Przez moją spostrzegawczość (czy też jej brak) wysłałam złą wersję
„Bitwy”. Oto ta lepsza. Postaram się nabazgrać sprostowanie do tego, jak
potwory przedostały się do Obozu, ale nie oczekujcie zbyt wiele. Co
najwyżej beznadziejnego, pozbawionego sensu czegoś 😉
Isabell22
Powoli wracały do niego wszystkie wspomnienia…
Cały obóz szykował się do bitwy. Opustoszałe domki lśniły w blasku zachodzącego słońca, a te poświęcone Apollinowi i Artemidzie wyglądały, jakby jaśniały własnym światłem. Wszyscy członkowie boskiej rodziny sprawdzali stan broni albo wypatrywali hordy potworów, która miała nadejść lada moment. Dzieci Hefajstosa zakładały pułapki, a także dopatrywały w nich wszelkich możliwych błędów.
Wtedy przybiegł Alex i wydyszał:
– Już idą!
Patryk nie dopytywał, co, gdzie i jak. Doskonale wiedział, o co chodzi. Ruszył biegiem, mówiąc do półbogów, żeby zaczęli się ustawiać w szeregi.
Stanął na czele. Do boku miał przypasany sztylet i obosieczny, spiżowy miecz. Wyjął go z pochwy.
Zaczekał, aż napastnicy przejdą przez pole pułapek. Nie patrząc na ziemię biegli, aż nagle wybuchali z głośnym „bum!” i zdziwieniem na paszczach. Nie chciał atakować teraz, bo któryś z jego żołnierzy mógłby zginąć z powodu własnej nieuwagi. Śmierć w obliczu greckiego ognia lub uduszenie przez sieci ze spiżu… Chłopak nie chciał o tym myśleć.
Czuł, że najlepiej będzie, jak zaatakują…
– Już! – wrzasnął. Działali jak dobrze naoliwiona maszyna – jednocześnie pobiegli do przodu i zaczęli walkę. Runęli na wrogów z impetem, tnąc, unikając pchnięć i odparowując je. Potem przeskakiwali nad truchłami i przerzedzali kolejne szeregi. Niewielu z nich poległo.
Jednak początkowy szok minął. Horda przestała się wycofywać, padły pierwsze ofiary.
Obydwie strony zamarły. Generałowie patrzyli na siebie, próbując odgadnąć, jaki krok podejmie drugi.
Patryk w milczeniu rozważał, który plan jest najlepszy. Chociaż nie był synem Ateny, potrafił dobrać dobrą strategię i wyczuć punkt kulminacyjny bitwy. A on właśnie nastąpił.
Chłopak pokiwał głową w duchu. Trzeba było to zrobić. Teraz.
– Naprzód! – krzyknął i pobiegł w tę stronę. Przeciwnik chyba pomyślał o tym samym, gdyż wojska spotkały się pośrodku drogi i znów rozległ się szczęk spiżowych ostrzy.
Przewagę zdobywały potwory. Powoli, lecz nieubłagalnie herosi wycofywali się. Patryk wiedział, że jak zaczną, to już nie skończą.
Zajęli pozycje kawałek dalej, ciągle idąc do tyłu. Dlatego też uczepił się tej resztki nadziei, rozpaczliwego pomysłu, który prawie nie miał szans się powieść.
– Utworzyć krąg! Łucznicy na środku!
Nie wszyscy go zrozumieli, ale ci mądrzejsi pociągnęli innych do formacji. Jej założeniem było utworzenie koła, w którym ci, którzy umieli strzelać stali na środku i w ten sposób bronili reszty.
– Łucznicy! Przygotować się! Zewnętrzne koło siadać!
Dowódca półbogów uważnie przyjrzał się wrogom i zaczął odliczanie.
– Na trzy! Raz…
Wciąż byli za daleko. Strzał wysłany za wcześnie nie zaszkodziłby monstrom, może tylko drasnąłby pierwszy szereg.
– Dwa…
Z kolei strzał wypuszczony zbyt późno mógłby minąć się z celem, co skończyłoby się ich klęską. Jedynie ten oddany w odpowiednim momencie uczyniłby takie straty, jakie on chciał uczynić.
– Trzy!
Gdy pierwsza strzała przecięła powietrze, chłopak wiedział, że moment był idealny. Miał bowiem instynkt, który czynił z niego doskonałego przywódcę.
– Jeszcze jedna salwa! Raz… Dwa… Trzy!
Odczekał chwilę i dodał: – Do broni!
Herosi ruszyli. Mordowali jednego potwora za drugim w przerażającym tempie i szaleńczą radością. On nie był gorszy. Nieliczne spośród drakain i empuz stojących przed nim zaczęły szukać innych przeciwników, większość leżała u jego stóp w postaci żółtego piachu.
