Moi kochani! Teraz jest naprawdę krótkie, ale mam zaległości w szkole *chorowałam i ciągną się do teraz* a dodatkowo masę teraźniejszych kartkówek, testów i pytań. Po prostu nie mam czasu, bardzo rzadko otwieram laptopa… nie mam czasu, więc rozdział też kiepściutki ;_;
Z dedykacją dla Kiry, Grupowej i Moniki.m :’)
Piper77 vel Jędza, która najbardziej na ziemi kocha swoją Karolinkę i zawdzięcza jej życie ;*
Impreza.
Co Wam się kojarzy ze słowem „impreza”?
Pomijając seks, narkotyki, alkohol i inne takie deprawujące rzeczy…. To tylko jedno.
MILOS.
– O, od dzisiaj maskotką tej imprezy jest Milos! – wrzasnęła Vicky, łapiąc mnie pod ramię i ciągnąc za sobą.
– Tak, złotko, Mil… ŻE CO?! – Przez chwilę szukałam wzrokiem naszego ukochanego syna Apolla.
Och. Mrau.
Seksowny, czerwony sweterek z dekoltem w serek (patrzcie, moja babcia miała kiedyś podobny!), pociągający przedziałek z ulizanymi kosmykami włosów i…
O mój Boże, to jakiś maniak! On nawet tam nosił tę swoją teczuszkę godną biznesmena bez kasy i z zerowym gustem z papierzyskami!
Vicky chyba też to zauważyła, bo kiedy na nią spojrzałam, wyszczerzyła się do mnie i oznajmiła:
– Może puszczą nam wolny!
Po czym, niczym galopujący Chejron, którego przyłapano z wałkami na dupie, popędziła w stronę Milosa.
Uniosłam brwi w górę, a następnie zaczęłam się przyglądać innym tańczącym i ogólnej scenerii, bawiąc się kółkiem w uchu.
Domek Hermesa stał się zupełnie innym miejscem. Nadal był syf, ale nie widziałam już łóżek, zapleśniałych blatów (które zastąpiły stoły z mnóstwem żarcia) ani porozrzucanych wszędzie skarpetek. Do łazienki stała kolejka liżących się par, zamiast żyrandola kręciła się kula dyskotekowa, a okna zostały pootwierane na oścież. Wszędzie jednak i tak unosił się zapach potu, dziewczęcych perfum i zgniłego dorsza (nieco niepokojące, ale ciii). Wydawałoby się lecz, że kolorowe światełka, wiszące na suficie obok kuli, zrobione z lampek po choince oraz latarek z doczepioną bibułą nadawałyby temu miejscu nieco ekskluzywności, ale dla mnie przypominało to kiczowate lampiony z supermarketu. Innym te niby światła nie przeszkadzały, gdyż prawie cała balanga skupiała się jedynie na wyginaniu się przez herosów w dziwne pozy, choć oni raczej nazywali to tańcem. No cóż, dla mnie wyglądali jakby chcieli pilnie do toalety, ale zwał jak zwał…
Odwróciłam się, szukając Nicka, kiedy nagle coś albo ktoś chwycił moją dłoń.
Pedofil. Pedofil na imprezie u Hermesa.
Um… pedofil, który okazał się być Nicolasem.
– Nie strasz mnie! Myślałam, że to jakiś zboczenie… – Na widok jego miny momentalnie przerwałam. – W sumie to się niedużo pomyliłam. Już nie jesteś na mnie obrażony?
Tak, ten gość wyrzucił mi po zebraniu, że jeśli nie zginę na pierwszym poziomie, to on sam mnie rozszarpie za to, że się zgodziłam wziąć w tym udział. Potem jeszcze nawet był na tyle bezczelny, że na drzwiach Domku Hermeska zostawił kartkę: ,,Esmeraldo, jeśli to czytasz, to wiedz, że mam zamiar sprzedać ciebie Panu D. do niewoli, abyś nie musiała brać w tym udziału. Też cię kocham!”
Oczywiście później też mi to oznajmił z oszałamiającym uśmiechem bez nuty współczucia czy pobłażliwości w głosie.
Dzięki, kochany przyjacielu. Nie odzywałeś się do mnie od szmatu czasu, a teraz wcielasz się w pedofila na imprezie w domku twojego ojca.
