Grają nami jak pionkami
Jesteśmy bezlitośnie ograniczeni
do życia zgodnego z rolami płciowymi
i posiadania nieobecne umysłów
Nie sądzisz, to zabawne że mówią nam jak żyć
Nie sądzisz, to zabawne że my wszyscy jesteśmy młodzi i sprawiający problemy
teraz się ucisz
nie mów nic, nie mów nic
– Robby! Proszę natychmiast zejść na dół!
Chłopak siedzący przy biurku zwiesza głowę i cicho wzdycha. Jego lekko kręcone blond włosy opadają mu na czoło i oczy o intensywnie zielonej barwie. Gasi czarną lampę i powoli wstaje z zimnego, nieprzyjemnego krzesła. Obrzuca swój pokój badawczym spojrzeniem i po krótkiej chwili wychodzi z niego, kierując się w stronę schodów. Łapie chłodną poręcz i wciąż się jej trzymając, niespiesznie stawia kroki na kolejnych stopniach.
– Robby! Chodź tutaj, ile mam czekać! Posiłek stygnie!
Z lekkim jękiem nastolatek zaczyna zbiegać co drugi schodek i już po chwili wchodzi do ciemnego, sprawiającego wrażenie surowego salonu. Już po krótkiej chwili jego oczy przyzwyczajają się do półmroku, jaki tu panuje.
– Siadaj – rozkazuje mężczyzna w średnim wieku, patrząc na niego zza oprawek okularów oczami prawie identycznymi jak chłopaka. – Jedzenie.
Robby ze zwieszoną głową opada na krzesło, prostuje się, bierze widelec do ręki i zaczyna grzebać sztućcem w pokrojonym mięsie i ziemniakach.
– Nie módl się nad jedzeniem. – Ostry jak brzytwa głos ojca przecina ciszę. Chłopak wolno podnosi wzrok. – Jedz szybko.
Nastolatek mocno zaciska zęby, żeby nie wybuchnąć. Pozwala powiekom lekko opaść, żeby choć na chwilę uciec od tego ciemnego pomieszczenia.
– Jak twoje oceny z biologii i chemii? – pyta mężczyzna, ściągając brwi do siebie.
– W porządku. – Robby słyszy własny głos, który lekko drży. – Mam czwórkę i piątkę.
– I…? – Nastolatek zaciska zęby, gdy wyczuwa surowość w tonie swojego ojca. – Myślisz, że jeśli będziesz mieć takie oceny, dostaniesz się na studia medyczne?
Chłopak gryzie się w wewnątrz policzka. Chce wrzeszczeć, że nie pragnie być najlepszym. Chce krzyczeć, iż nigdy nie marzył o tym, co jego ojciec sobie wymyślił.
Zamiast tego spuszcza wzrok i zajmuje się potrawą na jego talerzu.
– I podciągnij się z fizyki. Masz tylko dobry.
Tym razem Robby się nie powstrzymuje i mamrota:
– Ale pani mnie nie lu…
– Nic mnie to nie obchodzi.
Chłopak ponownie zwiesza głowę. Jego pani go nienawidzi- może i z prac pisemnych dostaje piątki, ale legnie na odpowiedziach ustnych. To babsko się na niego uwzięło i nie odpuszcza.
– Za niedługo studia medyczne. Musisz mieć jak najlepsze oceny.
Znowu gryzie się w język. Jego ojca nie obchodzi to, że chce być artystą. Jego ojciec nie zwraca uwagi na to, jaki ma talent. Jego ojciec nigdy nie patrzy na jego potrzeby.
Będziesz lekarzem, Robercie. Nie uciekniesz od swojego powołania.
To takie zabawne, kiedy ktoś narzuca ci, kim być.
Cicho chłopcze, oh cicho chłopcze
nie odzywaj się słowem
zarzuć na siebie bluzę
i nikomu nie stanie się krzywda
– Ho, stary, patrz, jaka laska! – Marco trąca kolegę łokciem i wskazuje na wysoką dziewczynę, nadającą się na modelkę, w krótkiej mini i bluzeczce odsłaniającej połowę biustu. Tak, oczywiście, jak zawsze piękna i idealna Laure, zmierzająca tanecznym krokiem do szkoły.
