Moi kochani, kolejny raz Kiwa w akcji :”) Rozdział według mnie spoko, toteż dedykuję go Kirze, Eos i irysce 😀
Mam nadzieję, że przypadnie Wam do gustu
UWAGA! Na naszym blogu jest Konkurs związany z Fielgą 😉 Jeśli ktoś z czytelników chce- zapraszamy do udziału!
Całuski, Carmel/Przykurcz/Największa-Wielbicielka-Pipes-Na-Świecie–Bo-Piper-Po-Raz-Kolejny-Ratuje-Jej-Dupę ;*
PS. Pipes, nwm, co tam nabazgrałaś zamiast „Carmel”, ale wiedz, że Ciebie nienawidzę :-*
PSS. Nie zamiast! Dodałam tylko parę tytułów, to wszystko :’) TEŻ CIĘ KOCHAM SIOSTRZYCZKO :-*!
Wiecie co? Coraz częściej dochodzę do wniosku, że chyba jednak jestem egocentryczką. Naprawdę. Bo, szczerze, przecież myślę tylko o sobie, a nawet jeśli pomyślę o kimś innym, to jedynie o tym, co ta osoba mogła mi dać. Świetny przykład? Pójście do Oliwiera.
Nawet nie pomyślałam, że ten chłopak coś robił. Po prostu uznałam, że skoro on mi znalazł sztylet, to on mnie będzie uczył (a raczej próbował uczyć, z naciskiem na próbował) walczyć. Więc jako Całkowita Egocentryczka poszłam do niego do Domku. A raczej próbowałam dojść – jak zwykle zabłądziłam w akcji.
– Do cholery jasnej, nie mogliby zrobić wielkich tabliczek z napisem: Tu mieszka ten i ten Idiota? – warczałam z irytacją, kiedy starałam się znaleźć Domek Ateny wśród tysiąca innych mieszkanek.
Cały ten Obóz został okropnie rozplanowany; Domek znajdował się przy Domku, oczywiście z różnymi numerami. Jakby jeszcze zrobili, że dwudziestka stała obok dwadzieścia jeden, byłoby OK, ale tak to beznadzieja totalna. Do tego całe to miejsce przypominało jakiś koncert – nie ważne czy pójdę w lewo czy prawo, i tak musiałabym się przepychać oraz ocierać o innych ludzi. Bleee. Oni nie mieli nawet grama dobrego smaku, żeby ustawić jakieś VIP-owskie przejście lub coś? A tak to wszystkie te plebsy chodziły wokół mnie i stykały się ze mną ramionami. Chyba poproszę Chejrona o odkażacz jak tak dalej pójdzie! Nienawidziłam, gdy inni w jakikolwiek sposób dotykali mnie, w ogóle jak oni śmieli? Jeszcze mnie zarażą jakąś chorobą pospólstwa… Fujka na maksa.
Na dodatek miałam już w cholerę dość tych ludzi! Szczerzyli się swoimi mega słodkimi uśmiechami w stylu: ,,Chodź ze mną, pobawimy się w seryjnego morderce w piwnicy! Ty będziesz sobie siedziała z odrąbaną głową i zakrwawioną koszulką, a ja zrobię posiłek godny Hannibala Lectera! Będzie zabawa!”. To jednak nie najgorsze! ONI MÓWILI MI ,,CZEŚĆ!”. Nie znałam ich nawet, a do tego jakim prawem odzywali się do mnie. Pewnie pedofile, byli ślepi i nie rozróżniali twarzy. Ehhh, czasem posiadania niskiego wzrostu było niefajne, a szczególnie, kiedy w grę wchodzili daltonistyczni ślepi nastoletni pedofile. Wtedy życie naprawdę wydawało się banistyczne.
Dziennik Beznadziei: Bycie nastoletni ślepi pedofile z zerowym gustem, którzy bawili się w psychopatów. Mega słodziaśnie, rzecz jasna.
Przygryzłam wargi, decydując się wykonać super samobójczy ruch, a mianowicie odezwać się do kogoś i zapytać, gdzie jest ten cholerny Domek. Mhm, byłam już na skraju desperacji – conversy obtarły mi pięty! Czy wy wiecie jak to boli?! Nie? No więc to bardzo boli!
Rozejrzałam się szybko, szukając jakiegoś miło (albo normalnie, kto jak woli) wyglądającego Obozowicza i na pierwszy ogień poszła chyba jakaś para. Dziewczyna miała jasne, okropnie ścięte, ale ogólnie ładne włosy i nawet z daleka, czyli z jakiś dziesięciu metrów, widziałam jej okrągłą mordkę. Ogólnie jednak na ciele też była zaokrąglona i przy mnie pewnie przypominała kulę do kręgli, choć na grubą nie wyglądała – bardziej to wina za pełnej figury. Chłopak natomiast doprowadzał tę laskę do depresji; przypominał kościotrupa, miał wystające kolana i chude ramiona.Jenyyy. Nienawidzę takich przedstawicieli płci brzydkiej, no wiecie, takich ze szczupłymi nogami oraz twarzami, którzy wydawali się gorsi od wychudzonych modelek Victoria Secret. Kiedy patrzyłaś na taką dziewczynę z wklęsłym brzuchem i kończynami aż do nieba, czułaś zazdrość, no ale kurde, istniała też myśl: ,,Ja również mogę tak wyglądać!’‚. Natomiast tutaj? ,,Ja również mogę mieć tak samo patyczkowate i owłosione nogi!”. Och, taaaak, każda laska o tym marzyła. Serio.
Pojawił się jedynie taki plus, że chłopak przynajmniej nie był nadmiernie wysportowany i wydawał się całkiem ładny… Choć nieee, on nosił okulary, takie wielkie kujonki. Geniastycznie, będę gadała z nerdem. Bo po co szukać dalej, skoro znalazłam już parę milutkich herosków?
