ej! To moje pierwsze opowiadanie. W ogóle od niedawna jestem na tej stronie. Mam nadzieję że się Wam spodoba. Przepraszam za błędy i że tak o sobie, ale było mi łatwiej pisać w ten sposób.
Mam na imię Atena. Mieszkam z babcią i macochą. Moja przygoda zaczęła się w ostatni dzień roku szkolnego (kończyłam szóstą klasę) i gdy wraz z moją najlepszą przyjaciółką-Dominiką, zbierałyśmy się do wyjścia z sali, pani od matmy prosiła żebyśmy jeszcze chwilę zostały, bo chce z nami porozmawiać. Zgodziłyśmy się. Zawsze była bardzo sympatyczna, więc Domi zamknęła drzwi i zapytała o co chodzi. Nagle nauczycielka zamieniła się w czarnego anioła-ducha burzy. Dołączyły do niej pani od polskiego i pani od angola. Zaczęłyśmy wrzeszczeć z bezsilności, ale chyba nikt tego nie słyszał. Wyjęłam z kieszeni breloczek z sową, który w ciągu sekundy zamienił się w sztylet.
-to się nazywa wielofunkcyjność!-zawołałam, ale Dominika była zajęta okładaniem polonistki różową szczotką do włosów. Szybko do niej dołączyłam zabijając dwa potwory. Została już tylko nasza wychowawczyni. Niestety sto razy silniejsza i odporniejsza od dwóch pozostałych. Dominika wrzasnęła.
-Córko Ateny, ucisz swoją siostrę-bachora Afrodyty!-warknęła burzowa dama.
Na szczęście ktoś usłyszał krzyk Domci i w pędzie rozwalił drzwi. Była to pani od plastyki, ale nie miała na sobie spodni. Teraz dopiero zauważyłam, że ma koźle nogi! Odwróciła uwagę napastniczki, przez co my z Dominiką zdążyłyśmy zadać jej śmiertelny cios. Tak jak jej kumpele, matematyczka, rozpadła się w pył. Pani od plastyki wytłumaczyła nam, że ona jest satyrem, a my półbogami. Dowiedziałam się,że ja jestem dzieckiem mojej babci i wszystkich olimpijskich bogów oprócz Hadesa, Apollina, Hery i Artemidy, ale największą opieką otoczyła mnie Atena i dlatego noszę jej imię, a także, że Dominika jest córką Afrodyty Najlepsze jest to, że nasi rodzice o tym wiedzieli i nic o tym nie mówili. Pani od plastyki mówiła że jest naszym opiekunem i, że musi nas bezpiecznie DOSTARCZYĆ do obozu herosów, który jest gdzieś w Ameryce, ale teraz możemy iść do domów i jechać na wakacje. Pokazała nam jak korzystać z Iryfonu i mówiła że jak by się coś działo to mamy się z nią w ten sposób kontaktować, a telefony to możemy wyrzucić, bo to jest jakby dawać potworom sygnał o treści „Hallo! Tu jestem! Chodź tu i mnie zjedz! „
Kiedy wyszłam ze szkoły długo myślałam o tym co się stało. Potem zairyfonowałam do mojej babci (tak właściwie matki, ale wolę na nią mówić babcia) i opowiedziałam jej o wszystkim, po czym dowiedziałam się, że kobieta która z nami mieszka nie jest nawet nikim z rodziny, tylko tak śmierdzi, że potwory nie mogą mnie wyczuć. Babcia prosiła także, żebym się nie zdradzała z nową wiedzą.
