Starałam się napisać dłuższy tak jak prosiliście. Nie wiem czy mi wyszło, mam nadzieję, że się wam spodoba. Dedykacja dla Grupowej i Ann24, które o to prosiły. Miało być wcześniej, ale nie miałam czasu przepisać na laptopa. Tekst jest podzielony na trzy części, które zaczynają się w tym samym czasie.
Beth
– Uczył cię już ktoś? – spytał Jev obracając miecz w dłoni.
– John – odpowiedziała Liz. – Ale pokazywał tylko, jak się bronić.
– To najpierw pokażesz mi, co potrafisz, a potem zobaczymy, co dalej, okey?
– Jasne – odparła pewnym siebie głosem.
Tak naprawdę to jej jedyna lekcja w tym Obozie trwała może pół godziny, bo John zaraz został wezwany do Wielkiego Domu. Krótko po tym dowiedziała się, że ma iść na misję. Ashley dostała taką karę, ale na razem z nią musi pójść jeszcze dwóch herosów. Została poproszona o to przez Hermesa. Nie była zbyt chętna i chciała odmówić, ale John powiedział, że bóg nie prosiłby o to, gdyby nie było to ważne.
Teraz nie była pewna, czy pamięta cokolwiek z tamtych zajęć, a nie chciała wyjść na kompletną ofermę przy dopiero co poznanych osobach.
„Zawsze możesz liczyć na nas”. Dwa syczące głosy wyrwały ją z zamyślenia. Te dwa węże oplatające rękojeść jej miecza poznała pierwszego dnia w Obozie, gdy znalazła tę broń – dar od ojca. Dry i Drake powiedziały jej, że są po to, by jej pomóc, gdy tylko będzie tego potrzebowała. Pojawią się obok niej, gdy wezwie je siłą woli, czyli po prostu będzie tego bardzo chciała. Znają wszystkie jej myśli, a ona potrafi usłyszeć, co mówią.
„Macie pomysł?”, zapytała. Oczywiście miały. Szybko wytłumaczyły jej, na czym polega. Plan był sprytny i łatwy do wykonania. nie miała więc powodu, by się na niego nie zgadzać.
– Gotowa? – zapytał Jev wyrywając ją z zamyślenia.
Dopiero teraz zauważyła, że doszli już na pole treningowe.
– Powiedzmy – mruknęła.
Syn Hekate zajął pozycję i wyciągnął przed siebie miecz. Broń była podobna do tej, którą posiadała Liz,aczkolwiek odrobinę dłuższa i zapewne cięższa. Przez środek klingi, po obu stronach, była zielona linia.
Stanęła na przeciwko niego i skinęła głową dając znak, że jest gotowa.
Chłopak ruszył do przodu zadając pojedyncze ciosy, które córka Hermesa bez problemu odparowywała. Radziła sobie całkiem nieźle, więc zaczął machać coraz szybciej. Gdy dziewczyna poczuła, że przestaje nadążać, wprowadziła plan.
Po obu jej stronach pojawiły się węże. Po lewej turkusowy, czyli Dry, a po prawej soczystozielony, czyli Drake. Miały one za zadanie dekoncentrować chłopaka plącząc mu się pod nogami. Jev tracił równowagę.
– Nie boisz się, że coś im się stanie? – Uśmiechnął się szelmowsko.
– Nie – odpowiedziała spokojnie. – Ich nie da się zabić.
Syn Hekate wykonał ruch, który przewidywał plan. Zamachnął się na Dry, która była bliżej, i przestał zwracać uwagę na Liz. Dziewczyna wykorzystała moment. W ostatniej chwili ściągnęła węże z powrotem na miecz, kopnęła przeciwnika w czułe miejsce i przyłożyła koniec miecza do ramienia chłopaka. Jev wypuścił broń z ręki i złapał się za kroczę.
– Chyba wygrałam. – Liz ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
– To nie było fair – odparował jej z trudem wymawiając słowa.
– Mówisz to córce boga oszustów – zaśmiała się.
***
– Włócznia posiada bardzo wiele funkcji – tłumaczył Chris.- Jest długa, więc można trzymać przeciwnika na odległość. Świetnie się nią broni.Da się też jej użyć jako oszczep.
Michael słuchał uważnie. Nie chciał nic przeoczyć,mimo że wiedział,iż da radę, ponieważ grając w lacrosse’a nauczył się przewidywać ruchy przeciwnika, a poza tym, mieli też czasem lekcje rzucania oszczepem.