Westchnęłam, a na mojej twarzy pojawił się wyćwiczony śliczny uśmiech, od którego na moim nosie znajdowały się podobno słodkie zmarszczki (Jak zmarszczki, nawet mimiczne, mogą być słodkie? No jak?) i ruszyłam w stronę tych dalto… dobrych obywateli. ,,Pamiętaj, Kiw, musisz mieć pozytywne nastawienie do świata!” – w uszach rozbrzmiał mi głos mamy. Taaaaa, a ta dwójka wcale nie próbowała siebie nawzajem nadziać na miecz. Stop! Nadziać na miecz?! Przecież chwilę temu rozmawiali! Kurde, zawraca… kurde do kwadratu, dziewczyna mnie zauważyła. Nosz cholera, trzeba podejść.
– Taaak? – zapytała pyzata mordka, unosząc brwi i posyłając mi rezolutny uśmieszek. Jej to przyszło z łatwością, mi policzki zdrętwiały, oto sprawiedliwość tego świata!
Blondi trzymała okularnika za ramię, a ostrze sztyletu znajdowało się tuż przy jego krtani. Mimo to ten dziwak uśmiechał się szeroko, jakby świetnie się bawił.
Dziennik Beznadziei: Zapytanie o drogę dwójki Dziwaków Daltonistów z możliwością bycie pedofilami lub, patrząc na ilość driad w Obozie, zoofilami.
Ej, zaraz, nimfy to zwierzęta?
– Wiesz, one by się raczej fochnęły z przytupem za takie pytanie. – Blondynka miała banana na twarzy, a nerd gapił się na mnie jak na wariatkę. Co się gapisz, to nie ja łaziłam w takich słoikach!
Co? Co ona właśnie powiedziała…?
Wow. Ja zadałam tamte pytanie głośno… Ten Obóz naprawdę zmienia mnie w jedną z nich! NIEDŁUGO ZACZNĘ SIĘ SZCZERZYĆ I LATAĆ W DALTONISTYCZNEJ KOSZULCE! NIE! JA NIE CHCĘ! Miałam jeszcze możliwość zostać kimś nawet normalnym, nosz kurde, nie! Weźcie sobie Rowllens na kolejnego daltonistycznego zombiaka, ona się nadaje! Posiadała już idealną fryzurę, a raczej jej brak, i wygląda jakby ktoś w przeszłości kopnął ją martensem w twarz! Wprost idealna! Szczególnie, że nawet Milos – Obozowy kociak – nie chciał z nią tańczyć na imprezie, więc nikomu jej nie będzie szkoda. Nawet mój brat dopłaci wam za zabranie tej ofermy! Ja zresztą też!
– Gdzie jest Domek Ateny? – warknęłam, piorunując ich wzrokiem. Musiałam z nimi jak najmniej rozmawiać, wtedy ta zamiana mogła nie wyjść i wezmą Rowllens na daltonistycznego zombiaka!
Jeny, to niegłupie… Ta laska raczej nie miała szansy skończyć w życiu inaczej, niż żebrząc o dolara, więc to jej się opłaci, a ja mogłabym sprzedawać lalki zombie! Skoro bachory płci żeńskiej (choć nie tylko), kupują te całe Monster High, to Lalki Zombie będą sprzedawać się niczym ciepłe bułeczki! Ale zaraz, kto będzie chciał taką Rowllens? Dzieciakom będą śniły się koszmary, już lepiej zainwestować w Lalkę Zombie Esmeraldy i Dziecka z Kapusty. Zapewne przez to będę promować nadmierną chudość (Niech szlag weźmie wszystkie dziewczyny i ich nogi składające się z samej skóry i kości! Chłopaków szlag zresztą też niech weźmie!), ale co zrobić? Lepiej to, niż twarz przyszłej żony potwora Frankensteina, oczywiście, nie obrażając tego monstrum.
Brrrr. Nawet ci wieśniacy co przyszli po niego z pochodniami nie życzyliby mu takiej żony, jestem tego pewna.
– Po takim pytaniu o zwierzęta bardziej myślałam, że chcesz się zapytać, gdzie są najbliższe stowarzyszenia Greenpeace, ale… – Nie dałam dokończyć Blondi, uznając, że ta chyba nie odpowie mi dość szybko na te pytanie. Tak więc trzeba było poudawać wredną, no wiecie, nikt nie lubi ludzi wrednych.
Natomiast ja dzięki Thomasowi i Scholi miałam doskonałe wzory.
– Mam ci przeliterować moją wcześniejsza wypowiedź? – Założyłam ramiona na piersi i przyjęłam zirytowaną minę, czyli normalną mimikę twarzy Scholastyki. Następnie wydęłam dolną wargę oraz wywróciłam oczami. O, świetnie. Jeśli ta laska teraz mi nie odpowie, tylko będzie przedłużać konwersacje, to jakaś sadystka. Przynajmniej wtedy będę wiedziała, kto był krewnym Asha i Alexa…
Pyzata wyprostowała się i naraz nagle puściła chłopaka oraz sztylet. Broń upadł z cichym hukiem, który był nieporównywalny do wywalenia się nerda. Ten zaliczył glebę z odgłosem wystrzału armaty, a teraz leżał na krzyżu z przekrzywionymi okularami i ułożoną w nieładzie mysią czupryną. Wyglądał zabawnie, jednak to nic w porównaniu z jego ni to poważnym ni to jęczącym tonem:
– I dlatego Amy nie powinna bawić się mieczem.
Niewiele myśląc wymieniłam się spojrzeniami z Blondi i wybuchnęłyśmy śmiechem. To zapewne dziwacznie, bo ja wyjątkowo cała się umalowałam (Nienawidzę krost, a już szczególnie takich na czole! Co z tego, że wyskakują mi raz na rok – i tak ich nie znoszę!), a jako że nie miałam pod ręką tylko kosmetyki Lolity, przypominałam fankę ciemnej strony. Natomiast Pyza… była pyzą. Chyba dostałam głupawki, bo na tą myśl zaczęłam się jeszcze głośniej śmiać.
Nie wiedziałam kiedy to się stało, ale w jednej chwili stałam, no cóż, po drugiej stronie nerda, a w następnej opierałam się o ramie dziewczyny, żeby nie upaść. Obie tak bardzo zajęłyśmy się swoimi salwami wesołości, aż nie zauważyłyśmy, że ludzie nas wytykają palcami, dopóki mysiowłosy nie oświadczył nam tego tonem pouczającego ojca. To sprawiło, że chyba upadłabym na glebę, gdyby Blondi nie przytrzymała mnie w pasie.
