Hejo! Oto trzecia część mojego opka. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Dedykuję ją wszystkim osobom zarejestrowanym i nie zarejestrowanym na stronie.
Zatrzymajmy się na chwilę przy wyglądzie Piper. Na prawdę warto. Miała ona długie, czarne, proste włosy, lśniące, niebieskie oczy, zgrabny, zadarty nos, pełne, malinowe usta i lekko brązową skórę. Była bardzo ładna, jednak jej ubiór pogarszał wrażenie. Tego dnia założyła różową bluzkę z kucykami pony, zielone szorty, oraz glany. Leo wyglądał dokładnie tak, jak opisał go Rick Riordan w swoich książkach.
Z tym pakowaniem rzeczy na ogara, to właściwie wyglądało tak: Percy zaczepił jej na grzbiecie jakiś kosz (taki jak na przykład umieszczają, w filmach, na słoniach) i wrzucił do niego nasze plecaki. A ja w tym czasie gadałam z moją grupową o naszym transporcie. Strasznie się bałam, ale podeszłam (czytaj: zostałam przyciągnięta siłą) do psiny, która zaczęła mnie wąchać i lizać (O fuj! Psia ślina!).
Mimo niechęci do psiaków roześmiałam się, po czym podjęłam próbę wspięcia się a sukę. Celu nie osiągnęłam, za to zrobiłam z siebie pośmiewisko (Spadłam na tyłek!). Clarise pomogła mi zająć miejsce na zwierzaku (Nie pod nim).
Wyruszyliśmy. Była piękna pogoda. Na błękitnym niebie świeciło słońce. Śpiewały
ptaki, a po drzewach skakały wiewiórki.
Siedziałam przed Dominiką. Odwróciłam się do niej i zagadałam.
-Hej! Dawno nie rozmawiałyśmy. Co tam u Ciebie?
-Wiesz co, w sumie nic nowego. Nic się nie dzieje, tyle tylko, że przed, przed wczoraj dowiedziałam się, że jestem córką Afrodyty, wczoraj trafiłam do Obozu Herosów, a dzisiaj jadę na misję podczas której mogę zginąć! Norma.-odpowiedziała dość MOCNO sfrustrowana.-A co u Ciebie?
-No Domi, nie wkurzaj się na mnie. To moja wina?
-Wybacz. Jestem trochę zdenerwowana tym wszystkim.
-A ja to nie?! Mam dowodzić misją, ale
nie mam pojęcia jak! Ktoś z nas może umrzeć, a ja będę za to odpowiedzialna!
-Wcześniej nie zdradzałaś oznak zdenerwowania.
-Pewnie, że nie. Nie chciałam się nakręcać.
-Boże, Atena, jak będziesz dusić w sobie uczucia, to będzie z tobą gorzej. Długo się znamy, jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami, a ja jeszcze nigdy nie widziałam, jak płakałaś. No dobra, ten raz na polskim, ale wtedy odstawialiśmy szopkę.(Pewnego razu, wkurzyliśmy się na panią od polaka, bo zrobiła nam niezapowiedziany sprawdzian z lektury, dzień przed planowanym rozpoczęciem omawiania tej książki. Oczywiście nikt nie zabrał się za jej czytanie, ale to szczegół. Po sprawdzianie zadała nam do domu dwadzieścia stron z ćwiczeń i napisać sprawozdanie z otwarcia ogrodów w Wersalu. Jeszcze nigdy tyle czasu nie robiłam lekcji. Następnego dnia umówiliśmy się, że jak znów nam tyle zada to wpadamy w histerię. Oczywiście tego dnia zadała nam więcej, więc zrobiliśmy to co obiecaliśmy, a mnie trochę poniosło. Rzuciłam się na podłogę i kopałam ją wrzeszcząc i płacząc. Klasa patrzyła na mnie ze zdziwieniem, ale poszła w moje ślady. Potem trochę przegięłam. Nawyzywałam polonistkę i kopnęłam ją. Gdyby Domcia mnie nie przytrzymała, wymierzyłabym nauczycielce policzek, albo dwa. No może trzy. Ach… Wspomnienia!)
