Tym razem dedykacja trafia do Jane i Carmel.
Wszedłem do środka. Pomieszczenie było imponujące. Wszystkie meble wykończone złoceniami. Po prawej stronie stał drewniany stolik. Przy nim postawiono fotel. Taki sam ustawiono naprzeciwko. Dopiero po chwili zobaczyłem dwa psy. Były one inne od takich zwykłych włochatych – jeden złoty drugi srebrny. Zamiast oczu miały rubiny. Z wyglądu przypominały charty, miały dużą moc wyczuwałem to. Reyna zauważyła moje zainteresowanie.
– To Aurum i Argentum moje psy. Umieją wyczuć gdy ktoś kłamie. – Jestem ciekawy jak to działa. Zaczynają szczekać jak ktoś będzie próbował oszukać innych? Będę musiał się kogoś zapytać. Ta myśl pozwoliła mi się uspokoić na chwilę.
– Frank! Zszedłbyś na chwilę?! – No nie, znowu się zamyśliłem i zapomniałem gdzie jestem.
-Jasne! – Odpowiedział dziewczynie jakiś głos z góry. Po chwili usłyszałem kroki na schodach. Stałem jak głupi nadal przy drzwiach. Czułem się nieswojo, mam dopiero 14 lat a już jestem na przesłuchaniu. Znaczy, tak to odbieram.
-Hmm? – Mruknięcie wyrwało mnie z kolejnego transu. Muszę nad tym popracować. Chłopak który zszedł na dół był ubrany w ten sam strój co Reyna. Złota zbroja i fioletowe prześcieradło, powiewające niczym peleryna. Jak u jakiegoś supermana. Jednak od niego nie było czuć aż takiej władzy jak od mojej przewodniczki. Miałem do niego respekt, ale nie był on aż taki wielki jak ten który czułem do niej. Jego krótko przystrzyżone czarne włosy i silne ramiona nie pasowały do trochę dziecinnej twarzy. Miał w około siebie aurę wielkiego wojownika. Jestem pewny, że jest synem Marsa.
– Hej. Tak w skrócie. To jest William. – wskazała na mnie. – Zauważyłam go przed Małym Tybrem walczącego z Pytonem. Nie był u Lupy.
– Pewnie grek. – Mając ciągle przed oczami widok Franka w ubraniu supermena wysilałem się żeby traktować go poważnie. – Chociaż nie wygląda.
– W tym właśnie rzecz. – Odpowiedziała mu Reyna. Ja ciągle walczyłem ze sobą by się nie zaśmiać gdyż w mojej głowie rodziło się coraz więcej nowych scenariuszy ratowania świata przez tego chłopaka. – Usiądź zobaczymy co z tobą zrobić. – Od razu chciałem wykonać jej polecenie. Zdziwiło mnie to ponieważ nie przywykłem do wykonywania czyichś zachcianek. Jednak zrobiłem co rozkazała.
– Do góry są raporty dotyczące ostatnich misji. Mogłabyś je przejrzeć? – Frank zwrócił się do przyjaciółki. Na co ta tylko skinęła głową i poszła na górę.
– Nie wiesz kim jest twój boski rodzic? – Tym razem mówił to do mnie. Nie mogłem się skupić miałem ADHD. Po chwili zastanowienia zdecydowałem się odpowiedzieć.
– Na pewno jest to bogini. Mam podejrzenia lecz nie wiem na pewno. – Udało mi się! Nie zaśmiałem się i odpowiedziałem z sensem! Jestem z siebie dumny!
– Posługujesz się jakimiś mocami? – Czym? Ten chłopak naprawdę przypomina supermana szczególnie jak mówi o tych mocach. Dlaczego tak trudno zachować mi powagę? Jeszcze przed chwilą się bałem. Popatrzyłem na niego. Mówił na serio. Hmm.. moce?