– N-nieźle – zachichotałam – On ma taki zabawny głos!
Spojrzałam na Pyzę z dołu – byłam od niej niej sporo niższa, a ci to nowina! – która przybrała wyraz twarzy rozleniwionego kota.
– Nie śmiej się z jego głosu – skarciła mnie – Tylko ja mogę! – Puściła do mnie oczko, a ja jej pokazałam język w odwecie i odsunęłam się gwałtownie od niej.
Fuuuuj. Pewnie przez ten jej durny dres miałam na sobie mnóstwo zarazków! Naprawdę muszę iść do Oliwiera i może go wyjątkowo poprzytulam, żeby te bakterie przeniosły się na niego. ,,A nagrodę za najlepszy plan dostaje…
– Coś mi pękło. Pomożecie mi wstać?
… ten facet na ziemi?!”
– Zaraz, już ci mówię, że ‚nie’, tylko poinformuję tą małą, gdzie jest Domek Ateny – Otworzyłam usta chcąc warknąć, że nie jestem mała, ale natychmiast je zamknęłam. Wreszcie ktoś mi wytłumaczy! Hurra ja!
– No więc, mordeczko, to ten Domek obok nas. – Wskazała budynek o jasnych ścianach i spadzistej dachówce znajdujący się po naszej lewej.
To chyba jakiś żart. Jeny. Niemal czułam jak stałam się czerwona pod tapetom i chyba naprawdę jakimś cudem prześwitywało, bo Blondi zaczęła znowu suszyć ząbki, a nerd mruknął: ,,Serio nie zdawał sobie z tego sprawy?”.
Więc zrobiłam coś, żeby zachować resztki godności.
– Wiedziałam. – A po chwili już zamykałam za sobą drzwi od Domku.
Czasami jestem taka głupia. Ale to pewnie przez ten Obóz. Wysysa logiczność.
**************************
– Yo, Oliwier, ty amorze nasz, twoja lala przyszła! – Gdy tylko zamknęłam drzwi przywitał mnie wysoki krzyk.
Jak na komendę odwróciłam się w stronę głosu oraz prawie nie wywaliłam się na jakąś dziewczynę, która stała nie tyle niepokojąco, co po prostu za blisko. Efekt ten potęgowało to, że była mojego wzrostu i teraz gapiłam się w jej ogromne oczy pełen błysków oraz żarzące zielone pasemka. Laska wyszczerzyła się do mnie ukazując rząd równych drobnych zębów, a ja najchętniej schowałabym się za drzwi. Lubiłam być w centrum uwagi, ale nienawidziłam jak ktoś się na mnie tak otwarcie gapił. No bo naprawdę, idziesz sobie spokojnie i czujesz, że ktoś wlepia w ciebie gały. I idziesz i dalej to czujesz. Pierwsza myśl wtedy? To pewnie pedofil/morderca/moher, czyli monitoring całego osiedla/koleś, który pracował w kinie, kiedy urządziłeś z kolegami bitwę na popcorn! Masakra, mówię wam. A było w tej sytuacji jeszcze gorzej, bo ta Wariatka chwyciła mnie za ramiona, a następnie przyciągnęła mnie do siebie i kiedy już byłam pewna, że zaraz mnie zadźga nożem, przytuliła mnie, oplatając swoje pajęcze ręce wokół mnie.
NOSZ CHOLERA, TO JA JUŻ WOLAŁABYM SIĘ WYKRWAWIAĆ OD OSTRZA!
– Bleee. Puść mnie, do cholery! Mam już dość, że wszyscy tak uwielbiacie kontakt fizyczny i lampienie się na innych! KUPCIE SOBIE CHOMIKI I JE GWAŁCIE WZROKIEM! – Odepchnęłam ją, a jej naszyjnik z zielonymi kapslami od… jakiegoś dziwnego napoju zadźwięczał donośnie.
O. Jeny. Czy oni mogliby wreszcie przestać mnie obmacywać?! Do cholery jasnej, pozwę ich! No, a za nim sprawa pójdzie do sądu, to…
– Mała, bez bulwersów, ja tu nie mam ochoty na wysłuchiwanie twojego darcie mordy, co nie? Ja po prostu chcę poznać laskę, u której będę druhną, bo bogowie wiedzą, czy zaraz Oliwier nie trafi na twoją listę Antyspoko i tyle będzie z balangi.
Zamarłam w połowie jej wypowiedzi patrząc na nią spojrzeniem pod tytułem: ,,Jesteś-dziwniejsza-ode-mnie-jeny-święte-kogo-ja-spotkałam-idę-się-schować-pod-kołdrę-zanim-uznasz-mnie-za-swojego-chomika”.
Dziennik Beznadziei: Poznanie dziewczyny, która chyba ciebie uważa za swojego chomika. To jest dopiero antyspoko.
– Hope, daj Kiwie spokój. – Dopiero teraz dostrzegłam, że za tą Miłośniczką Chomików stały materace, a na nich siedział Oliwier, Dais i jakiś nastolatek, tym razem nie nerd. Szczęście boskie, miałam już dość okularników. Są strasznie niemili, nie uważacie? Ale to pewnie przez to, że musieli nosić takie coś na twarzy. Ja wtedy też bym się stała Totalną Beznadzieją, w przetłumaczeniu na Złośliwus Pospolitus.
No cóż, ale i tak cały ten Domek był jednak całkiem OK. Dość obszerny z kolekcją stolików, na których leżały rozwalone książki, mapy i jakieś stare gazety. Choć te papiery nie zajmowały tylko miejsca ław, ale też zostały porozrzucane po szarej terakocie, wysokich półkach pełnych globusów oraz jeszcze kolejnych ksiąg i, oczywiście, przysłaniały prawie wszystkie jednoosobowe łóżka, stojące pod ścianą z fototapetą, oprócz jednego, gdzie siedzieli herosi. A te siedzieli to w przybliżeniu, bo Oliwier wręcz spadał na podłogę przez rozłożoną jak księżniczkę Dais, a nieznany mi chłopak usiadł u góry na oparciu łóżka, tak jakby był na stołku i miał zamiar grać na gitarze. Uroczo.
