Hej. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Niektóre ó zmieniły mi się w ciąg znaków, więc jeśli coś ominę przy poprawianiu, to z góry sorry.
Beth
LONG ISLAND.
Kiedy podczas drugiego dnia treningu na obozie lacrosse’a trener powiedział mu, że jest herosem, wierzenia starożytnych Greków to nie mity, a on musi natychmiast udać się do jedynego
bezpiecznego miejsca dla takich jak on, myślał, że to żart. Jednak twarz trenera wyglądała bardzo poważnie. Tak więc wylądował tu. Przyjechał do Obozu Herosów około godziny temu. Poznał
cztery osoby. Chejrona, centaura, który od pasa w górę był starszym mężczyzną z siwymi włosami brodą i przyjaznej twarzy, a od pasa w dół białym ogierem; Johna, wysokiego blondyna, który
był synem Hermesa, boga złodziei, podróżujących i boskim posłańcem; Joannę, córkę Aresa, boga wojny, ubraną w czarne skórzane spodnie, obcisłą czarną bluzkę bez rękawów i glany,
brązowe włosy spięła w warkocz, jej brązowe oczy zdawały się przewiercać na wylot, a wyraz twarzy mówił, że ma ochotę coś komuś zrobić; Kim, córkę Afrodyty, bogini miłości i
piękności. Miała czarne gęste loki, które opadały jej na ramiona, długie rzęsy i wydatne kości policzkowe. Ubrana była we wściekle różową spódniczkę mini i biały top. Kiedy
zaproponowała Michaelowi, że pokaże mu obóz, Joanna prychnęła.
– Od kiedy lubisz oprowadzać? – powiedziała z ironicznym uśmiechem.
– Kobieta zmienną jest – zamrugała zalotnie w stronę chłopaka. – Właśnie polubiłam.
Wzięła go pod rękę i odeszli.
Gdy doszli do ścianki wspinaczkowej nad płonącą lawą, dziewczyna zachęciła go do spróbowania. Chłopak zdjął swoją skórzaną kurtkę odsłaniając umięśnione ramiona i zaczął się
wspinać. Poszło mu to sprawnie, gdyż miał doświadczenie ze wspinania się po budynku, w którym mieścił się internat, do pokoi innych chłopaków w trakcie ciszy nocnej. Zaraz obok niektórzy
herosi trenowali łucznictwo, szermierkę i inne sztuki walki. Kawałek dalej znajdowały się boiska do koszykówki i siatkówki. Ruszyli w ich stronę. Idąc mijali dziewczynę, która
niebezpiecznie wymachiwała sztyletem. Była wysoką blondynką o błękitnych wpadających w biel tęczówkach. Ubrana była w prostą białą sukienkę i bardzo wysokie jasnobeżowe szpilki
podkreślające jej długie nogi. Miała cerę tak bladą, że wyglądała na chorą. Jednak jej zachowanie mówiło, że czuje się bardzo dobrze.
– Uważa, bo kogoś zabijesz – powiedziała z wyrzutem Kim.
Dziewczyna z mierzyła ją wzrokiem i odrzuciła włosy za ramię.
– Posługuję się nożami od ośmiu lat. I jeśli wyrządzę komuś krzywdę, to tobie i nie rzez przypadek – wyraz jej twarzy mówił, że nie żartowała. Jednak nim córka Afrodyty
odpowiedziała, zmieniła temat. – Gdzie kupiłaś spódniczkę?
– Podoba ci się? – odpowiedziała pytaniem Kim szczerze zachwycona.
– Nie – dziewczyna przewróciła oczami. – Po prostu chcę wiedzieć do jakiego sklepu nie wchodzić.
Brunetce zrzedła mina. Otworzyła usta chcąc coś odpowiedzieć, ale zaraz je zamknęła, ponieważ nie wiedziała, co. Natomiast Michael, gdy usłyszał te słowa zaśmiał się krótko zwracając
na siebie uwagę blondynki. Przyjrzała mu się uważnie i już miała odejść, gdy zauważyła, że Kim oplotła jego ramię swoim. Choć nie należała do dziewczyn, którym podoba się każdy
chłopak, jeśli tylko zaśmieje się z ich żartu lub powie im komplement, to wiedziała, kiedy zacząć rozmowę z chłopakiem, by wkurzyć jakąś dziewczynę. Posłała mu więc jeden ze swoich
wyuczonych uśmiechów i się przedstawiła.