Zamierzał właśnie uśmiercić jedną z nich, gdy poczuł piekący ból w klatce piersiowej. Wbiła jego własny sztylet w jego serce. Nawet nie miał ochoty wiedzieć, skąd go wzięła…
Upadł na kolana, wypuszczając miecz z dłoni. Dobrze mu służył przez tyle lat…
Wtedy zalała go kolejna fala cierpienia i legł w trawie, przyciskając rękę do rany. Jakimś cudem nie było tam ostrza, jednak po chwili miał ją umazaną od krwi.
Nikt nie zwrócił na niego uwagi. Wszyscy byli zajęci dobijaniem ostatnich maruderów, radowaniem się wygraną bitwą, opatrywaniem rannych albo opłakiwaniem martwych.
Patryk nie miał pojęcia, ile czasu minęło do przyjścia jakiegoś medyka. Ciemność już okryła ziemię swym czarnym szalem, a Selene rozjaśniła noc gwiazdami. Nigdy wcześniej nie zwracał na nie uwagi, choć jego bliźniacza siostra tyle razy mówiła mu, że są piękne. Nie znał ich konstelacji, ale docenił jej słowa.
Ujrzał przerażony wzrok jakiegoś syna Apollina i upewnił się, że umrze. Jednak nie bał się. Czuł raczej obojętność zmieszaną z niedowierzaniem. Niedawno skończył osiemnasty rok życia… Mógłby jeszcze tyle zrobić – zacząć studia, zostać mechanikiem albo żołnierzem, założyć rodzinę. Teraz stało się to marzeniem niemożliwym do zrealizowania.
Nad ramieniem lekarza zobaczył Isabell – szła do niego, by się pożegnać. Była lekko posiniaczona, ale poza tym wyglądała dobrze.
– Iza… – wychrypiał. Wiedział, że nie lubiła, gdy ją tak nazywał.
– Ciii… odpoczywaj.
– Będę miał na to aż za dużo czasu – Spróbował się uśmiechnąć. Nie wyszło, jedynie skrzywił się z bólu. Chwilę później do uszu ich obojga dobiegło wycie wilka. Po policzku jego siostry przemknęła łza, jak kropla rosy po łodydze kwiatu. Spadła na jego pierś i zmieszała z krwią.
Zza mgły okrywającej jego oczy wyłoniła się odrapana łódź na brudnoszarej rzece, a za jej mętnymi wodami majaczył czarny pałac…
Super! Tak naprawdę nie musiałaś tego poprawić wystarczyło skupić się na następnym! Ale kobieto jeszcze pare dopracowań (w tym już ci pomoże ktoś inny! Ja się na tym nieznam.) i będzie to jedne z najlepszych opowiadań na tym blogu.
Naprawdę masz talent wiec pozostało ci tylko ćwiczyć i pisać.
Czekam na cd!
Niezapominajka
Dziwne… Jak wcześniej tu patrzyłam to tego nie było i wysłałam to kolejny raz, dodając więcej opisów. Ups…
Nie wiem, czy będzie cd. W założeniu miała to być zlepka wspomnień, ale wena przychodzi i odchodzi. Na razie nie mam pomysłu na kolejne wspomnienie.
Isabell22
Fajne! Chyba faktycznie lepsze od poprzedniego, chociaż tamto też mi się podobało! Końcówka była najlepsza, aż się popłakałam .
Mam nadzieję, że napiszesz jak potwory dostały się do Obozu??? A ciąg dalszy będzie?? Plose!
Jak dla mnie to mało się zmieniło, ale i tak jest dobrze. Nadal brakuje rozwinięcia, czegoś więcej. Jakieś małej akcji, wątku na uboczu. Czegoś więcej, co nadałoby głębie opku- ale i tak jest świetnie! 😀
Wysłałaś opowiadanie po raz drugi, tylko po co?
Bitwa dalej jest sucha. Opis samego starcia, zawarty może w dziesięciu linijkach? Dalej to uzupełniająca paplanina, którą dodajemy by ubarwić i wydłużyć opis. A gdzie opis uderzającego o siebie żelaza, Ryki walczących. Gdzie ta wibracja powietrza przepełnionego emocjami?
Nie ma napięcia, które towarzyszy Wojnie. Brak tego zadano w pierwszej, jak i w drugiej części.
Powtórzeń wypisywać mi się nie chce, choć takowe występowały. Składnia ok. Mogę tylko powiedzieć: pisz dalej i slifuj warsztat.
Pozdrawiam,
Nekris
Wysłałam drugi raz, bo się nie pojawiło. Dziękuję za szczerą opinię!
Isabell22