Teraz chłopak czuł się zarówno podekscytowany i zestresowany. Bardzo chciał udowodnić, że nadaje się do tej misji. Dowiedział się o niej, gdy byli z Chrisem w zbrojowni. Przyszła do nich Joanna i oznajmiła, że w środę rano Michael wyrusza na misję. Nie pytała go o zdanie, tylko po prostu tak zadecydowała.
– Przyzwyczajaj się – powiedział wtedy Chris.
Gdy chłopak skończył objaśniać część teoretyczną, przeszli do praktyki. Wskazał Michaelowi manekina, w którego miał rzucić włócznią. Cel był oddalony o zaledwie trzydzieści metrów, więc syn Aresa bez problemu trafił w serce, a raczej miejsce, w którym powinno się ono znajdować.
Chris spojrzał na niego z lekkim zdziwieniem, bo nikomu wcześniej nie udało się wycelować za pierwszym razem. Michael tylko wzruszył ramionami i wytłumaczył, że ćwiczył w szkole. Podniósł włócznię i rzucił w najbardziej oddalonego manekina, który znajdował się około siedemdziesiąt metrów od miejsca, z którego rzucał. Trafił w ramię, a Chris aż gwizdnął z podziwu.
Skoro opanował tę umiejętność,przeszli do walki wręcz. Chłopcy ustawili się naprzeciwko siebie trzymając broń gotową do ataku.
Chris zaatakował pierwszy, ale Michaelowi udawało się bronić. Zapomniał jednak, że to jego brat jest doświadczony i wie jak zmylić przeciwnika. Dlatego Chris rozciął mu ramię. Michael ledwo powstrzymał się od krzyku, ale jego wyraz twarzy mówił, że bardzo boli. Starszy chłopak odkręcił termos i wylał odrobinę zawartości na ranę, która od razu zaczęła się goić.
– To nektar, napój bogów – wytłumaczył. _ Mamy też ambrozję. Ale za dużo może rozsadzić od środka.
Uśmiechnął się tak, jakby myśli o wybuchających herosach sprawiła mu przyjemność.
– Co się tam dzieje? – zapytał nagle Michael pokazując na grupę obserwujących coś półbogów.
– Nie wiem, ale zawsze możemy to sprawdzić.
I poszli w tamtą stronę.
***
Ashley leżała na łóżku przydzielonym jej w domku Hermesa. Było dwa razy mniejsze i mniej wygodne niż jej w jej pokoju. Próbowała się odprężyć. W końcu rozciągała się przed nią piękna perspektywa opuszczenia Obozu jutro rano. Cieszyła się z tego powodu. Była to zasługa Kim, która polazła do Chejrona poskarżyć się. Ashley była jej wdzięczna, choć nigdy by się do tego nie przyznała. Z drugiej strony uważała, że córka Afrodyty zachowała się dziecinnie. Ta dziewczyna, z tego co mówiły Vanessa i Emma, była od niej starsza, a zachowała się jak gówniara, która nic sama nie potrafi załatwić. Zresztą nikt jeszcze nie doniósł na nią, bo wszyscy się bali (i słusznie), że źle się to dla nich skończy. Blondynka postanowiła, że nie zmieni swoich nawyków i, gdy tylko wróci, zemści się, a wtedy Kim będzie żałowała, że się urodziła, jak każdy kto kiedykolwiek zadarł z Ashley.
Dziewczyna przymknęła oczy i uśmiechnęła się do swoich myśli.
– Ten uśmiech zapewne świadczy, że planujesz coś strasznego – odezwał się głos, który niemal natychmiast rozpoznała, choć słyszała go wcześniej tylko raz.
– Rabdi. Myślałam, że już cię nie zobaczę – powiedziała siadając. – Cóż. Marzenia nie zawsze się spełniają.
Satyr zabeczał za urazą.
– Chejron kazał mi z tobą potrenować przed jutrzejszą wyprawą.
– Obejdzie się.
-Jeśli nie chcesz dać się zabić, to lepiej chodź.
Poszła, bo zaczynała się nudzić. Zawsze uważała, że lepiej się na kimś wyżyć niż leżeć bezczynnie.
Plac treningowy był prawie pełny,ale jedno spojrzenie Ashley na dwie dziewczyny starczyło, by mieli wolne miejsce. Herosi nie próbowali nawet ukryć rzucanych na dziewczynę ciekawskich spojrzeń. Wszyscy wiedzieli, że to ona zaatakowała „bezbronną” córkę Afrodyty.
– Najpierw wytłumaczę ci, jak posługiwać się sztyletem -zaproponował Rabdi.