Gdy doszłam do domu, drzwi otworzyła mi macocha. Ale ona nie była człowiekiem. Była Erynią! Walczyłam z nią i ją pokonałam. Wyjęłam z pięć walizek i spakowałam wszystkie moje rzeczy, po czym zapakowałam rzeczy mojej babci, i zairyfowałam do Magdy (tak miała na imię nasza satyrza opiekunka). Powiedziała że już biegnie. Skomunikowałam się z babcią i jej o wszystkim opowiedziałam. Ona oczywiście o niczym nie wiedziała. Zauważyłam że erynia się odradza w zaskakująco szybkim tempie, więc wystawiłam walizki z całym naszym dobytkiem przed mieszkanie i zamknęłam drzwi na wszystkie możliwe zamki. Gdy tylko zniosłam (a właściwie zrzuciłam) wszystkie walizki z czwartego piętra spotkałam się z Magdą, która opowiedziała wszystko Dominice i umówiła się, że do niej wpadniemy. Moja babcia też już wiedziała o miejscu spotkania. Gdy dotarłyśmy do domu Dominiki, okazało się, że nie mamy jak dojechać do Ameryki. Wtedy wpadłam na pomysł. Skoro byłyśmy po część córkami bogini piękna, miałyśmy dar przekonywania. Nie wiem jakim cudem, ale w ciągu kilku minut dobiegłyśmy do salonu szybkich samochodów terenowych i namówiłyśmy sprzedawcę żeby dał nam jeden pojazd. Jestem także córką Hefajstosa, więc bez najmniejszego problemu dodałam do auta kilka przydatnych gadżetów np. przyśpieszenie, coś żeby mógł latać i pływać oraz w pełni wyposażoną kuchnię, łazienkę i 5 sypialni. Tata Domi szybko ich spakował, więc kiedy wróciłyśmy z samochodem do domu odrazu wzięliśmy się do pakowania rzeczy do auta. Ok. 18:00 moja babcia wróciła z pracy, ale zamiast wyruszyć w drogę do razu, zostaliśmy u Dominiki na noc. Następnego dnia koło 5:00 zaatakował nas niezbyt sympatyczny minotaur, co dało nam pretekst do natychmiastowego opuszczenia miejsca naszego pobytu. Moi towarzysze zajęli go na chwilę, podczas gdy ja wmontowałam do samochodu naprawdę BOSKI kamuflaż. Sprawdziłam czy wszystkie ważne funkcje potrzebne żeby przetrwać są wbudowane w samochód po czym wyruszyliśmy. Nikt nie czuł się zmęczony, ponieważ dzień wcześniej poszliśmy spać około 19:00, a poza tym taka pobudka działa lepiej niż 10 mocnych kaw. Moja babcia zrobiła nam pyszne śniadanie w kuchni samochodowej. Tata Domci prowadził, a Madzia tłumaczyła nam co się stało. Teraz mieliśmy tylko jeden cel-dojechać do Obozu Herosów żywi. Dzięki kamuflażowi i przyśpieszeniu pędziliśmy 320/h i nie zauważył nas żaden fotoradar. W ciągu ok. 15 sekund dojechaliśmy do stoczni, gdzie jakiś chłopak ze dwa lata starszy ode mnie, walczył z cyklopem. Rzuciłam do niego mój wielofunkcyjny breloczek, ponieważ nie miał żadnej broni. Przedmiot zmienił się tym razem w łuk z trzema strzałami, a młodzieniec uśmiercił swojego prześladowcę za pierwszym strzałem.
-Łał!-krzyknęłam, a on się odwrócił. Był cudowny. Miał bujne blond włosy, niebieskie oczy i wyglądał jak bóg. Miał masę siniaków i zadrapań, a jego ciuchy były podarte. Podszedł do auta, żeby oddać mi brelok, a Magda wytłumaczyła mu co zaszło i zapytała czy nie ma żadnego opiekuna. Odpowiedział, że jest sierotą i nigdy nikogo nie obchodził. Po krótkiej naradzie ustaliliśmy, że może jechać z nami. Był jeden problem-mieliśmy tylko pięć sypialni. Cyklop się odradzał, więc nie miałam czasu na dobudowanie kolejnej.
-Przenieś się do mnie.- powiedziała Dominika- ja się już rozpakowałam, ale ty chyba jeszcze nie.
-No, nie rozpakowałam się, a to jest niegłupi pomysł.-odpowiedziałam po czym zwróciłam się do chłopaka- A ty? Jak się nazywasz?
-Mam na imię Wiktor.
-Chcesz jechać z nami do Obozu herosów-padło pytanie Magdy.
-A czy tam są potwory.
-Nie. Nie ma tam ich. To jedyne bezpieczne miejsce dla herosów.
-Ok. Mam nadzieję, że to nie będzie dla was zbyt wielki problem.
-No wsiadaj!-rozkazałam.
Wsiadł, a ja zaprowadziłam go do jego sypialni, przy okazji zabierając swoje rzeczy do pokoju Dominiki. Wtedy moja koleżanka powiedziała, że Afrodyta prosi żebyśmy przekazały Wiktorowi nowe ciuchy. Dałyśmy je mu i podziękowałyśmy naszej matce. Wiktor się wykąpał, a moja babcia zrobiła mu omlet na śniadanie. Mówił, że jest pyszny i, że od miesiąca jadł tylko suche bułki. Nagle odezwał się tata Dominiki.
-Zamknijcie wszystkie okna i drzwi! Niech każdy się czegoś złapie, albo zapnie pasy! Atena co zrobić żebyśmy mogli zanurkować?
Podeszłam do niego i powiedziałam:
-Najpierw musi pan wjechać do wody, tak, że prawie całe opony będą zanurzone, a potem niech pan wciśnie ten przycisk-powiedziałam wskazując na przycisk z hipokampem.
-Jestem trochę zmęczony. Przez dwa dni nie spałem. Mogę się położyć?-rzekł nowy
-Ok. Obudzę Cię jak będzie coś ważnego-odparłam, po czym zwróciłam się do Magdy-Jak ja właściwie powstałam? Przecież kobieta z kobietą nie mogą mieć dzieci, a poza tym Atena jest dziewicą.