– No właśnie, jest za ładna dla Oliwiera. – Półbóg, którego jeszcze nie miałam okazji poznać, lecz nagle nabrałam ochoty, przeczesał swoje przydługie ciemne włosy szczupłymi palcami i zeskoczył lekko z oparcie, lądując na prostych nogach.
Chłopak podszedł do mnie oraz uśmiechając się niewiarygodnie promiennie, uściskał mi rękę, podczas gdy Hope mówiła niższym tonem, naśladując jego:
– Jest za ładna dla Oliwiera. – Odchrząknęła i przemówiła swoim wysokim, dziewczęcym głosikiem – No właśnie, Mała to wyższa półka, dlatego…
Co oni mieli z tą małą? A już szczególnie ta cała Hope, przecież nie byłam od niej zbyt dużo niższa!
– Stop, stop i stop. Mała? – Hope uśmiechnęła się słodziutko, wzruszając ramionami.
– Jesteś malutka, nawet trochę niższa ode mnie, a to niezły wyczyn, laska. Mam wzrost sto pięćdziesiąt pięć, więc ty pewnie sto pięćdziesiąt trzy, tak na oko.
Ja… nosz kurde, nie znosiłam, gdy ktoś poprawnie zgadywał, ile miała wzrostu. Zazwyczaj wszyscy byli tak wysocy, że uważali, iż miałam metr sześćdziesiąt. Natomiast to, że byłam taka niska niby miało plusy – mogłam nosić obcasy i takie tam głupoty, ale minusów wydawało się jeszcze więcej: każdy z łatwością mógł mnie gdzieś zawlec, co już zauważyli Oliwier i Dais; mylono mnie z dwunastoletnimi bachorami; żeby ściągnąć jakiś produkt w sklepie z wyższej półki musiałam czekać na jakiegoś miłego, starszego pana! To upokarzające, a już szczególnie humor mi psuły te szczuplutkie i mega wysokie laski, takie jak Lolita czy nawet, gdyby się zamknęło jedno oko, Dais, Es, ta cała Eva i w wypadku krytycznym: Rowllens. Cholera by to.
Wtedy stało się coś szokującego, bo Dais, która dotychczas patrzyła na nas jak na swoich osobistych klaunów, uniosła się do pozycji siedzącej i zaświergotała, co niepokojąco przypominało mi wydarzenie z Pegazem. Serio, ta laska chyba nagle dostaje takich cudownych olśnień.
– Ona potrzebuje szpilek!
Otworzyłam szerzej oczy, a następnie głośno piskliwie krzyknęłam ,,Po moim trupie”. Potem wyleciałam z Domku, mając zamiar schować się pod swoje łóżko na najbliższe sto lat, lecz wtedy stało się coś bardzo złego, a mianowicie okazało się, że Hope biega dużo szybciej ode mnie i uwielbiała się rzucać na biednych, niższych od niej ludzi.
Pfff. A podobno to ja nie miałam empatii!
* * *
– Wolę już łazić na bosaka po rozżarzonych węglach niż chodzić w takich szczudłach! – warczałam, przesadnie się krzywiąc – No proszę was, mogę założyć jakieś pięciocentymetrowe obcasiki, ale nie piętnastocentymetrowe!
Pewnie zastanawiacie się, czemu jeszcze nie zwiałam? Nie chodziło oto, że miałam związane ręce czy kostki, ale wolałam nie wychodzić, bo przez Hope do wieków nie najadłam się takiego wstydu. Co innego było wiać z wrzaskiem: ,,AAAAA!!! WARIATKA MNIE GONI!”, a co innego wydawało się zostać powalonym na glebę przez małą dziewczynkę… Ojć. Już wiedziałam, jak sobie wcześniej myślał Oliwier. Ale mnie blondynka przynajmniej nie kopnęłam w czułe miejsce. Pfff, synek Ateny serio jest frajerem. Dał się pobić mi, krasnalowi z bajki o Śnieżce, jak poinformował mnie przynajmniej ze sto razy Ash. Palant, ot co. Dla takich nie powinno mieć współczucia – trzeba było z niego zrobić szaszłyk jak tylko trafił do tego Obozu! Choć jeszcze można to zrobić… Och, jaka jestem milusia, aż szkoda gadać, love and peace, love and peace normalnie.
– Lasencja, gadasz, że po rozżarzonych węglach? Mała, da się radę. – Hope ustała obok mnie, czyli na przeciwko ogromnego prostokątnego lustra i posłała mi po raz kolejny promienny uśmiech, na co spiorunowałam ją wzrokiem. Shit, ta laska miała chyba szczękościsk.
A może chodziło jej o moje zabawne trzymanie się w pionie? Nogi miałam sztywne jak z marmuru, nawet nie zgięte w kolanach, a mimo to kostki były nieco przekrzywione w bok. Mój tułów wychylał się za to ostro do przodu, a dłonie trzymały się kurczowo ramy tafli szkła, aby nie upaść. Za to Hope stała luźno w poniszczonych martensach i obcisłych rurkach. Jeśli mnie i Hope dzielił most z wyglądu – patrząc na jej złocistą cerę i włosy oraz obuwie (Zapłacą mi za te szpile!) – nie zdawałam sobie sprawy, jak w chwili obecnej ocenić… twarz?…Dais w podobieństwie do mojej. Bowiem, w obecnej chwili posiadała na niej jedynie jadowicie żółtą maseczkę, która nie zasłaniała jej tylko ust i oczu. Mimo to biegała po całym zapchanym ciuchami Domku Afrodyto…Afrodyttem…Afrocośtam, no!, jednocześnie obdarzając nas, gdyż tylko ja i Hope znajdowałyśmy się tu obecnie, bezsensowną paplaniną o chłopakach, strojach i conversach.
No i najświeższymi ploteczkami.
– Słyszałam od Laury… – Widząc moje pytające spojrzenie, dorzuciła. – Jednej z tych Harcerek, co ciebie przywiozła do Obozu, tej blondynki… – Czyli Miss American to Laura! –…że Will… – Jęknęła, kiedy znowu zauważyła mój wzrok: ,,Ktooo toooo?”.
