrzycie? – spytała – No co. Nie,
nie, nie pójdę do tego wyzwania – zauważyła jak
patrzymy – Okej, zadowoleni?! – spytała na co wszyscy pokiwali głowami. Roza wyszła i podeszła do sztandaru. Wyszliśmy jej kibicować ponieważ jako córka Posejdona bała się wysokości.
Narracja Rozy
Czemu ja się na Posejdona zgodziłam?! Czemu nie postawiłam na swoim? Ech, nie ma co teraz o tym myśleć, bo jest po wszystkim. Zaczęłam wspinać się po drabince, powtarzając sobie że dam rade. Jednak po trzech metrach dopadł mnie paniczny strach. Serce zaczęło łopotać mi jak spłoszony ptak, raptownie zbladłam z przerażenia, a nogi stały się jak z waty. Zamknęłam oczy i policzyłam do dziesięciu. Potem ruszyłam na górę. Po kolejnych trzech metrach dotarłam na miejsce. Weszłam na kładkę z której miałam skoczyć. Gdy spojrzałam w dół od razu tego pożałowałam. Znów zbladłam, a nogi stały się jak z waty, zaczęłam się przeraźliwie trząść przez co zaczęam tracić równowagę chciało mi się płakać. Musze wziąć się w garść dam rade, musze dać. Usłyszałam sygnał do skoku. Wzięłam oddech i ……skoczyłam. Wiatr muskał moje krótkie włosy i po chwili byłam pod wodą. Poczułam ogromne szczęście i dumę. Skoczyłam! Chciało mi się śpiewać ze szczęścia, ale nie było na to czasu. Popłynęłam w głębinę i po chwili zobaczyłam butelkę z kartką. Popłynęłam w jej kierunku. Złapałam ją i popłynęłam ku powierzchni.
Wypłynęłam, przy brzegu czekała na mnie Lena.
Wyciągnęłam prawą dłoń w której trzymałam butelkę. Lena wzięła ją ode mnie a ja wyszłam. Wyciągnęła kartkę, a pozostała część naszej ekipy przybiegła. Zaczęła czytać:
– Podmuch wiatru w dzień ciepły, małe białe co słońce przypomina jej symbolem jest. Co to za bogini? – dokończyła – ktoś mi powie o co ty biega?
– Może chodzi o jednego z wiatrów? – powiedział Conor. Ja się chyba załamie. Przecież pytanie jest o boginie! Czy on tego nie usłyszał?
– Jak nie masz nic mądrego do powiedzenia to weź się nie odzywaj, Ok?! – powiedziała córka Zeusa Luna.
– Hej! Wiem- powiedział Tobias – Tu chodzi o córkę Boreasza Chione.
– Wiemy! – krzyknęła Zoe. Podszedł do nas opiekun.
– Jaka to bogini? – spytał – Powiecie na ucho – Zoe powiedziała mu na ucho – Dobrze – oświadczył po czym wrzasną – Dwa punkty dla białych – a ja byłam z siebie bardzo dumna bo pokonałam swój największy lęk!
Narracja Pelena
Wszyscy gratulowali Rozie. A ja? Nie miałem zamiaru.
Dlaczego? Bo to nie w moim stylu! Co z tego, że pokonała swój największy strach? Co z tego ja się
pytam. Dobra nie będę was zanudzał wywiadem na ten
temat bo to was nie interesuje tylko turniej. Mam racje? Jasne że mam bo zawsze mam. Po tym jak ta głupia część mojej{na nieszczęście} drużyny była następna dyscyplina dla dwóch osób.
– Ja – zgłosiłem się.
– Ja też – powiedziała Lena skont ja to wiedziałem? A tak bo ona zawsze ale to zawsze musiała ze mną konkurować nawet w strzelaniu z łuku! To jakaś paranoja! Co ona do mnie ma? Ja się pytam co?
– Ok niech będzie – zgodziłem się bo nie miałem wyboru. Podeszliśmy do naszego sztandaru. Naszym zadaniem było skakać po kamieniach wystających z lawy i strzelanie do tarcz a na końcu jest skrzynka, którą możemy tylko we dwoje otworzyć z następnym pytaniem. Ustawiliśmy się w odpowiednich miejscach.