Kocham cię, stary.
– Zawieszenie broni – oświadczył, po czym wziął mnie za rękę i zaczął się przedzierać przez tłum.
Oczywiście przy każdym kroki moja czarna bluzka, wpuszczona w krótkie, jasne spodenki z wysokim stanem, zaczepiała się o wszystkich, więc w efekcie szłam praktycznie wciśnięta w Nicolasa. Nie przeszkadzało mi to, Nick był jak brat – zero chemii. Ale chyba nie każdy tak uważał, bo nagle usłyszałam czyjś krzyk, który przedarł się nawet przez tą koszmarną muzę:
– NA ŚPIĄCEGO HYPNOSA, NICK ZNALAZŁ SOBIE DZIEWCZYNĘ!
CO?!
Usłyszałam kolejny pisk, a jednocześnie przede mną zmaterializowała się naprawdę ładna laska. Rozwichrzone, (chyba, przez te słabe światło durnych lampek nie widziałam do końca) brązowe włosy miała rozrzucone wokół twarzy, a do tego ładnie komponował się promienisty uśmiech i iskry w oczach.
– Eva, to jest Kicia… znaczy Es – cierpliwie wytłumaczył Nicolas, wskazując na mnie. – Moja przyjaciół…
– Masz gust, kolego – stwierdziła z uznaniem rzeczona Eva, przyglądając mi się. – Sab, chodź zobaczyć dziewczynę Nicola…!
– EVA! – Nick ze śmiechem chwycił ją w pół i przestawił za siebie.
Ojej, mi też tak robił, jak go wkurwia… to znaczy, lekko denerwowałam…
Tuż za mną rozległ się cichy, przyjemny dla ucha głos:
– To jest dziewczyną Nicka?
– Nie, jestem jego przyjaciółką! – Odwróciłam się z rozmachem i prawie zderzyłam się czołowo z dziewczyną stojącą twarzą w twarz ze mną.
– Sab, złotko! Oczywiście, że tak! – zaszczebiotała Eva, chwytając ją pod ramię i bacznie mi się przyglądając. – Prawda, że Nick ma gust?
– „Ze względu na to, że mężczyźni mają różne gusty, wszystkie kobiety są piękne” – wyrecytowała Sabina, dotykając swojego długiego, jasnego (ponowne chyba) warkocza. – Ale masz rację, tym razem dobrze wyb…
– Był jakiś poprzedni raz? Nick, czy ja o czymś nie wiem? – odwróciłam się do chłopaka i uśmiechnęłam się przymilnie.
Tak, oczywiście, że to było dla śmiechu.
Chociaż nie! Ej, wróć! Macie na myśli, że miał dziewczynę I NIC MI O TYM NIE POWIEDZIAŁ! PRZECIEŻ JA JUŻ NAWET PRZYGOTOWAŁAM POZIOMY NICZYM W GRZE DLA JEGO PRZYSZŁYCH LASEK! MIAŁY GO ZDOBYĆ JAK KSIĘŻNICZKĘ Z WIEŻY!
Psssh. Dzięki, stary, serio. Teraz mój plan, abyś udawał krótkowłosą Roszpunkę, nie powiedzie się. A tyle nad nim rozmyślałam.! Cham, który nie docenia czyjeś pracy, no naprawdę.
Chłopak przewrócił oczami i rzucił do Evy:
– Wiesz, kochanie, czasem mogłabyś mniej swatać. Ewentualnie zeswatać samą siebie z kimś. Oszczędziłabyś mi licznych tłumaczeń przed ludźmi.
– Nie mogę się swatać! – obruszyła się. Och, teraz jest taka mądra, no! – Jestem zbyt zajęta życiem uczuciowym innych, żeby interesować się własnym!
– To się nazywa wścibstwo – stwierdził Nicolas, biorąc mnie za rękę, obracając się i przedzierając się przed siebie. Do moich uszu doszedł jeszcze pisk „Oooooo mamusiuuu, jak oni słoooodko wyglądają! Nie, Sab?”.
Zobaczycie. Jeszcze się dowiem, gdzie ona mieszka.
I… Ooooo, wiem! Naślę na nią wściekłego teletubisia! Tinky Winky znowu napieprza!