No co? Powinna być wdzięczna, ja ledwo dawałam radę trzymać się tego durnego lustra i odwracać się w jej stronę. Psh, taka miła z niej laska, nie ma co. Przecież mogłabym się poślizgnąć i skręcić kostkę! Co wtedy?! Wszyscy musieliby mnie nosić na rękach, podawać mi śniadanie do łóżka, nie mogłabym trenować… Ej. To nie takie głupie. Może jakbym obróciła się jeszcze… O nie, ale jak wtedy zwieję z Obozu? Kurde.
Czasami nie lubiłam tego swojego rozważania wszystkich możliwości i kiedy moja strona przetrwania miała rację. Pff, głupia strona przetrwania, wolałabym, aby częściej udzielała się moja strona lenistwa. Serio.
– Hope, powiedz jej, kto jest kim, bo ja się chyba zabiję! – zawołała dramatycznie Dais i upadła na jedno z tuzina łóżek, wydymając przy tym wargi.
Już chciałam się jej odgryźć, że ja przynajmniej myślę, ale jakoś nie mogłam, czując dziwne zemdlenie. Nim zgięłam się w pół z bólu, padły słowa:
– Średnio-dwa-procent-ludzi-zbyt-często-nakładających-sobie-na-twarz-maseczki-dostaje-nagłej-niebezpiecznej-alergii-i-umiera – powiedziałam szybko, na jednym wydechu, a następnie otworzyłam szeroko usta. Jeny, co ja gadałam! Przynajmniej zemdlenie minęło, ale i tak! TEN OBÓZ NAPRAWDĘ WYSYSA LOGICZNOŚĆ!
Jednak dziewczyny nie rzuciły mi spojrzenia ,,Dziwadło”, tylko luknęły na mnie z jeszcze większym zainteresowaniem. Widać, że same to jakieś dziwaczki na maksa, skoro nie zareagowały okrzykiem: ,,OMG! Co brałaś i czemu się ze mną tym nie podzieliłaś?!”
– Thomas potrafi uśmiercać bez użycia broni; Lolita widzi linie życia ludzi; Bliźniacy wiedzą, jak dana osoba umrze – Teraz moja szczęka chyba odczepiła się od reszty twarzy, kiedy tego słuchałam. Co?! – A Kiw zna podział procentowy najbardziej bezsensownych rodzajów śmierci. – Hope pokiwała z niby uznaniem głową.
Spiorunowałam ją wzorkiem, nadal jednak nie wiedziałam… Nie wiedziałam niczego, no! To brzmiało jak jakieś cholerne moce z kreskówki dla emo! Szczególnie, że to ba…
Nie dokończyłam myśli, gdyż przez swoją dezorientację puściłam się ramy lustra i z hukiem godnym upadku nerda, mój tyłeczek wylądował na podłodze. Jęknęłam, wydymając wargi, przez ból w dole pleców. Cholera, chyba sobie zbiłam co najmniej kość ogonową! Biedna ja, a już w szczególności moja pupa! To wszystko wina tych dwóch ciamajd – Hope, Dais, patrzę na was! – bo gdyby nie zechciałoby im się zrobić ze mnie drugiej Lady Gagi na szczudłach, wszystko byłoby w porządku! A teraz nie dość, że miałam zdarte nerwy, to jeszcze dupa mnie bolała! Nosz cholera, pięknie! Nagroda Nobla tym dwóm się należała, serio, a w szczególności blondynce, za dwukrotnie powalenie biednej, małej i mega słodkiej dziewczynki!
Taaa, ciemniaku, chodziło o mnie, nie o żadną aktoreczkę o wzroście sto pięćdziesiąt. Z kim ja żyję… Normalnie sprzedać was do kamieniołomu na wykopywanie węgla, wy geniusze, lub oddać was jako sługusy do Jonasa. Psh.
Na tą myśl prawie nie pisnęłam na cały głos. O. MÓJ. PRAWDOPODOBNY. OJCZE. JESTEM GENIUSZEM! Kuźwa, że wcześniej na to nie wpadłam! To przecież pomysł idealny! Nie będą mnie już więcej męczyć, ha!
Mimo że nadal krzywiłam się przez obite siedzenie, a Hope oraz Dais wpatrywały się we mnie z jednym wielkim zaskoczeniem na mordkach, zdjęłam buty i wstałam z podłogi i powoli rozciągnęłam się, aby nie wydrzeć się, że je kuźwa zamorduję. Nie chciałam znowu słuchać moich dziwnych obliczeń, brr. To serio przypominało zryty horror. ,,Piękna dziewczyna przyjeżdża do miasta pedofilii, gdzie zaczyna się zamieniać w jedną z nich. Aby do tego nie doprowadzić, niedosłownie wymiotuje liczbami”. Mhm, to nawet w mojej głownie brzmiało żałośnie. Musiałam mieć naprawdę nieciekawe życie, niefajnie.
Następne, najzwyczajniej na całym świecie, podeszłam do dużego okrągłego stołu w stylu rokoko – no wiecie, wygięte nogi pełne wzorków, takie tam charakterystyki -i zdjęłam z niego mój sztylet, który łaskawie przyniosła Dais, kiedy go upuściłam w trakcie misji: Uciekaj-Przed-Gwałcicielką-Chomików. Chyba miecz (?) był długości mojego przedramienia i miał cieniutkie, ale cholernie ostre ostrze i wygodne to coś do trzymania… Trzymadełka? Ręko-Trzymacz…? Jakoś tak. Podobno nadawał się do ataków z bliska, ale jak dla mnie, to ja chyba bym musiała wręcz przytulić mojego wroga, żeby go dziabnąć. Uroczo.
Dziennik Beznadziei: Posiadanie krótkiego ramienia oraz mienie sztyletu o jego długości
– Kiwa, nie denerwuj się, złotko – oznajmiła łagodnie Dais, a ja wbiłam wzrok w jej żółtą maseczkę, która zaczęła zasychać. – Nie musimy gadać o…możliwościach dzieci Tanatosa.
Uniosłam brwi tak wysoko, że chyba zniknęły wśród moich włosów, ale nie zaprzeczyłam ani nie potwierdziłam. Byłam ciekawa, co zrobi, aby złagodzić sytuację.