-Widzisz, nie pomyliłam się co do polonistki. Ona BYŁ ZŁA!
-Tak. Wtedy się działo! Nigdy tego nie zapomnę.-Stwierdziła Domi.
Zaczęłyśmy się śmiać. Jarałyśmy się z pół godziny. Na szczęście nikt nie zwrócił na nas uwagi.
Jechaliśmy przez jakieś wsie. Nie było tam nic specjalnego do podziwiania. Nudziłam się.
-Hej Leo! Masz może jakieś coś, czym mogłabym się pobawić, w sensie poskładać.-krzyknęłam.
-Tak, coś się znajdzie w moim pasie z narzędziami i innymi rzeczami.-Odparł i rzucił do mnie kilka metalowych części.
Zaczęłam coś składać, ale nie za bardzo wiem co. Po jakimś czasie dotarliśmy do Nowego Yorku.
-Tu mieszkam.- Powiedział Percy wskazując na dziesięciopiętrowy budynek.-Moja mama zwykle o tej porze robi obiad. Może skoczymy do mnie i coś zjemy?
-Okej-Zgodziliśmy się.
Weszliśmy na trzecie piętro, a drzwi otworzyła nam ciemnowłosa, wysoka kobieta, o delikatnych rysach twarzy.
-Witajcie!-Powitała nas. -Pewnie jesteście głodni.
-Część mamo!-Przywitał się Percy.
-Dzień dobry!-Odpowiedzieliśmy.
-Jesteśmy bardzo głodni! Co na obiad?-zapytał się syn kobiety.
-Fasolka po bretońsku.
-Jej!-Krzyknęłam.
Weszliśmy do mieszkania. Umyliśmy ręce i zabraliśmy sie do jedzenia. Ku mojemu zaskoczeniu, obiad był NIEBIESKI!!! (Czadowo, nie? Dostałam ulubione danie na obiad, w ulubionym kolorze!)
Podczas obiadu co jakiś czas zerkaliśmy przez okno, żeby sprawdzić co się dzieje z Panią O’Leary. Cały czas kopała rowy. (Jestem ciekawa, co widzieli ludzie, przez Mgłę). Parę rozkojarzonych osób wpadło do nich i nie mogło wyjść (To w sumie dobrze. Paru idiotów zostało tymczasowo unieszkodliwionych.).
Wyszliśmy na dwór, gdzie czekał psiak Percy’ego. Obok zwierzaka leżała piłka z jakimś dzyndzlami przypominającymi węże. Podeszliśmy bliżej. I… Cofam to co napisałam. To NIE była piłka. To był ŁEB MEDUZY. TO BYŁO STRASZNE!!! Głowa była blada jak papier, a na niej na szczęście zamknięte oczy, pełne różowe usta i mały nos. Wyglądałaby jak głowa normalnej kobiety, ale był jeden szczegół. Ze łba wyrastały WĘŻE! PRAWDZIWE WĘŻE!
-Czy to jest…-Chciałam zapytać.
-Tak. To jest głowa Meduzy.-Odpowiedziała mi Annabeth.
-O boże!-Powiedziała Domi, po czym zakręciło jej się w głowie i upadła. Całe szczęście, że nic sobie nie zrobiła.
-Z tą głową wiążą się takie wspaniałe wspomnienia. Nasza pierwsza misja. Pamiętasz Mądralińska?-Zwrócił się syn boga mórz, do córki Ateny.
-Tak, pamiętam Glonomóżdżku.-Zaśmiała się Ann.
-Weźmy łeb ze sobą. Może się przydać.-Zadecydowałam.