Zrobi nową bitwę o… Es… a ruskimi będzie Eva, a moją strażą Tinky! Och, jaka ja jestem genialna. To jest czysta inteligencja, wymyślić tak szatański plan, nie uważacie? Jeszcze tylko zdobyć broń, arsenał, może jakąś armię…
Nie, stanowczo za dużo historii. Es, obudź się, to dyskoteka, nie szkoła.
Pozdrawiam tych, którzy siedzą i się uczą w szkole.
Frajerzy.
Kiedy do moich nozdrzy dotarła woń perfum dla mężczyzn, a ja otarłam się o umięśniony tors, to chyba naturalny odruch, że się odwróciłam, prawda?
Prawda…?
– Cześć, słońce. – Tuż przede mną stał wysoki, zdecydowanie umięśniony chłopak z na żelowanymi ciemnymi włosami i szerokim uśmiechem.
Och. Wiecie, może nawet mi się podoba w tym Obozie. Nie złapiesz jednego, to schwytasz drugiego…
Dzikie Polowanie.
NICZYM TINKY ŁINKY! On łapał króliki!
Om… nie, chyba mi się bajki powaliły. Przecież króliki bombardował miś Uszatek…
A może Maka Paka…? Może bombardowała kamieniami? Wymytymi i wysuszonymi af-afem?
– Chcesz zatańczyć ze mną pierwszy tań…?
Kąciki ust uniosły mi się do góry. Tak, to zdecydowanie polowa…
– Oj, uwierz, nie chce. Deptałbyś jej po stopach – stwierdził Nick, po czym odciągnął mnie w głąb ludu.
Ale co…
EJ! Właśnie przez niego mam zaprzepaszczoną randkę z niezłym ciachem! EJ!
– Ty kretyyyynie – wyjęczałam. – Był seksowny! A ty nawet nie pozwoliłeś mi się przedsta…
– Ja bym cię przedstawił – oznajmił Nick. – Póki co nazywasz się „Spieprzajcie ode mnie wszyscy”, bo na razie mam dość zaczepiających nas ludzi.
– I myślących, że jesteśmy parą najaranych nastolatek? – Oj tam, taki pomysł… Nie, skądże, nie ma takiego problemu…
Ej. Nie odezwał się.
– Prawda, Nicolasie, kochanie ty moje? – powtórzyłam, szarpiąc go za rękę, żeby się zatrzymał.
Kiedy odwrócił głowę, na jego twarzy widziałam szeroki, sarkastyczny uśmiech.
– Tak, złotko. Ciebie też mam dosyć, ale nie mogę tego przyznać, bo byś mnie zabiła.
Och, jednak myśli.
– Ja? Zabiła? – Zrobiłam niewinną minkę. – Nie, nie ma tak łatwo. Najpierw tortury.
– Wolałem nie wspominać. Ta nadzieja, że zapomnisz…
– Nadzieja matką głupich… – zanuciłam.
– Twoja mama ma na imię Nadzieja?
W odpowiedzi kopnęłam go w kostkę.
Kretyn.
Nicolas poprowadził mnie do stanowiska DJ-a. Było na lekkim podwyższeniu i zostało odgrodzone po bokach od herosów jakimiś powieszonymi ręcznikami oraz szmatkami, co wyglądało dziwne zważywszy na to, że w okół tych kotar znajdował się całkiem profesjonalny sprzęt. Takie metalowe coś, kabelki, druciki i konsola z przyciskami… Oj, wiecie, o co łazi. Natomiast zza tego całego sprzętu wyjrzał chłopak wzrostu Nicolasa. W blasku reflektorów nie widziałam dobrze jego twarzy, ale prawdopodobnie miał jasne włosy. Jego źrenice były rozszerzone, tak że praktycznie zlewały się z tęczówkami. Lekko zapadłe policzki i prosty nos podkreślały kolory świateł. Nie mogłam go dostrzec zbyt dokładnie, ale po błyskach w tęczówkach i rozrywkowym uśmieszku, wywnioskowałam, że to zapewne Obozowy śmieszek. Czyli spoko gość.