Najlepiej poznać innych, rozmawiając z nimi po sporze, jak mówiło chwilę temu wymyślone przez mnie przysłowie. Serio z minuty na minutę byłam coraz genialniejsza!
– No więc Will, o którym wcześniej wspominałam – zaczęła paplać, rozkładając się jeszcze bardziej na łóżku. – To ten ciemnowłosy chłopak, ściskałaś mu dłoń w Domku Ateny. Jest całkiem spoko, ale nie pasuje do kanonu dzieci Hadesa. Zero gadania o duchach i śmierci, tylko cały czas uśmiech z reklamy cholernie drogiej pasty do zębów i zarywanie do Lolity.
Chyba moja mimika musiała oddawać wszystko, bo Hope, nadal stojąca przy lustrze, zachichotała.
– No, Will po prostu szaleje w poziomie hard za Lol. Kiedyś ciągle bazgrał o niej wiersze, zostawiał jej kwiatki i śpiewał pod oknem twojego Domku jakieś tam ballady, aż Kenny nie darł się do Lolity, że jeśli ona z nim nie będzie, to on sam za niego wyjdzie, byleby przestał fałszować. – Szelmowski uśmiech pojawił się na twarzy blondynki. – Oczywiście, wymyślała też wiele niby zajefajnych planów, jak się z nią spiknąć, ale zazwyczaj nie wszystko idzie po jego myśli.
One się chyba ze mnie nabijają! Lolita i Will? Przecież on był gdzieś w moim wieku i wyglądał sympatycznie, a Lolita… to Lolita, no! Fanka ciemnej mocy, miłośniczka romansów i czarnej kawy! Oni do siebie nie pasowali. To tak jak pies i kot; jak Scholastyka i tania torebka; jak ja i matematyka! To zwyczajnie nie miało możliwości syntezy!
– Nie wszystko szło po jego myśli? Raz przecież przez przypadek w trakcie swojego kolejnego szalonego pomysłu podpalił Wielki Dom, a innym razem sprawił, że Ash – Poinformowała mnie córka Afrotyty… Aformyty… Afodytimi! Zgadłam!, a ja starałam się nie skrzywić – syn Nike, poszedł z nią na randkę.
W odpowiedzi Hope prychnęła:
– I tak najbardziej zakręcaśna akcja była, kiedy Alex próbował… Mój brat. – Również ona zerknęła na mnie, jednak tym razem nie powstrzymałam miny, jaką miały mohery w zapchanych autobusach przez dzieciaki słuchające na cały regulator rapu, który był, oczywiście, pełen wysokiej elokwencji i normalnie opowiadał historię życia… Nieeee, wcaaaaleee tooo nieeee jeeeest iroooniaaa.
Hope zmarszczyła brwi, jednak nim zdążyła się zapytać, o co chodziło, mruknęłam:
– Muszę iść. – Szybko przeczesałam włosy palcami w nieco nerwowym geście lewą ręką, bo w prawej trzymałam sztylet i dopadłam pierwszych lepszych butów, gdyż moje zakrwawione na piętach conversy gdzieś zniknęły. Obuwie okazało się parą czarnych trampek, na szczęście wygodnych i z ciemnymi sznurówkami.
Kiedy byle jak sznurowała buty, czułam się dziwacznie. Jakim cudem taka pozytywnie szurnięta laska jak Hope, miała za brata Alexa? To wydawało się aż niepokojące, serio. Szczególnie, że ten jej braciszek chyba posiadał plany, aby stać się dziwakiem numer jeden na mojej liście. Nie miałam zbytnio ochoty go znać, a nawet słuchać o nim plotek, bo Thomas – jako przemiły starszy braciszek od serca – trochę mi o nim już powiedział i nie były to najlepsze rzeczy. Wierzcie mi na słowo.
Wstając i nie patrząc w stronę Hope, wydawało mi się, że byłam wstrętną hipokrytką. Nie znosiłam, gdy ludzie patrzyli na mnie przez pryzmat Scholastyki, a sama nie zachowywałam się lepiej. Jednak, kuźwa, Alex to podobno miły i słodki chłopak tylko do czasu, jeśli wiecie, o co łazi.
A ja nienawidzę żałować potem towarzystwa, a raczej się odcinać. Parę razy już tak było i to nic fajnego, lepiej dmuchać na zimne.
– Poznałaś go?! – W stronę wyjścia odprowadzały mnie krzyki Dais. – On podobno chodzi z Esmeraldą, tą nową!
Z wrażenia aż nie potknęłam się o ubrania zostawione na podłodze. Cholera, w co się ta Es wpakowała?!
I dlaczego wydaje mi się, że nikt jej przed nim nie ostrzegł? Przecież skoro mi zgwałcił dłoń…
…czy to nie znaczy, że robił to też innym dziewczynom?
Zatrzasnęłam drzwi, myśląc o tym, że Esmeralda McLade jest dużo głupsza i ślepa niż ją za taką uważałam.
* * * * * * *
– Cześć – zaświergotałam, starając się naśladować milutki głosik Dais.
Miałam nadzieję, że wyglądałam jak sama niewinność i słodkość, ale oprócz mojego wzrostu wszystko – od makijażu przez lnianą koszulkę ,,Idiots everywhere” aż po mój najnowszy nabytek, czyli całe czarne trampki – nic nie pomagało. Tak więc skupiałam się na radosnym, jednak bardzo sztucznym uśmiechu i entuzjastycznym tonie.
Przyznam wam, że udawanie miłej było męczące. Musiałam układać wargi, tak aby powstała z nich wesolutka mina; musiałam stać wyprostowana, ale nie mogłam zbyt wysoko unosić głowy, a raczej zadzierać nosa jak zwykle; musiałam trzymać ręce po obu bokach swojego ciała, a nie poprawiać bezczelnie włosy tak, aby zasłaniały moją twarz rozmówcy; musiałam mówić tym cukierkowym głosem, przez który normalnie udawałam, że wymiotuję; musiałam po prostu być miła. Czyli obdarowywać tą osobę komplementami, na które nie zasłużyła, a nie wyrażać swoje zdanie wprost i cała reszta… Jeny, bycie miłym to okropna nuda. Serio…
Normalnie, stojąc na przeciwko Jonasa – mojego mistrza od wojen na jedzenie – wywracałabym oczami, wydymała wargi i krzyżowała ramiona na piersi, a nie podlizywała się. Oczywiście jednak, jeśli mój plan miał wypalić, powinnam udawać skruszoną idiotkę.