Zapakowaliśmy głowę. Wsiedliśmy na psa. I ruszyliśmy w kierunku Empire State Building. (Czy to aby nie brzmi dziwnie? Jak to czytałam koleżance, to stwierdziła, że jestem dziwna. Ale co ja na to poradzę. Rodziców się nie wybiera, a to że moi są bogami, to nie moja wina. Z resztą mi to pasuje.)
Dojechaliśmy. Weszliśmy do środka i naszym oczom ukazała się recepcja. Podeszliśmy do recepcjonisty.
-Na Olimp.-zażądała Piper.
-Może trochę grzeczniej!-zdenerwował się wysoki, umięśniony recepcjonista, który chyba przesadził z solarium.
-Szanowany panie Ch-e-r-o-n-i-e -zaczęłam, przy czym imię musiałam przeczytać ze srebrnej, metalowej plakietki umieszczonej na różowej koszuli w wąskie, zielone paski.-czy moglibyśmy wjechać tą oto windą na Olimp, w celu wypełnienia naszej misji polegającej na powstrzymaniu Nienawiści?-dodałam przesłodzonym tonem. Boże jak ten gościu mnie wkurza.
-Niestety nie.-odparł równie słodko co ja.-Bogowie od dłuższego czasu nie dali mi podwyżki i do tego spóźniają się z pensją!
-Jeśli nas wpuścisz, porozmawiamy o tym z Zeusem.-obiecała Piper.
-No… Dobra. Możecie wejść.
-Fju-odetchnęłam. My tu mamy misję, a on sobie myśli, że może nam utrudniać wykonanie jej. Co za debil.
Wsiedliśmy do windy, a on zaczął przeglądać poradnik ogrodnika, numer sto trzydziesty ósmy.
Zwykle staram się być miła dla ludzi i myśleć pozytywnie, ale teraz po mojej głowie chodziły myśli typu: „A co, jeżeli wszyscy Bogowie to tacy debile jak ten dupek z recepcji?” „Co jeżeli nasza misja okaże się klapą?”.
-Będzie git.-powiedziała Piper.
-Skąd wiesz, że się martwię?-dziwiłam się.
-W takich sytuacjach wszyscy myślą o tym samym.
-Czyli wy też macie pilną potrzebę skierowania się do łazienki?-zapytała Domi z nadzieją w głosie.
-Słaby dowcip.-skomentował Leo.
-Ale to nie miał być żart! To prawda!-broniła się moja przyjaciółka.
-Okej. Jak dojedziemy na górę poszukamy łazienki.-powiedziała Annabeth.
W sumie dobrze, że Dominika powiedziała o kibelku, ponieważ ja też miałam potrzebę.
Jechaliśmy przez około dwadzieścia minut przy jakiejś piosence disco polo, chyba „Jesteś szalona”. Potem Percy przez cały czas to nucił i mnie wkurzał. Następnie puścili kawałek piosenki pod tytułem”Ona tańczy dla mnie”. Tego na szczęście nikt nie nucił.
Wjechaliśmy na Olimp. Gdy tylko drzwi windy się otworzyły ujrzałam ognisko i siedzącą przy nim brązowowłosą dziewczynkę, o jasno brązowej skórze, niebieskich oczach, zgrabnych różowych ustach i niewielkim nosku. Miała na oko siedem lat. Ubrana była w pomarańczowo-czerwonej sukience sięgającej przed kolano. Osóbka siedziała
po turecku piekąc pianki. Mniam.
-Siema!-przywitałam się z dziewczynką.
-To jest Hestia.-szepnął Percy.
-Oj! Przepraszam Hestio!-poprawiłam się.-Pod tą postacią trudno Cię rozpoznać.
-Nie ma za co.-uśmiechnęła się bogini. Na szczęście nie jest taką debilką jak ten na dole.
-Przybywamy tutaj, żeby wykonać misję, ale najpierw mamy do Ciebie jedno pytanie. Czy mogłabyś nam powiedzieć, gdzie jest łazienka?-wydusiłam wreszcie.