Jean uśmiecha się, ale nie odprowadza uczennicy wzrokiem- zamiast tego przypatruje się przyjacielowi. Bada linię jego szczęki, pozorną twardość ust i lekko przekrzywiony, kiedyś złamany nos. Wodzi wzrokiem po kosmykach jego niesfornych, jasnobrązowych włosów, patrzy na ciemnoniebieskie tęczówki i surowość brwi.
Odwraca głowę w momencie, kiedy Marco spuszcza z oczu dziewczynę i z powrotem patrzy na kolegę.
– Niezła, nie? – pyta, a po jego wargach błądzi nieznaczny uśmieszek. Jean kiwa głową.
– No, całkiem całkiem – odpowiada machinalnie, starając się swoim słowom nadać jak najbardziej entuzjastyczny wyraz. Marco się śmieje i spuszcza wzrok na podłogę.
– Jak dorosnę, chcę mieć kochającą żonę – mówi, a brązowe oczy jego przyjaciela lekko gasną. Jean czuje ucisk w żołądku. – Patrz, taka Katie jest niezła, nie? Albo Bella. Aż dziwne, że one dwie chodzą do jednej klasy – śmieje się. – A wracając… ty – klepie po plecach Jeana – będziesz moim najlepszym kumplem! Razem będziemy chodzić na piwo, do klubów i tak dalej!
Chłopak uśmiecha się sztucznie i przeczesuje swoje krótkie, lekko rudawe włosy, starając się ignorować narastający ból serca i brzucha. Rozgląda się po szkolnym placu, nieznacznie zaciskając palce na murku.
– I każdy, kto mi przeszkodzi… – Marco się zamyśla. – Nie wiem, ale na pewno będzie źle i komuś coś siądzie na zdrowiu!
Jean siedzi cicho. Nic nie mówi, żeby nikt nie cierpiał.
Cicho dziewczyno, oh cicho dziewczyno
zatrzepocz jedynie rzęsami
Graj w naszą małą grę
Graj w naszą małą grę
Melissa przeczesuje swoje długie, jasne włosy szczupłymi palcami z pomalowanymi na malinowo paznokciami. Wpatruje się w lustro, w swoje szaro-niebieskie oczy, pełne różane usta i jasną, nieskazitelną cerę. Po krótkiej chwili z doskonale wyrobionym uśmiechem odsuwa się od zwierciadła, odwraca się i przemierza swój idealny, czysty pokój. Wychodzi na idealny, czysty korytarz i już po chwili znajduje się w idealnym, czystym salonie. Na miękkiej, białej sofie siedzi wyprostowana jej matka- swoje blond włosy zaplotła w idealnego warkocza z tyłu głowy, popielate oczy patrzą na córkę bez żadnej sympatii, ale wargi, pociągnięte krwiście czerwoną szminką, idealnie dopasowaną do koszuli wpuszczonej w czarną spódnicę, rozciągają się w fałszywym uśmiechu. Gdy Melissa się pochyla do rodzicielki, czuje wyraźny zapach perfum „Dior”. Kobieta z godnością wstaje, wygładza bladoróżową koszulę córki i zmierza ją spojrzeniem. Zatrzymuje wzrok na idealnie uczesanych włosach, perłowych kolczykach i naszyjniku, idealnie wypiłowanych i wymalowanych paznokciach, nieskazitelnie białej spódnicy z wysokim stanem, podkreślającą szczupłą figurę nastolatki, aż w końcu dociera do mlecznych butów na obcasie. Znowu się przygląda twarzy dziewczyny- zwraca uwagę na wysokie kości policzkowe, delikatny podbródek i piękne, podkreślone różowym cieniem oczy dziewczyny, otoczone gęstymi rzęsami.
– Pamiętasz, że to syn DiPerdsów, Melisso?
– Tak, mamo.
– To cudowny dżentelmen.
– Tak, mamo.
– Z pewnością potraktuje cię z należytym szacunkiem i powagą.
– Tak, mamo.
– Masz się dobrze zachowywać. Od tego zależy przyszłość naszej firmy, Melisso. Musisz się wyśmienicie zaprezentować.
Tym razem dziewczyna przez chwilę milczy, trawiąc słowa wypowiedziane oschłym głosem matki.
– Tak, mamo.
– Znakomicie. – Uśmiech kobiety robi się jeszcze szerszy. Cofa się jeden krok w tył, zwiększając dystans między nią a jej córką. – Wyglądasz odpowiednio. Z pewnością spodobasz się swojemu potencjalnemu narzeczonemu.