Psh. Trzeba było wypożyczyć Dais do tej roli, ta lala cały czas zachowywała się jak masakryczna najpopularniejsza laska w szkole, która tylko myślała o ciuchach i szminkach oraz chłopakach. Natomiast ja? Przecież nie jestem aż tak płytka.
Podkreślam aż tak, nie uśmiechajcie się z politowaniem!
Jonas chyba jednak myślał o mnie niczym o takiej lali, bo ciemne brwi zniknęły mu za grzywką, a oczy otworzyły się ciupkę szerzej. Ha. Nie spodziewał się tego, mój T-shirt miał rację, Idiots everywhere!
Rozejrzałam się szybko, czy gdyby nagle sobie przypomniał, że miał się zemścić, bla bla bla, męski honor, bla bla bla, ktoś by zauważył, iż zamierzał mnie udusić. Oczywiście, znając tych Nastoletnich Ślepych Daltonistycznych Pedofilii, oni by nie zwrócili uwagę na to, że coś nie tak, nawet gdybym dała im telegram w postaci śpiewającej ryby: ,,Pan D. fajny jest, fajny jest, fajny jeeeeest! A-Kiwa-Lein-Ma-Kłopoty”. Mhm… taki raczej wywaliliby po ,,Pan D.”… shit.
Jednak chyba nie było aż tak źle. Staliśmy niedaleko Areny, tego śmiesznego okręgu, gdzie podobno miałam ćwiczyć, ale w cholerę nie dałabym się tam zaciągnąć (miałam zamiar ćwiczyć gdziekolwiek, byleby nie tam), więc dookoła nas chodzili Daltonistyczni bachorzy. Wydawało mi się, że było ich chyba nawet więcej niż wtedy, kiedy szłam szukając Oliwiera. Kurde. Oni się chyba klonują! Nieeee, ja nie chcę klonujących się bachorów! Kuźwa, wystarczyli mi Bliźniacy, a już miałam ochotę iść popełnić samobójstwo, po co mi inni? I to jeszcze razy dwa!
Wow. Pierwszy raz współczuję Kucykowi Pony Naturalnych Rozmiarów.
Ten świat schodził na psy. A raczej na kucyki! W sensie: rozumiecie ten suchar, tak…? Oj tam, dobra.
– Czego? – warknął Jones, piorunując mnie spojrzeniem. Ej, to nie fair! To ja piorunuję ludzi wzrokiem, nie na odwrót! Tak się nie bawię!
Pamiętaj, Lein, nagroda, nagroda… WIĘC SIĘ WYTRZESZCZ DO CHOLERY, A NIE ROBISZ ZA ROZKAPRYSZONEGO BACHORA! – skarciłam siebie w myślach
– Nic takiego. – Wzruszyłam lekko ramionami, nadal ,,wesolutka”. Następnie, w akcie kompletnej desperacji, aby nie musieć dalej zachowywać się, jakby ktoś mi przyczepił uśmiech do ust, zaczęłam prowadzić (prawdopodobnie) monolog. – Wiesz, chciałabym ciebie przeprosić za to, co odwaliłam wtedy w Jadalni. Byłam wystraszona przybyciem do Obozu i takie tam, sam wiesz. Horror na maska. Ale postanowiłam, że muszę ci to wynagrodzić, więc…
– Jak? – wciął mi się słowo, a ja z trudem powstrzymałam warknięcie, żeby mi nie przerywał.
Widocznie bachory Aresa (Ha! Pamiętam!) nie były świetnie wychowane, co przyczyniało się do obniżonej elokwencji, tak że potrafili jedynie zadawać pytania. Biedne dzieci, pewnie mamusie nie nauczyły ich poprawnego wysławiania się. Oczywiście, teraz jednak ja i inni Obozowicze musieliśmy cierpieć z tego powodu. Słodko.
– Skołuję ci niewolników.
Jego mimika? Bezcenna! Pierwszy raz żałowałam, że nie miałam przy sobie żadnego aparatu. Serio, to było boskie. Tęczówki mu niespodziewanie zaświeciły, oczy wręcz wypadły z oczodołów, a usta ułożyły się w idealne ,,o”. Wygląd wtedy tak dur… seksownie! Rzecz jasna, bardzo seksownie. Mrrrau, będę musiała przedstawić go Rowllens. Ta dwójka doskonale do siebie pasuje, a raczej trójka! Nie zapominajmy o Milosku!
Powoli, jakby mi nie dowierzał, Jonas pokiwał głową i obdarzył mnie spojrzeniem: ,,Dziwaaadłooo”. Kurde, byłam ciekawa jego reakcji, gdybym przy nim wyskoczyła z procentami. Nie wydawało mi się, że uznałby mnie za super laskę dzięki temu, tak więc…
– Nie przyjmuję zwrotów – palnęłam, a następnie pisnęłam z radości i chyba rzuciłabym się mu na szyję, ale w ostatniej chwili zrezygnowałam. Był spocony. Fujka.
Następnie, żeby nie zdążył zrezygnować, rzuciłam się do biegu i chyba pierwszy raz byłam naprawdę szczęśliwa w tym Obozie. POZBĘDĘ SIĘ BLIŹNIAKÓW. POZBĘDĘ SIĘ BLIŹNIAKÓW. POZBĘDĘ SIĘ BLIŹNIAKÓW. SPRZEDAM ICH JONASOWI I NAWET NIE BĘDĘ MUSIAŁA DOPŁACAĆ, ŻEBY ICH WZIĄŁ!
Wszystko zdawało się wreszcie piękne i czarujące. Promienie słońca łagodnie opadały mi na twarz, a nie raziły. Twarze Obozowiczów były jakieś bardziej sympatyczne i nawet odpowiadałam im na ,,Cześć”! Śpiewanie ptaszków mi już nie przeszkadzało, nawet krzyki Jonasa brzmiały ciepło, choć rzucał we mnie groźbami, że jeśli go nabiorę, to zginę. Ujć, on sam chyba na koniec końców olałby, abym go nabrała… Hłe hłe. Palant.