– Nigdy nie przejawiały się u mnie szczególnie. – Przeszukiwałem moją pamięć. Odczułem jaki byłem głodny. Nie jadłem od dwóch dni. Wracając do tematu mocy. Pamiętam tylko jeden moment w którym ja powodowałem coś dziwnego. – Chociaż, pamiętam takie coś: byłem wtedy strasznie wściekły.- Tak.. to nie była wściekłość to była furia. Dzień w którym brutalnie zamordowano mojego ojca. – dookoła mnie trawa i wszystkie rośliny zaczęły więdnąć… umierać. – Czemu mu to mówię? Był bardziej zdziwiony niż ja. Jego brwi podniosły się do góry.
– Jeszcze kiedyś.. – Chciał coś powiedzieć, ale drzwi otworzyły się z hukiem. Podskoczyłem na krześle. Frank szybko podbiegł do chłopaka który był sprawcą zamieszania. Nieznajomy był wysoki i miał blond włosy. Niebieskie oczy aktualnie były przerażone. Na sobie miał pomarańczową koszulkę z napisem OBÓZ PÓŁKRWI.
– Michael…trucizna…szybko…pomóżcie – Tyle chłopak zdążył powiedzieć zanim ruszył z powrotem do miejsca z którego przyszedł. Nagle znikąd pojawiła się Reyna i razem z towarzyszem ruszyli za nim. I co ja miałem zrobić? Siedzieć i czekać? Nie. Dołączyłem się więc do gromadki pędzących w stronę budynku wyglądającego jak szpital.
Od razu zapachniało lekami. W końcu nieco zwolniliśmy i weszliśmy do pokoju oznaczonego numerem osiem. W środku na szpitalnym łóżku leżał chłopak z czarnymi jak smoła włosami. Był on zbudowany jak kulturysta. Jednak jego żyły od nacięcia w nodze aż do klatki piersiowej były czarne. Mój głód minął. Teraz nic bym nie zjadł.
– Niedawno to zobaczyliśmy.- Wskazał w stronę nogi. – Nie umiemy wynaleźć antidotum, a trucizna postępuje.
– Śmiertelna? – Zapytała dziewczyna. Chłopak kiwnął głową. Po raz kolejny zapytam się: co ja tu robię? Wtedy przypomniało mi się, jak przez miesiąc obserwowałem jakiś obóz dziewczyn strzelających z łuków. To co robiły było wariactwem. Tak sobie biegały po lesie strzelając do potworów. Nie będzie to moje hobby. Zobaczyłem wtedy jak rozpoznawały truciznę, i jak wybierały na nią antidotum. Ukradłem im plecak. Miały w nim wszystkie odtrutki jakimi dysponowały. Wracając do aktualnej sytuacji. Jeszcze raz spojrzałem na chłopaka. Warto spróbować?
– Masz próbkę krwi? – Odezwałem się do blondyna. Wszyscy drgnęli. Pewnie zapomnieli, że tu jestem.
– Tak. Ale co cię to obchodzi? – O nie tak to się nie bawimy. Ja tu próbuję pomóc a on mi tu takimi tekstami wyjeżdża. Postanowiłem puścić tą uwagę mimo uszu.
– Czy byłbyś taki dobry i mi ją podał? – Nie przesadziłem? Raczej nie. Potem mi się oberwie teraz nie ma na to czasu. Ściągnąłem plecak i zacząłem w nim grzebać. Czułem ich spojrzenia. Jednak chłopak wyjął coś z szafki.
Znalazłem przezroczysty płyn o dziwnym zapachu. Wziąłem od niego fiolkę z krwią i wkropiłem płyn. Jej kolor zmienił się na żółty. Znowu szukałem w plecaku, ale tym razem antidotum. Podniosłem buteleczkę.
– Proszę. Oto antidotum. – Wszyscy patrzyli na mnie otwartymi oczami. Zacząłem się zastanawiać czy mam coś nie tak z włosami. Superm.. znaczy Frank wziął ją ode mnie i potrząsnął.
– Jesteś pewny? – Zapytał. Nie byłem pewny.
– Skoro on i tak umiera to co mamy do stracenia? – Moje wypowiedzi są coraz bardziej sensowne. Chyba się starzeje. Tym razem spojrzał na Reynę. Ona tylko kiwnęła głową.