-Jasne.-odparła Hestia.-Najpierw idźcie korytarzem prosto, potem wejdźcie przez drugie drzwi po lewej, znowu prosto i tuż przed łazienką dla śmiertelników jest łazienka herosów. Potem wiadomo, dziewczyny do damskiej, chłopaki do męskiej.
-Dzięki.-ukłonił się Nico.-Jeszcze tu wrócimy.
Poszliśmy drogą, o której mówiła Hestia i dotarliśmy do celu. Kiedy już zaspokoiliśmy potrzeby, wróciliśmy do ogniska i wyjaśniliśmy nieśmiertelnej, o co chodzi w naszej misji.
-Tak. Na Olimpie dzieją się straszne rzeczy.-Bogini zmieniła się w dorosłą kobietę.-Eris rzuciła czar na bogów. Denerwują się na siebie z byle powodu. Próbowałam ich pogodzić, ale nie dałam rady. Nie chcę być pesymistką, ale obawiam się, że wam też nie pójdzie to.
-Musi się udać.-odparła Piper.
-Możesz podać nam choć jeden powód sporu bogów?-zapytała Dominika.
-Pewnie. Pomyślicie pewnie, że to błahostka, ale według nieśmiertelnych, jest to na tyle ważne żeby się o to kłócić.-uprzedziła bogini.-Afrodyta pożyczyła Atenie jeansy, ta po paru dniach chciała oddać jej spodnie, więc położyła je tam.-mówiąc to, pokazała na krzesło stojące przy ogromnym, ciemnobrązowym stole, który na tle jasnoróżowych ścian świetnie się prezentował.-Było to akurat w rocznicę ślubu Zeusa i Hery. Bóg nieba, jak co roku, zapomniał kupić małżonce prezent. Gdy zobaczył spodnie, natychmiast je zabrał i ładnie zapakował. Hera była wniebowzięta. Wiadomo chyba, że Afrodyta nie była zadowolona z powodu „porwania” jeansów. Żeby ustalić, co się stało, kilkukrotnie oglądaliśmy nagranie zarejestrowane przez kamery Hefajstosa. Z Olimpijczyków tylko on nie ulegli czarowi. Mimo wszystko, Hera nie chce oddać prezentu od męża, a Afrodyta wciąż jest wściekła.
-Okej… To nie jest normalne.-stwierdziłam.
Bardzo ciekawe, zabawnie napisane. Nie widziałam błędów ani powtórzeń (mówi ta, która ich nie szukała 😉 ) Ta kłótnia… to takie w stylu Olimpijczyków!
Przeszkadzało mi tylko jedno. Nico najpierw mówiący „dzięki”, a potem kłaniający się? Według mojej opinii (którą się nie przejmuj) powinien powiedzieć „dziękuję” albo „dziękujemy”. W końcu urodził się w latach trzydziestych…? czterdziestych…? dwudziestego wieku. Poza tym mówić do bogini „dzięki”?
Jak już pisałam, nie przejmuj się tym. W końcu to szczegół!
Isabell22
Zapakowali głowę wsiedli na psa i ruszyli w stronę Fantazjany uciekając przed zielonymi konikami Pony z Marsa. TAK TO BRZMI DZIWNIE. A swoją drogą skąd ta głowa się pojawiła? Też z fantazjany? Leo za mało mówi. Więcej ripost! Zasianie niezgody między bogów jest nielogiczne, bo oni wiecznie się kłócą, ale może wybuchnie nowa wojna Trojańska? Piosenki disco polo w windzie zawsze cool. Chamsko zadań dedykacji za ten komentarz! Tak serio to niezła część i zauważył em parę literowe. Trochę za mało odczuć, ale przekłada się to na humor więc Like.(A,to nie jest facebook)
Zdaje mi się, że w porównaniu z wcześniejszymi częściami jest dużo lepiej. Nawet nie umiem tego ładnie opisać (jestem tu od rysowania!), ale ta jakże dramatyczna historia o jeansach mnie po prostu wzruszyła. Trochę krótko, ale z drugiej strony jako naczelny leniwiec dzięki ci za to. Tylko skąd ta głowa Meduzy się wzięła?? :/
Fajne, chyba nawet lepsze od poprzedniego!!! Najbardziej podobała mi się akcja na Olimpie i to jak Atena opowiadała o polonistce…. hahahah, ale się uśmiałam. A i faktycznie, Leo i Nico byli czasem jak nie oni, a zwłaszcza Leo ( był za normalny jak ro siebie), o i Percy jak był u matki ( ale to chyba tylko moja zryta wyobraznia tak uważa )…przynajmniej według mnie.