Oczywiście, nic nie trwało wieczne, więc kiedy nagle wyrżnęłam się jak długa, zaliczając mocno glebę, świat posiadał wyblakło liliową barwę zamiast różowej.
– Świetnie, Śnieżko. Nie wiedziałem, że dwunastolatki mają również obniżoną koordynację mózg-reszta ciała.
O kuźwa. I nagle cała ziemia miała czarny odcień.
Same wasze wstępy, można dawać jako przykład humoru. Te podpisy i PSSy ;*
Jejku, Kiwa jest tak mega zafiksowana na punkcie bezpieczeństwa x) Powinni ją wysłać do centrum szkoleniowych przyszłych policjantów, wtedy ci mieli by kogoś, kto by im podawał wszelkie możliwe rodzaje przestępstw w danych sytuacjach. To by była kariera życia…
Szpile. Lubię, ale nie umiem w nich ustać. Paskudne i niewdzięczne buty ;p
Ojej, Kiwa poznała Stare Złe Małżeństwo? No jak miło <3
Hope jest boska. Taki hipis z wiecznym optymizmem, mega pozytywny człowiek! Siostra gwałciciela dłoni, to się nie dziw, że gwałci chomiki wzrokiem. Każdy lubi co innego podobno. (oni są od Apolla, prawda?)
Czekam na kolejne rozdziały! 😉
Ahhh, właśnie sobie przypomniałam jedną fatalną rzecz… Żee.. kolejnych rozdziałów nie będzie. Bo. Jest. Przerwa. AAAAA no cholerka no :c
UWAGA! 24.12 pojawi się coś – na RickRiordan.pl nie wiemy czy dokładnie wtedy, ale na sto na Somebody :””) Po to przerwa – jakaś niespodzianka będzie 😀
No i jak ktoś chce jest konkurs o Fielgiej
Hahahahahaah jak ja kocham podejście do życia Kiwy. Wszędzie przestępcy, wszędzie gwałciciele, wszędzie niebezpieczeństwo. Boskie!
No i ojeeej, szpile jej dali ;3 Jaka biedna ;-; Idioci, Daltoniści, Gwałciciele Chomików i Dłoni, Zombie- co jeszcze? 😀 Te wymysły sytuacyjne są czadowe <3
Hope to taka córka Apolla, która jest wieczną optymistką i zawsze się cieszy ze wszystkiego, prawda? Jak tak to bosko, uwielbiam takich ludzi i bohaterów. Dawno nie czytałam o radosnym i promienistym dzieciaku Apolla- albo nawiedzony wróżbita albo zaraz zadufany w sobie dupek. A tu taka wspaniała Hope.
Uwaga, pytanie odnośnie konkursu- czy nagrodą może być Lalka Zombie Rowllens? Chętnie wtedy wygram ;p Najlepiej z Milosem (lub Thomasem <3 ) w zestawie.
uwielbiam to opko, czekam na CD!!! :3333
Eos ;p
Dedyk dla mnie?!?! O jejciu, dzieeeekuuuje ;*** Opko jak zawsze MEGA SUPER HIPER BOSKIE 😀 😀 😀 Uwielbiam Kiwe, zresztą jak większość bohaterów Fielgiej 😉 Udało Wam się stworzyć tak oryginalną atmosferę w opowiadaniu, że pozostaje tylko składać pokłony dla Waszego talentu <3 <3 Wyczekuje kolejnej cd i tej całej niespodzianki oraz przy okazji zamawiam juz Waszą książkę
Moje drogie! Uwielbiam wasze opowiadanie, jest takie naturalne, pełne pasji i dokładności. Ilość postaci, pomysłów, wątków, ile to opowiadanie ma drugich den (? tak to się odmienia? o.o)! CUDOWNE.
Każda postać jak na razie jest inna, każda barwna i jak nie śmieszna to ciekawa.
Co do rozdziału to genialny Egoistyczna i mała istotka Kiwa zdobyła moje serce. Nie wiem co napisać, laska jest boska i ma taki mały dar, zwany ‚zdobywaniem sympatii’ u czytelników. Pewnie w realności udusiłabym takiego zrzędliwego gnoma, ale jak na razie ją bardzo lubię
Czekam na następne rozdziały! 😀
No i kolejny cudowny rozdział! Już nie mam co tu pisać pod Fielgą, bo zawsze się powtarzam, ehhh -,-
Niech będzie, posłodzę: Super! Uwielbiam Kiwę, serio laska wymiata.
jej podejście do życia, cięty język, nawet rzucanie procentami w najmniej odpowiednich momentach… Kocham!
I oczywiście dziękuję za dedykację :3 Rozpieszczacie mnie 😀
Czekam na cd i dodatek Wigilijny (bo wrzucacie 24.12. więc to musi być dodatek wigilijny…)
Jeszcze raz: BOSKO! 😀
Grupowa – Ooo tak, dla niej to by było chyba spełnienie marzeń, a już szczególnie jakby pozwolili jej też wrzucać ludzi za kraty. Też lubię szpilki i nawet radzę sobie z chodzeniem, zależy też jaka wysokość. Niom, Alex i Hope są od Apolla 😀
Eos – Właśnie zauważyłam, że teraz dzieciaki od każdego boga pomieszały się i córeczki Aresa są czasem milusie itp. A ja lubię kanon – można go lekko naginać, ale bez przesady Nagroda Lalka Zombie? Niezła myśl, ale niestety (jeszcze) nikt nie tworzy tych lalek, więc… musiałabym ją wyszyć :””)
iriska – dla ”naszego” talentu? Psh, mojego! 😀 No dobrze, te dwie zołzy cośtam pomagały, może być „nasz” Niezły pomysł! Napiszę razem z tymi wredotami książke, będę taka yolo (one wiedzą, o co łazi ;))
Pani D. – Oj, uwierz, sama bym tego gnoma w życiu realnym udusiła, byłaby mega nieznośna 😉 Mimo to bardzo się cieszę, że ją lubisz; to dla mnie wiele znaczy
Kira – Hłe hłe, teraz wiesz, jak ja się czuję pod Pitch :”) Ale nie bój się – mi nigdy nie będzie za słodko 😀