Nastolatka przełyka ślinę.
– Tak, mamo.
To nic takiego. Wystarczy zatrzepotać rzęsami.
Ograniczono wszystkie myśli
i poprawiono rozsądek
wychowujecie samobójców
z waszymi ustalonmi tytułami
są jak zadręczone szczątki
Nie jestem pod wrażeniem
Przesadzasz
Sukienka
To wszystko czym będziesz
Zasady płci narzucają kontrolę
i wstrzymują postęp
Witaj w świecie chorych umysłów
Wysoka nastolatka wpada do szkolnej łazienki z przerażeniem w oczach. Siada na wannie i ukrywa twarz w drżących dłoniach.
Tak długo sobie wmawiała, że ma jakąś wartość.
Tak długo sobie wmawiała, że to ambicje.
Tak długo sobie wmawiała, że wreszcie się ucieszy z sukcesu.
Wcale nie. Była beznadziejna.
Od początku podstawówki była wyrzutkiem. Szydzono z niej. Szydzono z jej rudych włosów. Szydzono z jej stylu bycia. Myślała, że jej zazdroszczą. Próbowała się wzbić w górę, wyróżnić, pokazać im wszystkim, że jest silna. Kłóciła się z nimi wszystkimi, udowadniała, że jej osobie nie można przypisać słabości.
Nikt nigdy tak nie uważał.
Nawet jedna z jej przyjaciółek, Melissa, nie potrafiła jej wytłumaczyć, że coś znaczy. Nawet fakt, że dość często jeden z chłopaków z trzeciej klasy zawsze się jej przypatrywał. Marco, nierozłączny ze swoim przyjacielem Jeanem. Zawsze przesiadujący na szkolnym murku przed szkołą, nigdy nie zapominał o porcji komplementów dla niej.
Ale to nic nie zmienia.
Rozbieganymi piwnymi oczami przypatruje się swojemu odbiciu w lustrze. Widzi jedynie cienie, bez konturów, żadnych szczegółów. Nijaki widok.
Zupełnie jak ona.
Może pewnego dnia coś mi się uda!
Zapomniałaś, głupia? To jesteś TY, żałosne stworzenie!
Ale jest takie prawdopodobieństwo…
Pamiętasz? Jesteś beznadziejna. Wszyscy, co mówią inaczej, też tak uważają, ale przecież nie zranią takiej istotki jak ty!
Nieprawda…
Możesz sobie to tak tłumaczyć. Nie jesteś nic warta.
Ale ostatnio…
To był fart. Nie jesteś zdolna. Zwykła szmata, jakich wiele, którą można jedynie wytrzeć podłogę.
Ja…
Tak. Właśnie TY.
Bella łka bez płaczu i opiera głowę o chłodne kafelki.
Jesteś niczym.
Witajcie w moim świecie.
udajemy zamkniętych
tylko by dać radę
udajemy pewnych siebie
tylko by poczuć się żywym
oni nie mogą skrzywdzić mnie nigdy więcej
Nie można mnie już złamać
Nie można mi nic odebrać
– Hej, McVain! – Vanessa słyszy przesadnie słodki, melodyjny głos. Powstrzymuje się, żeby nie uciec- zamiast tego odwraca się z uniesioną głową i mierzy drugą dziewczynę wyzywającym spojrzeniem zielonych oczu w kształcie migdałów.
– Czego chcesz, Amber? – pyta z pozornym spokojem, choć w środku jej się gotuje.
Druga dziewczyna odrzuca czarne, lśniące loki do tyłu i obdarza ją olśniewającym uśmiechem krwistoczerwonych ust. Tuż za nią stoi wysoka, przeraźliwie chuda nastolatka z prostymi blond włosami.
– Czytasz coś dzisiaj? – pyta Amber niewinnym głosem, a jej towarzyszka Chanel chichota.
Vanessa prostuje się i z godnością odpowiada:
– Owszem. Przyniosłam dzisiaj czwartą część „Harry’ego Pottera”.
Brunetka cicho piszczy i patrzy na Chanel.
– Chryste Panie! – Załamuje ręce. – Nie zamierzam spędzać więcej czasu z tą satanistką!
Vanessa mruży oczy na widok rozbawionej twarzy Chanel, która z torby wyciąga wodę i pije ją małymi łyczkami.