-Bo to było tak-zaczęła satyrka-bogini magii żuciła czar na Atenę. Olimpijka na widok śmiertelnika, niezależnie od jego płci zakochiwała się w nim i we wszystkim co było wokół niego . Z tego powodu Zeus zabronił Atenie oglądać śmiertelników. Niestety pewnego dnia twoja śmiertelna matka została wprowadzona na Olimp, przez Aresa. Odrazu dołączyli do nich: Zeus, Afrodyta, Hermes, Hefajstos, Dionizos i Posejdon. Wszyscy chcieli ukryć gościa Aresa przed Ateną. Niestety bogini bardzo się nudziło, więc wyszła na spacer po Olimpie i zobaczyła twoją matkę w otoczeniu bogów. Klątwa sprawiła, że zakochała się w nich, a jak Atena się zakocha, to powstaje dziecko, które potem wychodzi z jej głowy. Tak właśnie ty powstałaś. Na szczęście, po twoich narodzinach bogini magii zdjęła klątwę z bogini mądrości. Ty przez tą sytuację jesteś dzieckiem tych bogów i masz ich błogosławieństwa i moce z nimi związane. Jesteś najpotężniejszym herosem.-dokończyła.
-Acha…-powiedziałam lekko zaskoczona.
Płynęliśmy w milczeniu przez kilka godzin z prędkością 100km/h, ponieważ pod wodą przyśpieszenie nie działa. W końcu postanowiłam sprawdzić, czy telewizja działa. Działała. Z wiadomości wynikało, że nasi rodacy się dziwią, co w Bałtyku robi wieloryb (ten wieloryb to w rzeczywistości był nasz samochód). Nasza sąsiadka zgłosiła zaginięcie. Na szczęście nie nasze, tylko puszki piwa.
Moja mama postanowiła zrobić obiad, ale nie miała ognia, więc musieliśmy się wynurzyć. Stwierdziliśmy, że gdybyśmy polecieli było by szybciej. Wcisnęłam odpowiedni przycisk i łódź podwodna zamieniła się w samolot. Zaczęliśmy się unosić. Dzięki przyspieszeniu w ciągu dwóch godzin znaleźliśmy się nad Ameryką, gdzie niestety zabrakło nam paliwa i zaczęliśmy spadać. Byliśmy tuż po obiedzie i podczas spadania chciało nam się żygać. Wyjęła zapasowy kanister z benzyną, a Zeus pomógł mi zapanować nad wiatrem, tak aby coś zostało ze mnie i z samochodu. Zatankowałam i nasz lot się wyrównał. Byliśmy bezpieczni. Mimo to postanowiliśmy wylądować, wywietrzyć samochód i się przejść. Wylądowaliśmy. Poszliśmy na spacer i wróciliśmy potwornie głodni. Niestety wszystko co przygotowaliśmy do jedzenia zniknęło.
-Kto to zjadł?!-zapytałam
-Na mnie nie patrzcie-powiedziała Dominika-kto, jak kto, ale ja wiem, że o figurę trzeba dbać!
-Ja cały czas prowadziłem. Jestem już tym zmęczony! Ej! Gdzie jest Magda?-powiedział ojciec Domi
Magda siedziała u siebie i oglądała telewizję jedząc NASZE KANAPKI!!!
-Przepraszam, ale jak się stresuję to dużo jem-próbowała się usprawiedliwić.
Na szczęście trochę kanapek zostało. Po kolacji zatrzymaliśmy się, żeby nasz kierowca mógł się umyć. Wiedzieliśmy, że był już zmęczony, bo przez cały dzień prowadził.
-Ok. Kto teraz prowadzi?-zapytałam
-Ja mogę- odpowiedział Wiktor.
-Ale ty nie masz prawa jazdy!-krzyknęła moja babcia
-W nocy i tak nie patrolują. Chyba lepiej jak ja poprowadzę, bo już to robiłem kiedy uciekałem przed potworami, niż ktoś z was, kto nigdy nie miał w rękach kierownicy, albo zmęczony tata Dominiki.
-On ma rację-przyznała Dominika
-Niech jedna z was, dziewczyny, ze mną zostanie, żebym przypadkiem nikogo nie rozjechał-poprosił chłopak
-Ja zostanę-zgłosiłam się-Magdo! Gdzie jest ten obóz?
-On jest przy zatoczce Long Island
-To ponad 300 km. Nie będę jechał szybko, żeby nic się nie stało, więc będziemy jechać przez całą noc!-powiedział-Dasz radę Atena? Mówiłaś, że wstaliście o 5:00, a tylko ty i ojciec Domi nie spaliście w dzień.
-Dam radę! Najwyżej zamienię się z kimś-mówiąc to, spojrzałam wymownie na przyjaciółkę.