– Kicia, to Sebastian, mój najlepszy kumpel – rzucił Nick, wsadzając ręce do kieszeni i opierając się o kolumnę. – Seba, moja przyjaciółka…
– Kicia. Es. Esmeral. Esmeralda – wyliczył chłopak, przyglądając się mi badawczo. – Seba – uśmiechnął się i poklepał mnie po ramieniu. – Zapodać ci jakąś nutę? Wiesz, przyjaciel mojego kumpla jest moim przyjacielem… czy jakoś tak to leciało. – Znowu śmiech.
Hm…. Nutę…
– Wolnego poproszę! – Praktycznie wykrzyczałam te słowa. A wiecie, czemu Es chce wolnego…? – Z dedykacją dla Milosa i Vicktorii, jakbyś mógł.
Seba zaczął się śmiać (znowu). Ej, wesoły facet. Już go lubię.
– Spoko, stara. Zaraz zapodam coś interesującego. – Puścił mi oczko, po czym sięgnął do tego swojego sprzętu.
Wyszczerzyłam się do Nicka, po czym zeskoczyłam z podium, zgrabnie lądując. Jednak taniec się przydaje do czegoś, a raczej do ładnego skakania z podwyższeń.
Cóż, Kicia zawsze spada na cztery łapy. W tym wypadku na dwie.
Przedzierałam się przez tłum, szukając Vicky, aby poinformować ją o tym, jaka jestem wspaniałomyślna, ale zamiast niej złapałam kogoś innego. No, może nie złapałam, ale raczej wpadłam z całym impetem… Szczegóły.
– Alex?
Blondyn stał przede mną, żując gumę. Jego oczy błyszczały i mieniły się w blasku reflektorów. No, jednak te durne światełka nie były takie złe.
– Cześć, piękna – uśmiechnął się do mnie.
Um, ostatnio dużo osób się do mnie uśmiecha…
Boziu, a jak ja mam coś na twarzy i oni się ze mnie śmieją? Och…
– Hej, Alex. – Dla pewności potarłam kąciki ust. Tak profilaktycznie. – Co…
Nie zdążyłam się zapytać, bo do moich uszu doszedł donośny głos:
– Panie i panowie, dżentelmeni i damy, mężczyźni i kobiety, młodzi i osiemnastki, herosi i warzywa, a teraz kawałek „Missing” specjalnie dla Victorii i jej wiecznego seksiaka Milosa!
Po tym zaczęłam się śmiać. O jaaaa, kocham tego gościa! Będzie puszczał muzykę na weselu Vicky i Milosa, zadbam o to!
– Zatańczysz? – Alex wyciągnął do mnie rękę, a kąciki jego ust powędrowały w górę.
Pokiwałam głową, chwyciłam jego rękę i przytuliłam się do jego piersi. Cóż, wyżej nie sięgałam.
Może to będzie dziwne, ale raz już tak tańczyliśmy. Na dyskotece obozowej, kiedy do końca imprezy zostało piętnaście minut, a im się skończyły nuty i postanowili puścić wolne tańce.
Obskoczyłam wszystkich chłopaków, mówię wam.
Ale chyba najdłużej tańczyłam… No, z Alexem. Z Nickiem przeszaleliśmy kilka piosenek, ale prawie każdy wolny był przeznaczony dla Alexa.
Wiem, że pieprzę jak smętna i romantyczna dziewczynka, ale taka prawda.
Ugh, żal mi samej siebie. Ale wiecie… może to, że każdy wolny był dla niego…
Może…
Uniosłam lekko głowę, a przez zapach potu i wszystkich innych… hm, urozmaiceń powietrza do moich nozdrzy dotarła woń mięty.
A jednak guma miętowa…
Alex ładnie pachniał. Cynamonem, miętą i męskimi perfumami. Nie wiem czemu, ale dawało to naprawdę przyjemne odczucie.
Kiedy zbliżył swoje usta do moich, właściwie nie rozumiałam, co się dzieje. W pierwszej chwili w moich myślach pojawiło się: ,,Rany Julek!”, ale byłam chyba zbyt oszołomiona, aby się poruszyć. Moje nogi wręcz wrosły z podłogę, a oczy otworzyły szerzej ze zdziwienia, kiedy poczułam jego usta na swoich. Efekt totalnego szoku spotęgowała dziwna pustka w głowie. Zero wspomnień, myśli o tym, że ludzie pewnie się na nas gapią. Nic.