– To zdrada religii – rzuca ze wściekłością Amber, odciągając koleżankę do innego szkolnego korytarza.
Zielonooka wzdycha ciężko, zanurza rękę w torbie i wymacuje książkę. Otwiera na stronie zaznaczonej zakładką i zaczyna czytać, osuwając się po ścianie wymalowanej na ohydny zielony kolor.
Czuje na sobie spojrzenia innych. „Dziwadło”. „Wariatka”. „Ateistka”. Czego innego jednak mogła się spodziewać po przyjściu do szkoły dla bogatych dzieciaków, które jedyne co mają w głowie to pustkę? Zero ambicji. Zero inteligencji. Byleby się wdzięczyć i pokazywać, jacy to oni są zajebiści. Co z tego, że słucha heavy metalu, czarnego rocka, co w porównaniu do innych dziewczyn preferujących muzykę pop jest dziwne? Co z tego, że nie wierzy w Boga- jak można wierzyć w coś, co prawdopodobnie nie istnieje? Co z tego, że nie ubiera różowych mini i białych bolerek, nie wali pastelowych cieni na powieki, tylko wystarczają jej glany, zwykłe T-shirty i dżinsy oraz kurtka skórzana, a zamiast tony tapety na ryju do szczęścia potrzebna jest jej jedynie czarna kredka do oczu?
Nawet niektórzy nauczyciele uważają ją za satanistkę. Jedni się jej bali. Inni uwzięli na niej, tak jak ta fizyczka. Zresztą, ona to nie jedyny przypadek. Był jeszcze ten… jak mu tam? Robert z trzeciej „A”. Ale nawet, kiedy starała się zagadać, została odepchnięta wyśmiana przez inne dziewczyny.
Wysłuchiwała tego już tak długo. Codziennie znosiła szyderstwa. Ignorancję. Nieprzyjazne spojrzenia.
Nie zasługiwała na to.
Ze wściekłością wstaje, zamyka książkę i rusza korytarzem. Napędzana gniewem powstrzymuje się przed kopnięciem każdego, obok kogo przechodziła. Ma ochotę posłuchać muzyki, starego dobrego metalu, ale odrzuca tę opcję- będzie słyszeć wszystko, będzie obserwować każdy najmniejszy ruch. Będzie silna.
Nagle dociera do niej ciche łkanie. Z lekkim zaskoczeniem obraca głowę w prawo i widzi wciśniętego w kąt chłopca, który ukrywa w dłoniach twarz. Rejestruje też grupkę uczniów, śmiejących się w głos i patrzących na bezbronnego kolegę.
Spojrzenia Vanessy i chłopca spotykają się na krótką chwilę. Dziewczyna widzi w nich straszny ból i zastraszenie.
Na chwilę jej serce się zatrzymuje. Oddech zamiera.
Vanessa prycha z pogardą i odwraca wzrok.
Nikt już jej nie skrzywdzi.
Ponieważ, kochanie, łatwo przybrać fałszywy uśmiech
Kiedy robisz to od jakiegoś czasu
kochanie, to łatwe przybrać fałszywy uśmiech
Kiedy robisz to już przez chwilę
– OMG, widziałaś ostatnie fotki Justina Biebera?! – ekscytuje się Clare, piszcząc dziewczyńsko. Już po chwili Laure i Katie się do niej dołączają.
– On jest taki sexyyy – mówi ta pierwsza, wznosząc niebieskie oczy do góry. Wybucha śmiechem i zasłania ręką usta pomalowane szminką o odcieniu śliwkowym. Katie się sztucznie uśmiecha i już po chwili dodaje:
– A Instagram? BożeBożeBożeBoże jakie to cudneeee!
– Tak! OMG, chciałoby się zjeść! – trajkota Clare, bawiąc się lokiem złotych włosów.
– OMG, a widziałyście ostatnią „Violettę”?! OMG, Leon jest taki hot! – Lauren przymyka oczy, a gdy Katie ją obserwuje, aż widzi, jak dziewczyna napawa się widokiem postaci bez koszulki.
Podobno popularność kosztuje. Dziewczyna przeczesuje jasnobrązowe włosy, wodząc wzrokiem pięknych złotych oczu po korytarzu. Może i kosztuje. Na przykład własną osobowość.
