Hejo~
You are my sunshine…
– Wyprostuj się. Nogi ugięte w kolanach. Jedną wysuń do przodu. Ręce sztywno. – Will instruował kolejny już raz tego dnia czarnowłosego chłopca, próbując ustawić go w jak najdogodniejszej pozycji strzeleckiej, co przyniosło jednak dość marny efekt. Widać, że nie kłamał on twierdząc, iż pierwszy raz trzyma łuk w dłoniach.
Nico ściągnął brwi, usiłując się skupić i nie wybuchnąć złością. Nienawidził, kiedy ktoś go poprawiał, nawet jeżeli ów ktoś miał rację i znał się na rzeczy dużo lepiej od niego. Nienawidził nie być idealny. Nienawidził czegoś nie potrafić. Jako dziecko jednego z bogów Wielkiej Trójki, ciążyła nad nim ogromna presja wykazania się i uświadomienia innych w fakcie jaki jest dobry, we wszystkim co robi. Miał świecić przykładem, być autorytetem innych, a mimo to nadal nie potrafił nawet dobrze strzelać z łuku. Spiął się i posłał jedną ze strzał wprost w malutki, czerwony punkcik na oddalonym o kilkanaście metrów słomianym manekinie. Oczywiście nie trafił.
– Zabiłeś ucho. Brawo. – Blondyn poklepał go po ramieniu, uśmiechając się szeroko. Nico nie był pewny czy był to uśmiech który miał na celu go pocieszyć, czy wykpić. Miał nadzieję, że ani jedno, ani drugie, bo ani do litości, ani do kpin względem swojej osoby nie pałał sympatią. – Widzisz? Twój poziom skoczył mocno w górę. Pięć minut temu o mały włos nie zraniłeś jakiegoś bezbronnego drzewa…
Odpowiedział mu jedynie morderczy wzrok ciemnobrązowych oczu, który skomentował śmiechem. Odwrócił się i poszedł po tkwiącą w ziemi niedaleko celu strzałę, a kiedy wracał, jego uwagę przykuł widok siedzącego już pod drzewem chłopaka. Miał zamknięte oczy i wyglądał na zamyślonego, jednak wzrok kogoś, kto spędzał z nim praktycznie każdy swój dzień od trzech miesięcy, potrafił dojrzeć więcej, niż jedynie perfekcyjnie dopracowaną maskę.
Uklęknął przy Nico, przyglądając mu się chwilę. Zanim jego oczy się otworzyły, zdążył położyć na ciepłym policzku dłoń, nie dając mu czasu do zareagowania i uchylenia się przed nią. Oswajanie go ze swoim dotykiem było pracochłonne i wymagało dużo więcej czasu niż te trzy miesiące, jednak wiedział, że jest na dobrej drodze.
– Nie przejmuj się… To dopiero pierwszy dzień. – Powiedział, nachyliwszy się lekko w lewo i zasłoniwszy głową słońce, kiedy dostrzegł jak chłopak mruży oczy. Najwyraźniej raziły go jego promienie.
Czarnowłosy spojrzał na Willa z nieodgadnionym wyrazem twarzy, nadal nieskory do uśmiechu. Słońce świecące za blondynem sprawiło, że jego głowę otoczyły żarzące się promienie, a sam Nico nie mógł oprzeć się krępującej myśli, iż wygląda teraz naprawdę pięknie. Jeszcze piękniej, niż co dzień.
– Jutro wycelujesz w sam środek, zobaczysz. – Dodał po chwili Solace, po czym nachylił się i ucałowawszy go w czoło wstał, trzymając jego dłoń. – Jesteś dobrym strzelcem. – Powiedział z uśmiechem, pomagając mu się podnieść.
– Skąd ta pewność? – Nico posłał mu zdziwione spojrzenie, a słysząc jego komplement, pokręcił lekko głową. Nie był dobry. Był beztalenciem, jeżeli chodziło o łucznictwo i oboje doskonale to wiedzieli.
– Nie kręć głową. – Z ust blondyna wyrwał się radosny śmiech. – Mnie trafiłeś przecież w samo serce.
Pozdrawiam i zabieram się do roboty,
Rena, Daughter of Hades
Opowiadanie jest dobre – lekka, niezobowiązująca miniaturka, ot, zarysowana scenka. Znalazłam kilka miejsc, gdzie przydałoby się coś zmienić – nie są to błędy, raczej niedoszlifowania w stylu.
I dialogi. Zawsze kończysz wypowiedź kropką i po myślniku lecisz z wielkiej litery, co, niestety nie jest poprawne. Nie chce mim się tłumaczyć co, jak i kiedy, polecam ten krótki tekst: http://www.piszmy.pl/zasady-pisania-dialogow-o-dialogach/Chapter.html
I… pierwsze słowa. Nie chcę uchodzić za eksperta, choć z łuku strzelałam, i to nawet z tradycyjnego. Nogi ugięte? Ręce sztywno? Nie wiem. Bardziej to przypomina jakieś starożytne egipskie malowidła, niż współczesność.
Co więcej napisać… Czytało się dobrze. Na treść też nie ma co narzekać. Rób tak dalej.
Ciśnie mi się na usta tylko jedno: „To było takie słodkie” 😉 Solangelo staje się moim uzależnieniem, zwłaszcza po znalezieniu bloga sabertooth-raccoon, która (lub który, nie jestem pewna) rysuje ich fenomenalnie, polecam! Wracając do opowiadania, przyjemne i lekkie. Bardzo lubię twoje prace. Czekam na więcej
Tak, ja również przyznam, że to było słodkie. Nie ‚smakowało’ lecz jak lukier, mega słodki i różowy, ale niczym… mleczna czekolada. Dostatecznie słodka, nie przesadnie, że chce się jeszcze i jeszcze.
Bardzo lubię Twojego Nicka i Twojego Willa, Rena Naprawdę; są bardzo wiarygodni, a ty masz dobre pomysły na miniaturki dla nich, więc… Co tu dużo mówić? Czekam na następną.