Mówili mi, że jestem za drobny, by walczyć. Że nie będę w stanie podźwignąć miecza. Że ugnę się pod ciężarem zbroi. Że nie podołam w walce z potężniejszym.
Mówili mi, że jestem za wątły by przeżyć. Powinienem umrzeć w pierwszych dniach mojego istnienia. Zbyt mały, żeby ułożyć sobie życie. Selekcja mnie zwalczy. Nie uda mi się przetrwać. Mówili mi to wszystko, pochylając się nad moją kołyską.
Mówili mi, że jestem zbyt wolny, by biegać. Że nie uda mi się w porę odparowywać uderzeń przeciwnika. Mówili mi, że nie zdążę uciec, będąc ściganym.
Odpowiedziałem im, że ucieczka nie leży w mojej naturze. Że moje ciało mnie nie określa.
Wyśmiali mnie za te czcze słowa.
Przez całe życie więksi, masywniejsi i szybsi wmawiali mi, że sobie nie poradzę. Że zostanę zepchnięty na sam koniec, że nie powinienem przeżyć, że teraz nie uda mi się przetrwać. Górowali nade mną swoim wzrostem, budową i sprawnością. Ja górowałem nad nimi rozumem.
Gdy nadeszła wojna wielu poległo. Najwięksi ginęli od zadanego ciosu czy zatrutej strzały. Najpotężniejszym kres przynosił ogień. Choroby nie oszczędziły najbardziej sprawnych.
Dzisiaj stoję na ziemi, która jest mogiłą poległych. Tych wszystkich najlepszych, najzacniejszych, najszybszych, pierworodnych. Stoję i drwię z ich pozornej mocy. Stoję i drwię z ich przeświadczenia, o tym, że bezpieczeństwo zapewnia im ich siła. Nie byli silni. Byli słabi. Za słabi, by przetrwać. Za słabi by stawić czoło selekcji. Ich wzrost, budowa, sprawność nie uchroniły ich przed zgubną pychą. Myśleli, że należy do nich świat. Myśleli, że są w stanie panować nad wszystkimi żywiołami. W ich sercu płonął ogień, napędzany wielkimi, światłymi ideami. Niestety zalała ich powódź rzeczywistości. Musieli się zmierzyć z marnością, która określa żywot ludzki.
Teraz leżą, odpoczywają po bitwie. Tak piękni, muskularni, opaleni. Ojczyzna w zamian za wszystkie zasługi, które świadczyli w jej imię, przyozdobiła ich serca, pięknym kwiatem o pąsowej barwie. Kwiatem, który z każdą chwilą się rozrasta. Kwiatem, który zapuścił już korzenie w przyszłych pokoleniach. Zasłużyli na ten wyjątkowy order.
………………………………..
Teraz leżą tutaj bezwładni, bladzi, wychudzeni. Z cierpkim obolem ojczyzny pod językiem. Brudni, poszarpani, opanowani przez robactwo. Lecz nadal doskonali, bo na wzór bogów.
Agat
Wspaniała praca natchnęła mnie do pisania a to jest coś 😉
Krótkie, ale to dobrze- skłania do przemyśleń. Podoba mi się opis poległych, to że odpoczywają. Praca dobra, ślicznie posłużyłaś się wielokrotnie metaforami, nie było powtórzeń. Super 😉
Bardzo mi się podobały porównania i opisy tych którzy umarli. Śliczne. Praca staranna, dobrze napisana, wciągająca. Więcej takich, serio- bardzo fajnie je sie czyta
śliczne jest przede wszystkim wykonanie. Treść znana, czytałam już takie opka o zbliżonej tematyce. Ale bardzo ładnie i barwnie przedstawiłaś to wszystko.
Te porównanie z kwiatem jest boskie 😀 Naprawdę, bardzo mi się podoba. Zresztą całe opko przypadło mi do gustu – sama jestem mała, więc może to się do tego przyczyniło, ale ogólnie wszystko fajne. Krótkie, ale sensowne i z dobrym pomysłem. Ostatnie zdanie jest idealnym podsumowaniem, więc oprócz tego, że zabrakło przecinka (spójrz na pierwsze zdania w pierwszym i trzecim akapicie, a potem na pierwsze w drugim akapicie :)), niczego się nie czepiam Z przyjemnościà to przeczytałam.