-Dobra-powiedziała-ale, mogę cię już zastąpić. Możesz się położyć.
-Jak się położę to i tak nie zasnę.-rzekłam-muszę przemyśleć kilka spraw, a tak to się wam przydam. Myłam się jako trzecia, więc zdążyłam jeszcze pogadać z Dominiką. Zastanawiałam się, czy cieszy się, że jesteśmy siostrami. Cieszyła się z tego, ponieważ bardzo się lubimy, ale powiedziała, że cieszy się, że Atena jest moją bliższą mamą. Dla mnie to też była ulga. Przynajmniej nie będziemy mieszkały ze sobą i nie będziemy miały siebie dosyć.
-Czy Wiktor ci się podoba?-zapytałam
-Jest bardzo sympatyczny i przystojny, ale to nie jest mój typ.-odpowiedziała moja siostra-wiem, że tobie się podoba.
-To aż tak widać!?-krzyknęłam
-Nie, ale jak ktoś cię zna, to wie, że dla nikogo na kim ci nie zależy, nie poświęcisz ani minuty snu.-zaśmiała się Dominika
Skończyłyśmy rozmowę, ponieważ musiałam iść do Wiktora. Na początku gadaliśmy o tym, kiedy potwory zaczęły nas prześladować, a potem powiedział mi, że się mu podobam. To była cudowna noc. Niestety około godziny 6:00 zaatakowały nas Erynie. Była wśród nich ta którą pokonałam. Został nam już tylko kilometr do Obozu. Jedna z nich usiadła nam na dachu. Zaczęłam nas pakować. Nie składałam niczego, więc zajęło mi to łącznie 10 min. Obudziłam towarzyszy, a oni natychmiast się ubrali i opuścili pojazd z którego nie wiele zostało. Wiktor powiedział, że mamy uciekać, a on pokona potwory. Dałam mu breloczek, który znowu zamienił się w łuk, po czym uciekłam. Nie minęło 5 minut, kiedy chłopak padł nie przytomny. Wzięłam potwory na siebie, ale niestety zdążyły już uśmiercić moją babcię. To wprawiło mnie w złość. Zaczęłam każdej Eryni po kolei odcinać głowę. W końcu wszystkie były martwe. Magda powiedziała, że tata Dominiki nie może wejść na teren obozu, ponieważ nie jest herosem. Powiedział, że da radę jakoś wrócić do domu. Po skończonej rozmowie spostrzegliśmy, że Wiktor się obudził. Był w stanie dotrzeć na obozu na własnych nogach. Okazało się że nasz cel jest bardzo blisko. Gdy przeszłam przez bramę moim oczom ukazał się Percy ze swoją dziewczyną-Annabeth. Podbiegłam do nich i wrzasnęłam:
-To Percy! To Percy! Czytałam o Tobie kilka książek (prawie wszystkie)!
-Fajnie!-odpowiedział-A ty to?
-Mam na imię Atena, jak bogini mądrości.
-Magdo! Czy to TA Atena?
-Z tego co wiem, tak. Ale dzisiaj powinna zostać uznana.
Annabeth oprowadziła mnie po obozie, a ja jej wszystko opowiedziałam.
-O co chodzi z TĄ Ateną-zapytałam
-Ostatnio Rachel, znaczy wyrocznia-zaczęła.
-Wiem! Czytałam książki!-przerwałam
-Powiedziała, że Atena, dziecko wielu bogów, wraz z szóstką innych herosów, BYĆ MOŻE powstrzyma bogów przed zniszczeniem siebie na wzajem, przez co BYĆ MOŻE uratuje świat.
-Annabeth?
-Tak.
-Czy ty wierzysz, że to o mnie chodzi?
-Nie wiem co o tym myśleć. Dzisiaj prawdopodobnie zostaniesz uznana.
-A Dominika?
-Ona już była uznana. Tak mówiła Magda.
-Jestem trochę głodna. Kiedy śniadanie?
Annabeth się roześmiała.-Najpierw musisz spotkać się z Chejronem.
-Ok.
Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że zostawiłam swoje walizki przy wejściu do obozu.
-Annabeth. Czy wiesz może, gdzie są moi przyjaciele?
-Pewnie. Byli tak zaskoczeni tym co zrobiłaś, że nawet nie ruszyli się z miejsca.
-Skąd Ty to wiesz?
-Wiesz, ja ich poprostu przez cały czas widziałam.
Pobiegłyśmy do nich. Wzięłam swoje walizki i poszliśmy do Wielkiego Domu. Chejron wyszedł nam na przeciw.
-Najpierw rozmawiały z nim tylko Annabeth i Magda, a później dołączył Percy. Chejron się odwrócił, po czym zwrócił się do nas
-Wiecie gdzie jesteście i co się dzieje?