Wygładza czarną mini i uśmiecha się promiennie do każdego napotkanego chłopaka. Tak, z pewnością ogromny dekolt jej topu dużo działa, ale czy to ważne, jak zdobywa uwagę?
Nagle zauważa grupkę chłopaków, śmiejących się w głos. Potem jej wzrok wędruje w kierunki skulonego w kącie ucznia, ukrywającego twarz w dłoniach. Przez chwilę na niego patrzy, z twarzą nie zdradzającą żadnych emocji, a po chwili jej spojrzenie spoczywa na wysokiej dziewczynie z czarną grzywką opadającą na lewe oko i łańcuchem przypiętym do czarnego paska. Serce jej na chwilę zamiera, kiedy rozpoznaje w niej JĄ. Jak ona się nazywała? Coś na „V”… Veronica? Vanda?
Vanessa. Ktoś, kogo kiedyś uważała za przyjaciółkę. Ale to się już skończyło. Popularność kosztuje.
Łatwo mieć fałszywy uśmiech, kiedy nosisz go już bardzo długo.
Zagraj w naszą małą grę
Zagraj w naszą małą grę
Zagraj w naszą małą grę
Zagraj w naszą małą grę
Zagraj w naszą małą grę
Nie pobawisz się ze mną?
*Bardzo proszę o szczere opinie
To… było niesamowite. Piosenka pasuje idealnie. Tytuł pasuje idealnie. Przesłanie idealne, treść jest idealna. Po prostu… to po prostu cudo.
Wredni ci Twoi nauczyciele… Mam przynajmniej nadzieję, że oceny masz dobre
Dziękuję za dedykację! Rety, to trzecia w tym tygodniu! Można już umierać 😉
Isabell22
Bardzo fajna praca, mi się spodobała i to bardzo! *dziękuję za dedykację!* ściskam dłonie Ann i Carmel, za to, że cię namówiły na wysłanie tego tutaj- opowiadanie jest dobre. Piosenka- wpasowana idealnie Więcej takich prac przydałoby się na tym blogu… ale cóż (powiedziałam ja, która nie piszę nic, ale ciii).
Z racji na okoliczności i to, jak praca mi się spodobała, jestem w stanie wybaczyć przesunięcie FT. No, argument ze szkołą też rozumiem- z tym nie wygrasz nigdy ;-;
Bardzo mi się podoba. Szczególnie … kurcze nie wiem nawet jak to nazwać! Czytam to i to wszystko zdaje się być groteskowe, przesadzone, niemożliwe; nie mogę nawet sobie wyobrazić, że coś takiego mogę mieć pod nosem. I właśnie- po przeczytaniu tak sobie myślę i myślę (bez kąśliwych uwag proszę ;’) ), że no cholera- to nie takie absurdalne, takie osoby istnieją wszędzie i w sumie kilka nawet znam! Może nie aż tak groteskowo idealne domy, ale chłopaka geja, kogoś kto udaje ‚bff’ żeby nie zostać odrzuconym, kogoś kto się przeciwił innym i woli być sobą… no przecież ja to mam na co dzień! Fenomen tej pracy właśnie na tym się odpiera *nie, nie chodziło tu o pochwalenie się moim środowiskiem*, że czytając to opko wydaje się wzięte z książki ‚problemy’, a po przeczytaniu trafia do ‚rzeczywistość’.
Podobało mi się, większych błędów nie znalazłam. Czekam na kolejne takie prace
No i poniekąd dziękuję za dedykację 😀
Fajne! Moje opka są średnie, żeby nie powiedzieć słabe, więc ja się za bardzo nie znam, ale mi się podobało. Wszystko takie z życia wzięte. To, co dzieje się codziennie, ale nikt tego nie zauważa. Czekam na ciąg dalszy. A jak chodzi o szkołę to rozumiem. Ja w tym tygodniu miałam dwa konkursy i o obu dowiedziałam się dzień wcześniej. (Nasza polonistka ma coś ze łbem. Kto normalny wysyła osobę z dysortografią na konkurs ortograficzny? Niestety, nie mogłam nie pójść.)
Wiesz, co o tym sądzę – styl ładny i gładki, tematyka w miarę ciekawa, piosenka naprawdę fajna :3 Moment z Vanessą oraz Katie bardzo fajny, ale najbardziej mi się spodobały ten o załamve dziewczyny i „Tak, mamo”. Aż czuć było ich emocje