– Powiem ci coś – przerwała mu. – Kiedy miałam osiem lat, mój ojciec postawił mi ultimatum: albo będę wszędzie chodziła z ochroniarzem, albo nauczę się bronić. Wybór był prosty. Jednym ze sposobów obrony było posługiwanie się nożami. Więc tego nie musisz mnie uczyć. Więc znajdź mi kogoś z kim bedę mogła poćwiczyć, okej?
– Nadużywasz słowa „więc” – odpowiedział, na co przewróciła oczami. – I za często przewracasz oczami.
– Idź! – krzyknęła, a kilku herosów popatrzyło w ich stronę.
Satyr poszedł, a dziewczyna zaczęła przyglądać się dwójce herosów, którzy walczyli włóczniami. Obaj mieli brązowe włosy,byli wysocy, szczupli i umięśnieni. Jednego rozpoznała. To te chłopak był z Kim podczas tamtego incydentu. Ashley, choć miała teraz karę, nadal uważała, ż tamta sobie na to zasłużyła. Blondynka nigdy nie czuła się tak upokorzona.
– Ashley!
Poznała ten sarkastyczny ton głosu, którego tak nienawidziła. Obudził w niej wściekłość, żądzę mordu, ale i wielki ból i pustkę. Wiedziała, że chłopak jest blisko. To kolejna z zalet lekcji samoobrony. Zrobiła szybki obrót o sto osiemdziesiąt stopni wyciągając przed siebie sztylet. Uśmiechnęła się szatańsko, gdy zobaczyła, jak z rany na klacie chłopaka sączy się krew. Oczywiście znów zwróciła na siebie uwagę kilkudziesięciu herosów. Jednak chłopaka to nie obeszło.
– Eric – wycedziła zaciskając zęby.
– We własnej osobie – ukłonił się uśmiechając szyderczo. – Co u Lidii? Nadal cierpi?
Na dźwięk tego imienia przez twarz Ashley przemknął cień bólu. Jednak nie dała po sobie tego poznać.
Tęczówki dziewczyny stały się niebezpiecznie białe ze złości. Długo się w niego wpatrywała nienawistnym wzrokiem nim odpowiedziała.
– Nie wiem – odpowiedziała. – Nie rozmawiam ze zmarłymi.
– Co? – odparł zaskoczony.
– To, co słyszałeś, Eric. Powiesiła się tydzień później.
Przez chwilę patrzył na nią oszołomiony, jakby czekając, aż powie, że żartuje. Przez krótką chwilę.
– Zawsze wiedziałem, że ma coś z psychiką.
Nie wierzyła w to, co właśnie usłyszała. Otworzyła szeroko białe oczy i usta. Sztylet wyleciał jej z ręki. Choć miała białą skórę i tak widać było, że zbladła. Nie wytrzymała. Zacisnęła dłoń w pięść i uderzyła z całej siły w szczękę chłopaka rozcinając mu wargę pierścionkiem z diamentem. Wiedziałam, że się na coś przyda, pomyślała. Eric odzyskał równowagę i rzucił się na nią. Zareagowała instynktownie. Jej źrenice zwęziły się i zrobiła mu to, co wcześniej Kim, choć nie umiała tego nazwać. Złapał się za głowę i upadł na kolana.
– Módl się, abyś mnie więcej nie spotkał. – Zrobiła krótką pauzę. – Bo zabiję. I będzie to bardzo powolna i bolesna śmierć.
Podniosła sztylet nie spuszczając wzroku z oczu Erica. Choć nie miała pojęcia, skąd, to wiedziała, że przerwanie kontaktu wzrokowego uwolniłoby chłopaka z tego dziwnego „uścisku”. Kim mówiła Chejronowi, że Ashley spowodowała u niej ogromny, rozsadzający ból głowy. Dlatego szła tyłem i odwróciła się dopiero, gdy doszła do lasu. Zaczęła biec przed siebie, a łzy spływały jej po policzkach zamazując jej widok. Jej myśli pochłaniała Lidia. Wysoka i piękna dziewczyna o złotych oczach była najlepszą przyjaciółką Ashley. Traktowały się jak siostry, chociaż pod każdym względem się różniły. Lidia farbowała włosy na czerwono dodając fioletowe pasemka. Zawsze miała mocny makijaż i po pięć kolczyków na ucho. Nie dbała, czy dane kolory to siebie pasują. Była bardzo ekstrawagancka. Mimo to szybko się dogadały.
Pewnego dnia Lidia powiedziała, że się zakochała. Chłopak miał blond włosy i piwne oczy. Miesiąc później przedstawiła go przyjaciółce. Zachowywał się, jak dżentelmen, ale Ashley przestała go lubić, gdy zaczął się do niej przystawiać. Ostrzegała Lidię, ale ta nie reagowała. Uznała nawet, że Laurens jest zazdrosna. Jednak nie gniewała się długo.