-No, mniej więcej tak-odpowiedziała Domi-Atena czytała książki o Percy’m i mi o nich opowiadała. Poza tym Magda nam tłumaczyła.
-Dobrze, że Riordan to napisał, przynajmniej mamy jeden problem z głowy. Ty Dominiko jesteś córką Afrodyty?
-Tak, ale dlaczego nie wiecie czyim dzieckiem jest Wiktor i nie macie pewności do Ateny?
-Bo oni jeszcze nie byli uznani-wyjaśniła Magda-Pamiętasz jak kiedyś na plastyce upadłam na kolana, a Atena zrobiła to samo? To dlatego, że widziałyśmy znak Afrodyty nad twoją głową.
-A inni go nie widzieli?- zapytała Dominika
-Nie. MGŁA im to zasłoniła. Zwykli śmiertelnicy nie widzą tego co my, bo by tego nie zrozumieli. Zawsze szukają innego wytłumaczenia, a MGŁA im w tym pomaga.
-Acha…-powiedzieli równocześnie Wiktor i Domi.
-Idźcie na śniadanie. Ja jeszcze porozmawiam z Ateną.-powiedział Chejron
Zmartwiło mnie to, ponieważ byłam bardzo głodna.
-Chejronie-zaczęłam-dzisiaj zginęła moja mama. Czy da się coś zrobić żeby wróciła. Wiem, że mimo iż Hades jest moim wujkiem, to mi jej nie zwróci.
-Masz rację, ale na pewno trafi do Elizjum.Dzisiaj prawdopodobnie zostaniesz uznana. Jeśli to Ty jesteś TĄ Ateną, to niezwłocznie będziesz musiała wyruszyć na misję.
-Annabeth mówiła coś o jeszcze siódemce herosów. Kto ze mną wyruszy?
-Ona, Percy, Piper, Leo, Nico di Angelo i dalej zależy kto się zgłosi.
-Fajnie, ale jak brzmi przepowiednia?
-Rachel powiedziała tylko:”Ośmioro Herosów na misję wyruszy
Nienawiść powstrzyma, lub olimp zrujnuje zespołem dziecię bogów pokieruje…” Dalszej części niestety nie znamy.
Chejron był świetnym słuchaczem. Wszystko rozumiał, nawet skróty myślowe.
-Widzę, że jesteś głodna-powiedział centaur-chodźmy na śniadanie!
To był genialny pomysł. Jedyne o czym teraz myślałam to jedzenie. Poszliśmy na śniadanko. Było pyszne siedziałam przy stole z Chejronem, Wiktorem i Dominiką.
-Gdzie jest Dionizos?-zapytałam
-Wyjechał-odpowiedział centaur-naprawdę dużo wiesz o tym miejscu.
Kontynuowaliśmy jedzenie. Na moim talerzu znajdował się chleb z dżemem malinowym, a w szklance świeżo wyciśnięty sok pomarańczowy.
Kiedy wszyscy zjedli, Chejron wstały, stanął na środku jadalni i powiedział:
-Chciałbym wam przedstawić troje nowych obozowiczów. To jest Dominika-córka Afrodyty, to Wiktor, jego rodzica jeszcze nie znamy, a to jest Atena.-zakończył.
Obozowicze zaczęli szeptać. Wiem o czym rozmawiali. Nagle nad moją głową pojawił się ogromny, świecący znak Ateny, który po chwili znalazł się za moimi plecami. Po nim kolejno pojawiały się i znikały znaki: Aresa, Afrodyty, Hefajstosa, Zeusa, Posejdona, Dionizosa i Hermesa. Wszystkie znikały po kilku sekundach, ale znak Ateny świecił nade mną do końca uznania.
-To ona jest tym dzieckiem z przepowiedni.-powiedział Chejron podnosząc się z kolan.
Dopiero teraz zauważyłam, że wszyscy klęczeli.
-Zobaczymy co umiesz.-rzekł centaur
Okazało się że umiem całkiem sporo i że mogę już jutro wyruszyć na misję. Wszyscy herosi towarzyszyli Chejronowi podczas sprawdzania moich umiejętności.
-Chejronie.-zaczęłam-Nie chcę narzekać, ale mam jedno pytanie.
-No powiedz-powiedział centaur
-Do jutra jest tylko jedna noc, ale mam nadzieję, że tu wrócę, i gdzie ja będę spać?-wykrztusiłam
-Na śmierć o tym zapomniałem!-krzyknął centaur-Dominika-Ty będziesz mieszkała w domku Afrodyty, Wiktor-dopóki nie wyjaśni się kto jest twoim rodzicem mieszkasz w domku…-w tym momencie przerwał, bo nad głową Wiktora pojawił się znak Apollina i wszyscy uklękli-Apollina-dokończył-a ty Ateno zamieszkasz…
-U nas-przerwała mu Annabeth-Za jej plecami cały czas był znak Ateny-dodała
Ucieszyłam się gdy to usłyszałam.