– Połamania nóg – powiedziałem i zrobiłem nie winą minkę
– Nawzajem – opowiedziała. Jak zwykle miła. I jak ja mam ją lubić? Dobra znów odbiegam od tematu. Po chwili powietrze rozdarł świst a my ruszyliśmy. To nie należało do najlepszych dyscyplin. Kątem oka dostrzegłem jak syn Hermesa niejaki Frank podrzucił coś Lenie przez co się poślizgnęła i straciła równowagę! To nie było fair play. Dobrze wiedziałem, że jeśli jej
pomogę to bez ustanku będę słyszał, że to moja
dziewczyna a tego nie chce, ale jeśli tego nie zrobię to ona wpadnie do lawy! Moja rozterka trwała zaledwie sekundę. Odwróciłem się i chociaż jej nie cierpiałem to ruszyłem na pomoc. W ostatniej chwili udało mi się ją złapać. Miała szczęście bo oprócz drobnych oparzeń nic jej nie było. Ze zdziwieniem stwierdziłem, że ja naprawdę się o nią martwiłem! Ona nie może się o tym dowiedzieć! Ale temu synowi Hermesa się oberwie, przecież mogło coś się jej stać! Jestem pewien, że nawet się nie zastanowił. Dureń! Postawiłem Lenę na nogi.
– Nic ci nie jest? – spytałem.
– T…t…tak – powiedziała po chwili, dodała pewniej.
– Nic mi nie jest, oprócz paru oparzeń i tego, że najadłam się strachu i……dziękuje za pomoc Pelen.
– Nie mogłam w to uwierzyć! Czy Lena właśnie mi podziękowała? Niech mnie ktoś uszczypnie! – A właściwie kto to zrobił?
– Frank syn Hermesa – odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Dotarliśmy na metę.
Narracja Tobias
Ja nie wytrzymam! Co się tam stało! Czemu się zatrzymali? I czemu Lena straciła równowagę? Zaraz gdzie oni idą?! Cała nasza drużyna z Zoe na czele pobiegła to sprawdzić. Okazało się, że Frank podrzucił
coś, przez co Lena się poślizgnęła. On oszukiwał!
– Nie mogę uwierzyć, że Frank oszukiwał! – krzyknęła wściekła Zoe. Była dość w wojowniczym nastroju, ponieważ jej oczy stały się krwisto-czerwone.
– Ale kto? – tylko jedna osoba była na tyle głupia, by się tak odezwać: Conor. Wszyscy klepnęli się w czoło.
– Ty się nie odzywaj, jeśli nie masz nic mądrego do powiedzenia! – krzyknęła Zoe – Ja się czasami zastanawiam czy on się urodził taki głupi, czy tylko udaje – mruknęła pod nosem. To pytanie zadają sobie wszyscy bez wyjątku. Wkrótce ogłoszono, że wszystkie pozostałe konkurencje łącznie z tą są unieważnione i reszta zawodów odbędzie się za tydzień. Frank dostał karę, którą wymyślił sam Zeus. My jej nie poznaliśmy. Zasłużył sobie na to, i nie tylko ja tak uważałem. My pojechaliśmy do obozu. Dobrze, że nic się nikomu nie stało{poza Frankiem}.
KONIEC
P.S.: A Conor już tego dnia się nie odezwał, ponieważ nadal myślał nad czymś mądrym, co mógłby powiedzieć!
Arjana
Treść ciekawa, zachęcająca do czytania. Mało błędów. Znacznie mniej powtórzeń, niż w „Kronikach” (chociaż tu też występowały). Mogłyby być większe przerwy, ale jest ok. Ogółem – podobało mi się.
Isabell22
PS. Coś czuję, że Conor nie wymyśli niczego mądrego 😉
Fajne opko! Nie zwróciłam uwagi na powtórzenia, ale zauważyłam literówki. One zdarzają się każdemu, więc nie ma się co martwić (w porównaniu do dwóch stron w moich zeszytach, to jest nic). Bardziej mi się podobało niż „Kroniki”, mimo że one były całkiem spoko. Ciekawa treść. Powinnaś podzielić tekst na kilka części. Jeżeli ktoś (tak jak ja) ma dysortografię, lub dysleksję, może mieć problem z przeczytaniem zbitego tekstu. Mnie się na przykład przestawiały litery. Ale to bardziej uwaga techniczna. Czekam na kolejną część!
Pozdrawiam
annabeth01
PS Biedny Conor!
Isabell22 masz racje, Conor nie wymyśli nic mądrego. Pozatym ta postać jest wzorowana na moim koledze ze szkoły! W następnym tygodniu wstawie następną część, która jest już gotowa. Powiem tylko, że Conor będzie miał pecha!annabeth01 myślę podobnie! Mi też bardziej się to opoko podoba!