Do do następnego opowiadania.
P.S. Nie przejmuj się zbytnio moimi uwagami, tak mi się tylko wydaje, ale też nie jestem pewna.
Dzięki za komentarze. Co do łba Meduzy, to w pierwszej części Percy’ego Jacksona i Bogów Olimpijskich, Sally Jackson po skończeniu rzeźby, zakopuje narzędzia (czytaj łeb Meduzy). W moim opku Pani O’Leary odkopuje mordkę. Jeszcze jedno. NIE PISZCIE POD KOMENTARZEM TEKSTÓW TYPU „TO TYLKO MOJE ZDANIE, NIE PRZEJMUJ SIĘ NIM”. Każdy ma prawo wyrażać swoje poglądy. Wasze zdanie jest dla mnie bardzo ważne, więc nie mogę się nim nie przejmować. Poza tym w komentarzach piszecie cenne wskazówki. Jeżeli bym się nie przejmowała Waszymi komentarzami, moje opko byłoby gorsze.
Właśnie! Jeszcze jedna ARCYWAŻNA sprawa!
Około dwóch tygodni temu udało mi się namówić przyjaciółkę, żeby przeczytała chociaż jedną część Percy’ego. Była chora i nie było jej w szkole, więc postanowiła zacząć. Dzisiaj czyta już Ostatniego Olimpijczyka, a nie ominęła żadnej części z tej serii. Próbuję ją namówić, żeby założyła tu konto, ale coś mi nie idzie. Pomysł jest taki, żebyście próbowali ją zachęcić w komentarzach. Muszę powiedzieć, że ta dziewczyna ŚWIETNIE rysuje. Proszę o pomoc i z góry dziękuję ;-D
Daj mi jej numer to ją przekonam :-). :-).
Dzięki za dobre chęci Quickdroo, ale obawiam się, że nie mogę tego zrobić. :'(
Fajne, spodobało mi się
Tylko jedna uwaga: na początku, jak opisywałaś ich wygląd- nie jestem pewna, ale to chyba powinno być w czasie teraźniejszym „ma ona długie włosy” itd. Możliwe, że się mylę, bo na gramatyce i tych sprawach to się raczej nie znam, ale wydaje mi się, że tak by brzmiało lepiej
Wiesz co, ja też nie jestem pewna. Opko jest pisane w czasie przeszłym, więc opisywałam ich w tym samym czasie. Pytałam polonistki, jak to powinno być, ale ona zamiast odpowiedzieć zapytała po co mi ta wiedza. Powiedziałam, że do opowiadania, a ona zaproponowała, że mi je sprawdzi. Oczywiście spojrzałam na zegarek, i powiedziałam, że jest już późno, a ja spieszę się do okulisty (w rzeczywistości tak nie było. Trzy przenudne lekcje później, wlokłam się z koleżanką do domu.) i wybiegłam z sali. Więcej do tematu nie wróciłam.
Haha, no okeej serio nie wiem jak to powinno być, więc chyba lepiej skończyć temat Xd
W każdym bądź razie: opko bardzo fajne
Dzięki! ;-D