-Dobrze, teraz możecie się rozejść do domków. Domki w których są nowi zostają zwolnione z treningów i dyżurów.
Wszyscy zaczęli nas witać. Ale szybko się rozeszli. Poszłam do domku Ateny. Był tam świetny wystrój.
-To co-powiedziała moja grupowa-jutro wyruszamy na misję.
-No-odpowiedziałam-boję się…
-Spokojnie-próbowała pocieszyć mnie Annabeth-od nas zależy tylko los całego świata. Niema się co martwić.
-Fajnie-bąknęłam-kiedy pójdziemy po przepowiednie?
-Jak przyjdzie Rachel.
-Czy Nico jest w obozie?
-Nie-powiedziała Annabeth
-Poprawka-odezwał się ktoś za jej plecami-Jestem tu!
To był Nico! Razem z Annabeth opowiedziałyśmy mu o wszystkim.
-No, to jutro wyruszamy.-podsumował syn Hadesa-Nie idziecie po przepowiednie?
-Wiesz-powiedziała Annabeth-Najpierw musi przybyć Wyrocznia.
Ciąg dalszy nastąpi.
Pozdrawiam Annabeth01
Ogólnie super. Wydając się w szczegóły nieco gorzej. Mocno widać brak przerw. Jedna zbita masa. To nie ułatwia czytania. Powtórzenia. One również przeszkadzają. Akcja strasznie pędzi w niektórych miejscach. Zwolnij.
Na koniec treść i coś co ja nazwałbym mini błędem. Niewiadomo czy Leo i Kalipso dotarli do obozu. Fajnie za to, że wspomniałaś o książkach i ich autorze. Podoba mi się twój tok myślenia.
Przypomina mi się też pewne opowiadanie które kiedyś było na blogu. ,,Potomkini wielu bogów”. Nieco podobne pod kilkoma względami np. bardzo mi się podoba 😀
Czekam na kolejną część
Mikeila córeczka Hadesa
Ps. Sorki za błędy. Autokorekta fonowata.
Ciekawa treść, fajni bohaterowie.
Czasem nie było akapitu, gdzie indziej znaku zapytania. Trochę brakowało mi uczuć, a liczby w tekście piszemy słowem, np. W ciągu piętnastu sekund dojechaliśmy do stoczni…
Mam nadzieję, że nie potraktujesz tego jako krytyki w pełnym znaczeniu tego słowa, zwłaszcza że jestem nowa
Isabell22
Ciekawe opowidanie. Było dość długie i faktycznie odczuwało się brak przerw.
A tak dokładniej:
1. W niektórych miejscach wydawało mi się, że brakuje kropek.
2. Nie jetsem pewna czy kobieta może byc satyrem.
3. To było trochę dziwne, że do swojej mamy mówi babciu.
4. Fakt faktem, że akcja trochę pędzi.
Mimo to bardzo mi sie podobało, było cikawe i duuuużżżżoooooo się dIziało .
O i jeszcze takie pytanie: Czy Atena wiedziała od początku, że jest półbogiem, czy nie, bo nie mogłam się do czytać, a nie wiem czemu bardzo mnie to zaciekawiło???
Plus za to to, że opowidanie jest o Percim :-*
Już nie mogę się doczekać kolejnej części 😛
Więc do zobaczenia, a może raczej do opowiadania. No nieważne, sama się zaplątałam :-!
Nie wiem, czy powinnam cię oceniać, zważając na to, że sama LEDWO UMIEM CZYTAĆ, a co dopiero pisać opka, ale śmiem twierdzić, że akcja strasznie pędzi i gdyby dodać jakieś opisy, to zajęłoby to z pięć razy więcej miejsca niż teraz. Ale pomysł fajny, no i witaj na RR! (nie ważne, że też jestem krótko :I)
Super, ciekawa fabuła lecz wszystko dzieje się za szybko. Brak odstępów i kropek. Spokojnie, zwolnij trochę. nikt cię nie pędzi. Uwierz mi parę małych poprawek, a to będzie naprawdę dobre.
Ps. najbardziej tą zbyt szybką akcję odczuwało się gdy pani od matematyki zamieniła się w potwora i tp. Nie napisałaś nic o tym czy one są przestraszone nie opisałaś wyglądu potworów i tp.