Tylko zaskoczenie i durne zachwycenie się, że całuję się z Alexem Benedictem Johnsonem, do tego jakieś latające motylki w brzuchu.
Dziwne.
Zwłaszcza temu, kiedy wokół jest pot, brud, tańczący ludzie, a ty czujesz posmak mięty i cynamonu.
„This must be love!”
Dawno już nie komentowałam Fielgiej, ale czytam każdą część i wszystkie są boskie, a jeśli istnieje wasz fandom, to zdecydowanie w nim jestem.
Co do tej części to jest świetna, tak jak i poprzednie (jak słodzę… ale to szczere słodzenie), chociaż czasem zdarzają się błędy, literówki, to nie wpływa jakoś bardzo na cały tekst.
Wszystkie genialnie kreujecie bohaterów i czytając wasze opowiadania ciągle się szczerzę do ekranu 😀
Czekam na ciąg dalszy i postaram się częściej komentować
Biedny Nick ale mi go szkoda… Ale jestem też na niego wściekła. Jak ten poprzedni prosił Es do tańca, to przeszkodził, a teraz go nie było. I tak będę go przeżywać do końca dnia
Kawałek dla Vicky i Milosa? Świetny pomysł. Gratuluję. Chętnie posłuchałabym sobie ich piosenki.
Jak polubiłam Alexa, gdy gadał z Kiwą, tak teraz go nie lubię, bo pocałował Es (nie dam sobie z tym spokoju…)
Dobra. Już nie zanudzam. Czekam na CD
Beth
Ej. To była impreza. Na imprezach wszystko się dzieje ;_;
Wszystko.
No, a co się tyczy opka, to… świetne ;D Ale krótkie ;p
No żesz, musiałaś zrobić ten pocałunek?! Chociaż..nie, to było dobre zagranie :D. Lubię takie…takie romansiki? Nieważne xd
Pozdrawiam ;>
Hahaha początek mnie zabił. Co kojarzy się z dyskoteka…? MILOS <3
Albo porównanie Vicky do Chejrona z walkami na ogonie. BOSKO.
OJEEEJ BIEDNY NICOLAS! ;–; nie spodziewalam sie tego . A na pewno nie az tak wczesnie! Ale barfzo dobrze- zaskakujaca fabula to podstawa.
Znalazłam kilka literówek ale to nie ważne. Oglnie to super- nie mam zastrzezen
Mój biedny, biedny Nick! On tak kocha Es, a tu mu jakiś (mega przystojny i na serio genialny gość) podrywa dziewczynę… Uh. Weź się w garść chłopie, do boju!
A tak w ogóle to świetny rozdział. Vicky i Milos <3 Porównania, teksty Es są boskie, dziewczyna wymiata 😀
Co ja mam tu jeszcze napisać? Tyle słodzenia, że aż cię chyba zemdli 😉
I jeszcze bardzo dziękuję za dedyczkę, jesteś kochana :3
Czekam na CD!
o jeju, wmurowało mnie xD
Nie słodzę, ale serio nie wiem co napisać bo Alex…? No trochę szok, że tak szybko. Cóż, chłopak się nie guzdra xD Lubię go ;3 Nawet jak Nick się załamie, to nie zmieni faktu, że Alex jest boski. (No i do tego profesjonalnie gwałci dłonie!)
O bogowie, rechotałam jak głupia przy fragmencie o Vicky i Milosie oraz ich DJ na planowanym ślubie ;3 To dopiero będzie impreza *o* tylko najpierw trzeba będzie go złapać… ale Vicky sobie z tym poradzi, pogna do niego jak Chejron z wałkami na ogonie <3 (to też było ge-nia-lne!)
Cóż, super część, chciaż za krótka i bardzo chaotyczna. Zabrakło mi trochę Amy, przecież to jej impreza xD Ale była Eva- super laska ;D
Hahah super rozdział 😀 Przemyślenia Kivy GENIALNE 😀 Od dzisiaj moim skrytym marzeniem jest widok miny Milosa na wieść o wolnym z Vicky 😉 ;** Tylko dziewczyny, nie róbcie tego Nickowi… bo będzie mi smutno…
Chyba przemyślenia Es nie Kiwy 😉
Jezu faktycznie, ale gafa przepraaaszam… możecie mnie zastrzelić… albo lepiej…. patelnią w łeb!