– Ashley Laurens – wyciągnęła do niego rękę.
Gdy on się jej przedstawiał, Km znów się odezwała. Tym razem jednak tak, jakby miała zaraz paść przed dziewczyną na twarz i oddać jej cześć.
– Ta Ashley Laurens? O bogowie! Twój ojciec jest najbogatszym człowiekiem na świecie. Mam plakat z twoim zdjęciem powieszony nad łóżkiem. Nie wiem czemu cię nie rozpoznałam. Widziałam cię
w telewizji podczas gali rozdania Oscarów.
– Widziało mnie wtedy pół świata – powiedziała z irytacją w głosie Ashley.
Jednak nie zraziło to Kim. Zaczęła mówić, że dziewczyna na pewno jest jej siostrą, czyli córką Afrodyty, że jeśli chce, to mogą iść do Chejrona z prośbą, by już teraz mogła
wprowadzić się do domku Afrodyty… Mówiła tak głośno, że po chwili zebrał się wokół nich tłum półbogów. Ashley była coraz bardziej wkurzona i nawet nie próbowała tego ukryć. W
pewnym momencie Kim poprosiła ją o autograf, a gdy usłyszała odmowę, bo blondynka ich nie rozdaje, zaczęła ją wręcz błagać. W końcu Ashley nie wytrzymała.
– Za ile dasz mi spokój? – zapytała, a ponieważ nie doczekała się odpowiedzi dodała – Dziesięć wystarczy?
– Nie poddawaj się, Kim – zawołał ktoś. – Może zaproponuje ci dwadzieścia dolarów!
Ashley przewróciła oczami. Z kim ja się zadaję?, pomyślała.
– Dziesięć tysięcy dolarów – wycedziła kładąc nacisk na drugie słowo.
Zapanowała idealna cisza, nie licząc śpiewu ptaków i szumu fal. Po dłuższej chwili Kim powiedziała, że odejdzie tylko jeśli dostanie autograf. Ashley ledwo powstrzymała się przed
pchnięciem jej sztyletem, który trzymała w dłoni. Jej skóra stała się jeszcze bledsza, a tęczówki niebezpiecznie białe. Wpatrywala się z nienawiścią w brunetkę. Ta złapała się za
głowę i upadła na kolana.
– Przysięgnij, że nigdy więcej o nic mnie nie poprosisz – zażądała Ashley.
– P-przysięgam – wyjąkała po chwili. – Na Styks.
Ashley odrzuciła włosy za ramię, rzuciła jej pogardliwe spojrzenie i odeszła. Kim rzuciła za nią, że pójdzie z tym do Chejrona i również zniknęła.
„-Podoba ci sie???
-Nie po prostu chcę wiedziec do jakiego sklepu nie wchodzic.”-
Hahahaha… dobre. Take ironiczne poczucie humoru jest najlepsze!!!
Fajna jest ta cala Ashly, trochę gwiazdorzy… ale jej poczucie humoru mnie rozwala.
Koncówka, moim skromnym zdaniem, byla najlepsza.:-)
To o sklepie – naprawdę dobre 😀 Uśmiechnęłam się aż, co tu na stronie się często nie dzieje wśród opowiadań.
Polubiłam Ashley, taka gwiazdeczka z ciekawą mocą i charakterem, no.
Opko czytało się nieźle, jest spora poprawa od pierwszej części. Przyjemnie, bez chaosu, gdzie był potrzebny opis – tam był; bohaterowie naturalni, choć zabrakło reakcji ludzi na upadek Kim. Ale nawet mi się podobało Oby tak dalej! 😀
Mikeila – Cieszę się, że polubiłaś Ashley. Jeśli chodzi o to, że trochę gwiazdorzy, to powiem ci, że po prostu chciałam przedstawić różnorodność wśród nastolatków. Sama, gdybym poznała ją osobiście, pewnie nie za bardzo bym ją polubiła, ale lubię takie postaci w książkach. Moi ulubieni bohaterzy zazwyczaj są wredni i uważają się za lepszych od innych 😉
Carmel – Dziękuję. Przyznam, że ten rozdział pisało mi się łatwo, jeśli chodzi o opisy. Natomiast reakcja na upadek Kim będzie w kolejnym rozdziale.