Więc czekam na następną część z małymi poprawkami 😉
– Ann
Jak dla mnie opowiadanie niespecjalnie długie, ale na szczęście boskie, też nie krótkie
Dobra, to tak; najpierw błędy ogólne. Czasem złe postawione przecinek (np. Powiedziała że już biegnie). Akurat w tym wypadku polecam po prostu poczytać, kiedy stawiamy przecinki, bo nawet sobie z nimi radzisz jak na pierwsze opko, ale czasami ich nadużywasz lub zapominasz o nich 😉
Po drugie; LICZBY W OPOWIADANIACH PISZEMY SŁOWNIE! I nie, to nie ma być krzyk, ale takie wyróżnienie, bo według mnie to bardzo ważne 😉
Po trzecie; takie skróty jak „ok.” piszemy… Hmmm, pełną formą? Niech będzie. Czyli „około”
Po czwarte; powtórzenia są fujka, unikamy ich Np. w opisie tego chłopaka mogłoby się pojawić; miał, posiadał, cechował się i takie tam
Po piąte; „Skąd Ty to wiesz?” — „Ty” powinno być z małej, to nie jest list 😉
Po szóste; opisy. Wiem, niby każda wie, jak wygląda Persiak, ale bohaterka mogłaby zauważyć: „Myślałam, że będzie wyższy/szczuplejszy”, bo skoro czytała książki, to pewnie wyobrażała sobie jego wygląd i nie tylko jego
Akcja; pędzi, skacze i krzyczy. Więcej przemyśleń i opisów, to ją spowolni.
Tyle podam – mam nadzieję, że to Ci pomoże na przyszłość uniknąć podobnych błędów
Teraz fabuła; początek jest bardzo mocno streszczony, co ma jakiś swój urok, ale wolałabym czytać z „Teraz” niż „Co było wcześniej”. Wtedy, jakby to było z Teraz, mogłabyś zabawnie przedstawić sytuację, gdy Domi bije potwora szczotką itp, no ale to według mnie. Mimo wszystko sporo rzeczy działo się za szybko, znikąd chyba pojawiły się następne potwory (wspomniałaś, że się pojawiły, no ale jak?) i wiem, Atena niby mądra, nasza Atena niby książki czytała, ale ja za żadne skarby tego świata bym nie rozpoznała Ducha Wiatru czy Erynii. Choć może Erynię tak, ale Ducha? Szybciej pomyślałabym o ukrytej kamerze.
Trochę nienaturalne uczucia naszej Ateny, jej zachowania też. Przerażona, ale nagle podrzuca bryloczek i BUM! ma miecz i zabija potwory. Nie kupuję tego, no sorry :/
Jest trochę jak u Persiaka, ale zmieniłaś szczegóły i to plus, znaczy te szczegóły. Miła Erynia? Fajnie 😀
Ogólnie; laska, potencjał masz. Jak na pierwsze opko piszesz OK, to nie jest rewelacja, ale, kochana, widziałam miliard opek o niebo gorzej napisanych, a Twoje jest w porządku. Mogłabyś trochę bardziej wyrwać się z kanonu, poprawić błędy, dodać więcej przemyśleń i opisów i będzie serio spoko. Tylko nie rób idealnej bohaterki! Niech ma jakąś wadę, no… zero orientacji w terenie? Z tgo można by było zrobić parę ßmiesznych sytuacji
Przepraszam za błędy, piszę z telefonu. I mam wielką nadzieję, że się nie zraziłaś po moim komencie, Pyszczku, uwierz – chcę pomóc, po to te wszystkie rady 😉
Przeczytam kolejną część (To nie groźba xD)
WITAMY NA RR, ANNABETH! 😀
Dzięki za wszystkie komentarze! Wiem już nad czym pracować. A co do pytania, o to, czy Atena wie, że główna bohaterka jest herosem, to mam odp. Tak, wie.
Ten komentarz nie będzie zbyt pozytywny. Piszę go jakiś czas po pojawieniu się tutaj tego opka, bo nie bardzo mam ochotę potem odpowiadać autorce.
Czytasz na własną odpowiedzialność. Za wszelkie urażone uczucia nie odpowiadam.
Nawiązując do tego, co trzeba poprawić, to popieram Carmel i podpisuję się pod jej komentarzem. Zawsze słuchaj jej rad, są bardzo pomocne.
A co do moich odczuć i ogólnego odbioru opowiadania: przez jakieś 85% czułam się, jak podczas czytania streszczenia szkolnej lektury: niby wszystko jest, ale niezbyt fajnie się to czyta. Co chwilę tylko „walczyłem z nią i ją pokonałam”, „była sto razy mocniejsza”, „zmieniła się w cośtam”, „zrobiła to i tamto”… Długo by wymieniać. Zamiast napisać, że zmieniła się w ducha burzy, opisz, jak to zrobiła.
Wybacz, ale im dalej w las, tym niżej moja szczęka opadała, i tym bardziej niszczyłaś mój mózg. Przeczytaj to jeszcze raz. Przeczytaj rozdział którejkolwiek książki Riordana, w której poznajemy nowego herosa. Porównaj. Twoja bohaterka jest LEKKO ZASKOCZONA gdy dowiaduje się, źe jest hiper zajebiaszczym horoso-kopem, który umie… Wszystko.