Z czasem zaczęła się skarżyć, że chłopak nalega na więcej. Raz zagroził jej, że nie będzie czekał wiecznie, więc zgodziła się. Miała nadzieję, że zatrzyma go przy sobie. Jednak następnego ranka, gdy się obudziła, jego już nie było. Znalazła karteczkę na szafce przy łóżku:
Sorry, ale to koniec. Moja dziewczyna nie może być dziwką.
Eric
Pobiegła do przyjaciółki i pokazała liścik. Przez następny tydzień nie było z nią kontaktu. Później jej matka znalazła ją w łazience. Lidia podcięła sobie żyły i powiesiła się.
Ashley wybiegła z lasu i upadła na kolana chowając twarz w dłoniach. Siedziała tak na miękkim piasku, dopóki nie poczuła przyjemnego łaskotania na ramionach. Podniosła głowę i zobaczyła prószące płatki śniegu. Nigdy wcześniej nie zastanawiała się, dlaczego w Obozie jest tak gorąco, choć była połowa lutego.
Jak zawsze, śnieg ją uspokoił. Może dlatego, że kojarzył jej się z domem. Na Alasce zawsze było go pełno. Wstała ocierając łzy z policzków. Spojrzała na mieniący się na pomarańczowo ocean.
– Lidia – wyszeptała.
Odetchnęła głęboko i ruszyła z powrotem w kierunku domków.
Wow. Tak się wczułam, że aż zrobiło mi się żal Ashley. Biedna.
Mam podejrzenia kim jest jej boski rodzic, ale zachowam to jak na razie dla siebie 😉 Wolę się najpierw przekonać czy moje podejrzenia są słuszne. Muszę przyznać, że piszesz coraz lepiej. Wielki plus za długość. Bardzo mi się podobało i jestem ciekawa co będzie dalej.
Napisałam komentarz. Długi nawet. I… Nie załadował się :’) Więc tak szybko;
Reakcja Erica mi nie podpasowała, niby było te WTF?, ale więcej empatii, życia, bycia. To przecież jego była, nawet jeśli jej nie kochał, brak takiego: „Taaa, jasne, zabawna jesteś”, niedowierzania, a nie od razu psycha. Mimo wszystko – reakcja A. bardzo fajna, fragment z pierściońkiem też, taki prawdziwy xD Do reszty nie mam co zarzucić; czytało się szybko i przyjemnie, a historia Lidii naprawdę mnie poruszyła, bo jest prawdziwa. No kurna, ile to razy się o tym nie słyszy, że jak kocha poczeka, a i tak ludzie popełniają taki błąd…
Rozdział – naprawdę dobry
Sorry, że tak krótko i szybko, ale z komy i w samochodzie x.x
„- Nie wiem – odpowiedziała. – Nie rozmawiam ze zmarłymi”.
To było takie smutne. A tak w ogóle to podpinam się do komentarza Alis. Zgadam się z Tobą w 100% 😉
Świetne. Super. Ciekawe. O czymś zapomniałam? Pewnie tak 😉 No właśnie! Najbardziej z nich lubię właśnie Ashley.
Dziękuję za dedykację! 😀 I tak, jest więcej i o wiele lepiej!
Rozdział fajny, tylko proszę, nie przesadź z tą dramatyczną historią i nie zrób z tego melodramatu. Osobiście nie lubię jak ktoś zaczyna płakać i gdzieś biegnie, ale tu jestem w stanie zrozumieć. Piszesz coraz lepiej i widać, że bierzesz rady innych do serca, poprawiasz swoje błędy- i dużo na tym zyskujesz! 😀 Bardzo się cieszę, bo widać że masz potencjał. Więc ćwicz, pisz i jeszcze raz ćwicz a wyjdzie z tego coś na prawdę porządnego A na razie mogę ci tylko poradzić, żebyś spróbowała pisać mniej jak streszczenie, sprawozdanie.
Czekam na cd
Alis – Cieszę się, że ci się podoba. Co do boskiego rodzica… Chyba nie trudno się domyślić, ale nic nie zdradzę 😉
Carmel – Wiem, co to znaczy, jak się napisze długi koment, który się potem nie załaduje. Reakcja Erica jest uzasadniona, a dlaczego to się okaże
Is – Ja też najbardziej lubię Ashley i najłatwiej mi się o niej pisze 😀
Ann – Nie mam zamiaru robić z tego melodramatu. To tylko jeden dodatkowy wątek
Dzięki za wszystkie komentarze.