– Musimy mu zaufać. – Czułem się zaszczycony. Wezbrała we mnie taka radość, że chciałem zacząć się śmiać. Na szczęście tylko się uśmiechnąłem. Blondyn zabrał im flakonik i wstrzyknął zawartość choremu. Czekaliśmy w napięciu. Zacząłem tracić nadzieję. W tym właśnie momencie zaczął nabierać koloru a trucizna cofała się. Po kilku minutach czarnowłosy chłopak otworzył oczy.
Dedykacja? Dla mnie? 😀
Wow, dużo się dzieje jak na drugą część.
Dość sporo błędów interpunkcyjnych, tzn. braków przecinków.
Radzę Ci przeczytać to jeszcze raz, na głos, i zastanowić się, jak być to powiedziała. W większości przypadków działa, tam gdzie robisz przerwę podczas mówienia będzie przecinek. Chodzi o to, że bohater nie może mówić bez przerwy, bez nabierania oddechu
Druga sprawa to przemyślenia Willa. Fajnie, że są, ale czasami biorą się… no nie wiadomo skąd. Kiedy chcesz naprowadzić bohatera na jakąś myśl, musi pojawić się coś, co ma związek z tą myślą i tym, o czym myślał przedtem. Przykład:
~”(…) Przy nim postawiono fotel. Taki sam ustawiono naprzeciwko. Dopiero po chwili zobaczyłem dwa psy.”
Tutaj nie jest to duży… błąd stylistyczny, ale Lepiej byłoby napisać coś łączącego myślenie o fotelu i psach, np. „(…)naprzeciwko. Byłem tak pochłonięty podziwianiem sali, że dopiero po chwili(…)”
~”Mój głód minął” Chyba lepiej byłoby napisać „Straciłem apetyt”
~” Był on zbudowany” Bez on brzmiałoby lepiej 😉
~” Po raz kolejny zapytam się: co ja tu robię?” Hmm? Trochę nie rozumiem, co robi tutaj to zdanie xD
~” Wracając do aktualnej sytuacji.” No cóż, wolałabym coś w rodzaju Hmmm… że niby bohater zastanawia się.
Wiesz, to są drobne błędy stylistyczne. Zdarzają się każdemu, dlatego czasem lepiej zapytać kogoś jak on by to powiedział, by uniknąć nienaturalnie brzmiących dialogów. Nie przejmuj się, jeśli komentarz jest dość długi, ponieważ to oznacza że ktoś postarał się go napisać, a nie tylko coś tam walnął, nawet nie czytając tekstu.
Powodzenia w dalszym pisaniu!
Jane
Popieram Jane- byków nie ma, są błędy stylistyczne, źle sformułowane zdanie, niepotrzebne słowo itp; choć ja się nie znam. sama nie pisze, więc wolę nie udzielać nikomu niepotrzebnych rad, które wręcz mogą coś namieszać
Rozdział super, z rozdziału na rozdział jest coraz lepiej! 😀 Choć brakuje mi tutaj płynności w przechodzenia z jednego na drugie; raz piszesz o jednej rzeczy, a następny akapit jest o czymś zupełnie innym! 😉 Popracuj, a będzie miodzio :*
#Czasem zabrakło spójnika („ALE miały dużą moc, wyczuwałem to)
#liczby piszemy w opowiadaniach słownie (czternaście lat)
#interpunkcj
większość innych błędzików wypisała Jane, zresztą i tak ją nieco powtórzyłam. Otóż opko może się zrobić dobre, bo potencjał ma i jeśli dobrze kojarzę to poprawka już lekka nastąpiła. Bohater jest nieco nienaturalny, konwersacje też, ale im więcej będziesz pisać tym będzie lepiej Możesz nawet zapisywać wypowiedzi Twoich znajomych, zauważyć, że każdy mówi inaczej (slang itp.). Urzeczywistnić opko 😉
PS. Przepraszam, że komentarz tak późno :/