Opowiadanie, w którym dwie dwunastolatki, zupełnie nieumiejące walczyć, pokonują bez żadnego problemu trzy potwory, dowiadują się, że są dziećmi bogów, w tym jedna z nich wielu (Niby wytłumaczyłaś, jak to się stało, ale i tak wydaje mi się to na maksa dziwne i beznadziejne wytłumaczenie, niemające żadnego sensu….), nastolatka dodaje do samochodu pięć sypialni, z racji tego że jest też córką Hefajstosa (Jak???), chłopak walczy bez ŻADNEJ broni z cyklopem, po czy zabija go jednym strzałem z brelo… znaczy łuku, samochód z kuchnią, łazienką i tymi wszystkimi bajerami zmienia się w łódź podwodną i…i… Bosz, przeczytaj to wszystko! Czemu?! Moje serce właśnie pękło na pól. Mega-ultra-hiper-zajebista dwunastolatka, która pewnie sama mogłaby pokonać wszystkich tytanów i gigantów, która po kilku godzinach w obozie wyrusza na super ważną misję ratowania świata… Mam jeszcze jedno pytanie. Do wszystkich, którzy skomentowali czymś w stylu: „mega ciekawe, dużo się dzieje, jeszcze kilka poprawek i byłoby genialnie”… Czy wam się to podobało?
Idę czytać fielgą trujdze. To chyba ostatnie opko, które ma jakiś sens na tym blogu. Ludzie, ROZUMIEM, ŻE WSZYSCY JESTEŚCIE TU NOWI, I ŻE NIE MACIE DOŚWIADCZENIA W PISANIU, ALE PO PRZECZYTANIU TEGO NIE MAM JUŻ SIŁY. JAK MOŻNA NAPISAĆ COŚ TAKIEGO!?
Być może dobrze robię, wycofując się z tego bloga. Chyba jestem na niego za stara.
Nie przeczytam następnej części. Nie odpowiem na hejty, które posypią się na mnie po tym, jak wyślę ten koment. Nie pojawię się tutaj przez następny tydzień. Sama miałam kiedyś pomysł ma napisanie opka o dziecku wielu bogów, ale tego nie zrobiłam, bo pojawiła się „Potomkini wielu bogów”.
Hej, to było chyba pierwsze Opko, które tak zjechałam. Musiałam. Nie chcę, by pojawiały się tu tego typu rzeczy. Pozdrawiam.
*tu zwykle się podpisuję, ale tym razem mi się nie chce*
A ja myślę ,że mimo kilku pomyłek to opowiadanie jest świetne!!!
Rozumiem że nie wszystkim się mogło podobać ale czy trzeba zaraz rzucać teksty typu ” Po przeczytaniu tego nie mam już siły ” albo „Jak można coś takiego napisać”.
Mnie to opowiadanie bardzo się podobało i czekam na drugą część 😉
P.S Myślę że jaj przyjaciółka jest bardzo zadowolona, że o niej napisała
i jest( tak samo jak ja) dumna, że napisała tak fajne opowiadanie !
Jane – pojechałaś. Ale ja się z tb zgadzam. Przyznam, że nie dobrnelam do końca, co się jeszcze nigdy nie zdazylo. Nawet najnudniejsze książki typu „Buszujacy w zbożu” przeczytałam. Co prawda same dialogi, ale skończyłam. Tu przerwałam na momencie, gdy mówiła, że jest dzieckiem swojej babci. Jak to możliwe? Slyszalam o tym tylko w przypadku Edypa i Jokasty. Ona była babcią swoich dzieci.
Po drugie nie ma czegoś takiego jak kobieta-satyr. Sayuriwie łączą się z driadami i nimfami albo czymś takim.
Nie wie, że jest herosem, ale wie żeby wyciągnąć breloczek? Dziwne. Wiem że Jason wiedział by podrzucic monetę ale to co innego. Nie zapominaj o tym.
Wiem, że pisanie nie jest łatwe, ale ten tekst brzmiał jakby ona opowiadala to koleżance. A i wtedy podaje sie wiecej szczegółów.
To tyle ode mnie. Do reszty nie dobrnelam więc nie skomentuje.
Sorry, ale w stu procentach zgadzam się z Jane. Z każdym słowem.
Pani od Plastyki nie może być Satyrem.
Nie podoba mi się składnia całego tekstu.
Jak dla mnie przeciętnie napisanie.
Pomysł nie najgorszy choć widziałam bloga o podobnej sytuacji.
Pani od Plastyki nie może być Satyrem.
Nie podoba mi się składnia całego tekstu.
Jak dla mnie przeciętnie napisanie.
Pomysł nie najgorszy choć widziałam bloga o podobnej sytuacji.
XOXOXO
Ciutofne Ciećko?
Ciutofny Cieć?